14

Trzy dni później, wróciwszy do domu, zastałem zaskoczony Sundarę i Cataline klęczące obok siebie nago na dywanie w pokoju. Jakże pięknie wyglądały razem, blade ciało obok czekoladowego, krótkie, jasne włosy i kaskada długich, czarnych pukli, ciemne i różowe brodawki piersi. Nie był to jednak żaden wstęp do orgii wschodniego paszy. W powietrzu unosiła się woń kadzideł, a Catalina i Sundara powtarzały Wyznaniowe litanie.

— Wszystko przemija — intonowała Yarber, Sundara zaś odpowiadała jak echo:

— Wszystko przemija. — Smagły atłas lewego uda mojej żony opinał złoty łańcuszek z medalionem Wyznania Transgresji.

Zachowywały się tak, jak gdyby chciały dać mi do zrozumienia, żebym nie zwracał na nie uwagi, i kontynuowały swoje zajęcie, którym była najprawdopodobniej nauka jakiejś poszerzonej wersji katechizmu. Myślałem, że w pewnym momencie wstaną i znikną w sypialni, ale nie, nagość była tu jedynie rytualna, bo kiedy skończyły nauki, ubrały się, zaparzyły herbatę i zaczęły plotkować jak stare przyjaciółki. Gdy tego wieczora wyciągnąłem rękę do Sundary, odpowiedziała łagodnie, że teraz nie może się kochać. Nie — że nie będzie, że nie chce, ale że nie może. Jak gdyby znajdowała się w stanie czystości, której nie wolno było zbrukać lubieżnością.

W ten sposób Sundara została wyznawczynią Transgresji. Z początku uprawiała tylko poranną medytację — dziesięć minut milczenia. Później nastały wieczorne lektury z jakichś tajemniczych, tanio oprawnych książek, licho drukowanych na kiepskim papierze. W następnym tygodniu oznajmiła, że co wtorek wieczorem odbywać się będą w mieście specjalne spotkania, więc czy dam sobie radę bez niej? Wtorki stały się także dla nas dniami abstynencji seksualnej; Sundara przepraszała mnie, lecz była w tej kwestii stanowcza. Zdawała się jakby nieobecna, pochłonięta i zaabsorbowana swoim nawróceniem. Przestała się dla niej liczyć nawet praca w galerii sztuki, którą tak znakomicie zarządzała. Podejrzewałem, że często widuje się z Cataliną w mieście w ciągu dnia, i miałem rację, choć na swój naiwny, materialistyczny sposób wyobrażałem sobie, że przeżywają zwyczajny romans, spotykając się w hotelowych pokojach na chwile spoconych uścisków i francuskiej miłości. Ale w rzeczywistości Cataliną uwiodła duszę Sundry daleko skuteczniej niż jej ciało. Starzy przyjaciele ostrzegali mnie kiedyś: jeżeli ożenisz się z Hinduską, będziesz kręcił młynki modlitewne od świtu do zmroku, zostaniesz wegetarianinem i będziesz śpiewał hymny ku czci Kryszny. Wyśmiałem ich. Sundara była Amerykanką, rozsądną kobietą Zachodu. Lecz teraz doczekałem się zemsty jej sanskryckich genów.

Transgresja nie była oczywiście formą hinduizmu — raczej mieszanką buddyzmu i faszyzmu, gulaszem z zenu, tantryzmu, platonizmu, psychologii postaci, ekonomii Ponda i mnóstwa innych rzeczy. Nie występował w jej wierzeniach Kryszna, Allach, Jehowa, ani żadne inne bóstwo. Religia ta pojawiła się oczywiście w Kalifornii, jakieś sześć czy siedem lat temu, jako charakterystyczny produkt Dzikich Lat Dziewięćdziesiątych, następujących po Głupkowatych Latach Osiemdziesiątych, następujących z kolei po Straszliwych Latach Siedemdziesiątych — i pilnie głoszona przez nieustannie powiększające się stado jej oddanych cenzorów, rozprzestrzeniła się gwałtownie w mniej oświeconych częściach kraju. Nie zwracałem na nią większej uwagi do chwili nawrócenia Sundary; była mi nie tyle odrażająca, co raczej obojętna. Lecz kiedy zrozumiałem, że Wyznanie pochłania coraz więcej życiowej energii mojej żony, zacząłem przypatrywać mu się bliżej.

