29. Droga przez piaski

Gdy Tytanie odpoczywały po długim biegu poprzez wydmy pomiędzy Trianą i podnóżem Gór Przyjemnych Dźwięków, nad ich głowami pojawiły się chmury. Cirocco zerknęła na Piszczałkę, który liczył coś z zegarkiem w ręku.

— Drugi decyobrót osiemdziesiątego siódmego — powiedział.

— W sam raz na czas.

Dopiero po długiej chwili Chris zrozumiał.

— Chcecie powiedzieć, że… Cirocco wzruszyła ramionami.

— To nie ja tworzę chmury. Faktycznie jednak zamawiałam je. Kontaktowałam się, jeszcze kiedy byliśmy w kanionie. Gaja powiedziała, że może dać mi zachmurzenie, ale z deszczem będzie trudniej. Nie można mieć wszystkiego.

— Nie rozumiem, po co ci chmury. — Albo jak można o nie prosić, dodał w duchu.

— To dlatego, że nie opowiedziałam ci jeszcze o piaskowych widmach. Piszczałko, jesteście gotowi? — Kiedy tytania skinęła, Cirocco wstała i otrzepała piasek z nóg. — Wsiadajmy, opowiem ci po drodze.

— Piaskowe duchy są stworzeniami opartymi na krzemie. Nazywamy je tak dlatego, że żyją pod powierzchnią piasku i są przezroczyste. Gdyby żyły w regionie nocnym, cholernie ciężko byłoby z nimi walczyć, ale na Tetydzie są na szczęście dostatecznie dobrze widoczne. Ich naukowa nazwa brzmi: Hydrophobicus gaeani. Może pomyliłam końcówki, ale chyba tak to mniej więcej brzmi. Są inteligentne i mają skłonności podobne do wściekłego psa. Rozmawiałam z nimi dwukrotnie, w warunkach całkowicie kontrolowanych. Są tak niechętne wszelkim obcym, że słowo „fanatyzm” byłoby tu żałośnie nieodpowiednie. Można powiedzieć, że to rasiści do dziesiątej potęgi. Istnieje dla nich tylko własny rodzaj oraz Gaja. Wszystko inne to albo pożywienie, albo wróg. Jeśli będą cię chciały zatłuc, zawahają się tylko po to, by zdecydować, czy jesteś jednym czy drugim, ale najprawdopodobniej wpierw dla pewności cię zabiją, a potem będą się zastanawiać.

— To bardzo zły naród — potwierdziła Valiha uroczyście. Wszystkie tytanie biegły teraz równo, więc Cirocco mogła opowiedzieć Chrisowi i Robin o tych przedziwnych stworzeniach. Chris nie był pewny, czy to dobra strategia, i nerwowo lustrował niebo. Góry Przyjemnych Dźwięków były bardziej pofałdowane niż wydmy, które ostatnio przebyli, ale nadal nie było to coś, co mogło by go uspokoić. Na pewno czułby się lepiej, gdyby mogli się posuwać kanionami tak wąskimi, by trzeba było iść gęsiego. Wzgórza przed nimi wznosiły się łagodnie, w niektórych miejscach tworząc rozleglejsze, spłaszczone na czubku wypiętrzenia. Oczywiście, w bardziej pofałdowanym terenie posuwali się wolniej, a tym samym dłużej pozostawali w kraju piaskowych duchów.

W sumie jednak bardziej obawiał się ryczących bomb. Być może zmieniłby zdanie, gdyby się zetknął z piaskowym widmem.

— Mieszkają w piachu — powiedziała Cirocco. — Mogą tam biegać czy pływać, nazwijcie to, jak chcecie, posuwając się mniej więcej tak samo szybko jak ja na powierzchni. Ich byt jest stale zagrożony, bowiem woda jest dla nich zabójcza. Chcę przez to powiedzieć, że zetknięcie ciała z wodą, i to nawet niewielką jej ilością, zabija je. W słoneczny dzień giną wtedy, gdy wilgotność przekracza 40%. Piaski Tetydy są w większej części suche jak pieprz, ponieważ żar buchający spod ziemi skutecznie usuwa wszelką wodę. Jedynym wyjątkiem jest miejsce, gdzie Ophion płynie pod piachem. Mimo że ujęty jest w głęboki, wyryty w skale kanał, na odległość dziesięciu kilometrów z obu stron wydziela wilgoć zabójczą dla widm. Dlatego też cała Tetyda jest podzielona pomiędzy dwa zupełnie odrębne szczepy tych stworzeń. Gdyby kiedykolwiek się ze sobą zetknęły, prawdopodobnie wywiązałaby się walka na śmierć i życie, ponieważ nawet wewnętrzne podziały wytwarzane przez okresowe zalewy rzucają je sobie do gardła.

