Alkoholizm jest chorobą paradoksów. Zaprzecza logice. Stosują się do niego przeciwieństwa zwykłych zasad. To, co wydaje się sensowne w normalnej sytuacji, nie jest sensowne w sytuacji związanej z alkoholizmem. Wszystko jest pomieszane. Gdy alkoholik zaczyna zdrowieć i przygląda się temu, co robił i dlaczego robił, także nie może tego zrozumieć. Peter podzielił się ze mną poniższymi uwagami; autor jest nieznany, lecz ludzi, którzy mogą się z nimi zidentyfikować są tysiące.
Piliśmy dla szczęścia, a staliśmy się nieszczęśliwi. Piliśmy, żeby się bawić, a wpadliśmy w przygnębienie. Piliśmy, żeby było miło z innymi, a staliśmy się kłótliwi.
Piliśmy dla wyrafinowania, a staliśmy się prostaccy. Piliśmy dla przyjaźni, a zyskaliśmy wrogów. Piliśmy, żeby zasnąć, a czuwamy bez odpoczynku. Piliśmy, żeby zyskać siłę, a czujemy się słabi.
Piliśmy „leczniczo”, a wpadliśmy w kłopoty zdrowotne. Piliśmy dla kurażu, a dopadł nas lęk.
Piliśmy, żeby zyskać pewność siebie, a ogarnęły nas wątpliwości. Piliśmy, żeby prowadzić konwersacje, a upośledziliśmy naszą mowę. Piliśmy, żeby poczuć się jak w niebie, a skończyliśmy czując się jak w piekle.
Piliśmy, żeby zapomnieć, a to niechciane ciągle do nas powraca. Piliśmy, żeby zyskać wolność, a staliśmy się niewolnikami. Piliśmy, żeby pozbyć się problemów, a pomnożyliśmy je. Piliśmy, żeby poradzić sobie z życiem, a przyzywamy śmierć.
Wiesz już – dowiedziałaś się tego, czytając tę książkę – że nie można spytać: „Jeżeli tak się dzieje, dlaczego nie przestaniesz pić?” Wiesz, że nie należy się w to mieszać. Wiesz, że stosuje się tu przeciwieństwo zwykłych zasad. Wiesz, że jeżeli troszczysz się o swojego męża i chcesz, żeby przestał pić, nie będziesz ingerowała w sposób jego picia. Wiesz także, że ponieważ troszczysz się o niego, to on musi stawić czoła skutkom swojego picia. Wiesz, że osłabianie tej konfrontacji jest destrukcyjne zarówno dla Ciebie, jak i dla niego.
Ty wiesz i ja to wiem, i ludzie z Al-Anonu to wiedzą, i ludzie z AA wiedzą, i organizacje zajmujące się alkoholizmem wiedzą, i wiedzą wszyscy, którzy rozumieją chorobę alkoholową. Ale nie jest to opinia powszechna. Tym, którzy nie rozumieją alkoholizmu, Twoje zachowanie może wydawać się dziwne. Mogą myśleć, że nie jesteś dobrą żoną. „Jak mogła pozwolić, żeby spędził noc w izbie wytrzeźwień, nie pójść i nie zapłacić kaucji po to, żeby go stamtąd wydostać? Kim jest człowiek, który robi coś takiego drugiemu?” Ten, kto kocha alkoholika, zrobi tak. Ale tylko spróbuj powiedzieć ludziom: „Kocham go tak bardzo, że nie wydostałam go stamtąd”. Popatrzą na Ciebie jak na wariatkę.
Mogą dzwonić do Ciebie krewni i znajomi. Będą wyrażali szczere zainteresowanie Twoim mężem. Powiedzą Ci o pieniądzach, które mu pożyczyli, albo o tym, że go przenocowali, gdy Ty go wyrzuciłaś z domu. Nie będą zbyt zadowoleni z Ciebie. Będziesz wyjaśniała, że Twój mąż jest bardzo chorym alkoholikiem i że robisz to, co mówiono Ci, że powinnaś robić, żeby on mógł wyzdrowieć. Usłyszysz, że wprawdzie rozumieją to, co mówisz, ale gdyby naprawdę zależało Ci na mężu, to… Nie zrozumieją tego. Dla niektórych z Was stanie się to problemem. „Kto nie rozpiłby się żyjąc z taką suką?” Co za cios! Ale nie mówiłam nigdy, że to, co Ci proponuję będzie łatwe. Nie jest to łatwe.
