ROZDZIAŁ 16

Maggie Łomot już się ulotniła.

– Przyjechała specjalnie dla ciebie – wyjaśnił T.C. – Nic nie wyszło, więc wybyła. Jutro rano musi iść do pracy.

Myron sprawdził godzinę. Wpół do dwunastej. Długi dzień. Czas na lulu. Pożegnał się, życząc dobrej nocy, i skierował do samochodu. Stała tam – jakby nigdy nic – Audrey. Oparta o maskę, z rękami splecionymi na piersiach, skrzyżowanymi nogami.

– Wracasz do Jessiki? – zagadnęła.

– Tak.

– Mógłbyś mnie podwieźć?

– Wskakuj.

Obdarzyła go takim samym uśmiechem jak na treningu. Sądził wtedy, że jest pod wrażeniem jego gry. Teraz stało się jasne, że jej rozbawienie bliższe było kpinie niż uznaniu. W milczeniu otworzył drzwiczki. Zdjęła granatowy żakiet i położyła na tylnym siedzeniu. Poszedł w jej ślady. Poprawiła przy szyi golf barwy leśnej zieleni, robiąc dodatkową fałdę. Zdjęła perły i wcisnęła je do przedniej kieszeni dżinsów. Myron uruchomił silnik.

– Zaczynam składać to wszystko do kupy – powiedziała tonem, który mu się nie spodobał. W jej głosie było za dużo pewności. Wcale nie potrzebowała podwiezienia do domu. Chciała z nim pogadać w cztery oczy. To go zaniepokoiło. Uśmiechnął się do niej dobrodusznie.

– Ale nie ma to nic wspólnego z moim tyłkiem? – spytał.

– Słucham?

– Wiem od Jessiki, że obgadywałyście mój tyłek. Zaśmiała się.

– Tak. Z niechęcią przyznaję, że wygląda pysznie.

– Piszesz o tym artykuł? – zażartował, starając się ukryć samozadowolenie.

– O twoim tyłku?

– Tak.

– Jasne. Moglibyśmy go rozreklamować.

Jęknął.

– Próbujesz zmienić temat – upomniała go.

– Jaki temat?

– Powiedziałam, że składam wszystko do kupy.

– To ma być temat?

Zerknął na nią. Usiadła tak, żeby go widzieć, z kolanem na siedzeniu i lewą kostką wetkniętą pod pośladek. Szeroką twarz pstrzyły jej nieliczne piegi, lecz założyłby się, że w dzieciństwie miała ich znacznie więcej. Pamiętacie tę sympatyczną chłopczycę z szóstej klasy? Dorosła. Z pewnością nie pretendowała do miana piękności w klasycznym sensie. W jej urodzie było jednak coś tak ujmująco swojskiego, że miałeś ochotę ją przytulić i wytarzać w liściach w rześki jesienny dzień.

– Późno się w tym połapałam – ciągnęła. – Ale po fakcie jest to jasne jak słońce.

– Mam się domyślić, do czego pijesz?

– Skądże. Jeszcze kilka minut masz udawać Greka.

– To moja specjalność.

– Świetnie, jedź i słuchaj. – Będące w ciągłym ruchu ręce Audrey wznosiły się i opadały wraz z głosem. – Zwiodła mnie poetycka ironia sytuacji. Na niej się skoncentrowałam. Ale tło waszej sportowej rywalizacji ma drugorzędne znaczenie. W każdym razie o wiele mniejsze niż twój dawny związek z Emily.

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz.

– Nie grałeś w żadnym klubie amatorskim. Ani w letniej lidze. Co najwyżej raz w tygodniu towarzysko w Hebrajskim Stowarzyszeniu Młodzieży Męskiej. Trenujesz głównie z Winem w szkole mistrza Kwona, a tam nie ma boiska do koszykówki.

– Do czego zmierzasz? – spytał. Rozłożyła ręce w geście niedowierzania.

