10. Z siedziby Cechu Harfiarzy na Kontynent Południowy, wieczór w Weyrze Benden, 15.7.4

Kiedy Ruth wznosił się w górę, Jaxom doświadczał ulgi i podniecenia, jak również normalnego napięcia, które zawsze ogarniało go, kiedy dokonywał długiego skoku pomiędzy. Piękna i Nurek przycupnęły na ramionach Menolly z ogonami owiniętymi wokół jej szyi. On sam udostępnił swoje ramiona Pollowi i Skałce, ponieważ ta czwórka towarzyszyła Harfiarzowi i Menolly w ich pierwotnej podróży. Jaxom miał ochotę zapytać, co oni tam robili, żeglując wzdłuż Kontynentu Południowego. To, że byli łódką, miało swój sens, ponieważ Menolly, wychowana w Morskiej Warowni, była dobrym żeglarzem. Ale w oczach Menolly pojawił się wyzywający błysk, który powstrzymał go od zadawania pytań. Zastanawiał się także, czy napomknęła coś Harfiarzowi o swoich podejrzeniach, co do jego roli w zwrocie jaja.

Udali się pomiędzy najpierw na przylądek Nerat, kołując znowu w powietrzu, w tym czasie Menolly i jej jaszczurki ogniste koncentrowały się nad wyobrażeniem zatoczki gdzieś daleko na południowym wschodzie. Jaxom chciał przejść pomiędzy czasem do poprzedniego wieczoru; spędził całe godziny obliczając pozycję gwiazd na południowej półkuli. Menolly i Robinton byli przeciw, chyba że Ruth nie będzie w stanie otrzymać wystarczająco wyraźnego obrazu zatoczki z połączonych wysiłków Menolly i jej podopiecznych.

Ku pewnemu niezadowoleniu Jaxoma Ruth oznajmił, że potrafi jasno zobaczyć, gdzie ma się udać.

Menolly tworzy bardzo ostre obrazy, dodał.

Jaxomowi pozostało tylko poprosić go o przejście. Pierwszym wrażeniem z nowego miejsca pobytu była dla Jaxoma odmienność samego powietrza: było ono łagodniejsze, bardziej czyste, mniej wilgotne. Ruth szybował w stronę małej zatoczki, przekazując im, jak się cieszy, że porządnie sobie popływa. Górski szczyt, który ich tu doprowadził, połyskiwał w słońcu, daleki, pogodny i nienaturalnie symetryczny.

— Zapomniałam, jak tu było ślicznie — powiedziała Menolly, wzdychając mu prosto w ucho.

Woda była tak przejrzysta, że można było przez nią wyraźnie zobaczyć piaszczyste dno zatoki, chociaż Jaxom był pewien, że woda wcale nie jest płytka. W krystalicznej toni zauważył jaskrawe odbłyski żółtogonów i błyskawiczne ruchy białych paluszków. Przed nimi leżał idealny półksiężyc białego piasku, cieniście obramowany drzewami wszelkich rozmiarów, z których niektóre rodziły żółte i czerwone owoce. Kiedy Ruth schodził do lądowania na plaży, Jaxom zobaczył gęsty las ciągnący się nieprzerwanie w kierunku niskiego pasma pogórza, którego szczytowym punktem był ten wspaniały szczyt. Tuż poza zatoczką, po obydwu bokach, znajdowały się inne małe zatoki, może nie aż tak symetrycznie zbudowane, ale równie pełne spokoju i nieskazitelne.

Ruth wylądował na piasku hamując skrzydłami i popędzając swych pasażerów, żeby wysiadali, ponieważ ma zamiar się porządnie wykąpać.

— No to ruszaj — powiedział Jaxom, głaszcząc tkliwie przyjaciela po pysku i śmiejąc się, kiedy biały smok, pełen entuzjazmu poczłapał niezdarnie w kierunku morza.

— Te piaski są równie gorące, jak na terenie Wylęgarni — wyjaśniła Menolly, szybko przebierając nogami i kierując się w stronę zacienionego terenu.

— Nie są aż takie gorące — powiedział Jaxom idąc za nią.

— Mam wrażliwe stopy — odparła, rzucając się na piasek.

Rozejrzała się na boki i skrzywiła.

— Ani śladu, co? — zapytał Jaxom.

— Po D’ramie?

— Nie, po jaszczurkach ognistych.

Zrzucała z ramienia chlebak z zapasami.

— Bardzo prawdopodobne, że odsypiają poranny posiłek. Ty wciąż jeszcze jesteś na nogach. Rozejrzyj się, czy nie ma jakichś dojrzałych pąsów na tamtym drzewie o tam, dobrze, Jaxomie? Paszteciki z mięsem to suche jedzenie.

Jaxom znalazł wystarczającą ilość czerwonych pąsów, żeby wykarmić całą Warownię, i przyniósł, ile tylko zdołał. Wiedział, jak Menolly je lubiła. Ruth figlował w wodzie, nurkował i wynurzał się na długość ogona, potem walił się z powrotem z wielkim pluskiem i robieniem fal, a jaszczurki ogniste zachęcały go wrzaskami i trąbieniem.

— Jest pełny przypływ — powiedziała Menolly wgryzając się w skórkę pąsu, odrywając wielki kęs i ściskając miąższ, żeby puścił sok. — Och, to jest fantastyczne! Czemu wszystko na Południowym jest takie pyszne?

— Pewnie dlatego, że zakazane. Czy przypływ ma jakiś wpływ na pojawianie się jaszczurek?

