1

Śmierć ma wiele różnych twarzy, a śmierć gwałtowna dodatkowo kryje się za maską. Zadanie polega na odkryciu jej prawdziwego oblicza. Dopiero wtedy można wymierzyć sprawiedliwość.

Bez względu na to, czy morderstwo popełniono z zimną krwią, czy w afekcie musiała dotrzeć do jego źródeł. To jedyne, co mogła zrobić dla ofiary.

Tej nocy Eve Dallas, porucznik nowojorskiej policji, trzymała odznakę, służbowy pistolet i komunikator w maleńkiej jedwabnej torebce, która od początku wydawała jej się zbyt frywolna.

Zamiast munduru miała na sobie cienką błyszczącą suknię wieczorową w kolorze dojrzałej moreli, ściśle przylegającą do jej szczupłego ciała. Odważny dekolt w kształcie litery V odsłaniał nagie plecy. Szyję zdobił sznur brylantów. Dwa kamienie błyszczały także w uszach, które niedawno, w chwili słabości, zgodziła się przekłuć.

W krótkie kasztanowe włosy wpięła brylanty, przypominające krople deszczu. Zawsze, gdy wkładał elegancką biżuterię czuła się nieswojo.

Choć w jedwabiu i w drogich kamieniach wyglądała oszałamiająco, nadal pozostała czujną policjantka. Jej chłodne brązowe oczy bez ustanku obserwowały przestronną salę balową, twarze gości i ochroniarzy. Czuła się całkowicie odpowiedzialna za bezpieczeństwo.

Bezszelestne kamery, zmyślnie ukryte w gipsowych kasetonach, cały czas pracowały, rejestrując wszystko co działo się na sali.

Nowoczesne skanery były w stanie wyłowić każdego, kto próbował by wnieść lub ukryc niebezpieczne przedmioty. Większość kelnerów obsługujących przyjęcie stanowili specjalnie wyszkoleni pracownicy ochrony.

Na bal wpuszczano tylko zaproszonych gości. Czytnik znajdujący się przy drzwiach sprawdzał autentyczność hologramu na każdym zaproszeniu. Powodem dla którego przedsięwzięto tak wyjątkowe środki ostrożności, była biżuteria i dzieła sztuki o wartości 578 mln dolarów wystawione w Sali balowej.

Wszystkie gabloty zostały zabezpieczone przed rozbiciem. Niezliczone czujniki bez przerwy mierzyły natężenie światła i temperaturę, były w stanie wykryć każdą zmianę ciężaru, rejestrowały najmniejszy nawet ruch. Gdyby któryś z gości lub ktoś z obsługi spróbował ruszyć z miejsca choćby kolczyk, natychmiast zablokowałby automatyczne drzwi i włączył alarm. W ciągu kilku sekund na Sali pojawiliby się najlepsi ochroniarze wyselekcjonowani z oddziałów specjalnych nowojorskiej policji.

Eve, z wrodzonym sobie cynizmem, że całe to przedsięwzięcie jest jedynie niepotrzebna pokusą dla złodziei. Zbyt wielu zwiedzających, zbyt łatwy dostęp do eksponatów, zbyt duża powierzchnia wystawy ale poza tym wszystko było dość sprawnie zorganizowane.

Tak, jak tego oczekiwała od Roarka.

– I cóż, pani porucznik?- w jego pytaniu przebrzmiewała nutka rozbawienia, a może tylko irlandzki akcent męża przyciągnął jej uwagę.

Przecież wszystko co dotyczyło Roarke’a, przyciągało jej uwagę – oczy, nieprzyzwoicie niebieskie, twarz, która mogła uchodzić za jedno z najdoskonalszych dzieł bożych.

Kiedy się do niej uśmiechnął, wykrzywiając zmysłowe usta, miała ochotę przytulić się do niego i tylko raz lekko go ugryźć. Nie odrywając od niej wzroku, delikatnie pogładził ją po nagim ramieniu.

Choć byli małżeństwem od przeszło roku, takie ukradkowe pieszczoty wciąż wywoływały u niej dreszcz podniecenia.

– Całkiem udane przyjęcie- powiedziała.