– Nie doskonaliłeś umiejętności. Nie grałeś nigdzie, gdzie mogliby cię zobaczyć Clip, Calvin czy Donny. Dlaczego więc Smoki podpisały z tobą kontrakt? Dla reklamy? Wykluczone. Gdzie tu sens? Jeżeli zawiedziesz, co, nie oszukujmy się, jest bardzo prawdopodobne, przekreśli to wszelki pozytywny, minimalny zresztą, oddźwięk. Bilety się sprzedają. Zespół spisuje się dobrze. Klub nie potrzebuje żadnych chwytów reklamowych. Więc powód musi być inny. – Urwała i poprawiła się na fotelu. – Na scenę wkracza czas.

– Czas?

– Tak. Dlaczego teraz? Dlaczego podpisują z tobą kontrakt pod koniec sezonu? Odpowiedź jest prosta. Wyjaśnienie tylko jedno.

– Jakie?

– Nagłe zniknięcie Downinga.

– Downing nie zniknął – sprostował Myron. – Jest kontuzjowany. Oto masz swój czas. Greg doznał kontuzji. Zwolniło się miejsce. Zastąpiłem go.

Audrey uśmiechnęła się i pokręciła głową.

– Chcesz dalej udawać Greka? Proszę bardzo, udawaj. Masz rację. Downing podobno odniósł kontuzję i zaszył się na odludziu. To dlaczego, choć jestem dobra w swoim fachu, nie udało mi się odnaleźć jego kryjówki? Uruchomiłam wszystkie kontakty i nie dowiedziałam się niczego. Nie sądzisz, że to dziwne?

Myron wzruszył ramionami.

– Gdyby Downing istotnie chciał się schować, żeby wyleczyć staw skokowy, a nawiasem mówiąc, na żadnej taśmie z meczów nie widać jego kontuzji, to oczywiście znalazłby sposób. Ale czy zaszyłby się tak głęboko, żeby ją wykurować? Po co?

– Żeby takie zarazy jak ty mu nie przeszkadzały. Audrey o mało co się nie zaśmiała.

– Powiedziałeś to z takim przekonaniem, jakbyś w to wierzył.

Nie odpowiedział.

– W takim razie dodam kilka argumentów, żebyś przestał udawać Greka. Po pierwsze – zaczęła odliczać na lekko zgrubiałych palcach – wiem, że pracowałeś dla federalnych. Masz pewne doświadczenie w prowadzeniu śledztwa. Po drugie, Downing lubi znikać. Już to robił. Po trzecie, znam sytuację Clipa wobec innych właścicieli. Zbliża się głosowanie udziałowców. Po czwarte, wczoraj odwiedziłeś Emily, ale wątpię, czy po to, żeby wskrzesić dawny płomień.

– Skąd o tym wiesz? Uśmiechnęła się i opuściła rękę.

– Jak się doda to wszystko, wniosek jest jeden: szukasz Downinga. Znowu przepadł. Tym razem jednak czas nagli znacznie bardziej: zbliża się głosowanie w sprawie Clipa i finały. Twoim zadaniem jest znaleźć Grega.

– Ależ ty masz wyobraźnię, Audrey.

– No chyba, ale oboje wiemy, że rozgryzłam sprawę, więc przestań udawać Greka i przejdźmy do rzeczy: wchodzę w to.

– Wchodzisz? Ach ten reporterski żargon.

– Chcę, żebyś go odszukał. – Kolano wciąż trzymała na fotelu. Minę miała promienną i wyczekującą jak uczennica przed ostatnim szkolnym dzwonkiem w maju. – Powinniśmy działać wspólnie. Pomogę ci. Mam świetnych informatorów. Mogę zadawać pytania bez obawy, że odkryją moje intencje. Znam drużynę Smoków od podszewki.

– A czego oczekujesz w zamian?

– Całej prawdy. Pierwsza dowiem się, gdzie on jest, dlaczego zniknął i tak dalej. Przyrzekniesz, że powiesz to tylko mnie. Że będę mieć wyłączność.

