ROZDZIAŁ III

Biały obrus lśnił, srebra i porcelana prawie świeciły, a konwersacja zaczynała się rozkręcać, gdy stewardzi pod bacznym okiem MacGuinessa sprzątali bezszelestnie naczynia po deserze. Sam MacGuiness nalewał siedzącym wino nabierające w kielichach głębokiej rubinowej barwy. HMS Fearless był najnowszym ciężkim krążownikiem Royal Manticoran Navy i jak większość jednostek klasy Star Knight przewidziany był na okręt dowódcy eskadry, toteż jego wnętrze dostosowano odpowiednio, dodając kabiny dla oficera flagowego i jego sztabu. Mimo to jadalnia kapitańska, jak na standardy RMN, była olbrzymia — co prawda nie zmieściliby się w niej wszyscy oficerowie okrętu, ale dla delegacji i szefów wszystkich działów wystarczyło miejsca aż nadto.

MacGuiness skończył rozlewanie trunku, a Honor rozejrzała się po twarzach ludzi siedzących wzdłuż długiego stołu. Po prawej miała Courvosiera w wieczorowym stroju, zgodnie z teorią, że nie był chwilowo w czynnej służbie. Po jej lewej, czyli naprzeciw niego, siedział Andreas Venizelos, a dalej oficerowie i członkowie delegacji, zgodnie ze stopniem starszeństwa czy ważnością stanowiska w przypadku cywilów. Miejsce na samym końcu zajmowała chorąży Carolyn Walcott, odbywająca pierwszy lot bojowy po ukończeniu Akademii, W mundurze galowym wyglądała jak uczennica w stroju swej matki i widać było, że jest ciężko spłoszona, czemu trudno się było dziwić — pierwszy raz brała udział w formalnym obiedzie kapitańskim. O jej napięciu najdobitniej świadczyła staranność, z jaką kontrolowała każde swoje zachowanie przy stole. Królewska Marynarka wychodziła z założenia, że oficerowie powinni nauczyć się wykonywania obowiązków tak służbowych, jak i towarzyskich jak najszybciej i w każdych warunkach, stąd też przy kapitańskim stole zawsze było przewidziane miejsce dla jednego lub kilku chorążych. Honor poczekała, aż Carolyn spojrzy w jej stronę, i nieznacznym ruchem dotknęła swego kielicha.

Walcott zarumieniła się, przypominając sobie o obowiązku ciążącym na najmłodszym rangą oficerze przy stole, i wstała. Pozostali goście umilkli, spoglądając na nią. Wyprostowała się, ujęła kielich i wzniosła tradycyjny toast głębszym i bardziej melodyjnym głosem, niż się Honor spodziewała:

— Panie i panowie: za królową!

— Za królową! — odpowiedział jej niezbyt zgodny chór głosów.

Po odstawieniu kielichów Walcott usiadła z wyraźną ulgą. Spojrzała jeszcze niepewnie na Honor i uspokoiła się, widząc jej aprobującą minę.

— Wiesz, nadal pamiętam, jaki byłem przerażony kiedy przyszła moja kolej — powiedział Courvosier tak cicho, że tylko Honor mogła go zrozumieć. — Zaskakujące, prawda?

— Wszystko jest względne, sir. I to chyba dobrze — odparła z lekko ironicznym uśmieszkiem. — Czy to przypadkiem nie pan tłumaczył mi niedawno, że oficer Królewskiej Marynarki powinien znać się nie tylko na taktyce, ale również na dyplomacji?

— Święte słowa, kapitanie — rozległ się inny glos i Honor z trudem stłumiła grymas. — Chciałbym, żeby więcej oficerów Królewskiej Marynarki zdawało sobie sprawę, że dyplomacja jest znacznie ważniejsza niż taktyka czy strategia — dodał Reginald Houseman głębokim barytonem.