Dyskretny grymas Roark’a natychmiast zmienił się w szeroki uśmiech

– Prawda?- Nie przestając gładzić jej ramienia, rozejrzał się po pomieszczeniu. Jego czarne jak noc włosy sięgały prawie do ramion, nadając mu wyg ląd irlandzkiego wojownika. Wysoki, doskonale zbudowany, w eleganckim czarnym krawacie, robił niesamowite wrażenie. Oczywiście nie tylko na niej. Dostrzegała to większość kobiet obecnych na bankiecie. Gdyby Eve była typem zazdrosnej żony, pewnie kopnęłaby już niejeden tyłeczek tylko za sposób, w jaki ich właścicielki zerkały w stronę Roark’a.

– Zadowolona z zabezpieczeń?- zapytał.

– Nadal uważam że organizowanie przyjęcia w Sali balowej hotelu, nawet twojego to ogromne ryzyko. Te świecidełka warte są setki tysięcy dolarów.

Lekko się uśmiechnął.

– Świecidełka to niezupełnie to określenie o które nam chodzi. Magda Lane wystawia na aukcję niewątpliwie najwspanialszą kolekcję dzieł sztuki, biżuterii i pamiątek.

– Pewnie. I spodziewa się na tym nieźle zarobić.

– Właśnie na to liczę. Za zorganizowanie tego pokazu, zapewnienie bezpieczeństwa i przeprowadzenie licytacji Roarke Industries dostanie z tego ładną sumkę.- Czujnie rozglądał się po Sali, obserwował, jak gdyby to on a nie żona, pracował w policji.-Samo jej nazwisko wystarczy aby cena na otwarciu przebiła wartość tych cacek. Idę o zakład, że dostanie co najmniej dwa razy więcej niż to wszystko warte.

W głowie się nie mieści, pomyślała Eve, to jakiś absurd.

– Myślisz że ludzie ot tak po prostu, dadzą pół miliarda za przedmioty należące do kogoś innego?

– Oczywiście. Przez zwykły sentyment.

– Jezu Chryste.- Eve pokręciła z niedowierzaniem głową.- Przecież to tylko przedmioty. No ta.- Machnęła ręką.- Zapomniałam z kim rozmawiam. Z królem przedmiotów.

– Dziękuję kochanie. – Postanowił przemilczeć fakt, że sam ma na oku kilka drobiazgów dla siebie i dla żony. Na dyskretny znak dłonią pojawił się przy nich kelner niosąc tacę z szampanem w smukłych kryształowych kieliszkach. Roarke wziął dwa, jeden podał żonie.- Jeżeli zbadałaś już system zabezpieczeń, może zrobisz sobie przerwę i trochę się zabawisz?

– A kto twierdzi, że tego nie robię?- Wiedziała, że tego wieczoru nie jest policjantką, lecz jego żoną, a to oznacza podawanie ręki, poklepywanie po plecach i uśmiechanie się do gości. Ale najgorszymi torturami, według Eve, było prowadzenie niezobowiązujących rozmów towarzyskich.

Znał ją jak samego siebie. Podniósł jej dłoń i pocałował.

– Jesteś dla mnie zbyt dobra.

– Nie zapominaj o tym.- Wypiła łyk szampana. – No to z kim mam rozmawiać?

– Myślę że zaczniemy od kobiety wieczoru. Pozwól że przedstawię cię Magdzie. Na pewno się polubicie.

– Aktorzy- mruknęła Eve.

– Jesteś uprzedzona. No, w każdym razie – mówił, prowadząc żonę przez salę- Magda Lane nie jest zwyczajną aktorką. To żywa legenda. Pięćdziesiąt lat w show-biznesie. Wiesz, że tylko nieliczni potrafią tego dokonać. Przetrwała wszystkie mody, style i zmiany na stołkach w przemyśle filmowym. Talent to za mało by odnieść sukces. Do tego potrzebny jest kręgosłup.

Eve po raz pierwszy widziała w oczach męża taki zapał. Rozbawił ją.

– Nie daje ci spokoju, co? – zapytała z uśmiechem.

– Od lat. Kiedyś, jako dzieciak, jeszcze w Dublinie, musiałem na chwilę zniknąć z ulicy. No wiesz, miałem w kieszeni kilka portfeli i cudzych drobiazgów, a po piętach dreptała mi policja.

Jej niemalowane usta wykrzywiły się w ironicznym uśmiechu.

