Rozdział 11

Jeff obudził się tuż przed świtem. Wyrwał się z głębokiego zdrowego snu i stwierdził, że jest tam, gdzie powinien – w swojej sypialni. Dopiero po chwili uprzytomnił sobie dwa istotne fakty: nie przyśnił mu się nocny koszmar i nie był w pokoju sam.

Nie wiedział, co go bardziej zaskoczyło. Kiedy skończyli kochać się z Ashley poprzedniego wieczoru, wsunęli się pod kołdrę. Trzymał ją w objęciach, przekonany, że spędzi kolejną noc wpatrując się w sufit, bojąc się zamknąć oczy, aby nie nawiedził go zły sen. Zasnął jednak, nie nękany widmami z przeszłości.

Odwrócił się do ciepłego, kobiecego ciała, przytulonego mocno do niego, i odkrył, że Ashley przygląda mu się badawczo. Na jej ustach pojawił się leniwy uśmiech.

– Dzień dobry.

Jej głos był aksamitny, a ciało delikatne niczym jedwab. Poczuł, że jej bliskość go podnieca, zwłaszcza że dostrzegł w jej oczach przyzwolenie.

– Jak ci się spało? – zapytał. Przekręcił się na bok i dotknął jej policzka.

– Doskonale – zawahała się. – Wiem, że mężczyźni nienawidzą zaczynać w ten sposób dnia, ale musimy ze sobą porozmawiać.

Miała włosy w nieładzie. Ciemne loki wiły się niesfornie wokół jej twarzy, stercząc we wszystkich kierunkach, niczym aureola. Jej skóra była nieco zaróżowiona, z pościeli zaś unosił się zapach miłosnej nocy. Ta nagła potrzeba rozmowy, w jego odczuciu nie zaburzała w żaden sposób nastroju.

Wiedział, co Ashley chce powiedzieć. Przelotny związek nie był w jej stylu. Powinni wykazać się rozsądkiem i przestać ze sobą romansować. Stwierdził w duchu, że nie ma nic przeciwko temu. Dwie ostatnie noce dały mu więcej, niż się spodziewał. Dla niego to wystarczające.

– Wyrzuć z siebie, co ci leży na sercu – powiedział, siląc się na swobodę. Podparł ręką głowę.

– No tak. Oczywiście, to ja muszę się męczyć – opadła zrezygnowana na poduszki i odwróciła do niego głowę. – Jeff, co my wyprawiamy?

Chciał powiedzieć, że przespali noc, a teraz rozmawiają, wiedział jednak, że nie o to jej chodzi.

– Jak powinniśmy się zachowywać według ciebie?

– Każdemu innemu zarzuciłabym krętactwo, podejrzewam jednak, że zadałeś mi to pytanie szczerze, bo sam nie wiesz. Mam rację?

Skinął głową. Ashley chciała porozmawiać o nich. O ich ewentualnych wspólnych celach oraz pragnieniach. Jemu nie przyświecał żaden cel, nie miał też żadnych pragnień – zwłaszcza jeśli chodzi o związek z kobietą.

Ashley zacisnęła wargi.

– Zaryzykuję stwierdzenie, że czujesz się skrępowany całą sytuacją. Mam rację?

Znowu skinął głową. Przekręcił się na plecy.

– Jeff, czy w twoim życiu jest jakaś kobieta?

Wiedział, dlaczego zadała mu to pytanie.

– Nie. W innym przypadku nie leżałbym teraz z tobą w łóżku.

– Tak przypuszczałam, ale chciałam się upewnić. – Przesunęła rękę pod kołdrą i dotknęła delikatnie jego ramienia. – Czy miałeś ostatnio jakiś romans? Zastanowił się nad odpowiedzią.

– Nie. Odkąd rozstałem się z Nicole, nie było w moim życiu żadnej innej kobiety.

Może to dziwne, ale trudno powiedzieć, że Nicole była mu bliska. Młody mężczyzna, za którego wyszła za mąż, zmienił się diametralnie w ciągu kilku miesięcy. Kiedy obchodzili drugą rocznicę ślubu, po dawnym Jeffreyu Ritterze nie zostało już śladu.

