OSIEM

Dwa dni na Branwynie, dwa dni do osiągnięcia punktu skoku. Syndycy starali się stąd wynieść jak najszybciej mogli. Nie przyszła żadna odpowiedź na przesłane im raporty sytuacyjne z Lakoty, więc Geary’emu pozostała wyłącznie nadzieja, że mieszkańcy tego systemu zareagują w końcu na błagania o ratunek.

– Co pańscy szpiedzy donieśli dzisiejszego ranka? – zapytał, zajmując swoje miejsce na mostku.

Na wirtualnym obliczu Duellosa pojawił się wyraz oburzenia, gdy kapitan również siadał.

– Politycy mają szpiegów, ja korzystam wyłącznie ze źródeł, kapitanie Geary.

– Przepraszam.

– Przeprosiny przyjęte. Nie dowiedziałem się zbyt wiele, ale pomyślałem, że przyda się panu chwila rozmowy.

– Słuszny domysł. Dziękuję. O czym więc będziemy rozmawiać?

– O naciskach. – Duellos wskazał na holomapę sektora. – Jeśli skierujemy się na Cavalosa, flota znajdzie się o pięć albo sześć skoków od systemu gwiezdnego, z którego będzie mogła dotrzeć za granicę Sojuszu. Przeciętny człowiek pomyślałby zapewne, że czuje pan wielką ulgę, znajdując się tak blisko domu, ale ja sądzę, że cały czas wyczekuje pan miecza spadającego na nasz kark.

Geary przytaknął.

– Celny strzał. Z każdym krokiem przybliżającym nas do domu coraz częściej zastanawiam się, czy w ostatnim momencie nie wydarzy się jakaś katastrofa. Ale będziemy musieli wykonać jeszcze sześć skoków po Cavalosie, musimy bowiem omijać systemy posiadające wrota hipernetowe.

– To prawda. – Duellos rzucił raz jeszcze okiem na holomapę. – Syndycy będą coraz mocniej naciskać. Zbiorą wszystkie siły, żeby pana powstrzymać.

– Żeby nas powstrzymać.

– Zgoda, ale personalizacja pojęć, takich jak flota, to normalna rzecz.

– Też tak sądzę. – Geary skrzywił się, patrząc na wizerunki gwiazd. – Jeśli Syndycy skoncentrują całe siły, aby uderzyć na nas, odciążymy tym samym wszystkie zgrupowania Sojuszu, które nie brały udziału w wyprawie do Systemu Centralnego. A to pozwoliłoby im na przegrupowanie i przesłanie posiłków do każdego z granicznych systemów, do którego dotrzemy. Problem tylko w tym, że nasi chłopcy nic nie wiedzą o aktualnej sytuacji floty.

– Szkoda, że Obcy nie przekażą im tej wiadomości. Mam też nadzieję, że nie powiedzą Syndykom, gdzie teraz jesteśmy.

– Tak… – Geary zasłonił dłońmi oczy, czuł, że lada moment dopadnie go ból głowy. – Porozmawiajmy na inny temat.

Duellos wyglądał na zamyślonego.

– Możemy porozmawiać na tematy osobiste?

– Dotyczące pana czy mnie? – zapytał oschle Geary.

– Pana.

– Tego się obawiałem. O co chodzi?

Duellos zmarszczył brwi i opuścił wzrok.

– O pana i Tanie Desjani.

– Między nami do niczego nie doszło i tak już pozostanie.

– A we flocie narasta przekonanie, że jednak jest coś na rzeczy. Wszyscy już wiedzą, że współprezydent Rione nie spędza nocy w pańskiej kajucie i że ma na pieńku z kapitan Desjani. Założenie jest takie, że lepsza kobieta zwycięży, a dla marynarzy Tania Desjani zawsze będzie lepsza od każdego polityka.

Geary westchną z irytacji.

– To naprawdę wspaniała kobieta. Ale jednocześnie moja podwładna. Zna pan regulamin równie dobrze jak ja, a nade wszystko ona.

– Może pan zapomnieć o regulaminie – zasugerował Duellos. – Jest pan kimś niezwykłym. Jest pan Black Jackiem Gearym.

– Niemal mityczny bohater, który może zrobić, co zechce. Racja. Szkoda, że sam nie potrafię w to uwierzyć. – Geary wstał i zaczął się przechadzać, by rozładować dręczące go napięcie. – Jeśli ja złamię regulamin, co powstrzyma przed tym innych? A jeśli podążając tą drogą, w końcu przyjmę propozycje kapitana Badayi tylko dlatego, że tak mi się spodoba? Przy okazji – dodał – Tania by na to nie poszła. Sama tego nie zrobi i mnie nie pozwoli.

– Zapewne ma pan rację – przyznał Duellos. – Ale musi pan popracować nad sobą, żeby nie mieć tak tęsknego spojrzenia, kiedy wymawia pan jej imię.

Geary odwrócił się na pięcie i wbił wzrok w starego kapitana.