— Nic o tym nie wiem. Wpływ będzie miał Ruth, jak sądzę.

— Musimy więc czekać, aż zauważą Rutha?

— Tak jest najłatwiej.

— Czy my wiemy na pewno, że w tej części Południa w ogóle są te stworzenia?

— O, tak, nie wspominałam o tym? — Menolly udawała skruchę. — Widzieliśmy, jak się parzyła jakaś królowa, a Skałka i Nurek niemal mnie dla niej opuścili. Piękna była wściekła.

— A może o czymś jeszcze nie wspomniałaś, co powinienem wiedzieć?

Menolly szeroko się do niego uśmiechnęła.

— Trzeba wstrząsnąć tą moją starą pamięcią poprzez skojarzenia. Będziesz wiedział, co trzeba, jak przyjdzie na to pora.

Jaxom zdecydował, że w tę grę słów można bawić się dwoje i odpowiedział jej szerokim uśmiechem, zanim wybrał sobie czerwonego pąsa do zjedzenia. Było tak ciepło, że odłożył na bok swoją jeździecką kurtkę i hełm. Ruth nadal cieszył się niespieszną i przydługą kąpielą, a jaszczurki Menolly figlowały obok niego, przy czym ich grupowe pokazy dostarczały pobłażliwym widzom niemałej radości.

Zrobiło się bardziej gorąco, białe piaski odbijały promienie słoneczne, które prażyły nawet w cieniu. Jaxom nie mógł się już dłużej przyglądać tej czystej wodzie i temu, jak świetnie bawią się zwierzaki. Rozsznurował buty, jednym ruchem wywinął się ze spodni, ściągnął koszulę i pognał do wody. Wkrótce potem, zanim na długość smoka oddalił się od brzegu, Menolly pluskała się u jego boku.

— Lepiej nie wystawiajmy się za dużo na słońce — powiedziała mu. — Okropnie się spiekłam ostatnim razem. — Skrzywiła się na to wspomnienie. — Obłaziłam ze skóry jak wąż tunelowy.

Między nimi z wody nagle wychynął Ruth parskając, niemalże zalał ich wodą uderzając skrzydłami, a następnie troskliwie wyciągnął pomocny ogon, kiedy oboje krztusili się i prychali.

Menolly była dużo bardziej atletycznie zbudowana niż Corana, co Jaxom zauważył, kiedy brodzili do brzegu, radośnie wyczerpani kąpielą z Ruthem. Miała dłuższe nogi i dużo mniej zaokrąglone biodra. Była nieco zbyt płaska z przodu, ale poruszała się z wdziękiem, który fascynował Jaxoma silniej, niż dopuszczała kurtuazja. Kiedy się obejrzał, włożyła już spodnie i wierzchnią tunikę, tak że jej szczupłe gołe ręce wystawione były na słońce, gdy suszyła włosy. Wolał, jeżeli dziewczyna miała długie włosy, chociaż jeżeli ktoś tyle jeździł na smoku co Menolly, to mógł zrozumieć, że strzyże je krótko, by pasowały pod hełm.

Zjedli razem jakiś żółty owoc, którego Jaxom nigdy przedtem nie próbował. Sól, jaką miał w ustach, przyjemnie przyprawiała jego łagodny smak.

Ruth wynurzył się z wody, skrapiając Jaxoma i Menolly obficie.

Słońce dobrze grzeje, powiedział, kiedy skarżyli się na prysznic. Ubrania wam szybko wyschnę. Zawsze tak jest w Keroon.

Jaxom zerknął na Menolly, ale ona ewidentnie nie uchwyciła znaczenia tej uwagi. Usadowiła się znowu, pełna obrzydzenia do mokrego piasku, którym miała teraz upstrzone ubranie i ręce.

— To nie wilgoć nam dokucza — powiedział Jaxom Ruthowi otrzepując twarz, zanim położył się z powrotem — to ten gruboziarnisty piach.

Ruth zakopał się w porządny grajdoł ciepłego piasku, a jaszczurki ogniste wydając ciche, zmęczone popiskiwanie, wtuliły się w niego.

Jaxom zdążył jeszcze pomyśleć, że jedno z nich nie powinno zasypiać, żeby pilnować, czy lokalne jaszczurki ogniste zareagują na przynętę w postaci białego smoka, ale zmogły go ruch, jedzenie, słońce i kryształowo czyste powietrze nad zatoczką.

Obudziło go łagodne wołanie Rutha.

Nie ruszaj się. Mamy gości.

Jaxom leżał na boku z głową opartą na lewej ręce. Otwierając powoli oczy, popatrzył wprost na cętkowane cieniem ciało Rutha. Naliczył trzy spiżowe jaszczurki ogniste, cztery zielone, dwie złote i jedną błękitną. Kiedy się przypatrywał, jeszcze jedna brunatna jaszczurka ześliznęła się do lądowania obok jednej ze złotych. Te dwie wymieniły między sobą dotknięcie nosami, a następnie przechyliły łebki, by przyjrzeć się głowie Rutha, którą ten złożył na piasku na ich poziomie. Powieki na jednym oku Rutha były na wpół otwarte.

Piękna, która spała po drugiej stronie Rutha, wdzięcząc się przeszła ostrożnie po jego barku i odpowiedziała na uprzejmości obcych.

Zapytaj je, czy pamiętają spiżowego smoka? — pomyślał Jaxom do Rutha.

Już pytałem. Myślę o tym. Podobam im się. Nigdy nie widziały kogoś takiego jak ja.

