— Kontakt!
Admirał Chin podskoczyła, słysząc niespodziewany meldunek DeSoto, który zamarł pochylony nad ekranem. Mijały sekundy ciszy i braku informacji…
— Nie jestem pewien, co to takiego, ma’am — odezwał się w końcu oficer operacyjny. — Widzę niewielkie cele radarowe około siedmiu milionów kilometrów przed nami. Nie mają napędu i są zbyt małe jak na okręty wojenne… nawet na kutry rakietowe, ale znajdują się prawie dokładnie na naszym kursie. Zbliżamy się do nich z prędkością pięciu tysięcy pięciuset dziewięćdziesięciu czterech kilometrów na sekundę i… Jezus Maria!
Okręty admirała Sarnowa zakończyły manewr, zwracając się burtami do przeciwnika i mając za rufami wachlarzowato rozstawione zasobniki. Z tym że wachlarze te były pionowe, nie poziome, by wszystkie rakiety można było odpalić od razu.
— Przygotować się do otwarcia ognia — poleciła spokojnie Honor.
Żaden z okrętów nie uruchomił ani jednego aktywnego sensora, ale mieli długie godziny, by przeanalizować dane zebrane przez pasywne czujniki i starannie obliczyć koordynaty celów. Cieńsze od włosa promienie laserów komunikacyjnych sieci taktycznej łączyły wszystkie jednostki w jeden organizm. Honor pokazała zęby w drapieżnym uśmiechu, widząc na ekranie taktycznym kolejne potwierdzenia gotowości poszczególnych dywizjonów krążowników liniowych i ciężkich krążowników. Każde potwierdzenie oznaczało namierzenie przydzielonego uprzednio celu. Odczekała jeszcze sekundę…
— Ognia! — rozkazała.
I Grupa Wydzielona Hancock 001 odpaliła salwę burtową ze wszystkich wyrzutni.
Nike i Agamemnon wystrzeliły sto siedemdziesiąt osiem rakiet — prawie pięć razy więcej niż superdreadnaught klasy Sphinx w pełnej salwie burtowej. Pozostałe jednostki wystrzeliły ich mniej, ale nawet ciężkie krążowniki podzielone na pary wypuściły prawie dwa razy więcej rakiet niż dreadnaught klasy Bellerophon w salwie burtowej. Łącznie ku okrętom admirał Chin pomknęło dziewięćset rakiet. A w następnej sekundzie okręty Grupy Hancock uruchomiły napędy i wykonały zwrot, biorąc pierwotny kurs i dając maksymalne przyspieszenie. Zaraz potem wystrzeliły boje i zagłuszacie i zaczęły oddalać się od przeciwnika z przyspieszeniem prawie pięciu kilometrów na sekundę kwadrat.
Przez długą jak wieczność, upiorną chwilę umysł Genevieve Chin zamarł w totalnym osłupieniu.
Dwie pełne eskadry dreadnaughtów nie byłyby w stanie wystrzelić takiej salwy, a obrońcy nie dysponowali niczym większym niż krążownik liniowy. To było niemożliwe!
Ale było faktem.
W końcu czterdzieści lat treningu wyrwało jej umysł z szoku.
— Prawo na burt o dziewięćdziesiąt stopni! Wszystkie okręty natychmiastowy obrót! — warknęła.
I z bezsilną rozpaczą obserwowała, jak jej jednostki wykonują rozkaz. Dreadnoughty reagowały na stery powoli, a jej osłupienie dodatkowo zabrało kilka bezcennych sekund, toteż sytuacja była krytyczna. Co gorsza, milczała także obrona antyrakietowa, ponieważ dowodzący nią oficerowie ogniowi zostali zaskoczeni tak samo jak ich dowódca, a nie mieli przygotowanego żadnego wstępnego namiaru do prowadzenia ognia, z tej prostej przyczyny, że nie było w okolicy żadnego celu wykrytego przez sensory. A żaden z oficerów nie był jasnowidzem.
Mknącej ku nim lawiny pocisków nie był w stanie powstrzymać słaby z początku, acz szybko rosnący ostrzał antyrakiet, choć dreadnaughty były obficie wyposażone w aktywne środki obronne. Sarnow, by zwiększyć skuteczność, rozkazał bowiem skoncentrować ogień na czterech dreadnaughtach i tyluż krążownikach liniowych, a prawie jedna trzecia rakiet nie miała ani głowic laserowych, ani nuklearnych, ale za to najlepsze emitery radioelektroniczne, jakie posiadała Królewska Marynarka. Fałszywe emisje energetyczne identyczne z sygnaturą napędu rakiet, zagłuszacze i cała masa innego elektronicznego śmiecia błyskawicznie zmieniającego częstotliwości i algorytmy przeładowała sieć taktyczną formacji Ludowej Republiki. Co prawda tylko na sekundę, gdyż zaraz włączyły się systemy rezerwowe, ale przez tę sekundę każdy okręt był osamotniony, w związku z czym kontrolę ognia przejęły komputery pokładowe. W efekcie dwie, a czasem trzy jednostki próbowały zniszczyć te same rakiety, podczas gdy nikt nie interesował się innymi.
