Konspekty powieści nie napisanych

1.Tytuł roboczy: „Drugie spojrzenie na planetę Ksi"

Umowa z Krajową Agencją Wydawniczą z dnia 28 października 1980

Objętość: około 10 arkuszy autorskich (220 stron znormalizowanych) Termin dostarczenia pracy: 31 sierpnia 1981


Powieść będzie kontynuacją losów wyprawy zwiadowczej, która miała za zadanie rozpoznanie sytuacji na planecie, gdzie dotarła niegdyś ekspedycja osadnicza z Ziemi (Cała prawda o planecie Ksi) i następnie przestała kontaktować się z Układem Słonecznym.

Część spośród uczestników zwiadu pozostaje na planecie, by podjąć próby odwrócenia biegu historii społeczeństwa opanowanego przez rebeliantów, którzy pod szczytnymi hasłami idealizacji społeczeństwa stworzyli dość pospolity rodzaj dyktatury.

Jednakże siła władców planety Ksi tkwi w tym, że wychowali społeczeństwo = a właściwie jego część, tj. potomków osadników przybyłych z Ziemi – w duchu nienawiści do ludzkości ziemskiej, która jakoby wyrządziła okrutne krzywdy osadnikom.

Układ społeczny oparty na dyktaturze, podtrzymywany strachem przed inwazją okrutnych Ziemian, trwa już pół wieku i komandor Sloth, dowódca zwiadu, nie wierzy w możliwość naprawienia czegokolwiek własnymi siłami wyprawy – z wyjątkiem, oczywiście, zastąpienia dyktatury – terrorem przybyszów, którzy – dla mieszkańców Ksi – są wrogami zgodnie z ich ideologicznymi założeniami. Tym niemniej komandor wyraża zgodę na pozostawienie części załogi, chętnej podjąć próbę naprawy wynaturzonych stosunków. Sam, wraz z resztą załogi, powraca na Ziemię, by zdać sprawę z sytuacji i uczestniczyć w przygotowaniach do szeroko zakrojonej akcji naukowo opracowanej resocjalizacji wypaczonego społeczeństwa Ksi.

Treścią powieści są właśnie próby dokonania zmian w mentalności osadników, próby rozszyfrowania zasad i własności tego społeczeństwa, które – jak się okazuje na drugi rzut oka, nie są tak proste, jak się wydawało początkowo. Społeczeństwo jest mocno zróżnicowane pod względem oceny sytuacji, a nawet oceny stosunku Ziemi do Ksi. Przybysze wchodzą w te układy, jako „tubylcy" oczywiście, i odkrywają wiele zjawisk komplikujących ich rolę w tej społeczności.

Znajdują wreszcie sojuszników – ale i wrogów. Są zdradzani i wspomagani, prześladowani i chronieni przez tubylców, którzy tak przywykli do narzuconej im gry, że nie potrafią nieraz zadecydować, które oblicze należy ujawnić wobec innych: to oficjalne, lojalne wobec dyktatorów czy też swoje własne…

Komandor Sloth, którego niespokojny duch nie pozwala mu pozostać poza sferą zdarzeń, w które raz się wplątał, powraca na Ksi z nową, odpowiednio przygotowaną ekipą – i zastaje zupełnie inny układ społeczny, nie tak niesprawiedliwy jak poprzedni, bo inspirowany przez ludzi o uczciwych zamiarach, lecz tym niemniej… dziwny, bo nie można wszystkiego naraz zmienić w społeczeństwie, a zatem „naprawiacze" zmuszeni byli zaadaptować niektóre zastane realia, stworzyć pewne nowe fikcje i legendy.

Komandor Sloth staje wobec nowego problemu: pozostawić wszystko jak jest – czy starać się ukształtować na bardziej ziemską modłę to biedne społeczeństwo podlegające nieustannym eksperymentom…

Oczywiście, nim staje wobec tego wyboru, niejako „odkrywa" na nowo nie znane sobie mechanizmy nowego układu, i to jest treścią drugiej połowy książki.


2.Tytuł roboczy: „Enklawa"

Umowa z Wydawnictwem Poznańskim z dnia 22 września 1983

Objętość: 12 ark. aut.

