Rozdział 12

I

Nie potrafi odnaleźć się w grupie. Każdy to widzi, a przede wszystkim ona sama. I już wie, że nie będą jej tu trzymać. Dlatego czas ruszać w drogę. Na razie nikt nie wydał takiego polecenia. Ale ona sobie już rozkazała. Nie potrzebuje wiele czasu na spakowanie manatków. Od dawna wyznaje zasadę, że cały dobytek musi się zmieścić w regulaminowym plecaku żołnierskim. Wszystko inne jest zbędne i musi zostać wyrzucone. Ale ona nie ma czego wyrzucać. Nie posiada nic zbędnego. I druga zasada: do plecaka wkładać tylko to, co można utracić. To, czego nie można utracić, trzymać przy sobie. Dlatego odpięła ze ściany fotografię towarzysza Stalina i schowała w kieszeni munduru. Legitymację komsomolską i dowód tożsamości – do wewnętrznej ukrytej kieszonki. Zdjęła szynel z gwoździa, zacisnęła szeroki oficerski pas. Parabellum – do kabury, dwa Ordery Lenina – na pierś. Dziewuchy przymurowało: ani jedna w grupie nie ma dwóch orderów, a ta niedojda ma dwa. I to jakie! A milczała, zaraza jedna. Zresztą, ordery niewiele jej pomogą. Nie ma dla niej miejsca w grupie. Nawet z orderami. Nawet jako rezerwowa. A swoją drogą ciekawe, gdzie zdążyła się dochrapać aż dwóch orderów?

W drzwiach stanął Chołowanow:

– Gotowa? Pożegnaj się. Nie ma cię już w tej grupie.

II

Wkażdej przyzwoitej komisji zasiada troje ludzi. Taki już obyczaj: jeśli obalać flaszkę, to na trzech. W każdej rosyjskiej piwiarni wisi reprodukcja trzech junaków. W trybunałach zawsze zasiada trójca, podobnie w kolegiach rewolucyjnych. Jest więc zrozumiałe, że w Komisji ds. Zatwierdzenia Pretendentki na Stanowisko Królowej Hiszpanii również obraduje triumwirat: dyrektor Instytutu Rewolucji Światowej towarzysz Stalin, jego pozaetatowy konsultant towarzysz Mazur i zastępca dyrektora towarzysz Chołowanow.

Trwają obrady.

Posiedzenia u towarzysza Stalina prowadzone są wedle procedur typowych dla narad wojennych. Jako pierwszy głos zabiera najmłodszy stopniem, funkcją i pozycją. Po nim występują kolejno wyżej postawione osoby według hierarchii, na końcu mówi on. Gdyby było odwrotnie, gdyby Stalin przemawiał jako pierwszy, co mogliby powiedzieć podwładni? Jaki w ogóle sens miałyby narady?

Ustalono tak: kto najważniejszy, to wiadomo, jako drugiego wskazano Chołowanowa, bo ma oficjalne stanowisko. Mazur był trzeci, gdyż nie pełni żadnej funkcji, jest wolnym konsultantem. Dlatego Mazurowi przypadł obowiązek zagajenia:

– Towarzysze – zaczął, mimowolnie przyjmując stosowaną w takich okolicznościach formę. – W grupie hiszpańskiej jest sześć osób ze składu podstawowego i jedna rezerwowa. Rezerwową usunęliśmy z grupy z uwagi na jej ewidentne niedopasowanie. Biorąc pod uwagę sześć pretendentek z podstawowego składu i rezerwową, właśnie rezerwowa jest, moim zdaniem, najlepsza. Uważam, że wszystkie pozostałe należy skreślić. Nie dlatego, że są źle wyszkolone, ale dlatego, że rezerwowa ma w sobie jakąś niezwykłą siłę. Nie potrafię wyrazić tego słowami, ale odbieram tę siłę bardzo wyraźnie. Dlatego skoro spotkaliśmy się tutaj, aby omówić kandydaturę przyszłej królowej Hiszpanii, to proponuję rozważać tylko tę jedną kandydaturę. Pozostałe odrzucić bez dyskusji.

– Zgoda – przytaknął Chołowanow.

– Zgoda – skinął Stalin.

– A zatem – ciągnął dalej Mazur – pozostaje nam tylko zastanowić się, czy rezerwową można byłoby mianować królową Hiszpanii? Moim zdaniem, towarzysze, w żadnym wypadku.

III

Makaremu śni się dziewczyna o wielkich, granatowych oczach. Śni mu się co noc. A w dzień, kiedy nikogo nie ma, zakłada rolkę z tym pogodnym filmem i wyświetla sam sobie. Kim była? Za co ją rozstrzelali? Ciekawe: a gdyby to właśnie Makaremu wypadło ją rozstrzelać, co wtedy…

IV

Nie jest taka, jak inne. W jakimś sensie jest dużo gorsza od pozostałych z grupy, ale pod pewnymi względami jest nieporównanie lepsza. Innymi słowy, jest jakby z innego wymiaru. Na jej tle pozostałe pretendentki wypadają tak, że nawet nie ma się ochoty rozważać ich kandydatur. Z drugiej strony, nasza faworytka jest niesubordynowana i niepokorna. Obawiam się, że po przejęciu władzy nad Hiszpanią stanie się natychmiast niesterowalna.