Antyrakiety, a zwłaszcza działka laserowe niszczyły rakiety dziesiątkami, ale nie powstrzymały wszystkich. Pierwszy oberwał New Boston — laserowe promienie pruły pancerz, zabijały ludzi i niszczyły sprzęt, ale były to stosunkowo lekkie zniszczenia, jako że wpierw musiały przebić się przez osłony burtowe i pola siłowe, ponieważ okręt zdążył zwrócić się burtą ku nadlatującym pociskom. Prowadzący formację Nouveau Paris wolniej reagował na stery i nie zdążył — tuzin rakiet detonowało prosto przed jego niczym nie osłoniętym dziobem i dreadnaught rozpruty wiązkami laserów eksplodował prawie natychmiast. Chin z chorobliwą fascynacją wpatrywała się w ekran wizualny, na którym przed momentem widać było mający sześć milionów ton okręt, a teraz rozszerzającą się błyskawicznie kulę ognia.
Równocześnie zginęły krążowniki liniowe Walid i Suleiman a inne okręty zostały poważnie uszkodzone. Dreadnaught Waldensville stracił cały dziobowy pierścień napędu, przez co jego przyspieszenie spadło o połowę. Krążownik liniowy Malik wypadł z formacji pozbawiony napędu, a więc i ekranu. Dywizjon ciężkich krążowników próbował zasłonić go własnymi ekranami, ale okrętu nic nie mogło uratować. Załoga w większości zdążyła się ewakuować, ale los okrętu był przesądzony. Dreadnaught Kaplan stracił ponad jedną czwartą uzbrojenia lewoburtowego, a jej siostrzana jednostka Havensport prawie jedną trzecią. Krążownik liniowy Alp Arslan ciągnął za sobą smugę krystalizującej atmosfery i szczątków z rozprutego na znacznej długości kadłuba.
Pozostałe okręty zdołały jednak wykonać zwrot i odpalić salwy burtowe. Była to słabiutka odpowiedź na salwę, która w nich trafiła, ale okręty RMN oddalały się prostym kursem, dając rakietom idealną okazję trafienia. Chin obserwowała je niczym głodny drapieżnik prawie pewną ofiarę. A potem zacisnęła z wściekłości pięści — boje odciągały jej pociski, pokładowe ECM-y ogłupiały je, wybijając z kursu, a przeciwrakiety i sprzężone lasery masakrowały te, które trzymały namiar. A przecież strzelała w nie osłonięte niczym rufy lecących prostym kursem celów — fakt, przeciwnik wiedział, że zostanie ostrzelany, i miał dość czasu, by się przygotować, ale aktywna obrona przeciwrakietowa była przerażająco skuteczna.
Kolejna salwa rakiet wystrzelonych przez obrońców dotarła do Malika. Było ich ledwie kilkadziesiąt, lecz krążownik liniowy stanowił nieruchomy cel. Osłaniające go ciężkie krążowniki robiły, co mogły, ale przynajmniej dziesięć pocisków przedarło się przez obronę antyrakietową i detonowało. Na ten cel RMN nie traciła nawet głowic laserowych — wszystkie były klasycznymi głowicami nuklearnymi i wokół Malika wybuchły minisupernowe. Kiedy eksplozje się skończyły, po mającym osiemset pięćdziesiąt tysięcy ton okręcie nie pozostał nawet ślad. Chin nie wytrzymała i na pokładzie flagowym rozbrzmiała soczysta wiązanka.
Dreadnaught i trzy krążowniki liniowe klasy Sultan zniszczone w pierwszym starciu. Systemy kierowania ognia Royal Manticoran Navy były równie groźne i skuteczne jak jej obrona antyrakietowa. Zgrzytnęła zębami — wlazła prosto w pułapkę, ale nie miała sobie nic do zarzucenia: nie sposób było tego przewidzieć i nikt nie zdołałby jej uniknąć. Teraz musiała dopaść i zniszczyć przeciwnika, który już nie mógł się ukryć. Nie bardzo wiedziała, w jaki sposób krążowniki liniowe zdołały zasypać ją taką lawiną rakiet, ale wątpiła, by mogły to powtórzyć. Teraz to one stały się celem. Mimo że rozwijały większe przyspieszenie, miała wystarczającą przewagę prędkości, by je dogonić, a nie istniał we wszechświecie krążownik liniowy, który zdołałby przetrwać salwę burtową z broni energetycznej dreadnaughta.