Dopiero teraz zrozumiał, że w ogóle nie powinien się z nią żenić. A skoro już to zrobił, nie powinien wstąpić do służb specjalnych. Ogromnie go to zmieniło, i to błyskawicznie, przez co ich małżeństwo nie miało żadnych szans powodzenia. Od rozstania się z Nicole kobiety przestały dla niego istnieć. Stały się bezimiennymi, pozbawionymi twarzy towarzyszkami nocy. Były to obce istoty, które przyjmowały go z otwartymi rękoma na godzinę, czy też dzień. Tylko jednej z nich udało się wytrzymać z nim blisko dwa tygodnie.

– Ja nie spotykałam się z nikim od czasu Damiana – wyznała Ashley. Przysunęła się do niego bliżej, zwijając się w kłębek. – Miałam kilku chłopaków przed nim, ale byłam wtedy bardzo młoda. Właściwie to się nie liczy.

– Nadal jesteś całkiem młoda.

– Jeff!

Spojrzał na nią, gdyż uniosła się na łokciu.

– Mam dwadzieścia pięć lat. Wyrosłam już z pieluch.

– Ja mam trzydzieści trzy lata.

– No i co z tego? Czy uważasz się w związku z tym za staruszka?

Nie miała pojęcia, jak bardzo postarzał się wewnętrznie, oglądając rzeczy, o których się ludziom nawet nie śniło.

Westchnęła i znowu się do niego przytuliła. Poczuł na ramieniu jej nagą pierś.

– Doprowadzasz mnie do szału – mruknęła. – Wcale nie jesteś taki stary.

– Skoro tak twierdzisz…

– Owszem. Zresztą, mniejsza z tym. Damian był moim pierwszym mężczyzną. A więc ty jesteś drugim.

Zdumiały go te słowa.

– Dlaczego mi o tym mówisz?

– Ponieważ… – Przycisnęła wargi do jego gołego ramienia.

– Ponieważ chcę ci dać do zrozumienia, że to, co jest między nami, to coś wyjątkowego. Że uważam cię za nietuzinkowego mężczyznę.

To tylko złudzenia, pomyślał natychmiast. Chciał jej wytłumaczyć, że nie może zapewnić jej żadnego wsparcia, że nie może się czuć przy nim bezpieczna, a cała ta sytuacja jest ryzykowna dla nich obojga. Nie potrafił jednak znaleźć odpowiednich słów.

– Nie chciałam się angażować uczuciowo – mówiła dalej.

– Biorąc pod uwagę twoje życie, sądzę, że ty również nie. Dlatego powinniśmy wyciągnąć jedyny słuszny wniosek, że emocje wzięły w nas górę nad rozumem i że prędzej czy później nam przejdzie.

Zdobył się na odwagę i zerknął na nią, zatracając się niemal w jej przecudownych oczach.

– Dlaczego nie chcesz się angażować uczuciowo?

Uśmiechnęła się rozbrajająco.

– Ze względu na komplikacje. Za bardzo mnie pociągasz. Wczoraj czułam się niemal jak schizofreniczka. Popadałam z jednej skrajności w drugą – chichotałam z radości jak idiotka, to znów przysięgałam sobie, że natychmiast z tobą skończę.

A więc czuła się dokładnie tak samo jak on.

– Jeśli zamierzałaś zakomunikować mi to ostatniej nocy, przyznam, że twoja koronkowa koszula wzbudziła we mnie raczej mieszane uczucia.

– Wiem. – Uśmiech na jej ustach zbladł. – Żadne z nas nie chce pakować się w kłopoty. Dla nas obojga to niewłaściwy moment. Wszystko się przez to zagmatwało. Istnieje mnóstwo powodów, dla których powinniśmy dać sobie spokój, wolę jednak, by stało się inaczej.

– Czyli jak?

Położyła mu głowę na ramieniu i przymknęła oczy.

