ROZDZIAŁ ÓSMY

Pomimo wyczerpania, Christy nie mogła zasnąć. Niemiłosiernie bolała ją głowa. Myślami była zaś przy kobiecie walczącej o życie na sali operacyjnej.

Nie wiedziała, ile czasu minęło, nim w końcu usłyszała głos, na który podświadomie czekała.

– Nie śpisz? Jesteś przytomna?

– Oczywiście, że jestem przytomna.

– Daj nam klucz do apteki. Musieliśmy zrobić pani Haddon kraniotomię. – Adam patrzył na Christy niewidzącym wzrokiem. – Wywierciliśmy otwory, żeby zmniejszyć ciśnienie śródczaszkowe.

– Kraniotomię? – W jednej sekundzie wyparowało z niej zmęczenie. Przerażona wpatrywała się w Adama. – Tutaj? Z takim wyposażeniem! Adamie!

– Nie było wyboru – powiedział ponuro. – Gdybyśmy chcieli ją przewieźć…

– Umarłaby przed przybyciem do Melbourne – dokończyła Christy. Wstała z łóżka, nie zważając na to, że ma na sobie jedynie krótki biały fartuch, którego używała zwykle podczas pracy w szpitalnej mini-aptece. – Jak mogę pomóc?

– Mamy za mało dożylnych antybiotyków, ale Richard może pójść sam do apteki. Twierdzi, że potrafi je znaleźć.

– Doktor Blair niech trzyma się z dala od mojej apteki. I pan także, doktorze McCormack. Bóg jeden wie, co moglibyście dać tej nieszczęsnej kobiecie.

Sama pójdę. – Zatrzymała się, marszcząc brwi. – Mój samochód stoi nadal przed domem Amy Haddon.

– Zawiozę cię – oznajmił stanowczo Adam. – Powinnaś być w szpitalu, pod obserwacją, a nie prowadzić nocą samochód. A ponadto, jeśli sądzisz, że pozwolę ci wejść samej do ciemnej apteki o północy, to grubo się mylisz.


Przygotowując potrzebne leki zerkała na Adama, czekającego na nią w drzwiach apteki, i jego obecność działała na nią kojąco.

Dwie minuty później byli już w drodze do szpitala.

– Muszę umieścić to w kroplówce – powiedział Adam, wjeżdżając na przyszpitalny parking. – To potrwa chwilę.

– Wejdę z tobą, ale potem zawieź mnie, proszę, do domu. – Zdrowy rozsądek podpowiadał jej, żeby poczekać na niego w samochodzie, ale wokół było tak ciemno.

Spojrzał na nią uważnie i wyciągnął rękę.

– A więc, panno Blair, idziemy.

Przez moment, ale tylko przez moment, zawahała się. Pokusa była zbyt wielka. Podała mu dłoń i mocny, ciepły uścisk sprawił, że stali się jakby jednością. Znów owładnęło nią przeczucie, że jest kochana i bezpieczna. Gdyby to była prawda… Gdyby tego mężczyzny nie nawiedzały cienie przeszłości – dzwoniące w środku nocy z drugiego krańca świata…

Stała w drzwiach sali intensywnej terapii i patrzyła na Adama zajmującego się kroplówką. Potem przeniosła wzrok na leżącą nieruchomo Amy. Jej twarz była prawie tego samego koloru, co bandaże na głowie, a bezwładne ręce ułożone przy bokach ciała były nienaturalnie sztywne. Wygląda, jakby nie żyła, pomyślała przygnębiona Christy.

Skończywszy swoje zajęcie Adam przyglądał się Amy przez dłuższy czas. W końcu podniósł jej bezwładną rękę i lekko potarł ją dłonią.

– Jesteś już bezpieczna, Amy – powiedział łagodnie, z taką troską w głosie, że Christy wzruszyła się.

– Napastnik został aresztowany. Jesteś wśród przyjaciół i nic ci nie grozi. Jedyne, co musisz zrobić, to wyzdrowieć. Teraz musisz tylko się obudzić. Otwórz oczy, Amy, i spójrz na nas.

Zapadła przedłużająca się cisza. Christy wbiła wzrok w podłogę, ale na twarzy miała wypisany brak nadziei.

– Amy, postaraj się. – Ciszę przerwały słowa Adama. – Nic ci nie grozi. Możesz się już obudzić. Christy jest tutaj. Pamiętasz pannę Blair. Ten drań, który cię zranił, też ją popamięta. Policja twierdzi, że Christy tak go załatwiła, że dotąd nie może zapiąć zamka przy dżinsach.