— Czyli bywają tu deszcze? — spytała Robin.

— Rzadko. Powiedzmy raz do roku, i to raczej skąpe. Nawet i one jednak już dawno uśmierciłyby wszystkie duchy, gdyby nie skorupa, którą potrafią wytworzyć, gdy czują, że zbliża się deszcz, i która pozwala im przetrwać w stanie uśpienia. Dzięki temu zresztą udało mi się z jednym z nich porozmawiać: przyjechałam w czasie burzy, wykopałam bestię i wstawiłam do klatki.

— Zawsze arbiter i rozjemca — powiedziała Gaby zgryźliwie.

— No cóż, na pewno warto było spróbować. Kłopot z tą trasą polega na tym, że akurat teraz góry są zdrowo wysuszone. Natomiast tak się składa, że autostrada dokładnie trzyma się linii wyznaczonej podziemnym biegiem Ophionu.

— Możesz mi wierzyć, że nieprzypadkowo — powiedziała Gaby. — Wydawało mi się, że ma to taki sam sens, jak trzymanie się wyższych miejsc w terenie bagnistym.

— Tak, to prawda. Rzecz w tym jednak, że możemy napotkać te bestie gdzieś tutaj. Mam nadzieję, że pokrywa chmur utrzyma je w ukryciu, ale nie wiem, na jak długo. Dobra wiadomość to to, że rzadko kiedy łączą się one w grupy większe niż tuzin, więc prawdopodobnie będziemy w stanie stawić im czoła.

— Powinnam przehandlować mój rewolwer na pistolet na wodę — powiedziała Robin.

— To miał być żart? — spytała Obój, grzebiąc w lewym juku. Wreszcie wyciągnęła stamtąd dużą procę i krótką rurę z rączką, spustem i celownikiem. Robin ujęła ją i naciskając spust, siknęła cienką strugą wody na odległość dziesięciu metrów. Zrobiła zachwyconą minę.

— Traktuj to jak coś w rodzaju miotacza ognia — poddała Cirocco. — Wcale nie musisz dokładnie trafić. Strzelaj w pobliże i omiataj strugą. Nawet pudło może im mocno zaszkodzić, a odpowiednia ilość strzałów wytworzy w powietrzu opar, który wygoni je pod ziemię. Ale teraz już się nie baw — powiedziała pospiesznie, widząc, że Robin znowu naciska spust. — Niestety, na Tetydzie nie ma źródeł wody, a tej, którą zużyjemy w celach bojowych, może nam później zabraknąć do picia.

— Przepraszam. A do czego proca? — Robin przyglądała się ciekawie narzędziu i Chris zauważył, że miała wielką ochotę je wypróbować.

— Broń dalekiego zasięgu. Balony wodne. Kładziesz jeden w skórkę, odciągasz i puszczasz. — Cirocco trzymała coś, co wielkością przypominało jajko tytanii. Rzuciła to Chrisowi, który ścisnął je delikatnie i wycisnął na dłoń strużkę wody.

Valiha również przeszukiwała swoje sakwy. Wyciągnęła procę i krótki kij, który wetknęła w torbę, a także pistolet wodny, który wręczyła Chrisowi. Oglądał go ciekawie, próbując wyczuć sprzęt i żałując, że nie może oddać kilku strzałów próbnych.

— Proca wymaga wprawy co najmniej takiej jak moja. — Wyjaśniła Valiha. — Rób, jak ci mówi Czarodziejka. Nie przymierzaj się za długo do celu. Po prostu wal.

Podniósł głowę i ujrzał szeroko uśmiechniętą twarz Cirocco.

— Czujesz się bohaterem? — powiedziała.

— Czuję się jak mały chłopczyk bawiący się w wojnę.

— Zmienisz zdanie, gdy tylko zobaczysz piaskowe widmo.

Загрузка...