Minęli kilka obskurnych moteli i kolekcję stacji benzynowych przy autostradzie numer 4. W New Jersey tanie motele z pokojami na godziny noszą same wzniosłe nazwy, zadające kłam ich statusowi. Właśnie przejeżdżali obok Zajazdu Uprzejmość, przybytku, w którym nie tylko darzono cię uprzejmymi względami, ale również liczono za nie od godziny – według reklamy na tablicy, 19,82 $ za jedną. Nie dwadzieścia dolarów, ludziska, tylko dziewiętnaście osiemdziesiąt dwa! Dlaczego tyle? Pewnie dlatego, że w roku tysiąc dziewięćset osiemdziesiątym drugim ostami raz zmienili pościel. Następnym lokalem po prawej był, jak głosił szyld, SKŁAD TANIEGO PIWA. Szczera reklama. Tylko chwalić. Zajazd Uprzejmość powinien wziąć z niego przykład.

– Oboje wiemy, że mogę napisać o tym od razu – ciągnęła Audrey. – Wiadomość, że Downing nie jest kontuzjowany, a ty jesteś w drużynie, żeby go odszukać, też byłaby niemałą sensacją. Ale chętnie zamienię ją na większą.

Płacąc za przejazd na rogatce, Myron zastanawiał się nad jej propozycją. Zerknął na twarz Audrey. Wyrażała oczekiwanie. Wzrok był błędny, włosy w nieładzie, jak u żydowskiej uciekinierki z filmu Exodus, schodzącej ze statku w Palestynie, gotowej walczyć o odzyskanie ojczyzny.

– Musisz mi coś przyrzec – powiedział.

– Co?

– Bez względu na okoliczności, żeby nie wiem jak niewiarygodna była ta historia, nie zrobisz falstartu. Wstrzymasz się z pisaniem aż do odnalezienia Grega.

Audrey omal nie podskoczyła na fotelu.

– Niewiarygodność?! Jak wielka?!

– Nie ma o czym mówić. Napisz, co chcesz.

– No dobrze, dobrze, umowa stoi – zgodziła się szybko, unosząc ręce w geście poddania. – Wiedziałeś, że takie słowa tylko rozbudzą moją ciekawość.

– Przyrzekasz?

– Tak, tak, przyrzekam. Mów, co się dzieje.

– Najpierw ty – odparł. – Co mogło skłonić Grega do zniknięcia?

– Kto go tam wie. To prawdziwy dziwak.

– Co możesz powiedzieć o jego rozwodzie?

– Że był bardzo burzliwy.

– Co słyszałaś?

– Walczyli o dzieci. Oboje próbują udowodnić, że to drugie nie nadaje się do opieki nad potomstwem.

– Znasz jakieś szczegóły?

– Nie. Wszystko odbyło się po cichu.

– Wiem od Emily, że Greg uciekł się do świństw. Słyszałaś coś o tym? – spytał Myron.

Audrey ssała kilka chwil dolną wargę.

– Doszła mnie plotka, niepotwierdzona, że Greg wynajął detektywa, żeby ją śledził.

– Po co?

– Nie wiem.

– Żeby ją sfilmował? Przyłapał z innym?

Wzruszyła ramionami.

– To tylko plotka – odparła.

– Znasz nazwisko tego detektywa lub wiesz, dla kogo pracuje?

– To tylko plotka, Myron – powtórzyła. – Plotka. Rozwód zawodowego koszykarza to żadna sensacja. Nie śledziłam tego dokładnie.

Myron zakonotował w pamięci, żeby sprawdzić, czy Greg płacił jakiejś firmie detektywistycznej.

– Jakie stosunki łączyły Downinga z Martym Felderem?

– Z jego agentem? Chyba dobre.

– Emily twierdzi, że Felder stracił miliony jego dolarów. Wzruszyła ramionami.

– Nic o tym nie słyszałam.

