ROZDZIAŁ 7. Kłopoty z George’ em

– To tu.

Jim Hall zatrzymał się. Przy drodze stała niewielka furgonetka. Jim otworzył tylne drzwi i zapędził George'a do środka.

– Chodźcie – powiedział Mike – usiądziemy z przodu.

Jim Hall usiadł za kierownicą i uruchomił silnik. Podczas gdy manewrował, by zawrócić samochód, Jupe zaczął go wypytywać.

– Jak George się wydostał, proszę pana? Gdzie pan go zazwyczaj trzyma? Czy on ma swój wybieg?

– Mieszka ze mną i Mike'em w domu. Jak się wydostał, nie wiem. Może Morton widział, że wychodzimy, i wypuścił go. George jest oswojony z Hankiem, mógł więc Hank wypuścić go bez obawy. Potem George mógł pobiec, gdzie tylko chciał, i to właśnie mnie martwi.

Jechali wąską, wijącą się drogą na wzgórze, po czym skręcili w żwirowany podjazd do dużego, białego domu.

– Jesteśmy na miejscu – Jim Hall zatrzymał furgonetkę. – Mike, skocz do domu i zatelefonuj do Dawsona.

Mike pobiegł spełnić polecenie, a Jupe rozglądał się wokół ze zdziwieniem.

– To tu pan mieszka? A myśmy myśleli, że ten pierwszy dom, który napotkaliśmy, ta chata…

– To część naszych atrakcji – odparł Jim ze śmiechem. – Nie tylko dżungla i zwierzęta ściągają tu odwiedzających. Mamy farmę zwierząt i ranczo. Urządziliśmy też trochę starego Dzikiego Zachodu. Czasem wykorzystują park jako plener filmowy. Właśnie teraz kręcą tu film.

– Pan Hitchcock mówił nam o tym – skinął głową Jupe. – Napomknął też o komplikacjach, W parku są filmowcy, a lew nie zachowuje się jak zazwyczaj.

– Zgadza się – przytaknął pan Hall. – Tak się złożyło, że George również został wynajęty do filmu. Jeśli postanowi nie być już łagodnym lwem i przestanie mnie słuchać, Jay Eastland może stracić swego głównego aktora.

– Kto to jest Jay Eastland? – zapytał Bob.

– To nazwisko brzmi znajomo – odezwał się Pete. – Mój tato jest specjalistą od specjalnych efektów w filmach. Jestem pewien, że wspomniał kiedyś to nazwisko.

– To bardzo znany reżyser i producent filmowy. W każdym razie on tak uważa – powiedział Jim Hall. Przeszedł na tył furgonetki i odblokował drzwi. W tym momencie z domu wyszedł Mike. Gwizdnął i wskazał zbliżającą się chmurę kurzu.

– Kłopoty nadciągają, wujku! – zawołał.

– Nie ulega wątpliwości – Jim Hall ze zmarszczonym czołem patrzył na chmurę kurzu. – Oto pan Eastland we własnej osobie.

Tuman kurzu opadł, ukazując duży samochód. W kilka chwil zatrzymał się przy nich i z tylnego siedzenia wyskoczył niski, muskularny mężczyzna, twarz miał poczerwieniałą z irytacji. Zbliżył się energicznym krokiem.

– Hall – krzyczał – przypominam panu o warunkach naszego kontraktu.

Jim Hall patrzył z góry na spoconego reżysera.

– Nie mam pojęcia, o czym pan mówi, Eastland. O co chodzi?

– Kontrakt gwarantuje bezpieczeństwo mnie i moim ludziom, jeśli pan pamięta. – Eastland potrząsał pięścią przed nosem Halla. – Niech pan lepiej znajdzie dobre usprawiedliwienie dla tego, co się stało.

Jim Hall uniósł brwi ze zdziwieniem.

– Nie wiem, co się stało, ale wiem, że zawsze dotrzymuję kontraktu i zawartych w nim gwarancji. – powiedział chłodno.

– Rock Randalt jest ranny! – wrzeszczał Eastland. – Jedno z pańskich zwierząt urwało się i zaatakowało go. Oto, co się stało!

– To niemożliwe! – powiedział Hall stanowczo.

Wściekły reżyser wyciągnął rękę w stronę furgonetki.

– Tu jest niezbity dowód! Pański lew-pieszczoszek! Tak się składa, że doszło mnie, że uciekł godzinę temu i włóczył się po okolicy. Niech pan spróbuje zaprzeczyć!

– To prawda. George zdołał się niedawno wydostać z zamknięcia, ale to nie znaczy, że zaatakował Randalla. Nigdy w to nie uwierzę.

– Uwierzy pan, jak pan zobaczy Rocka – warknął Eastland.

– Czy jest w ciężkim stanie? – zapytał Hall nerwowo.

Eastland wzruszył ramionami.

– Nikt nie byłby w kwitnącej formie po ataku dzikiego zwierzęcia.

Hall gniewnie zacisnął usta.

