Epilog
127.

Jej oczy powoli zachodziły mgłą, a dłoń stygła. Ostatni raz pocałował ją w usta, następnie lekko palcami zamknął powieki.

– Chcesz poznać to do końca? Proszę bardzo… Będziesz miał jeszcze jeden przypadek.

Podszedł do czerwonego telefonu i podniósł słuchawkę.

– Z prezydentem. Mówi David Śmierć.

Po chwili zabrzmiał ochrypły głos prezydenta:

– Tak, słucham.

– Moja żona nie żyje. Nie udało mi się utrzymać jej przy życiu.

– Przykro mi, panie Throzz.

– Tak. Rozwiązałem zagadkę epidemii zgonów.

– Co było przyczyną?

Ujawnić światu, że jest kryminałem czytanym przez kogoś przypadkowego? A jeśli zbyt łatwym do rozwiązania? – uśmiechnął się gorzko. Skrywając to, wyświadczy innym przysługę.

A jeśli to wszystko nieprawda? Zabawa z liczbami opisana przez Haigha to tylko jego zwykły żart, psikus, jakich robił dziesiątki? A ja dałem się opętać obsesji i zagłębiam się w paranoję jak Wilcox?

– Throzz, jest pan tam?!

– Tak. Przyczyną jest Los. – Tak Wilcox nazwał kiedyś głównego bohatera.

– Ma pan na myśli przypadkową fluktuację prawdopodobieństwa?

– Ta fluktuacja jest nieprzypadkowa. Epidemia skończy się, gdy ja przestanę żyć. To jest jedyne rozwiązanie.

A jeśli w Superświecie „-1” jest Biblioteka, w której stoją wszystkie Gniazda światów bez względu na stopień zagnieżdżenia? A obok, gdzieś na jednej z półek, Katalog, może nawet porządna kartoteka bohaterów? Lista wszystkich bohaterów ze wszystkich książek.

Jeśli książka może być światem, to dlaczego Kartoteka nie może być miejscem szczęśliwym, gdzie wszyscy oni mogą się spotkać i ze sobą rozmawiać? (Choćby kiedy Bibliotekarz przejrzy Katalog). Gdzie Jaspers z Sabine i Garym popijają piwo, a kot Roan śpi na stole obok ich kufli. Tam spotkam Ra Mahleine! – nerwowo przetarł czoło. – To nie obłęd – pomyślał. – Przecież to nie jest bardziej szalone niż odkrycia Haigha.

Może tak być! Reguła Imion Ważnych została złamana, bo Ra Mahleine zmarła jak Intralla, nie jak Aeriella. Może więc nie ma nieuchronnej symetrii: niebyt – cztery inkarnacje – niebyt?

– Panie Throzz!

– Tak.

– Są zaniki fonii.

– Jest w porządku. Linia działa bez zarzutu. Decyduję się popełnić samobójstwo. (Pomyślał: Tylko tak umknę czytelnikowi ze Świata Zero. Umknę wprost do Kartoteki).

– Nie możemy się sprzeciwić, ale proszę nie żądać, żeby pana zabito. Doświadczenia niesławnej pamięci Komitetu Obrony dowiodły, że to niemożliwe. Śmierci nie można zabić.

– Spróbuję popełnić samobójstwo, ale oczekuję waszej pomocy. Chodzi o techniczne rozwiązanie całej sprawy. Moje Ważne Imię brzmi Aeriel. (Pomyślał: Jakie to ma znaczenie, skoro reguła Imion Ważnych już raz została złamana?)

– Nikt nie będzie pana bombardował ani strzelał do pana z powietrza – powiedział prezydent. – Nawet na pańską prośbę. Ja się na to nie zgodzę.

– Mam lepszy plan. Dostarczy mi pan śmigłowiec. Jeden z trzech ostatnich, jakie pozostały lotnictwu wojskowemu Davabel.

– Otrzymaliśmy już z fabryki trzy nowe maszyny. Lotnictwo ma całą eskadrę.

– Nieważne. Śmigłowiec opuści sznurową drabinkę, ponieważ nie ma gdzie wylądować. Ja wejdę po niej na pokład i wyskoczę z większej wysokości.

– Zgoda. Śmigłowiec zaraz wystartuje. Proszę czekać na środku ulicy, dobrze widoczny dla pilota. Niezwłocznie wyślę ambulans po zwłoki pana żony.

– Będę czekał. Mam jeszcze jedną prośbę.

– Słucham.

– Proszę na zawsze zamrozić ciało mojej żony.

– Rozumiem, że to warunek konieczny dla pańskiego samobójstwa.

– Tak. To jest żądanie. – Gavein rozumiał intencję prezydenta.

– Dobrze. Rozmowa jest rejestrowana i moja decyzja ma moc prawną: Z funduszy rządowych zostanie wydzielony kapitał i zdeponowany w Banku Davabel. Procenty z niego pokryją koszty przechowywania ciała pańskiej żony. Pańskie zwłoki umieszczone zostaną razem z nią. Zgoda?

– Tak. Proszę wysłać śmigłowiec. Nie chcę być przy tym, jak ją będą wynosić.

– Śmigłowiec zaraz będzie.

– Proszę pozdrowić pułkownika Medvedca.

– Medvedec nie żyje. Zmarł na zawał serca. Proszę czekać na śmigłowiec.

– On też – Gavein westchnął. – Medvedec lubił piwo?

– Pojęcia nie mam, panie Throzz – żachnął się prezydent.

Загрузка...