Rozdział 22. Pan Hitchcock odrzuca zaproszenie

Tydzień później Trzej Detektywi złożyli wizytę Alfredowi Hitchcockowi.

– Z góry się cieszyłem na przeczytanie waszych notatek z tej sprawy – powiedział reżyser, gdy Jupiter, Pete i Bob zasiedli w jego przestronnym salonie.

Bob z uśmiechem wręczył mu swoje sprawozdanie.

– Wspaniale. Doniesienia prasowe o odzyskaniu okupu za filmy Madeline Bainbridge były intrygujące, ale pomijały wiele istotnych szczegółów. Czekałem na rzetelną relację z waszej strony, chłopcy.

Pan Hitchcock przystąpił do czytania i do ostatniej strony nie odezwał się słowem.

– Niewiarygodne! – wykrzyknął po skończeniu. – Kobieta z własnej winy staje się ofiarą! Ukryta przed światem i nie ufająca nikomu.

– Z wyjątkiem niewłaściwego człowieka – sprostował Pete. – I oszukiwałby ją bez końca, gdybyśmy się tam nie wdarli i nie znaleźli jej w narkotycznym śnie. Teraz księgowi sprawdzają jej finanse, żeby ustalić, na jaką sumę Gray ją okradł. Gray jest w szpitalu miejskim na oddziale więziennym. Prokurator wniesie przeciw niemu oskarżenie, jak tylko zbierze całość sprawy.

– Gray ma szczęście, że uszedł z życiem – powiedział pan Hitchcock. – Ramon Desparto nie miał tego szczęścia, kiedy jemu nawaliły hamulce. Mimo zbieżności obu wypadków, nie uwierzę, żeby je mogła spowodować panna Bainbridge. Jestem wielkim miłośnikiem tajemniczości, ale wierzyć, że czarownica może wywołać wypadek samochodowy, to nawet dla mnie za wiele. Co wy o tym myślicie?

Jupiter się uśmiechnął.

– Chyba nigdy się nie dowiemy, jak było naprawdę z tymi wypadkami. Beefy Tremayne jest przekonany, że Gray wpakował się w drzewo, bo wziął jego samochód, a wszystko, co Beefy posiada, skazane jest na błędne funkcjonowanie.

– To mogło podnieść na duchu Madeline Bainbridge – zauważył pan Hitchcock. – Pewnie się zadręcza myślą, że to ona sprowadziła nieszczęście tak na Desparta, jak i na Graya.

– Stara się tej myśli wyzbyć i usiłuje użyć swej siły magicznej do wyleczenia Beefy'ego z jego niezdarności – powiedział Bob. – Rzeczywiście Beefy nie potyka się tak często jak przedtem i nie przewraca wszystkiego. Może więc jednak jej czary działają.

– Także jego wuj przestał mu tak dokuczać – dodał Pete. – Każdy byłby wyprowadzony z równowagi i wypuszczał wszystko z rąk, gdyby mu William Tremayne wciąż zaglądał przez ramię.

– Jedno mnie tylko zastanawia. Czy naprawdę policja znalazła odciski palców Jeffersona Longa na pokrywie bagażnika? – zapytał pan Hitchcock.

Chłopcy parsknęli śmiechem.

– To był blef Jupe'a – powiedział Bob. – Miał nadzieję, że Long wyrzuci z siebie coś, co go zdemaskuje. Ale to Thomas się załamał i uciekł, a raczej próbował uciec. Efekt był więc równie dobry, bo Thomas miał w kieszeni te wszystkie klucze do mieszkania Beefy'ego i do firmy farmaceutycznej, w której przedtem pracował. Domysły Jupe'a, skąd pochodzi magnez do zapalnika, były słuszne.

– Nawet bez tych kluczy – podjął Jupe – policja miała dość dowodów winy Thomasa i Longa. Okup za filmy panny Bainbridge leżał w bagażniku samochodu Longa. Był on tak pewny siebie, że nie zadał sobie nawet trudu wyjęcia pieniędzy. Aresztowano go natychmiast. Został następnie zwolniony za kaucją i odkrywa teraz, że jego przyjaźń z przedstawicielami prawa przestała już istnieć. Wiedzą obecnie, że byli przez Longa wykorzystywani i są na niego wściekli. Co do Thomasa, którego prawdziwe nazwisko brzmi Goodfellow, odsiadywał już wiele wyroków, między innymi za kradzież i podpalenie. Próbował żyć uczciwie i mieć stałą pracę, ale po prostu nie był w stanie dostosować się do wymogów uczciwego życia. Firma farmaceutyczna, w której pracował, przeprowadziła rewizję ksiąg i ujawniono w niej braki. Thomas nie mógł się powstrzymać od złodziejstwa, mimo wszelkich starań.

– Został wreszcie wykluczony ze społeczeństwa – skomentował pan Hitchcock.

– Wróciła natomiast do społeczeństwa Madeline Bainbridge – podchwycił Bob. – Zrozumiała, że niebezpiecznie jest tak się od świata izolować, i w przyszły piątek wydaje przyjęcie. Zaprosiła mieszkających w okolicy członków byłego magicznego kręgu.

– Czy przyjęli zaproszenie? – zapytał pan Hitchcock. – Sądząc z waszej relacji, te kobiety jej nie cierpią.

– To prawda, ale ciekawość jest silniejsza od niechęci – odpowiedział Jupiter. – Chcą zobaczyć, jak Madeline Bainbridge wygląda po tylu latach. Czy osiwiała, czy ma zmarszczki? Przyjdą więc i zastaną ją tak nie zmienioną, że z pewnością uwierzą, iż jest czarownicą! Być może dobrą, ale jednak czarownicą.

– Myślę, że proste życie, jakie wiodła, pomogło jej zachować młodzieńczość – zauważył reżyser.

– Wygląda zdumiewająco młodo i czerstwo – powiedział Jupe. – Mówi, że zawdzięcza to zdrowemu odżywianiu przez ponad trzydzieści lat.

– Mam nadzieję, że wilczej jagody nie zalicza do zdrowych produktów – zażartował pan Hitchcock.

Jupe się roześmiał.

– Nie, powiedziała nam, że używała jej do pewnych napojów sabatowych. Oczywiście w minimalnych ilościach. Ach, pan również jest zaproszony na przyjęcie. Mówiliśmy pannie Bainbridge, że zobaczymy się dziś z panem, i wyznała, że wielbi pańskie filmy. Czy miałby pan ochotę na zdrowy posiłek na ranchu pod Malibu? A może czułby się pan nieswojo przy stole z czarownicami i czarownikami?

Pan Hitchcock przez chwilę rozważał propozycję, wreszcie potrząsnął głową przecząco.

– Powiedzcie, proszę, pannie Bainbridge, że jest mi przykro, ale nie mogę przyjść. Towarzystwo czarownic mnie nie niepokoi, zwłaszcza tak atrakcyjnych jak Madeline Bainbridge. Ale zdrowy posiłek… nie, tego dla mnie za wiele!

Загрузка...