— Zwrot na oryginalny kurs! — warknęła.
— Aye, aye, ma’am. — DeSoto był wyraźnie wstrząśnięty, ale wracał do równowagi.
Poszczerbiona grupa uderzeniowa wracała powoli na pierwotny kurs, przybierając nowy szyk i rozpoczynając pościg, gdy DeSoto zameldował:
— Nowy kontakt!… Poprawka: kontakty. Namiar 179 na 008, odległość sto sześć koma dziewięć miliona kilometrów!
Na ekranie taktycznym pojawiły się nowe symbole i Chin zacisnęła zęby: dwie pełne eskadry superdreadnaughtów, łącznie dziesięć okrętów, nadlatywało ku niej od strony bazy remontowej z przyspieszeniem cztery koma trzy kilometra na sekundę kwadrat.
— Zwrot o sto osiemdziesiąt stopni. Maksymalne wytracenie prędkości! — rozkazała.
Oczy Honor rozbłysły, gdy „superdreadnoughty” ruszyły w stronę napastników. Baza nie miała ofensywnego uzbrojenia, za to dysponowała sensorami grawitacyjnymi, dzięki którym dyżurna wachta obserwowała starcie w czasie rzeczywistym i kontrola lotów miała aż nadto czasu, by uruchomić zaprogramowane wcześniej sondy radioelektroniczne pozostawione na jej orbicie. Teraz sondy popisowo wykonywały swoje zadanie, zmuszając przeciwnika do ucieczki przed zbliżającą się nieuchronną zagładą.
Admirał Chin siedziała bez ruchu i bez słowa, niezbyt zdając sobie sprawę z upływających minut. Napędy jej okrętów robiły, co mogły, ale odległość między nimi a nadlatującymi superdreadnaughtami Royal Manticoran Navy zmniejszała się cały czas. A ona mogła tylko siedzieć bezczynnie i z rosnącą wściekłością obserwować uciekające krążowniki liniowe. Co prawda obie grupy kontynuowały ostrzał rakietowy, ale ponieważ odległość rosła, a nie były zwrócone do siebie burtami, ilość rakiet drastycznie zmalała. I nadal potwierdzała się technologiczna przewaga RMN — ich obrona była znacznie skuteczniejsza, a ilość trafień mimo mniejszej ilości wystrzelonych rakiet — zatrważająca. Tym bardziej że za główny cel wróg obrał okręt Waldensville, którego uszkodzony system napędowy nie pozwalał na uzyskanie podobnych osiągów co pozostałe okręty, przez co zostawał coraz bardziej z tyłu (a więc znajdował się oraz bliżej krążowników wroga).
Chin wbiła wzrok w swój ekran taktyczny i nagle zerwała się z fotela, klnąc mało wyraźnie, za to z pasją. Pomaszerowała do holoprojekcji taktycznej, ignorując zaniepokojone spojrzenia DeSoto i Klima — zostawiła hełm i w przypadku dehermetyzacji przedziału nie miała prawa przeżyć. Żaden jednak nie odważył się odezwać, widząc jej minę.
— Potwierdzić identyfikację tych superdreadnaughtów! — warknęła, wpatrując się w trójwymiarowy obraz.
— Ma’am? — zdumiał się DeSoto. I natychmiast odchrząknął, czując na sobie wściekłe spojrzenie pani admirał.
— No więc… — zaczął pospiesznie, nie odrywając wzroku od swego ekranu. — Potwierdzenie pierwotnej identyfikacji: emisje i siły napędów zgodne z danymi superdreadnaughtów klasy Sphinx, ma’am.
Chin zdusiła kolejne przekleństwo i zacisnęła w pięści ukryte za plecami dłonie. Na pomoście zapadła cisza — wszyscy widzieli, jak jest wściekła, i nikt nie miał ochoty ryzykować, że ta wściekłość skupi się na nim. Holoprojekcja potwierdzała słowa DeSoto, ale teraz, gdy instynktowna reakcja osłabła, w umyśle Chin taktyk z doświadczeniem zmagał się z suchymi danymi. To, co obserwowała, nie miało sensu — skoro przeciwnik jakimś cudem był w stanie tak zwiększyć siłę ognia krążowników liniowych (a zaczynała podejrzewać, jak to osiągnął), mógł podobnie postąpić z większymi okrętami. Zresztą nawet by nie musiał — dwie pełne eskadry superdreadnaughtów czekające w takiej zasadzce jak ta, z której właśnie wyszły jej okręty, nawet bez wzmocnionego uzbrojenia zniszczyłyby doszczętnie jej grupę uderzeniową, jeśli nie pierwszą salwą burtową, to na pewno drugą. A wówczas siły obu stron znacznie by się wyrównały. Skoro krążowniki liniowe znalazły się w zasięgu skutecznego ognia, to nic nie stało na przeszkodzie, by to samo osiągnęły superdreadnoughty. Poza tym dalsza ucieczka krążowników liniowych nie miała sensu, a nie zmieniły kursu ani nie zwolniły — oddalały się ciągle z przyspieszeniem prawie pięciu kilometrów na sekundę kwadrat, co w połączeniu z wytracaniem prędkości przez jej okręty dawało dziewięć koma czterdzieści pięć kilometra na sekundę kwadrat. Naturalnie, żaden dowódca krążownika liniowego nie chciał znajdować się bliżej wrogiego dreadnaughta niż musiał, ale w ten sposób nie mogły strzelać salwami burtowymi. Jej okręty używały wyłącznie pościgówek dziobowych, uciekający rufowych.