– Chłopcy zawsze pozostają chłopcami.

– Cóż, tak bywa. Przypadkiem trafiłem do kina. Miałem chyba z osiem lat albo coś koło tego. Siedziałem w ciemnej Sali, czekając aż idiotyczny kostiumowy film zanudzi mnie na śmierć. I wtedy po raz pierwszy zobaczyłem Magdę Lane. Grała Pamelę w „Złamanej Olumie”.

Wskazał dłonią androida, replikę aktorki, odzianego w śnieżnobiałą suknię balową, ozdobioną lśniącymi kamieniami. Android wdzięcznie przechadzał się między gośćmi, z gracją dygał i wachlował się połyskującym białym wachlarzem.

– Jak, u diabła, ona się w tym poruszała? – zastanawiała się Eve.- To musi ważyć tonę.

Nie mógł się nie roześmiać. Jego żona, jak zwykle, dostrzegła tylko niedogodności, ignorując majestatyczny przepych kreacji.

– Podobno 30 funtów. Mówiłem ci, że ona ma kręgosłup. Właśnie ten kostium miała na sobie, kiedy ujrzałem ją po raz pierwszy. Przez godzinę nie pamiętałem o bożym świecie. Zapomniałem, gdzie jestem, kim jestem, nie czułem głodu, nie bałem się że po powrocie do domu dostanę lanie, jeśli się okaże, że portfele nie SA wystarczająco grube. Oszalałem na jej punkcie.- Nie przerywając opowieści, rozglądał się po Sali, od czasu do czasu posyłał uśmiech lub machał na powitanie znajomym.- Tamtego lata widziałem ten film jeszcze cztery razy. Nawet płaciłem za wejście. To znaczy raz kupiłem bilet. Od tej pory, zawsze kiedy chciałem zapomnieć o problemach, szedłem do kina.

Eve trzymała dłoń męża, próbując wyobrazić go sobie jako chłopca, siedzącego w ciemnym kinie i z zapartym tchem śledzącego, co się dzieje na ekranie.

Roarke jako ośmiolatek odkrył, że obok biedy i przemocy, z którymi borykał się na co dzień istniał inny świat.

Jako ośmioletnia dziewczynka Eve Dallas była tak zdruzgotana, że próbowała zapomnieć o wszystkim, co wydarzyło się w jej życiu, pomyślała.

Czy to nie to samo?

Rozpoznała aktorkę. Roarke od dawna nie chodził do kina – jeśli już, to tylko do swojego własnego – ale na dysku miał kopie tysięcy filmów. Eve przez 30 lat nie obejrzała ich tylu ile w ciągu ostatniego roku.

Magda Lane miała na sobie olśniewającą suknię. W krzykliwej czerwieni, ściśle przylegającej do jej zachwycająco pięknego i zmysłowego ciała, wyglądała jak dzieło sztuki. Choć miała 63 lata, zdawała się dopiero wkraczać w wiek średni. Z tego, co zauważyła Eve, aktorka nie była tym faktem zachwycona.

Jej włosy, w kolorze dojrzałego zboża, ułożone w spirale, opadały na nagie ramiona. Wydatne usta, równie ponętne jak ciało, pomalowała krwiście czerwoną szminką, idealnie pasująca do koloru sukni. Na twarzy nie miała ani jednej zmarszczki, a skórę białą jak alabaster. Tuż obok brwi wyraźnie zaznaczał się pieprzyk.

Błyszczące zielone oczy kontrastowały z ciemnymi brwiami. Przez chwilę chłodno mierzyły Eve, po czym zwróciły się ku Roarke’owi, natychmiast rozpromieniając się w uśmiechu.

Aktorka rzuciła otaczającym ją wielbicielom nieobecne spojrzenie i wyciągając ręce, ruszyła w jego stronę.

– Mój Boże, wyglądasz oszałamiająco.

Roarke pochylił się z galanterią i ucałował jej ręce.

– To samo chciałem powiedzieć o tobie. Magdo, jesteś jak zwykle olśniewająca

– Tak, ale na tym polega moja praca. Ty się taki urodziłeś. Szczęściarz z ciebie. A to musi być twoja żona?

– Owszem. Eve, Magda Lane – dokonał prezentacji.