– A wasze zdanie, towarzyszu Chołowanow?

– Nie wiem, towarzyszu Stalin. Kompletować nową grupę? Ponownie z trzech tysięcy kandydatek wyselekcjonować sześć odpowiednich? I od nowa je szkolić? A potem, siedząc przy tym stole, będziemy rozważać kandydatury. I znów rozpędzimy nowy skład, tylko dlatego, że uznamy iż nie ma lepszej pretendentki do tronu od naszej rezerwowej. Z drugiej strony, dobrze znam ten cholerny jej charakterek. Jest uparta i nieprzewidywalna. Rzeczywiście, możemy stracić nad nią kontrolę. Nie wiem, sam nie wiem…

V

A tymczasem ona nawet nie ma pojęcia, że jest przedmiotem zażartego sporu. Śpi. Po raz pierwszy od wielu dni nie ma niczego w grafiku zajęć. Dlatego odsypia zaległości. Przy okazji wyśpi się na zapas: kto wie, kiedy ich znowu poderwą, do jakiej roboty skierują.

We śnie przenosi się w dalekie dzieciństwo, do Srebrnego Boru, do letniskowego osiedla wyższej kadry oficerskiej Armii Czerwonej. Jest sama w dużym domu z drewnianych bali z wysokim gankiem i pięknie rzeźbionymi drewnianymi ornamentami. Na podwórzu na długim łańcuchu – straszny pies Robespierre, postrach listonoszy, ogrodników i gości. Pies miota się z jednego końca podwórka w drugi wzdłuż stalowej linki, a za nim świszczę łańcuch: psz-sz-sz-iiik!

W pole zasięgu kłów Robespłerra odradza się wstępu każdemu. Tam może się poruszać tylko jego pan, komkor Strzelecki.

Nastia stoi sama na ganku. Pod płotem biały, puszysty pies sąsiadów kopie przejście. Husky syberyjski o niebieskich oczach…

VI

A mnie się ona podoba, towarzysze. Jakie opowiadanie stworzyła! Starczyło jej trzydzieści sekund. Jedno zdanie. Dwa słowa. Pięnaście liter… A w sali zwierciadlanej! Nie wiem, czy się domyśliła, że ją obserwujemy, ale wszystkie udawały królowe, nieźle sobie poczynały, a ona nie grała żadnej roli. Bo czy autentyczna caryca może sobie pozwolić na udawanie carycy?

– Zgoda, towarzyszu Stalin. Ale jest nieprzewidywalna.

– Towarzyszu Stalin, bywa też niesterowalna.

– Dobrze, w takim razie poddamy to pod głosowanie.

VII

Na dzisiejszy bal do Jeżowa nie przybył dosłownie nikt. Pierwszy raz. Jeżowowi nigdy coś takiego się nie zdarzyło. Ciekawe, co ten Dupalin jeszcze ma w zanadrzu? I jak na to reagować? Strzelić sobie w łeb? A może wszystko jeszcze się ułoży? Wystąpić o degradację? Wyjechać z Moskwy? Na Sybir? Może przyjąć najniższą funkcję, na przykład komendanta wojsk ochrony pogranicza na Dalekim Wschodzie.

VIII

Kto jest za tym, żeby rezerwową mianować królową Hiszpanii? Stalin patrzy na Mazura, potem na Chołowanowa. Żadnej reakcji.

– Dobrze – mówi towarzysz Stalin i wolno podnosi prawą rękę.

Zbiegiem okoliczności Chołowanow i Mazur odwrócili głowy: jeden wpatruje się w potarganą brodę Marksa na portrecie, drugi na nachalnego potarganego wróbla o malutkich oczkach, podskakującego za oknem.

– Bardzo dobrze – niemal wysylabizował towarzysz Stalin. – A kto jest przeciw?

Mazur uniósł rękę.

– Kto się wstrzymał? Chołowanow.

– A zatem, towarzysze, zdania są podzielone. Jeden za, jeden przeciw, jeden się wstrzymał. Co w takiej sytuacji zrobić? Proponuję następujące rozstrzygnięcie: każdy głos, to 33,33% ogólnej wartości. Nas trzech stanowi zatem 99,99% Gdzie w takim razie podziało się owe 0,01%? Wszyscy w komisji jesteśmy równi, ale to stoi w sprzeczności z matematyką. Dlatego proponuję uznać, że głos każdego członka komisji stanowi 33,33%, natomiast głos przewodniczącego ma 33,34%. Wtedy po dodaniu uzyskamy pożądaną wartość 100%. Czy ktoś chciałby polemizować z prawami matematyki?

Nikt nie chciał.