Skoro zbliżała się odsiecz, i to tak potężna, krążowniki liniowe powinny zwrócić się burtami do jej okrętów i wówczas wystarczyłaby jedna salwa, by Waldensville przestał istnieć. Tak odnosił coraz większe uszkodzenia w wyniku kolejnych trafień, ale nadal jeszcze pozostawał zdolny do walki. Następna salwa byłaby skierowana przeciwko pozostałym jej okrętom, a ona nie mogłaby ryzykować podobnego manewru, mając na karku zbliżające się superdreadnoughty.
Zmrużyła oczy, tknięta nagłą myślą. Dlaczego „Argus” nie wykrył ich powrotu do systemu Hancock?
Spojrzała na chronometr — od zmiany kursu minęło siedem minut, podczas których prędkość jej okrętów spadla o tysiąc dziewięćset kilometrów na sekundę zaś prędkość krążowników liniowych wzrosła do ponad dwóch tysięcy kilometrów na sekundę. Już straciła szansę zmuszenia ich do pojedynku artyleryjskiego, natomiast jeśli wznowi pościg, będzie miała przeciwnika w zasięgu rakiet jeszcze co najmniej przez godzinę. Tyle że gdyby tak postąpiła, skazałaby na zagładę swoje jednostki, gdy znajdą się one w zasięgu ognia superdreadnaughtów.
Chyba że…
Trzy rakiety wystrzelone przez wycofujące się okręty Ludowej Marynarki znalazły lukę w obronie Grupy Wydzielonej Hancock 001 i obrały za cel HMS Crusader. Obrona rakietowa ciężkiego krążownika robiła, co mogła, ale celów było zbyt wiele, a komputer koordynujący obronę całego zespołu o sekundę za późno zwolnił ją, by mogła skupić się na obronie własnego okrętu. Udało jej się zniszczyć dwie z nich. Trzecia detonowała mniej niż trzynaście tysięcy kilometrów od burty, a była to rakieta wystrzelona z okrętu liniowego, czyli dysponująca większą ilością, i to silniejszych impulsowych laserów niż standardowe. Promienie laserowe przeszły przez osłonę burtową, jakby jej w ogóle nie było, i rozpruły pancerny kadłub, siejąc śmierć i zniszczenie głęboko we wnętrzu okrętu. Bezpiecznik reaktora numer jeden zadziałał o mikrosekundę za późno i komodor Stephen Van Slyke wraz ze swym sztabem, całą załogą i okrętem zniknął w oślepiającym wybuchu. A kapitan lord Pavel Young niespodziewanie odziedziczył dowództwo Siedemnastej eskadry ciężkich krążowników.
Admirał Chin ledwie zauważyła zniszczenie Crusadera. — Jeden ciężki krążownik mniej czy więcej to prawie nie miało znaczenia przy skali sił biorących udział w tej bitwie. Czy też wobec zagrożenia zbliżającego się od strony bazy Królewskiej Marynarki. O ile to było zagrożenie.
Przygryzła wargę — jeśli to nie były superdreadnoughty, to w takim razie najlepsze sondy radioelektroniczne, o jakich w życiu słyszała. Wobec danych sensorów instynkt zdawał się był rzeczą zaiste ulotną i nietrwałą, ale…
Wzięła głęboki oddech, nie odwracając się od holoprojekcji, i poleciła lodowatym tonem:
— Zwrot o sto osiemdziesiąt stopni, kurs pościgowy, maksymalne przyspieszenie!
— Admirał Chin zawraca, sir! — rozległ się glos Holcomba.
Admirał Rollins drgnął, budząc się z chorobliwej niemocy wywołanej świadomością, że jednak dał się wciągnąć w pułapkę, i sprawdził z niedowierzaniem obraz na ekranie taktycznym swego fotela. I zapadł się w sobie, widząc, jak źródła napędów Chin kończą samobójczy zwrot.