– Porucznik Eve Dallas. – Głos Magdy był jak mgła, niski i tajemniczy. – Od dawna chciałam panią poznać. Tak żałuje że nie byłam na waszym ślubie.

– Cóż, zdaje się, że utknęłam w tym na dobre.

Magda uniosła brwi, a po chwili uśmiechnęła się przyjaźnie.

– I ja tak myślę. Roarke, proszę zostaw nas same. Chciałabym bliżej poznać twoją interesującą żonę a ty mi w tym przeszkadzasz.- Machnęła szczupłą dłonią, dając mu znak by odszedł. Brylant w pierścionku na jej palcu przez ułamek sekundy odbijał światło w tak imponujący sposób, że przypominał Odon komety. Wzięła Eve po ramię. – A teraz poszukajmy jakiegoś spokojnego miejsca gdzie nikt nie będzie nam przeszkadzać. Te puste rozmowy są takie nużące. Oczywiście, myśli pani że właśnie to panią czeka, ale zapewniam, że nasza rozmowa nie będzie pusta, Pozwoli pani, że zacznę od wyznania? Wie pani, czego najbardziej w życiu żałuję? Tego, że pani zabójczo przystojny mąż jest tak młody że mógłby być moim synem.

Usiadły przy stoliku, w odległym kącie Sali balowej.

– Nie rozumiem, co wiek ma tu do rzeczy?- powiedziała Eve.

Magda roześmiała się. Przywołała gestem kelnera, wzięła z tacy dwa kieliszki szampana, po czym bez słowa odprawiła mężczyznę.

– Och, to moja wina. Kiedyś obiecałam sobie że nie wezmę sobie kochanka starszego lub młodszego ode mnie o więcej niż 20 lat. Do dziś trzymam się tej zasady choć czasamimam wątpliwości. Ale, ale…- przerwała, by napić się szampana. Nie odrywała badawczego wzroku od Eve. – Nie o Roarku chciałam rozmawiać, ale o pani. Właśnie tak sobie wyobrażałam sobie kobietę, w której się zakocha, kiedy przyjdzie na to czas.

Eve zakrztusiła się alkoholem.

– Jest pani pierwszą osobą, które tak uważa.- Przez chwilę walczyła ze sobą, w końcu się poddała.- Dlaczego pani tak sądzi?

– Atrakcyjna z pani kobieta, ale to nie uroda go zauroczyła. Uważa pani,że to zabawne – Magda pokiwała głową z aprobatą. – I dobrze. Poczucie humoru to podstawa powodzenia u mężczyzn. Szczególnie u takich jak Roarke.- Nie wątpiła, że wygląd też się liczy. Eve może nie olśniewała urodą, a na jej widok mężczyznom nie odbierało mowy, ale zbudowana była proporcjonalnie, miała ładne szczere oczy i interesujący dołeczek w brodzie.- Pani uroda go przyciągnęła, ale nie dla niej stracił głowę. Dużo ot ym myślałam, bo, wiem, że Roarke zawsze miał słabość do pięknych kobiet. Sama mam słabość do niego i dlatego pozwoliłam sobie zebrać na pani tema trochę informacji.

Eve pochyliła wyzywająco głowę.

– I co, zdałam?

Rozbawiona Magda dotknęła czerwonym paznokciem brzegu kieliszka, po czym uniosła szampana i z uśmiechem wypiła łyk.

– Jest pani inteligentną, silną kobietą, która nie tylko stoi na własnych nogach, ale kiedy trzeba potrafi kopnąć w tyłek. Ma pani swój rozum. Rozgląda się pani po Sali i zastanawia się: „ co za absurd, czyżbyśmy nie mieli nic lepszego do roboty?”

Eve z rosnącym zainteresowaniem przyglądała się rozmówczyni.

– Jest pani aktorką czy psychologiem? – zapytała w końcu.

– Obie profesje mają ze sobą wiele wspólnego. – Magda urwała na chwile by napić się szampana. – Moim zdaniem, nie zależała pani…nie zależy pani na jego pieniądzach. Właśnie tym go pani zaintrygowała. Nie zauważyłam też, żeby pani czołgała się u jego stóp. Gdyby tak było, prawdopodobnie szybko by się panią znudził.

– Nie jestem jego zabawką.