– Mam nadzieję, że to był żart. Naprawdę tak wyglądam?

– Wystarczająco, bym ja to zauważył, ale proszę się nie martwić. To zdarza się wyłącznie, kiedy powie pan „Tania”, przy „kapitan Desjani” wszystko jest w najlepszym porządku. – Duellos skrzywił się. – Jej też zdarza się mieć podobne spojrzenie, kiedy patrzy na pana.

– Naprawdę?

– Przysięgam, że my nic…

Duellos podniósł dłoń w uprzedzającym geście.

– Nie musi pan. Nigdy w to nie wątpiłem. Jaylen Cresida i ja znamy Desjani wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, iż cierpi katusze i ma poczucie winy za to, co czuje do pana. Zakochanie się we własnym dowódcy kłóci się ze wszystkim, w co wierzy. – Duellos wzruszył ramionami. – Ale teraz wierzy też w pana.

Geary potarł twarz obiema dłońmi, on również cierpiał katusze i miał poczucie winy.

– Muszę opuścić pokład Nieulękłego. Nie mam prawa skazywać jej na takie cierpienia.

– Opuszczenie Nieulękłego nie rozwiąże problemu. Jak wspomniała mi kapitan Cresida: „Jeśli Tania obierze sobie jakiś cel, nic jej nie powstrzyma, ona nigdy nie odpuszcza”. I tu Jaylen ma rację. Nie zejdzie pan z celownika Tani opuszczając pokład jej okrętu, a fakt, że straciła cel z oczu, może tylko pogłębić jej stres. Poza tym, tak między nami, załoga Nieulękłego jest cholernie dumna, że ma pana u siebie. Odradzałbym panu przenosiny.

Geary pokiwał głową w odpowiedzi.

– Ale jeśli marynarze wierzą, że między nami do czegoś doszło…

– Nie wierzą. Przynajmniej nie bezpośrednio. Pomimo kampanii plotek, które mają pana oczernić, większość naszych uważa, że jeśli nawet pomiędzy wami rodzi się uczucie, oboje zdołacie nad sobą zapanować i zachowacie się w sposób regulaminowy… wie pan, dystans wyciągniętej ręki, jak na zbiórce.

– To też nie jest w porządku – zaprotestował Geary, opadając na fotel.

– Racja. Jeśli dosłownie traktować zapisy regulaminu, ale my mamy do czynienia także ze swoistą aurą miłości, która nie może zostać spełniona, a fakt, że oboje potraficie wytrwać, szanując obowiązujący wszystkich regulamin, tylko umacnia pańską pozycję. Zupełnie jak w tych starożytnych sagach… – Duellos roześmiał się, a Geary spojrzał na niego ze smutkiem. – Pytał pan, więc odpowiedziałem.

– Czy przypadkiem większość owych starożytnych sag nie kończy się tragicznie?

Duellos zbył tę kwestię wzruszeniem ramion.

– Sporo z pewnością. Ale to jest pańska saga. I nadal pan ją spisuje.

To porównanie sprowokowało Geary’ego do krótkiego wybuchu śmiechu.

– Coś mi się widzi, że czeka mnie dłuższa rozmowa z samym sobą na temat fabuły.

– Sagi nie byłyby tak ciekawe, gdyby ich bohaterom nie przydarzały się straszne rzeczy – zauważył celnie Duellos.

– Nigdy nie chciałem mieć interesującego życia i jestem pewien jak cholera, że nie mam najmniejszego prawa do komplikowania życia Desjani.

– Ona także spisuje swoją własną opowieść. Może pan rozkazywać Tani Desjani na mostku, ale prawdę powiedziawszy, ona nie wygląda mi na osobę, która komukolwiek, podkreślę raz jeszcze: komukolwiek pozwoli dyktować treść swojej sagi.

Nie potrafił zbić tego argumentu.

– To i tak wyłącznie spekulacje. Wróćmy do mniej osobistych spraw. Mam nadzieję, że ludzie nie będą utrudniali życia Tan… kapitan Desjani z tego powodu.

– Z pewnością będzie potrafiła boleśnie się odgryźć, jeśli zechce. Trochę mnie zaskoczyło to pańskie upodobanie do niebezpiecznych kobiet, ale ku mojemu zdziwieniu je również coś w panu pociąga.

Geary nie zdołał wymyślić celnej odpowiedzi na spostrzeżenie Duellosa, więc zmienił wreszcie temat.

– Nie wiedziałem, że pan i Cresida byliście przyjaciółmi.

– Bo nie byliśmy. – Duellos wzruszył ramionami. – Ledwie się znaliśmy. Ale od momentu objęcia przez pana dowództwa znaleźliśmy sporo wspólnych tematów. Ta kobieta potrafi zaimponować. Nie wiem, czy Jaylen Cresida posiada zdolności pozwalające na niezależne dowodzenie większymi formacjami, ale z pewnością jest znakomitym naukowcem. Często zastanawiałem się, jakie byłyby jej losy, gdyby nie wojna. – Spoważniał. – Żona i ja mamy kilkoro przyjaciół, którym będziemy musieli ją przedstawić po powrocie do domu. Razem będą zdolni do niesamowitych rzeczy.