Mimo przygnębienia Christy poczuła lekką satysfakcję. Podeszła do łóżka i delikatnie dotknęła twarzy Amy.

– Szkoda, że nie dołożyłam mu bardziej – szepnęła.

– Ze względu na ciebie…

I wtedy zdarzył się cud. Mięśnie twarzy leciutko drgnęły i Amy ledwo dostrzegalnie poruszyła się. Adam ścisnął mocniej jej rękę i przemówił znowu.

– No, Amy, obudź się. Potrafisz to zrobić. Zrób to dla nas. – Uśmiechnął się. – Panna Blair ma na sobie ciuszek, który warto zobaczyć, choćby jako dowód na upadek moralności w młodym pokoleniu.

Ledwo oburzona Christy zdążyła szybko przykryć połami fartucha odsłonięte częściowo piersi, Amy otworzyła oczy.

W pierwszym momencie spojrzała w górę, przed siebie, niewidzącym wzrokiem. Oczy przystosowywały się do światła, ale prawie natychmiast pojawił się w nich lęk.

– Amy? – powiedział Adam miękko po paru chwilach. – Witamy wśród nas.

Za parę minut mieli się przekonać, czy mózg Amy nie został uszkodzony. Nie musieli jednak czekać aż tak długo. Amy Haddon wiedziona głosem Adama przeniosła na niego wzrok i na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu.

– Doktor McCormack – szepnęła. – Christy… – I zaczęła płakać.


Wyszli od niej, kiedy zapadła w sen. Spała spokojnie i była już nieco mniej blada. Napięcie w szpitalu wyraźnie opadło.

– Niczego nie możemy być pewni – ostrzegał Adam w drodze do samochodu – ale musielibyśmy mieć pecha, żeby krwawienie spowodowało jeszcze jakieś poważne problemy.

Christy usadowiła się w samochodzie bez słowa. Była bliska płaczu. Zbyt wiele przeżyła ostatniej nocy, by móc zachować równowagę ducha.

Adam również milczał. Podczas jazdy spojrzał na nią raz i drugi, ale nie odezwał się. Istniało pomiędzy nimi napięcie, którego nie zniweczyło ogromne zadowolenie z uratowania Amy.

Christy weszła do domu sama. Adam został, aby wziąć torbę i zamknąć samochód. Weszła do kuchni i zawahała się. Rozsądek podpowiadał jej, by poszła od razu do łóżka, ale nie mogła się oprzeć innemu pragnieniu. Postawiła czajnik na ogniu i czekała na Adama.

Wreszcie pojawił się. Otworzył szeroko drzwi do kuchni i wszedł cicho, jakby chciał jak najmniej przeszkadzać w domu. Na jej widok stanął jak wryty.

– Jeszcze nie w łóżku? – spytał ostrożnie.

– Nie. – Zaczęła szperać w górnej szafce. – Robię sobie herbatę. Chciałbyś… Napijesz się?

– Nie. – Postawił torbę lekarską przy ścianie i obserwował Christy. – Dlaczego nie uciekasz?

– Nie… – Spojrzała na niego niepewnie. – Nie wiem, o co ci chodzi.

– Powinnaś być teraz w zamkniętej na klucz sypialni – wyjaśnił bezlitosnym tonem i założył ręce. Wyglądał surowo i posępnie.

– Adamie… – Christy spojrzała na niego prosząco, choć sama nie wiedziała, o co prosi. Odetchnęła głęboko. – Adamie, przykro mi z powodu twojej żony. – Zdumiały ją własne słowa. Nie miała zamiaru o tym mówić. To nie była odpowiednia chwila. Było to również nietaktowne, a mimo wszystko słowa zostały wypowiedziane pod wpływem nieodpartego przymusu.

Nie zmienił wyrazu twarzy, a jedynie potrząsnął głową, jakby nie chciał o tym rozmawiać.

– Dowiedziałam się dzisiaj – Christy nie była w stanie przerwać – o jej schizofrenii.

– Dopiero dzisiaj? – Zmarszczył brwi.

– Nikt mi nie powiedział – szepnęła rozżalona. Wyjęła kubek i postawiła go na stole z przesadną siłą.

– Nikt mi o niczym nie mówi.

– Co, do licha, chcesz przez to powiedzieć? – Skupił na niej całą uwagę. Przestał być sztywny i spięty.

– To, że nie wiedziałam o istnieniu twojej żony – wybuchnęła. – Sądzisz, że przed laty pozwoliłabym ci się pocałować wiedząc, że jesteś żonaty?

