Biologia mężczyzn

Wracamy z Tosią do domu późnym wieczorem. W kolejce jest sennie i duszno, grzeją, więc stoimy. W naszej kolejce grzejniki są pod siedzeniami, jak się maszynista rozpędzi, to usiąść nie można, bo krzesełka parzą Gapię się bezmyślnie przez okno, migają nagie stacyjki. Jutro niedziela więc mogę długo spać. I zadzwonię dzisiaj do Adaśka, niech tam. Ostatecznie mogę sobie raz na jakiś czas do mego zadzwonić, nawet jeśli on tego nie robi. Jestem przecież równouprawniona.

– Adam is out – powiadamia mnie jakaś pani o miłym głosie. - lamsorry. Callmesoon.

To ja będę spać. Już i tak ledwo trzymam się na nogach. Ale przynajmniej skrobnę mu parę słów.

Kochany Mój,

dlaczego, kiedy do Ciebie dzwonię, Ciebie akurat nie ma? Czy robisz to złośliwie, czy tylko tak sobie? Jeśli tak sobie, jesteś usprawiedliwiony, ale złośliwości Ci nie wybaczę. U nas wszystko w porządku, oprócz tego, że ukradli mi koła od samochodu Grześków; Twój ciągle w naprawie. Tosia się w ogóle nie uczy, a ja padam ze zmęczenia na pysio. Borys Ci macha ogonem, jako i ja czynię, tęsknię, całuję, Judyta.

Wysyłam ze skrzynki mojej córki Tosi, bo z moją coś nie w porządku.

My jesteśmy w lepszej sytuacji. – Tosia podskubuje naleśniki.

Weź talerzyk – mówię i zabieram się do zmywania kocich miseczek.

Przecież nie jem – mówi Tosia i dalej skubie.

W lepszej sytuacji niż kto? Wypaprzesz się.

Nie wypaprzę. Niż mężczyźni – Tosia jednak ubabrała się naleśnikiem z serkiem. Teraz serek leży na piersiach Tosi.

Nie komentuję.

Oni nie wiedzą, co czują, zanim im nie wytłumaczysz – mówi poważnie Tosia i rozciera serek na piersiach.

Co ty za bzdury gadasz, dziecko? – Miseczki były za długo niemyte, stanowczo powinnam je najpierw zamoczyć na godzinę.

Mówię ci. Biologia mężczyzn jest przestarzała. Oni nie są monogamiczni. Oni myślą, że monogamia to jest gatunek muzyczny. Ale wkrótce po zaspokojeniu popędu wraca im myślenie i wtedy właśnie można im wytłumaczyć parę rzeczy. I wtedy rozumieją.

Ale co rozumieją?

Jak to co? – Tosia w dalszym ciągu rozmazuje serek na swetrze, ale postanowiłam nie reagować i nie reaguję. – Wszystko. Jeśli trzysta milionów lat temu ryby sobie wyszły na ląd i nauczyły się chodzić, to najwyższy czas, żeby mężczyźni też coś rozumieli w procesie ewolucji.

– Mówisz o Jakubie? – pytam spokojnie, bo nie jestem przygotowana na wywody Tosi o procesie ewolucji.

– Nie. Mówię ogólnie – mówi Tosia i szykuje się do wyjścia z kuchni. – A my i tak mamy lepiej. Mamy jedną możliwość wyboru więcej. Codziennie. Założyć stanik czy nie? – podsumowuje Tosia i już jej nie ma.

Droga Redakcjo,

jaki pożytek człowiek ma z seksu? Czy to prawda, że seks dobrze wpływa na zdrowie? Czy są na to jakieś dowody? Boja w to nie wierzę. Bogna z Plusicy Dolnej.

Rozumiem Cię, Bogno. Ja też w to nie wierzyłam. A jeśli Bogna jest dorosła, bo właśnie skończyła piętnaście lat?

Droga Bogno,

jeśli jesteś dorosła i masz partnera, którego kochasz, seks jest ukoronowaniem waszego związku…

Nie. Bzdury. Może Bogna jest w wieku Tosi?

