ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Wyprowadził się po południu. Christy pojechała nad rzekę, nie chcąc patrzeć jak odchodzi. Przeniósł się do zaniedbanego, małego domku, niedaleko Amy Haddon. Miała ochotę pomóc mu w urządzeniu się, trochę posprzątać, udekorować dom kwiatami i innymi miłymi drobiazgami, ale obudzona w niej duma powstrzymała ją.


Minęło parę trudnych dni. Prawie nie widywała Adama, choć patrząc na jego podpis na receptach miała wrażenie, że chcąc nie chcąc i tak jest on częścią jej życia.

Amy Haddon przywieziono z powrotem do Corrook. Christy spędziła z nią sobotnie popołudnie. Dowiedziała się, że przez dwa dni od powrotu Amy z Melbourne nikt jej nie odwiedził.

– Myślą, że jestem narkomanką – powiedziała przygnębiona. – To miasto osądza surowo. Uważają, że sama jestem winna temu, co się stało.

– Nonsens – stwierdziła Christy stanowczo. Uścisnęła zdrową dłoń Amy. – W pewnych warunkach każdy może się uzależnić.

– Wiem. – Amy opadła na poduszki i uroniła łzę. – Ale oni tego nie wiedzą. Uważają mnie za przestępczynię. Byłam tak strasznie samotna dotąd, a teraz… teraz jest jeszcze gorzej.

– Jednego przyjaciela jednak masz – oświadczyła Christy pewnym tonem. – Mnie.

Samotność Amy zajmowała jej myśli przez kolejny tydzień. Christy była świadoma, że jest to samoobrona przed myśleniem o Adamie.

Pomysł na częściowe rozwiązanie tego problemu przyszedł jej do głowy dopiero w piątek, kiedy Amy miała wyjść ze szpitala.

– Potrzebuję czegoś na odrobaczenie szczeniaków – powiedział Matthew Hearn po wejściu do apteki.

Christy uśmiechnęła się i przyniosła butelkę z syropem.

– Trzeba podać półtora mililitra na kilogram wagi – przeczytała z etykiety.

– Kilogram… przeklęte nowomodne miary – burknął. – Jak mam je zważyć? Najmniejsza podziałka na wadze gospodarczej ma dziesięć kilogramów, a waga kuchenna jest w uncjach i funtach.

W aptece nie było nikogo prócz nich, a Christy była zaciekawiona.

– Zważę je panu – zaofiarowała się. – Na zapleczu mam wagę. Niech pan przyniesie szczeniaki, ale tylnym wejściem. Przy moim szczęściu, gdyby pan wnosił szczeniaki frontowymi drzwiami, w tej samej chwili zjawiłby się inspektor sanitarny.

Ledwo zdążyła przygotować wagę, kiedy pojawił się Matthew z poruszającą się torbą w ręku.

– Ile ich jest? – spytała Christy z zainteresowaniem.

– Tylko dwa – mruknął, ostrożnie stawiając torbę na wadze. – O dwa za dużo, gdyby mnie kto pytał. A w dodatku żona uważa, że są miłe i chce jednego zatrzymać. – Wsunął rękę do torby i wyjął dwa wiercące się i podskakujące, lekko wilgotne szczeniaki o wielkich oczach.

Christy rozumiała panią Hearn. Pieski były urocze. Rozglądały się zalęknione. Mniejszy cieniutko szczeknął i pomachał kędzierzawym ogonem jak flagą.

Automatycznie wysunął język, jakby chciał coś polizać. Po raz pierwszy od dwóch tygodni Christy roześmiała się.

– Och, Matthew. Są śliczne. – Podniosła kręcący się puszysty kłębuszek i przytuliła do policzka.

– Ale bezużyteczne przy owcach – powiedział markotnie. – Tym niemniej żonie się podobają.

– Będą świetnymi towarzyszami – stwierdziła z przekonaniem i nagle wpadła na pomysł. – Matthew, chcesz oddać jednego?

– Jasne – odpowiedział natychmiast. – Jeśli żona się do nich przyzwyczai, będzie chciała zatrzymać oba.

– Amy Haddon z przyjemnością wzięłaby jednego z nich – powiedziała miękko Christy. Spojrzała na farmera. – Dzisiaj wychodzi ze szpitala.

– Amy Haddon? – Twarz mu się wyciągnęła. – Ma kłopoty z glinami.

– Znasz ją? – spytała, obserwując jego twarz.

– Chodziłem z nią do szkoły. – Westchnął. – Była w porządku, dopóki nie wyszła za Billa Haddona.

– Ona jest nadal w porządku, Matthew – powiedziała łagodnie. – Jest po prostu tak strasznie samotna i przygnębiona, że nie jest w stanie się z tego wydźwignąć. – Umieściła wiercący się kłębuszek na szalce i dokładnie zważyła. – Ten mały – wskazała ręką – mógłby nieco zmniejszyć jej samotność.