Twój mąż będzie zachęcał innych do potępiania Cię. Zwróci się do nich, żeby ułatwiali mu picie, gdy Ty przestaniesz to robić. Nie jesteś jedyną osobą, która gra jakąś rolę w tej chorobie.
Osoba ta z powodu poczucia winy, czy też ze szczerego zainteresowania, zmienia się w wybawcę alkoholika w jego chwilowych kłopotach. Chce ona zmniejszyć presję, żeby kolega (krewny) nie musiał żyć w takim trudnym do wytrzymania napięciu. Płaci rachunki, dzwoni gdzie trzeba, użycza mu noclegu. Zajmuje się wszystkim tym, z czym nie chce skonfrontować się alkoholik. Twierdzi przy tym, że zachowuje się tak, ponieważ jest pełna troski. Podejrzewam, że bardziej wynika to z jej własnych potrzeb niż z chęci służenia alkoholikowi. Jaki ze mnie dobry kolega! Rodzina musi trzymać się razem! Jak tak można – odwrócić się od niego i zająć się tylko sobą?! – i tak dalej. W końcu alkoholik wyczerpie także tych ludzi. Zabrną tak daleko, że będą musieli zdobyć się na odrzucenie go – we własnej obronie. Wtedy zrozumieją Cię lepiej i przyznają Ci rację.
Rozerwać łajdaczkę na kawałki! W Twoich oczach jest ona łajdaczką, ale można przewidzieć pojawienie się tego szczególnego „wspólnika choroby”. Tobie może się to zdarzyć albo nie. Nie zagraża to Twojemu małżeństwu. Jest objawem choroby. Przecież nie chcesz z nim pić. Nie chcesz już z nim spać. Nie chcesz chronić go przed nim samym. Wiesz lepiej. Ona nie wie. Sądzi, że jest jedyną osobą, która go rozumie. I będzie pomagać mu w pogrążaniu się w chorobie. Najlepiej w tej sytuacji zostawić tę sprawę własnemu biegowi. Nie rób nic, żeby wpłynąć na to, co się dzieje. Albo on będzie czuł się winny, albo ona będzie wywierała presję, żeby związek był bardziej trwały. Z żadną z tych możliwości alkoholik sobie nie poradzi. Jack próbował zmniejszyć swoje wyrzuty sumienia mówiąc Alice wszystko o swoim romansie. Chciał, żeby skończyła to za niego. Alice wiedziała, że pojawienie się tej kobiety nie wynika z jej niedoskonałości. Wiedziała wystarczająco dużo o alkoholizmie, żeby zrozumieć, że to, co zrobił nie było niczym niezwykłym. Wiedziała, że powinna pozwolić mu na samodzielne wydostanie z tej sytuacji. Ostatecznie, to był jego problem. Zrobiła właśnie to, co zrobiłaby każda normalna żona. Najpierw potraktowała go prosto pomiędzy oczy, siłą którą zwykle rezerwuje się na Madison Square Garden. Potem zadzwoniła do tej kobiety i powiedziała jej wyraźnie, co o niej myśli i co z nią zrobi, jeśli jeszcze kiedykolwiek zbliży się do jej męża. Świetnie, Alice! Czasami właśnie trzeba zrobić to, co się musi. Poczuła się lepiej. Jutro będzie mogła znów być pełna zrozumienia. Bo dzisiaj straciła swoje opanowanie i poczuła się naprawdę dobrze.