Termin dostarczenia maszynopisu: 30 maja 1985


Powieść ma być pierwszym tomem cyklu powieściowego powiązanego osobami głównych bohaterów. Są nimi przedstawiciele, a raczej inspektorzy Federacji Planet, która zrzesza większość istniejących od stuleci, rozproszonych po Galaktyce ośrodków ludzkiej cywilizacji. Wiele z tych społeczności od dawna jest izolowanych od macierzystego Układu Słonecznego lub utrzymuje z nim tylko luźny i sporadyczny kontakt. Federacja, której centrum stanowi stara Ziemia, usiłuje utrzymać i zacieśnić powiązania pomiędzy planetami, na których ongiś, w epoce intensywnej ekspansji w Kosmos, osiedli ludzie. Ponowne obudzenie poczucia solidarności gatunkowej pomiędzy ludźmi należącymi do różnych, nieraz dalece różniących się systemów społeczno-ekonomiczynch i światopoglądowych, nie jest łatwe. Ludzie z różnych planet posiadają nieraz dość odmienne poglądy i dążenia, rozbieżne interesy, swoiste obyczaje. Federacja usiłuje uratować w nich wszystkich te pierwiastki, które stanowią o ich człowieczeństwie. Warunkiem przynależności do Federacji oraz korzystania z jej pomocy ekonomicznej i wsparcia moralnego jest zobowiązanie do przestrzegania pewnych postanowień statutowych. Członkowie Federacji im zawsze wywiązują się z tych zobowiązań i stąd potrzeba okresowej, w miarę dyskretnie przeprowadzonej inspekcji warunków lokalnych na planetach. Także w wypadku, gdy jakaś planeta zgłasza chęć przystąpienia do Federacji, inspektorzy muszą upewnić się co do szczerości i wiarygodności kandydatów.

Federacji przyświecają jednak i inne cele oprócz kulturalno-ekonomicznego. Ale tylko nieliczni członkowie najwyższych władz Federacji znają najważniejszy powód, dla którego próbuje się skonsolidować ludzkość rozproszoną po sporym obszarze Galaktyki. Otóż niedawne obserwacje wykazały istnienie innego centrum cywilizacyjnego, odległego wprawdzie, lecz niewątpliwie zdolnego zagrozić ludziom rozproszonym po planetach i uwikłanym w swoje partykularne interesy i lokalne międzyplanetarne konflikty i animozje. Obcy, co do których brak na razie dokładnych danych, są najwyraźniej znacznie lepiej zjednoczeni niż ludzie. Nic nie wiadomo o ich zamiarach, lecz najprawdopodobniej wiedzą o istnieniu ludzi. Trudno przewidzieć:, czy i w jaki sposób mogliby zagrozić ludziom; być może spróbują otwartej agresji wobec słabszych, peryferyjnych ogniw ludzkości albo może zaczną działać subtelniej, wykorzystując i wygrywając wewnętrzne rozczłonkowanie i rozgrywki między „ludzkimi" planetami.

Istnienie Obcych jest z różnych strategicznych względów utajnione, przynajmniej w chwili, gdy rozpoczyna się akcja powieści.

Ekipa inspekcyjna – posługując się najnowszym prototypem unikalnego (i także utajonego) kosmolotu nadprzestrzennego (zdolnego do przenoszenia się prawie natychmiast w odległe rejony Galaktyki) – jest w stanie zaskoczyć kontrolowanych, zanim ich służby wywiadowcze na Ziemi zdołają donieść (w normalnym, radiowym trybie) o zamierzonej kontroli. W ten sposób uzyskany obraz sytuacji jest w miarę prawdziwy, bo nie ma czasu na preparowanie rzeczywistości, by oszukać inspektorów.

W niniejszej powieści ekipa inspekcyjna wyrusza do odległego układu zawierającego dwie planety, które zgłosiły chęć przystąpienia do Federacji. Układ leży na peryferiach obszaru zaludnionego i może być terenem działania forpoczt wywiadowczych Obcych – a więc ekipa ma także poufne zadania zbadania sytuacji pod tym względem. Jej oficjalnym celem jest ocena warunków na planetach oraz próby mediacji między tymi planetami, bo każda z nich zastrzega, iż jej udział w Federacji uwarunkowany jest nieprzyjęciem… tej drugiej. Świadczy to o jakichś głębokich rozdźwiękach między bliskimi sąsiadami – które to animozje mogą być wykorzystane przez Obcych w celu uchwycenia przyczółka w obszarze działania humanoidów.