— Rozkazy, sir? — spytał pełnym napięcia głosem Holcombe.
Rollins jedynie wzruszył bezradnie ramionami.
Znajdowali się ponad dwieście milionów kilometrów za grupą Chin i rozkaz dotarłby do niej za dwanaście minut, a do spotkania z superdreadnaughtami pozostało jej mniej niż pięćdziesiąt minut — jeśli utrzyma obecny kurs i prędkość przez te dwanaście minut, w żaden sposób nie będzie w stanie im uciec.
— Po co mam wydawać jakiekolwiek rozkazy? — spytał, nie kryjąc bezradności i żalu. — Nie zdołam jej zawrócić na czas ani dotrzeć wystarczająco blisko, by jej pomóc, nawet jeśli będzie leciała prosto ku nam z maksymalną prędkością. Jest zdana sama na siebie.
— Nie kupili tego, sir — powiedziała cicho Honor.
— Nie do końca — poprawił ją Sarnow bez zaskoczenia: oboje mieli nadzieję, że szarża „superdreadnaughtów” skłoni przeciwników do przerwania ataku, ale nie udało się. — Wiedzą, że dali się nabrać, ale zwolnili na tyle, byśmy znaleźli się poza zasięgiem broni energetycznej.
Przytaknęła, przenosząc wzrok na ekran taktyczny i rosnącą listę uszkodzonych okrętów. Defiant miał uszkodzony napęd, choć nie było to jeszcze uszkodzenie krytyczne. Onslaught stracił sensory grawitacyjne i miał tak poważnie uszkodzoną łączność, że kapitan Rubenstein przekazał dowodzenie dywizją na Invincible. Krążowniki Magus i Circe dostały po dwa trafienia, ale nie osłabiły one ich zdolności bojowej.
Jak dotąd stracili tylko Crusadera — i dziewięciuset ludzi.
Określenie „tylko” nie bardzo pasowało do takich strat. Ale obiektywnie rzecz biorąc, były one minimalne w porównaniu z tymi zadanymi przez Grupę Wydzieloną. Jednakże pomimo doskonałego planu i żelaznego opanowania Sarnow przegrał — nie udało mu się bowiem powstrzymać ataku. A to oznaczało, że nie zdoła uratować bazy… i Paula.
Sklęła się w duchu i zmusiła do spokojnego, logicznego myślenia. Jak dotąd bitwa przebiegała prawie po ich myśli, a główne siły napastników nadal nie ruszały się z granicy wejścia w nadprzestrzeń. A przed sobą mieli kolejną niespodziankę — świeżo postawione pole minowe, od którego okręty Sarnowa dzieliły ledwie trzy miliony kilometrów. Nawet sensory HMS Nike nie były w stanie wykryć z tej odległości min, choć operatorzy wiedzieli, gdzie ich szukać. A to oznaczało, że wróg musi znaleźć się znacznie bliżej, by odkryć nowe zagrożenie.
— Do pola minowego dotrzemy za dwie minuty pięćdziesiąt sześć sekund, ma’am — zameldowała Charlotte Oselli, jakby czytała w jej myślach. — Przeciwnik znajdzie się w polu jego rażenia za siedem minut pięćdziesiąt trzy sekundy.
Honor przytaknęła gestem, nie odrywając wzroku od ekranu. Teraz najważniejsze było, by miny właściwie rozpoznały zbliżające się okręty.
— Ma pani rację, ma’am, to muszą być sondy — przyznał komandor Klim.
Genevieve Chin spojrzała na niego i bez słowa wróciła na swój fotel, blokując, ledwie usiadła, uprząż antyurazową. A potem popatrzyła z namysłem na DeSoto i poleciła:
— Proszę zmienić plan ogniowy: koncentrują ogień na Waldensville, więc odpłacimy im tym samym. Proszę wybrać dwa krążowniki liniowe i strzelać do nich ze wszystkiego, co mamy.
— Aye, aye, ma’am! — W głosie DeSoto słychać było zadowolenie.
Chin uśmiechnęła się z satysfakcją — oberwali swoje, dali się oszukać, ale teraz zabawa się skończyła i nadszedł czas egzekucji.
Zmiana systemu ostrzału zaskoczyła oficera koordynującego obronę antyrakietową zespołu admirała Sarnowa i spora część pierwszej salwy przebiła się, docierając w pobliże celów, którymi były Defiant i Achilles. Defiant został trafiony jedynie trzy razy i żadne z trafień nie było poważne. Do Achillesa natomiast dotarły lasery sześciu głowic, które zdetonowały prawie dokładnie za jego rufą. Pięć promieni laserowych zmieniło rufę w rumowisko sięgające głęboko do wnętrza okrętu.