— Obawiam się, że nie mogę się zgodzić z pańską opinią — odparła cicho Honor, mając nadzieję, że panuje nad irytacją wywołaną bezpardonowym wtrąceniem się w jej prywatną rozmowę. — Z punktu widzenia Królewskiej Marynarki, dyplomacja jest rzeczą ważną, ale naszym zadaniem jest wkroczyć, gdy dyplomaci przestają dawać sobie radę.

— Doprawdy? — Houseman uśmiechnął się z wyższością wywołującą u Honor odruchową żądzę mordu. — Rozumiem, że wojskowym często brak czasu na studiowanie historii, ale już pewien wojskowy na długo przed zjednoczeniem Ziemi napisał, że wojna jest po prostu kontynuacją polityki przy użyciu niedyplomatycznych metod. I nadal jest to prawda.

— Jest to parafraza, a użycie słów „po prostu” znacznie spłyca sens wypowiedzi, ale w ogólnych zarysach zgadzam się, że oddaje ducha wypowiedzi generała Clausewitza. — Houseman zaskoczony zmrużył oczy, a większość obecnych umilkła i zaczęła przyglądać się Honor, czując, że nie będzie to zwykła pogawędka przy stole. — Trzeba pamiętać, że Clausewitz żył na Ziemi w epoce napoleońskiej, która doprowadziła do finalnego Wieku Zachodniego Imperializmu, a jego książka o wojnie nie dotyczy tak naprawdę polityki czy dyplomacji w innym znaczeniu niż to, że podobnie jak wojna są narzędziami państwowymi. To samo zresztą ponad dwa standardowe tysiąclecia wcześniej napisał Sun Tzu, myślę, że zna pan to nazwisko? Mimo to żaden z nich nie miał i nie ma monopolu na pomysł, nieprawdaż? Tanakow w Doktrynach Wojny twierdził podobnie, a było to, jak pan wie, w czasach, w których wynalezienie żagla Warshawskiej umożliwiło prowadzenie działań wojennych w przestrzeni. Zaś Gustaw Anderman udowodnił, w jaki sposób skutecznie połączyć środki dyplomatyczne i militarne, by się wzajemnie umacniały, kiedy zdobył New Berlin, a potem zbudował Imperium Andermańskie w szesnastym wieku. Czytał pan może jego Sternenkrieg, panie Houseman? Interesujące kompendium zawierające esencję myśli większości wcześniejszych teoretyków z kilkoma ciekawymi wnioskami autora, opartymi prawdopodobnie na jego własnych doświadczeniach jako najemnika. Uważam, że najlepsze dostępne tłumaczenie jest autorstwa admirała White Haven. Chyba się pan ze mną zgodzi?

Po czym z uprzejmym uśmiechem umilkła, czekając, aż coraz bardziej czerwieniejący Houseman odzyska zdolność mowy.

— Ach… nie… obawiam się, że nie czytałem — wykrztusił po chwili dyplomata.

Courvosier otarł serwetką usta, maskując szeroki uśmiech, i czekał na ciąg dalszy.

— Chodziło mi o cos innego. — Houseman nie poddawał się łatwo. — Uważam, że przy odpowiednio przeprowadzonej misji dyplomatycznej militarna strategia staje się nieważna, ponieważ przestaje istnieć groźba wojny. Rozsądni ludzie, negocjujący w dobrej wierze, zawsze osiągną sensowny kompromis. Weźmy choćby obecny problem: ani system Yeltsin, ani układ Endicott nie są na tyle atrakcyjne, czy to z uwagi na posiadane środki, czy na położenie, by przyciągnąć międzyplanetarny handel. Każdy z nich posiada jednak zamieszkałą planetę; łącznie oba systemy mają prawie dziewięć miliardów mieszkańców, a leżą w odległości dwóch dni lotu nadprzestrzennego frachtowca. Teoretycznie daje im to świetne podstawy do stworzenia lokalnego dobrobytu, a w praktyce gospodarki obu systemów znajdują się na krawędzi bankructwa. Dlatego absurdem jest, że przez tak długi czas toczą wojnę na tle jakichś bzdurnych różnic religijnych! Obie planety powinny z sobą handlować i wspierać się ekonomicznie, a nie marnować środki na wyścig zbrojeń. Kiedy ich społeczeństwa odkryją wreszcie korzyści płynące z handlu i zrozumieją, że ich dobrobyt i rozwój zależy od współpracy z drugą stroną, problem rozwiąże się sam i skończy się na potrząsaniu szabelkami.

