Rozdział czternasty

Dwóch facetów, których wcześniej nigdy nie spotkałam, kłóciło się ze sobą. Wyglądali na dwadzieścia lat; nie zauważyli mnie. Ten, który na mnie wpadł, popchnął drugiego tak mocno, że ten się zatoczył.

– Boisz się! – krzyczał koleś obok mnie. Miał na sobie zielone kąpielówki, a jego czarne włosy były wygładzone do tyłu przez wodę.

– Wszyscy się boicie. Chcecie po prostu zaszyć się w swoich rezydencjach i pozwolić strażnikom odwalić całą brudną robotę. Co zamierzacie zrobić, kiedy oni wszyscy zginą? Kto wtedy was będzie ochraniał?

Ten drugi wytarł krew ze swojej twarzy wierzchem dłoni. Nagle go rozpoznałam – przez jego blond pasemka. Był z rodziny królewskiej, tym który darł się na Taszę jakoby chciała przewodzić morojom w bitwie. Nazywała go Andrew. Próbował oddać uderzenie, ale mu się nie udało; miał kompletnie złą technikę.

– To jest najbezpieczniejsze wyjście. Słuchajcie tej miłośniczki Strzyg a wszyscy będziemy martwi. Ona próbuje wybić całą naszą rasę!

– Ona próbuje nas ocalić!

– Ona próbuje przekonać nas do używania czarnej magii!

Miłośniczką strzyg – musiała być Tasza. Koleś nie-arystokrata był pierwszą osobą spoza mojego otoczenia, która ją popierała.

Zastanawiałam się jak wiele osób podzielało jego zdanie. Znowu popchnął Andrew, a mój instynkt – albo poncz – kazał mi włączyć się do akcji.

Wyskoczyłam przed siebie i wcisnęłam się pomiędzy nich. Ciągle byłam zdezorientowana i trochę niepewna. Jeśli nie staliby tak blisko, prawdopodobnie przewróciłabym się. Obydwaj zawahali się, wyraźnie zaskoczeni.

– Zjeżdżaj stąd. – warknął Andrew.

Będąc mężczyznami i morojami, mieli więcej wzrostu i byli ciężsi ode mnie, ale ja byłam prawdopodobnie również silniejsza od każdego z nich.

Mając nadzieję, że mogę dać sobie radę z większością, chwyciłam każdego za ramię, pociągając ich do siebie, a potem popchnęłam ich tak mocno, jak mogłam. Zachwiali się, nie spodziewając się mojej siły. Ja też trochę się zachwiałam.

Nie-arystokrata rzucił mi piorunujące spojrzenie i zrobił krok w moją stronę Liczyłam na to, że był staroświecki i nie uderzy dziewczyny.

– Co ty wyrabiasz? – zawołał. Zgromadziło się paru ludzi i oglądali pobudzeni. Oddałam jego spojrzenie.

– Próbuję powstrzymać was przed byciem jeszcze większymi idiotami niż już jesteście! Chcecie pomóc? Przestańcie walczyć ze sobą! Odrywając sobie nawzajem głowy nie uratujecie morojów, jeśli nie spróbujecie ograniczyć tej głupoty z pulą genów. – Skierowałam się do Andrew.

– Tasza Ozera nie próbuje nikogo wybić. Stara się nakłonić was, żebyście przestali być ofiarami. – Odwróciłam się do drugiego.

– A co do ciebie, masz jeszcze daleką drogę do przejścia jeśli myślisz, że to jest sposób na zrozumienie siebie. Magia – zwłaszcza ofensywna magia – wymaga dużo samokontroli, a jak na razie nie zaimponowałeś mi swoją. Ja mam jej więcej niż ty, a jeśli byś mnie właściwie poznał, wiedziałbyś, jakie to chore.

Dwóch gości gapiło się na mnie w zaskoczeniu. Byłam widocznie bardziej efektywna niż paralizator. Cóż, przynajmniej przez kilka sekund. Bo kiedy minął im szok wywołany moimi słowami, zaczęli kontynuować.

Zostałam złapana w środku ognia i wypchnięta, prawie przewracając się w trakcie. Nagle, zza mnie, Mason stanął w mojej obronie. Uderzył pięścią pierwszego, którego mógł – nie-arystokratę.

Poleciał do tyłu, z pluskiem wpadając do jednego z basenów. Wydałam okrzyk, przypominając sobie moje wcześniejsze obawy związane z pęknięciem czaszki, ale chwilę później ogarnął się i wytarł wodę z oczu.