– Chcę działać spontanicznie. Cieszyć się każdą chwilą spędzoną z tobą, nie angażując się zbytnio emocjonalnie.

Dopóki nie nadejdzie pora, by odejść, dodała w duchu. Jeff odczytał jednak jej myśli. Wiedział, że Ashley ma rację. Mogli udawać parę kochanków, zachowywać się jak inni. Oboje jednak znali prawdę. Ashley i tak od niego odejdzie, gdyż on nie potrafi dać jej tego, czego pragnie i na co zasługuje. On z kolei pozwoli jej odejść, ponieważ jej obecność zbytnio go rozprasza.

– Chcę zachować swój pokój – powiedziała. – Ze względu na Maggie. Wolałabym, żeby się o nas nie dowiedziała. Dlatego lepiej będzie, jeśli każdego ranka będę wracała do siebie, zanim się mała obudzi.

Ashley zamierzała spędzać z nim noce. W każdym razie przebywać z nim w jednym łóżku długie godziny. Nie tylko, by się kochać, ale leżeć w jego objęciach, dotykać go i spać razem. Ogarnęło go podniecenie.

– Co ty na to? – zapytała Otworzyła oczy i spojrzała na niego. – Nie wspomniałeś jak dotychczas słowem, czego ty chcesz.

Zdawał sobie sprawę, że to tylko gra, ale z drugiej strony znaczyło to dla niego więcej niż cokolwiek dotychczas.

– Chcę, żebyś była ze mną szczęśliwa – powiedział. – Chcę spełnić wszystkie twoje życzenia.

Ashley zachichotała.

– Naprawdę?

Przewrócił ją na plecy i wsunął udo między jej nogi.

– Dosłownie wszystkie.

– Cudownie – mruknęła leniwie. – Dzisiejszej nocy dostaniesz ode mnie listę moich życzeń.

– Dlaczego mielibyśmy czekać do wieczora?

– Mamusiu, znalazłam! – pisnęła z radości Maggie, podnosząc jaskrawożółte, plastikowe jajko. – Wujku Jeffie, spójrz!

– Ile ich już masz? – zapytał. Maggie zerknęła do koszyczka.

– Cztery – odparła z dumą w głosie.

Ashley, która przysiadła obok Jeffa na schodku, uśmiechnęła się do córeczki. Zamrugała, próbując powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Była bardzo wzruszona, co nie mogło dziwić.

Od dwunastego roku życia musiała sobie radzić sama. Najpierw musiała pogodzić ze śmiercią siostry i matki, a następnie utrzymywać się na powierzchni w kolejnych rodzinach zastępczych. Udało jej się zrobić maturę i rozpocząć studia. Aż nagle zakochała się w czarującym próżniaku, który nie sprawdził się w roli męża, a co dopiero ojca. Została samotną matką, borykając się z życiem.

Przez ostatnie trzynaście lat stawiała dzielnie czoło kolejnym wyzwaniom. Po raz pierwszy od czasu, gdy została sama, miała szansę trochę odetchnąć, nabrać sił. Dzięki pracy u Jeffa oraz pracom zleconym udało jej się oszczędzić trochę pieniędzy. Była na bieżąco z programem studiów i każdy dzień zbliżał ją do zdobycia upragnionego dyplomu. Maggie była zdrowa jak rydz i bardzo szczęśliwa, a obie miały dach nad głową.

Wszystko to dzięki Jeffowi.

Ashley zerknęła na niego kątem oka. Ubrał się do kościoła w przepiękny, granatowy garnitur, choć jeszcze tego samego ranka, tuż po szóstej, w dżinsach i sportowej bluzie chował w ogrodzie jajka. Wczorajszego wieczoru pomógł Ashley przygotować te słodkie niespodzianki. Napełnili plastikowe skorupki czekoladowymi smakołykami oraz ozdobili je odblaskowymi naklejkami w jaskrawych kolorach, a do jednego z nich włożyli malutki pierścionek.