W miarę jak mówił, wracała mu pewność siebie oraz pełen wyższości uśmieszek i ton. Honor, słuchając jego wywodu, zdołała zapanować nad sobą na tyle, by nie wgapiać się weń z niedowierzaniem, ale gdyby nie znała tak dobrze Courvosiera, doszłaby do wniosku, że ktoś nie wytłumaczył jego zastępcy, na czym polega problem, i nie zapoznał go z historią konfliktu. Pewnie, że najlepiej byłoby doprowadzić do pokoju między obiema planetami, ale informacje, które otrzymała wraz z rozkazami, potwierdzały wszystko, co usłyszała od Courvosiera, dodając tylko szczegóły. A poza tym, celem rządu Jej Królewskiej Mości i zadaniem tej misji nie było krzewienie pokoju we wszechświecie, co byłoby i tak z góry skazane na fiasko, ale zyskanie sprzymierzeńców przeciwko Haven.

— Nie przeczę, że byłoby to pożądane zakończenie, panie Houseman, ale nie widzę realnej możliwości jego zaistnienia — powiedziała po chwili.

— Doprawdy? — najeżył się Houseman.

— Walczą ze sobą od ponad sześciuset standardowych lat — zaczęła tłumaczyć łagodnie jak niezbyt rozgarniętemu dziecku. — Na dodatek wojny religijne są najmniej logiczne, za to najzacieklejsze ze wszystkich w dziejach ludzkości.

— Właśnie dlatego niezbędny jest nowy punkt widzenia nie zaangażowanej, trzeciej strony, która zdoła im to wytłumaczyć.

— Przepraszam, ale wydawało mi się dotąd, że naszym celem jest zyskanie sojusznika i utworzenie bazy floty — stwierdziła już mniej uprzejmie. — Że nie wspomnę o zapobieżeniu usadowienia się w tym rejonie Haven zamiast nas…

— Naturalnie, że to są nasze cele — odparł zniecierpliwiony. — I najlepszym sposobem ich osiągnięcia jest zlikwidowanie lokalnego konfliktu. Potencjalne zagrożenie, tak z uwagi na niestabilność sytuacji, jak i poczynania Ludowej Republiki, będzie się utrzymywać tak długo, jak długo obie planety będą wobec siebie wrogie, i nie zmienia tego żadne nasze działanie. Kiedy jednak doprowadzimy do zakończenia sporu, nie będzie ich kusiło, by zaprosić Haven do towarzystwa w celu uzyskania przewagi militarnej. Najlepszym dyplomatycznym klejem jest wspólny interes, a nie wspólny wróg — Houseman upił łyk wina. — W rzeczy samej, zainteresowanie tym obszarem jest efektem naszej własnej klęski, bo nie potrafiliśmy dotąd znaleźć takiego wspólnego interesu z Ludową Republiką Haven. Zawsze znajdzie się jakiś sposób na uniknięcie zbrojnej konfrontacji, jeśli wytrwale się go szuka, pamiętając, że na dłuższą metę przemoc niczego nie rozwiązuje. Dlatego właśnie mamy dyplomatów, kapitan Harrington i dlatego też uciekanie się do brutalnej siły jest oznaką dyplomatycznej nieudolności. Niczym więcej i niczym mniej.