Ani nie zobaczą. — Ale Jaxoma rozbawił zachwyt w głosie Rutha. Ruth tak bardzo lubił, żeby go lubiano.

Dawno temu był smok, spiżowy, i mężczyzna, który chodził tam i z powrotem po plaży. One mu nie przeszkadzały. Nie został tu długo, dodał Ruth niemalże po namyśle.

A to co miało znaczyć? — zastanawiał się Jaxom z niepokojem. Albo myśmy się pojawili i go zabrali. Albo on i Tiroth popełnili samobójstwo.

— Zapytaj ich, co jeszcze pamiętają o ludziach — powiedział Jaxom Ruthowi. — Może widziały F’lara z D’ramem.

Nowe jaszczurki ogniste wpadły w takie podniecenie, że Ruth poderwał głowę z piasku, a jego oczy zaczęły wirować z trwogi. Piękna nie utrzymała się na grzebieniu i ześlizgnęła się znikając im z oczu, po czym pojawiła się ponownie z furią trzepocząc skrzydłami i gdacząc na cały ten zamęt.

One pamiętaj ludzi. Czemu ja czegoś takiego nie pamiętam?

— I smoki? — Jaxom zdusił wybuch trwogi, zastanawiając się, jakim cudem Władcy z przeszłości mogli się dowiedzieć, że oni są tu z Menolly. Potem jego zdrowy rozsądek zaczął domagać się swoich praw. Nie mogli wiedzieć.

Niemalże zerwał się na równe nogi, kiedy poczuł, że ktoś dotyka jego ręki.

— Dowiedz się kiedy, Jaxomie — powiedziała Menolly cichym szeptem — kiedy D’ram był tutaj?

Nie było smoków. Tylko dużo, dużo ludzi, mówił Ruth i dodał, że jaszczurki ogniste były teraz zbyt podniecone, żeby przypomnieć sobie cokolwiek o jednym człowieku i smoku. Nie rozumiał, co one sobie przypominają; każda zdawała się pamiętać co innego. Zbiły go z pantałyku.

— Czy oni wiedzą, że my tu jesteśmy?

One was nie widziały. One patrzyły tylko na mnie. Ale wy nie jesteście ich ludźmi. Ton Rutha wskazywał, że ta wiadomość wprawia go w takie samo zdumienie jak Jaxoma.

— Czy nie możesz wrócić z nimi do tematu D’rama?

Nie, powiedział Ruth smutno i z pewnym rozczarowaniem. One chcą tylko pamiętać swoich ludzi. Nie moich ludzi, tylko swoich ludzi.

— Może jeżeli ja wstanę, to poznają we mnie człowieka. Jaxom powoli podniósł się na nogi, gestem pokazując Menolly, by również wstała. Jaszczurki ogniste musiały zobaczyć ludzi we właściwej perspektywie.

Wy nie jesteście ludźmi, których one pamiętają, powiedział Ruth, kiedy jaszczurki ogniste, spłoszone przez dwie postacie podnoszące się z piasku, odleciały. Zatoczyły jedno koło w bezpiecznej odległości i zniknęły.

— Przywołaj je z powrotem, Ruth. Musimy dowiedzieć się, gdzie jest D’ram.

Ruth milczał przez chwilę, a szybkość z jaką wirowały jego oczy zmniejszała się. Potem potrząsnął głową i powiedział swojemu jeźdźcowi, że one odeszły, żeby wspominać swoich ludzi.

— Nie mogły mieć na myśli Południowców — powiedziała Menolly, otrzymawszy kilka obrazów od swoich przyjaciół. W tle ich obrazów jest ta góra. — I odwróciła się w tamtym kierunku chociaż spoza drzew nie mogła jej dojrzeć. — I nie mogły mieć na myśli Robintona i mnie, kiedy rzucała nas tu burza. Czy pamiętały łódź, Ruth? — zapytała Menolly białego smoka, a potem popatrzyła na Jaxoma oczekując odpowiedzi.

Nikt mi nie mówił, że mam pytać o łódkę, powiedział żałośnie Ruth. Ale powiedziały przecież, że widziały człowieka i smoka.

— Czy one zareagowałyby jakoś, gdyby… gdyby Tiroth udał się pomiędzy?

Sam? Do końca? Tak, one nie pamiętały smutku. Ja pamiętam smutek. Ja pamiętam odejście Mirath bardzo dobrze. Głos małego smoka był smutny.

Jaxom pospieszył ukoić go.

— Czy on to zrobił? — zapytała niespokojnie Menolly, nie słysząc Rutha.

— Ruth myśli, że nie. A poza tym, smok nie pozwoliłby, żeby jego jeździec zrobił sobie krzywdę. D’ram nie da rady popełnić samobójstwa, dopóki Tiroth żyje. A Tiroth tego nie zrobi, jeżeli D’ram jeszcze żyje.

— Kiedy? — Menolly mówiła podenerwowanym głosem. — Wciąż jeszcze nie wiemy, kiedy.

