A więc podobno już złapali tego opryszka. Zadepeszowałem zaraz do Karola i na następny dzień przyjechali oboje. Karol zdaje się trafił na swój kamień; skacze przy niej jak pajac, aż mnie cholera bierze, bo nie znoszę pantoflarstwa.
Początkowo obawiałem się, że flirt Karola rzuci podejrzenie na mnie. Potem, po rozsądnej reakcji Teresy nieco się uspokoiłem i raptem — ta przeklęta nieostrożność!
O co chodzi? A o to, że wczoraj nałożyłem po raz pierwszy od tamtego czasu tę marynarkę, w której jeździłem do Sopotu. No i oczywiście Teresa znalazła w jej kieszeni zdjęcie Anki, na którym przecież własnoręcznie — i do tego jeszcze zmieniając charakter pisma — napisałem tę bzdurną dedykację
Jeśli pamiętacie jej treść, możecie sobie wyobrazić, co potem nastąpiło. Teraz więc siedzę samotnie w domu i nie wiem, jak się to wszystko skończy.