Chwyciłam ramię Masona, próbując go powstrzymać, ale zignorował mnie i ruszył na Andrew. Mocno go popchnął na kilku morojów – przyjaciół Andrew, jak podejrzewałam – którzy wydawali się próbować przerwać walkę.

Gość w basenie wyszedł z niego, z wyrazem szału wypisanym na twarzy i zaczął kierować się na Andrew. Tym razem, oboje, ja i Mason, zablokowaliśmy mu drogę. Rzucił nam wszystkim wściekłe spojrzenie.

– Nie rób tego. – ostrzegłam go.

Zacisnął pięści, wyglądając jakby chciał próbować wyzwać nas wszystkich do walki. Ale byliśmy straszni, a nie wyglądał na takiego, co miał otoczkę przyjaciół jak Andrew – który obscenicznie wrzeszczał i ostatecznie został wyprowadzony. Mamrocząc parę pogróżek, nie-arystokrata wycofał się. Jak tylko wyszedł, odwróciłam się do Masona.

– Straciłeś rozum?

– Huh? – zapytał.

– Wskakiwać w środek tego!

– Ty też wskoczyłaś. – powiedział.

Miałam zacząć się kłócić, kiedy zauważyłam, że miał rację.

– To co innego. – burknęłam.

Pochylił się w moim kierunku.

– Jesteś pijana?

– Nie. Oczywiście że nie. Po prostu próbuję trzymać cię z daleka od robienia czegoś głupiego. Tylko dlatego, że masz urojenia, że możesz pokonać strzygi, nie znaczy że musisz znęcać się nad wszystkimi innymi.

– Urojenia? – zapytał ostro.

Zaczęłam czuć coś jakby mdłości. Zawróciło mi się w głowie, ale szłam dalej w stronę bocznego pokoju, mając nadzieję, że się nie potknę.

Ale kiedy doszłam, zobaczyłam, że to nie był pokój z drinkami czy deserami. Cóż, przynajmniej nie tak jak sądziłam. To był pokój z karmicielami. Paru ludzi leżało na pokrytych atłasem szezlongach z morojami obok siebie. Jaśminowe kadzidełko paliło się w powietrzu.

Zaskoczona, przyglądałam się z niesamowitą fascynacją, jak blond morojski facet przechylił się i wgryzł w szyję bardzo ładnego rudzielca. Wtedy zauważyłam, że wszyscy ci karmiciele wyglądali wyjątkowo przystojnie. Jak aktorzy i modele. Tylko najlepsi dla arystokratów.

Pił długo i intensywnie, a dziewczyna zamknęła oczy i rozchyliła usta, z wyrazem czystej rozkoszy na twarzy kiedy endorfiny moroja zalały jej krwiobieg. Zadrżałam, przypominając sobie jak sama doświadczałam tego samego rodzaju euforii. W moim zamroczonym przez alkohol umyśle, wszystko nagle wydało się zadziwiająco erotyczne. Właściwie, czułam się prawie jak intruz – jakbym oglądała ludzi uprawiających seks. Kiedy moroj skończył i zlizał ostatnią kroplę krwi, musnął ustami jej policzek w delikatnym pocałunku.

– Chcesz na ochotnika?

Delikatne koniuszki palców musnęły moją szyję i odskoczyłam. Odwróciłam się i zobaczyłam zielone oczy Adriana i porozumiewawczy uśmieszek.

– Nie rób tego. – powiedziałam mu, odrzucając jego rękę.

– W takim razie, co tutaj robisz? – zapytał.

Wskazałam wokół siebie.

– Zgubiłam się.

Spojrzał na mnie.

– Jesteś pijana?

– Nie. Oczywiście że nie… ale…" Nudności trochę mi przeszły, ale ciągle nie czułam się dobrze. – Myślę, że powinnam usiąść.

Złapał mnie za ramię.

– Cóż, nie rób tego tutaj. Ktoś mógłby wpaść na kiepski pomysł. Chodźmy w jakieś spokojniejsze miejsce. – Poprowadził mnie do innego pokoju, rozejrzałam się z zainteresowaniem.