— Nie, nie wiemy. Ale jeżeli D’ram był tutaj wystarczająco długo, żeby zapamiętały go jaszczurki ogniste, jeżeli planował tu pozostać, to na pewno sobie zbudował jakieś schronienie. W tej części świata bywają deszcze. I Nici… — Jaxom wpatrzył się w skraj lasu, by sprawdzić swoją teorię. Zawołał: — Hej, Menolly. Nici padały tylko przez ostatnie piętnaście lat. To nie byłby za długi skok dla Tirotha. Oni przybyli w nasze czasy skacząc po dwadzieścia pięć lat. Założę się, że to jest to wtedy przed Nićmi. D’ram miał tyle Nici, że wystarczy mu na parę żyć. — Jaxom skoczył po piasku w stronę swojego ubrania i wkładając je mówił dalej. Jego rozważania zabarwiało poczucie słuszności. — Powiedziałbym, że D’ram cofnął się o około dwadzieścia czy dwadzieścia pięć Obrotów. Spróbuję najpierw wtedy. Jeżeli zobaczymy jakiś ślad D’rama albo Tirotha natychmiast wracamy, obiecuję. — Dosiadł Rucha mocując hełm, kiedy poganiał smoka do startu.

— Jaxomie, czekaj. Nie bądź taki szybki…

Głos Menolly zagłuszył łopot skrzydeł Rutha. Jaxom szeroko się sam do siebie uśmiechnął, widząc, jak w swojej frustracji podskakuje w górę i w dół na piasku. Skoncentrował się na tym momencie, do którego chciał przeskoczyć: przedświt, Czerwona Gwiazda daleko na wschodzie, jeszcze nie gotowa, żeby rzucić się na niepodejrzewający niczego Pern. Ale ostatnie słowo należało do Menolly. Poczuł, jak wokół jego szyi owija się jakiś ogon na moment przed tym, zanim powiedział Ruthowi, by przeniósł się pomiędzy czasami.

Wydawało się, że byli zawieszeni w tej zimnej nicości, która stanowiła pomiędzy, przez długą chwilę. Czuł, jak po trochu zimno przenika przez jego skórę i kości rozgrzane przez życzliwe słońce. Uzbroił się w męstwo na tę ciężką próbę. A potem wychynęli w chłodny świt, z różowym blaskiem Czerwonej Gwiazdy nisko nad horyzontem.

— Czy widzisz Tirotha, Ruth? — Jaxom nie mógł dojrzeć niczego, poza przyćmionym światłem tego nowego dnia na tyle Obrotów przed jego narodzeniem.

Śpi, mężczyzna też. Są tutaj.

Z przepełniającym go radosnym uniesieniem Jaxom kazał Ruthowi wracać do Menolly, ale nie za szybko. Wyobraził sobie słońce już dobrze nad lasami i właśnie to zobaczył, kiedy Ruth wystrzelił z powrotem w teraz nad zatoczką.

Przez moment nie mógł dojrzeć Menolly na plaży. Potem Piękna i pozostałe dwie spiżowe jaszczurki ogniste — to Skałka mu towarzyszył — pojawiły się raptownie obok nich, przy czym od gniewnych komentarzy Pięknej powietrze niemal trzeszczało, a Nurek i Poll trajkotali niespokojnie. Potem z lasu wyjrzała Menolly, podparła się pod boki i tylko patrzyła. Nie musiał widzieć jej twarzy, wiedział, że jest wściekła. Piorunowała go nadal złowrogim spojrzeniem, kiedy Ruth siadał na piasku, zwracając uwagę, żeby nie obsypać nim dziewczyny.

— No?

Menolly jest bardzo ładna, pomyślał Jaxom, kiedy ciska takie błyskawice z oczu, ale jest również trochę przerażająca.

— D’ram był wtedy. Dwadzieścia pięć Obrotów temu. Użyłem Czerwonej Gwiazdy za przewodnika.

— Cieszę się, że użyłeś czegoś stałego. Czy zdajesz sobie sprawę, że zniknąłeś z tego czasu na kilka godzin?

— Wiedziałaś, że nic mi nie jest. Wysłałaś za mną Skałkę.

— Nic mi to nie dało! Tak się oddaliłeś, że Piękna nie mogła nawiązać z nim kontaktu. Nie miałyśmy pojęcia, gdzie się podziewasz! — Rozrzuciła szeroko ręce z rozdrażnieniem. — Mogłeś spotkać tych ludzi, o których mówiły tamte jaszczurki ogniste. Mogłeś coś źle obliczyć i wcale nie wrócić!

— Przepraszam, Menolly, naprawdę przepraszam. — Jaxom szczerze okazywał skruchę, chociażby po to, żeby oszczędzić sobie jej ostrego języka. — Ale nie mogłem przypomnieć sobie, która była, kiedy odlatywaliśmy, a chciałem mieć pewność, że nie spotkamy siebie samych wracając.

Uspokoiła się nieco.

— Nie musiałeś być aż taki ostrożny. Właśnie miałam wysłać Piękną po F’lara.

— Martwiłaś się!

— Masz cholerną rację. — Skoczyła, porwała chlebak, ostrym ruchem naciągnęła kurtkę i gwałtownie wsadziła hełm. — Nawiasem mówiąc, znalazłam pozostałości po zadaszeniu, niedaleko strumienia, tam dalej — powiedziała, rzucając mu chlebak. Dosiadając zręcznie grzbietu Rutha rozejrzała się za swoimi jaszczurkami ognistymi. — Znowu ruszamy — zawołała, a Jaxom instynktownie uchylił się przed łopotem skrzydeł wokół własnej głowy.

Menolly usadowiła je, Piękną i Polla na swoich ramionach, Skałkę i Nurka na Jaxomowych, i byli gotowi.

Kiedy wynurzyli się nad Weyrem Benden, Ruth wyśpiewał radośnie swoje imię. Jaszczurki ogniste Menolly zapiszczały niepewnie.

