Serce tłukło się w piersi Siski. Im bardziej zbliżała się do wsi, tym bardziej była podniecona.
Znowu w domu. Nie może tu zostać, w żadnym razie, nie, musi tylko zobaczyć wszystko jeszcze raz. Musi im opowiedzieć!
Mech pod stopami tłumił wszelkie odgłosy.
Bardzo wiele się zmieniło we wsi, stwierdzała Siska. Tak, tak, również tutaj dokonał się postęp, nawet w tym mrocznym świecie. Wiele nowych budynków, osada się rozrosła. Stare domy chyba zostały rozebrane.
O, tam znajduje się jej luksusowa chata księżniczki! Stoi, rzecz jasna nadal, ale dekoracje na werandzie są całkiem nowe. A tam wzniesienie, na którym składano w ofierze dziewczęta, jeśli nie zdołały sprowadzić światła do wioski. Siskę przeniknął lodowaty dreszcz.
Zastanawiała się, czy mieszkańcy wsi kontynuują ten barbarzyński zwyczaj składania dziewicy w ofierze. Jaka to mała dziewczynka musiała ją zastąpić?
Ale przecież Siska przychodzi z wielkimi nowinami. Teraz nareszcie zdoła ofiarować swojej rodzinnej wsi światło. I to już wkrótce!
Siska zdążyła zapomnieć, jak potwornie mroczna jest ta dolina między górami. Oddzielona niebotyczną ścianą od Królestwa Światła.
Widziała poruszających się w oddali ludzi. Na ten widok łzy napłynęły jej do oczu. Ojciec… kobiety, które ją wychowywały. Musi je odnaleźć, musi się z nimi przywitać. Na pewno wszyscy będą zaskoczeni! Ale… wielu jednak nie chciałaby spotkać.
– Jesteście przy mnie, chłopcy? – zapytała cichutko.
Mar i Cień potwierdzili.
– No to zobaczycie moją rodzinną wieś. Właśnie do niej wkraczamy.
Dla obserwatorów z zewnątrz wchodziła do wsi sama.
Jakaś kobieta niedaleko zaczęła głośno krzyczeć i z domów wysypało się mnóstwo zbrojnych mężczyzn. Wrzeszczeli coś na temat popiołu i ziemi sypiącej się z nieba…
Siska z uśmiechem uniosła ręce, by pokazać im, że ma pokojowe zamiary.
– Bądźcie pozdrowieni – powiedziała w swoim ojczystym języku. – Jestem Siska, która zaginęła. Chciałabym spotkać się z wodzem.
Zaległa śmiertelna cisza. Wszyscy wpatrywali się w nią. Nie poznaję nikogo, myślała dziewczyna zdumiona.
– Gdzie jest mój ojciec? – zapytała odrobinę bardziej stanowczym głosem.
Jakiś mężczyzna, ubrany tak samo jak niegdyś jej ojciec, wyszedł z domu wodza.
– Pragnęłaś mnie widzieć? W samym środku tych obrzydliwych opadów?
Domyśliła się, że to on jest teraz wodzem. Ale o cokolwiek pytała lub cokolwiek próbowała tłumaczyć, to zebrani i tak niczego nie pojmowali. Owszem, mówili jej plemiennym językiem, poza tym jednak nie udało jej się znaleźć nic, co pozwoliłoby jakoś się z nimi porozumieć.
W końcu podeszła do niej jakaś bardzo stara kobieta.
– Siska? – wyszeptała z niedowierzaniem.
Nareszcie ktoś, kto ją poznaje!
– Tak, jestem Siska, księżniczka. Wybrana dziewica. Kim ty jesteś?
Kobieta przyglądała jej się natrętnie. Cofnęła się o parę kroków, jakby z lękiem. Siska nie mogła zrozumieć dlaczego.
– Kiedy byłam dzieckiem – wyjaśniła w końcu stara – moja babcia opowiadała mi legendę, którą słyszała w dzieciństwie. O pewnej dziewczynie, która zniknęła dawno, dawno temu.
Sisce zakręciło się w głowie.
– To nie mogłam być ja. To przecież niemożliwe!
Stara jednak ciągnęła swoje opowiadanie bez miłosierdzia:
– A wszyscy mężczyźni, którzy mieli dostać tę dziewczynę, ścigali ją po lasach. Jeden, imieniem Les, natrafił na jej ślady, ona jednak nieoczekiwanie mu zniknęła. Pozostali mężczyźni zamordowali Lesa, ponieważ podejrzewali, że ich oszukał, znalazł dziewczynę, ale nie chciał się nią dzielić.
– Les nigdy mnie nie dostał – wyjaśniła Siska pobladłymi wargami.
Kiedy babcia tej starej była dzieckiem? To słyszała pewną legendę…?
Bardziej do siebie samej niż do kogokolwiek innego powiedziała z żalem w głosie:
– W Królestwie Światła czas płynie tak wolno.
Tamci zesztywnieli. Mężczyźni zacisnęli ręce na broni.
– Byłaś w Królestwie Światła? – zapytał wódz groźnie.
– To się dobrze nie skończy – mruknął Cień.
Siska próbowała się jakoś w tym wszystkim odnaleźć.