– Nie wątpię. – Geary starał się unikać zaglądania w akta osobiste dowódców jednostek, już dawno temu nauczył się oceniać ich po czynach, nie słowach. – Zatem przechodząc do spraw nie związanych z moim życiem uczuciowym i pańskimi chęciami do zmiany losów Cresidy…

Duellos znów się uśmiechnął, ale ledwie usiadł wygodniej, jego twarz spoważniała.

– Nie udało mi się ustalić, do czego zmierza kapitan Numos. Z pewnością nie zaakceptował aresztowania. Niemniej wszystkie wiadomości, które przesyła swoim poplecznikom, są trzymane w takiej tajemnicy, że nic z ich treści nie wyciekło do ludzi, którzy mogliby mi zdać relację.

– A co z kapitan Faresą? Czy nie przechwyciliście niczego, co było kierowane do niej, zanim Dumny został zniszczony?

– Nie udało mi się wykryć ani jednej takiej wiadomości. Faresa zawsze podążała za Numosem bez względu na sytuację. Kapitan Falco usiłował dość nieudolnie przekazać flocie swoje rozkazy, ale gdyby nawet przeżył, dzisiaj nie byłby dla tych oficerów niczym więcej jak tylko figurantem. – Twarz Duellosa z każdym słowem wyrażała większą konsternację. – Pańscy przeciwnicy potrzebują kogoś reprezentacyjnego, oficera, który może stanąć z panem w szranki. Nie potrafię jednak odgadnąć, kim on jest, i to mnie martwi.

– Z pewnością możemy spróbować odgadnąć jego tożsamość – zauważył Geary, ciesząc się, że w końcu na dobre odeszli od tematów osobistych.

– Nie byłbym tego taki pewien. Figurant, który pana zastąpi, musi się po części odwoływać do pańskiego etosu. A to ogranicza listę do oficerów, którzy nie występowali do tej pory przeciw panu i są naprawdę dobrymi dowódcami.

Geary oceniał w myślach wszystkich kapitanów, których znał.

– Zatem będzie to ktoś, komu ufamy.

– Na pewno nie Tulev ani Cresida. Nie Armus, bo jemu nie ufamy. To tylko tępe narzędzie, robi i mówi, co myśli. Nie potrafiłby zachować pozorów. Badaya stał się ostatnio dość głośny, ale on pozostanie panu wierny, dopóki będzie widział szansę na przejęcie przez pana władzy, gdy flota powróci do przestrzeni Sojuszu.

– Nadal pozostaje nam cała masa potencjalnych kandydatów.

– To prawda – przyznał Duellos. – Ale pracuję nad tą sprawą. Może dowiemy się wkrótce czegoś, co nam pomoże.

– Dziękuję. Zapytam też panią współprezydent Rione, czego dowiedzieli się jej szpiedzy.

Duellos skrzywił się.

– Nie ufa jej pan? – zapytał Geary.

– Nie o to chodzi. Ufam, że Rione zrobi wszystko dla dobra Sojuszu. Jednakże obawiam się jej wizji tego dobra Sojuszu.

Były to więcej niż uzasadnione obawy, Geary musiał to przyznać, ale w tym momencie wpadła mu do głowy inna myśl.

– A co powie pan o Caligo ze Znakomitego albo o Kili z Inspiracji?

Duellos zastanawiał się nad odpowiedzią przez dłuższą chwilę.

– Co sprawiło, że pan o nich pomyślał, jeśli wolno zapytać?

– Może spostrzeżenie, że do tej pory nie miałem okazji ich zauważyć, pomimo iż są kapitanami okrętów liniowych. Chociaż Kila odezwała się na ostatniej odprawie.

– Caligo już taki jest – wyjaśnił Duellos.

– Nigdy nie udało mi się z nim dłużej porozmawiać. Zazwyczaj tylko siedzi i obserwuje. Lubi pozostawać w cieniu. – Zamyślenie Duellosa powoli zmieniało się w zaniepokojenie. – Toż to idealny typ oficera, który mógłby spiskować przeciw panu.

Geary właśnie pomyślał o tym samym.

– Ale czego mógłby chcieć?

– Nie słyszałem niczego złego o tym człowieku, ale też niewiele dobrego – zauważył Duellos. – Wykonuje swoją robotę i stara się nie mącić wody, ale jednak zdołał zwrócić na siebie uwagę, skoro otrzymał dowodzenie liniowcem.

W innych okolicznościach byłby to rodzaj oficera, z jakim Geary naprawdę chciałby współpracować. Ale teraz myśl o nim powodowała wyłącznie zwątpienie i złość na samego siebie za to, że podważył dobre imię oficera na podstawie mglistych domysłów.

– A co pan powie o Kili?