— Żałuję, że nie mogę was zabrać do Weyru królowej, ale nie byłoby to zręczne posunięcie. Ruszajcie do Brekke!

Kiedy znikały, smok — wartownik wydał oburzony ryk, z rozpostartymi skrzydłami, z wygiętą szyją, z oczami błyszczącymi gniewną czerwienią. Menolly i Jaxom odwrócili się zaskoczeni i zobaczyli chmarę jaszczurek ognistych mknących w ich kierunku.

— Przyleciały za nami z Południa, Jaxomie. Och, każ im wracać!

Niespodziewanie chmara zniknęła.

One chciały tylko zobaczyć, skąd ja jestem, powiedział Ruth rozżalonym tonem do Jaxoma.

— W Warowni Ruatha mogą. Tutaj nie!

One nie przylecę więcej, powiedział smutno Ruth. One się wystraszyły.

Tymczasem na alarm smoka — wartownika w Weyrze zakipiało. Z zamierającym sercem Jaxom i Menolly zobaczyli, jak Mnemeth podnosi się na swoim progu skalnym. Doszedł do nich ryk Ramoth i zanim wylądowali w Niecce, ryczała już połowa smoków. Na progu obok Mnemetha pojawiły się łatwe do rozpoznania postacie Lessy i F’lara.

— No tośmy wpadli — powiedział Jaxom.

— Chyba nie, jesteśmy zwiastunami dobrych wiadomości. Skoncentruj się na tym.

— Jestem za bardzo zmęczony, żebym miał się na czymkolwiek koncentrować — odpowiedział Jaxom z większą emocją, niż miał zamiar. Skóra go swędziała, prawdopodobnie od piasku. Albo od nadmiaru słońca, w każdym razie było mu nieprzyjemnie.

Jestem bardzo głodny, powiedział Ruth, spoglądając tęsknie w kierunku ogrodzonego terenu polowań Weyru.

Jaxom jęknął.

— Nie mogę ci pozwolić tu polować, Ruth. — Poklepał swojego przyjaciela dodając mu ducha. Widząc, że Lessy i F’lar czekają na niego, podciągnął spodnie, poprawił tunikę i skinął na Menolly, że lepiej będzie iść.

Nie uszli więcej jak trzy kroki, w którym to czasie Mnemeth odwrócił swoją wielką klinowatą głowę do F’lara, kiedy Przywódca Weyru powiedział coś do Lessy, i dwoje Przywódców Bendenu ruszyło w dół po schodach, a F’lar gestem wskazał Jaxomowi, żeby wysłał Rutha na teren polowań.

Mnemeth jest dobrym przyjacielem, powiedział Ruth. Mogę tu jeść. Jestem bardzo głodny.

— Puść Rutha, Jaxomie — wołał F’lar poprzez dzielącą ich odległość. — Jest szary!

Ruth rzeczywiście jakby poszarzał, zdał sobie sprawę Jaxom, a sam miał wrażenie, że również zaczyna szarzeć, odkąd przygasło w nim radosne uniesienie z ich uwieńczonych sukcesem poszukiwań. Z ulgą dał znak małemu smokowi, żeby poleciał polować.

Kiedy szli z Menolly w kierunku Przywódców Weyru, z niezrozumiałych przyczyn zaczęły mu się uginać nogi i pochylił się w stronę Menolly. Natychmiast podtrzymała go pod rękę.

— Co się z nim dzieje, Menolly? Czy jest chory? — F’lar ruszył im na pomoc.

— Cofnął się w czasie o dwadzieścia pięć Obrotów, żeby odnaleźć D’rama. Jest wyczerpany!

Z następnych kilku chwil Jaxom nic nie pamiętał. Wszedł ponownie w kontakt z tu i teraz, kiedy mu ktoś podsunął pod nos obrzydliwie pachnącą fiolkę, opary dobywające się z niej rozjaśniły mu w głowie i spowodowały, że zaczął cofać się przed ich smrodem. Uświadomił sobie, że siedzi na stopniach prowadzących do Weyru królowej, wciśnięty między F’lara i Menolly, przed sobą ma Manorę i Lessę, a wszyscy mają bardzo zaniepokojone miny.

Z cienkiego pisku zorientował się, że Ruth coś upolował i w osobliwy sposób natychmiast poczuł się lepiej.

— Wypij to powoli — rozkazała Lessy, oplatając jego palcami ciepły kubek.

Zupa była gęsta od mięsa, smacznie pachniała ziołami i miała właściwą temperaturę do picia. Pociągnął dwa długie łyki i otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale Lessa włada gestem kazała mu dalej pić.

— Menolly poinformowała nas o tym, co najważniejsze — powiedziała Władczyni Weyru, krzywiąc się z dezaprobatą. — Ale ty zniknąłeś na tak długi czas, że niemalże wyskoczyła ze swojej harfiarskiej skóry. Skąd u licha wpadłeś na pomysł, że on się cofnął o dwadzieścia pięć Obrotów? Nie odpowiadaj na to jeszcze. Pij. Jesteś przezroczysty, a Lytol nigdy by mi tego nie darował, gdyby ci się cokolwiek stało przez tę niedorzeczną eskapadę. — Spiorunowała wzrokiem swojego partnera. — Tak, martwiłam się o D’rama, ale nie do tego stopnia, żeby ryzykować nawet skrawkiem skóry Rutha. Jeżeli aż tak usilnie próbuje się zgubić, to jego sprawa. Nie jestem też wcale zadowolona, że wplątaliście w to jaszczurki ogniste. — Tupała teraz lekko jedną nogą i piorunowała wzrokiem zarówno Menolly, jak i Jaxoma. — Wciąż jeszcze uważam, że to plaga. Wpychają się tam, gdzie ich nikt nie chce. Przypuszczam, że ta nie oznakowana chmara, która tu wpadła, przyleciała za wami z Południa? Nie aprobuję tego.