Inspektorzy badają stosunki na obu planetach, stwierdzając na pierwszy rzut oka sytuację zupełnie znośną. Dopiero po bliższym zbadaniu sprawy okazuje się, że obie – każda na swój sposób – oparte są na „niezbyt" uczciwym traktowaniu społeczeństwa: jedna utrzymuje je w posłuszeństwie drogą dobrze zamaskowanego terroru (broń masowego rażenia wymierzona permanentnie w skupiska ludzkie, gotowa zniszczyć, na zasadzie zbiorowej odpowiedzialności, całe miasta w odwecie za indywidualne lub grupowe protesty wobec władzy); druga – stwarza swym obywatelom iluzję praworządności i odpowiedzialności władców za ich czyny: co pewien czas karze się i zamyka w obozie pracy nieuczciwych urzędników wysokiego szczebla, ludzie są usatysfakcjonowani i choć warunki bytowe są dość surowe, z ufnością obdarzają kredytem zaufania nowych urzędników, których przecież można będzie rozliczyć z ewentualnych nadużyć, co też następuje niebawem. Tylko że – jak stwierdzają przybyli inspektorzy – domniemany „obóz pracy", pilnie strzeżony i niedostępny z zewnątrz, okazuje się być enklawą dobrobytu i „prawdziwego świata", gdzie emerytowani złodzieje publicznego dobra spędzają czas na spożywaniu prywatnych owoców swej publicznej działalności, utrzymywani, jako „więźniowie", przez ciężko pracującą resztę społeczeństwa. Nic więc dziwnego, że na swych stanowiskach starają się jak najszybciej zasłużyć sobie na taką „karę"…

Inspektorzy stwierdzają, że żadna z tych dwu planet nie dorosła do przyjęcia do Federacji. Jednak ze względu na podejrzenie, iż cała ta sytuacja jest inspirowana i stymulowana przez Obcych w ramach ich strategicznych celów, inspektorzy uważają, iż należy roztoczyć kontrolę nad tym układem gwiezdnym. Z uwagi na bezpieczeństwo całego „ludzkiego" obszaru Galaktyki agenci Federacji posuwają się do stosowania metod i środków sprzecznych wprawdzie z zasadami, którym hołduje sama Federacja, jednak… niezbędnych z pragmatycznych względów. Podejmując swe działania nie mogą usprawiedliwiać się prawdziwymi motywacjami, narażają się więc na niechęć i krytykę nieświadomych sy-. tuacji ludzi. Inspirując przemiany społeczne na kontrolowanych planetach, starają się pokrzyżować domniemane plany Obcych.


3.Tytuł roboczy: „Macki"

Umowa z „Alfą" z dnia 25 lutego 1984.

Objętość: 12 ark. aut.

Termin dostarczenia maszynopisu: 30 września 1985


W normalność świata z jego codziennymi problemami, plagami społecznymi i międzyludzkimi konfliktami wkracza dodatkowy czynnik pochodzenia zewnętrznego. Nie wspominają o tym masmedia, lecz znaczna część społeczeństwa Ziemi zdaje sobie sprawę z faktu, iż nasza planeta penetrowana jest przez agentów innej cywilizacji. Lepiej poinformowani wiedzą nawet, że Ziemią interesuje się nie jedna, lecz dwie obce cywilizacje. Jakie są ich cele – można się jedynie domyślać. Mówi się na przykład, że toczy się gra o opanowanie Systemu Słonecznego, który leży mniej więcej pośrodku drogi między dwoma odległymi ośrodkami cywilizacyjnymi.

Nic jednak nie jest pewne poza tym, że ludzkość została już w poważnym stopniu zinfiltrowana przez agentury dwóch rywalizujących ze sobą sił, cywilizacyjnie zaawansowanych na tyle, że nasza cywilizacja nie liczy się w tej rozgrywce. Należy się spodziewać, że nie będziemy w stanie obronić naszej suwerenności, a może nawet – uratować istnienia, gdy którakolwiek z obcych sił (lub co gorsza, obie na raz) zechce zawładnąć naszym układem planetarnym – na przykład jako bazą pośrednią dla o-brony przed drugą lub jako przyczółkiem dla planowanego ataku.