– Kila. Zazwyczaj siedzi cicho, skoro już poruszył pan ten temat. – Duellos, mówiąc o niej, wyglądał na lekko zawstydzonego. – W jej wypadku będę nieco tendencyjny. Miałem z nią romans, kiedy byliśmy jeszcze zwykłymi marynarzami. Rzecz skończyła się przed promocjami. A kiedy już się rozeszliśmy, dawała mi do zrozumienia, że był więcej niż jeden powód naszego rozstania.

– Auć!… – Geary włożył w to wyrażenie wiele współczucia.

– Ale chyba wyszło mi to na dobre – ciągnął Duellos. – Sandra Kila jest ambitna i agresywna. No i niegłupia.

– Troszkę w typie Cresidy.

– Hmm, raczej jak mroczne alter ego Cresidy, Lubi zadziwiać swoich przełożonych, ale nie jest za to lubiana przez podwładnych, ponieważ jej agresywność zbyt często przeradza się w bezwzględność, nawet jeśli chodzi o tak trywialne rzeczy, jak rywalizacja o przydział czy miejsce w rankingu.

Nie pasowała. Geary pokręcił głową.

– Nie wygląda mi na osobę, która będzie siedzieć cicho i pozostanie nie znana dowódcy floty. Tym sposobem nie zdobędzie dobrych ocen. Ale dlaczego nie widzę jej w pierwszej linii podczas naszych dyskusji? Dlaczego jeszcze nie próbowała przyssać się do mnie? Weźmy tę sprawę, którą podnosiła podczas ostatniej odprawy. Nie dość, że nie upierała się przy niej, to jeszcze bardziej mi nią zaszkodziła, niż pomogła, a przecież tylko pomagając mogłaby wywrzeć na mnie dobre wrażenie.

– Być może ma na myśli o wiele większy cel… – Duellos pozwolił mu zastanowić się nad znaczeniem tych słów, zanim zaczął mówić zamyślonym głosem:

– Zbyt wielu oficerów jej nie lubi ze względu na osobiste konflikty albo jej reputację. Gdyby była zwierzęciem, z pewnością należałaby do gatunku, który pożera swoje młode.

Geary otworzył oczy ze zdumienia.

– Mówił pan, że będzie tylko nieco tendencyjny.

– Bo jestem – przyznał Duellos – ale moja opinia od niej nie odstaje specjalnie od powszechnie panującej. Kila nigdy nie będzie mogła objąć stanowiska dowódcy floty i doskonale zdaje sobie z tego sprawę.

– Dlaczego osoba tak ambitna jak ona miałaby nagle dostrzec i uznać istnienie ograniczeń powstrzymujących jej karierę? Znałem wielu oficerów jej pokroju. Chcą dotrzeć na sam szczyt. Niby nie mierzą aż tak wysoko, ale też nie zdają sobie sprawy, że podejmując takie działania, nie przekroczą pewnego pułapu w hierarchii.

– Tak, ale… – rozdrażniony Duellos aż machnął ręką – to już nie jest ta flota, którą pan znał. Jeśli Kila będzie zadowalała swoich przełożonych, może awansować bez względu na to, co sądzą o niej jej podwładni. Umiejętności dyplomatyczne przydają się wyłącznie na wyższych szczeblach dowodzenia.

– Ma pan na myśli zmysł polityczny? – zapytał Geary, nie kryjąc sarkazmu.

– Nie musimy się wzajemnie obrażać. – Duellos siedział przez chwilę, milcząc. Potem tylko skinął głową. – Chociaż, bez względu na to jak bardzo będę protestował, i tak ma pan rację. Admirał Bloch był o wiele lepszym politykiem niż oficerem, a jednak doczekał się w końcu awansu na głównodowodzącego flotą. Ale nigdy nie służył dobrze ani tej flocie, ani Sojuszowi. Być może jesteśmy tak wrogo nastawieni do osób pokroju współprezydent Rione, ponieważ widzimy w nich ludzi, jakimi sami kiedyś możemy się stać.

– Rione nie jest taka zła. – Geary zaprotestował niemal automatycznie. Duellos tylko spojrzał w jego kierunku. Chwilę później komodor skinął mu głową.

– Może czasami. Ale nadal jest po naszej stronie.

– Oby po niej pozostała.

Nadszedł dobry czas na kolejną zmianę tematu.

– Potrafi pan określić, czy Caligo i Kila znajdują się w grupie oficerów popierających pomysł Badayi, aby wynieść mnie na stanowisko dyktatora?

Duellos zastanawiał się przez kilka sekund.

– Powiedziałbym, że Caligo popiera ten pomysł, ale nie potrafię przywołać żadnego wydarzenia, które potwierdzałoby moje przekonanie. A Kila… cóż, nie wydaje mi się, żeby była w stanie zaakceptować sytuację, w której inny oficer zostaje dyktatorem. I w mniejszym stopniu chodzi tutaj o wierność dla legalnie wybranej władzy, a w większym o kwestie jej wybujałego ego. Ale postaram się dowiedzieć więcej na ten temat. Wydaje mi się, że jest pan ostatnio mocno zaniepokojony.