To było miejsce do masaży. Kilku morojów leżało na stołach, wycofali się na masaż stóp wykonany przez hotelową obsługę. Olejek, którego używali pachniał jak rozmaryn i lawenda. W innej sytuacji, masaż brzmiałby świetnie, ale leżenie na brzuchu w chwili obecnej wydawało mi się nienajlepszym pomysłem.

Usiadłam na dywanie na podłodze, przechylając się do ściany. Adrian nagle wyszedł i wrócił ze szklanką wody. Podał mi ją i usiadł.

– Wypij to. Pomoże.

– Mówiłam ci, nie jestem pijana, – wymamrotałam. Ale wodę i tak wypiłam do dna.

– Uh-huh. – Uśmiechnął się do mnie. – Odwaliłaś niezłą robotę z tą walką. Kim był ten chłopak, który ci pomógł?

– Mój chłopak, – powiedziałam. – Coś w tym stylu.

– Mia miała rację. Masz wielu facetów w swoim życiu.

– To nie tak.

– Okay. – Dalej się uśmiechał. – Gdzie jest Vasilisa? Myślałem, że będzie z tobą.

– Jest ze swoim chłopakiem. – badałam go.

– Co to za ton? Zazdrość? Chcesz go dla siebie?

– Boże, nie. Po prostu go nie lubię.

– Źle ją traktuje? – zapytał.

– Nie. – przyznałam. – On ją ubóstwia. Jest po prostu tak jakby palantem.

Adriana wyraźnie to bawiło.

– Ah, jesteś zazdrosna. Spędza z nim więcej czasu niż z tobą?

Zignorowałam to.

– Czemu wypytujesz o nią? Jesteś nią zainteresowany?

Zaśmiał się.

– Spokojnie, nie jestem nią zainteresowany w ten sam sposób, co tobą.

– Ale jesteś zainteresowany.

– Po prostu chcę z nią porozmawiać.

Wyszedł, żeby przynieść mi więcej wody.

– Lepiej się czujesz? – zapytał, podając mi szklankę. Była kryształowa i zawile rzeźbiona. Wydawała się zbyt ozdobna na zwykłą wodę.

– Yeah… Nie sądziłam, że te drinki były aż takie mocne.

– Na tym polega ich piękno. – zachichotał. – A będąc przy pięknie… masz świetny kolor. -

Przesunęłam się. Mogłam nie pokazywać tak dużo gołego ciała jak te inne dziewczyny, ale pokazywałam więcej niż bym chciała przy Adrianie. Na pewno? Było w nim coś dziwnego. Jego aroganckie zachowanie irytowało mnie… ale lubiłam być w jego towarzystwie. Może dupek w środku mnie rozpoznał bratnią duszę.

Gdzieś z tyłu mojego pijanego umysłu, włączyło się światełko. Ale nie mogłam dojść do sedna, o co chodziło. Napiłam się więcej wody.

– Nie paliłeś papierosa od jakiś dziesięciu minut. – zauważyłam, chcąc zmienić temat.

Skrzywił się.

– Nie można tu palić.

– Jestem pewna, że nadrobiłeś to sobie w ponczu.

Znowu się uśmiechnął.

– Cóż, niektórzy potrafią pić alkohol. Nie zamierzasz chorować, prawda?

Dalej czułam się podpita, ale nudności ustały.

– Nie.

– Dobrze.

Przypomniałam sobie o tym, że śniłam o nim. To był po prostu sen, ale to mnie dręczyło, zwłaszcza rozmowa o tym, że jestem otoczoną ciemnością. Chciałam go o to zapytać… mimo że wiedziałam, że to głupie. To był mój sen, nie jego.

– Adrian…

Zwrócił swoje zielone oczy na mnie.

– Tak, kochanie?

Nie mogłam zmusić się do zapytania.

– Nieważne.

Zaczął ripostę, ale wtedy odwrócił głowę w stronę drzwi.

– Ah, oto i ona.

– Kto…

Lisa weszła do pokoju, śledząc wszystko wokół. Kiedy nas dostrzegła, zauważyłam zalewającą ją ulgę. Nie mogłam jednak tego czuć. Środki odurzające, jak alkohol, paraliżowały połączenie. To był kolejny powód, dla którego nie powinnam tak głupio ryzykować tej nocy.

– Tu jesteś. – powiedziała, klękając przy mnie. Zerkając na Adriana, kiwnęła mu głową. – Hej.

– Hej, kuzynko. – odpowiedział używając określenia, które czasem stosują wobec siebie rodziny arystokratyczne.