– Dlatego, towarzysze – ciągnął Stalin – zapiszemy w sposób następujący: „za” – 33,34% głosów, „przeciw” – 33,33%, przy 33,33% wstrzymujących się. W takim razie, propozycję należy uznać za przyjętą…

– Towarzyszu Stalin – Mazur przemówił bardzo pryncypialnie. – Towarzyszu Stalin, ona nie może być królową!

– A to dlaczego?

– Nie pasuje. Choćby budową ciała. – Mazur zademonstrował Stalinowi, jakie, według niego, kształty cechują królowe.

I Stalin się zgodził. Dla niego uosobieniem prawdziwej królowej była Niemka na rosyjskim tronie: Katarzyna Wielka. Stalin wyobrażał ją sobie jako kobietę o potężnym biuście i rozłożystych biodrach. Widział oczami wyobraźni, jak z trudem końcami palców dosięga sutek swych monstrualnych piersi.

Nie da się ukryć, pretendtentka do hiszpańskiego tronu nie odpowiada tym standardom.

IX

Komendant specpociągu Kabaława śpieszy na kontakt agenturalny. System informacji nie pozostawia miejsca na interpretację: jeżeli sygnał jest na miejscu, to o godzinie dwudziestej drugiej ma się stawić w umówionym miejscu. Umówione miejscem, to pusty wagon pocztowy na bocznicy, zagubiony wśród tysięcy takich samych wagonów. Tam czeka na niego anonimowy osobnik podobny do Piłsudskiego. Płaci dwadzieścia pięć tysięcy rubli za każde spotkanie i żąda wszelkich informacji na temat towarzysza Berii. Dosłownie wszelkich: z kim się spotykał, o czym rozmawiali, jak długo rozmawiali.

Prócz tego wąsacz domaga się materiałów na cały personel pociągu: kto ma jakie słabości, kto czego potrzebuje…

– Dwa dni temu towarzysz Beria po pracy przybył do pociągu. Razem z nim w samochodzie był towarzysz Zawieniagin. Weszli do przedziału i rozmawiali przez trzydzieści minut.

– Pan się myli. Spotkanie trwało trzydzieści dwie minuty.

– Możliwe. Wczoraj wieczorem do towarzysza Berii przyjechał towarzysz Seriebriański.

– Po co?

– Nie wiem.

– Miał coś przy sobie?

– Teczkę.

– A co w teczce?

– Skąd mogę wiedzieć?

– Nie otwierał przy panu?

– Nie.

– Przecież pan kłamie. Pan Seriebriański otworzył teczkę w przejściu wagonu. Tak?

– Tak.

– Ot co, panie Kabaława. Jak będzie pan kłamać, to przekażę pana panu Berii. Oto teczuszka na pana. Taki krętacz jak pan nie jest mi potrzebny.

Kabaława zamarł: on rzeczywiście gotowy jest przekazać.

X

Nie odpowiada standardom – podsumował strapiony Stalin. – Na królową nie pasuje, niestety. – I raptem doznał olśnienia: – A na księżniczkę?

Zmieszał się Mazur. Księżniczkę widział jako drobną, kruchą, eteryczną osóbkę. Musiał przyznać, że konstytucja fizyczna czyniła z niej wprost wymarzoną kandydatkę.

– No, to doskonale! – Stalin był wyraźnie zadowolony. – Na początek mianujemy ją księżniczką. Nie pasuje na królową? To nic. Królowe nie biorą się z powietrza. Bądźmy optymistami, miejmy nadzieję, że z czasem rozwinie się w królową. Towarzyszu Chołowanow, piszcie.

XI

Sygnał wezwania na kontakt agenturalny jest prosty i jasny. Za płotem dworca, gdzie stoi specpociąg pana Berii, mieszka klasa robotnicza. Regularnie pierze i suszy. A zatem, jeżeli pod tamtym oknem będą wywieszone białe kalesony, to znaczy…

Dzisiaj wiszą. Łopoczą na wietrze, jak flaga sygnalizacyjna.

XII

Chołowanow pochyla się nad wielkim Underwoodem, formularz wkręcony w maszynę: PROLETARIUSZE WSZYSTKICH KRAJÓW – ŁĄCZCIE SIĘ. WSZECHZWIĄZKOWA KOMUNISTYCZNA PARTIA (BOLSZEWIKÓW). KOMITET CENTRALNY. W prawym górnym rogu szybko stuka rutynową formułkę: ŚCIŚLE TAJNE. TECZKA SPECJALNA. Wystukał i czeka. Spojrzenie na Stalina: gotów.

Stalin przechadza się po pokoju, nagle odwraca się i staje w miejscu.

– Postanowienie KC – dyktuje schrypniętym głosem. – Komitet Centralny postanawia… dwukropek… mianować hiszpańską księżniczką… otworzyć nawias… infantką… zamknąć nawias… przecinek… pretendentką do hiszpańskiego tronu… Anastazję Andriejewnę Strzelecką… przecinek… kryptonim… myślnik… Feniks… kropka…

Загрузка...