– Zaraz, zaraz. Nie mamy pewności, że George go zaatakował.

– A co? Niech pan najpierw zobaczy…

– Właśnie zamierzam to zrobić – przerwał mu Hall. – Ale muszę najpierw zamknąć George'a w domu.

Właśnie zamykał tylne drzwi furgonetki, gdy rozległ się klakson samochodu. Na podjazd zajechała mała, staroświecka ciężarówka.

– To Dawson – szepnął Mike.

Ciężarówka zahamowała ostro i wyskoczył z niej wysoki, chudy mężczyzna. W ustach, pod siwym wąsem, sterczał mu niedopałek cygara. Dzierżąc w ręce torbę lekarską, przeszedł długimi krokami koło zgromadzonych. Stanął przed otwartą furgonetką i ignorując Eastlanda, zwrócił się burkliwie do Jima Halla:

– Przyjechałem w te pędy po telefonie Mike'a. Co to za historia z raną George'a?

– Przecięcie do kości na łapie. Ktoś wypuścił George'a z domu pod naszą nieobecność.

– To wygląda, jakby ktoś zadał mu cios nożem albo maczetą – odezwał się Mike.

Weterynarz ze zmarszczonym czołem spojrzał na Mike'a.

– Dlaczego ktoś miałby tak skrzywdzić staruszka George'a? Muszę to obejrzeć. Przytrzymaj mi go, Jim, żeby stał spokojnie.

Jim Hall ujął mocno lwa za grzywę, a weterynarz pochylił się nad ranną łapą.

– Pokaż no to, Georgie – powiedział łagodnie.

Zsunął bandaż z chustki i podniósł łapę. Lew zaskowyczał.

– Daj spokój, George, przecież opiekuję się tobą od niemowlęctwa. Wiesz, że nie zrobię ci krzywdy.

Zbadał pobieżnie ranę i opuścił łapę.

– Powierzchowne przecięcie, ale brzydkie. Wezmę go lepiej do lecznicy i przebadam dokładnie. Nie możemy ryzykować infekcji.

– Słusznie. Jedziesz z Dawsonem, George – powiedział Hall.

Weterynarz skierował się do swej ciężarówki, ale zastąpił mu drogę rozsierdzony reżyser.

– Co tu się dzieje?! – ryczał. – Gdzie pan bierze tego lwa?! On jest wynajęty do filmu. Zaczyna pracę jutro rano, punkt o ósmej!

Dawson zapalił niedopałek cygara i dmuchnął kłąb dymu prosto w twarz Eastlandowi.

– Ten lew będzie gotów do pracy, kiedy ja zadecyduję. Rana może się do jutra zagoić i może się nie zagoić. Moja sprawa zapewnić lwu zdrowie, a pański film nie jest dla mnie wart dwu centów. Teraz proszę mi zejść z drogi, jeśli nie chce pan, żebym przeszedł przez pana.

Jupe i jego przyjaciele przypatrywali się bacznie rozgrywającej się scenie. Eastland pobladł i wycofał się. Dawson podszedł do swej ciężarówki i otworzył klapę platformy. Jim Hall podprowadził lwa, klepnął go po zadzie i podniósł rękę.

– Hop, Georgie!

Lew wskoczył posłusznie na ciężarówkę. Hall zamknął klapę. George przycisnął się do siatki, którą obudowana była platforma, i zaskowyczał smutno. Dawson wsiadł za kierownicę i odjechał.

Eastland odzyskał rezon.

– Powtarzam panu, Hall, ten lew niech lepiej będzie na jutro gotowy. A teraz, chce pan zobaczyć, co zrobił Rockowi Randallowi, czy nie?

Jim Hall bez słowa wsiadł do samochodu reżysera. Gdy samochód zataczał łuk na podjeździe, pomachał ręką i zawołał:

– Przykro mi, chłopcy! Zobaczę się z wami później!

Jupe patrzył w zamyśleniu za odjeżdżającym samochodem.

– Jeśli to prawda, sytuacja jest fatalna.

– Co jest prawda?! – obruszył się Mike. – Wierzysz chyba w to, co powiedział mój wujek, a nie Eastland.

Jupe wzruszył ramionami.

– Nie twierdzę przecież, że twój wujek nie mówił prawdy. Musisz przyznać jednak, że był zaniepokojony.

– Przepraszam, Jupe, że tak na ciebie napadłem – sumitował się Mike. – Wszystko, co martwi mego wujka, martwi również mnie. Mieszkam z nim, bo… bo moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Jest bratem mojego ojca i moją jedyną rodziną, nie licząc Cala.

– Cala? – powtórzył Bob.

– Kto to jest Cal? – zapytał Pete.

– Cal Hall to mój drugi wujek. Jest wspaniałym myśliwym i badaczem Afryki – wyjaśnił Mike. – To on przysyła Jimowi zwierzęta. Czasem bardzo młode, jak to było z George'em, i wtedy Jim może je łatwo oswoić i wytresować. Starsze ma nadzieję również kiedyś oswoić. Ale z dorosłymi zwierzętami to o wiele trudniejsze.