Tamtej nocy, kiedy poszliśmy razem do łóżka, Catalinie Yarber udało się przedstawić jego podstawowe dogmaty w pięć minut. Ludzie Transgresji utrzymują, że ten świat jest nieistotny, a nasze życie na nim to zaledwie krótki bieg, szybka, trywialna podróż. Odchodzimy, rodzimy się ponownie, znów odchodzimy i tak dalej, i dalej, aż wreszcie opuszczamy krąg karmy[23] i kiedy jednoczymy się z kosmosem, osiągamy nareszcie błogosławioną anihilicję, czyli nirwanę. Z kołem karmy wiąże nas zaangażowanie ego: uzależniamy się od przedmiotów, potrzeb, przyjemności i samozaspokojenia, tak długo zaś, jak posiadamy jaźń wymagającą nasycenia, będziemy odradzać się na nowo na tej ponurej, bezsensownej, bagnistej kulce Ziemi. Jeżeli pragniemy przejść na wyższy poziom bytu, aby osiągnąć ostatecznie poziom Najwyższy, musimy oczyścić nasze dusze poddając się próbie wyrzeczeń.

Wszystko to brzmi jak jakaś całkiem ortodoksyjna teologia Wschodu. Jednakże cichą niespodzianką Transgresji jest jej nacisk na zmienność i niestałość. Transgresja jest wszystkim.

Przemiana jest zasadą świata. Zastój zabija. Niewzruszona stałość to droga do powtórnych, niepożądanych odrodzin. Metody Trangresji zmierzają do nieustannej ewolucji, ku wiecznemu, merkuriuszowemu przepływowi ducha i zachęcają do przyjmowania nieprzewidywalnych i ekscentrycznych postaw. Wyznanie nawołuje do uświęcenia szaleństwa. Cenzorzy powiadają, że wszechświat to wieczny przepływ; nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki; musimy dryfować i poddać się prądowi; musimy być elastyczni, proteuszowi, kalejdoskopowi, merkuriuszowi; musimy uświadomić sobie, że trwałość jest ohydną ułudą i wszystko, także i my, znajduje się w stanie zawrotnej, nieskończonej przemiany. Ale mimo iż wszechświat jest płynny i nieobliczalny, nie jesteśmy skazani na przypadkowe podmuchy jego wiatrów. Nie — powiadają wyznawcy Transgresji: ponieważ nic nie jest zdeterminowane, nic nie jest niezmiennie postanowione z góry, wszystko pozostaje pod naszą indywidualną kontrolą. Jesteśmy egzystencjalnymi kowalami własnych losów, możemy swobodnie sięgać ku Prawdzie i działać zgodnie z nią. Co jest Prawdą? Prawdą jest, że musimy z własnej woli zdecydować się, by nie być sobą, że trzeba nam odrzucić trwałe wizerunki własnej osobowości, albowiem tylko przez niezakłócony niczym przepływ procesów Transgresji będziemy w stanie zerwać więzi łączące ego i niezmienne, niskie stany bytu.

Te nauki stanowiły dla mnie zagrożenie. Nie czuję się swobodnie w obliczu chaosu. Wierzę w ład i przewidywalność. Mój dar intuicji i moje wrodzone zdolności stochastyczne opierają się na założeniu, że istnieje w świecie harmonia, a prawdopodobieństwa są realne. Wolę wierzyć, że chociaż nie ma pewności, iż nad płomieniem ugotuje się herbata, albo że rzucony w górę kamień spadnie z powrotem na ziemię, to jest to jednak wysoce prawdopodobne. Uważałem, że ludzie Transgresji działali na rzecz obalenia powyższej możliwości: ich celem było ugotowanie na kuchennym ogniu zimnego napoju.

Powroty do domu stały się teraz dla mnie przygodą.

Któregoś dnia zastałem w mieszkaniu przestawione meble. Co do jednego. Sundara zniweczyła cały nasz starannie obmyślony wystrój apartamentu. Trzy dni później meble zostały poprzesuwane ponownie, tym razem jeszcze bardziej bezładnie. W obu przypadkach powstrzymałem się od komentarza i mniej więcej po tygodniu Sundara na powrót ustawiła meble w ich pierwotnym porządku.

Ufarbowała sobie włosy na czerwono. Z okropnym skutkiem.

Przez sześć dni trzymała w domu białego, zezowatego kocura.

Błagała, żebym jej towarzyszył na sesję procesyjną we wtorek wieczorem, ale kiedy wyraziłem zgodę, odwołała zaproszenie na godzinę przed wyjściem i poszła sama, nie udzielając żadnych wyjaśnień.

Wpadła w ręce apostołów chaosu. Miłość rodzi cierpliwość, więc byłem dla niej cierpliwy. Byłem cierpliwy, jakkolwiek usiłowałaby wojować z niezmiennością. Wmawiałem sobie, że w jej życiu to tylko okres przejściowy. To tylko okres przejściowy.

Загрузка...