Kiedy doktor Breed przy pomocy panny Faust rozdał już dziewczętom wszystkie świąteczne batoniki, wróciliśmy do jego gabinetu.
— Na czym to stanęliśmy? — spytał. — Ach, tak! — I poprosił, żebym sobie wyobraził żołnierzy amerykańskiej piechoty morskiej, tkwiącej gdzieś w zapomnianych przez Boga bagnach.
— Ciężarówki, czołgi i haubice grzęzną — użalał się — tonąc w cuchnącej mazi i szlamie. Tu podniósł znacząco palec i zrobił do mnie oko.
— Przypuśćmy jednak, młody człowieku, że jeden z żołnierzy ma przy sobie małą kapsułkę zawierającą ziarenko lodu-9, zalążek nowego sposobu łączenia się cząsteczek wody, czyli zamarzania. I jeśli ten żołnierz wrzuci to ziarenko do najbliższej kałuży…
— To kałuża zamarznie? — zgadłem.
— A całe błoto wokół tej kałuży?
— Też zamarznie?
— A wszystkie kałuże w tym zamarzniętym błocie?
— Zamarzną?
— A jeziorka i strumienie płynące przez to zamarznięte bagno?
— Zamarzną?
— Oczywiście! — krzyknął. — I piechota morska Stanów Zjednoczonych podniesie się z bagna i ruszy do ataku.