Spekulacje dotyczące istoty i celów obu obcych sił nie są głównym tematem powieści. Kreśli ona raczej obraz sytuacji w ludzkim społeczeństwie wobec niejawnej, lecz wyczuwalnej infiltracji przez Obcych


Trzeba tu wyjaśnić, że jedni i drudzy Obcy posługują się w swych wywiadowczo-dywersyjnych celach wyłącznie agentami-ludźmi zwerbowanymi do współpracy i opłacanymi korzyściami, jakie są w ramach naszej wiedzy i techniki – innym ludziom niedostępne (środki odmładzające i przedłużające życie, przywracające męskość, stymulatory przyjemności i niezwykłych wrażeń, bezśladowe bronie oraz inne niezwykłe urządzenia techniczne etc.).

Obcy – prawdopodobnie różniący się znacznie od ludzi – muszą posługiwać się agentami-ludźmi, a wśród nich zawsze znajdą się chętni do współpracy z kimkolwiek w zamian za doraźne korzyści, bez względu na perspektywiczne zgubne tego skutki dla całej ludzkości. Powieść przedstawia, na tle społeczeństwa, postawy i motywacje różnych osób działających na rzecz Obcych lub przeciw Obcym obu maści.

Jedni są zdania, że należy wesprzeć Obcych, którzy są moralnie „lepsi", by to oni właśnie mieli szansę zapanować nad nami w ostatecznej rozgrywce. Inni mówią, że należy popierać silniejszych Obcych, bo zwycięży, jak zwykle, nie lepszy, lecz silniejszy – i zawczasu należy sobie zyskać przychylność przyszłego zwycięzcy. Jeszcze inni wreszcie twierdzą, że w ogóle nie należy kierować się takimi kryteriami, lecz brać od tych, co lepiej płacą, bo dni naszego istnienia są policzone: nie przetrwamy konfliktu dwóch potęg walczących nad naszymi głowami. Trzeba zatem korzystać, ile się da i dopóki można, bo wkrótce i tak nas nie będzie.

Tylko nieliczna grupa naiwnych idealistów jest zdania, że trzeba przeciwdziałać jednym i drugim Obcym, utrudniać ich akcje, niszczyć ich agentów – których należy wykluczyć, jako zdrajców, spod ludzkich praw i traktować jak przedstawicieli obcej, wrogiej siły. Tylko ci nieliczni prowadzą podjazdową walkę z Obcymi. Reszta – w większości bierna lub nieświadoma sytuacji, jeśli nawet nie popiera wrogów, to na ogół sądzi, że wszystkie próby oporu są bezcelowe. Nawet służby kontrwywiadowcze są bezsilne wobec technicznych środków, w jakie wyposażeni są agenci Obcych. Do tego kontrwywiady ziemskie też nie są wolne od agentów Obcych.

Powieść koncentruje się na zagadnieniu postaw i motywacji indywidualnych, przedstawiając jednostki o różnych poglądach i różnych praktycznych postawach wobec problemu hipotetycznego zagrożenia ludzkości. Całość ujęta jest w formę powieści z elementami sensacyjnymi, z wielowątkową akcją pokazaną na tle realiów świata w niezbyt odległej przyszłości.


4.Tytuł roboczy: „Kuszenie licha"

Umowa z „Naszą Księgarnią" z dnia 15 kwietnia 1983.

Objętość: 10 ark. aut.

Termin dostarczenia maszynopisu: 30 września 1985


Kilkunastoletni chłopiec mieszkający w podmiejskim osiedlu znajduje nieznane żywe „zwierzątko" – najwyraźniej ranne i chore, potrzebujące opieki i pomocy. Rodzice chłopca nie tolerują jednak żadnych zwierząt w domu, zwłaszcza dzikich i niewiadomego pochodzenia. Chłopiec musi więc zachować rzecz w tajemnicy. Po ukryciu stworzenia, które garnie się do niego i zachowuje bardzo ufnie, chłopiec próbuje mu pomóc. Są trudności ze znalezieniem odpowiednich środków i zapewnieniem pożywienia (stwór ma wybredne gusty), nie udaje się też ustalić, do jakiego gatunku należy podopieczny bohatera, on jednak nie zraża się trudnościami.

