ROZDZIAŁ V

— Tak więc prace konstrukcyjne przebiegają zgodnie z planem, a stocznia jest w pełni sprawna i może dokonywać napraw — zakończył komandor lord Haskel Abernathy, zamykając notes.

Wiceadmiral Eskadry Zielonej, Yancey Parks skinął głową z zadowoleniem.

— Dziękuję, Huck — Powiedział pod adresem logistyka i przeniósł wzrok na pozostałych oficerów swego sztabu oraz dowódców eskadr, zebranych w admiralskiej sali odpraw na pokładzie superdreadnoughta HMS Gryphon — Dobra robota, panie i panowie, zwłaszcza — w wykonaniu ludzi admirała Sarnowa. Dzięki wam stocznia działa pełny miesiąc przed terminem.

Aberathy uśmiechnął się, Sarnow zaś skinął głową bez słowa. Gest był uprzejmy, a mimo to Parks poczuł irytację, którą natychmiast stłumił, zły na samego siebie. Zawsze powstawała niezręczna sytuacja, gdy wyższy rangą przejmował dowodzenie od niższego, a ten pozostawał pod jego rozkazami. Parks, gdyby mógł, odesłałby Sarnowa gdyż zdawał sobie sprawę, że znajduje się on w równie trudnej, o ile nie trudniejszej sytuacji, ale nie mógł tego zrobić. Sam przebywał w systemie Hancock ledwie standardowy miesiąc — kontradmirał Sarnow nie. Nie byłby człowiekiem, gdyby nie oceniał jego osiągnięć pod kątem tego, co sam by zrobił, gdyby nie odebrano mu dowództwa. Ponieważ był dobrym oficerem, nie okazywał tego, ale sama jego obecność stanowiła wyzwanie dla nowego dowódcy stacji. Parks zmusił się do oderwania od tej myśli i odchrząknął.

— W takim razie, panie i panowie, pora przejść do planów na przyszłość. Co sądzimy o zamierzeniach Ludowej Marynarki, Zeb?

Komandora Zebediaha Ezekiala Rutgersa O’Malleya (urodzonego) — wysokiego mężczyznę o smutnych oczach — będącego oficerem wywiadu, wszyscy poza Parksem nazywali „Zero”. Na szczęście miał on duże poczucie humoru (niezbędne przy tej ilości i gatunku imion) oraz pamięć porównywalną do komputerowej. Słysząc pytanie, nawet nie włączył notesu.

— Do tej chwili, sir, Seaford 9 została wzmocniona dwoma eskadrami superdreadnaughtów, jedną dreadnaughtów i niepełną eskadrą krążowników liniowych. Dodać do tego należy pół tuzina eskadr krążowników i trzy flotylle niszczycieli jako eskortę — umilkł, jakby czekając na komentarze, a ponieważ ich nie usłyszał, kontynuował: — Oznacza to, że będziemy dysponowali szesnastoma krążownikami liniowymi przeciwko ich sześciu. Mamy jednak informacje o transferze kolejnej eskadry superdreadnaughtów do admirała Rollinsa, więc teraz on będzie miał przewagę nad nami. Według danych wywiadu, nie przejawia jednak żadnej niezwykłej aktywności: prowadzi te same co zwykle manewry i loty ćwiczebne w promieniu dwóch lat świetlnych od Seaford 9. Ale jest w ostatnich meldunkach pewna kwestia, która mnie niepokoi. Otóż nasz attache w Haven uważa, że zabójstwo ministra finansów Ludowej Republiki oznacza poważny wzrost niestabilności wewnętrznej. Jego analiza różni się od analiz wywiadu, mianowicie jest on przekonany, że rząd Republiki może zechcieć wykorzystać kryzys zagraniczny do rozładowania wewnętrznych napięć wśród Dolistów.

— Przepraszam, komandorze, ale czym dokładnie różnią się analizy wywiadu i naszego attache? — spytał uprzejmie, melodyjnym tonem Sarnow.

— Wywiad jest przekonany, że Harris chętnie skorzystałby z takiej okazji jak lokalne starcie z nami, ale analitycy sądzą, że ma zbyt dużo problemów wewnętrznych, by aktywnie szukać konfrontacji. Komandor Hale natomiast uważa, że nie mają racji i że rosnące problemy wewnętrzne mogą zmusić Harrisa do szukania dywersji zagranicznej jako sposobu na chwilowe załatwienie wewnętrznych problemów ekonomicznych, które w tym stanie rzeczy mogą okazać się nierozwiązywalne.