Jeff zaczynał się coraz bardziej przywiązywać do Maggie. A właściwie do ich obu. Dla Ashley było to już oczywiste. Kochał się z nią każdej nocy i był dla niej wyjątkowo czułym kochankiem.

Dwa razy w tygodniu Jeff robił zakupy w towarzystwie Maggie. Piątkowe wieczory spędzali na oglądaniu filmów. Wypożyczali film Disneya, prażyli kukurydzę i w towarzystwie gromady pluszowych zabawek mościli się na kanapie przed telewizorem. Jeff zajmował się małą przez dwa wieczory w tygodniu, gdyż Ashley musiała przygotowywać się do ostatniej sesji egzaminacyjnej.

Zawsze interesował się, jak spędziły dzień, i słuchał ich wynurzeń z taką uwagą, jakby od tego zależał pokój na świecie. A może było mu to potrzebne dla własnego spokoju. Opowiadał im o swojej pracy, o tym, że w końcu przyszłego miesiąca czeka go podróż nad Morze Śródziemne, zdawał na bieżąco relacje z poczynań kandydatów do pracy.

– Sześć! – wykrzyknęła Maggie, podnosząc kolejne plastikowe jajko.

Jeff wstał.

– Nieźle się sprawiłaś, młoda damo. Jestem pod wrażeniem. O ile się nie mylę, wielkanocny króliczek przeznacza sześć jajek na każde dziecko, a więc znalazłaś wszystkie.

– Naprawdę? – Błękitne oczy Maggie rozpromieniły się. Małą rozpierała duma. – Mamusiu, znalazłam wszystkie jajka!

– Jesteś bardzo dzielną dziewczynką – stwierdziła Ashley, wyciągając ramiona do córeczki.

– Maggie podbiegła i padła jej w objęcia. Po chwili odwróciła się do Jeffa. Schylił się i wziął małą na ręce. Ashley poczuła ucisk w sercu. Zarówno ona, jak i jej córka znalazły się w tarapatach. Jeff nie budził w nich już obawy – zresztą, zdaje się, że Maggie nigdy się go nie bała. Jakim cudem Ashley miałaby mu się oprzeć?

Jeff skierował się ku tylnym drzwiom. Ashley wstała ze stopnia i poszła za nim.

Miał fantastyczne podejście do jej córki. Wielka szkoda, że sam nie miał dzieci. Byłby wymarzonym ojcem. Nicole się myliła, zarzucając mu, że nie jest ludzki. Jeff Ritter był wspaniałym mężczyzną – nie pozbawionym wad i słabości, jak każdy człowiek, ale z pewnością przyzwoitym.

Weszła do kuchni. Jeff i Maggie zdążyli już otworzyć kilka plastikowych jajek, wypełnionych smakołykami. Córeczka roześmiała się podekscytowana na widok jaskrawopomarańczowego pierścionka z oczkiem w kształcie stokrotki. Spojrzała na matkę, uśmiechając się od ucha do ucha.

– To najwspanialsza Wielkanoc ze wszystkich. Pojedziemy teraz do kościoła, a potem do Brendy i do Bułeczki?

Ashley skinęła głową i wyciągnęła do niej rękę.

– Chodź, ubierzemy się świątecznie, żeby sprawić przyjemność wujkowi Jeffowi.

Maggie klasnęła w rączki.

– Założymy kapelusze – oznajmiła uszczęśliwiona.

Jeff zmarszczył brwi. Ashley uśmiechnęła się.

– Może to śmieszne, ale to u nas tradycja. Na Wielkanoc sprawiamy sobie zawsze nowe kapelusze.

– Umieram z ciekawości.

Ich spojrzenia spotkały się. Ashley znów poczuła ucisk w sercu.

Uświadomiła sobie, że jest nieprzytomnie i bez pamięci zakochana w Jeffie. Będzie zdruzgotana, gdy przyjdzie jej odejść.

– Dlaczego wszyscy tak na nas patrzą? – zapytała Ashley szeptem, gdy znaleźli się w domu Brendy, w Bellevue.