– Oczywiście że nie. – Tym razem Magda uniosła kieliszek w toaście.- Jest w pani zakochany do szaleństwa. Aż miło na was patrzeć. A tera proszę mi coś opowiedzieć o pracy w policji. Nigdy nie wcielałam się w postać policjantki. Kiedyś grałam kobietę, która łamie prawo by ochronic swoich bliskich, ale nigdy nie byłam bohaterką, która broni prawa. Jak to jest?

– To zwyczajna robota. Jak w każdej pracy zdarzają się wzloty i upadki.

– Wątpię by była to ”zwyczajna” praca. Macie do czynienia z morderstwami. Dla nas… cywilów, bo chyba tak nas nazywacie, te sprawy zawsze będą fascynujące, szczególnie zabójstwa.

– Tak, to interesuje tych, którzy nie są ofiarami.

– Owszem. – Magda lekko odchyliła głowę w tył i wybuchła perlistym śmiechem. – Och, Eve, podoba mi się pani! Tak się cieszę. Nie chce pani rozmawiać o pracy, rozumiem, w porządku.

Ludzie z zewnątrz uważają, że mój zawód jest niesamowicie ciekawy, a tymczasem to… zwyczajna robota. Ze wzlotami i upadkami.

– Widziałam sporo pani ról. Zdaje się że Roarke ma na dysku wszystkie filmy, w których pani zagrała. Najbardziej podobała mi się pani jako oszustka, która wszędzie zostawia ślady. Całkiem zabawny film.

– Ach tak, „Przynęta i bat”. Z Chase’em Connerem w roli głównej. Mieliśmy wtedy romans. Całkiem udany. Chcę wystawić na licytację kostium, który miałam na sobie w scenie przyjęcia.- Liczę na wysokie ceny. Dzięki tym pieniądzom Fundacja na rzecz Artystów Sceny imienia Magdy Lane zacznie wreszcie działać. Cóż, oddam po młotek kawał kariery, kawał życia. – Odwróciła się, by dokładniej obejrzeć fragment ekspozycji przedstawiający elegancki buduar, z lśniącym, jedwabnym szlafroczkiem i otwartą szkatułką, z której na toaletkę wysypywała się biżuteria. – Urocze kobiece cacka, prawda?

– Tak, jeśli się lubi.

Magda spojrzała na Eve z uśmiechem.

– W pewnym okresie swojego życia uwielbiałam te rzeczy. Ale mądra kobieta chcąc przetrwać w tym biznesie, musi ciągle odkrywać na nowo samą siebie.

– A kim jest pani teraz?

– Tak, tak… – Magda westchnęła w zamyśleniu. – Ludzie pytają dlaczego to robię, dlaczego rozstaję się z tyloma wspomnieniami. Wie pani co im odpowiadam?

– Nie, co?

– Że mam zamiar żyć i pracować jeszcze kilka dobrych lat. Zdążę zebrać nową kolekcję.- Aktorka roześmiała się i odwróciła do Eve.- I taka jest prawda. Ale jest cos jeszcze. Fundacja. To marzenie mojego życia. Byłam dobra w swoim zawodzie. Dopóki mogę, chce przekazać swoje doświadczenia innym, młodszym. Stypendia, dotacje, wszelka pomoc dla utalentowanego narybku. Cieszy mnie myśl, że młodzi aktorzy i reżyserzy będą zaczynać kariere z moim imieniem na ustach. Tak, to próżność.

– Nie sądze. Uważam że to mądrość.

– Och, zaczyna mi się pani coraz bardziej podobać. O, Vince do mnie mruga. To mój syn.- wyjaśniła Magda. – Odpowiada za kontakt z mediami i bezpieczeństwo tego przedsięwzięcia. To wyjątkowo wymagający młody człowiek – dodała, – machając do syna znajdującego się na drugim końcu Sali. Bóg jeden wie skąd to się u niego wzięło. Cóż, to znak że pora wracać do pracy. – Wstała. – Zabawię w Nowym Jorku jeszcze przez kilka tygodni. Mam nadzieję że się spotkamy.

– Z przyjemnością.

– O, Roarke, w samą porę.- Magda uśmiechnęła się do gospodarza. – Niestety obowiązki wzywają. Muszę porzucić twoją uroczą żonę. Kochani, chętnie skorzystam z zaproszenia na kolację. Będziemy mogli porozmawiać, a przede wszystkim zakosztować wybornej kuchni tego twojego… jakżesz on się nazywa?