Ponieważ potrzeba długiego czasu, żeby alkoholizm rozwinął się na tyle, aby odbijać się na pracy, człowiek może przepracować w tej samej firmie przez 10 lub 15 lat. W tym czasie rozwija się przyjaźń i poczucie lojalności. To bardzo naturalne, gdy koledzy powiedzą, że przyszedł punktualnie, choć naprawdę się spóźnił, albo gdy nadrobią za niego zaległości. Szef nie będzie zauważał niedociągnięć, ponieważ pamięta jak wartościowy był dla niego ten człowiek w przeszłości i chce wierzyć, że znów taki będzie. Bez tej stałej ochrony i krycia alkoholika nie mógłby dalej pracować. Musiałby rzucić pracę albo swoje nieodpowiedzialne picie. Ci ludzie są ofiarami własnego nałogu, ale pomaganie im w taki sposób oznacza przedłużenie nałogu. W końcu ukrywanie staje się już niemożliwe, traci się jednak przedtem wiele cennego czasu.
Przykro mi, że muszę powiedzieć o tym, jak niektórzy profesjonaliści rozumieją alkoholizm i jak w wyniku tego powstaje więcej szkód niż korzyści. Twój mąż może zacząć koncentrować się na tym, jak pogmatwało się jego życie i popędzany przez Ciebie będzie szukał pomocy. Lekarz, który zaoferuje mu środki uspokajające, żeby wyciągnąć go z picia, pomoże mu tylko w uzależnieniu się od innych substancji. Psycholog, który mu powie, że jego prawdziwym problemem jest wczesny trening czystości, a nie picie, da mu pretekst do dalszego upijania się. Zacznie wierzyć, że gdy rozwiąże swoje problemy emocjonalne, nie będzie już pragnął alkoholu. Profesjonaliści, którzy rozumieją alkoholizm nie będą bez ograniczeń przepisywać leków lub zaprzeczą, że alkoholizm jest wynikiem innych problemów. Będą kierować pacjentów do ośrodków rehabilitacji, do AA, albo staną do walki z alkoholizmem jako podstawowym problemem. Gdy zahamuje się alkoholizm, można przystąpić do rozwiązywania innych problemów. Gdy nie zachowa się takiej kolejności, marnuje się tylko czas i pieniądze.
Inni wspólnicy choroby sprawią, że będzie Ci bardzo trudno wytrwać przy swoim. Naturalnie chcesz, żeby ludzie Cię lubili. Ponieważ czujesz się jeszcze niepewnie i jesteś podatna na zranienia, możesz zacząć wątpić w siebie. Jesteś tylko człowiekiem. Jak silny nacisk potrafisz wytrzymać? Będziesz skołowana. W tym miejscu zasadniczą sprawą jest otoczenie się ludźmi rozumiejącymi alkoholizm (chyba, że jesteś zahartowana). Tylko takim ludziom mów, co dzieje się w Twoim małżeństwie. Oni są z Tobą. Chodź często na spotkania Al-Anonu, na otwarte mitingi AA lub wykłady o alkoholizmie. Nie próbuj wytrzymać tego wszystkiego w samotności. Będzie Ci potrzebne stałe umacnianie w wierze, że to, co robisz jest najlepszym rozwiązaniem, zarówno dla Ciebie, jak i Twojej rodziny.
Potrzebni Ci są ludzie, którzy nadają na tej samej częstotliwości i którzy będą utwierdzać Cię w przekonaniu, że nie oszalałaś. Może się zdarzyć, że przez jakiś czas tylko z tymi ludźmi będziesz utrzymywała kontakty. W końcu, oni są podobni do Ciebie – chcą cieszyć się życiem. Wiedzą, że sami nie są dość silni, żeby zwalczyć alkoholizm, ale czerpią silę z dzielenia się z innymi. Stąd przychodzi poczucie ciepła i bezpieczeństwa, które pomoże Ci przetrwać trudne chwile. Nie jesteś sama.