Tymczasem, tego samego dnia, środki przekazu podają do wiadomości, że w ciągu ostatniej doby wykryto w atmosferze nie wyjaśnione dotąd zjawiska, które mogłyby świadczyć o awarii jakiegoś pojazdu latającego. Wkrótce nowe informacje: wykryto szczątki statku czy sondy kosmicznej, najprawdopodobniej pozaziemskiego pochodzenia.

Chłopiec nie kojarzy początkowo tych faktów ze swym znaleziskiem, lecz wkrótce pojawiają się w RTV nowe, tym razem groźne i niepokojące informacje: niewykluczone, że załoga sondy – jacyś obcy przybysze -mogli uratować się i znaleźć na Ziemi. Osiedle bohatera znajduje się w podejrzanej strefie, która jest intensywnie przeszukiwana. Ostrzega się przed możliwością kontaktu z obcymi przybyszami o nieznanych zamiarach, ludzie panikują, zamykają się w domach, narasta atmosfera strachu i niechęci do Obcych, podsycana niepokojącymi komunikatami i plotkami o rzekomych niezwykłych zdarzeniach przypisywanych przybyszom.

Bohater początkowo zamierza ujawnić obecność „stwora", w obawie, iż prowadzone poszukiwania i tak go ujawnią. Teraz dopiero zdaje sobie sprawę, że jego „zwierzę" może być kosmitą! Jest to tym bardziej prawdopodobne, że dziwny gość przejawia niezwykłe cechy sprzeczne z jego „zwierzęcością". Ale obraz groźnych przybyszów, malowany przez telewizję i prasę, pozostaje w jaskrawej sprzeczności z tym, co chłopiec naocznie widzi, poznając coraz lepiej przybysza i zaprzyjaźniając się z nim, a wreszcie nawiązując z nim nawet kontakt intelektualny.

Wkrótce chłopiec już wie, że wydanie pozaziemskiego przyjacielu byłoby zdradą – lecz równocześnie stoi wobec naporu wątpliwości, czy nie działa tym samym na niekorzyść Ziemi i ludzi. Nie mogąc się nikogo poradzić, by nie ujawniać tajemnicy, sam dźwiga ciężar tych wątpliwości. Jedyną przesłanką, na której opiera przeświadczenie o słuszności własnego postępowania, wbrew histerii całego otoczenia i nagonki w środkach przekazu, jest ufność w lojalność rozumnej istoty, którą poratował w krytycznej sytuacji i którą się opiekuje mimo powszechnej do niej wrogości. Elementem, na którym opiera się w swych przekonaniach, jest fakt, iż zna właściwości i cechy inkryminowanego obiektu w stopniu niepomiernie wyższym niż ci, którzy bez znajomości rzeczy ferują opinie na podstawie własnych domysłów czy wręcz nieuzasadnionych osobistych fobii. To podważa zaufanie do oficjalnie głoszonych informacji, pełnych nieścisłości lub po prostu zmyślonych.

Chłopiec jest konsekwentny w swym postępowaniu. Nie potrafi okazać się nielojalny wobec istoty, która niczego złego mu nie zrobiła; jej inność i pochodzenie nie są dla niego dostatecznymi racjami, by uznać ją za wroga, i stara się uchronić ją przed nieuzasadnioną ludzką nienawiścią, której skutki łatwo przewidzieć.

Przybysz rozumie sytuację. Jest – jak się wydaje – po prostu istotą, którą spotkało nieszczęście. Niezależnie od pierwotnych zamiarów, których i tak nie sposób zgłębić, w obecnej sytuacji jest nieszkodliwy, a stosunek otoczenia jest dla niego miarą oceny ludzkości.