– Summersetem- podpowiedziała Eva.

– Ach tak, oczywiście Summersetem. A zatem do zobaczenia niebawem.- Aktorka pocałowała Roarke’a w oba policzki i odeszła.

– Miałeś rację, polubiłam ją.

– Byłem tego pewny. – Roarke delikatnie kierował żonę w stronę wyjścia. – Wybacz, że psuje ci zabawę, ale mamy drobny problem.

– Z ochroną? Ktoś próbował się wymknąć z którąś z błyskotek w kieszeni?

– Nie, nie chodzi o kradzież. Niestety to zabójstwo.

Wyraz jej oczu natychmiast się zmienił. W jednej chwili z kobiety przeistoczyła się w policjantkę.

– Kto?

– Z tego co wiem, to pokojówka. – Nie wypuszczając ramienia Eve szedł z nią w kierunku wind.- Znaleziono ją w południowym skrzydle na 46 piętrze. Nie znam szczegółów- wyjaśnił zanim zdążyła zapytać. -0 Szef ochrony hotelowej przed chwila mnie o tym poinformował.

– Zawiadomiłeś policję?

– Zawiadomiłem ciebie. – W skupieniu czekał aż winda zatrzyma się na właściwym piętrze.- Ochrona wiedziała, że jestem w hotelu i że ty jesteś ze mną. Postanowili najpierw zawiadomić mnie. I ciebie.

– Już dobrze, nie obrażaj się. Jeszcze nie wiemy czy faktycznie popełniono jakieś przestępstwo. Ludziom zawsze się wydaje że skoro nie ma śladów śmierci, to musiał być morderstwo. Tymczasem najczęściej chodzi o wypadek lub zgon z przyczyn naturalnych.

Kiedy Eve wyszła z windy, jej oczy się zwęziły. Na zatłoczonym korytarzu panował chaos. Histeryzująca pokojówka, mężczyźni w garniturach, hotelowi goście, którzy, zwabieni hałasem, wyjrzeli z apartamentów zobaczyć co się stało.

Sięgnęła do swojej idiotycznej torebki i wyjęła odznakę. Wyciągając ją przed siebie, ruszyla w stronę pokoju, przed którym gromadzili się gapie.

– Policja, proszę się rozejść. Niech państwo wracaja do swoich apartamentów. Proszę by pozostała tylko ochrona. Niech ktoś się zajmie ta kobieta. Kto tu jest szefem?

– Ja – odezwał się wysoki, łysy mężczyzna o skórze w kolorze kawy. – John Brigham.

– Panie Brigham, proszę za mną – nie miała przy sobie uniwersalnej karty dostępu, więc wskazała dłonią, by otworzył drzwi.

Kiedy weszli do środka, czujnie rozejrzała się po salonie. Przestronny, wygodnie umeblowany.:pełny barek. A czysto jak w kościele. Okna ukryte za ekranami, wszystkie światła włączone.

– Gdzie ta dziewczyna? – zapytała.

– W sypialni. Na lewo.

– Czy kiedy dotarł pan na miejsce drzwi były zamknięte?

– Tak, ale możliwe że znalazł ją kobieta, która ją znalazła. Pani Hilo, pokojówka.

– To ta, która widziałam na korytarzu?

– Tak to ona.

– No dobrze zoczmy co tu mamy. – Otworzyła drzwi.

Z odtwarzacza w sypialni sączyła się muzyka. Tu także wszystkie światła były zapalone. Na łóżku leżały zwłoki. Dziewczyna wyglądała jak zepsuta lalka porzucona prze niegrzeczne dziecko.

Jedna ręka wykrzywiona pod nieprawdopodobnym kątem, twarz zakrwawiona i posiniaczona od bicia, spódnica zadarta na biodra. Cienka, srebrna linka, którą została uduszona, przecięła skórę i wrzynala się w skórę niczym śmiercionośny naszyjnik.

– Myślę że możemy wykluczyć zgon z przyczyn naturalnych – mruknął Roarke

– Na to wygląda. Brigham, kto poza panem i pokojówką był w apartamencie po znalezieniu ciała?

– Nikogo tu nie wpuszczamy.