Geary zrobił długi wydech.

– Podejrzewam, że wypadek, w którym zginęli Casia i Yin, był klasycznym zamachem. Któreś z nich mogło wydać nam nazwiska innych oficerów, ale eksplozja wahadłowca wyeliminowała to zagrożenie. – Twarz Duellosa stężała na moment. – A skoro ludzie, którzy chcą mnie usunąć ze stanowiska dowodzenia i uniemożliwić mi tym samym sięgnięcie po dyktaturę, są zdolni do takich czynów, następne ich posunięcie może być o wiele groźniejsze.

– Zobaczymy, czego zdołam się dowiedzieć. Ma pan dzisiaj więcej przyjaciół i zwolenników niż kiedykolwiek wcześniej. Może któryś z nich powie nam coś użytecznego.

– A mnie się wydaje, że to nasi wrogowie powinni zacząć mówić – odparł Geary.

* * *

Piszczący sygnalizator komunikatora obudził Geary’ego w samym środku pokładowej nocy, gdy flota znajdowała się o dziewięć godzin lotu od punktu skoku na Wendig. Wcisnął klawisz akceptacji i skrzywił się, widząc, że połączenia żąda komandor Gaes z ciężkiego krążownika Lorica. Dlaczego wysłała mu wiadomość o najwyższym priorytecie i do tego z użyciem najbardziej tajnych kodów?

Nie było obrazu, jedynie jej głos, w którym dało się wyczuć napięcie.

– Floty są w skoku systemach wirusy…

– Nagranie urywało się w tym miejscu, pozostawiając Geary’ego w jeszcze większym osłupieniu. Cóż to u licha miało znaczyć? Czyżby wiadomość zakodowano, przemieszczając słowa?

Takie rzeczy robiono wyłącznie w celu oszukania systemów monitorujących komunikację wewnętrzną floty, która skanowała wszystkie teksty w poszukiwaniu określonych kombinacji słów.

Wiadomości o takim stopniu zakodowania nic nie powinno rozgryźć, ale Geary nie wierzył już w zabezpieczenia stosowane przez flotę tak, jak jeszcze kilka tygodni temu.

Które słowa łączą się w tym zdaniu? Systemach i skoku. W systemach skoku. Floty. Wirusy. Już miał właściwe brzmienie zdania. „W systemach skoku floty są wirusy.”

Wstał z łóżka, szybko nałożył mundur i połączył się z Desjani.

– Kapitanie, chcę widzieć panią i oficera odpowiadającego za bezpieczeństwo systemów okrętu. Najszybciej, jak to będzie możliwe.

Niespełna dziesięć minut później Desjani stanęła przed włazem do jego kabiny. Towarzyszył jej wysoki szczupły komandor porucznik, który wyglądał, jakby raczej skupiał wzrok na sobie niż na otaczającym go świecie. Geary upewnił się, że właz został szczelnie zamknięty, a wszystkie systemy zagłuszające włączone, zanim powtórzył im treść otrzymanej wiadomości.

– Kto ją panu przysłał, sir? – zapytała Desjani.

– Wolałbym tego nie ujawniać. Czy może pani sprawdzić prawdziwość tej wiadomości?

– Jeśli chodzi o Nieulękłego? Oczywiście, sir – zapewniła Desjani i odwróciła się do komandora porucznika. – Ile czasu to potrwa?

Oficer wykrzywił usta, podczas gdy jego oczy biegały po ekranie wyświetlacza, który tylko on mógł widzieć.

– Potrzebuję pół godziny, kapitanie. Zakładamy, że wirus ma za zadanie uszkodzić system?

– Tak, dopóki nie stwierdzimy, że jest inaczej.

Dwadzieścia minut później Desjani pojawiła się w kajucie Geary’ego z komandorem porucznikiem, który tym razem wyglądał na poważnie zaniepokojonego.

– Potwierdzam, sir. Znalazłem wirusa. Był bardzo dobrze ukryty.

– Jakie było jego zadanie? – zapytał Geary.

– Po wykonaniu skoku miał spowodować kilka awarii w najważniejszych systemach. – Twarz komandora porucznika wydawała się jeszcze bledsza w przyciemnionym oświetleniu kabiny Geary’ego. – Nieulękły nie opuściłby nadprzestrzeni.

Geary zastanawiał się, jak bardzo blady jest teraz on sam.

– Jak ktoś mógł nam zainstalować coś podobnego?

– Ci ludzie musieli znać na wylot wszystkie systemy zabezpieczeń, sir. Kimkolwiek są, to prawdziwi fachowcy. To zadziwiająco piękny robaczek jak na zniszczenia, które mógł spowodować.

