Rozdział 14

Nalała pełną wannę wody i zanurzyła się w niej. Gdy woda robiła się chłodna, dolewała gorącej. Zmywała z siebie krew i brud.

Chyba kwalifikuję się do szpitala, pomyślała patrząc na swoje nagie ciało. Cała była podrapana i potłuczona.

W domu było zimno i pusto. Wszystko zostało już spakowane. Nie widziała żadnego powodu, żeby wychodzić z wanny.

W końcu jednak ciepła woda skończyła się. Kate niechętnie wyszła z wanny i zaczęła się wycierać. I wówczas usłyszała samochód. Rozpoznałaby ten dźwięk wszędzie. Richard.

Po chwili rozległo się pukanie. Była w szlafroku, a włosy zawinięte miała w turban z ręcznika. Uchyliła drzwi i wyjrzała.

– Słucham? – Chciała, aby jej głos zabrzmiał oficjalnie, ale wydała z siebie jakiś skrzek.

– Powinnaś pojechać z nami karetką – krótko oznajmił Richard. – Niektóre rozcięcia wyglądają na głębokie.

– Jakoś przeżyję.

– Jestem tego pewny. – Zawahał się przez chwilę. Kate nadal trzymała drzwi ledwo uchylone. – Ogień się u ciebie nie pali – powiedział wreszcie.

– Idę do łóżka.

– Z mokrymi włosami?

– Richardzie…

– Kate, nie bądź głupia. – Zanim zdążyła go zatrzymać, popchnął drzwi i bezceremonialnie wkroczył do środka. – Poważnie mówię, dziewczyno. Chyba coś się stało z twoim mózgiem. Tutaj trzeba natychmiast napalić.

– Nie musisz na mnie krzyczeć – protestowała słabo.

– A ty nie musisz ryzykować życia, czołgając się w rozbitych autach. – Podszedł do kominka i zaczął nakładać do niego drew. – Gdyby samochód spadł…

– Przecież nie spadł.

– Ale mógł, do cholery!

– Czy mógłbyś przestać krzyczeć?

Zapadła cisza. Richard skoncentrował się na paleniu. Kate przez chwilę przyglądała się mu, a potem poszła do kuchni zrobić kawę. Przyniosła po chwili dwa parujące kubki, dumna, że nie trzęsą się jej przy tym dłonie. Doktor bez słowa wziął od niej kubek i odstawił na obramowanie kominka.

– Wysuszę ci włosy – oświadczył.

– Ale…

– Po prostu bądź cicho i rób co ci mówię – warknął.

– Siadaj. – Wskazał fotel przy kominku.

Nie miała siły się opierać. Usiadła w fotelu i pozwoliła rozwiązać sobie turban.

Wycierał ręcznikiem jej włosy i powoli opuszczał go gniew. Suszył je bardzo długo, a potem poszedł do sypialni i przyniósł szczotkę. Czesał pojedyncze pasma, unosząc je w stronę ognia, a potem pozwalał im swobodnie opadać.

Meg podeszła do Kate i wskoczyła na kolana. W pokoju robiło się coraz cieplej. Ogień na kominku, ciało Meg i dotyk Richarda rozgrzały Kate. Wyciągniętej w fotelu dziewczynie wydawało się, że płynie. Ręce Richarda zdziałały cuda, zdejmując całe nagromadzone napięcie.

– Powinieneś być z Dorrie – napomknęła sennie.

– Sprawdziłem wszystko i wysłałem ją do Melbourne – powiedział.

– Nic jej nie będzie?

– Wszystko będzie dobrze.

Dziewczynie zdawało się, że głos Richarda dobiega z oddali i jest częścią cudownego snu.

– Kate, dlaczego w ten sposób ryzykowałaś życie? – spytał nagle zmienionym głosem, drżącym na wspomnienie tego, co się wydarzyło. – Myślałem, że mogę patrzeć, jak stąd wyjeżdżasz, ale…

– Ale co? – wyszeptała Kate.

– O, Boże, Kate…

Uniosła dłonie i dotknęła jego znieruchomiałych nagle palców.

– Kocham cię, Richardzie – wyznała – i powierzam ci moje życie. Nie bałam się dzisiaj, w tym samochodzie, bo byłam pewna, że przyjedziesz.

Richard uklęknął i wziął jej twarz w dłonie.

– Jeśli to prawda…

– Nic więcej już nie mogę ci dać ani nic więcej powiedzieć…

Wstał, a na jego twarzy malował się ból.

– Słowa, tylko słowa – rzekł przez zaciśnięte zęby.

– Kawa ci wystygnie – powiedziała nieswoim głosem Kate. Sen skończył się, nie było już o co walczyć. Zadrżała.

– Tak ci zimno? – spytał spokojnie.

– Zmarzłam w samochodzie – wyjaśniła. – Płaszcz musiałam zdjąć, a całe ubranie poszło w strzępy.

– Widzę. – Richard uśmiechnął się lekko. Spojrzał na nieforemną kupę szmat pod fotelem. Podniósł jedną z nich i uśmiechnął się szerzej. – Oto koniec słynnej spódnicy!

– Możesz wszystko wrzucić do ognia – powiedziała zdecydowanie.

Richard bez namysłu wrzucił spódnicę w płomienie. Potem podniósł bluzkę i zatrzymał się. Wyczuł coś w kieszeni. Wyciągnął czek panny Souter.

– Lepiej tego nie pal. – Kate nagle przypomniała sobie o jego istnieniu. – Możesz to zatrzymać.

– Zatrzymać? – Spojrzał na czek i zagwizdał z podziwu. – Co to jest, do licha?

– Spadek panny Souter – odrzekła. – Jeśli dasz mi pióro, od razu go podpiszę. Już wiem, co chcę z nim zrobić.

– Co chcesz z nim zrobić?

– Chcę ci go dać. Nie mogę tego przyjąć. Panna Souter zostawiła to mnie, ponieważ była bardzo samotna i nikogo innego nie miała. Jedyne, co mogę z nim zrobić, to sprawić, aby starsi ludzie z Corrook nigdy już nie cierpieli takiej samotności. Chcę, żebyś za te pieniądze stworzył przy szpitalu ośrodek – twój wymarzony oddział opieki.

– Chcesz, żebym…

– Jesteś marzycielem – powiedziała. – Użyj tych pieniędzy, aby zrealizować to marzenie.

– Masz zamiar podpisać teraz ten czek i dać go mnie?

– Oczywiście.

Zapadła bardzo długa cisza. Ogień trzaskał na kominku. Zwinięta na kolanach Kate kotka lizała łapę.

W końcu Richard położył czek na kominku i uklęknął przed Kate.

– Tak bardzo mi ufasz? – Ujął jej dłoń.

– Zawsze już będę ci ufała, jeśli tylko na to pozwolisz. Meg przeciągnęła się i rzuciła Richardowi pogardliwe spojrzenie. On jednak tego nie widział. Jego oczy wlepione były w ukochaną.

– Zostań moją żoną, Kate.

Cudowny sen powrócił. Ogarnął ją spokój i szczęście. Oto dotarła do szczęśliwego zakończenia, o którym nie – śmiała nawet marzyć. Wyciągnęła rękę i dotknęła kochanej twarzy.

– Och, Richardzie – wyszeptała. – Mój kochany…

Męskie ramiona uniosły ją z fotela. Ich wargi spotkały się.

– Kate… Najdroższa… Kocham cię!

Загрузка...