– Owszem, byłam. I mam wam do przekazania fantastyczną wiadomość. Kiedy przybędę tutaj następnym razem, przyniosę ze sobą światło!
– Chcemy mieć światło teraz! – zawołał wódz.
– To jeszcze niemożliwe, musicie trochę poczekać. Mam też do was pytanie. Czy z tej doliny prowadzi jakaś droga i czy mogłabym za tę małą latarkę dostać od was trochę owoców?
Wyjęła swoją kieszonkową latarkę i zapaliła.
Mieszkańcy wsi zaczęli wyć i rzucili się ku niej.
– Ciśnij latarkę w tłum! – wrzasnął Cień, ukrył Siskę w swoich ramionach i owinął ją peleryną. Mar odparł pierwszy atak, po czym wszyscy troje uciekli.
Siska poczuła mdłości, nagle stanęła jej przed oczami cała jej poprzednia ucieczka, znowu ściga ją horda mężczyzn. Teraz na dodatek towarzyszą im kobiety i dzieci… wszyscy jednak nieoczekiwanie przystanęli.
Ktoś krzyknął:
– Co się z nią stało?
Większość rozglądała się z otwartymi ustami, niektórzy biegali wokół, próbując znaleźć dziewczynę, ale wtedy Cień i Mar byli już bardzo daleko, unosili z sobą Siskę do J2. Rozczarowani mieszkańcy wsi rzucili się na pozostawioną latarkę.
– To nie było specjalnie mądre, Sisko – westchnął Cień.
– Masz rację, teraz to widzę. Zapomniałam, jacy to fanatyczni ludzie. I jacy żądni krwi. Jacy beznadziejnie prymitywni. Chcę do domu! Do domu w Królestwie Światła razem z wami i razem z Tsi.
Zaczęła szlochać, bardziej z rozczarowania niż ze strachu. Nikogo z tych, których znała, nie ma już we wsi, wszyscy pomarli. Dawno, dawno temu. Znowu została sama.
– Chyba zaczynam cię rozumieć, Cieniu – szlochała.
– Tak – odpowiedział krótko. Domyślał się, o co jej chodzi.
– No to siedzimy tu znowu w komplecie – powiedziała Indra, przytulając się do Rama. Siska spoczywała w ramionach Tsi i wypłakiwała swoje utracone złudzenia. Chciała być możliwie najbliżej ukochanego.
Wszyscy zebrani w pomieszczeniu dygotali po długim pobycie na dworze, gdzie oczekiwali powrotu Siski i duchów.
– Bardzo zimno jest w twoim kraju, Sisko – stwierdziła Indra. – Chcielibyśmy jak najprędzej wrócić do domowego ciepła!
– I do światła – uzupełnił Ram. – Nie jesteśmy w stanie dłużej żyć w mroku i chłodzie.
Tich znowu zapuścił silniki. J2 powoli ruszył z miejsca, żeby kontynuować wędrówkę przez upiorny las. Zdołali jakoś przemknąć się obok rodzinnej wsi Siski, objechali ją wielkim łukiem, z tego, co wiedzieli, osada, o której mówili Kiro i Sol, musiała znajdować się po lewej stronie. Na tym opierała się ich jedyna nadzieja, że kiedykolwiek odnajdą drogę do domu.
Do Gór Czarnych bowiem nikt wracać nie chciał.
Co jednak zrobią, jeśli z doliny Siski nie ma żadnego wyjścia? Co wtedy się z nimi stanie?
Oczywiście większość mogłaby iść piechotą, czy raczej wspinać się, jeśli w ogóle istnieje jakiś szlak, wiodący do murów Królestwa Światła. Było jednak wielu takich, którzy nie mają na to sił. Na przykład dwunastu uwolnionych więźniów.
Poza tym nie mieli sumienia zostawić tutaj J2, żeby rdzewiał na pustkowiach niczym stary czołg porzucony po wojnie lub jakiś zapomniany na nieużytkach pług.
Nikt nie miał odwagi nawet wspomnieć o czymś takim w obecności Ticha.
– Pomyślcie, jak nasi bliscy rozkoszują się słońcem w Królestwie Światła – narzekała Indra. – Dałabym wszystko za to, by móc teraz tam być. Chodzić po zielonej, miękkiej trawie. Mrużyć oczy wobec oszałamiającego piękna kwiatów. Pójść na zakupy. Posiedzieć w cukierni, zajadać jedno ciastko po drugim. Albo siedzieć wieczorem z Ramem w przytulnej restauracji, popijać wino i słuchać śpiewu ptaków, patrzeć, jak nocne światło mieni się w Srebrzystym Lesie, chodzić w cienkich sukienkach i brać prysznic, kiedy tylko ma się na to ochotę. Albo żeglować po Żółtej Rzece i… cieszyłabym się nawet, gdybym mogła pochodzić po mieście nieprzystosowanych. Pomyślcie, do czego to doszło.
– Och, nie, to by cię chyba nie cieszyło – uśmiechnął się Ram, czochrając jej włosy. – Poza tym jednak chyba wszyscy o tym marzymy: wrócić do domu. Ciekaw jestem, co się stało w Królestwie Światła podczas naszej nieobecności?
– Myślę, że niewiele, jeśli tylko mury wytrzymały i nie zawaliły się.