Geary spojrzał w stronę Desjani, której wygląd sugerował, że w myślach już szykowała pętlę na szyję każdego, kto znajdzie się w kręgu podejrzanych o dokonanie zamachu na jej okręt. Ale wiadomość sugerowała, że wszystkie napędy nadprzestrzenne we flocie zostały zainfekowane. Czy ktoś zamierzał zniszczyć wszystkie okręty, czy ten zamach był wymierzony wyłącznie w niego? Tego mógł dowiedzieć się, sprawdzając jednostki najbardziej zaufanych oficerów.

– Kapitanie Desjani, pani i komandor porucznik skontaktujecie się z oficerami dowodzącymi Odważnym, Lewiatanem i Gniewnym na zastrzeżonych i zakodowanych kanałach. Proszę ich poinformować o tym, co znaleźliście na Nieulękłym, i zlecić natychmiastowe sprawdzenie napędów nadprzestrzennych na ich jednostkach i złożenie meldunków bezpośrednio na moje ręce o wszystkim, co zostanie znalezione.

– Tak jest, sir! – Salut Desjani był szybki i ostry jak cięcie miecza. Natychmiast opuściła kajutę, zabierając ze sobą oficera od zabezpieczeń.

Półtorej godziny później Geary, siedząc na sali odpraw, spoglądał już nie tylko na rozgniewane oblicze Desjani, ale i na wirtualne odzwierciedlenia Tuleva, Cresidy oraz Duellosa. Tulev, zawsze zachowujący spokój, tym razem wyglądał na wstrząśniętego, on też przemówił pierwszy.

– Wirus. Tak. W chwili gdy padłby kolejny rozkaz skoku, wszystkie pędniki nadprzestrzenne zostałyby wyłączone.

Duellos pokiwał głową.

– To samo na Odważnym. Nie stwierdziliśmy żadnego działania destrukcyjnego, po prostu wirus miał wyłączyć chwilowo napęd nadprzestrzenny.

Cresida z trudem zachowywała nad sobą kontrolę.

Gniewny został zainfekowany podobnie jak Nieulękły. Mieliśmy wykonać skok i zniknąć na zawsze.

Twarz Desjani poczerwieniała.

– Ludzie, którzy za tym stoją, chcieli zniszczyć co najmniej Gniewnego i Nieulękłego, a część floty powstrzymać.

– Ci, którzy sprzeciwiają się dowodzeniu kapitana Geary’ego, wydali dzisiaj otwartą wojnę marynarzom tej floty – zauważył Duellos. Jego ostry ton nie pasował do wyważonych słów. – To już nie jest polityka. To sabotaż. Zdrada. Gniewny stał się celem ataku, gdyż kapitan Cresida jest postrzegana jako gorąca zwolenniczka kapitana Geary’ego.

– Jeśli to było kryterium wyboru, dlaczego pan nie znalazł się na liście celów, podobnie jak kapitan Tulev?

– To ciekawe pytanie, a zarazem takie, na które nie mam odpowiedzi. Wydaje mi się jednak, że kapitan Cresida jest bardziej agresywna ode mnie czy Tuleva, więc ci, którzy organizowali atak, uznali, że mogłaby przeciwstawić się siłą komuś, kto zamierzał objąć dowodzenie, gdyby padło na niego podejrzenie, że stoi za zniszczeniem Nieulękłego.

– I mieliby rację. Musimy dopaść ich i przykładnie ukarać! – krzyknęła Cresida wyciągając przed siebie rękę, jakby naprawdę dzierżyła w niej pistolet.

– Ukarzemy, jak tylko ich dopadniemy – zapewnił ją Geary.

– Areszt nie wystarczy – naciskała Cresida. – To czyn o wiele gorszy od tego, którego dopuścili się Casia i Yin. Można by się sprzeczać, czy działania Numosa albo Falca były podejmowane w dobrej wierze, ale w tej flocie nie ma zbyt wielu ludzi, którzy z rozmysłem zgodziliby się na poświęcenie co najmniej dwóch okrętów liniowych. Zwłaszcza w taki sposób, wysyłając je na wieczną tułaczkę w nadprzestrzeni.

Geary przytaknął jej słowom, czując znów ucisk w trzewiach.

– Jeśli uda się zidentyfikować winnych, każę ich od razu rozstrzelać. – „Jeśli” było kluczowym słowem tego zdania, ale Geary i tak dziwił się, że z takim spokojem zapowiada egzekucję ludzi służących w jego flocie. Ale Cresida miała rację: to był cios wymierzony w jego plecy, który potępi zdecydowana większość załóg. Kapitan Casia zawiódł towarzyszy broni, ale nie chciał ich zabijać. – Tylko jak ich znajdziemy?

Wszyscy siedzieli milcząc, z zaciętymi twarzami, wściekli albo zrozpaczeni.

Sygnał przy włazie poinformował ich, że ktoś chce wejść na salę. Geary natychmiast sprawdził, kogo niesie.

– Współprezydent Rione stoi przed włazem. Czy ktoś z was ją powiadomił?

Oficerowie zgodnie zaprzeczyli. Desjani wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowała.

