Rozdział 15

Jess wymachiwała rękami, jakby próbowała się przed kimś obronić albo przed czymś. Eve złapała przyjaciółkę za ramiona; chciała nią potrząsnąć, żeby się obudziła. Ale w tej samej chwili, gdy jej dłonie dotknęły Jess, Eve poczuła przypływ mocy. Tylko że było inaczej niż przedtem. Jej serce nie gubiło rytmu. Nie było żadnego iskrzenia. Przez jej ciało przepłynęła fala energii, lokując się w dłoniach. A potem poczuła, jak ciepło opuszcza jej dłonie, przenikając do ciała Jess.

– Nie! – krzyknęła Eve, natychmiast się odsuwając. Z przerażeniem przypomniała sobie stopioną szminkę, płonący papier i demona, który zamienił się w smużkę dymu. Tym razem obyło się wprawdzie bez fajerwerków, ale Jess leżała bez ruchu.

Boże, co ja jej zrobiłam? – myślała spanikowana Eve.

Spojrzała na twarz przyjaciółki. Nie zauważyła żadnych poparzeń. Nie był też ani śladu dymu. Zaczerpnęła tchu i przyjrzała się Jess uważniej. Tak, leżała bez ruchu. Ale nie całkiem nieruchomo. Jej klatka piersiowa miarowo wznosiła się i opadała. Jess nie śniła już koszmaru. Wyglądała, jakby spała spokojnie. Jej twarzy nie wykrzywiało przerażenie, usta były delikatnie uchylone, a nie otwarte, by krzyczeć z przerażeniem.

– Jest dobrze. Z Jess wszystko dobrze – powiedziała na głos Eve, uspokajając samą siebie. Ciągle jeszcze była roztrzęsiona tym nagłym przypływem mocy i widokiem nieruchomej Jess. Widocznie moje nadprzyrodzone moce nie krzywdzą ludzi, pomyślała. Co za ulga.

Wstała, żeby wyjąć ze swojej torby książkę o Wiedźmie z Deepdene. Nie miała jeszcze okazji, żeby do niej zajrzeć. Jess potrzebowała choć na chwilę się od tego oderwać, choć na chwilę zapomnieć o tym szaleństwie. Ale ona potrzebowała faktów, a poza tym zdecydowanie odechciało się jej spać. Usiadła po turecku na łóżku. Postanowiła, że trochę poczyta, mając jednocześnie oko na Jess. Sięgnęła po pilota i wyłączyła telewizor. Jess już go nie potrzebowała.

Ciekawe, czy Luke dobrze się bawił na tej swojej superważnej randce, pomyślała, otwierając książkę. Zaraz jednak poczuła się winna. Może za dużo od niego oczekiwała. Obiecał, że pomoże jej rozpracować, o co chodziło z tymi jej mocami. No i pomagał. Nie miałaby tej książki ani tamtych książek i papierów spod gargulca, gdyby nie Luke. Nigdy nie obiecywał, że cały czas przy niej będzie. Nie mogła się spodziewać, że zrezygnuje dla niej ze swojego życia. Ale nie mogła nic poradzić, że czuła się zraniona. Przecież ledwie go znasz, przypomniała sobie.

Otworzyła Historię życia Wiedźmy z Deepdene. Książka nie była gruba, miała ze sto stron. Ciemnozielona okładka była podniszczona, ale w środku książka nie wyglądała, jakby często do niej zaglądano, o ile w ogóle. Przesunęła palcem po spisie treści: O tym, jak Wiedźma rzuciła urok na krowę; O tym, jak Wiedźma rzuciła klątwę na syna sąsiadki; O konszachtach Wiedźmy ze Złym; O tym, jak Wiedźma rzuciła czar na nieznajomego…

Ze Złym. Eve uznała, że mogło chodzić o demona, otworzyła książkę na odpowiednim rozdziale i zaczęła czytać. Ale nie znalazła niczego przydatnego. No chyba że chciałaby zawrzeć umowę ze Złym, żeby wyleczyć świnię. Chociaż jakoś trudno było jej uwierzyć, żeby jej prapraprababka naprawdę coś takiego zrobiła.

Czytała dalej, co parę stron sprawdzając, czy z Jess wszystko w porządku. W książce nie było nic o demonach ani o tym, że wiedźma potrafiła miotać ogniem. Zastanawiała się, czy Luke przetłumaczył wieczorem coś jeszcze. Powiedział, że to zrobi, ale może był zbyt zajęty z Bet.