— Rozumiem. — Sarnow w zamyśleniu potarł krzaczastą brew. — A jak pan sądzi, kto jest bliższy prawdy?

— Bez dostępu do danych wywiadowczych takie prorokowanie jest zawsze rzeczą niepewną, sir… Tak się składa, że znam Hale’a i nie uważam go za panikarza. Jeśli chce pan znać moją prywatną opinię, sir, sądzę, że na siedemdziesiąt procent jego diagnoza jest trafna.

— A jeżeli zdecydują się sprowokować jakiś incydent, nasz rejon będzie logicznym wyborem — dodał Parks.

Obecni przytaknęli zgodnie — terminal Basilisk leżał sto sześćdziesiąt lat świetlnych na północ od układu Hancock i jego znaczenie ekonomiczne stale rosło — przyciągał oprócz handlowców wyprawy zwiadu kartograficznego i statki kolonizacyjne. Ten rejon galaktyki posiadał jednak niewiele gwiazd czy układów planetarnych i pierwszym leżącym między Manticore a Basilisk, a sprzymierzonym z Gwiezdnym Królestwem, był Hancock. Znajdowała się tu pierwsza i najdalej wysunięta baza Royal Manticoran Navy — i to od niedawna.

A Ludowa Republika już raz próbowała zająć system Basilisk i terminal. Jeśli drugi atak byłby skuteczny, Królestwo straciłoby jakieś dziesięć procent dochodów, ale nie to byłoby najgorsze. Republika kontrolowała już terminal Trevor Star; gdyby zdobyła terminal Basilisk, groźba ataku przez terminal główny Manticore Junction stałaby się realna i Królewska Marynarka nie miałaby wyboru: musiałaby odbić system Basilisk za wszelką cenę. Byłoby to zadanie niełatwe, a przy wykorzystaniu terminalu praktycznie graniczące z samobójstwem, bowiem każda wlatująca jednostka pozostawałaby bezbronna wystarczająco długo, by zdołał ją zniszczyć oczekujący na dogodnych pozycjach przeciwnik. Pozostawał jedynie atak konwencjonalny, a aby okazał się skuteczny, potrzebna była baza leżąca bliżej niż układ Manticore. zwłaszcza że Republika miała taką bazę — i to od dawna — w Seaford 9. Królestwo uzyskało możliwość założenia własnej w systemie Hancock dopiero po sojuszach z systemami Alizon i Zanzibar. Traktaty te były jednakże świeże, a sojusznicy niesprawdzeni, Republika Haven robiła zaś, co mogła, by zapobiec ustabilizowaniu się sytuacji w tym rejonie, poczynając od dyplomatycznego uznania „patriotów” z Frontu Wyzwolenia Zanzibaru.

Wszystko to stawiało Parksa w sytuacji strategicznej nie do pozazdroszczenia. Wydawało się, że różnica w tonażu okrętów liniowych, wsparta techniczną przewagą uzbrojenia, stwarzała doskonałą okazję do zniszczenia sił Ludowej Marynarki w tym rejonie. Niestety Parks miał też do obrony trzy sprzymierzone układy planetarne położone w sferze o średnicy prawie dwudziestu lat świetlnych. Oznaczało to, że jak długo obie strony utrzymają koncentrację sił, będzie górą, ale jeśli rozdzieli swe okręty, by wykonać zadania obronne nań nałożone, a przeciwnik skoncentrowanym atakiem uderzy w którykolwiek cel, zdobędzie go, niszcząc przydzielone do jego ochrony siły. A potem będzie mógł powtórzyć ten manewr, mając dwa cele do wyboru.

— Sądzę, że powinniśmy założyć najgorszą ewentualność. — Parks przerwał milczenie. — Ja także znam komandora Hale’a, którego dotychczasowe osiągnięcia wywarły na mnie duże wrażenie. Jeżeli ma rację, a wywiad floty się myli, możemy znaleźć się w wyjątkowo niebezpiecznej sytuacji. I to pod dwoma względami. Po pierwsze, Republika może wywołać kryzys albo sprowokować incydent czy dwa wyłącznie na użytek własnej propagandy. Już to byłoby złe, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że incydenty takie często wymykają się spod kontroli, ale to akurat mniej mnie martwi. Po drugie bowiem, możliwe jest, iż rząd Haven doszedł do etapu, w którym gotów jest rozpocząć prawdziwą wojnę. Problem polega na tym, o co naprawdę tym razem im chodzi. Proszę o komentarze.

