Krąży dookoła naczynie. Słój, kubek, szklanka, cokolwiek. O tej porze krąży we wszystkich pokojach zawartych na głucho, opancerzonych żelazem, za oknami w okularach z blachy i nieprzezroczystego szkła. Krąży parujące naczynie. Dłonie ledwo wytrzymują wysoką temperaturę, podnoszą do ust płyn, wypijany razem z pośpiesznie wciąganym strumieniem powietrza. Wysoka temperatura pozwala pokonać obrzydzenie dla niewyobrażalnej goryczy napoju.
O tej porze, a jest głębokie popołudnie albo wczesny wieczór, zasiada się przy rozchwianych stołach we wszystkich więziennych gmachach.
Ubrania są pełne zmęczenia, a twarze rezygnacji. Ale skóra za chwilę wygładzi się, z oczu zniknie pustka, a palce zabębnią w blat stołu. Rozsupłają się opowieści. Twarze powracają, imiona powracają, powracają miejsca, rozkosz i zwycięstwa. Powracają zbrodnie, ucieczki i pijaństwa. Ramiona kochanek oblekają się ciałem. Strach, noce w piwnicach, pięści glin, potoki przelanego alkoholu, krwi i spermy. Z każdym łykiem spływa odkupienie złodziejskiej samotności. Usta i języki mielące ogromne wory minionego czasu.
Krąży, krąży naczynie, słoik po dżemie, plastykowy kubek, przemycona szklanka, nigdy nie myta, bo zawsze służyła do jednego celu.
Wskrzeszenie czasu i wskrzeszenie życia. Bóg może wyłączyć maszynkę swej dobroci na czas, gdy ona -… 1- 2, 3 – trójmetyloksantyna występująca w ziarnach kawy, w liściach herbaty, w orzeszkach kola – mówi.
I chociaż żaden z tych facetów nie wie, że odznacza się swoistym wpływem pobudzającym korę mózgową, że usuwa zmęczenie psychiczne i fizyczne, ułatwia procesy myślowe, przywraca świadomość w stanach omdlenia, poprawia czynność mięśnia sercowego, pobudza ośrodki w rdzeniu przedłużonym, poprawia oddech i ciśnienie krwi – to jednak kochają ją do szaleństwa i pozbywają się wszystkiego, by ją mieć chociaż dziś, chociaż na chwilę. Królowa opowieści…Jak się napiję, to mam takie uczucie, jakbym wcale nie gnił tutaj z wami w tej brudnej celi, tylko znów bujał na wolności… jakbym kradł i nie dał się złapać…
Słowa między jednym łykiem a następnym. Słowa jak rozkładane talie kart, w których zamiast dam i waletów są dni, tygodnie, lata, życia. I dalej, w noc, aż świt zastuka lodowatym brudnym paznokciem w szybę i trzeba naciągać na głowę koce i spać, bo za godzinę wściekną się elektryczne dzwonki i wściekać się będą zesztywniali po nocy klawisze.
A ona kładzie gorącą dłoń na zbrukanych wydzielinami snach. Widma stają się rzeczywistością. Krwawią, ślinią się. Kaszlą.