Farmer zastanawiał się przez chwilę. Pociągał nosem i spoglądał w niebo, jakby tam szukał odpowiedzi. W końcu skinął głową.

– Dobrze, panno Blair – oświadczył. – Szczeniak jest jej, choć nie wiem, co powie żona. Ona wyraża się o Amy Haddon dość ozięble.

Jak większość kobiet z Corrook, pomyślała ze smutkiem Christy.

– Dziękuję – powiedziała z wdzięcznością. – Oczywiście, zapłacę ci za niego. Ile chcesz?

– Nic. – Twarz mu poczerwieniała. – Jest za darmo.

– Roześmiał się. – Amy Haddon była moją pierwszą sympatią. Nauczyła mnie, jak rzucać kamieniem, żeby zrobić na wodzie pięć kaczek. Coś się jej za to należy. No, dobra, to ile syropu mam dać szczeniakowi?

O wpół do szóstej Christy zamknęła aptekę, wzięła mały, ciepły kłębuszek i pomaszerowała do Amy. Po drodze minął ją samochód Adama. Nie mogła się wycofać. Zobaczył ją.

Podchodząc widziała, jak Adam wyjmuje walizkę i pomaga wysiąść Amy. Tak więc przyjechali prosto ze szpitala. Czekali na nią, aż się zbliży. Amy uśmiechnęła się na przywitanie, ale twarz Adama była nieporuszona.

– Witaj w domu, Amy. – Christy szukała słów.

– Sądziłam… – Skupiła wzrok na twarzy Amy. – Sądziłam, że wrócisz do domu wcześniej.

– Doktor McCormack obiecał, że po pracy podrzuci mnie do domu, skoro jesteśmy teraz prawie sąsiadami – wyjaśniła. Spojrzała na mały domek po lewej stronie, za trawnikiem.

– Później przyniosę zapiekankę – obiecała Christy, ignorując obecność Adama. – Ten mały wszedł dzisiaj do mojej apteki i powiedział, że potrzebuje dobrego domu. – Podniosła wiercącą się kuleczkę.

– Nazywa się Kaczka i twierdzi, że jest świetnym stróżem.

Twarz Amy zastygła. Przez chwilę Christy podejrzewała, że Amy się rozpłacze. O, rany, ma alergię na psy albo ich nie znosi, pomyślała zła na siebie, że zrobiła coś niewłaściwego…

I wtedy Amy wyciągnęła zdrową rękę po małe stworzenie i przytuliła je do siebie.

– Och, Christy… – szepnęła patrząc na szczeniaczka i łzy spłynęły na jego główkę. – Nigdy nie miałam psa – wyznała cicho. – Bill nie pozwoliłby…

– Teraz możesz mieć – przerwała Christy. – Jeśli go chcesz.

– Kaczka… – Amy spojrzała z uśmiechem na małego wiercipiętę. – Dlaczego nazywa się Kaczka?

– Jest zapłatą za pięć kaczek. – Christy roześmiała się. – Pochodzi od Matthew Hearna. Nauczyłaś go, jak puścić na wodzie pięć kaczek. Teraz spłaca dług wdzięczności.

– Ale Edith Hearn… – zaczęła Amy pełnym niedowierzania głosem.

– Nie słuchaj plotek – przerwała jej Christy bez ogródek. – Jeśli nie będziesz się odsuwać, okaże się, że wiele osób cię lubi. – Podniosła wzrok i napotkała spojrzenie Adama, a wyraz jego oczu zaparł jej dech.

Zarumieniona zwróciła się znów do Amy.

– Teraz lepiej już pójdę – powiedziała niepewnym głosem. – Wrócę później z zapiekanką. – Nachyliła się i serdecznie pocałowała Amy w policzek. – Moja mama powtarzała mi, że kiedy jest mi źle, nie powinnam podejmować żadnych ważnych decyzji i powinnam słuchać tylko tych ludzi, którzy mnie lubią. To dobra rada.

– Christy, zaczekaj – zawołał Adam, kiedy odwróciła się od nich.

Nie zatrzymując się, pokręciła głową.


Po dwóch godzinach wróciła z obiecaną potrawą. Amy powitała ją serdecznie i dokładnie zamknęła za nią drzwi.

– Nie powinnaś robić sobie tyle kłopotu, moja droga. – Była wdzięczna i jednocześnie onieśmielona. – Już tyle zrobiliście dla mnie z doktorem. A teraz dałaś mi towarzysza, a doktor McCormack… – urwała w pół zdania i dokończyła nieprzekonująco – też był bardzo miły.

– Kiedy wprowadziłam się tutaj przyniosłaś mi zapiekankę. Teraz rachunek jest wyrównany.