Major Tomas Ramirez dowodzący kontyngentem Marines przydzielonym na krążownik przyglądał się mówiącemu najpierw z zaskoczeniem, potem z obrzydzeniem, a na końcu ze złością. Gdyby nie uspokajająca i dyskretna interwencja pierwszego mechanika, komandor porucznik Higgins, Houseman miałby pierwszy raz w życiu okazję usłyszeć w bezpośredni i zrozumiały sposób, co o jego teorii sądzą oficerowie Korpusu. Honor zauważyła całą scenkę. Całkowicie rozumiała Ramireza. Barczysty oficer miał dwanaście lat, gdy Haven podbiło Trevor Star, gdzie się urodził. Wraz z matką i siostrami uciekli do systemu Manticore przez terminal Manticore Junction w ostatnim konwoju, który wydostał się z terenu walk. Konwój zdołał odlecieć tylko dlatego, że ojciec Ramireza osłaniał jego odwrót, dowodząc resztkami systemowej floty, i zapłacił za to życiem.

— Rozumiem — mruknęła, unosząc powoli kielich i zastanawiając się, jakim cudem Courvosier był w stanie tolerować tego pompatycznego teoretyka-cymbała.

Houseman cieszył się reputacją doskonałego ekonomisty, i jeśli wziąć pod uwagę zacofanie gospodarcze Graysona, włączenie go do misji miało sens. Ale był także najczystszym, podręcznikowym przykładem teoretyka, który nosa nie wystawiał poza Kolegium Ekonomiczne Mannheim University, gdzie miał doskonale płatną posadę. Mannheim nie bez podstaw nazywano „socjalistyczną uczelnią”. Prominentny ród Housemanów osiągnął silną pozycję w dyplomacji, jego członkowie zaś byli zadeklarowanymi zwolennikami partii Liberalnej. Żaden z tych powodów nie wpływał korzystnie na jej nastawienie do rozmówcy, ale dopiero uproszczona i całkowicie nieżyciowa wizja tego, jak rozwiązać konflikt między Masadą a Graysonem, była naprawdę przerażająca. Każda głupota może być groźna, a głoszona przez kogoś, kto mógł ją realizować, zawsze groźną się okazywała.

— Nie zgadzam się z pańskim rozumowaniem — powiedziała, starając się zachować spokojny i w miarę uprzejmy ton, i odstawiła kielich. — Jest ono oparte na co najmniej dwóch błędnych założeniach, co powoduje, że wnioski są równie błędne. Pierwszym jest założenie, że wszyscy negocjujący są uczciwi, a drugim, że zawsze dojdą do porozumienia w kwestii tego, co konkretnie w danej sytuacji oznacza „rozsądny kompromis”. Historia udowadnia nam, jasno i wielokrotnie, że jedno z tych założeń występuje w praktyce nader rzadko, oba naraz — prawie nigdy. Jeśli chodzi o konkretną sytuację między społecznościami obu planet, o których mowa, skoro pan po zaledwie krótkim przestudiowaniu jej dostrzega potencjalne korzyści płynące z handlu i współpracy, to przez tyle stuleci powinno stać się to oczywiste i dla nich. A nic nie wskazuje na to, by którakolwiek ze stron kiedykolwiek próbowała rozpocząć rozmowy na temat takiego rozwiązania. Świadczy to jednoznacznie o takim poziomie wrogości, w obliczu którego interesy ekonomiczne stają się nieistotne. To z kolei sugeruje z dużym prawdopodobieństwem, że to, co uważamy za racjonalne przesłanki, może nie odgrywać zbyt dużej roli w ich myśleniu czy postępowaniu. Zresztą nawet gdyby było inaczej, sytuacja łatwo może się wymknąć spod kontroli, a ludzie znajdujący się w stanie stresu znacznie szybciej popełniają błędy. I wtedy pozostają już tylko wojskowi.