– Czy ktoś jest przeciw temu, żebym ją wpuścił i wprowadził w szczegóły tej sprawy? Jeśli nie mamy dobrego pomysłu, jak przyszpilić sabotażystów, może ona nam pomoże? – Desjani raz jeszcze zebrała się, by przemówić, ale w końcu pokręciła jedynie głową, tak jak pozostali.

Geary odblokował właz, pozwalając Rione na wejście, a potem obserwował, jak idzie, mierząc wzrokiem zebranych, i siada na wolnym fotelu.

– Co się stało? – zapytała cichym głosem, choć z jej oczu biło inne, niewypowiedziane pytanie skierowane wyłącznie do Geary’ego: dlaczego nie powiadomiłeś mnie o tym i nie zaprosiłeś do tej grupy?

Nikt nie kwapił się z odpowiedzią, dlatego Geary sam musiał jej wszystko wyłuszczyć, sprawdzając przy tym, jak zareaguje na te rewelacje. Oczy Rione rozszerzyły się tylko odrobinę, ale jej skóra na twarzy pociemniała. Geary zastanawiał się, czy pozostali, nie znający tak dobrze jej reakcji, zauważą te drobne szczegóły, czy po prostu uznają, że Wiktoria przyjęła wszystko z idealną obojętnością. Gdy skończył, Rione zamknęła oczy i ciężko westchnęła.

– Powiedz wszystkim.

– Co takiego? – Pytanie to wyrwało się Cresidzie, ale najwyraźniej wszyscy obecni na sali mieli zamiar zareagować w identyczny sposób.

Rione otworzyła oczy i zmierzyła wszystkich po kolei zimnym wzrokiem.

– Znam wojskowy sposób myślenia. Skoro to jest tajemnica, uważacie, że powinna taką pozostać. Wierzycie też, że najlepszym sposobem na ukrycie czegoś jest zachowanie tego w sekrecie przed wszystkimi, żeby się nie dogrzebali do czegoś więcej. Ale nie tędy droga.

– Mamy powiedzieć ludziom, którzy zastawili na nas tę pułapkę, że o niej wiemy? – zdziwiła się Cresida.

– I tak dowiedzą się o tym za osiem godzin, kiedy okręty będą musiały wykonać skok! Możecie albo opóźnić wykonanie skoku bez podania przyczyny, ale to także ich ostrzeże a na dodatek wkurzy całą resztę floty, albo spróbować usunąć usterkę na wszystkich jednostkach na czas, abyśmy mogli wykonać bezpieczny skok. – Rione raz jeszcze zmierzyła ich wzrokiem. – Powiedzcie wszystkim. W polityce i w armii stosuje się tajemnice, żeby ludzie nie dogrzebali się do dodatkowych informacji. A nam są potrzebne dodatkowe informacje. Jeśli ludzie będą wiedzieli, że coś jest nie tak, zyskamy wielu sprzymierzeńców w poszukiwaniach winnych. – Twarz jej stężała. – Powiedzcie wszystkim. Będziecie mieli do dyspozycji tysiące marynarzy i oficerów, pomagających wam w dociekaniu prawdy i przypomnieniu sobie szczegółów, które mogą okazać się pomocne przy schwytaniu ludzi odpowiedzialnych za sabotaż. Nasi przeciwnicy popełnili błąd, dokonując czynu, który wkurzy niemal wszystkich i pokaże, jakie niebezpieczeństwo dla floty stanowią.

Duellos zmarszczył brwi.

– A jeśli nasi przeciwnicy powiedzą, że to nieprawda, że sami to spreparowaliśmy?

– Im dłużej będziecie ukrywać tę sprawę, tym więcej ludzi im uwierzy. – Rione uderzyła otwartą dłonią w blat stołu.

– Powiedzcie im od razu! Pokażcie im swoją pierwszą reakcję, przerażenie, szok. Zachowujcie się tak, jakby to Syndycy podrzucili nam te wirusy.

Tulev przytaknął.

– Podnieśmy alarm najwyższego stopnia na wszystkich jednostkach. Nakażmy pełne skanowanie systemów, aby upewnić się, czy nie mamy jeszcze jakichś niespodzianek w automatyce.

– Dodajcie do tego – poradziła Rione – sprawę wahadłowca zniszczonego na Lakocie. Przedstawcie to jako przypadek pozbycia się dwojga oficerów, którzy mogli zdradzić nazwiska spiskowców. Mało kto uwierzy, że nie ma powiązania pomiędzy losem wahadłowca a ludźmi, którzy chcieli zniszczyć całe okręty.

Jedno po drugim, Duellos, Cresida i Desjani, skinęli głowami na znak aprobaty. Geary odwrócił się do Desjani.

– Proszę przekazać komandorowi porucznikowi, żeby napisał szkic wiadomości alarmowej, w której znajdzie się wszystko, co nam wiadomo na temat wirusa. Nieulękły i Gniewny mogą nie być jedynymi okrętami, które miały zostać przez niego zniszczone. Niech prześle go bezpośrednio do mnie, jak tylko skończy. Nadam mu najwyższy priorytet.