Droga Bogno,

zajmij się jakimiś zdrowymi sportami, zamiast seksem. Jest stanowczo przereklamowany. Jeśli jesteś przed maturą, będzie dla Ciebie i Twojej rodziny dużo pożyteczniejsze, jeśli zajmiesz się nauką, a nie takimi pytaniami, na które masz jeszcze dużo czasu. Jeśli teraz nie podejmiesz tego trudu, czeka Cię bardzo niepewna przyszłość. Wykształcenie jest najważniejsze – a z oblanym egzaminem maturalnym nie dostaniesz się na wymarzone studia.

Ale czy wszyscy muszą kończyć studia?

Droga Bogno,

tuż przed orgazmem wydzielany jest dehydroepian – drosteron, który poprawia postrzeganie, wzmacnia układ odpornościowy, hamuje rozwój guzów i odbudowuje kości. U kobiet jest wydzielana oksytocyna…

W czasie stosunku seksualnego rośnie poziom estrogenu, co ma pozytywny wpływ na układ krążenia. Jednym słowem, im więcej seksu – tym żyjemy dłużej i radośniej.

W imieniu redakcji

Mój układ krążenia obumiera.

Do wczoraj ani słowa od Adama. Dzisiaj podjęłam męską decyzję i zadzwoniłam do Szymona. Po prostu zapytałam go, co słychać u ojca, bo nie mam od niego żadnych wiadomości.

– Przecież ojciec jest chwilowo w Nowym Jorku – powiedział po chwili milczenia Szymon.

Udawałam, że nic mnie to nie obeszło, ale zrobiło mi się przykro. Dlaczego mi nic nie napisał? Nawet słowem nie wspomniał? Co się dzieje? Nie chcę wpadać w panikę ani robić awantur przez ocean, ale ręce mi drżą, kiedy siadam do komputera.

Szanowny Adasiu,

mam nadzieję, że się świetnie bawisz w Nowym Jorku. Na pewno są tam wysokie wieżowce, mili ludzie ze wszystkich stron świata i na pewno wkrótce mnie o tym powiadomisz. Pozdrawiam serdecznie w imieniu redakcji,

stęskniona Judyta

A mały duszek szepcze mi w ucho: Nie bądź podejrzliwa! Brak zaufania niszczy najlepszy związek! Nie śledź, nie pytaj, nie szukaj informacji. Przeganiam tę natrętną istotę, ale nie daje się tak łatwo zbyć. „Nie szukaj informacji. Wynajmij detektywa – szepcze moje drugie ja. – Na pewno poznał fantastyczną Murzynkę albo samotną Polkę, od których roi się na obczyźnie, i już do ciebie nie wróci”. A może wróżka Uli miała rację.

Jestem przekonana, że mój stan wynika z nagłego obniżenia się oksytocyny. Gdyby byli mądrzy ludzie na tej planecie, szybciutko by podawali to w tabletkach i nie musiałabym się zamartwiać swoją beznadziejną samotnością oraz tym, że nie wiem, gdzie jest mój ukochany. I dlaczego nie wspomniał nawet słówkiem najmniejszym, że gdzieś będzie wyjeżdżał.

Umówiliśmy się, że wezmę wieżę od ojca Tosi Wcześniej, bo na urodziny wpadnie, ale przyjedzie prosto z Łodzi, w której ma jakieś interesy, które mnie zupełnie nie obchodzą. I teraz mam problem. Tosia jest cwaniutka, wywęszy wszystko, co schowam w domu. Zawsze tak było. Już jako maleńkie dziecko zamykała się dokładnie w tym tapczanie, w którym były ukryte prezenty pod choinkę. Albo wchodziła dokładnie do tej szafy, gdzie były prezenty urodzinowe. Kiedyś, jak miała chyba osiem lat, posunęliśmy się do tego, że schowaliśmy prezent do piekarnika. Ale wtedy przyszła Moja Mama i Tosia, którą tym razem nos zawiódł, uprosiła ją, żeby zrobiła zapiekankę. I dobra babcia zrobiła Wnusi tę zapiekankę, w piekarniku. Lala Barbie się również sfajczyła i śmierdziało w całym mieszkaniu nie do Wytrzymania. W życiu nie myślałam, że Barbie potrafi tak zasmrodzić dom.

