Konspekty powieści napisanych

1.Tytuł roboczy: „Człowiek z rury Holfa"

Tytuł ostateczny: Cylinder van Troffa

Umowa z dnia 24 marca 1977


Młody naukowiec przedstawia pracę z dziedziny historii cywilizacji ziemskiej. Praca dotyczy tzw. epoki Rozszczepienia. Nazwą tą określa się pewien odcinek dziejów cywilizacji, obejmujący wieki XXII i XXIII. Jest to okres regresu cywilizacyjnego, chaosu i anarchii. Niewiele zachowało się źródeł i dokumentów dotyczących tego okresu. Opracowanie młodego naukowca opiera się na dokumencie zwanym umownie „Notatnikiem Nieśmiertelnego". Ów Nieśmiertelny jest postacią na poły legendarną. Według niektórych badaczy był członkiem załogi jednego z międzygwiezdnych kosmolotów, który opuścił Ziemię w XXI wieku i powrócił – ze znacznym opóźnieniem w stosunku do planowanego terminu – po stu kilkudziesięciu latach, a więc w samym środku owej niezbyt dobrze zbadanej epoki Rozszczepienia. Dziś, w XXIV wieku, zapiski poczynione przez tego człowieka stanowią bezcenny dokument historyczny. „Notatnik" obejmuje jednakże bardzo długi wycinek czasu i przedstawia fakty rozrzucone po dwóch wiekach historii. Według hipotez niektórych uczonych „Nieśmiertelny" korzystał z hipotetycznego urządzenia zwanego rurą Holfa (urządzenie nie znane po epoce Rozszczepienia, jak wiele innych, które zginęły w chaosie tego okresu. Dzięki rurze Holfa człowiek może trwać poza upływem czasu, a więc tym sposobem Nieśmiertelny mógł przenosić się do coraz późniejszych epok, oczywiście w ramach pewnej sumy lat czynnego życia).

Młody historyk wysuwa hipotezę, zgodnie z którą Nieśmiertelny istnieje nadal: albo w stanie czynnym, działając wśród ludzi XXIV wieku, albo trwając w rurze Holfa. Tylko – gdzie znajduje się ten aparat? l dla-c/.ego „Notatnik" znalazł się w rękach badaczy, zamiast tkwić w kieszeni właściciela?

Młody uczony jest bliski rozwiązania zagadki Nieśmiertelnego. Przedstawia swemu promotorowi wnikliwe i obszerne opracowanie tekstu „Notatnika" wraz z uwagami i wnioskami popartymi różnymi dowodami np. bytność Nieśmiertelnego w kilku odległych w czasie momentach historii ziemskiej.

Trzeba tu wyjaśnić, że w wieku XXIV Ziemia nie jest już centrum ludzkiej cywilizacji. To planeta leżąca poza głównym nurtem cywilizacji; panują na niej zupełnie znośne warunki dla spokojnych ludzi; jest poza tym obszarem intensywnych badań archeologicznych i historycznych. Z zapisów „Notatnika" wyłania się obraz przemian i procesów, które doprowadziły do takiego stanu rzeczy. Powieść przedstawia jeden z możliwych, oryginalny w pomyśle, niekatastroficzny model zamknięcia cyklu cywilizacyjnego, i początku kolejnego cyklu rozwoju ludzkości: poprzez oddzielenie się rozsądku od głupoty, twórczej myśli od destrukcyjnej bezmyślności, umiaru od ekstremizmu. Od tego właśnie faktu – a nie, jak można by przypuszczać, od skutków broni nuklearnej – bierze swą nazwę epoka Rozszczepienia, rozszczepienia ludzkości na części, z których jedna niszczy samą siebie, druga zaś stanowi kontynuację tych lepszych cech ludzkości.