– Czy zbliżał się pan do zwłok? Czy dotykał pan czegoś oprócz drzwi?

– Znam procedurę, pani porucznik. Przez 12 lat pracowałem w FBI, wydział kryminalny Chicago. Hilo mnie ostrzegła. Krzyczała przez komunikator, a potem zbiegła do kantorka na 40 piętrze. Byłem na miejscu w dwie minuty. Wszedłem do apartamentu i od razu znalazłem ofiarę. Stwierdziłem że nie żyje. Wiedziałem że pan Roarke jest w budynku więc od razu go zawiadomiłem, następnie zabezpieczyłem wejście, posłałem po Hilo i czekałem na przybycie państwa.

– Świetnie się pan spisał. Sam pan wie, jak często „różni” pomocnicy potrafią zapaskudzić miejsce zbrodni. Znał pan ofiarę?

– Nie. Hilo nazywa ją Darlene. Małą Darlene. Tylko tyle udało mi się z niej wydobyć.

Eve, nie podchodząc zbyt blisko, uważnie obejrzała ciało. Zastanawiała się jak doszło do morderstwa.

– Niech pan zrobi mi przysługę i zaprowadzi Hilo w jakieś ustronne miejsce, gdzie nikt nie będzie jej przeszkadzał. Proszę z nią poczekać aż po was przyślę. Wezwę ekipę. Nie chcę wchodzić do środka bez sprzętu.

Brigham wyjął z kieszeni mini zestaw zabezpieczający.

– Przyniósł to jeden z moich ludzi- powiedział, podając pojemnik ze sprayem.- Pomyślałem, ‘ze może nie mieć pani przy sobie sprzętu podręcznego. Jest też rekorder.

– Brawo, Brighman, miał pan rację. A tera czy mógłby się pan zająć Hilo?

– Oczywiście. Proszę mnie wezwać gdyby pani chciała z nią porozmawiać. Zostawię kilku moich ludzi niech przypilnują wszystkiego dopóki nie zjawi się ekipa.

– Dziękuję.- Eve potrząsnęła pojemnikiem. – Dlaczego odszedł pan z firmy?

Po raz pierwszy Brighman się uśmiechnął.

– Mój obecny pracodawca przedstawił mi ofertę nie do odrzucenia.

– Założę się że to twoja robota – zwróciła się do Roarke’a, kiedy Brighman zniknął. – Jest błyskotliwy i spostrzegawczy. – Eve spryskała buty, ale po namyśle doszła do wniosku że najbezpieczniej będzie tam wejść boso. Zdjęła wieczorowe pantofle, spryskała stopy, dłonie i podała preparat mężowi. – Chciałabym żebyś to wszystko filmował – powiedziała, oddając mu także rekorder.

– Nazywa się Darlene Frencz. _ Roarke odnalazł dane pokojówki w swoim kieszonkowym komputerze. – Pracowała tu od roku. Miała 22 lata.

– Tak mi przykro. – Eve położyła dłoń na jego ranieniu i czekała aż mąż oderwie gniewny wzrok od ekranu i spojrzy na nią. – Obejrzę zwłoki. Rejestruj wszystko, dobrze?

– Tak, oczywiście. – Roarke schował komputer do kieszeni i uruchomił kamerę.

– Ofiara to Darlene Frencz, kobieta, 22 lata, zatrudniona jako pokojówka w hotelu Palace. Zwłoki znaleziono w apartamencie 4602. Na miejscu obecna Dallas, porucznik Eve Dallas. Tymczasowej pomocy udziela i rejestruje przebieg śledztwa Roarke. Wezwano ekipę. – Eve podeszła do ciała.- W pomieszczeniu nie stwierdzono śladów walki. Rany i Since na ciele ofiary, szczególnie widoczne w okolicy twarzy, wskazują na brutalne pobycie. Plamy krwi wskazują, że ofiara została zmasakrowana na łóżku.- Jeszcze raz rozejrzała się po pokoju. Na podłodze, tuż przy drzwiach do łazienki zauważyła biper.- Prawa ręka złamana – opisywała dalej. – Sińce na udach i w okolicy pochwy, przed zgonem musiał dojść do gwałtu. – Delikatnie uniosła bezwładną rękę i dokładnie ją obejrzała., żałując że nie wzięła ze sobą okularów skanujących. – O, jest skóra.- mruknęła. – nieźle go drapnęłaś, co Darlene? I bardzo dobrze. Pod paznokciami ofiary widać ślady naskórka. Prawdopodobnie są też włosy. – Eve ostrożnie uniosła ciało. Guziki na piersiach były zapięte. Nie podarł jej ubrania, nie miał czasu jej rozbierać. Po prostu ją skatował, złamał rękę a potem zgwałcił. Ofiara została uduszona cienką linką. Wygląda na srebrną. Końce wywinięte, skrzyżowane z przodu na szyi. Ofiara leżała na plecach, kiedy ją zabójca dusił. Udało ci się dokładnie wszystko sfilmować? – Zapytała Roarke’a.