Miała wielką nadzieję, że w materiałach, które miał Luke, było coś o tym, jak uśmiercać demony. Jednego udało jej się zabić, ale przez przypadek.

I owszem, zrobiła im ścieżkę między cieniami, którą przebiegli na plebanię. Ale to się po prostu stało, wcale tego nie zaplanowała. I nie wiedziała, czy będzie umiała to powtórzyć.

Chciała zrozumieć swoją moc i chciała umieć ją kontrolować. Chciała być przygotowana, kiedy następnym razem stanie twarzą w twarz z demonem.

Następnego wieczoru Jess zamieniła prostownicą ciemne loki Eve w błyszczącą, aksamitną zasłonę włosów.

– Z takimi włosami twoje oczy są jeszcze bardziej niebieskie – stwierdziła.

– Dzięki, że bawisz się dzisiaj ze mną w salon piękności.

– Bawię? To moja nowa fucha! – odparła Jess.

– Postanowiłaś rzucić liceum dla szkoły kosmetycznej? – zapytała Eve. Pogładziła dłonią swoje gładkie, lśniące włosy. – Masz do tego prawdziwy talent, ale czy nie uważasz, że…

– Nie o to mi chodziło – przerwała jej Jess. – Ty masz nową fuchę: jesteś Wiedźmą z Deepdene. A moja nowa fucha polega na dbaniu, żebyś świetnie wyglądała, kiedy wykonujesz swoje obowiązki!

Eve się roześmiała. Ale nie śmiała się długo. Bycie Wiedźmą z Deepdene wcale nie było zabawne. Niewykluczone, że była jedyną nadzieją swoich przyjaciół, rodziny i całej reszty mieszkańców miasta na uniknięcie obłędu. Bez niej oni wszyscy mogli utracić dusze i zwariować. Albo umrzeć.

Jess dała kolejny dowód na istnienie między nimi „przyjaciółkopatii".

– Świetnie wyglądasz i będziesz się dzisiaj wspaniale bawić. Nie będziesz myśleć o demonach, chyba że jakiś wpadnie na imprezę Mala. Obiecujesz? Zastanowimy się wspólnie z Lukiem, jak je załatwić, jak już się trochę rozerwiemy.

Eve skinęła głową.

– Obiecuję.

Właściwie to Luke zaproponował na zajęciach laboratoryjnych, że wieczorem zostanie w domu i zajmie się przekładem. Pomyślała, że czuł się trochę winny, iż nie spotkał się z nią wczoraj. Z kolei ona czuła się trochę winna, że on czuł się winny. Powiedziała mu, że kilka godzin różnicy nie robi większej różnicy, nawet jeśli nadal nie znalazł niczego, co by im pomogło w walce z demonami. Dobrze było wiedzieć, że Luke przyjdzie na imprezę, w razie gdyby potrzebowała wsparcia, jeśli chodziło o Jess. A właściwie o całe Deepdene.

– Okej, ubieraj się. Teraz sama skorzystam ze swojego supertalentu. – Jess wzięła srebrną konturówkę.

Eve włożyła jedwabną sukienkę na ramiączka w kolorze morskiego błękitu i szpilki Jimmy Choo. Udało jej się przekonać matkę, że zasługiwała na kolejną szansę, i teraz patrzyła zadowolona na swoje stopy w tych arcydziełach sztuki obuwniczej: dziesięciocentymetrowe obcasy, ozdobne kamienie w różnych odcieniach błękitu na brązowym, błyszczącym tle.

– Uwielbiam te butki. Czuję się w nich taka seksowna. I wysoka. – Jej telefon zabrzęczał i odczytała SMS-a. – Jenna pyta, czy powinna zebrać włosy do góry, czy zostawić rozpuszczone.

– Gdybym miała taką łabędzią szyję jak ona, to na pewno bym się nią chwaliła – odparła Jess.

– Zgadzam się. – Eve odpisała Jennie, a Jess włożyła swoje ulubione botki z frędzlami. -Też jesteś wysoka i seksowna – oznajmiła Eve, kiedy Jess wykonała przed nią obrót, aby wydała ocenę.

– Będziemy gwiazdami imprezy – uznała Jess, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. – To na pewno Luke.

– Nie dziwi cię, że chciał pójść na imprezę razem z nami? Wiesz, taki flirciarz i w ogóle. – Eve złapała swoją kopertówkę.