Młody naukowiec nie zdołał obronić swej pracy doktorskiej: zniknął w tajemniczych okolicznościach. Prawie równocześnie znika też jego promotor. Całą historię relacjonuje przyjaciel młodego historyka, który odnalazł brudnopisy pracy (inne materiały, a także sam „Notatnik", zginęły wraz z właścicielem). Kolejny badacz rozwija teorię swego poprzednika. Postuluje, że Nieśmiertelny przenosi się w coraz późniejsze epoki, aby dotrwać do czasu, gdy postęp wiedzy pozwoli mu na ulepszenie rury Holfa, by zaczęła działać także wstecz. Żeby zaś zapewnić sobie bezpieczeństwo, usuwa wszelkie materiały, które mogłyby umożliwić wytropienie go wśród współczesnych mu ludzi. Zapewne to jest powodem zniknięcia doktoranta, jego pracy i promotora. Niewykluczone, twierdzi narrator (kolega zaginionego naukowca), że Nieśmiertelnemu uda się powrócić w przeszłość, może w ostatnie lata XX wieku, w czasy swego narodzenia. Jeśli tak ma być, to w, starych archiwach, dokumentach czy choćby literaturze z tego zamierzchłego okresu może znajdować się jakiś ślad, jakieś echo tej całej historii, która musiałaby powrócić tam ze swoim bohaterem.

W ostatnim fragmencie powieści narrator informuje, że odnalazł w magazynach Biblioteki Lunarnej, w skrzyni ze starymi książkami zakwalifikowanymi jako „pozycje bez większej wartości, nie stanowiące źródła informacji historycznej", wśród opowieści S F i kryminałów przeznaczonych w zasadzie na makulaturę, egzemplarz książki z XX wieku. Uderzyła go dziwna zbieżność: tytuł książki brzmi Człowiek z rury Holfa… Narrator pisze: "Wydaje mi się, że to jest to, czego szukam. Jeśli nikt mi nie będzie przeszkadzał, wkrótce tajemnica Nieśmiertelnego będzie wyjaśniona. Aha, akurat! Właśnie ktoś dzwoni do drzwi. Pewnie studenci. Że też człowiek nie może mieć chwili spokoju… "

Na tym urywa się tekst książki. Poniżej, w poprzek strony albo na ukos (w wydrukowanym egzemplarzu powieści), widnieje odręczny dopisek (najlepiej w kolorze, np. na czerwono) tej treści:

„Zdaje się, że przybyłem w porę. Dzięki temu nikt w XXIV wieku nie będzie już mógł tego przeczytać. Rura gotowa, wracamy jutro. N."


2.Tytuł roboczy: „Kwadratura"

Tytuł ostateczny: Wyjście z cienia

Umowa z „Naszą Księgarnią" z dnia 18 kwietnia 1977 rozwiązana

Umowa z „Czytelnikiem" z dnia 7 stycznia 1978


Poznajemy codzienne życie mieszkańców pewnego miasta na Ziemi, jak się należy domyślać, w niezbyt odległej przyszłości.

W normalny tok zrozumiałych zdarzeń wplata się niekiedy coś niezrozumiałego, zagadkowego – wydarzenia, reakcje ludzi, dziwne, nie wiadomo czego dotyczące rozmowy… Te niejasne fakty zdają się jednak być zupełnie naturalne w oczach bohatera, który prowadzi czytelnika przez ten nowy świat.

W miarę narastania fabuły zaczynamy się orientować, że na Ziemi zaszło coś niezwykłego – na tyle dawno, że zdążył się już wytworzyć pewien ustalony stan, pewne reguły życia w zmienionych warunkach.

Poprzez ukazane obrazy dochodzimy sedna sprawy: Ziemia jesi ml pewnego czasu pod pewnego rodzaju „okupacja" obcych istot.

Stopniowo rozszyfrowujemy reguły rządzące tą sytuacją, a tak/c poznajemy pewne cechy „przybyszów" i metody ich działania ora/ ich cele i zamierzenia.