— Takie „błędy”, jak to pani ujęła, często zdarzają się właśnie dlatego, że wojskowi działają zbyt szybko albo udzielają złych rad.

— Oczywiście że tak — przyznała, zaskakując go całkowicie. — Praktycznie rzecz biorąc, finalna pomyłka prawie zawsze popełniona zostaje przez kogoś w mundurze. Albo dlatego, że źle doradził on przełożonym, jeśli są stroną atakującą, albo dlatego, że za szybko kazał strzelać, jeśli zajmował pozycje obronne. Czasami mylimy się, planując coś zbyt szczegółowo i nie mogąc w realnej sytuacji uwolnić się od teorii zaplanowanej, tak jak notorycznie zdarzało się uczniom Clausewitza. Ale pamiętać trzeba, panie Houseman, że sytuacje, w których błędy militarne stają się możliwe lub nabierają decydującego znaczenia, powstają w wyniku poprzedzających je zabiegów i manewrów dyplomatycznych i politycznych. — Mówiąc to, spojrzała mu prosto w oczy.

— Doprawdy? — Houseman przyglądał się jej z mieszaniną wymuszonego podziwu i odruchowej niechęci. — W takim razie wojny są głównie winą cywilów, a nie zaś nieskalanych obrońców suwerenności paradujących w mundurach?

— Tak bym tego nie ujęła, choć brzmi to atrakcyjnie — Honor uśmiechnęła się przelotnie. — Z zasady „nieskalany” i „wojskowy” rzadko chodzą w parze. Z drugiej zaś strony, w każdym systemie sprawowania władzy, takim jak nasz, wojsko kontrolowane jest przez powołane do tego cywilne władze, a więc ostateczna odpowiedzialność za polityczne decyzje w okresach między wojnami spoczywa na nich. Nie chcę sugerować, że wszyscy ich członkowie są głupi czy niekompetentni ani też że wojskowi zawsze udzielają im najlepszych możliwych rad, ale całkowicie sprzeczne interesy rozmaitych nacji mogą i przeważnie stanowią nierozwiązywalne dylematy, niezależnie od dobrej woli obu stron. Jeżeli na dodatek któraś ze stron nie prowadzi negocjacji uczciwie, czyli z rzeczywistą wolą rozwiązania problemu w pokojowy sposób… Zresztą Clausewitz napisał także, iż z polityki rodzą się wojny, panie Houseman. Ja osobiście mam inne zdanie, uważam, że wojna może był wynikiem dyplomatycznego fiaska, ale każdy, nawet najlepszy dyplomata działa na kredyt. Prędzej czy później ktoś mniej rozsądny od niego zechce sprawdzić, co stoi za jego słowami, i jeśli okaże się, że nie jest to wystarczająca siła militarna, przegra i straci wiarygodność.

— Cóż, zadaniem tej misji jest uniknięcie takiej sytuacji, nieprawdaż? — Houseman uśmiechnął się chłodno. — Sądzę, że nie ma pani nie przeciwko uniknięciu wojny, jeśli okaże się to możliwe?

Honor ugryzła się w język i skinęła z uśmiechem głową. Nie powinna dać się sprowokować i pozwolić, by tak ją zirytował. To nie jego wina, że wychowany został w miłym, cywilizowanym i bezpiecznym społeczeństwie, co uchroniło go od kontaktu z brutalną rzeczywistością. Poza tym, misją kierował nie ten nadęty bufon, tylko Courvosier, a co do jego zdrowego rozsądku nie miała żadnych wątpliwości.

Venizelos wykorzystał taktycznie chwilę ciszy, pytając Housemana o nową politykę podatkową rządu, a Honor zajęła się rozmową z komandorem porucznikiem DuMorne.

Zebrani w sali odpraw wstali, gdy weszła do niej Honor, a w ślad za nią Courvosier. Oboje podeszli do wolnych foteli u szczytu stołu i usiedli. Pozostali oficerowie także zajęli miejsca i Honor przyjrzała się im, korzystając z okazji, która nie nadarzała się często.