Jeff również dostrzegł ciekawskie spojrzenia, rzucane w ich kierunku. Objął ją czule w talii.

– Ponieważ wyglądasz uroczo. Uniosła wzrok i uśmiechnęła się do niego.

– Rozumiem.

Ogarnął spojrzeniem jej ciemne, falujące włosy, orzechowe oczy, które przenikały w głąb jego duszy, jej usta, które złożyły się do uśmiechu. Miała na sobie kremową sukienkę z długimi rękawami. Wiotki materiał podkreślał jej zgrabne kształty, opadając elegancko do łydek. Głowę zdobił wąski pasek materiału ozdobionego koronką, który mógł uchodzić za kapelusz jedynie przy bujnej fantazji. Wyglądała przepięknie i szykownie. Jeff nie mógł uwierzyć, że są tu razem.

– A może to ze względu na ciebie – mruknęła. – W końcu ty też prezentujesz się nie najgorzej.

– Z pewnością masz rację.

Ashley, tłumiąc śmiech, wzięła z tacy szklankę z sokiem pomarańczowym, który roznosił odziany w smoking kelner.

Dom Brendy był przestronny. Jej mąż pracował w firmie komputerowej Microsoft niemal od samego początku jej istnienia. Widać było, że im się świetnie powodzi – po eleganckich meblach oraz dziełach sztuki zdobiących pomieszczenia. Ashley podziwiała gustowny wystrój wnętrz, gdy tymczasem Jeff liczył drzwi i planował drogę ewentualnej ucieczki. Wiedział, że nie ma ku temu powodu, ale weszło mu to w krew.

– Co sądzisz o brunchu? – zapytała Ashley. – Uważam, że Brenda przeszła samą siebie.

– To coroczna tradycja. – Rozejrzał się po zatłoczonym salonie. – Zaproszeni goście to w większości pracownicy naszej firmy oraz ludzie pracujący z jej mężem. Reszta to przyjaciele i rodzina.

– Często bywasz na przyjęciach u Brendy?

– Nie.

Nie przyznał się, że przyjął zaproszenie po raz pierwszy. A ponieważ zjawił się do tego w towarzystwie boskiej kobiety oraz jej córeczki, nic dziwnego, że wzbudzili żywe zainteresowanie. Zorientował się, że Ashley uważa go za całkiem normalnego człowieka, i nie zamierzał wyprowadzać jej z błędu.

– Patrzcie, patrzcie, kogo tu mamy.

Jeff zdławił jęk. Los okazał się dla mnie łaskawy tylko przez chwilę, pomyślał na widok swojego wspólnika.

Zane Rankin był w towarzystwie młodej dziewczyny, uwieszonej na jego ramieniu. Miała jakieś dwadzieścia parę lat, blond włosy oraz tak ogromny biust, że odnosiło się wrażenie, iż z trudem utrzymuje się w pozycji pionowej. Jej wydekoltowana, skąpa sukienka ledwie zakrywała pupę.

Jeff odwrócił się, uścisnął dłoń koledze, a następnie przedstawił mu Ashley. Przyjaciółka Zane'a oznajmiła, chichocząc rozkosznie:

– Nazywam się Amee, przez dwa e.

– Zane twierdzi, że jesteś naprawdę niebezpieczna, niemal jak on. Podobno potrafisz zabić człowieka gołymi rękoma – zagadnął Jeff.

Zane posłał mu jadowite spojrzenie.

– To nie jest stosowne miejsce, aby demonstrować nasze umiejętności – oznajmił lodowatym tonem.

– Och! Szkoda. – Dziewczyna prześlizgnęła się wzrokiem po gościach. – Obawiam się, że masz rację. Zresztą są święta.

– Zdaje się, że dzisiaj powinniśmy być dla siebie mili, no nie? – Przytuliła się do Zane'a. – Może kiedy indziej, co?

Amee znowu zachichotała. Wyplątała rękę z uścisku i dotknęła Ashley.

– Muszę iść do toalety. Przejdziesz się ze mną?

