Rozdział 20. Przyjęcie-niespodzianka

O zmierzchu tego wieczoru Beefy, wuj Will i Trzej Detektywi jechali autostradą Nadbrzeżną. Po raz pierwszy William Tremayne nie wyglądał na znudzonego. Oczy iskrzyły mu się ożywieniem, sięgał ciągle do kieszeni, w której miał rewolwer.

Gdy zajechali na ranczo panny Bainbridge, przed domem stał mercedes, a za nim jasny ford.

– Ford należy pewnie do Thomasa. Mercedes jest własnością Graya – powiedział Jupe. – Musimy mieć pewność, że nie odjadą stąd, póki się z nimi nie uporamy.

Pete się uśmiechnął i poszedł sprawdzić drzwi obu samochodów. Nie były zamknięte.

– Bardzo dobrze – wyjął z kieszeni szczypce i zabrał się do pracy. W kilka chwil rozłączył druty zapłonu, unieruchamiając oba pojazdy.

– Zostanę tu i poczekam gdzieś w ukryciu na Longa – powiedział.

– Powodzenia!

Jupiter, Bob i obaj panowie Tremayne weszli na frontowe stopnie, co wywołało wybuch zajadłego szczekania. Było ono jednak stłumione i odległe.

– Chyba ktoś zamknął Bruna w piwnicy – powiedział Bob.

– Dzięki Bogu – westchnął Jupe – nie mam ochoty stanąć z nim oko w oko, zwłaszcza kiedy słucha poleceń Graya.

Śmiało wbiegł na ganek i nacisnął dzwonek.

Po chwili za drzwiami dały się słyszeć kroki.

– Kto tam? – zawołał Marvin Gray.

– Mam coś dla pana Graya – powiedział głośno Jupe.

Drzwi się otworzyły i stanął w nich Gray.

– Pan Horace Tremayne oraz pan William Tremayne chcieliby rozmawiać z panem.

Jupe przesunął się w bok i na przedzie ukazał się Beefy, zdecydowanie stawiając potężną stopę na progu.

– Przepraszam, że przybywam tak późno, ale z pewnych względów moment wydał mi się odpowiedni – powiedział.

Gray się cofnął.

– Pan Tremayne! Co się stało? Zaprosiłbym pana do środka, ale… panie się położyły i nie chciałbym ich niepokoić.

Beefy pchnął drzwi na oścież i przekroczył próg. Wuj Will i chłopcy tuż za nim.

– Poznał pan już Jupitera Jonesa – mówił Beefy. – Jupiter jest bardzo ciekawskim młodym człowiekiem. Niektórzy mówią, że jest wścibski. Przyszliśmy zaspokoić jego ciekawość… a także moją!

Gray cofał się przed nacierającym Beefym i Jupiterem. Weszli do salonu, gdzie Harold Thomas rozglądał się w popłochu, gdzie by ukryć trzymany w ręku pakiet.

– To rękopis, prawda? – powiedział Jupiter. – Ukradł go pan z mieszkania Beefy'ego Tremayne'a w tym samym dniu, w którym podpalił pan dom Amigos.

Thomas upuścił pakiet, rozsypując kartki po podłodze. Odwrócił się gwałtownie i skoczył w stronę okna.

– Stój, Thomas! – krzyknął wuj Will.

Thomas spojrzał przez ramię i zobaczył rewolwer w ręku Williama Tremayne’a. Stanął bez ruchu.

Beefy pozbierał kartki z podłogi. Zaczął je przerzucać, zatrzymując się nad niektórymi.

– To ten rękopis – powiedział z uśmiechem.

Jupe wyszedł do holu.

– Panno Bainbridge! – zawołał.

– Ona śpi – powiedział Marvin Gray. – Śpi i lepiej jej nie budź. Nic mi nie wiadomo o tym pliku papierów ani o człowieku, który go przyniósł, i…

Urwał na widok schodzącej ze schodów Madeline Bainbridge. Srebrno-blond włosy miała upięte na karku w kok, a na jej urodziwej twarzy malował się uśmiech, smutny i równocześnie triumfalny.

– Marvinie – powiedziała z nutą nagany w głosie – nie przewidywałeś, że się obudzę, ale oto jestem.

Przeniosła spojrzenie na Harolda Thomasa, który gapił się na nią z otwartymi ustami.

– A więc, Charles, to istotnie ty. Chciałabym powiedzieć, że miło cię widzieć, ale byłaby to nieprawda.

Usadowiła się w salonie. Ze schodów zbiegła Klara Adams. Jej wyblakłe oczy iskrzyły się z uciechy. Przycupnęła na parapecie za fotelem panny Bainbridge.

– Co to jest? – zapytała aktorka, wskazując plik papierów w ręku Beefy'ego.

Beefy z uśmiechem wręczył jej papiery.

– Jestem Horace Tremayne, a to jest rękopis, który Marvin Gray dostarczył do mojego wydawnictwa w dniu kradzieży filmów z laboratorium w Santa Monica.

Madeline Bainbridge przeczytała szybko pierwszą stronę.