— Nie potrafię im kazać, żeby nie latały za Ruthem — powiedział Jaxom zanadto znużony, żeby być rozważnym. — A nie myśl, że nie próbowałem!

— Jestem pewna, że próbowałeś, Jaxomie — powiedziała Lessy już łagodniejszym tonem.

Z terenu polowań dał się wyraźnie słyszeć ciąg gwizdów przestraszonych intrusiów. Zobaczyli, jak Ruth uderza, by wyprawić na tamten świat następnego ptaka.

— Nie ulega wątpliwości, że on jest schludny — zauważyła z zadowoleniem Lessy. — I nie zgoni stada do kości dokonując wyboru. Czy dasz radę wstać, Jaxomie? Myślę, że najlepiej będzie, jeśli zdecydujesz się tu spędzić noc. Wyślij jedną z tych twoich zatraconych jaszczurek do Ruathy, Menolly, niech powie Lytolowi. Ruth i tak będzie potrzebował czasu, żeby strawić, a ja nie pozwolę na to, żeby ten chłopak ryzykował lot pomiędzy ogłupiały ze zmęczenia i na zmęczonym, sytym smoku.

Jaxom podniósł się na nogi.

— Już czuję się całkiem dobrze, dziękuję.

— Chyba nie, skoro stoisz pochylony pod takim kątem Powiedział F’lar z prychnięciem, otaczając ramieniem Jaxoma. Do góry, do Weyru.

— Przyniosę jakiś porządny posiłek — obiecała Manora i odwróciła się, żeby odejść. — Możesz mi pomóc, Menolly. I wysłać swoją wiadomość.

Menolly zawahała się, w oczywisty sposób chcąc pozostać z Jaxomem.

— Nie mam zamiaru go zjeść, dziewczyno — powiedziała Lessa, odganiając Menolly. — Ani besztać go, kiedy się ledwie trzyma na nogach. Zachowam to na później. Przyjdź na górę do Weyru, kiedy wyślesz wiadomość do Ruathy.

Jaxom uważał, że uprzejmie będzie, jak zaoponuje przeciw ich pomocy, ale oni byli przekonani, że jej potrzebuje i zanim doszli na szczyt schodów prowadzących do Weyru, żałośnie zwisał w podtrzymujących go ramionach. Mnemeth przyglądał mu się życzliwie, kiedy Lessa i F’lar wprowadzali go do środka.

Był tu nie pierwszy raz i kiedy prowadzili go do zakątka mieszkalnego zastanawiał się, czy już zawsze będzie wchodził do Weyr, Ramoth pożerany przez poczucie winy. Czy Ramoth mogła dostrzec jego myśli? Jej oczy przypominające klejnoty obracały się leniwie bez śladu podniecenia, kiedy pieczołowicie usadzono go na krześle i podstawiano mu podnóżek. Lessa okrywając go futrem, mamrotała coś o wystrzeganiu się przeziębienia po wysiłku; nagle przerwała i wpatrzyła się w niego. Wzięła go pod brodę i delikatnie odwróciła jego głowę, a potem przesunęła lekko palcem po linii Bruzdy od Nici.

— A gdzie ty się nabawiłeś tego, młody Lordzie Jaxomie? zapytała szorstko, zmuszając go spojrzeniem, żeby na nią popatrzył.

F’lar, w którym czujność obudził ton jej głosu, wrócił do stołu z winem i czarkami, które wyjął ze skrzyni przy ścianie.

— Gdzie się czego nabawił? Oho, młody człowiek nauczył swojego smoka żuć smoczy kamień, ale nie nauczył go uskakiwać!

— Wydawało mi się, że podjęto decyzję, iż Jaxom miał zajmować się kierowaniem Ruathą.

— Wydawało mi się, że mówiłaś, że nie będziesz go beształa powiedział F’lar, puszczając oko do Jaxoma.

— Za latanie pomiędzy czasem. Ale to… — gniewnym gestem wskazała na Jaxoma — to jest zupełnie co innego.

— Czy na pewno, Lesso? — zapytał F’lar tonem, który wywołał u Jaxoma zażenowanie. Nie zdawali sobie w tej chwili sprawy z jego obecności. — Wydaje mi się, że pamiętam dziewczynę, która rozpaczliwie chciała latać na swojej królowej.

— Latanie nie było niebezpieczne. A jemu mogło się…

— Jasne jest, że dostał dobrą nauczkę. Czyż nie? Mam na myśli uskakiwanie.

— Tak, panie. N’ton wysłał mnie na ćwiczenia do K’nebela w Forcie.

— Czemu mnie nie poinformowano? — zapytała Lessa.

— Za trening Jaxoma odpowiedzialny jest Lytol, a w tej materii nie mamy na co narzekać. Jeśli chodzi o Rutha, powiedziałbym, że on również podpada pod jurysdykcję N’tona. Jak długo to już trwa, Jaxomie?

— Nie tak długo. Prosiłem N’tona, ponieważ… no… — Tutaj sumienie Jaxoma wtrąciło się w jego potoczystą mowę. Przede wszystkim Lessa nie ma prawa dowiedzieć się, że odgrywał jakąkolwiek rolę przy zwrocie tego przeklętego jaja.