Most Washingtona był przejezdny. Pozostali na lewym pasie i skręcili na południe w Henry Hudson Parkway. Na prawo połyskiwała jak płaszcz z czarnych cekinów rzeka Hudson, na lewo uśmiechał się z billboardu przyjacielsko, ale pewnie, Tom Brokaw. Slogan pod zdjęciem głosił: „NBC News – teraz więcej niż zwykle”. Mocne słowa! Tylko, co znaczyły?

– A co z jego życiem osobistym? – spytał Myron. – Z dziewczynami itd.?

– Pytasz, czy był z kimś związany?

– Tak.

Przeczesała palcami gęste kędziory i pomasowała kark.

– Miał kogoś. Utrzymywał to w tajemnicy, ale myślę, że jakiś czas ze sobą mieszkali.

– Znasz jej imię?

– Nie powiedział mi. Widziałam ich raz w restauracji. W Saddle River Inn. Nie ucieszył się na mój widok.

– Jak wyglądała?

– O ile pamiętam, nic specjalnego. Brunetka. Siedziała, więc trudno mi określić jej wzrost i wagę.

– Wiek?

– Bo ja wiem. Po trzydziestce.

– Dlaczego uważasz, że mieszkali razem?

Choć pytanie wydawało się łatwe, Audrey zamilkła.

– Kiedyś wymknęło się to Leonowi – odparła, podnosząc oczy.

– Co powiedział?

– Już nie pamiętam. Coś o dziewczynie. Tylko tyle.

– Dawno temu?

– Trzy, cztery miesiące. Może więcej.

– Leon dał mi do zrozumienia, że nie przyjaźnił się z Gregiem aż tak bardzo, jak rozdmuchały to media.

Audrey skinęła głową.

– Jest między nimi jakiś konflikt… Chyba przejściowy.

– Na jakim tle?

– Nie wiem.

– Kiedy to zauważyłaś?

– Niedawno. Ze dwa tygodnie temu.

– Nic ci nie wiadomo, co zaszło ostatnio pomiędzy Gregiem i Leonem?

– Nic. Przyjaźnili się od dawna. Przyjaciele czasem się kłócą. Nie wzięłam tego poważnie.

Myron wypuścił powietrze. Przyjaciele istotnie czasem się kłócili, zastanawiało jednak to, że do sprzeczki doszło właśnie teraz.

– Znasz Maggie Mason? – spytał.

– Łomot? Oczywiście.

– Czy ona i Greg byli ze sobą blisko?

– Jeśli pytasz, czy się rżnęli…

– Nie, nie o to.

– Rżnęli się. Wiem na pewno. Ale bez względu na to, co ona twierdzi, nie wszystkich w drużynie udało jej się wyłomotać. Niektórzy się nie skusili. Choć, trzeba przyznać, niewielu. Na ciebie już polowała?

– Parę godzin temu.

Uśmiechnęła się.

– Podejrzewam, że dołączyłeś do hardej garstki Niewyłomotanych?

– Podejrzewasz słusznie. A co z nią i Gregiem? Są ze sobą blisko?

– Powiedziałabym, że bardzo blisko. Ale Łomot jest najbliżej z T.C. Łączy ich wielka zażyłość. I to nie czysto fizyczna. Nie zrozum mnie źle. Jestem pewna, że T.C. i Maggie sypiali ze sobą i pewnie nadal im się to zdarza. Poza tym są jak brat i siostra. Dziwne.

– Jak odnoszą się do siebie T.C. i Greg? – spytał.

– Nie najgorzej jak na supergwiazdy zespołu.

– Możesz to rozwinąć?

Zamilkła, zbierając myśli.

– T.C. i Downing są w centrum zainteresowania od pięciu lat. Na parkiecie się poważają, jednak nie rozmawiają o tym. W każdym razie niewiele. Nie mówię, że się nie lubią, ale gra w koszykówkę to praca jak każda inna. W pracy można znosić jakąś osobę i nie utrzymywać z nią kontaktów towarzyskich. – Audrey spojrzała przez szybę. – Zjedź przy Siedemdziesiątej Dziewiątej.