Na twarzy Adama pojawił się cień uśmiechu. – Och, Christy…

– Nawet tego nie pamiętasz – powiedziała ze złością. – Zwyczajny pocałunek. Pocałować kogoś, żeby nie myśleć o Sarze. Ale ja… nie pozwoliłabym ci się pocałować…

– Dlaczego? – wtrącił, przerywając narastającą w niej histerię.

– Bo… – zająknęła się. – Bo nie całuję się z żonatymi mężczyznami.

Kiwnął głową ze zrozumieniem. Podszedł do szafki, wyjął kubki, wsypał do nich kawę i zalał wodą.

– Robię herbatę – przypomniała z wyrzutem Christy.

– Zanim ją zrobisz, będzie rano. – Odstawił czajnik i odwrócił się do niej. – Christy, pamiętam ten pocałunek.

Zagryzła usta.

– Nie powinnam była o tym mówić – powiedziała z goryczą.

– A ja nie powinienem był wtedy cię pocałować – przyznał miękko. – To prawda. Nie miałem prawa. Ale byłem taki nieszczęśliwy, życie było dla mnie piekłem, a ty byłaś młoda, cudowna i pełna radości życia… Najbardziej pociągająca kobieta…

– Nie tak jak Sara – przerwała.

– To nie była już Sara – odparł ze smutkiem w głosie. – Albo starała się odgrywać jakąś rolę, albo była w stanie maniakalnym, albo nic do niej nie docierało. Moment, w którym ją spotkałaś… był jednym z ostatnich, kiedy robiła wrażenie normalnej.

– Potrząsnął głową. – Na parę dni przed przyjazdem do was zaakceptowałem fakt, że nasze małżeństwo się skończyło. Sara była prawie zdrowa, ale nie umiała żyć zwyczajnym, codziennym życiem. Chciała wyjeżdżać na narty albo do jakichś egzotycznych miejsc, żeby potańczyć czy poszaleć w towarzystwie. Tak, jakby coś ją gnało. I wtedy Richard zaprosił mnie do waszego domu na urlop. A tam spotkałem ciebie.

– Nie pamiętałeś mnie – zarzuciła mu cierpko. – Kiedy spotkaliśmy się na lotnisku…

Położył ręce na jej ramionach.

– Pamiętałem cię, Christy. Jak myślisz, dlaczego tu przyjechałem?

Świat Christy zamarł w bezruchu. Jej twarz stała się biała jak papier.

– Przestań – zaprotestowała słabym głosem. – Nie żartuj sobie ze mnie, Adamie.

– Nie żartuję. Nigdy w życiu nie mówiłem tak poważnie jak teraz.

– Nie poznałeś mnie.

– To prawda. – Uśmiechnął się do niej. – Nie od razu. – Dotknął jej włosów. – Kiedy widziałem cię ostatnio, miałaś ciemne włosy. Pamiętam ich kasztanowy odcień.

– Ciemne… – Christy ściągnęła brwi. Nagle wokół jej oczu pojawiły się zmarszczki śmiechu. Przypomniała sobie ten okres podczas studiów, kiedy nie cierpiała swych blond włosów i przez całe trzy miesiące była oszałamiającą szatynką. Potem przez jakiś czas była ruda, ale kolejno użyta farba nadała włosom odcień patynowej zieleni i wówczas z ulgą wróciła do swego naturalnego koloru.

– Naprawdę jesteś blondynką? – Nadal trzymał ręce na jej ramionach.

– Tak. – Próbowała odsunąć się, ale tylko wzmocnił uścisk. – Jesteś szalony, Adamie McCormack, twierdząc, że przyjechałeś aż do Australii, by zobaczyć kobietę, której nie widziałeś od pięciu lat. Nie jestem tą samą Christy Blair. Nie jestem już studentką, ani szatynką. Wszystko się zmieniło.

– Nie.

Spojrzała na niego ze zdziwieniem, w jego zielonych oczach zobaczyła radosne błyski. Serce jej zadrżało i nogi się pod nią ugięły.

– Co… co się nie zmieniło? – spytała bez tchu.

– To. – Pochylił głowę i pocałował ją.

Tym razem był odpowiedni moment. Nigdy nie było tak wspaniale. Na tę chwilę czekała Christy przez całe życie.

Nadal nie znała odpowiedzi na wiele pytań, ale teraz nie było to dla niej ważne; mogła na nie poczekać. Powiedział, że pamiętał ją przez całe te pięć lat. Wierzyła mu – przynajmniej w tej chwili.

Całowała go z taką samą pasją, jak on ją. Objęła głowę Adama i przyciągnęła do swojej, pogłębiając pocałunek.