Ale koleżanka Agnieszki w Afryce usmażyła na Pizzy szczura, który mieszkał w piekarniku, więc co tam Barbie.

Eksio przyjechał po mnie do redakcji, odwiózł mnie pod dom, żebym po nocy nie jechała kolejką, w dodatku z pudłem drogocennym. Kiedy podjechaliśmy, nie wiedziałam, co powiedzieć. Zaprosić na herbatę? Nie zapraszać? Każdego bym zaprosiła, ale jego? Podziękowałam wylewnie, a potem wbrew sobie zapytałam zdawkowo:

– Może wejdziesz na chwilę?

Eksio się rozpromienił. Otworzyłam bramę. Jeszcze mi tego brakuje, żeby mu koła odkręcili. Zostałby na zawsze. Tosia wybiegła naprzeciwko nam jak na skrzydłach. Ucałowała i mnie, i jego.

– Ja wam zrobię coś pysznego! – krzyknęła. – Wejdźcie do pokoju.

Myślałam, że raczej Tosia sobie posiedzi z ojcem, a ja ewentualnie im zrobię coś pysznego.

– Znakomicie sobie poradziłaś – powiedział Eksio i rozsiadł się w fotelu Adaśka. Było mu w nim całkiem nie do twarzy. – Tosia szczęśliwa… Tak… Na pewno nie było ci łatwo…

Już już miałam na końcu języka jakąś ciętą ripostę, ale sobie pomyślałam – nie czepiaj się kobieto przeszłości, jest martwa. Uśmiechnęłam się.

– Tosia nam się udała.

Tosia wmaszerowała do pokoju z trzema herbatami, ciasteczkami maślanymi i czekoladą orzechową. Postawiła to wszystko na stole i odebrała telefon, bo właśnie zadzwonił. Borys, który spał w kącie za kominkiem kamiennym snem, podniósł się na dźwięk telefonu i warknął na Eksia, kochany pies.

Borys, to pan. – Eksio wysunął rękę, a Borys, zdrajca, pomachał ogonem.

Ula do ciebie. – Tosia podała mi słuchawkę.

Nie mogę teraz rozmawiać. Jest ojciec Tosi, później oddzwonię – powiedziałam do telefonu. – Albo wręcz jutro, bo muszę jeszcze dzisiaj popracować. – Popatrzyłam na Eksia wymownie i odłożyłam słuchawkę.

To tatusiu, możesz iść do mnie na górę. – Tosia spojrzała na mnie błagalnie. – Tylko wypijemy razem herbatę, dobrze?

Oczywiście. – Uśmiechnęłam się.

Pomyśleć, że nie wyobrażałam sobie bez niego życia. A teraz siedzi naprzeciwko mnie zupełnie obcy mężczyzna i zajmuje fotel mojego ukochanego. Ale Tosia jest rozpromieniona, i to się liczy. Dla niej na pewno jest lepiej tak, niż gdyby rodzice darli ze sobą koty.

– Macie dla mnie prezent? – Tosia zachowuje się jak Nieletni.

– Na pewno nie wywęszysz.

A mogę zgadnąć, co to jest?

Ani się waż! – krzyknęłam. – Żadnego zgadywania. Ćwicz cierpliwość.

Mama ma rację – powiedział Eksio, a ja myślałam, że spadnę z fotela.

Nigdy w życiu nie przyznał mi racji. Nigdy. To by jednak świadczyło o słuszności Tosinych wywodów.

W procesie ewolucji mężczyźni mogą zacząć (choć nie muszą) rozumieć, o co w życiu chodzi. Ale skoro trzysta milionów lat rybom zajęła nauka chodzenia po lądzie, to co może mężczyzna po raptem dwóch?