F’lar przyszedł mu na ratunek.

— Ponieważ Ruth jest smokiem, a wszystkie smoki powinny zwalczać Nici przy pomocy smoczego kamienia, co? — Wzruszył ramionami w kierunku Lessy. — A czego się spodziewałaś? Ma w sobie Ruathańską Krew, podobnie jak ty. Pamiętaj tylko, Jaxomie, żeby twoja skóra i skóra Rutha wyszły z tego bez szwanku.

— Ja jeszcze nie latałem podczas Opadu Nici — przyznał Jaxom, uświadamiając sobie, kiedy to mówił, ile rozżalenia brzmiało w jego głosie.

F’lar po przyjacielsku klepnął go w ramię.

— Porządny chłopak, przestań go piorunować wzrokiem, Lesso. Jeżeli raz się sparzył, prawdopodobnie mniej będzie ryzykował następnym razem. Czy Ruthowi coś się stało?

— Tak! — W przyznaniu się Jaxoma wyraźnie dał się słyszeć ból tego przeżycia.

F’lar roześmiał się i pogroził palcem Lessie, która wciąż jeszcze groźnie wpatrywała się w Jaxoma.

— No! To najlepszy czynnik odstraszający na świecie. Ruth nie doznał żadnych poważnych obrażeń, prawda? Nie mogę powiedzieć, żebym was tak często ostatnio widywał… — F’lar odwrócił się w stronę terenu polowań, jak gdyby chciał wyczarować tam białego smoka.

— Nie — powiedział Jaxom szybko, a F’lar znowu szeroko się uśmiechnął słysząc ulgę w jego odpowiedzi. — Już mu się prawie zagoiło. Zaledwie można dojrzeć bliznę. Na lewym udzie.

— Nie można powiedzieć, żeby mi się to wszystko podobało — powiedziała Lessa.

— Bylibyśmy cię zapytali, Władczyni Weyru — zaczął Jaxom nie całkiem szczerze — ale było wtedy tyle kłopotów…

— No… — zaczęła.

— No — zawtórował jej F’lar — po prawdzie to nie od ciebie zależy, Lesso, ale rozumiesz chyba sam, Jaxomie, jak bardzo byłoby nam nie na rękę, gdyby komuś stała się teraz jakaś krzywda. Nie możemy pozwolić sobie na to, aby zaczęła się teraz walka o jedną z głównych Warowni.

— Doceniam to, panie.

— Obawiam się, że nie byłoby rozsądnie naciskać w tej chwili, żeby zatwierdzono ciebie jako Lorda Warowni…

— Ja nie chcę, żeby Lytol musiał ustąpić. Nigdy.

— Twoja lojalność przynosi ci zaszczyt, a ja naprawdę potrafię zrozumieć i docenić tę dwuznaczną sytuację. Nigdy nie jest łatwo być cierpliwym, przyjacielu, ale cierpliwość może się opłacić.

I znowu Jaxom poczuł się zakłopotany spojrzeniami, jakie wymienili Lessa i F’lar.

— I — ciągnął dalej Przywódca Weyru bardziej energicznie, kiedy uświadomił sobie zmieszanie Jaxoma — dowiodłeś już dziś, jaki jesteś pomysłowy, chociaż wierz mi, gdybym wiedział, że będziesz taki skrupulatny, byłbym dokładniej sprecyzował moje instrukcje. — Wyraz twarzy F’lara był surowy, ale Jaxom przyłapał się na tym, że szeroko się uśmiecha z ulgi. — Przejście pomiędzy czasem o dwadzieścia pięć Obrotów… — Przywódca Weyru był jednocześnie przerażony i pod wrażeniem.

Lessa prychnęła.

— To dzięki twoim skokom, Lesso, wpadłem na początku na ten pomysł — powiedział Jaxom, a kiedy zobaczył jej zaskoczony wyraz twarzy, wyjaśnił: — Czy pamiętasz, posuwaliście się naprzód w czasie skokami po dwadzieścia pięć Obrotów, kiedy przywiodłaś tu jeźdźców z przeszłości. Tak więc pomyślałem, że istnieje szansa, że D’ram cofnie się o taki właśnie kawałek czasu. To pozostawiało mu dość czasu do początku Przejścia, tak, że nie musiał się martwić o Nici.

F’lar z aprobatą skinął głową, a Lessa wydawała się nieco udobruchana.

Ramoth odwróciła głowę w kierunku wejścia.

— Nadchodzi twój posiłek — powiedziała Lessa, uśmiechając się, — Koniec rozmów, aż zjesz. Ruth porządnie cię wyprzedził, Ramoth mówi, że właśnie powalił trzeciego intrusia.

— Nie martw się o jednego, dwa czy trzy ptaki — powiedział F’lar, kiedy Jaxom drgnął na to doniesienie o łakomstwie Rutha, — Weyr stać na ten posiłek.

Weszła Menolly, jak można było wnosić po kroplach potu na jej czole pospieszna wspinaczka po schodach była męcząca. Kiedy Lessa wykrzyknęła, że to jedzenie, które przyniosła wystarczyłoby do wyżywienia skrzydła bojowego, Menolly odparła, że Manora powiedziała, iż jest już niemalże czas na obiad i że równie dobrze mogą go zjeść w Weyrze.

