1

Rzekł Pan: „Ponieważ krzyk Sodomy i Gomory rozmnożył się, a grzech ich zbytnio ociężał, zstąpią przeto i obaczę, azali krzyk, który mnie doszedł, skutkiem wypełnili, czyli nie. Chcę to wiedzieć”.

I przystąpił do niego Abraham, i rzekł mu: „Izali zatracisz sprawiedliwych z niezbożnymi?”

I rzekł Pan do niego: „Jeśli najdę w Sodomie pięćdziesięciu sprawiedliwych w samym mieście, odpuszczę wszystkiemu miejscu dla nich”.

A odpowiadając Abraham rzekł: „A jeśliby niedostawało do pięćdziesięciu sprawiedliwych pięciu, izali zatracisz dla tych pięciu wszystko miasto?”

„Nie zatracę, jeśli tam najdę czterdziestu pięciu” — rzekł mu Pan.

„A jeśliby się tam znalazło czterdziestu?” — spytał Abraham.

„Nie zatracę dla czterdziestu” — odpowiedział Pan.

„A jeśliby się ich tam znalazło trzydziestu?”

„Nie uczynię, jeśli tam znajdę trzydziestu.”

„A jeśli się tam znajdzie dwudziestu?”

„Nie zatracę miasta dla dwudziestu.”

„A jeśli się tam znajdzie dziesięciu?”

„Nie zatracę dla dziesięciu” — odpowiedział Pan.

Kiedy przyszli dwaj Aniołowie do Sodomy w wieczór, Lot siedział w bramie miejskiej, a ujrzawszy ich wstał i szedł naprzeciw nim, i pokłonił się twarzą ku ziemi. I rzekł: „Oto proszę, panowie moi, wstąpcie do domu sługi swego, a bądźcie tu na noc i umyjcie nogi swe; potem rano wstawszy pójdziecie w drogę waszą”.

A oni odpowiedzieli: „Bynajmniej, na ulicy będziemy nocowali”.

Ale on przymuszał ich bardzo, aż weszli w dom jego, zaczem sprawił im ucztę, i napiekł chleba przaśnego, a jedli.

Ale pierwej nim poszli spać, mężowie Sodomy obstąpili dom i wołali na Lota, i rzekli mu: „Wywiedź ich do nas”.

Tedy wyszedł do nich Lot przed drzwi, a zamknąwszy drzwi za sobą, rzekł: „Nie czyńcie, proszę, bracia moi, nic złego. Oto mam dwie córki, które jeszcze nie znały męża: wywiodę je teraz do was, a czyńcie z nimi, jako wara się podoba, byleście jeno mężom onym nic nie czynili, bo weszli pod cień dachu mego”.

A mężowie miasta zaś wołali: „Zejdź nam z drogi!” I napadli na Lota, a przystąpili, aby drzwi wyłamać.

Ale Aniołowie wyciągnąwszy ręce wwiedli Lota do siebie w dom i zamknęli drzwi. A mężów onych, którzy byli u drzwi domu, porazili ślepotą, tak, iż się spracowali szukaj ąc drzwi onych.

Tedy rzekli Aniołowie do Lota: „Masz tu kogo ze swoich? Zięciów albo synów, albo córki twoje i wszystko, co masz w mieście, wyprowadź z miejsca tego. Zgładzimy bowiem to miejsce, posłał nas Pan, abyśmy je wytracili”.

Wyszedłszy tedy Lot, mówił do zięciów swoich, ale zdało się w oczach zięciów jego, jakoby żartował.

A gdy wzeszła zorza, przynaglali Aniołowie Lota, mówiąc: „Wstań, weźmij żonę twoją i dwie córki twoje, które tu są, abyś i ty pospołu nie zginął z nieprawości miasta tego. Ratuj życie swoje, nie oglądaj się nazad ani nie zatrzymuj w tej krainie; uchodź na górę, byś snadź nie zginął”.

I rzekł Lot do nich: „Aleć ja nie będę mógł ujść na tę górę, bo mnie tam doścignie niebezpieczeństwo i umrę. Ale oto jest tu miasto niedaleko, małe’ jest; proszę, niech tam ujdę, a zachowam życie swoje”.

Rzekli mu Aniołowie: „To i w tym wysłuchamy cię i nie wywrócimy miasta tego, o którymś mówił. Spieszże się a uchodź tam, bo nie będziemy mogli nic uczynić, aż ty tam dojdziesz”.

Przeto nazwane jest imię miasta onego: Coar.

Słońce wzeszło na ziemię, kiedy Lot wszedł do Coar.

Tedy Pan spuścił na Sodomę i Gomorę ulewę siarki i ognistego deszczu z nieba. I wywrócił miasta te, i wszystką wokół krainę, i wszystkich obywateli miast onych, i wszystkie rośliny na ziemi.

A obejrzawszy się, żona Lota obróciła się w słup soli.

Abraham zaś rano pospieszył na ono miejsce, kędy stał przed Panem.

I spojrzał ku Sodomie i Gomorze i ku wszystkiej ziemi onej krainy, i ujrzał w górę lecący dym z ziemi, jako dym z pieca.


(według Księgi I Mojżeszowej, XVIII, XIX)

Загрузка...