— Straciliśmy graser szesnasty, laser osiemnasty i rufowy radar, sir. — Meldunek pierwszego oficera przebił się przez wycie alarmów uszkodzeniowych. — Pięciu zabitych w wyrzutni pięćdziesiąt dwa, ale jest tam już grupa awaryjna.
— Rozumiem. — Kapitan Oscar Weldon nawet nie podniósł wzroku na mówiącego, wpatrując się w ekran, na którym widać było twarz komodor Banton.
Oboje rozumieli, że skoro przeciwnik skoncentrował ogień na ich okręcie, pozostało im już niewiele czasu… Kolejne trafienia wstrząsnęły kadłubem, nim Achilles zdążył rozpocząć nowy wzór uników. Dwa lekkie krążowniki zacieśniły szyk, zbliżając się do jego burt, by wzmocnić osłabioną obronę antyrakietową okrętu.
— Przelatujemy przez granice pola minowego… teraz! — zameldowała podenerwowana Oselli.
Honor odruchowo spojrzała na plecy pochylonej nad ekranem Chandler. Ta milczała przez sekundę i dopiero gdy rozbłysło na nim zielone światełko, odprężyła się wyraźnie.
— Transpondery zadziałały, nasza tożsamość została przyjęta, skipper! — zameldowała z ulgą. — Możemy spokojnie lecieć przez miny.
Obejrzała się przy tym przez ramię, więc Honor uniosła kciuk w starym jak świat geście. Układ identyfikacji „swój czy wróg” w pokładowych transponderach działał zawsze prawidłowo, ale jego znacznie prymitywniejszy i starszy odpowiednik w minach nie miał niestety tego zwyczaju i często szwankował. Tym razem się udało — własne miny ich nie dobiją i — co było w tej sytuacji prawie równie istotne — nie zdradzą wrogowi przy tej okazji, że tu są.
Chandler uśmiechnęła się nerwowo i odwróciła z powrotem do ekranu, na którym wyświetliły się nowe uszkodzenia przesyłane siecią taktyczną. Jej uśmiech natychmiast zmienił się we wściekły grymas.
— Koncentrują ogień na Defiancie i Achillesie, ma’am — zameldowała.
Honor przygryzła dolną wargę, zastanawiając się, jakim cudem przeciwnik zidentyfikował flagowe jednostki obu dywizjonów.
— Kiedy przeciwnik dotrze do pola?
— Za pięć minut dwadzieścia dwie sekundy, ma’am.
— Tak już lepiej — mruknęła admirał Chin.
Zgodnie z identyfikacją jednostek przeciwnika DeSoto wybrał lekki krążownik klasy Homer i drugi klasy Redoubtable — był co prawda starszy i mniejszy, ale łatwiej programowało się rakiety przy odmiennych celach. Za to Homer dorównywał wielkością i uzbrojeniem klasie Sultan. Z zadowoleniem obserwowała nową salwę mknącą w ich kierunku, czując zimną satysfakcję: Homer będzie miłą zaliczką zapłaty, którą właśnie zaczęła wymuszać.
— Trzy minuty do wejścia przeciwnika w zasięg pola minowego. — Głos komandor porucznik Oselli był pełen napięcia.
Honor nawet nie trudziła się potakiwaniem — wszyscy wpatrywali się w ekrany przedstawiające pojedynek rakietowy między obiema grupami okrętów. Ścigający wyprzedzili uszkodzonego dreadnaughta, zasłaniając go przed dalszym ostrzałem zmasowanymi sygnaturami napędów, toteż Eve Chandler zmieniła cel. Trafiała często — znacznie częściej niż przeciwnik, ale on wystrzeliwał dwukrotnie więcej rakiet, a każda była większa niż te, którymi dysponowała Chandler. Wszystkie za cel wybierały Achillesa lub Defianta — ten ostatni trzymał się dobrze, natomiast flagowiec Banton został trafiony przynajmniej z dziesięć razy i stracił większość rufowego uzbrojenia, a co gorsza, dwa węzły beta i jego ekrany zaczynały tracić spójność. Na razie był w stanie utrzymać przyspieszenie, z którym poruszała się reszta jednostek, ale jeśli nadal będzie tak obrywał…
— Dwie minuty do wejścia przeciwnika w zasięg poła minowego.
Komandor DeSoto zesztywniał, widząc słabe echa nadawane na ekranie. Poziom adrenaliny podskoczył mu gwałtownie, kiedy przypomniał sobie poprzedni raz, gdy na ekranie pojawiło się coś podobnego, i nie tracąc czasu, zabrał się do sprawdzenia w bazie danych, co też może dawać podobny odczyt. Po chwili miał najprawdopodobniejszą odpowiedź.
— Pole minowe przed dziobem! — krzyknął.