Obecni byli: Andreas Venizelos, jej zastępca, porucznik Stephen DuMorne — drugi oficer HMS Fearless, komandor Alice Truman dowodząca lekkim krążownikiem Apollo i jej zastępca, komandor porucznik Lady Ellen Prevost — obie złotowłose. Naprzeciwko nich siedział komandor Jason Alvarez, dowódca niszczyciela Madrigal wraz ze swym zastępcą, komandor porucznik Mercedes Brigham, najstarsza z obecnych, nie licząc Courvosiera, i podobnie jak i on pozbawioną jakichkolwiek złudzeń. Przyglądając się jej ciemnej twarzy, Honor przypomniała sobie, jak kompetentna jest Brigham. Najmłodszy stażem dowódca siedział na końcu: był nim komandor Alistair McKeon — kapitan niszczyciela HMS Troubadour. Obok miejsce zajął jego zastępca porucznik Mason Haskins.

Żaden z cywilnych podwładnych Courvosiera nie był obecny.

— Panie i panowie, dziękuję za przybycie i obiecuję, że postaram się nie zająć wam więcej czasu, niż jest to niezbędne — zagaiła Honor. — Jak wszyscy wiecie, jutro wychodzimy z nadprzestrzeni na granicy systemu Yeltsin. Dlatego chciałam spotkać się z wami wszystkimi i admirałem Courvosierem.

Odpowiedziały jej milczące przytaknięcia, choć kilku z obecnych, którzy dotąd jej nie znali, z początku było zaskoczonych koniecznością fizycznej obecności na odprawach. Większość starszych oficerów wolała odprawy elektroniczne, w czasie których wszyscy dowódcy pozostawali na swych okrętach. Honor uważała, że kontakty osobiste zbliżają, a siedzenie przy tym samym stole dobitniej uświadamia, iż wszyscy stanowią część jednego zespołu. Ułatwiało to także wymianę pomysłów, czasami z pozoru zwariowanych, dzięki którym zespól taki dysponował znacznie większym potencjałem niż suma jego elementów składowych. Czy zdanie to podzielał ktokolwiek z obecnych, nie miała pojęcia, i prawdę mówiąc, niewiele ją to obchodziło.

— Ponieważ zadaniem o priorytetowym znaczeniu jest pańska misja, admirale, być może najlepiej będzie, jeśli to pan zacznie, sir — zaproponowała, spoglądając na Courvosiera.

— Dziękuję, pani kapitan — Courvosier rozejrzał się i uśmiechnął. — Sądzę, że wszyscy jesteście aż do obrzydzenia zaznajomieni z celami tej misji, ale chciałbym mimo to omówić raz jeszcze jej najważniejsze aspekty. Po pierwsze: absolutnie najważniejsze jest zawarcie sojuszu z władzami Graysona. Ideałem, który nasz rząd chciałby osiągnąć, jest podpisanie formalnego traktatu, ale zgodzi się na każde rozwiązanie, które umocni naszą pozycję w tym systemie planetarnym i osłabi możliwość wciśnięcia się tu Ludowej Republiki Haven. Po drugie: pamiętajcie, że każda nasza oficjalna wypowiedź będzie odbierana przez pryzmat zagrożenia, jakie stanowią dla Graysona fanatycy z Masady, i cokolwiek by nie myśleli niektórzy członkowie mojej delegacji, tak władze, jak i mieszkańcy Graysona nie mają cienia wątpliwości, że obietnice powrotu tamtych jako zdobywców na ojczystą planetę nie są retoryką, tylko poważną groźbą. Od ostatniego starcia zbrojnego nie minęło aż tak wiele czasu. A obecna sytuacja jest bardzo, ale to bardzo napięta. Po trzecie: możecie pamiętać, bo jest to związane z układem sił w tym rejonie, że ta eskadra to siedemdziesiąt procent całej Marynarki Graysona. A biorąc pod uwagę ich zacofanie technologiczne, myślę, że sam Fearless mógłby ją zniszczyć w zwykłym boju spotkaniowym. Będą tego świadomi, obojętne, czy przyznają to oficjalnie czy nie, ale nie należy na każdym kroku przypominać im o tym. Trzeba natomiast uzmysłowić, jak cennymi możemy być sojusznikami. Nie pozwólcie pod żadnym pozorem sobie czy swoim ludziom wytykać im, że są gorsi czy pośledniejsi.