Ashley rzuciła Jeffowi rozpaczliwe spojrzenie i wyszła z salonu w ślad za dziewczyną. Jeff zerknął na swego wspólnika.

– Chciałbym cię kiedyś zobaczyć w towarzystwie kobiety, której iloraz inteligencji będzie chociaż o włos większy od obwodu jej biustu.

Zane wyszczerzył zęby w uśmiechu.

– Normalnie odciąłbym ci się, że chciałbym cię kiedyś zobaczyć w ogóle z jakąś kobietą. Ale zaskoczyłeś mnie, Jeff, bo przyprowadziłeś ze sobą babkę i to jaką! Widać starasz się nadrabiać ilość jakością.

– Dzięki.

W tej chwili podbiegła do niego Maggie, a tuż za nią skłębiona futrzana kuleczka.

– Wujku Jeff, Brenda pozwoliła mi uczesać Bułeczkę i obejrzeć z nią razem film.

Wyciągnęła rączki do Jeffa, który odruchowo zmiótł ją z podłogi i przytulił do piersi. Bułeczka stanęła na tylnych łapach i zaczęła skrobać przednimi nogawkę od spodni, jakby chciała mu dać do zrozumienia, żeby ją również wziął na ręce.

Zane uniósł czarne brwi.

– Wujku Jeff, dlaczego nie przedstawisz mnie tej uroczej, młodej damie?

Jeff miał ochotę natychmiast opuścić przyjęcie. Zbyt dużo ludzi przyglądało mu się, wyraźnie zdumionych obecnością dziecka. Może i mieli rację, sądząc, że nie powinien zadawać się z kimś tak niewinnym jak Maggie. Z niezrozumiałych dla niego powodów mała w ogóle się go nie bała. Miał nadzieję, że nie zawiedzie jej zaufania.

– To jest Maggie – powiedział. – Córka Ashley. Maggie, to jest Zane Rankin. Pracuję z nim.

Maggie otworzyła szeroko błękitne oczy.

– Wujek Jeff jest bardzo ważny. Potrafi się rozprawić ze złymi ludźmi. Ty też?

– No pewnie – rzucił Zane swobodnie. – Ale wujek Jeff jest z nas wszystkich najlepszy.

Maggie przytuliła się do Jeffa.

– Wiem o tym. – Przycisnęła usteczka do jego policzka. Skinęła na niego, żeby ją puścił. – Bułeczka bardzo chce obejrzeć film – wyjaśniła, pomachała do niego ręką, po czym zniknęła w tłumie.

Zane obrzucił Jeffa podejrzliwym wzrokiem.

– Nie miałem pojęcia, że jesteś tak bardzo zżyty z tym dzieciakiem.

Jeff wzruszył ramionami.

– To miłe dziecko.

Nie przyznał się, że Maggie budzi w nim niepokój. Tak bardzo bał sieją zranić, że czasami nie spał po nocach. Zane powstrzymał się od komentarza.

– Oto nadchodzą panie.

Jeff odwrócił się i zobaczył Ashley w towarzystwie Amee. Spostrzegł, że Zane przygląda się z zainteresowaniem obu kobietom. Ogarnęła go fala gorąca. Dopiero po chwili zorientował się, że to zazdrość. Zwariowałem, czy co? Jestem zazdrosny o Zane'a? Przecież Ashley w ogóle nie zwraca na niego uwagi. Zresztą, nie jest w jego typie. Tłumaczył to sobie dłuższą chwilę, ale bezskutecznie, gdyż nie udawało mu się nad sobą zapanować.

– Amee opowiedziała mi całe mnóstwo interesujących rzeczy o twojej pracy – stwierdziła Ashley, podchodząc do niego.

– Czy to prawda, że we dwójkę, z Zane'em, uratowaliście brytyjską rodzinę królewską od niechybnej śmierci?

Jeff rzucił partnerowi pytające spojrzenie. Zane roześmiał się.

– W porządku, trochę przesadziłem.

Ashley przysunęła się bliżej do Jeffa.