Sytuacja – wobec przewagi „obcych" – wydaje się być nieodwracalna. Tymczasem ludzie potrafią jakoś dawać sobie radę, częściowo dostosowując się, częściowo zaś oszukując intruzów.

W rezultacie okazuje się, że pewne specyficznie ludzkie cechy, niedostatecznie rozpoznane przez „obcych" i nie uwzględnione należycie w ich rachubach, dają ludziom szansę uwolnienia się spod ich władzy. W chwili gdy kończymy naszą wizytę w okupowanym świecie, mamy pewność, że obcy muszą ugiąć się przed prawowitymi mieszkańcami Ziemi, którzy w obliczu zagrożenia poniechali tego wszystkiego, co ich dzieliło, stanowiąc o dotychczasowej słabości.


3. Tytuł: Cała prawda o planecie Ksi

Umowa z dnia 22 marca 1979


Osnową powieści jest sprawa grupy osadników, którzy mieli osiedlić się na planecie innego układu, lecz z nieznanych przyczyn zerwali kontakt z Ziemią. Z Ziemi wyrusza ekspedycja mająca zadanie wyjaśnić, co się wydarzyło.

Ekspedycja napotyka jeden ze statków osadników, wracający ku Ziemi, z jednym tylko człowiekiem na pokładzie. Człowiek ten, były pilot kosmiczny, jest w stanie zupełnego rozstroju psychicznego i nie można z nim nawiązać kontaktu. Istnieją jednak notatki w dzienniku pokładowym – dotyczące podróży w obie strony. Brak jednakże informacji, co się stało z resztą ludzi.

Z zapisków poczynionych ręką pilota, który wraca, wynika jakaś dramatyczna historia o terrorystach, którzy opanowali społeczność osadników, o bohaterskiej walce i następnie ucieczce grupy ludzi pod wodzą tegoż pilota, o okolicznościach., w jakich zginęli wszyscy oprócz niego. Ostatnie zapisy noszą już cechy paranoicznych urojeń, co stawia pod znakiem zapytania wiarygodność całego zapisu.

Ekspedycja zastaje na planecie społeczeństwo (trzecie pokolenie od chwili osiedlenia się) w jakichś dziwacznych warunkach społeczno-politycznych: piękne hasła byłych anarchistów, mających zamiar stworzyć sprawiedliwy i szczęśliwy ustrój, wyrodziły się w totalizm, nepotyzm i po prostu feudalne stosunki społeczne. Do tego jeszcze ludzie przesiąknięci są nienawiścią do Ziemian, bo wmówiono im, że ich przodkowie zostali z Ziemi deportowani, czy też po prostu wyszczuci.

Pilot – uciekinier okazuje się być jednym z byłych przywódców buntu, który opuścił planetę, gdy jego ambicje i żądza władzy nie zostały zaspokojone… Uciekł sam, stworzywszy sobie – w miarę upływu czasu i postępów choroby psychicznej – mit o sobie samym jako bohaterze, bojowniku o sprawiedliwość, przywódcy nie istniejącej grupy, której miał rzekomo przewodzić. Z upływem czasu sam uwierzył we własne urojenia i stworzył sobie w powracającym statku własny świat z wyobraźni, który opisał w dzienniku pokładowym…

Ekspedycja próbuje zaprowadzić na planecie rozsądne stosunki społeczne, jednak okazuje się to bardzo trudne: zdegenerowane i zdegradowane ustrojowo społeczeństwo nie jest w stanie wyobrazić sobie innego modelu stosunków niż ten, w którym żyje. Członkowie wyprawy ratunkowej – technicy, lekarze, fizycy, biolodzy – nie są kompetentni w zagadnieniu „resocjalizacji społeczeństwa". Trzeba zawezwać inną ekipę, złożoną z psychologów, socjologów, ekonomistów.'