Sprzątnęłam w kuchni i poszłam do siebie. Włączyłam telewizor i komputer. Siedziałam na tapczanie i zastanawiałam się, w co włożyć ręce. Na razie włożyłam w nie pilota. A nuż trafię na coś ciekawego? Na przykład na obyczaje godowe ptaków w lasach deszczowych Afryki? Pstrykam pilotem, to kojarzy mi się z Adaśkiem, ale żadnych ptaków afrykańskich. Na ekranie silikonowe cycuszki, blond wamp tarza się na łóżku, patrzy w kamerę „zadzwoń do mnie, czekam na ciebie, marzę o tobie”. Zupełnie jak ja o Niebieskim, pstryk, dźga i dźga, ale kto dźga nie wiadomo, bo z ciemności nóż wypada, pstryk, śliczne cielsko nurkuje w basenie, przewraca się na plecy, piersi sztywno patrzą w niebo, ani drgną, przybite do klatki piersiowej, pstryk, dziennik, wyłączam.

Jeśli on nie pisze i nie zmartwił się zbytnio, że nie przyjeżdżamy, to może powinnam zacząć się niepokoić?

A z drugiej strony zaufanie to podstawa związku.

Może nie miał dojścia do komputera.

Z drugiej strony w Ameryce może wielu rzeczy nie być, ale komputer jest na pewno nawet na pustyni jakiś. Tak samo jak telefon.

Czyli tak bardzo wsiąkł w atrakcyjną zagranicę, że być może ma lepsze towarzystwo. Zmartwiłby się parę tygodni wcześniej, a teraz zapomniał o mnie. Na pewno nie pisał, że jedzie do Nowego Jorku. Może pisał, ale do kogo innego. Do kogo? Gdyby mnie kochał, to może byłoby mu przykro. Byłby rozżalony, powoływałby się na naszą umowę i wyrażałby żal, że tych świąt nie spędzimy razem. Ale nie wygląda na to, że mu przykro. Ot, po prostu, „rób tak, jak dla ciebie będzie dobrze” – czyli nie ma sprawy – czyli w najlepszym wypadku jest mu to obojętne. Czyli ja mu jestem obojętna.

Ale z drugiej strony, jaki mężczyzna przywiązuje wagę do pisania? Kobieta tęskni i czeka, bo ma inaczej zbudowany mózg i dlatego przekręca mapę do góry nogami. A mężczyzna znakomicie orientuje się przestrzennie i nie musi bez przerwy szukać kontaktu, nawet z ukochaną osobą.

Istnieje jeszcze taka możliwość, że zrozumiał i nie ma pretensji, bo mnie kocha i wie, że poleciałabym na skrzydłach i że musiało się coś ważnego stać, skoro nie lecę. Ale prawdę powiedziawszy, jest to możliwość, którą trudno mi w tym stanie ducha wziąć pod uwagę. W każdym zresztą.

Bo taki list, jak ten ostami, obiektywnie rzecz biorąc, taki list jest raczej obojętny.

Jak Adam.

Ale z drugiej strony może włącza się moja lekka paranoja i znane poczucie odrzucenia, które nie ma nic wspólnego ze stanem faktycznym. Może dorabiam sobie ideologię i za bardzo zajmuję się interpretacją zdarzeń, zamiast pracować, zająć się Tosia, spotkać się z Ulą i tak dalej. Może wszystkie kłopoty kobiet biorą się ze zbędnego rozważania, co by było gdyby?

W weekend siądę do komputera i napiszę do niego. O wszystkim. Właściwie wymieniamy tylko krótkie uwagi, i w dodatku biorę w tej zabawie czynny udział. Do licha z takim porozumiewaniem się. I na dodatek zupełnie nie wiem, co przygotować na urodziny Tosi. Zapiekankę? Czy elegancką kolację? Wykwintnego dania ze szpinaku nie będą chciały jeść dzieci. Mój Ojciec ma wrzody, w każdym razie mówi, że ma. Mama woli makarony niż mięsa. Agnieszka lubi kurczaka, ale kurczak jest taki banalny! Nie mam pojęcia, co zrobić! Grzesiek będzie chciał pić piwo. Eksio pewno nie będzie pił, bo przyjedzie samochodem. Musi być szampan, koniecznie. I soki dla dzieci. I może jeszcze jakiś alkohol. Jak ja sobie poradzę? Czy będzie Jakub, czy coś się zmieni do urodzin Tosi, na przykład przestanie ją kochać? Dlaczego Tosia nie chce, żebym zaprosiła Szymona? Przecież Szymon to rodzina, choć trochę przyszywana.