– Dlaczego Jay Eastland zachowuje się tak nieprzyjemnie? – zapytał Pete. – Co on ma przeciw twemu wujkowi?

– Nic, o ile mi wiadomo. Denerwuje się tylko, żeby nic nie opóźniło kręcenia filmu. Przed podpisaniem umowy o wynajem parku, zażądał od Jima gwarancji bezpieczeństwa dla swej załogi. Są tu wśród dzikich zwierząt. I Jim dał mu tę gwarancję,

– Co się stanie w razie niedotrzymania gwarancji? – zapytał Bob. – Jeśli zdarzy się wypadek?

– Jim poniesie wielkie straty. Musiał złożyć depozyt w wysokości pięćdziesięciu tysięcy dolarów, a zabezpieczeniem depozytu jest park-dżungla. Może więc stracić wszystko. Już traci, bo obiekt jest zamknięty dla publiczności na czas kręcenia filmu.

Jupiter słuchał z uwagą.

– Jeśli jednak filmowanie przebiegnie zgodnie z planem i bez wypadków, twój wujek zarobi dużo pieniędzy. Zgadza się? – zapytał.

– Tak – przyznał Mike. – Nie wiem dokładnie ile, ale każdy dzień jest płatny. George zarobi za swój występ pięćset dolarów. Tresowane zwierzęta są angażowane za ciężkie pieniądze. Tak jak gwiazdy filmowe.

– Czy zdarzył się już kiedyś wypadek? Czy George zaatakował już kogoś? – zapytał Jupe.

– Nie, nigdy. Jest bardzo łagodny i świetnie wytresowany. – Mike zagryzł wargi. – To znaczy był dotąd. Ostatnio jest dziwny.

Bob, który prowadził dokumentację pracy zespołu, otworzył swój notatnik.

– Wciąż brak nam informacji na ten temat – powiedział. – Na czym polega to jego dziwne zachowanie? Czy robi coś, czego nie robił przedtem? Jakieś szczegóły mogą nas naprowadzić na przyczynę jego nerwowości.

– Po prostu nie jest sobą. Jest niespokojny. Ostatnio źle śpi. Po zmroku kręci się po domu, porykując, i stara się wydostać na dwór. Jim nie jest w stanie go uspokoić. George nie słucha go tak jak przedtem. Trudno go opanować, już zupełnie nie przypomina tego łagodnego, posłusznego stworzenia, jakim był zawsze.

– Może na dworze jest coś, co go niepokoi? – zastanawiał się Jupe. – Czy jakieś zwierzęta są wypuszczane na noc?

Mike potrząsnął głową przecząco.

– Sarny mają ogrodzony wybieg i nie mogą się stamtąd wydostać. Mamy konie, które były wynajmowane do licznych westernów, ale trzymamy je w zagrodzie. Dalej, koło jeziora, są dwa słonie, ich terytorium jest również ogrodzone. Mamy szopy, małpki, ptaki, psy, kury i wiele innych zwierząt. Wszystkie one są liczone co wieczór i zamykane na noc.

Niemniej jednak coś lub ktoś denerwuje George'a – powiedział Jupe.

– Być może na tyle, żeby zaatakować Rocka Randalla – dodał Pete. – Ale może Randall jest sam sobie winien. Słyszałem, że to wyjątkowo nieznośny typ.

– Musiałby być też wyjątkowo głupi, żeby drażnić lwa – zauważył Bob. – George nie wyglądał mi ani łagodnie, ani tym bardziej przyjacielsko. Może to z powodu rany, może nie…

– Niczego na razie nie wiemy na pewno – powiedział Jupe. – Dopóki pan Hall nie wróci, nie możemy zakładać, że to George zaatakował Rocka Randalla. Może to był w ogóle jakiś inny wypadek i żadne zwierzę tu…

Przerwał mu Mike, który nagle klasnął w dłonie i wykrzyknął:

– Goryl!

– Jaki goryl? – zdziwił się Pete.

– Macie tu też goryla? – zapytał Bob.

– Jeszcze nie, ale go oczekujemy. Część ostatniej przesyłki wujka Cala. Może dostarczyli go już, wydostał się na wolność i zaatakował Randalla.

Jupe odniósł się do tego sceptycznie.

– Nawet jeśli założymy, że goryl został już tu przywieziony, jak mógł uciec? Czy nie powinien być zamknięty w klatce?

– Masz rację – przyznał Mike. – Już sam jestem podenerwowany jak George. Jim by przecież wiedział o dostarczeniu goryla, a nic o tym nie mówił. Poza tym, rzeczywiście, nawet gdyby tu był, jak mógłby się wydostać z klatki. Chyba że… chyba że…

– Chyba że co, Mike? Mike nerwowo oblizał wargi.

– Chyba że ktoś, kto nie lubi mego wujka, otworzyłby klatkę!

Загрузка...