3

Małe betonowe pomieszczenie oświetlały tylko cztery słabe, błękitnawe światełka lamp awaryjnych umieszczonych w suficie. Trzeba było oszczędzać energię.

Mężczyzna podszedł do jednej z dwóch kabin stojących pod ścianą pomieszczenia i odsunął przeźroczyste luksorytowe drzwi.

Na wysokim prostym fotelu z podnóżkiem siedział mężczyzna. Jego ręce i nogi były przymocowane do fotela grubymi, obłymi obejmami z metalu. Głowa tkwiła w wielkim stacjonarnym hełmie połyskującym niklem i przytwierdzonym do wezgłowia fotela. Spod CZAS 2017–456 jego kopułki wyzierały teraz martwe, chorobliwie połyskujące oczy, zapadnięte w brodatej, wychudzonej twarzy ascety. Kościste palce podrygiwały na poręczach fotela w jakimś przedziwnym, nieuchwytnym dla oka rytmie..

„Kończysz się — przemknęło Burtowi przez głowę. — Kończysz się, dziadu, tak jak ja!” Uśmiechnął się jakoś dziwnie, spoglądając na twarz Ala. Miał go dość. I tamten z pewnością czuł to samo. Takie było prawo samotności.

Podszedł bliżej i przesunął wskazówkę zegara, umieszczonego na oparciu fotela, na zero. Al drgnął.

Powracające życie naruszyło szklaną martwotę oczu, które z wolna zaczęły się odwracać w stronę Burta. Jeszcze tylko niknąca siność ust CZAS 2017–457 i ledwie słyszalny szept:

— Dobrze, że już jesteś… Burt, nie dam już rady… nie mogę już… jak… jak Boga kocham, nie mogę…

— Daj spokój lamentom, daj spokój… — warknął Burt. — Wiesz przecież, o co chodzi. Żeby tylko przetrwać, wrócą po nas… Trzeba przeżyć, nie? To chyba jasne…

„Szmata!” zahuczało w głowie.

— …to tylko przejściowa sprawa, sam wiesz…

„Kłamiesz! — krzyczało w nim wszystko. — Łżesz! Parszywie łżesz!”

— …oprócz tego mam coś, patrz… — wyciągnął w stronę Ala otwartą dłoń. Leżała na niej mysz. — Przynajmniej się nażremy.

Загрузка...