Wyłączam komputer i telewizor i postanawiani zająć się gotowaniem pomidorowej.

Jest po dziesiątej, kiedy Eksio wyjeżdża spod domu.

– Pomóc ci, mamo? – Tosia staje za mną, widzę jej odbicie w szybie w kuchni.

– Niekoniecznie. Zawołaj koty, mróz. Tosia posłusznie otwiera drzwi do ogrodu i woła na cały głos:

Zarazi Potem! – I wraca do kuchni. – Nie ma ich.

No właśnie – mówię dość ponuro. – Nawet koty nie wracają na wołanie.

Miałaś zadzwonić – mówi Ula, oddając prodiż – ale rozumiem, rozumiem…

Rozumiesz co? – stawiam prodiż na półce.

Ojciec Tosi – uśmiecha się Ula.

Co ojciec Tosi?

Nie mam ochoty domyślać się, o co chodzi Uli. Już drugi dzień czekam na odpowiedź od Niebieskiego na mój długi list o wszystkim. Ale pewno nie miał czasu. Nie powinnam się denerwować. Najgorsza jest wyobraźnia puszczona luzem.

No był… W nocy wyjechał.

Był, mówiłam ci.

– Ja zawsze uważałam, że małżeństwo to rzecz święta – mówi Ula i idzie do siebie, uśmiechając się pod nosem.

Jej może tak, mojemu do świętości brakowało co nieco.

Nie rozumiem, jak można nie znaleźć trzech minut i nie odpisać, choćby najbardziej zdawkowo – jestem zajęty, pa, napiszę później.

Mamo? Masz chandrę? – pyta czujnie moja córka, która pojawia się cichutko za mną.

Nie, chandrę nie – kłamię w żywe oczy. – Ot, po prostu zastanawiam się, skąd się wzięliśmy, dokąd zmierzamy… takie tam…

Jeśli zaczynają cię dręczyć pytania: skąd się wzięliśmy, jakie mamy cele w życiu, jak długo to wszystko potrwa, nie martw się! Tylko więźniowie znają dobrze cele, wiedzą, skąd się tam wzięli i znają termin wyroku

– Tosia klepie mnie w ramię.

– Tosia, a może byś się pouczyła, zamiast pluć taki mi mądrościami? – Biorę do ręki ścierkę i zaczynam po kolei wycierać naczynia z suszarki, co robię wyłącznie wtedy, kiedy ogarnia mnie depresja.

– Nie martw się, mamo, wszystko będzie dobrze – mówi Tosia, tak jakbym to ja miała maturę przed sobą, a nie ona.

Wiem.

Zawsze wszystko jest dobrze, nawet jeśli nam się wydaje, że jest niedobrze. Nienawidzę grudnia. Nienawidzę zimy. Chcę mieszkać w jakimś przyjemnym ciepłym kraju i nie zastanawiać się nad niczym. Na przykład, dlaczego Adam nie pisze. Oraz nie dzwoni.

Wczoraj rano jechałam z Ulą kolejką do Warszawy.

– Jesteś jedyną osobą, która potrafi się przyjaźnić z byłym mężem – zagaja przyjaźnie Ula. – To jest w tobie niesamowite. Wiesz, co jest ważne.

Nie chce mi się rozmawiać na temat Eksia, w tej sprawie akurat Ula nic nie wie i mam nadzieję, że nie będzie nigdy wiedziała, co to znaczy były mąż. A ważne jest to, że Adam nie pisze.

Загрузка...