Chłopiec zdaje sobie sprawę, że nie można tej sytuacji przeciągać w nieskończoność. Jedynym wyjściem jest umożliwić kosmicznemu rozbitkowi nawiązanie kontaktu ze „swoimi", wysłanie jakiegoś sygnału S.O.S. w kosmos – przyzwanie ekspedycji ratunkowej. Wespół z przybyszem bohater znajduje na to sposób.

Wrzawa wokół przybyszów z kosmosu cichnie, ludzi znów pochłaniają ziemskie, codzienne sprawy. Tylko bohater opowieści pozostaje ze swym kosmicznym gościem, czekając na skutek podjętej akcji ratunkowej, wciąż nie do końca pewien słuszności swego postępowania, z wątpliwościami na dnie sumienia – czy nie popełnił błędu, lecz także z przekonaniem, iż nie nadużył okazanego mu zaufania i pozostał lojalny wobec przybysza, wbrew naciskom powszechnej opinii urabianej za pomocą nie sprawdzonych lub zmyślonych faktów.


5.Tytuł roboczy: „Residuum"

Umowa z „Iskrami" z dnia 1,1 października 1983.

Objętość: 12 ark. aut.

Termin dostarczenia maszynopisu: 31 marca 1985


Od dłuższego czasu Wyspa odcięta jest od reszty świata. W pierwszych dniach Globalnego Konfliktu odleciały stąd wszystkie samoloty, odpłynęły większe jednostki morskie, zdolne dotrzeć do wybrzeży odległego kontynentu. Nie powróciły nigdy więcej. Zamilkły satelity komunikacyjne, rozgłośnie radiowe i telewizja przestały nadawać programy. Mieszkańcy Wyspy mogą tylko domyślać się straszliwej prawdy: ludzkość przestała istnieć, tylko oni, na dalekiej zapomnianej Wyspie z dala od ośrodków cywilizacji dziwnym trafem ocaleli.

Śmiałkowie, którzy próbowali opuścić Wyspę w małych łodziach, nigdy nie dotarli do Kontynentu – albo zginęli bez wieści, albo wracali, gdy opuszczała ich odwaga.

Życie Wyspy – zdanej na własne zasoby i zaradność mieszkańców – ukształtowało się w coś w rodzaju szczęśliwej Utopii. Wstrząs psychiczny wywołany świadomością zagłady świata na długo wygasił skłonności do konfliktów między ludźmi. Człowiek stał się cenny dla człowieka, każdy jest każdemu potrzebny. Wyspa żyje jeszcze dawnymi obyczajami, ale stopniowo ulepszają się stosunki społeczne, kwitnie dobrobyt, wszelkie działania skierowane są na zaspokojenie ludzkich potrzeb. Oczywiście nie wszystko można wyprodukować na Wyspie – ale wkrótce okazuje się, jak wiele rzeczy „dawnego świata" było zbędną fanaberią, potrzebą sztucznie wywołaną u konsumentów…

Młody mieszkaniec Wyspy, A., dostrzega jednak pewne symptomy zachwiania ładu na Wyspie. „Coś" antagonizuje ludzi, pojawiają się, nie występujące dotychczas, niepożądane zjawiska społeczne, zaczątki czegoś niedobrego.

A. stwierdza, że źródłem zła są pewne osoby pojawiające się i znikające wśród tłumu innych mieszkańców. Próbuje rozgryźć tajemnicę przypisując rodzące się zło „siłom nieczystym" – akcji „Szatana", który nie może ścierpieć, że nie powiodły się jego plany unicestwienia całej ludzkości, do czego przez wieki historii cywilizacji zmierzał.

A. staje się obiektem kpin, jego „manicheizm" jest przez znajomych traktowany jak aberracja umysłowa, lecz on sam znajduje coraz więcej dowodów działań „diabelskich" w przyzwoitym, unormowanym życiu Wyspy. Jeśli nie ma świata poza Wyspą – któż, jeśli nie Szatan, sieje zło godzące w jej mieszkańców?

Jednak świat istnieje, ludzkość przeżyła konflikt – lecz jedna ze Zwalczających się Stron całkowicie zdominowała drugą i zaprowadziła na Ziemi Jednolity Ład.

B. jest jednym z tych, których wysłano na Wyspę w celu wykonania specjalnego zadania. Przerzucony tam, jest zaszokowany obrazem zastanego świata, diametralnie różnym od tego, który zna. Ale wkrótce poczucie obowiązku każe mu przystąpić do wykonywania zadań.