— Obrót na prawą burtę! — warknęła natychmiast Chin.
I okręty równocześnie rozpoczęły kolejny manewr.
— Zauważyli je, sir — zameldował Joseph Cartwright.
Sarnow skrzywił się zawiedziony — miał nadzieję, że uda się przeciwnika podprowadzić bliżej, a być może nawet wpuścić prosto w samo pole, zanim zorientuje się, co go czeka. Najwyraźniej pierwsza niespodzianka bardziej wzmogła czujność wachtowych Ludowej Marynarki niż zakładał. Obserwował analizę nowego kursu przeciwnika i oczy mu rozbłysły.
— Zauważyli je, ale nie uda im się przed nimi uciec — oznajmił z ponurą satysfakcją.
Grupa pościgowa admirał Chin wleciała w pole minowe ślizgiem niby sunący po lodzie pojazd kołowy ze zblokowanymi hamulcami. Błyskawiczna reakcja głównodowodzącej zmniejszyła zagrożenie, ale okręty miały zbyt dużą szybkość, by uniknąć go całkowicie, pomimo obrotu na burty i wystawienia ekranów ku polu. Stało się tak dlatego, że pole stawiali zawodowcy, którzy przewidzieli podobną możliwość, a znając dokładny wektor podejścia celów, ustawili miny w kształt pionowego, pochylonego do przodu dysku w poprzek spodziewanego kursu — ustawione były tak samo „wysoko”, jak „głęboko”.
Przestrzeń eksplodowała ścianą ognia, gdy równocześnie odpaliły setki głowic zawierających lasery impulsowe. Tysiące wiązek spolaryzowanego światła trafiło w okręty admirał Chin — każda była silniejsza, niż wytworzone przez głowicę rakiety, nawet wystrzelonej z okrętu liniowego. Większość nie odniosła żadnego skutku, trafiając w ekrany, ale było ich zbyt dużo i pojawiły się ze zbyt wielu kierunków, by ekrany zdołały zneutralizować wszystkie.
New Boston stanął dęba, trafiony serią promieni laserowych, w wyniku której stracił pięć graserów, dwanaście dział laserowych, siedem wyrzutni rakiet, trzy węzły beta i jeden alfa. Reaktor numer cztery został awaryjnie odłączony, ale pozostałe trzy przejęły jego zadania i uszkodzony, ale nadal zdolny do walki okręt przeleciał przez pole minowe. W jego wnętrzu trwała gorączkowa walka ekip awaryjnych i medycznych z czasem i ze śmiercią, ale okręt i tak miał szczęście.
Inne miały go mniej albo nie miały wcale. Alp Arslan przełamał się i zniknął w ognistej eksplozji zainicjowanej przez wybuch reaktora numer dwa. Taki sam los spotkał ciężkie krążowniki Scimitar, Ursus, Knopesh oraz siedem niszczycieli. Waldensville nie eksplodował, ale zmienił się w płonący od dziobu do rufy wrak dryfujący bezwładnie, bez żadnej sterowności.
Genevieve Chin słuchała lawiny strat i uszkodzeń z twarzą przypominającą maskę furii. Znowu dała się podejść i znowu nie wiedziała jak. Pole minowe nie miało prawa znajdować się tak daleko w otwartej przestrzeni, z dala od bazy, bo było to marnotrawstwo min, a ona sama wybrała kurs! Obrońcy dostosowali się do jej kursu, a nie narzucili jej inny, więc jakim cudem mogli przewidzieć, gdzie postawić pole minowe?!
Okręty, które przetrwały, powoli obracały się, przyjmując normalne pozycje i wznawiając ostrzał uciekającego przeciwnika, a ona z zaciśniętymi ustami spoglądała na ostateczne podsumowanie. Zostały jej dwa krążowniki liniowe klasy Tiger mniejsze i słabiej uzbrojone, jako że starsze od innych. Oba też poważnie uszkodzone. Oraz pięć dreadnaughtów, wszystkie w znacznym stopniu uszkodzone — Kaplan praktycznie nie miał uzbrojenia, Merston stracił połowę broni energetycznej i jedną trzecią prawoburtowej osłony. Havenport, New Boston i Macrea’s Tor w porównaniu z nimi były w pełni sprawne. Z lekkich okrętów osłony pozostała mniej niż połowa, a z tych, które przetrwały, niewiele było zdolnych do walki. A skąd miała wiedzieć, co jeszcze przygotowali dla niej ci cholerni obrońcy?!
Otworzyła usta, by nakazać przerwanie pościgu, i zamarła, widząc nowe dane wyświetlające się na ekranie taktycznym fotela.