Pomimo cywilnego ubrania widać było, że mają do czynienia z wyższym rangą oficerem, a wagę słów podkreślała śmiertelnie poważna twarz, zwykle przypominająca oblicze zadowolonego cherubinka.

— Doskonale — ocenił, gdy siedzący skończyli potakiwać. — I pamiętajcie, że nie mamy do czynienia z ludźmi wywodzącymi się z tego samego środowiska kulturowego. Dopilnujcie, by wasze załogi także zdawały sobie z tego sprawę. Zwłaszcza kobiety muszą wykazać nadzwyczajną ostrożność w kontaktach z mieszkańcami. Proszę się nie krzywić, komandor Truman, i pomyśleć: skoro nam wydaje się to głupie, o ileż głupsze musi być dla młodszych oficerów czy reszty załogi. Zresztą niezależnie od naszej opinii, taki jest sposób życia gospodarzy i musimy go uszanować. Żebyśmy się dobrze zrozumieli: chcę, by wszyscy zachowywali się przez cały czas jak na profesjonalistów przystało, i to niezależnie od płci i od reakcji gospodarzy, dla których kobieta w mundurze, a zwłaszcza kobieta w oficerskim mundurze będzie naprawdę trudna do zaakceptowania.

Zawtórowały mu kolejne milczące potaknięcia, rozejrzał się więc ostatni raz i podsumował:

— To by było wszystko. Dopóki nie spotkam się z ich reprezentantami, nie będę miał lepszego wyczucia sytuacji ani większej znajomości faktów.

I usiadł.

— Dziękuję, sir — Honor pochyliła się nad stołem. — Chciałabym dodać tylko jedno do tego, co powiedział admirał Courvosier. Musimy zachować ostrożność, ale naszym zadaniem jest pomóc misji dyplomatycznej, nie zaś wywołać zamieszanie. Jeżeli wystąpią jakiekolwiek problemy, czy to z przedstawicielami rządu planetarnego, czy to z mieszkańcami Graysona, chcę się o nich dowiedzieć natychmiast i to nie od nich, lecz od was. Nie możemy sobie pozwolić na uprzedzenia, obojętnie jak bardzo nie wydawałyby się uzasadnione. I nie chcę o żadnych słyszeć. Czy to jasne?

Odpowiedział jej cichy, potakujący pomruk.