– Nadal mieszkasz przy Osiemdziesiątej Pierwszej?

– Tak.

Myron skręcił w zjazd i zatrzymał się na światłach przy Riverside Drive.

– Twoja kolej – powiedziała. – Dlaczego cię wynajęli?

– Jest tak, jak przypuszczałaś. Chcą, żebym odnalazł Grega.

– Czego się dotąd dowiedziałeś?

– Niewiele.

– To dlaczego przejąłeś się moim falstartem, tym, że opiszę tę historię przedwcześnie?

Myron zawahał się.

– Obiecałam, że nie powiem nikomu – przypomniała. – Masz moje słowo.

Przysługa za przysługę. Na wieść o krwi w suterenie domu Grega Audrey opadła szczęka. A gdy powiedział o znalezieniu zwłok Sally – Carli, zląkł się, że nie wytrzyma jej serce.

– Mój Boże – wydusiła, kiedy skończył. – Myślisz, że Downing ją zabił?

– Tego nie powiedziałem.

Głowa Audrey zwisła bezwładnie na podgłówku, jakby szyja nie była w stanie dłużej jej utrzymać.

– Chryste, co za historia!

– Której w dodatku nie możesz opisać.

– Nie przypominaj mi. – Wyprostowała się w fotelu. – Myślisz, że niedługo nastąpi przeciek?

– Kto wie.

– A czy mógłby wyjść ode mnie?

– Jeszcze nie teraz. Na razie musimy trzymać sprawę w tajemnicy. Nie możesz jej ujawnić.

Z niechęcią skinęła głową.

– Myślisz, że Downing zabił ją i uciekł?

– Nie ma na to dowodu. – Myron podjechał pod dom Audrey. – Ostatnie pytanie. Czy Greg był zaplątany w coś podejrzanego?

– Na przykład?

– Czy jest powód, żeby chciały go dopaść zbiry?

Jej podekscytowanie rzucało się w oczy. Była zelektryzowana.

– Co ty mówisz? Jakie zbiry?

– Dwóch bandziorów obserwowało jego dom.

– Zbiry? – powtórzyła z pałającą twarzą. – Zawodowi gangsterzy?

– Prawdopodobnie. Jeszcze nie wiem. Nie przychodzi ci na myśl nic, co mogłoby łączyć Grega z gangsterami albo z zamordowaniem tej kobiety? Na przykład, narkotyki?

Audrey natychmiast zaprzeczyła, kręcąc głową.

– Narkotyki na pewno nie.

– Skąd wiesz?

– Downing ma bzika na punkcie zdrowia, to nałogowy pożeracz muesli.

– Tak jak nieboszczyk River Phoenix.

Znów pokręciła głową.

– To nie narkotyki – powiedziała. – Jestem pewna.

– Poszperaj – rzekł. – Zobaczymy, co znajdziesz.

– Oczywiście. Sprawdzę wszystko, o czym mówiliśmy.

– Tylko dyskretnie.

– Bez obawy. – Wysiadła z samochodu. – Dobranoc, Myron. Dzięki za zaufanie.

– A miałem jakiś wybór?

Audrey uśmiechnęła się i zatrzasnęła drzwiczki. Patrzył, jak wchodzi do kamienicy. Uruchomił samochód, zawrócił do Siedemdziesiątej Dziewiątej Ulicy, wjechał na Henry Hudson Parkway i skierował się na południe do Jessiki. Właśnie miał sięgnąć po komórkę, kiedy zadzwonił telefon w taurusie. Zegar na desce rozdzielczej wskazywał 12.07. Na pewno dzwoniła ona.

– Halo?

Ale to nie była Jessica.

– Prawy pas, trzy samochody za tobą. Śledzą cię – poinformował go Win.

Загрузка...