C. jest młodym uczonym delegowanym do czuwania nad przebiegiem eksperymentu „Wyspa". Wykrywa działania B. zmierzające do za kłócenia przebiegu eksperymentu, sfałszowania jego wyników.

Eksperyment „Wyspa", zapoczątkowany z chwilą opanowania świata przez rzeczników Jednolitego Ładu, ma wykazać, że istnienie społeczeństwa samorządnego, demokratycznego i wolnego od zbędnych ograniczeń jest mrzonką i utopią, wymysłem rzeczników Starego Porządku, dziś już pokonanych.

„Wyspę" celowo izolowano od świata, stwarzając wśród jej mieszkańców przekonanie o samotności na planecie. Eksperyment „Wyspa", prowadzony w tych niezakłóconych warunkach ma potwierdzić słuszność metod zarządzania stosowanych wobec całej reszty świata. Wyspa jest ostatnią enklawą, rezerwatem Starego Porządku w ocenie Jednolitego Ładu reszty świata.

Jednak eksperyment trwa już zbyt długo – przynajmniej tak sądzą teoretycy, którzy założyli z góry wynik doświadczenia. Eksperymentatorzy uczciwie dochowują warunków doświadczenia – wyniki zdają się jednakże świadczyć, iż utopia Wyspy przejawia cechy trwałości.

Teoretycy są niezadowoleni i gniewają się w duchu na eksperymentatorów, niektórzy nawet proponują wywrzeć na nich nacisk, by wyniki zaczęły potwierdzać teorię o niemożności istnienia utopii. Korzystniej jednak będzie, jeśli negatywny wynik doświadczenia zgłoszą sami eksperymentatorzy. Dlatego – w tajemnicy przed nimi – do świata doświadczalnego poligonu „Wyspy" przenikają agenci do zadań specjalnych, którzy mają „pokierować" biegiem rzeczy w pożądanym kierunku.

A., mieszkaniec Wyspy, zbyt wścibski, znika w tajemniczych okolicznościach.

B., zdemaskowany przez C., robi wszystko, by nie wracać do Zewnętrznego Świata – tu podoba mu się bardziej, o wiele bardziej; jednym słowem – zdemoralizował się. Będzie odtąd gorliwie wydawał agentów działających na Wyspie, współpracując z C.

C. zdaje sobie sprawę, że nie wygra z teoretykami w uczciwej, otwartej konfrontacji. Aby uratować eksperyment i uzyskać rzetelne wyniki, prawdziwą odpowiedź na pytanie o realność utopii, C. musi neutralizować działania agentów i raportować o sytuacji Wyspy w taki sposób jakby ich… nie było.

Generał jest zniecierpliwiony, gromi szefa tajnych służb za nieudolność jego ludzi. Raporty z rezerwatu są wciąż pozytywne – a więc negatywne dla władzy, która musi wykazać słuszność swych oligarchicznych metod rządzenia.

Usunięty z Wyspy A. ogląda świat, którego nieistnienie zakładał uprzednio. Wydaje mu się, że jak Dante – zwiedza Piekło. Tylko to ratuje jego hipotezę o działaniu szatańskich Sił na Wyspie – a do tej hipotezy przywykł już obsesyjnie.

Generał, niezadowolony z rozwoju sytuacji, wydaje rozkaz oddziałom desantowym: podpisał decyzję o likwidacji eksperymentu. Ostatni wrzód na zdrowym ciele Powszechnego Ładu musi być do cna wypalony i zniknąć bez śladu.

Ludzi z Wyspy trzeba izolować i wykorzystać do pracy w specjalnych ośrodkach odosobnienia, by nie zatruli umysłów społeczeństwa zbędną paplaniną.

Uczonych-eksperymentatorów trzeba potraktować podobnie. Nie spełnili oczekiwań: nie mają widać dostatecznych kwalifikacji, skoro nie zdołali potwierdzić eksperymentalnie ponad wszelką wątpliwość prawdziwej teorii.

Zresztą prawdziwa teoria nie wymaga doświadczalnych potwierdzeń.

Загрузка...