Adam przyciskał ją do siebie tak mocno, jakby już nigdy nie chciał wypuścić jej z objęć. Przez cienki materiał fartucha czuł smukłość jej pleców i wąską talię. W namiętnym pocałunku chciał dowiedzieć się o niej jak najwięcej. Pragnął jej.

Christy była tego świadoma. I była z tego dumna. Sama przytulała się do niego coraz silniej. Nie w pełni zdawała sobie sprawę, co się z nią dzieje, ale była pewna, że jedynie Adam może ugasić narastający w niej płomień, który poczuła w sobie po raz pierwszy w życiu.

Wargami i językiem poznawała słony smak jego ust i języka. Pragnęła go. Pragnęła go od pięciu długich lat i wyobraźnia jej nie zawiodła. Właśnie tak miało być i tak miała to przeżywać. Wplotła palce w gęste, zmierzwione włosy i usłyszawszy jęk Adama spotkała się z nim spojrzeniem.

– Christy…

Jej imię zabrzmiało jak pieszczota – i wyznanie miłości. Niczego więcej nie mogła pragnąć. Miłość, czułość i pożądanie zawarte były w tym jednym słowie.

– Adam? – Uśmiechnęła się nieśmiało.

Położył dłoń na miękkiej wypukłości, gdzie stykały się poły fartucha zakrywające piersi. Delikatnie i powoli rozpinał guziki, jakby dotykał czegoś niezmiernie cennego. Później, równie wolno, zsunął z jej ramion fartuch, który opadł na ziemię.

Była naga. Nigdy dotąd nie stała naga przed mężczyzną, a mimo to nie była zawstydzona. Chciała, by Adam na nią patrzył. Należała do niego, tak samo jak on do niej. Spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się łagodnie.

– Kocham cię, Adamie McCormack – powiedziała z czułością.

Delikatnie dotknął opatrunku na jej twarzy i przesunąwszy dłonią wzdłuż szyi objął pierś Christy.

– Jesteś cudowna, Christy. Marzyłem o tobie od tak dawna…

To nieprawda, pomyślała. To nie może być prawda, ale w tej chwili nie miała zamiaru podważać słów Adama. Sięgnęła do koszuli i rozpięła ją, by móc poczuć dłonią gęste włosy na jego piersi. Napawała się ich dotykiem.

I nagle znowu znalazła się w jego objęciach. Czuła, jak dłonie Adama pieszczą delikatnie gładką skórę, przesuwając się coraz niżej, z ramion do piersi, a potem z bioder do ud. Jęknęła z rozkoszy, kiedy poczuła dokąd dotarły w swych poszukiwaniach jego palce. Wygięła się w łuk. Bliżej, jeszcze bliżej, żądało jej ciało. Ogień trawił jej uda, piersi, samą jej istotę…

Na wpół przytomna od namiętnych pocałunków poczuła, że Adam podniósł ją i chwilę potem znalazła się na miękkim, wielkim łóżku w swojej sypialni.

W świetle księżyca widziała stojącego obok i przyglądającego się jej Adama.

– Christy… – szepnął niepewnym głosem. – Christy, kochanie…

Chwyciła go za rękę i przyciągnąwszy do siebie pocałowała. Tym razem to ona była pewna, że wie, co musi się stać.

– Pragnę cię, Adamie – powiedziała cicho. – Pragnę cię nade wszystko w świecie. Adamie…

Odsunął się nieco. Przez dłuższą chwilę patrzył na jedwabistą skórę połyskującą w nikłym świetle. Pochylił się i dotknąwszy zagłębienia przy szyi, przesunął dłoń ku wzniesieniu piersi, a następnie poprzez miękkość brzucha dotarł nią do ciepłej wilgoci ud.

– Jesteś pewna, Christy?

W odpowiedzi wygięła się do tyłu, zaciskając uda wokół jego dłoni.

– Adamie – szepnęła gorąco. – Adamie…

– Zaczekaj. – Pochylił się znowu i całując ją mocno w usta, oswobodził rękę. – Zaczekaj – powtórzył i zniknął.

Christy leżała bez ruchu i czekała na niego. Jej rozbudzone zmysły płonęły w oczekiwaniu na spełnienie. Kiedy Adam wrócił, przyglądała mu się szeroko otwartymi z wrażenia oczami. Był wspaniały. Wstała zwinnie i przytuliła się z rozkoszą do jego nagiego ciała.

Wtedy uniósł ją w ramionach z radością i położył na łóżku, a kiedy przylgnęli do siebie, ich ciała ogarnęła namiętność, która nie ma sobie równej. Christy wyprężała się coraz bardziej i gdy w końcu poczuła ból, który musiał nadejść, krzyknęła w ekstazie.

Загрузка...