– Dokładna kopia moich wspomnień, które znajdują się w moim pokoju na górze. Cóż to za niestosowny pomysł, Marvinie, przepisać to i sprzedać. Czy nie wiedziałeś, że w żaden sposób nie może ci to ujść płazem? Prędzej czy później musiałabym się dowiedzieć.

Na frontowym ganku rozległy się kroki. Po chwili zadźwięczał dzwonek.

– To będzie Jefferson Long – powiedziała aktorka. – Zechcesz go wpuścić, Klaro?

Klara Adams wybiegła z pokoju. Po kilku chwilach wróciła, a za nią wszedł Jefferson Long. Na widok zebranych przybrał kamienną minę. Ukłonił się Madeline Bainbridge.

– Nie wiedziałem, że wydajesz przyjęcie dzisiejszego wieczoru.

– Pierwsze od lat – odparła. – Usiądź, proszę, a nasz młody przyjaciel, Jupiter Jones, którego, o ile wiem, poznałeś, opowie nam, jak to Marvin Gray przepisał moje wspomnienia i sprzedał je panu Tremayne'owi. A potem zorganizował kradzież rękopisu. Tak przynajmniej sobie to wyobrażam.

– Dokładnie tak się to odbyło – powiedział Jupe. – Oto cała historia. Część jej została odtworzona na podstawie przypuszczeń, ale myślę, że będziemy mogli je udowodnić.

Jakiś czas temu Marvin Gray spotkał przypadkowo Charlesa Goodfellowa, alias Harolda Thomasa w restauracji indonezyjskiej “Jawa”. Podczas spotkania Gray się dowiedział, że Goodfellow pracuje w wydawnictwie. Gray potrafi szybko kalkulować, wpadł więc na pomysł przepisania wspomnień, nad którymi pracowała panna Bainbridge, aby je następnie sprzedać pracodawcy Goodfellowa. Potem przekupstwem lub szantażem zmusił Goodfellowa do kradzieży rękopisu, zapobiegając tym samym jego publikacji. Musiał to zrobić, ponieważ panna Bainbridge kończyła swe wspomnienia i zamierzała znaleźć na nie wydawcę. Nie mógł więc dopuścić do publikacji tych samych wspomnień aktorki równocześnie przez dwa wydawnictwa. Liczył na zainkasowanie zaliczki, wypłacanej zwykle autorowi po dostarczeniu pracy. Po zniknięciu przepisanego rękopisu Beefy Tremayne, czując się winny, nie żądałby zwrotu zaliczki i być może nawet zapłaciłby po raz drugi za wspomnienia Madeline Bainbridge.

Goodfellow zgodził się współpracować z Grayem. Nie chciał, żeby jego pracodawcy się dowiedzieli, że jest człowiekiem, który kiedyś próbował ukraść naszyjnik pannie Bainbridge. Najpierw podpalił Amigos Press, mając nadzieję, że rękopis spłonie. Gdy to się nie powiodło, poszedł do mieszkania Beefy'ego i ukradł rękopis. Jestem pewien, że się posłużył duplikatem kluczy, które Beefy trzymał w biurku w swoim biurze. Myślę, że podrabianie kluczy jest zwyczajem Goodfellowa i że ma on wciąż klucze do firmy farmaceutycznej, w której kiedyś pracował. Tam się zaopatrzył w magnez, potrzebny do budowy zapalnika. Jest to metal używany w farmaceutyce. Głupotą było podrzucanie magnezu Williamowi Tremayne'owi w czasie pobytu w jego mieszkaniu. Tu posunął się za daleko.

– A co z kradzieżą moich filmów? – zapytała Madeline Bainbridge. – Podrobiony rękopis to nic w porównaniu z tą aferą. W tym wypadku zagarnęliby ćwierć miliona dolarów!

– Już je wzięli, proszę pani – powiedział Jupiter. – Złodzieje odebrali okup dziś późnym popołudniem. Podano tę wiadomość o szóstej w telewizji. Firma Wideo zostawiła paczkę z pieniędzmi przy kręgielni w Hollywoodzie. Następnie telefonicznie otrzymała wiadomość, że filmy są w furgonetce, zaparkowanej w kanionie Bronson.

Wiadomość ta zdziwiła Madeline Bainbridge.

– To cudownie, ale… ale Marvin był w domu całe popołudnie.

– Marvin Gray nie jest wmieszany w kradzież filmów – powiedział Jupe. – Złodziejami są Charles Goodfellow i… Jefferson Long, który był mózgiem całej operacji.

– Co?! – krzyknął Long. – Ty smarkaczu! Jak śmiesz?!

– Mamy świadka i możemy udowodnić, że to wy dokonaliście kradzieży.

– Postradałeś rozum! – krzyczał Long.

Jupiter bez słowa wyszedł do holu i otworzył drzwi frontowe.

– Wejdź – zawołał.

Chwilę później stanął w progu salonu wraz z Pete'em.

– Zaskoczyliśmy pana? – zapytał Longa. – Nic dziwnego. Ponieważ kiedy ostatnio go pan widział, Pete leżał nieprzytomny w bagażniku wraka, a pan zatrzasnął wieko!

Загрузка...