– Wszystko ok? – zapytała mnie Lisa. – Kiedy zobaczyłam jak bardzo jesteś pijana, myślałam że możesz się gdzieś przewrócić i utopić.

– Nie jestem…- przestałam próbować zaprzeczać. – Nic mi nie jest.

Zwykły wyraz twarzy Adriana zmienił się gdy analizował Lisę. To ponownie przypomniało mi o śnie.

– Jak ją znalazłaś?

Lisa zaintrygowana spojrzała na niego. – Ja, um, sprawdzałam wszystkie pokoje.

– Oh. – wyglądał na rozczarowanego. – Myślałem, że może użyłaś waszego połączenia.

Obie, ona i ja, zaczęłyśmy się na niego gapić.

– Skąd o tym wiesz? – zażądałam. Tylko kilku ludzi w szkole wiedziało. Adrian mówił o tym tak swobodnie, jakby mówił o kolorze moich włosów.

– Hej, nie mogę ujawnić wszystkich moich sekretów, prawda? – zapytał tajemniczo. – A poza tym, sposób, w jaki wy dwie zachowujecie się wobec siebie… ciężko to wytłumaczyć. To całkiem cool… wszystkie stare mity okazują się prawdziwe.

Lisa ostrożnie go obserwowała.

– Połączenie działa tylko w jedną stronę. Rose może wyczuwać co czuję i myślę, ale ja nie mogę tego robić z nią.

– Ah. – Usiedliśmy chwilowo w ciszy i napiłam się więcej wody. Adrian znowu zaczął mówić. – Tak czy inaczej, w czym się specjalizujesz kuzynko?

Wyglądała na zakłopotaną. Obie wiedziałyśmy, że to ważne aby trzymać jej duchowe moce w tajemnicy przed innymi, którzy mogli chcieć nadużywać jej zdolność do leczenia, ale zawsze przeszkadzała jej historyjka o tym, że nie ma specjalizacji.

– Nie mam. – powiedziała.

– Myślisz że będziesz mieć? Że jesteś opóźniona?

– Nie.

– Pewnie jesteś jednak lepsza w innych elementach, prawda? Po prostu nie jesteś wystarczająco silna żeby naprawdę opanować jakąś? – Troszczył się o nią poklepując ją po ramieniu przesadnie demonstrując pocieszanie.

– Yeah, skąd…

W chwili gdy jego palce dotknęły jej, zamarła. To było jakby piorun w nią uderzył. Jej twarz przybrała dziwny wyraz. Nawet pijana, czułam zalewającą ją radość, która przechodziła przez połączenie. Wpatrywała się w Adriana w zdumieniu. Jego oczy również wpatrywały się w jej. Nie rozumiałam, dlaczego patrzyli na siebie w ten sposób i niepokoiło mnie to.

– Hej – powiedziałam. – Przestań. Mówiłam ci, że ona ma chłopaka.

– Wiem – powiedział ciągle jej się przyglądając. Mały uśmiech pojawił się na jego ustach. – Musimy kiedyś pogadać, kuzynko.

– Tak, – zgodziła się.

– Hej. – byłam zdezorientowana bardziej, niż kiedykolwiek przedtem. – Ty masz chłopaka. I oto on.

Wróciła do rzeczywistości. Cała nasza trójka odwróciła się w stronę drzwi. Christian i inni tam stali. Nagle przypomniała mi się sytuacja, kiedy znaleźli mnie z Adrianem, który obejmował mnie ramieniem. Teraz nie wyglądało to lepiej. Lisa i ja siedziałyśmy bardzo blisko po jego obu stronach.

Wyskoczyła w górę, wyglądając na trochę winną. Christian obserwował ją z zainteresowaniem.

– Szykujemy się do wyjścia, – powiedział.

– Dobrze, – odpowiedziała mu. Spojrzała na dół na mnie. – Gotowa?

Pokiwałam głową i zaczęłam wspinać się na nogi. Adrian złapał mnie za rękę, jakbym potrzebowała pomocy w tym. Uśmiechnął się do Lisy.

– Miło się z tobą rozmawiało. – Do mnie wymruczał bardzo cicho – Nie przejmuj się. Mówiłem ci, że nie jestem nią zainteresowany w ten sposób. Nie wygląda tak dobrze w stroju kąpielowym. Prawdopodobnie nie tak dobrze jak ktoś inny.

Odciągnęłam od niego moje rękę.