4.Tytuł: Limes inferior

Umowa z dnia 24 sierpnia 1979 Termin złożenia pracy: 31 sierpnia


Powieść przedstawia świat uporządkowany i ustabilizowany, w którym zrealizowano – w granicach praktycznych możliwości – wiele spośród odwiecznych dążeń i ideałów społecznych. Pociąga to za sobą szereg efektów ubocznych, których teoretycy nie byli w stanie przewidzieć, lecz efekty te są nieodłącznym składnikiem zrealizowanego systemu i działają w jego ramach, tolerowane przezeń tak, jak w każdym innym systemie z konieczności toleruje się przeróżne wykwity cywilizacji. Takim produktem ubocznym świata tej powieści jest l i f t e r (zresztą nie tylko), bohater powieści. Ludzie jemu podobni stanowią margines społeczeństwa, tym jednak różny od marginesu w znanym nam współcześnie sensie, że nieuciążliwy dla reszty obywateli. To nie pasożyt, a raczej konsymbiota społeczny. Jak dziś np. waluciarz, potępiany przez prawo, nie budzi zdecydowanie negatywnych uczuć u poszczególnych obywateli, którzy dobrze wiedzą, że w życiowej okoliczności mogą być zmuszeni do korzystania z jego usług – tak lifter w tamtym społeczeństwie też niejednemu, uczciwemu w zasadzie obywatelowi przydać się może…

By zrozumieć, kim jest lifter, trzeba znać zasady funkcjonowania omawianej społeczności. Otóż, w myśl idei likwidacji społecznych różnic, wszyscy obywatele posiadają z założenia jednakowy poziom wykształcenia – powszechne wykształcenie zwane wyższym (owa „wyższość", jak wszystko we Wszechświecie, jest względna i dostosowana do realnych możliwości realizacji założenia wyjściowego…). Tym samym znika dawne kryterium oceny społecznej przydatności, jakim był ongiś poziom wykształcenia. Z drugiej jednakże strony niezbędne są w praktyce pewne kryteria różnicujące, choćby dlatego, że w omawianym społeczeństwie nie wszyscy muszą pracować, a istniejące stanowiska pracy wymagają ludzi o najwyższych walorach umysłowych. Kryterium staje się zatem potencjał intelektualny: ludzie są klasyfikowani według możliwości umysłowych, a nie według posiadanej wiedzy. Jest to racjonalne wyjście, bo już w czasach nam współczesnych programy nauczania nie nadążają za potrzebami życia i absolwenci przystępujący do pracy muszą właściwie uczyć się większości rzeczy na nowo, podczas pracy… A więc liczy się potencjalna możliwość przyswajania wiedzy i praktycznych umiejętności, i według tej możliwości drogą testów segreguje się ludzi na siedem klas intelektualnych. Najinteligentniejsi – to „zerowcy". Szóstak jest najsłabszy umysłowo i w zasadzie, podobnie jak niewiele lepszy od niego piątak, nie ma szans podjęcia pracy w tym nowoczesnym, wysoce zautomatyzowanym świecie. Nie znaczy to, by ktokolwiek pozostał bez środków do życia. Każdy dostaje zupełnie niezłe zaopatrzenie, nie jakiś tam nędzny zasiłek. Ten nowoczesny świat, ta technika i nauka wykorzystane racjonalnie pozwalają utrzymać wszystkich na dobrym poziomie życia. Tak więc można, jako szóstak, żyć sobie spokojnie. Co nie każdemu jednak wystarcza i niektórym chce się osiągać – w drodze doskonalenia lub inaczej – wyższe klasy intelektualne. Jest to społecznie korzystne, nawet stymulowane przez społeczeństwo: za wyższą klasę dostaje się dodatkowe premie. A ci z wyższych klas, aby nie czuli się ukarani za swój intelekt (bo oni muszą pracować), dostają jeszcze dodatkowo premie według realnie wykonanej pracy.

