20

Odkąd rozstali się z Dolgiem, w gondoli panowała cisza.

Lilja siedziała w kącie i starała się walczyć z ogarniającą ją depresją.

Tyle się przydarzyło, tyle smutnych spraw, jej nieszczęsna dusza nie była w stanie znieść już nic więcej. A przyszłość…?

– Chodź tutaj i usiądź przy mnie, Liljo – poprosił Goram, nie odwracając się.

Czyżby to intuicja mu podpowiadała, jak bardzo Lilja czuje się osamotniona?

Bardzo chętnie, choć niemal tak samo niepewnie Lilja wstała i wślizgnęła się na miejsce obok kierowcy, przy migającej światełkami tablicy rozdzielczej. Znajdowali się teraz nad północnym Atlantykiem, słońce świeciło tutaj jasno, nie przesłaniała go najmniejsza warstwa chmur.

Przez chwilę siedzieli w milczeniu. Lilja wyczuwała męską siłę Gorama, autorytet promieniujący od niego, rozkoszowała się tym i myślała, jak nic nie znaczącą istotą jest ona sama, a jaką pozycję on zajmuje w Królestwie Światła jako członek elity Strażników. Zakręciło jej się w głowie, oddychała z drżeniem. To po prostu nie wypada, myślała, by ktoś taki jak ona mógł nawet marzyć, by dostać Gorama.

– Liljo, zrobiłem, co w mojej mocy, by odzyskać wolność – oznajmił Goram ponuro. – Ale on był nieustępliwy.

Serce zaczęło jej bić niepokojąco szybko, nie wiedziała, co ma mu odpowiedzieć.

Goram odwrócił się i popatrzył na nią tymi swoimi fascynującymi, lemuryjskimi oczyma. Nie była w stanie wytrzymać jego wzroku. Tak strasznie go kochała.

– Kochana Liljo, taka jesteś milcząca. Czujesz się urażona? Ja też. Ale ty wyglądasz na bardziej… jakby to określić? Zmęczoną? Bezsilną?

– Tak. Tak właśnie się czuję.

Ujął jej rękę i przyglądał się wielkiemu sińcowi na nadgarstku.

– Boli cię to?

– Nie bardzo, ale tak się boję, Goram! Ta ręka jest zimna, promieniuje z niej zło…

Zmartwiło go to. Wstał i przyniósł pustą butelkę, w której przechowywali dawniej eliksir Madragów. Goram wydobył z niej absolutnie ostatnią kroplę i rozsmarował ją na czarnej plamie, która została po palcach demona. Lilja skuliła się gwałtownie.

– To spotkanie zła i dobra – powiedział cicho. – Fatalne dla zła.

Nadal próbował wydostać jeszcze odrobinę cieczy i smarował jej rękę aż do barku. Czynił to bardzo delikatnie, z miłością.

Lilja uśmiechnęła się.

– Jak dobrze mi to robi.

– Na to przydałby się szafir Dolga, ale przecież nie wolno nam go dotykać.

– Ja myślę, że to wystarczy – odetchnęła zadowolona.

Goram roześmiał się.

– „Eliksir Madragów. Pomaga na wszystko. Zapalenie ślepej kiszki, nieurodzaj, otarcia, miłosne cierpienia, you name it! Tylko 99,50 za butelkę.”

Potem objął ją i przytulił.

– No i jak się czujesz, Liljo? Powiedz mi!

– Och, jest tyle spraw – westchnęła i przywarła do niego mocniej, tymczasem gondola sunęła naprzód równo i spokojnie. Powinni wykorzystać ten czas, kiedy są razem, sami, wkrótce już nie będzie takich możliwości. – Mam chaos w głowie. Myślę, że nie bardzo się nadaję do takich przygód.

– Żałujesz? – zapytał.

– Nie! – odpowiedziała gorączkowo. – Nie, absolutnie nie. Tylko że… Przeżyliśmy takie rzeczy, których nie jestem w stanie nazwać, takie były odpychające.

