Przerzucała czasopisma, szukając zdjęć ze ślubu Denise i Toma. Nie co dzień główny didżej największej irlandzkiej rozgłośni radiowej i bohaterka filmu „Dziewczyny w wielkim mieście” biorą ślub. W każdym razie Denise chciała wierzyć, że to wyjątkowe wydarzenie.
– Ejże – zbeształ ją opryskliwy sprzedawca. – To nie biblioteka. Albo pani kupuje, albo proszę odłożyć.
Westchnęła i znów zaczęła zbierać wszystkie gazety ze stojaka. Ważyły tyle, że musiała dwa razy wracać do lady. I znów przy kasie utworzyła się kolejka. Holly uśmiechnęła się, ale wcale się nie spieszyła. Kiedy położyła ostatnie pismo, zaczęła dokładać batony.
– Mogę prosić torbę?
Zatrzepotała rzęsami.
Sprzedawca obrzucił ją wściekłym spojrzeniem.
– Mark! – krzyknął. Zza regałów wyszedł pryszczaty młokos. – Otwórz drugą kasę, synu – zażądał. Pół kolejki za plecami Holly przeszło na drugą stronę.
– Dziękuję.
Podeszła do drzwi. Już miała je otworzyć, gdy ktoś pchnął je z drugiej strony i zakupy wysypały się na podłogę.
– Bardzo przepraszam – powiedział mężczyzna i schylił się, żeby jej pomóc.
– Nie szkodzi – odparła uprzejmie Holly.
– A, to pani! Czekoladoholiczka!
Spojrzała zdumiona. Stał nad nią zielonooki klient, który już raz jej pomógł.
Roześmiała się.
– Znów się spotykamy.
– Holly, dobrze pamiętam? – spytał, podając jej batony.
– Zgadza się. Rob, prawda?
– Dobrą ma pani pamięć – przyznał ze śmiechem.
– Podobnie jak pan – odparła, wstając.
– Jestem pewien, że niedługo znów na panią wpadnę – powiedział Rob i dołączył do kolejki.
Holly patrzyła na niego jak urzeczona. W końcu podeszła.
– A może miałby pan ochotę na kawę? Bo jeżeli nie ma pan czasu… – Zagryzła wargę.
Spojrzał nerwowo na obrączkę na jej palcu.
– Ach, tym proszę się nie przejmować. – Wyciągnęła rękę. – To już tylko wspomnienie dawnych szczęśliwych chwil.
Pokiwał ze zrozumieniem głową.
– W takim razie chętnie.
Przeszli na drugą stronę ulicy do małej kawiarenki.
Czekała, aż Rob przyniesie drinki. Wydał jej się miły. Wyglądała przez okno i myślała o tym, czego się nauczyła. Przyjęła radę ukochanego mężczyzny i dokładała starań, żeby rany się zagoiły. Była gotowa sięgać po to, na co ma ochotę.
Owszem, popełniała błędy, czasem w poniedziałek rano lub wieczorem płakała samotnie w łóżku. Często życie ją nudziło i trudno jej było zwlec się do pracy. Jeszcze trochę za często miewała złe dni i wyrzucała sobie, że za mało ćwiczy na siłowni. Po prostu bardzo często robiła coś nie tak.
Z drugiej strony hołubiła skarb – miliony szczęśliwych wspomnień, które uświadamiały jej, czym jest prawdziwa miłość. Była gotowa na dalsze przeżycia, kolejną miłość i nowe wspomnienia. Czy zdarzy się to za dziesięć miesięcy, czy za dziesięć lat, Holly posłucha ostatniej rady Gerry’ego. Cokolwiek ją czeka, musi otworzyć serce i posłuchać jego głosu.
A tymczasem będzie po prostu żyć.