– Tak.

Eve podniosła głowę dziewczyny i pochyliła się by obejrzeć dokładniej linkę.

– Podejdź bliżej, musisz to zarejestrować- poleciła.- Może się przesunąć kiedy ją odwrócę. Krwawienie minimalne, gładka linka. Zrobił to dopiero po pobiciu i zgwałceniu… Siedział na niej okrakiem. – Zmrużyła w skupieniu oczy.- Ściskał ją kolanami. Po tym wszystkim i tak pewnie nie miała siły żeby się bronić. Okręcił linkę wokół jej szyi, skrzyżował końce, pociągnął. Nie trwało to zbyt długo.

A jednak walczyła. Jej ciało instynktownie próbowało pozbyć się przygniatającego ciężaru, krzyk uwiązł w ściśniętym linka gardle.

Piekielny ból, strach. Serce wali jak oszalałe. Coraz głośniejsze pulsowanie w uszach. Zaraz eksploduje z braku tlenu.

Pięty wybijają rytm śmierci. Dłonie łapią powietrze. Krew wybucha, uderza do głowy, za oczami. Przerażone serce poddaje się.

Eve odsuwa się od łóżka. Bez sprzętu nie mogła zrobić nic więcej.

– Dowiedz się, kto wynajął ten apartament, czym dokładnie zajmuje się obsługa i na czym polegają obowiązki pokojówek. Musze porozmawiać z Hilo. – dodała, podchodząc do ściennej szafy.- Chciałabym tez przesłuchać wszystkich pracowników, którzy znali ofiarę.- Zerknęła do środka. – Żadnych ubrań. Kilka zużytych ręczników. Mogła je upuścić lub po prostu rzuciła je tu by zabrać kiedy będzie wychodzić. Czy ktoś tu w ogóle mieszkał?

– Dowiem się. A krewni? Pewnie będziesz chciała wiedzieć czy miała rodzinę.

– Tak. – Eve westchnęła. – Mąż, jeśli była mężatką, narzeczony, chłopak, kochane, jakiś były. W dziewięciu przypadkach na dziesięć to oni są zamieszani w zbrodnie na tle seksualnym. Tym razem wygląda to na ten dziesiąty przypadek. Nic osobistego, żadnej namiętności, intymności. Nie był w to jakoś szczególnie osobiście zaangażowany.

– W gwałcie nie nigdy nic intymnego.

– Mylisz się. – Wiedział coś na ten temat. – Jeśli sprawca i ofiara mają ze sobą cokolwiek wspólnego, jeśli ich coś łączy, choćby najbardziej ulotna fantazja sprawcy, to już jest intymność. A w tym przypadku niczego takiego nie było. Założę się, że więcej czasu zajęło mu pobicie niż sam gwałt. Niektórzy mężczyźni wolą to pierwsze. Traktują to jako grę wstępną.

Roarke wyłączył nagrywanie.

– Eve, oddaj tę sprawę komuś innemu

– Co? – Mrugnęła, wracając do rzeczywistości. – Dlaczego mam to zrobić?

– Nie pakuj się w to. – Pogładził jej policzek.- Widzę, że sprawia ci ból.

Był ostrożny, zauważyła. W przeciwieństwie do jej ojca. Pobicia, gwałty, terror – żyła tym jako dziecko.

– Zawsze boli, jeśli się na to pozwala- powiedziała, po czym spojrzała na Darlene Frencz.- Nie oddam jej nikomu, Roarke. Nie mogę. Jest moja.

Загрузка...