Nie jesteś sama, ale spotykasz się z niewielkim zrozumieniem ze strony ogółu ludzi. Chociaż różne szkoły mają bardzo piękne programy edukacyjne dotyczące zwalczania narkotyków i alkoholu, to jednak o sprawach rodziny mówi się tam niewiele albo nic. Większość literatury dotyczącej tego zagadnienia koncentruje się na alkoholu i alkoholizmie. Gail Milgram z Centrum Badań nad Alkoholizmem Rutgersa zestawił piękną bibliografię materiałów edukacyjnych dotyczących alkoholizmu. Zawiera ona 873 pozycje. Z tych 873 pozycji tylko 38 zajmuje się wpływem alkoholizmu na rodzinę. W większości są to broszurki wydane przez grupy Al-Anonu. Braki te smucą mnie i złoszczą. Dopingują mnie także do pisania. Gdy poczujesz się silniejsza i odważniejsza, może zbadasz, jak wygląda program edukacyjny dotyczący alkoholu i narkotyków w Twoim środowisku. Jak naświetla się ten problem w szkole, do której chodzą Twoje dzieci? Dlaczegóżby nie wystąpić o włączenie problemu wpływu alkoholizmu na rodzinę do programu szkolnego? Przecież w programach nie pominięto tej sprawy rozmyślnie. Po prostu nie pomyślano o tym. Może to właśnie Ty zasadzisz pierwsze ziarenko.
Przemysł poczyna uświadamiać sobie problem alkoholizmu, w przedsiębiorstwach zaczyna się myśleć o pieniądzach, które traci się przez absencję i obniżoną wydajność. Zaczyna się także rozumieć, że to, co zainwestowano w tych pracowników sprawia, że warto inwestować raczej w ich leczenie niż ich zwalniać. Wiele dużych przedsiębiorstw ustanawia swoje własne programy rehabilitacji alkoholików. Pracodawcy uczą się proponować alternatywę: rehabilitacja albo zwolnienie z pracy. To ważny krok. Nie widzę jednak dużego zainteresowania pracownikiem, którego partner pije i który przez cały dzień się tym zamartwia. Jest to na tyle kosztowne, że warto i tym się zająć.
Kształtowanie opinii publicznej jest w tej sprawie równie ważne jak w wielu innych i pomaga tu każdy okruch wiedzy. Władze stanu New Jersey zniosły karę więzienia za jazdę po pijanemu. Nauczyli się, że alkoholicy są ludźmi chorymi a nie kryminalistami. To powolny proces, lecz jeszcze wolniej przebiega proces uświadomienia opinii publicznej głębokiego wpływu alkoholizmu na rodzinę. Gdy dojrzejesz do większej akceptacji siebie, poczujesz się pewniejsza w otwartym mówieniu o świadomości, którą uzyskałaś. Kształtowanie opinii publicznej jest obowiązkiem każdego z nas. Także i Twoim, o ile osiągnęłaś punkt, w którym masz w tej sprawie zaufanie do siebie i nie boisz się, że inni poznają Twoją konkretną sytuację. Bywa to niebezpieczne, ponieważ można się narazić na społeczne napiętnowanie, które potęguje problem. Ty możesz być gotowa stawić czoło temu problemowi, ale reszta Twojej rodziny? Wielu ludzi mówiących o alkoholizmie na podstawie własnych doświadczeń, podaje tylko swoje imię. Ich bliscy mają prawo do prywatności.
Po jakimś czasie Ty także poczujesz się zmuszona do zrobienia czegoś. Zaczniesz dostrzegać wokół siebie cierpienie. Zaczniesz uświadamiać sobie, że są sąsiedzi i przyjaciele, którzy mają ten sam problem, ale nie zaszli jeszcze tak daleko jak Ty. Znajdziesz do nich najlepszą drogę. Będziesz wiedziała, jak im pomóc i co powiedzieć, ponieważ już byłaś tam – w tym całym paskudztwie, tak jak oni teraz.
Pamiętam, że miałam serię wykładów dla grupy studentów o alkoholizmie i o jego skutkach w rodzinie. Na końcu pisali o swoich reakcjach. Jeden ze studentów napisał: „Gdybym 10 lat temu wiedział to, co wiem dzisiaj, nie czułbym takiej nienawiści do swojego ojca aż do jego śmierci”. Bardzo się tym przejęłam. Utwierdziłam się w moim postanowieniu aby uświadamiać ludziom rzeczywiste problemy życia z tą chorobą, tak jak mnie tylko na to stać.