– Cóż, tego nigdy się nie dowiesz.

– Nic nie szkodzi, – powiedział. – Mam niezłą wyobraźnię.

Dołączyłam do reszty, skierowaliśmy się przez główną część hotelu. Mason rzucił mi dziwne spojrzenie, takie, jakie Christian rzucił wcześniej Lissie i trzymał się z daleka ode mnie, idąc z przodu z Eddim. Ku mojemu zaskoczeniu i zakłopotaniu, znalazłam się obok Mii. Wyglądała ponuro.

– Ja… Naprawdę mi przykro w związku z tym, co się stało, – powiedziałam w końcu.

– Nie musisz się zachowywać jakby cię to obchodziło, Rose.

– Nie, nie. Naprawdę. To straszne… Tak mi przykro. – Nie patrzyła na mnie. – Czy… to znaczy, masz zamiar zobaczyć się wkrótce ze swoim tatą?

– Jak tylko odbędzie się memoriał – powiedziała sztywno.

– Oh.

Nie wiedziałam co jeszcze powiedzieć, więc poddałam się i zamiast tego zwróciłam swoją uwagę na schody, po których wchodziliśmy na główne piętro hotelu. Nieoczekiwanie, Mia była tą, która kontynuowała moją rozmowę.

– Przyglądałam się jak przerywałaś tą walkę… – powiedziała powoli. – Wspomniałaś o ofensywnej magii. Jakbyś coś o tym wiedziała.

Oh. Świetnie. Zamierzała mnie szantażować… tak? W tym momencie, wydawała się jednak być prawie uprzejma.

– Zgadywałam. – powiedziałam. Nie ma mowy żebym wsypała Tashę i Christiana. – Tak naprawdę nie wiem aż tyle. Po prostu historie, które słyszałam.

– Oh. – jej twarz się zapadła. – Jakie historie?

– Um, więc… – Próbowałam wymyślić coś ani zbyt ogólnikowego, ani zbyt konkretnego. – Tak jak mówiłam tamtym gościom… koncentracja jest ważna. Ponieważ jeśli walczysz ze strzygami, wszystkie rzeczy mogą się rozproszyć. Więc musisz to kontrolować.

To była właściwie podstawowa zasada strażników, ale musiała być nowa dla Mii. Jej oczy rozszerzyły się w podnieceniu.

– Co jeszcze? Jakich zaklęć używają ludzie?

Potrząsnęłam głową.

– Nie wiem. Naprawdę nawet nie wiem jak zaklęcia działają, i jak powiedziałam, to są tylko… historie, które słyszałam. Domyślam się, że po prostu znajdujesz sposoby na użycie swojego elementu jako broni. Jak… użytkownicy ognia mają niezłą przewagę, bo ogień zabija strzygi, więc dla nich to jest łatwe. A użytkownicy powietrza mogą dusić ludzi.

Właściwie doświadczyłam namiastki tego ostatniego przez Lisę. To było straszne.

Oczy Mii jeszcze bardziej się rozszerzyły.

– A co z użytkownikami wody? – zapytała. – Jak woda może zranić strzygę?

Zatrzymałam się.

– Ja, uh, nigdy nie słyszałam żadnych historii o użytkownikach wody. Przepraszam.

– Ale masz jakieś pomysły? Sposoby żeby ktoś jak ja mógł nauczyć się walczyć?

Ah. Więc o to chodziło. To właściwie nie było takie całkiem szalone.

Przypomniałam sobie, jaka pobudzona była na spotkaniu, kiedy Tasza mówiła o atakowaniu Strzyg. Mia chciała zemścić się na Strzyg, za śmierć swojej matki. Nic dziwnego, że ona i Mason byli w takich dobrych stosunkach.

– Mia, – powiedziałam delikatnie, łapiąc drzwi żeby ją przepuścić. Byliśmy teraz prawie w korytarzu wejściowym. – Wiem że musisz chcieć… zrobić coś. Ale myślę, że lepiej będzie jak pozwolisz sobie na trochę, um, smutku.

Zaczerwieniła się i nagle widziałam normalną i zdenerwowaną Mię.

– Nie traktuj mnie z góry. – powiedziała.

– Hej, nie traktuję. Poważnie. Po prostu mówię, że nie powinnaś robić niczego pochopnie, kiedy ciągle jesteś zdenerwowana. Poza tym… – ucięłam zdanie.