– Flirciarz nie pójdzie na imprezę z dziewczyną. To by go za mocno ograniczało. – Jess przyglądała się przez chwilę swojemu odbiciu, po czym rozpyliła na ramiona trochę brokatu. Odwróciła się do Eve. – Uroczyście ogłaszam, że wyglądamy zjawiskowo. Malowi na twój widok pocieknie ślina. Idziemy.

Zanim Eve dotarła do frontowych drzwi, pożałowała swoich Jimmy Choo. Nie, to nie tak. Słowa „żałować" i „Jimmy Choo" nie szły w parze. Żałowała jedynie, że nie rozchodziła ich wcześniej w domu. Wkładanie ich po raz pierwszy na imprezę nie było zbyt mądre. I ani trochę wygodne.

Niemniej na widok jej i Jess Luke'owi rozbłysły oczy i Eve poczuła satysfakcję. Sądząc po reakcji Luke'a, naprawdę mogła sprawić, że Malowi pocieknie ślina!

Jess roztrzepała Luke'owi włosy, robiąc mu na głowie artystyczny nieład.

– No, teraz możesz się z nami pokazać. Muszę pochwalić te dżinsy. Podkreślają twój śliczny tyłeczek.

Eve się roześmiała. Luke sprawiał wrażenie skrępowanego, ale jednocześnie zadowolonego. Zmienił temat, schodząc na buty Eve.

– Czy ty możesz w nich w ogóle chodzić?

– Te buty nie są do chodzenia! – odparła Eve, kiedy ruszyli.

Luke zrobił zdziwioną minę.

– Mają ładnie wyglądać – wyjaśniła cierpliwie Jess. – A w butach Jimmy Choo nie wyglądasz po prostu ładnie. Wyglądasz bosko.

– Przed wyjściem trochę siedziałem nad tłumaczeniem – powiedział Luke, kiedy znaleźli się w bezpiecznej odległości od domu. – Dotarłem do rozdziału o rodzajach demonów. Wychodzi na to, że ten wysysacz dusz i jego pomocnicy należą do większej bandy.

Eve zachłysnęła się powietrzem.

– Ale tylko oni nawiedzają Deepdene – ciągnął Luke. – W każdym razie, tak mi się wydaje. To co się tutaj dzieje, co się dzieje z ludźmi, pasuje do demona wysysacza i jego ekipy. Koszmary senne, cienie, obłęd. Zasadniczo, tracąc duszę, człowiek dostaje pomieszania zmysłów.

Jess przeszedł dreszcz. Ale nie z gatunku tych przyjemnych.

– Bez paniki – uspokoił Luke. – Pomijając wysokość waszych obcasów, żadna z was nie wykazuje oznak szaleństwa.

Czemu on tak szybko szedł? Musiał tak szybko iść? Eve czuła, że ocierała sobie lewą piętę.

– Czego jeszcze się dowiedziałeś? – zapytała, licząc na informacje, które mogłaby wykorzystać, i odwrócenie uwagi od bólu.

– Nasz wysysacz potrafi kontrolować różne urządzenia – odpowiedział Luke.

– To tak jak ja – podchwyciła Jess. – No może muszę powtórzyć wirtualny egzamin na prawko. Ale poza tym jestem profesjonalistką. Mogę jednocześnie gadać przez telefon, czatować i pisać SMS-a,

– W tekście nie było nic o tym, jak demony sobie radzą z pisaniem SMS-ów – zażartował Luke.

– Okej, co jeszcze? – zapytała Eve, zastanawiając się, ile warstw naskórka straciła już na pięcie i ile jeszcze brakuje, zanim krew splami brązową satynę.

– Wrony – oznajmił Luke. – Podobno naszemu naczelnemu demonowi towarzyszą wrony. I na razie, to wszystko. Ale przebrnąłem dopiero przez połowę tego, co znaleźliśmy.

– Mamy niezły fart, że żyjemy w Deepdene właśnie teraz. Wysysacz dusz i jego pomocnicy pojawiają się tu tylko raz na sto lat. Mogło nas to ominąć – zażartowała wisielczo Jess.

No i właśnie straciłam kolejną warstwę naskórka, pomyślała Eve. Przybliżyła się do Jess.

– Masz może plaster? – zapytała szeptem, nie chcąc, żeby Luke usłyszał, a potem się z niej nabijał.