– Wiem. Mimo to twierdzę, że nadajesz się, i to znakomicie, do takich awanturniczych wypraw. Musisz pamiętać, że to, co tam przeżywaliśmy, to sprawy ekstremalne, wszyscy byliśmy głęboko poruszeni, Dolg również, choć spotkało go już naprawdę wiele przygód, o których nawet on nie chce pamiętać. Dokładnie tak jak tobie, trudno mu mówić o odpychających sprawach. Ja uważam, że byłaś bardzo dzielna.

Dzielna, sympatyczna panienka, którą można pogłaskać po głowie. Nie, on nie to miał na myśli, była o tym przekonana.

– To wszystko jest takie beznadziejne, Goram – szepnęła i nagle, w swoim opuszczeniu, wybuchnęła gorzkim płaczem.

Ale on był jak stworzony do pocieszania. Może dlatego, że tak dobrze ją rozumiał. To przecież on wciągnął ich oboje w tę sytuację bez wyjścia, on ze swoim zaangażowaniem w służbę Świętemu Słońcu. Wtedy, kiedy do niej wstępował, wierzył, że buduje swoje życie na wielkiej, wspaniałej idei. Teraz jednak zrozumiał, że ludzie nie bywają tacy silni, jak sobie wyobrażał, że właśnie on będzie. Z goryczą stwierdzał też, że jego stowarzyszenie elitarnych Strażników to instytucja bardzo przestarzała. Ileż to groteskowych i okropnych historii słyszało się o mnichach czy zakonnicach, którzy po kryjomu i w najrozmaitszy sposób łamali śluby czystości, iluż to szlachetnych rycerzy upijało się ze zgryzoty do nieprzytomności, a potem w pijanym widzie ścinało głowę każdemu, kto wszedł im w drogę? Ileż to homoseksualnych związków istniało po klasztorach, a nawet za dobrze strzeżonymi murami Watykanu oraz w zakonach, w których spotkanie z płcią przeciwną było zabronione!

Obłuda, po prostu obłuda! Goram uważał, że on jest ponad takie przyziemne pokusy, że stanie się prawdziwym rycerzem.

I tak było, dopóki nie spotkał Lilji. Teraz zaś jest kompletnie pogrążony, a uparty przełożony Strażników odmawia spełnienia jego żądań.

Najbardziej zaś w tym wszystkim cierpi Lilja.

Goram trzymał ją w ramionach i próbował pocieszać. Całował jej czoło, pieścił palcami włosy i szeptał słowa, które miały być neutralne, ale które ujawniały wszystkie barwy jego miłości.

Na ekranie pojawiła się wiadomość.

Z bazy na Grenlandii, do której zbliżali się ze zbyt wielką, ich zdaniem, prędkością.

Goram niechętnie wypuścił Lilję z objęć i nawiązał łączność.

Meldunek ich przestraszył.

Połączył się z nimi jeden z Lemuryjczyków, który tam pilnował rakiety. Mówił stłumionym głosem, gorączkowo, bardzo zdenerwowany:

– Nie zbliżajcie się tutaj! Uciekajcie! Natychmiast się gdzieś ukryjcie!

Na Grenlandii? Gdzie się tu można ukryć?

– Co się stało? – pytał Goram.

– Zostaliśmy zaatakowani. Znajdźcie gdzieś jakiś nunatak i wylądujcie za nim, to was ochroni.

– Zostaliście zaatakowani z powietrza?

– Tak! Spieszcie się! Zmieńcie kurs!

– Czy myślisz, że to ma coś wspólnego ze zniknięciem Móriego i jego grupy?

– Bardzo możliwe.

Zaległa cisza, połączenie zostało przerwane.

– Powinniśmy im pomóc – szepnęła Lilja niepewnie.

– Wykluczone! Musimy zrobić, co kazali.

– Co to jest nunatak?

– Szczyt górski, wystający spod lądolodu. Często wokół góry znajduje się duże zagłębienie niemal całkowicie ukryte pod lodem. Musimy natychmiast coś takiego znaleźć.

Lilja przytuliła się do Gorama mocno. Próbowała przejąć odrobinę jego spokoju i poczucia bezpieczeństwa.

Загрузка...