— Bardziej skłaniam się ku prowokacji i lokalnym incydentom — zabrała głos admirał Konstanzakis dowodząca Ósmą eskadrą superdreadnaughtów.

Ponieważ była wysoka i koścista, musiała nieco pochylić się nad stołem, chcąc spojrzeć w oczy Parksa, gdy postukała znacząco w leżącą przed nią teczkę z wydrukami.

— Z tych meldunków wynika, że wzrosła aktywność Frontu Wyzwolenia Zanzibaru. Jeśli Republika chce taniego, mało istotnego incydentu, to najprościej, żeby wykorzystała właśnie ich. I tak ta zbieranina zwana „wyzwoleńczą flotą” korzysta już z baz na terenie kontrolowanym przez Haven. Jeśli teraz pójdą o krok dalej i udzielą wsparcia próbie obalenia rządów kalifa…

Nie musiała kończyć, wzruszyła ramionami, a Parks skinął głową i spytał:

— Zeb?

— Jest to z pewnością możliwe, sir, ale sporym problemem byłoby wysłanie znaczących sił wspierających na Zanzibar przez marynarkę kalifatu i nasze własne lekkie jednostki, które w tym systemie stacjonują. Kalifat zerwał stosunki dyplomatyczne i obłożył embargiem cały handel z Republiką od momentu uznania przez nią Frontu Wyzwolenia Zanzibaru, więc Haven nie dysponuje normalnymi kanałami przerzutowymi broni i sprzętu, Jeśli otwarcie spróbuje przemytu, ryzykuje eskalację konfliktu poza granice, w których da się kontrolować. — Tym razem to on wzruszył ramionami. — Prawdę mówiąc, sir, Republika może sprowokować incydent w kilkunastu miejscach. Zanzibar jest jednym z groźniejszych z naszego punktu widzenia i właśnie dlatego mogą zeń zrezygnować. Zwłaszcza jeśli chodzi im o wywołanie propagandowej wrzawy, ale nie rzeczywistej wojny.

Parks ponownie przytaknął, westchnął i potarł prawą skroń.

— Dobrze, zakładamy, że chcą wywołać lokalny kryzys, ale nie podejmujemy żadnych działań, dopóki nie ustalimy z całą pewnością, co konkretnie planują — zdecydował. — Należy się zastanowić nad najważniejszym: w jaki sposób najlepiej będzie zareagować. Czyli wracamy niejako do punktu wyjścia. Jak najskuteczniej rozmieścić posiadane siły, by skutecznie bronić sojuszników i zapewnić bezpieczeństwo układu Hancock?

Zapadła cisza, którą dopiero po kilkunastu sekundach przerwała Konstanzakis:

— Powinniśmy wzmocnić siły stacjonujące w systemie Zanzibar, sir. Nie najgorszym pomysłem może okazać się rozbicie eskadry krążowników liniowych na dywizjony czy półdywizjony i rozmieszczenie ich we wszystkich trzech układach planetarnych. Utrzymamy w ten sposób przewagę w okrętach liniowych, a z politycznego punktu widzenia wzmocnimy morale sojuszników i pokażemy Republice, że mamy zamiar ich bronić.

Parks kolejny raz przytaknął, choć pomysł rozdrobnienia sił przy spodziewanym skoncentrowanym ataku był zdecydowanie mało atrakcyjny. Już miał się odezwać, gdy Sarnow odchrząknął.

— Sądzę, że powinniśmy rozważyć wysunięte rozwinięcie sił, sir — powiedział spokojnie.

— Jak dalece wysunięte, admirale? — pytanie zabrzmiało ostrzej niż Parks zamierzał, ale na jego najmłodszym dowódcy eskadry zdawało się to nie wywierać wrażenia.

— Na granicy dwunastu godzin lotu od Seaford 9, sir. — Wśród zebranych przeszedł szmer. — Nie mam na myśli stałej tam obecności, ale przedłużone manewry. Prawie na pewno zdenerwuje to Rollinsa, a będziemy się znajdować w międzynarodowej przestrzeni, więc nie oprotestuje naszej obecności. Jeśli zaś zacznie atak, obojętnie gdzie skierowany, będziemy na tyle blisko, i to ze wszystkimi siłami, by zjawić się u celu równocześnie z nim, cokolwiek by tym celem nie było.

— Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł, sir — sprzeciwiła się Konstanzakis. — Mamy już tam rozwiniętą eskadrę lekkich krążowników, których zadaniem jest obserwacja ruchów ich jednostek, o czym Rollins doskonale wie. Jeśli dołączą do nich okręty liniowe, zostałoby to odczytane jako podniesienie stawki i miałoby sens, gdyby przeciwnikom chodziło o rozpoczęcie wojny. Jeśli natomiast Republika pragnie tylko incydentu granicznego, damy im w ten sposób idealną okazję, obojętne, czy będziemy znajdować się w międzynarodowej przestrzeni czy nie.

— Zgodziliśmy się już w mniejszym lub większym stopniu, że jeśli rządzący Republiką pragną incydentu propagandowego, nie zdołamy ich powstrzymać, zanim go wywołają, ma’am — zwrócił jej uwagę Sarnow. — Siedząc tu i czekając, stwarzamy im tylko możliwość spokojnego wyboru czasu i miejsca. Jeśli natomiast zaczniemy wywierać na nich presję, mogą dojść do wniosku, że operacja stała się zbyt ryzykowna. Nawet jeśli do niego nie dojdą i zdecydują się na działanie, będziemy mogli natychmiast zareagować. Wysoce nieprawdopodobnym jest, by zaatakowali nas otwarcie, a gdyby tak się stało, będziemy dysponowali skoncentrowanymi siłami umożliwiającymi wybicie im z głów tego pomysłu.

— Jestem skłonny zgodzić się z panią admirał — odezwał się Parks, starając się, by jego głos brzmiał naturalnie. — Nie ma powodu dawać im w tej chwili jakiegokolwiek pretekstu, admirale Sarnow. Naturalnie, jeśli sytuacja ulegnie zmianie, mój wybór stosownego sposobu reakcji także się zmieni.

Spojrzał prosto w oczy Sarnowowi, a ten po króciutkiej pauzie skinął potakująco głową.

— W takim razie, admirale Tyrel — Parks spojrzał na dowódcę Drugiej eskadry krążowników liniowych — podzielimy pańską eskadrę w sposób następujący: proszę posłać dwa okręty do systemu Yorik i po trzy do układów Alizon i Zanzibar. Kapitan Hurston przydzieli im odpowiednie siły osłonowe.

— Tak jest, sir. — Tyrel nie wyglądał na szczęśliwego i trudno było mu się dziwić: podział eskadry nie tylko zwiększał ryzyko utraty któregoś z okrętów, ale w praktyce degradował go z dowódcy eskadry do dowódcy dywizjonu.

Z drugiej strony, logicznym miejscem jego bazowania stawał się w tej sytuacji Zanzibar jako system najbardziej narażony na atak, co z punktu widzenia Parksa było dobrym rozwiązaniem — dowództwo obejmował tam rozsądny oficer flagowy, zaś Sarnow, nie dysponujący jeszcze kompletną eskadrą, pozostawał w systemie Hancock, gdzie będzie go miał na oku. Biorąc pod uwagę jego agresywność i dziwne pomysły, było to z pewnością lepsze rozwiązanie.

— Myślę, że to byłoby wszystko, panie i panowie — oznajmił Parks, wstając i dając znak zakończenia odprawy.

Nie zdążył jeszcze dojść do drzwi, gdy te otwarły się i w progu stanął podoficer łączności.

— Uch, przepraszam, sir — wykrztusił, widząc głównodowodzącego o metr przed sobą. — Mam pilną wiadomość dla kapitan Beasley, sir.

Parks dał mu znak, by przeszedł, i mat podał wiadomość oficerowi łączności sztabu admiralskiego. Kapitan Beasley przeczytała ją i zgrzytnęła zębami.

— Problemy, Thereso? — zainteresował się Parks.

— Kontrola lotów bazy pół godziny temu odkryła ślad wyjścia z nadprzestrzeni, sir — zapytana spojrzała na Sarnowa i dodała: — Wygląda na to, że przybył pański okręt flagowy, admirale… tylko niestety w nie najlepszym stanie…

Podała wiadomość Sarnowowi i wyjaśniła Parksowi:

— Nike doznał poważnej awarii maszynowej, sir. W jej wyniku został całkowicie odłączony rufowy reaktor, a według wstępnej oceny głównego mechanika cała obudowa głównego generatora jest pęknięta.