Jess wyjęła z torebki plasterek i dyskretnie podała Eve.

Muszę tylko jakoś dotrzeć do domu Mala, pomyślała Eve, zagryzając zęby z bólu. Potem już będzie okej. Nakleję sobie plaster i będę mogła tańczyć całą noc. Ale do Mala było jeszcze daleko. – Co ci jest? – zapytał Luke.

– Nic- odparła Eve.

– Robisz miny. – Przybrał zbolałą minę.

Eve zatrzymała się i zrzuciła but.

– Obtarłam sobie nogę – wyznała. – Muszę nakleić plaster. – Nachyliła się i zachwiała. Luke złapał Eve za ramię, żeby ją podtrzymać.

– Paskudnie wygląda. – Zmarszczył brwi. – Dorobiłaś się tego po wyjściu od Jess?

– Tak. – Eve żałowała, że nie może podnieść wyżej nogi i podmuchać na bąbel. Czuła straszne pieczenie.

– Zdaje się, że do tej pory nie rozumiałem w pełni pojęcia „ofiara mody" – zażartował Luke.

– Nic mi nie jest – zapewniła Eve. Zaczęła się od niego odrywać, ale stanie na jednym, dziesięciocentymetrowym obcasie nie było łatwe. Musiała przytrzymać się Luke'a, żeby wsunąć stopę z powrotem do buta.

– Nie wyglądasz, jakby nic ci nie było. – Pokręcił głową. – To gorsze od krępowania stóp.

– To zwykłe otarcie. Po prostu nie zdążyłam rozchodzić butów. Okej, to jak się udała wczorajsza randka z Bet? – zapytała, chcąc zmienić temat.

Luke odgarnął włosy z twarzy wolną ręką. – Miło było. Tak. Dobrze się bawiliśmy. Eve i Jess wymieniły spojrzenia.

– Mam wrażenie, że jest jakieś „ale" – zauważyła Jess, kiedy ruszyli dalej.

– Właśnie – zgodziła się Eve. – Dobrze się bawiliście, ale…

– Jesteście dziewczynami – zaczął Luke.

– Co za spostrzegawczość – zakpiła Jess.

– Jak się z kimś raz spotkałyście, to co myślicie? Chodzi o to, czy dla was to od razu oznacza, że będą kolejne randki? – zapytał Luke.

– Dla większości dziewczyn, nie. Ale dla Bet, tak – wyjaśniła Eve. – Powinieneś wiedzieć, że teraz jesteś jej chłopakiem. Przynajmniej ona tak uważa.

– Ale ja nie…

– To bez znaczenia – odparła Jess. – Bet jest dziewczyną, która zawsze ma chłopaka. Zerwała z Mattem jakiś tydzień temu. Potrzebuje nowego.

– Będę musiał z nią pogadać? To znaczy powiedzieć, że nie jestem jej chłopakiem, nawet jeśli ona nie ma najmniejszego powodu, by tak myśleć? – Luke wydawał się nieco wzburzony.

– Hm. Pozwól, że najpierw cię o coś zapytam: jesteś odporny na łzy? – spytała Eve.

Luke jęknął, kiedy skręcili w podjazd Mala.

– Nie wiecie, czy Mal ją zaprosił?

– Wszyscy tam będą – oświadczyła Jess. Eve dała Luke'owi kuksańca.

– To znaczy, że będą wszystkie twoje dziewczyny.

– Luke! Jesteś! Super! – Bet pędziła w ich stronę. – Tęskniłam za tobą!

– Trudno jest być ogierem, co? – zdążyła zakpić Eve, zanim Bet odciągnęła Luke'a.

– Rany, ale ją wzięło – zaśmiała się Jess.

– • Na Luke'a? Musi być wariatką. – Eve przewróciła oczami. – Chociaż w tych dżinsach…

– Wiem. Palce lizać – dokończyła Jess. Eve przytaknęła, uśmiechając się szeroko.

– Chodź, nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć wnętrze. Tym bardziej że ty już byłaś w środku. -Jess wciągnęła Eve do domu Mala. – Powiedziałam Luke'owi, że będą wszyscy, ale nie wiedziałam, że naprawdę wszyscy. – Wskazała ręką kłębiący się tłum.

Eve zastanawiała się, czy zauważyłaby, że w wielkim salonie nie ma żadnych mebli, gdyby nie była tu już wcześniej. Widziała przed sobą jedno wielkie morze ludzi. Rozglądała się za Malem, ale równie dobrze mogłaby szukać igły w stogu siana.