– Nie będzie, dopóki nie dam ci psa. – Christy z przyjemnością słuchała głośnego, szczęśliwego śmiechu Amy. Nie przypuszczała, że Amy potrafi się tak śmiać. A znała ją od dwóch lat. Spojrzała na nią ze zdumieniem. Co się stało? Czy sprawił to ten szczeniak?

– Mam nadzieję, że doktor McCormack pomógł ci się ulokować?

– O, tak. – Uśmiech Amy nieco zbladł. – Chciał porozmawiać ze mną o Tomie.

– Twoim synu?

– Tak. – Podniosła czajnik. – Herbaty? – Nie czekając na odpowiedź postawiła go na kuchence i pod tym pretekstem odwróciła się do Christy plecami. – Odnalazł go i poinformował o śmierci Billa. Tom wiedział o tym i nie ma to dla niego znaczenia. Nie chce mieć ze mną nic wspólnego – powiedziała łamiącym się głosem.

Przez chwilę Christy milczała.

– I jak się czujesz, wiedząc o tym? – spytała.

– Okropnie. – Rozprostowała ramiona i odwróciła się twarzą do Christy. – Ale nie gorzej niż dotąd. Chyba wiedziałam o tym od dawna. Przecież gdyby chciał, mógł się ze mną skontaktować wcześniej. – Westchnęła. – Powinnam odejść od Billa, kiedy Tom był jeszcze dzieckiem. Bill był agresywnym pijakiem. Bił mnie i Toma. Ale to były inne czasy. Wcześnie wyszłam za mąż. Skończyłam tylko trzy klasy szkoły podstawowej i nie mogłabym zarobić na siebie i dziecko. A Bill jeszcze mnie straszył, że jeśli odejdę, znajdzie mnie i zabierze Toma. – Wzruszyła ramionami. – Nie miałam dokąd pójść.

– A Tom wini ciebie – posumowała Christy. – To takie niesprawiedliwe, Amy.

– Cóż, życie nie jest sprawiedliwe – stwierdziła Amy bez emocji. Westchnęła i na jej twarz powrócił uśmiech. – Ale zawsze coś się może w nim dobrego wydarzyć. – Była tak podekscytowana, że słowa cisnęły się jej na usta. – Doktor McCormack chce, żebym była jego gospodynią.

– To wspaniale – powiedziała Christy. – W takim małym domku nie będzie to chyba zbyt ciężka praca.

– Nie wiadomo. – Amy pieczołowicie odmierzała wsypywaną do czajniczka herbatę, jakby starała się ukryć podniecenie. – Może być więcej pracy, niż się przypuszcza. – Uśmiechnęła się. – W każdym razie przez kilka najbliższych dni będę bardzo zajęta. Doktor wyjeżdża i prosił, żebym podczas jego nieobecności wprowadziła tu różne zmiany. – Zaśmiała się z radości. – Zostawił mi pieniądze na meble. Zapłacił nawet Pete’owi za zawiezienie mnie taksówką na zakupy do Tynong.

– Wyjeżdża… – powtórzyła bezmyślnie Christy.

– Do Anglii, na kilka dni. – Wyjaśniła Amy. – Ma tam nie zakończone sprawy i chce… – urwała i zacisnęła usta. – Nie powinnam o tym mówić. – Pochyliła się nad śpiącym pieskiem i pocałowała go w głowę.

– Mam pracę, psa i dwoje wspaniałych przyjaciół.

– Z uśmiechem szczęścia spojrzała na Christy. – Kto mógłby pragnąć od życia więcej?

Pół godziny później Christy pożegnała się z Amy i szła powoli przez trawnik do swego samochodu. Nie mogła przestać myśleć o tym, czego się dowiedziała.

– Christy!

Zatrzymała się jak wryta. W mroku zobaczyła Adama, idącego prosto ku niej. Bez ruchu czekała, aż podejdzie. Nie mogła zrobić kroku, choć chciałaby wsiąść do samochodu i jak najszybciej odjechać.

– Możemy porozmawiać? – zapytał Adam stanąwszy przed nią.

– Jeśli chcesz – odpowiedziała ostrożnie. – O co chodzi? – dodała nieuprzejmie po chwili.

– Czy Amy powiedziała ci o moim wyjeździe? – Był spokojny i opanowany. Udawał, że nie słyszy gniewu w jej głosie.

– Tak. – Patrzyła w ziemię, boleśnie świadoma bliskości Adama. Pragnęła, by dotknął ją, objął, a on wyjeżdża do Anglii…

– To krótki wyjazd – wyjaśnił. – Muszę pojechać do domu.

Do domu… To słowo zawisło nad nią jak miecz. Dom jest tam, gdzie serce, myślała przygnębiona.

– Potrzebujesz czegoś ode mnie? – spytała stłumionym głosem i odwróciła się do samochodu.