Lifter to taki spec, co pomaga (zwykle poprzez sprytne oszustwo) osiągnąć wyższy stopień kwalifikacyjny. Klient płaci, a lifter umożliwia oszustwo służąc swym wysokim intelektem. Aby być lifterem, trzeba samemu mieć wysoką klasę, lecz nie można jej oficjalnie ujawniać – bo wtedy trzeba by się wziąć do uczciwej pracy, dającej, mimo wszystko, mniej korzyści materialnych i zabierającej więcej czasu… Najlepiej dla liftera, gdy ma czwórkę oficjalnie, a naprawdę – zero. (Szczegółowiej o tym w załączonym szkicu jednego z rozdziałów powieści. Zaznaczam, że tekst nie jest ostateczny literacko i trzeba go traktować jako szkic).

Lifter – bohater powieści – jest najprawdziwszym zerowcem. Swój proceder uprawia z zamiłowania, ale też i dla niebagatelnych korzyści materialnych. Zawsze znajdzie się ktoś z pieniędzmi (występującymi w świecie powieści w zmodyfikowanej formie, lecz wszechobecnymi), czyje ambicje sięgają wyżej niż umysłowe możliwości. A o pieniądze nieraz łatwiej niż o rozum, więc lifter prosperuje znakomicie. Oczywiście, jako przestępca wobec prawa, balansuje na krawędzi wpadki. Wprawdzie ludzie traktują lifting z pobłażaniem, choć nie bez zazdrości (te dochody!), lecz generalnie w skali społecznej proceder jest ścigany. Pojedynczy obywatel traktuje liftera jako adwokata – obrońcę pojedynczego członka społeczeństwa przed machiną społeczną. A adwokatowi – w imię dobra klienta – wolno wyrównać szansę klienta wobec machiny, nawet drogą wybiegów…

Nasz lifter wpada wreszcie. Spodziewa się najgorszego, lecz spotyka go dziwna niespodzianka: zamiast kary zostaje przekwalifikowany na zerowca, zgodnie z poziomem umysłowym, otrzymuje związane z tym przywileje, ale… skierowany zostaje do pracy jako laborant w jakimś instytucie, gdzie mógłby pracować zwykły czwartak. Co więcej, wobec współpracowników – trzeciaków, dwójaków i pierwszaków, ma uchodzić nadal za czwartaka! Jest zatem utajonym zerowcem wśród ludzi o faktycznie niższej klasie niż on. Ma za zadanie udawać głupszego niż jest, a równocześnie czuwać nad pracą całego instytutu, kierować nim nieomal. Wprcdce stwierdza, że dyrektor placówki – de nominc erowiec, musiał chyba uzyskać tę klasę w drodze liftingu… O cóż więc tu chodzi?

Nasz były lifter zaczyna poznawać nowe oblicze świata, który, jak sądził, znał tak dobrze. Znał, lecz… z punktu widzenia czwartaka. A teraz widzi, że zerowcy – to jedyni liczący się intelektualnie członkowie tej społeczności. To na ich głowie spoczywa troska o funkcjonowanie tej całej machiny. To co robią pierwszacy, dwojacy itd. to tylko kamuflaż dla utrzymania pewnych pozorów ich przydatności, a cała klasyfikacja od jedynki do szóstki ma na celu stymulowanie rozwoju umysłowego jedynie jako sztuka dla sztuki, bo tych mądralów nie tak znowu wielu potrzeba, a poza tym ci na dole i tak nie będą nigdy zerowcami, chyba że przez lifting. Oni sami oczywiście wierzą święcie w celowość i mądrość tego, co robią. Zadaniem naszego bohatera i wielu innych utajonych zerowców jest, aby w to wierzyli. Podpowiada im zatem – metodą głupich uwag i pytań przygłupiego laboranta – problemy naukowe i ich rozwiązania, by utrzymać pracowników instytutu w przeświadczeniu o ich genialności – dla psychicznego zdrowia ogółu.