— Coś musiało umknąć stoczniowym skanerom — zgodził się Sarnow, nadal czytając meldunek. — Wygląda na to, że trzeba będzie wymienić całą instalację.

— Ponieśli straty w ludziach? — spytał Parks.

— Nie, sir — zapewniła Beasley.

— Całe szczęście — odetchnął admirał i potrząsnął głową z niewesołym uśmiechem. — Nie chciałbym być w tej chwili na miejscu jego kapitana. Przylecieć na nowy przydział, dowodząc najnowszym krążownikiem liniowym floty, i z punktu musieć zameldować dowódcy stacji, że okręt dysponuje tylko dwiema trzecimi mocy!… Kto jest tym pechowcem?

— Hrabina Harrington, sir — poinformował go Sarnow, który tymczasem skończył czytać meldunek.

— Honor Harrington? — zdziwił się Parks. — Myślałem, że nadal jest na zwolnieniu lekarskim.

— Najwyraźniej już nie, sir.

— Proszę, proszę… — Parks potarł podbródek i polecił kapitan Beasley: — Proszę zawiadomić stocznię, że czekam na dokładny raport o uszkodzeniach. Chcę, by Nike był gotów do służby tak szybko, jak to tylko możliwe. Jeśli szybciej będzie naprawić go w Hephaestusie, chcę to wiedzieć zaraz, nie za parę dni.

— Dopilnuję tego, sir.

— Dziękuję. Jeżeli zaś chodzi o pana, admirale Sarnow, wygląda na to, że pański transfer na nowy okręt flagowy trochę się opóźni, proszę więc nadal korzystać z Irresistible. Jeżeli Nike będzie zmuszony wrócić w celu dokonania napraw, jestem pewien, że admiralicja przydzieli panu inną jednostkę flagową.

— Dziękuję, sir.

Parks już bez słowa skierował się ku wyjściu, dając znak szefowi sztabu, by mu towarzyszył. Dopiero gdy upewnił się, że znajdują się w bezpiecznej odległości od drzwi, spojrzał na idącego po prawej komodora Caprę i westchnął ciężko.

— Harrington! Ja to mam pecha!

— Jest doskonałym oficerem, sir — odparł Capra — o nadzwyczajnym przebiegu służby.

— Jest w gorącej wodzie kąpana i nie ma śladu samokontroli! — prychnął Parks. — Jest czystym narwańcem, oto kim jest! Och, znam dobrze przebieg jej służby i osiągnięcia bojowe; nie to mam na myśli. Na placówce Basilisk spisała się doskonałe, ale potem pokazała, że trzeba ją trzymać na krótkiej smyczy. Żeby oficer Królewskiej Marynarki fizycznie zaatakował wysłannika Korony…!

Potrząsnął głową, najwyraźniej nie znajdując stosownych słów. Capra zaś trzymał język za zębami — w przeciwieństwie do Parksa miał nieprzyjemność poznać Reginalda Housemana i uważał, że Harrington wykazała w stosunku do niego niezwykłe opanowanie i uprzejmość. W końcu tylko raz dała mu w pysk. Był jednakże pewien, że Parks za nic nie podzieli ani nie zrozumie jego punktu widzenia, toteż maszerowali obaj korytarzem w zupełnym milczeniu. Dopóki Parks nagle nie zatrzymał się jak wryty i nie walnął otwartą dłonią w czoło, aż klasnęło.

— Słodka godzino! — jęknął. — Zaatakowała Housemana, tak?

— Tak, sir.

— Świetnie! Wręcz wspaniale! Kuzyn Housemana jest szefem sztabu osłony ciężkich krążowników przydzielonej Sarnowowi! Wolę nie myśleć, jak będzie wyglądało ich pierwsze spotkanie!

Capra przytaknął, starannie utrzymując pozbawioną wyrazu minę, a Parks wymruczał bardziej do siebie niż pod jego adresem:

— Właśnie czegoś takiego jeszcze mi brakowało. Para narwańców, z czego jedno jest kapitanem flagowym drugiego, a na dodatek ma już wroga w szefie sztabu sił osłonowych własnej eskadry! Coś mi się wydaje, że to będzie bardzo długi przydział!

I zrezygnowany powlókł się ku windzie.

Загрузка...