…siódemka! Słyszysz mnie? Odezwij się, siódemka… Jestem dziewiątka. Co się tak tłuczesz… bunt na szóstym oddziale, siódemka, bunt… co ty nawijasz, dziewiątka. Jaki bunt? Cisza w całym kryminale, a ty mi tu z jakimś buntem… Powaga, siódemka, bez kitu. Nie bunt, no, głodówka tylko, ale cały oddział pierdolnął platerami, rozumiesz, nawet frajerstwo nie wzięło jedzenia, słuchaj, siódemka, wczoraj zholowali cały oddział na trzeci pawilon i pilnują chłopaków tak, że zapałki nie idzie podać, siódemka… no? Przestukaj na następne cele i nawiń chłopakom, jak jest… git!…
Trzeci pawilon to odrapany barak, długi na kilkadziesiąt metrów i na kilkanaście metrów szeroki. Trzeci pawilon jest w pułapce. Schwytany. W sieć. W ciągu jednej nocy został ogrodzony stalową siatką. Maszty z pordzewiałych rur sterczą wyżej od dachu i podtrzymują baldachim o drobnych oczkach. Dekoracja dziwnego filmu. Obozowy barak uwięziony w rybackim więcierzu. Prześlizgnąć się może jedynie mała rybka. Albo mały ptak. Jaskółka.
Ale ptaki nie mają nic do roboty w domu, w którym ludzie głodują. Niektórzy z nich tkwią w zakratowanych oknach i rozmawiają z sąsiednimi celami. Są bladzi, ale klną głośno i głośno podtrzymują się na duchu.
…te skurwysyny wiedziały, co robią. Kajtek, żebyś ty wiedział, jak mi się palić chce… Jezu… głodu to już nie czuję, ale z jaraniem jest nie do wytrzymania, a przez te siatki nic się nie da podać. Wczoraj wieczorem chłopaki z czwórki rzucali i szlugi, i zapałki, ale nie przelatują przez oczka. Rano przyszedł klawisz i pozbierał parę ramek tego, co było, i jeszcze się śmiał, łobuz. Mówię ci, Kajtuś, głód to nic, człowiek tylko trochę słabszy, ale z jaraniem Długi! a co naczelnik? Nic. Powiedział, że z bandytami nie będzie gadał. Mogą tylko prosić, a nie się domagać… Końska pyta Jezu, Kajtek, ale bym zajarał nie myśl o tym nie myślę, ale i tak mi się chce… frajerstwo chce przerwać głodówkę, wiesz?… z nimi to zawsze tak, dużo krzyku, a potem pękają, my będziemy trzymać do oporu… tak się nie da, koleżko. Jak nas zostanie ze dwudziestu, to zaczną nas dokarmiać. Teraz nie dadzą rady. Stu chłopa. Na śmierć by się zajebali, jakby musieli każdego złapać, przytrzymać i ładować mu żarcie przez rurę… ale potem…
Słońce jest bezlitosne. Smołowany dach baraku staje się lepki i matowy. Klawisz przechodzący z psem jest spocony. Różowy język zwierzęcia sięga zakurzonej trawy. Nad kuchennym barakiem krążą wrony.