A tymczasem prawdziwe życie umysłowe, prawdziwa nauka – to domena wyłącznie zerowców. I nie jest wcale tak, jak wydaje się tym z niższych klas, co wzdychają tęsknie: „ach, być zerowcem!" Życie zerowca nie jest takie proste. Zerowiec bowiem zerowcowi nierówny: może być zerowcem ośmiokątnym, a może też być zaledwie czworokątnym czy zgoła trójkątnym. Zero okrągłe jest tylko nieosiągalnym ideałem, absolutem, abstrakcją, jak granica matematyczna ciągu wielokątów foremnych coraz większej liczbie kątów… To nie takie proste jak w niższych klasach. Tu liczba stopni klasyfikacyjnych jest nieskończona, ile byś nie osiągnął, zawsze ktoś może cię przeskoczyć, jeśli spoczniesz na laurach. Istnienie zerowca okrągłego jest problemem należącym do kategorii rozważań filozoficznych…

Nasz były lifter, tak świetnie radzący sobie w społeczeństwie na niby, teraz zmuszony jest do największego wysiłku umysłowego, by utrzymać się i piąć w górę. Ale jest autentycznie zdolny i sprytny. Talentem, sprytem wgryza się w tę nową dla niego sytuację i dochodzi do znaczących pozycji wśród innych zerowców (a doświadczenia liftingu przydają mu się, bo i tutaj nie zawsze gra się fair…). Jest z natury hazardzistą i to stanowi jego motywację. Zaczyna badać własności układu, w którym przyszło mu działać. Czy jest możliwy absolutny zerowiec? Obsesja okrągłego zera prześladuje go jak wielu innych zerowców. Czy osiągniecie szczytu zerowości – to właśnie owo sokratejskie „wiem, że nic nie wiem"?

Nasz bohater bliski jest szczytu intelektualnego, lecz wciąż daleki od rozwiązania zagadki bytu… Jest wśród najmądrzejszych, pracuje w tajnej Radzie Zerowców, która praktycznie reżyseruje całą ziemską cywilizację, rozstrzyga o najważniejszych posunięciach i przedsięwzięciach ludzkości.

Pewnego dnia, wychodząc z tajnego Sztabu Rady, zwraca uwagę na starego portiera, który od lat pełni służbę u drzwi wejściowych. Ten poczciwy stary dwojak, śmiesznawy mędrek i „chłopski filozof bawi każdego zerowca, który wda się z nim w rozmowę, różnymi naiwnymi, niedowarzonymi pomysłami na naprawienie świata. Któż nie ma recept na naprawę świata! Ale ten portier jest zabawny i w tym, co mówi, bywa czasem coś inspirującego do przemyśleń. Wszyscy zerowcy z Rady lubią go i rozmawiają z nim chętnie. Dziś jednak nasz bohater – stary już zerowiec – wychodząc z budynku zauważa, że portierowi spod przekrzywionej służbowej czapki wystaje coś jakby róg czy może czułek albo antenka… Słaby wzrok nie pozwala dostrzec tego dokładnie z daleka, a nim się zbliżył, portier poprawił czapkę i znów wygląda normalnie, uśmiecha się uprzejmie…

Konspekt powyższy szkicuje jedynie główną linię fabuły. O sposobie potraktowania tematu można dowiedzieć się z załączonej próbki tekstu – będzie on utrzymany w konwencji sensacyjnej, a wymienione w konspekcie problemy serio będą zawarte w nienachalnych podtekstach, by czytelnika nie zanudzić wykładem.

Całość wedle mojego zamysłu wydaje mi się być konceptem oryginalnym i nie mającym żadnych „przodków" (jako całość, bo w szczegółach nie sposób ominąć pewnych konwencjonalnych motywów).