Przecisnęła się do nich Shanna.

– Jess, bądź czujna. Seth Schneider tu jest.

– Całe szczęście, że wyglądam super. Okej, jak mam do niego zagadać? – zapytała Jess przyjaciółki.

– No przecież znasz go od zawsze – powiedziała Eve prosto do ucha Jess, żeby usłyszała ją mimo głośnej muzyki.

– W tym problem – odparła Jess. – Seth chyba nie zauważył, że jestem już kobietą. Utkwiłam w jego świadomości jako dzieciak. On jest już w liceum, a ja nadal mam dziesięć lat.

– To może zrób striptiz? – zaproponowała Shanna. -Albo zatańcz, jeśli Mal ma tu gdzieś jakąś rurę.

– Upiłaś się? – zapytała Jess.

~ Jeszcze nie. – Shanna puściła oko. – Mam nadzieję, że ktoś coś przyniósł. O, on może być zaopatrzony… – Wskazała głową Jamesa Frankela. -Spływam. – Ruszyła w jego stronę.

– Chodźmy w jakieś cichsze miejsce, zastanowimy się, co zrobić z Sethem – zaproponowała Eve. Wstąpiły do kuchni, gdzie, jak na każdej imprezie, było tłoczno, a więc interesująco. Wzięły po dietetycznym napoju i poszły na basen. Znalazły dwa leżaki poza zasięgiem bryzgającej wody; co parę minut ktoś wskakiwał do basenu w kompletnym stroju albo był do niego wrzucany.

Eve nadal wypatrywała Mala, ale bez powodzenia. Nie, żeby w tym tłumie łatwo było kogokolwiek znaleźć. Przyszła cała szkoła, a także ludzie ze szkoły w mieście, którzy przyjeżdżali do Hamptons tylko na weekendy. Plus ich znajomi. Eve jeszcze nigdy nie widziała takich tłumów na imprezie poza sezonem. Wszyscy byli ciekawi rezydencji króla rocka tak samo jak ja, pomyślała. Miała tylko nadzieję, że nie byli tak samo jak ona zainteresowani Malem! Nie żeby tak bardzo bała się konkurencji. Jej osobistą stylistką była Jess i wyglądała świetnie!

– Okej, Seth… – Jess wyciągnęła nogi, krzyżując je w kostkach.

– Wskakuj, Eve! – zawołał z basenu Matt, ostatni eks Bet.

– Może później – odkrzyknęła Eve. Również skrzyżowała nogi w kostkach, głównie po to, żeby podziwiać swoje buty. – Widziałam parę razy, jak Luke siedział na stołówce z Sethem i Andym Fowlerem. Chyba się kumplu ją – powiedziała w zamyśleniu -Przyszło mi do głowy, że Luke mógłby nam pomóc uświadomić coś Sethowi. Jeśli Seh zobaczy, że Luke na ciebie leci, zaraz skuma, że nie masz już dziesięciu lat

Dziewczyny przybiły żółwika.

– Myślisz, że Luke zgodzi się poudawać? – zapytała Jess.

– Myślę, że zrobi, co tylko chcemy, jeśli dzięki temu uwolni się od Bet – odparła Eve.

Ale najpierw musiały go znaleźć. Nie było go przy stole bilardowym, który pojawił się już po wizycie Eve. Nie grał w twistera. James przynosił twistera na każą imprezę i po pewnym czasie starał się namówić ludzi do rozbieranej rundki. Nigdy mu się to nie udało, ale zwykły twister zazwyczaj cieszył się dużym powodzeniem.

Luke nie grał też w pokera w kuchni. Nie tańczył. Nie siedział na półpiętrze ani nie stał w kolejce do toalety.

– Hej, Kyle – zawołała Eve, zauważywszy swojego partnera z zajęć laboratoryjnych. – Nie widziałeś Luke'a?

Kyle wyszczerzył się w uśmiechu.

– Nie widziałem Luke'a. Nie widziałem Bet. -Przycisnął palec do ust. – Hm. Ciekawe, co mogą robić?

Eve przewróciła oczami.

– A jeszcze godzinę temu miał nadzieję, że jej tutaj nie będzie.

– Niegrzeczny chłopak. – Jess się zaśmiała.

– Bardzo – zgodziła się Eve. – Normalnie mógłby konkurować z tymi demonami.

Загрузка...