– Chciałabym usłyszeć z twoich ust o tym, jak rzuciłeś się na królową, ratując ją od śmiercionośnej kuli.

Amee rozpromieniła się.

– Ale z nich śmiałkowie, co? Zane ma ponad tuzin blizn. Powinnaś je obejrzeć.

– Może kiedy indziej – żachnęła się Ashley.

Jeff zajrzał jej głęboko w oczy i dostrzegł czającą się w nich wesołość.

– Cała ta historia jest wyssana z palca – szepnął jej do ucha.

– Rodzina królewska ma swoją własną ochronę.

– Tak myślałam, ale Amee pęka z dumy.

Blond seksbomba zarzuciła Zane'owi na szyję ręce z nieskazitelnym manicure.

– Zane chciał mi pokazać swoją pracę – oznajmiła rozkosznie. – Ale ja się okropnie boję.

– Chcesz powiedzieć, że zamierzał cię zabrać w teren? – zapytała Ashley z niedowierzaniem.

– Nie. Chciał mnie wziąć na szkolenie dla kadry kierowniczej, który odbędzie się za parę tygodni. – Amee westchnęła.

– Mam jednak pietra.

Zane puścił oko do Ashley.

– A może ty byś się z nami wybrała? Szkolenie trwa tylko jeden weekend. Będziesz się mogła przekonać, czym Jeff zajmuje się w pracy.

Jeff zawahał się. W pierwszym odruchu zamierzał zmienić temat. Za żadne skarby nie chciał, aby Ashley poznała jego świat, bo z pewnością by się przeraziła. Z drugiej strony, może to wcale nie byłoby takie złe. Zerwałaby pewnie z nim natychmiast, zanim popełniłby wobec niej jakieś głupstwo, czy też ją zranił. Swoją dotychczasową opinię o nim opierała wyłącznie na wyobrażeniach. Po weekendzie spędzonym z nim zmieniłaby z pewnością zdanie.

– Brzmi to intrygująco – przyznała Ashley. – Jak wygląda takie szkolenie?

Zane wzruszył ramionami.

– Ach, to nic specjalnego. Około tuzina pracowników kadry kierowniczej udaje siew góry. Mamy swoją własną bazę w miejscowości wypoczynkowej. Warunki są skromne, ale całkiem znośne. Uczymy ludzi podstawowych zasad zachowania bezpieczeństwa, jak rozpoznać groźbę terrorystycznego ataku i tego typu rzeczy.

– W takim razie, dlaczego mam wrażenie, że to nieco bardziej skomplikowana sprawa? – zapytała Ashley.

– Będziesz całkowicie bezpieczna – zapewnił ją Jeff. – Jeżeli masz ochotę wybrać się z nami, jestem przekonany, że Brenda chętnie zajmie się Maggie.

Ashley spojrzała na niego zdumiona.

– Chcesz, żebym pojechała?

Wcale nie chciał. Wiedział jednak, że powinna zobaczyć, jak wygląda jego prawdziwe życie. Zmieniał się przy niej za bardzo. Stawał się słabszy, delikatniejszy. Konfrontacja z rzeczywistością powinna ją odstraszyć.

– Myślę, że będziesz zadowolona – powiedział. – Uczestnikom nie grozi żadne niebezpieczeństwo. To nie jest obóz przetrwania.

– W porządku. Jeżeli Brenda zgodzi się zająć Maggie, jadę z wami.

– Wspaniale. – Zane uniósł w górę kciuk. – Zajmę się wszystkim.

Brenda zakomunikowała, że podano do stołu w jadalni. Jeff objął Ashley w talii i poprowadził ją do drzwi. Amee zrobiła jakąś uwagę na temat butów, zmieniając temat. Jeff nie mógł przestać myśleć o weekendowym wypadzie, za niecałe dwa tygodnie. Sytuacja zmieni się nieodwracalnie po tych czterdziestu ośmiu godzinach. Nie był pewien, czy jego przyjaciel wyświadczył mu przysługę, czy też zapewnił bilet w jedną stronę do piekła.

Загрузка...