Zwęziła oczy.

– Co?

Pieprzyć to. Musi wiedzieć.

– Cóż, nie mam pojęcia, co może zdziałać użytkownik wody przeciwko strzygom. To jest prawdopodobnie najmniej użyteczny element przeciwko nim.

Gniew wypełnił jej rysy.

– Jesteś prawdziwą suką, wiesz o tym?

– Po prostu mówię ci prawdę.

– Dobrze, pozwól, że ja Ci powiem prawdę. Jesteś totalną idiotką, jeśli chodzi o facetów.

Myślałam o Dymitrim. Nie do końca nie miała podstaw.

– Mason jest świetny, – kontynuowała. – Jeden z najlepszych facetów, jakich znam – a ty nawet tego nie zauważasz! Zrobiłby dla ciebie wszystko, a ty wychodzisz rzucając się na Adriana Ivashkova.

Jej słowa mnie zaskoczyły. Mia zakochała się w Masonie? I kiedy zdecydowanie nie rzucałam się na Adriana, mogłam przyznać, że to mogło tak wyglądać. I nawet jeśli to nie była prawda, to i tak nie sprawiłoby to żeby Mason nie czuł się zraniony i zdradzony.

– Masz rację. – powiedziałam.

Mia gapiła się na mnie tak zaskoczona, że zgodziłam się z nią, że nie powiedziała już nic więcej przez całą drogę. Doszliśmy do części korytarza, gdzie rozchodziliśmy się do różnych skrzydeł dla chłopców i dziewcząt. Chwyciłam za ramię Masona, kiedy inni odeszli.

– Poczekaj. – powiedziałam mu. Musiałam go uspokoić o Adriana, ale mała część mnie zastanawiała się, czy robiłam to dlatego, że właściwie chciałam Masona, czy dlatego, że po prostu podobała mi się wizja jego chcącego mnie i samolubnie nie chciałam tego stracić. Zatrzymał się i spojrzał na mnie. Jego twarz była nieufna.

– Chciałam ci powiedzieć, że przepraszam. Nie powinnam krzyczeć na ciebie po walce – wiem, że próbowałeś po prostu pomóc. A z Adrianem… nic się nie stało. Naprawdę.

– Nie wyglądało na to. – powiedział Mason. Ale złość na jego twarzy słabła.

– Wiem, ale uwierz mi, to wszystko przez niego. W jakiś głupi sposób zadurzył się we mnie.

Mój ton musiał być przekonywujący, bo Mason uśmiechnął się.

– Cóż. Trudno żeby nie.

– Nie jestem nim zainteresowana – kontynuowałam. – Ani nikim innym.

To było małe kłamstwo, ale nie sądzę żeby miało wtedy jakieś znaczenie. Miałam zamiar skończyć wkrótce z Dymitrim, a Mia miała rację co do Masona. Był wspaniały i słodki i ładny. Byłabym idiotką nie rozwijając tego… prawda?

Moja ręka ciągle była na jego ramieniu, kiedy pociągnęłam go do siebie. Nie potrzebował więcej sygnałów. Pochylił się i pocałował mnie, a w międzyczasie zostałam przyciśnięta do ściany – podobnie jak z Dymitrim w sali treningowej. Oczywiście, to było nic w porównaniu do tego, co czułam z Dymitrim, ale nadal było to przyjemne na swój sposób. Objęłam rękami Masona i przycisnęłam go bliżej.

– Moglibyśmy iść… gdzieś. – powiedziałam.

Odepchnął mnie i zaczął się śmiać.

– Nie kiedy jesteś pijana.

– Nie jestem… już… aż tak pijana, – powiedziałam, próbując przycisnąć go z powrotem.

Dając mi mały pocałunek w usta, zrobił krok do tyłu.

– Wystarczająco pijana. Popatrz, to nie takie łatwe, wierz mi. Ale jeśli dalej będziesz mnie chciała, jutro – kiedy będziesz trzeźwa – wtedy pogadamy.

Pochylił się i ponownie mnie pocałował. Próbowałam objąć go, ale znowu się oderwał.

– Spokojnie, dziewczyno. – drażnił się i cofając do swojego korytarza.

Rzuciłam mu piorunujące spojrzenie, ale on tylko roześmiał się i odwrócił. Jak odchodził, moje spojrzenie słabło i skierowałam się do swojego pokoju, z małym uśmiechem na twarzy.

Загрузка...