– Nie powiesz mi: szczęśliwej podróży? Wzruszyła ramionami.

– Szczęśliwej podróży.

– Wrócę w środę – powiedział łagodnie.

– Wszystko mi jedno, kiedy wrócisz – wybuchnęła. – Jeśli o mnie chodzi, możesz tam zostać.

– Narobiłbym Richardowi kłopotów.

– Cóż, ja bym się jednego pozbyła.

Wziął ją za ramiona i odwrócił twarzą do siebie.

– Christy, przestań.

Rozpłakała się. Kiedy przytulił ją, przez moment stała sztywno, lecz nagle przestała walczyć ze sobą.

– Nie możesz oczekiwać, że będę rozsądna i spokojna – szlochała. – Nie możesz kochać się ze mną, Adamie, a potem odejść, jakby nic się nie stało. Ja tak nie potrafię. Wszystko albo nic.

– Szczęśliwy finał – rzekł ponuro i parsknął gorzkim śmiechem. – Rycerz w białej zbroi i „żyli długo i szczęśliwie”. – Lekko dotknął jej policzka. – Wiem – dodał posępnie. – Zasługujesz na to.

– To dlaczego nie mogę tego mieć? – Wstrzymała szloch. – Adamie, zakochałam się w tobie jak głupia pięć lat temu.

– Ale ja zakochałem się wcześniej – powiedział ze smutkiem. – W Sarze. I ta miłość zostawiła swój cień. Pięć lat temu spotkałem ciebie i pamięć o tym przywiodła mnie do Australii. Chciałem sprawdzić, czy to wspomnienie nie jest tylko wymysłem romantyka. – Przyciągnął ją bliżej, przesuwając dłonie na jej smukłe biodra. – Znalazłem cię i przekonałem się, że nie wymyśliłem sobie tego. Nadal jesteśmy dla siebie atrakcyjni. Ale przeszłość ciągnie się za mną. Mam w Anglii zobowiązania, których nie mogę uniknąć. Uświadomiłem sobie, że nie mam prawa, abyś dzieliła je ze mną. – Wzruszył ramionami. – Nie przemyślałem przed wyjazdem z Anglii, co zrobię, jeśli nadal jesteś tą Christy, którą pamiętałem… To, że możesz mnie kochać… – urwał w pół zdania i znowu wzruszył ramionami. – Cóż, nie mam prawa prosić cię, byś dzieliła moją przeszłość – podsumował z goryczą.

Christy uniosła dłoń i dotknęła jego wymizerowanej twarzy.

– Pozwól mi spróbować, Adamie – powiedziała miękko. – Tak bardzo cię kocham…

– Przestań, Christy. – Nagle odsunął ją od siebie. Twarz miał ściągniętą bólem. – Nie wiesz, w co byś się wpakowała. Nie mogę związać się z tobą, dopóki przeszłość ciągnie się za mną. – Potrząsnął głową.

– Jesteś młoda i wolna. Sama powiedziałaś, że chcesz cieszyć się życiem.

– A razem nie moglibyśmy? Potrząsnął głową i cofnął się o krok.

– Nie sądzę, żeby ciebie to bawiło – powiedział bez ogródek. – Gdybyś wiedziała… – Przerwał na chwilę.

– Wrócę w środę. – Nagle jego głos zabrzmiał rzeczowo i szorstko. – Poprosiłem Amy, żeby doprowadziła mój dom do przyzwoitego stanu, ale nie chcę, żeby się przepracowała. Mogłabyś ją przypilnować?

– Mogę. – Zmarszczyła brwi. – Skąd taki pośpiech?

– Nie lubię mieszkać w śmietniku. – Uśmiechnął się szelmowsko. – Ostatnia gospodyni rozpieściła mnie.

– Przypilnuję Amy. – Nadal nie rozumiała, ale nagle poczuła się zmęczona. Chciała uniknąć dalszego napięcia i odwróciła się. – Przyjemnej podróży – rzuciła przez ramię.

– Christy? – powiedział niepewnie. Z jego głosu zniknęła szorstkość.

– Tak? – Zatrzymała się i lekko odwróciła. – Ja… – Urwał. Przez chwilę patrzyli na siebie w świetle księżyca. Nagle Christy poczuła na sobie uścisk jego ramion, a na ustach dotyk warg. To był brutalny pocałunek, czuła w nim pożądanie, gniew i frustrację. Dominowała w nim jednak wściekłość.

Nie oddała pocałunku. Udało się jej nie zareagować. Nie powinien jej tego robić. Nie zaofiarował jej niczego: ani miłości, ani obietnic – niczego. A żądał wszystkiego.

Nie mogła mu tego dać. Nie wtedy, kiedy chciał wracać do swojej przeszłości.

Загрузка...