Na mostku HMS Nike rozległa się stłumiona, ale radosna owacja, a oczy Honor Harrington zabłyszczały. Od początku byli na przegranej pozycji, a ścigający nadal byli od nich silniejsi, ale jak dotąd Grupa Wydzielona Hancock 001 zniszczyła, podliczając tonażowo, dwakroć więcej jednostek przeciwnika niż sama liczyła w pełnym składzie. Gdyby Parks zostawił im choć jedną eskadrę liniową, zniszczyliby całkowicie przednią straż napastników, a być może nawet obronili system Hancock. Być może kolejne straty skłonią przeciwnika do zaprzestania ataku…
Pościg wrócił do normalnej pozycji — pozostały tylko cztery dreadnaughty zdolne do walki, ale zmiana kursu i pozycji spowodowała, że zwróciły się burtami w stronę uciekających, a odległość między obiema grupami spadła do pięciu milionów kilometrów. Poza tym komputery pokładowe Ludowej Marynarki miały dość czasu, by przeanalizować metody ECM-ów obrońców i wprowadzić stosowne zmiany w oprogramowaniu własnych rakiet, a upokorzeni artylerzyści pałali jak jeden żądzą mordu i odwetu.
Dwieście pięćdziesiąt osiem rakiet — tyle zdołała odpalić grupa admirał Chin ze wszystkich zdolnych do strzału wyrzutni zarówno dreadnaughtów, jak i pozostałych okrętów eskorty. Dwadzieścia dwie z nich przedarły się przez obronę antyrakietową. HMS Defiant zatoczył się na prawą burtę, gdyż wzdłuż lewej detonowało osiem rakiet. Lewoburtowa osłona zniknęła, podobnie jak połowa rufowego pierścienia napędu. Dwa z trzech reaktorów wyłączyły się automatycznie, nim okręt przewrócił się, ciągnąc za sobą smugę krystalizującej się w przestrzeni atmosfery wyciekającej ze zdehermetyzowanego kadłuba. Na mostku nie pozostał nikt żywy, ale pierwszemu oficerowi przebywającemu na zapasowym stanowisku dowodzenia wystarczył jeden rzut oka na ekrany, by ogłosić natychmiastowe opuszczenie okrętu. Alarm wył ze wszystkich czynnych głośników, ale rozkaz zdążyła wykonać ledwie szósta część załogi, nim trzy rakiety z następnej salwy dobiły okręt.
I tak mieli więcej szczęścia niż załoga HMS Achilles, który obrało za cel pozostałe czternaście rakiet, gdyż flagowy okręt komodor Banton momentalnie zmienił się w kulę ognia wraz z wszystkimi ludźmi na pokładzie.
— Tak! — Okrzyk DeSoto zniknął w radosnym aplauzie pozostałych oficerów na pomoście flagowym.
Oczy admirał Chin zapłonęły tryumfalnie, gdy dwa krążowniki liniowe wroga zostały zniszczone. Posłała DeSoto pełen satysfakcji uśmiech i czym prędzej zrezygnowała z zaprzestania pościgu.
— Zbliżamy się do Punktu Delta! — Głos Oselli przerwał pełną osłupienia ciszę.
Honor, spoglądając na ekran, miała już zwyczajowo kamienną twarz, podobnie jak spoglądający z niego admirał Sarnow, który właśnie stracił jedną czwartą eskadry i obu dowódców dywizjonów.
— Zmiana kursu, sir? — spytała.
— O piętnaście stopni na prawą burtę — odparł Sarnow i w tle dał się słyszeć czyjś stłumiony i zaskoczony głos.
Od początku planowali zmianę kursu po osiągnięciu Punktu Delta, gdyż miny były ich ostatnią niespodzianką. Teraz pozostała tylko jedna szansa zyskania kilku godzin, w trakcie których mógł zjawić się Danislav — przekonanie napastników, by nadal kontynuowali pościg, nie zbliżając się jednak do bazy. Piętnaście stopni to był najostrzejszy zwrot z branych pod uwagę, ponieważ pozwalał goniącym na wykonanie ciaśniejszego skrętu, przez co dłużej utrzymywali obrońców w zasięgu rakiet.
Dokładnie wiedziała, o czym myśli Sarnow, ponieważ to samo przeanalizowała przed zadaniem pytania o zmianę kursu. Taka zmiana po zniszczeniu dwóch okrętów powinna okazać się pokusą nie do odparcia dla dowódcy grupy pościgowej. Sarnow skalkulował na spokojnie wszystkie za i przeciw i podsunął mu szansę zniszczenia wszystkich swoich okrętów. Jeśli złapie przynętę, baza będzie bezpieczna jeszcze przez jakiś czas. Czas, który najprawdopodobniej i tak okaże się bez znaczenia.
Honor spojrzała w oczy Sarnowa i kiwnęła głową ze zrozumieniem.
— Aye, aye, sir — powiedziała cicho.