Gdyby ktokolwiek powiedział Jaxomowi tego ranka, że z przyjemnością i bez skrępowania zje obiad z Przywódcami Bendenu, powiedziałby temu ciemniakowi, żeby rozjaśnił sobie Żary w głowie. Pomimo zapewnień Mnemetha i Ramoth, które mu przekazywali, nie chciał spokojnie usiąść i jeść, zanim nie doglądnął Rutha. Tak więc Lessa pozwoliła mu wyjść na półkę skalną i zobaczyć samemu, jak biały smok nad jeziorem doprowadza się do porządku. Kiedy młodzieniec wrócił na swoje miejsce przy stole, przekonał się, że dygocze, i zabrał za jedzenie pieczeni, chcąc odnowić zapas energii.

— Powiedz mi jeszcze raz, co te jaszczurki ogniste mówiły o ludziach — poprosił F’lar, kiedy odpoczywali przy stole.

— Nie zawsze można kazać jaszczurkom ognistym wytłumaczyć — powiedziała Menolly zerkając wpierw na Jaxoma, żeby zobaczyć, czy nie zechce odpowiedzieć. — One wpadły w takie podniecenie, kiedy Ruth zapytał, czy pamiętają ludzi, że ich obrazy stały się całkiem niezrozumiałe. Po prawdzie — mówiła Menolly marszcząc brwi ze skupieniem — to te obrazy były tak różnorodne, że niewiele było widać.

— Czemu ich obrazy miałyby być takie różnorodne? — zapytała Lessa zainteresowana, pomimo jej aktualnej wrogości do jaszczurek ognistych.

— Zwykle cała grupa produkuje jeden określony obraz… Jaxom ze znużeniem wciągnął powietrze: chyba nie będzie taka niemądra, żeby wspomnieć o tych obrazach jaja.

— One odbijały echem upadek Cantha z Czerwonej Gwiazdy. Moi przyjaciele często wracają z dosyć jasnymi obrazami miejsc, w których byli, przy czym myślę, że jeden wzmacnia drugiego.

— Ludzie! — powiedział z namysłem F’lar. — Mogły mieć na myśli ludzi gdzieś indziej na Południowym. To olbrzymi kontynent.

— F’larze! — Głos Lessy był ostry i brzmiało w nim ostrzeżenie. — Nie będziesz badał Kontynentu Południowego. I pozwól sobie powiedzieć, że gdyby tam gdzieś byli ludzie, to na pewno zapuściłby się wystarczająco daleko na północ, żeby ich na tym czy innym etapie zobaczył F’nor, kiedy był na południu, albo jakieś grupy Torika. Byłyby po nich jeszcze inne ślady, a nie tylko te doniesienia jakichś jaszczurek ognistych, na których nie można polegać.

— Prawdopodobnie masz rację, Lesso — powiedział F’lar, a wyglądał na tak zawiedzionego, że Jaxomowi po raz pierwszy przyszło na myśl, że może bycie Przywódcą Weyru Benden i Pierwszym Smoczym Jeźdźcem na Pernie wcale nie jest aż tak godnym pozazdroszczenia stanowiskiem, jak to uprzednio zakładał.

Tak często ostatnio dochodził do wniosku, że sprawy nie tak się miały, jak się wydawało. We wszystkim istniały jakieś ukryte aspekty. Można by pomyśleć, że masz to co chciałeś w garści, a kiedy się przyjrzysz z bliska, wcale to nie było to, na co wyglądało z daleka. Tak jak kiedy uczysz smoka, żeby żuł smoczy kamień… i przyłapią cię na tym, jak w pewnym sensie jego przyłapali. Musiał teraz na poważnie ćwiczyć z młodymi jeźdźcami N’tona, co samo w sobie nie było niczym złym, tylko że jak miał być z tego zadowolony, skoro prowadziło to do nowych ograniczeń… miał latać ze skrzydłem Weyru Fort na takiej wysokości, żeby jego gospodarze nawet nie wiedzieli, że on tam jest!

— Problem polega na tym, Jaxomie, że my — tu F’lar gestem objął Lessę, siebie i cały Weyr — mamy w stosunku do Południa inne plany… zanim Lordowie Warowni zaczną parcelować te ziemie pomiędzy swoich młodszych synów. — Odgarnął kosmyk z twarzy. — Dostaliśmy od Władców z przeszłości nauczkę, i to cenną. A ja wiem, co dzieje się z Weyrem podczas długiej Przerwy. — F’lar uśmiechnął się szeroko do Jaxoma. — Zajmowaliśmy się ostatnio bardzo intensywnie ochroną ziemi przez obsiewanie jej pędrakami. Przed następnym Przejściem Czerwonej Gwiazdy, cały Kontynent Północny — a gest Przywódcy Weyru był szeroki — będzie już obsiany. I niezagrożony przynajmniej przez ryjące Nici. No, a jeżeli Warownie już przedtem były zdania, że jeźdźcy smoków są zbyteczni, z pewnością więcej będą mieć powodów, żeby tak uważać za jakiś czas.

— Ludzie zawsze mają lepsze samopoczucie widząc, jak smoki zieją ogniem na Nici — powiedział pospiesznie Jaxom z poczucia lojalności, chociaż sądząc po wyrazie twarzy F’lara, żadne takie upewnienia potrzebne nie były.

— To prawda, ale ja wolałbym, żeby Weyrom nie była już potrzebna szczodrobliwość Warowni. Gdybyśmy mieli dość własnej ziemi.

— To wy chcecie Południowy dla siebie!

— Niecały.

Загрузка...