5.Tytuł roboczy: „Trzecie dno"

Tytuł ostateczny: Paradyzja

Umowa z „Naszą Księgarnią" z dnia 24 lipca 1981; rozwiązana 27 września 1982

Umowa z „Iskrami" z 29 czerwca 1983


Trzecia planeta gwiazdy A-74 nie jest najlepszym miejscem dla osadników z Ziemi. Posiada jednakże tak cenne zasoby naturalne, że jest w stanie wyżywić i zaopatrzyć wielomilionowe kolonie orbitalne, umieszczone na stacjonarnych orbitach wokół niej. Ze względu na znaczną odległość od Układu Słonecznego więzy łączące planetę z Ziemią są dość luźne, brak istotniejszych powiązań ekonomicznych i ścisłej łączności kulturalnej. Słowem, kolonie orbitalne istnieją sobie suwerennie, rządząc się własnymi prawami – fóżnymi w znacznej mierze od ziemskich z uwagi na odmienne, wielce specyficzne warunki bytowania ich obywateli. Mieszkańcy kolonii orbitalnych niewiele wiedzą o życiu na Ziemi – nie wiadomo nawet, co o nich wiedzą. Podobnie Ziemianie, zajęci swoimi sprawami, rzadko myślą o losie dalekich współbraci. Istnieją jedni-. V na Ziemi wścibscy ludzie, którzy – zapewne z braku własnych kłopotów – interesują się życiem odległych przyczółków ludzkości w Kosmosie. Mimo skąpych informacji, docierających niezbyt regularnie z Trzeciej A-74, ci niepoprawni idealiści, nazywający siebie np. „Ligą Ochrony Człowieczeństwa", żywią uzasadnione przypuszczenia, że na owej planecie naruszone są podstawowe reguły zawarte w fundamentalnych aktach międzyplanetarnych, których przestrzeganie władze kolonii deklarują oficjalnie.

Pierwszy inspektor Ligi, wysłany incognito, żeby zbadać sytuację w zespole kolonii orbitalnych, znika bez śladu. Losy następnego, którego zadaniem jest wyjaśnienie sprawy, są głównym wątkiem opowieści. Bohater przybywa (odpowiednio przygotowany) do układu gwiazdy A-74, oficjalnie zupełnie w innej roli, gdzie zastaje świat zupełnie dziwaczny, skrajnie różniący się nie tylko od tego, który zna z Ziemi, lecz także… od tego, co głosi oficjalna propaganda władz kolonii.

Pointę można w uproszczeniu zawrzeć w stwierdzeniu, iż społeczeństwo kolonii orbitalnych żyje w nieświadomości własnej sytuacji, a ci, którym się wydaje, iż są wolni – w rzeczywistości są więźniami perfidnie zorganizowanego systemu. Bohater dochodzi stopniowo do rozszyfrowania „dziwności" poznawanego układu i staje wobec przerażającego obrazu społeczeństwa, dla którego trudno wymyślić skuteczny sposób reedukacji i wydobycia się z wynaturzonego układu. Wynika problem moralny na skalę kosmiczną: czy należy uświadomić tym ludziom ich żałosne położenie, by uczynić ich tym bardziej pożałowania godnymi i nieszczęśliwymi, czy też pozwolić im trwać w warunkach postępującego zaniku podstawowych praw do ludzkiego bytowania, w sytuacji zmierzającej ku gorszemu jeszcze życiu, do którego wszakże – z pokolenia na pokolenie – przywykają, uznając je za swoje, własne i jedynie słuszne, za bezalternatywny model przystający do konkretnych warunków, w jakich przyszło im istnieć.

Czy „normalna", ziemska ludzkość ma obowiązek prostować meandry rozwoju społecznego biegnącego w skrajnie odmiennych warunkach fizycznych i społecznych? Czy ma do tego choćby… prawo? Takie pytania zamierzam wywołać – w sferze moralno- filozoficznej. Niezależnie od tego powieść będzie zawierała wątki fabularne o charakterze sensacyjnym i klasycznej science fiction, w miarę możliwości w ujęciach odmiennych od ogranych schematów gatunku.

Загрузка...