— Doskonale. — Potarła palcami lewej dłoni grzbiet prawej i dodała: — W takim razie przejdźmy do naszego rozkładu zajęć. Cztery frachtowce klasy Mandrake pozostają w systemie Yeltsin, ale ich ładunek może trafić na powierzchnię Graysona wyłącznie na polecenie admirała Courvosiera. Kiedy to nastąpi, zależy od wyników negocjacji. Oznacza to, że statki wraz z ładunkiem pozostają pod naszą opieką mimo dotarcia do systemu planetarnego, co powoduje, że musimy rozdzielić eskortę. W dodatku nasza obecność tutaj jest pokazem siły i ma na celu przypomnienie władzom Graysona, jak cennej pomocy może udzielić RMN w kwestii zabezpieczenia układu przed atakiem Masady czy Haven. Z drugiej strony, musimy dostarczyć bezpiecznie pięć frachtowców do układu Casca, a meldunki wywiadu donoszą o zwiększonej aktywności „piratów” w okolicy. Dlatego sądzę, że Fearless, jako robiąca największe wrażenie jednostka, powinien pozostać tutaj wraz z niszczycielem Madrigal jako jednostka wspierającą i zwiadowczą. Apollo zaś i Troubadour polecą z resztą konwoju, Mając Alistaira jako zwiadowcę, powinnaś sobie poradzić z każdą niespodzianką, Alice. Dotarcie do celu zajmie wam nieco ponad standardowy tydzień, ale w drodze powrotnej nie będziecie musieli nikogo eskortować, ta więc potrwa krócej. Chcę, żebyście wracali natychmiast i zrobili to na tyle szybko, by znaleźć się tu z powrotem po jedenastu dniach. My zaś, Jason, będziemy tymczasem działali w oparciu o założenie, że władze Graysona rzetelnie poinformowały nas o zagrożeniu, jakie stanowią fanatycy z Masady. Wątpię, prawdę mówiąc, by spróbowali nas zaatakować, ale w przeciwieństwie do pewnych członków delegacji dyplomatycznej nie zamierzam zakładać, że są ludźmi racjonalnymi i trzeźwo myślącymi… Nie ma się co śmiać, należy mu współczuć naiwności, ale nie to jest tematem naszej rozmowy. Chcę, by oba okręty utrzymywały przez cały czas zdolność manewrową, a jeśli będzie możliwość zejścia na powierzchnię, co jak sądzę nastąpi, nie powinno się tam znaleźć jednocześnie więcej niż dziesięć procent załóg.

— Rozumiem, ma’am — potwierdził komandor Alvarez.

— Dobrze. Czy ktoś z was ma cos do dodania?

— Chciałbym zapytać, skipper — odezwał się McKeon i Honor przekrzywiła głowę, uśmiechając się lekko. — Czy ktokolwiek był uprzejmy poinformować władze Graysona, że eskadrą dowodzi kobieta?

— Nie wiem — przyznała zaskoczona Honor, bo jej samej nie przyszło to do głowy. — Panie admirale?

— Nie byliśmy uprzejmi — odparł Courvosier, marszcząc brwi. — Postąpiono tak za radą ambasadora Langtry’ego przebywającego od trzech lat na Graysonie. Mieszkańcy planety są dumni i łatwo ich urazić, na co, jak sądzę, spory wpływ ma strach spowodowany zagrożeniem ze strony Masady. Wiedzą, że kobiety służą w Królewskiej Marynarce i w Marines, i zdają sobie sprawę, jak naprawdę wygląda stosunek sił między nimi a Królestwem Manticore i nie podoba im się, że są tak słabi. Nie chcą nas prosić o pomoc i z tego, co wiem, nie zdobędą się na oficjalne przyznanie, że jej potrzebują. Sir Anthony jest przekonany, że niepotrzebnie urazilibyśmy ich, informując specjalnie o płci dowódcy eskadry, gdyż uznaliby to za przytyk, iż uważamy ich za niecywilizowanych. Przekazaliśmy im jednak pełną listę okrętów wraz z nazwiskami i imionami dowódców, a ponieważ ich przodkowie prawie w całości pochodzili z zachodniej półkuli Ziemi, podobnie jak nasi, powinni bez trudu rozpoznać żeńskie imiona.

— Rozumiem… — powiedział wolno McKeon.

Znająca go dobrze Honor wiedziała, że coś w tym, co właśnie usłyszał, nie spodobało mu się, ale nie naciskała. Rozejrzała się ponownie po obecnych i spytała:

— Cos jeszcze?

Odpowiedziały jej przeczące gesty.

— Doskonale. W takim razie, panie i panowie, proszę wrócić na okręty.

Wszyscy wstali i ruszyli ku wyjściu — dowódcy do swoich pinas, Honor i Courvosier, by ich odprowadzić, zgodnie z tradycją i dobrymi manierami.

Загрузка...