– Tak jest, sir!

– Reszcie dziękuję za cenne uwagi i zachowanie sprawy w tajemnicy do momentu podjęcia tej decyzji. Spróbujcie przeprowadzić śledztwa na swoich jednostkach, może uda się wykryć jakiś trop prowadzący do spiskowców i dowiedzieć się, jakim sposobem dokonali sabotażu.

Wirtualne sylwetki oficerów znikały jedna po drugiej, wkrótce na sali pozostali jedynie Rione, Desjani i Geary. Wiktoria wstała, spoglądając na komodora, jakby nikogo poza nimi tutaj nie było.

– Mogę ci pomóc, jeśli mi pozwolisz działać – powiedziała i wyszła z sali tak szybko, że wydawało się, iż zniknęła jak hologramy pozostałych.

Geary spojrzał ze zdziwieniem na Desjani, która wciąż jeszcze siedziała przy stole, zamiast natychmiast wykonać zlecone rozkazy, jak to miała w zwyczaju.

– Co się dzieje?

Desjani wahała się przez chwilę, a potem powiedziała cicho, patrząc w zupełnie inną stronę sali:

– Nasz oficer od zabezpieczeń znalazł coś jeszcze.

– Kolejnego wirusa? – zapytał Geary, zastanawiając się jednocześnie, dlaczego nie powiedziała tego wcześniej przy wszystkich.

– Nie wirusa. Nieautoryzowane zmiany w systemie zabezpieczeń. – Desjani oddychała z wyraźnym trudem. – Chodziło o właz do mojej kajuty. Kody zostały tak zmodyfikowane, by współprezydent Rione miała do niej pełen dostęp.

Geary wpatrywał się w nią przez dłuższą chwilę, starając się ogarnąć wszystkie implikacje takiej zmiany.

– Dlaczego miałaby to robić? Nie ma już dostępu do mojej kajuty…

– Na pewno?

Zawahał się, a potem sięgnął po zdalne odczyty.

– Moje kody zostały również niedawno zmienione, przywrócono pełny dostęp dla Wiktorii Rione. – Przypomniał sobie jej dawną deklarację, że byłaby w stanie zabić go, by uchronić Sojusz. Ale dlaczego miałaby to robić teraz? – Ona to zrobiła? Ona nakazała zmianę kodów?

– Tego nie udowodnimy – przyznała z niechęcią Desjani. – Ale po co ktoś inny miałby robić coś podobnego?

– Ale po co jej dostęp do pani kabiny?

Desjani przygryzła wargę, jej twarz wyraźnie poczerwieniała – ze złości albo wstydu, a może był to wynik zmieszania obu uczuć – ale gdy się odezwała, jej głos był spokojny jak zawsze.

– Oboje wiemy, że uważa mnie za swoją rywalkę.

– Nie wierzy pani chyba, że byłaby zdolna do…

– Nie wiem, do czego może być zdolna współprezydent Rione, sir.

I co miał jej powiedzieć? Że Wiktoria powiedziała mu w przypływie szczerości, iż mogłaby go zabić, gdyby wymagała tego sprawa? Ale w tamtym wypadku chodziło o wielkie rzeczy, o los całego Sojuszu, a tutaj mieli do czynienia z przyziemną sprawą. Przecież dopiero co kazała mu zmienić kody dostępu do jego kajuty. Geary myślał szybko, starając się oddzielić uczucia od tego, co wiedział o Rione, czego nauczył się o niej, zarówno na gruncie prywatnym, jak i oficjalnie.

– Wiem, że przeżywała to strasznie, ale naprawdę nie sądzę, żeby współprezydent Rione zaplanowała morderstwo tylko dlatego, że traktowała panią jako rywalkę. Właśnie mnie rzuciła, Taniu.

– Jak to miło z jej strony – mruknęła Desjani, teraz na jej twarzy widać było tylko wściekłość.

Gdyby tylko istniał sposób na odkrycie prawdy. Ale przecież Geary doskonale wiedział, jak można ją wydobyć z człowieka.

– Zamierzam sprawdzić, czy zechce odpowiedzieć na to pytanie w jednym z pokoi przesłuchań.

Desjani zrobiła wielkie oczy.

– Zamierza pan zarządzić przesłuchanie ważnej osobistości ze świata polityki przez ludzi z wywiadu wojskowego?

– Nie. Zamierzam poprosić ją, żeby sama o to wystąpiła – Wstał, czując gorycz zbierającą się w głębi krtani. – Jeśli naprawdę zamierzała dokonać zabójstwa, to pytanie sprawi, że rzuci mi się do gardła. Ale jeśli wyrazi zgodę, oczyści się z zarzutu. – Desjani nie wyglądała na przekonaną do tego pomysłu, ale także wstała. – Nie wierzę, żeby stanowiła dla mnie zagrożenie. – W każdym razie jeszcze nie teraz. – Ani dla naszej floty.

– Z całym szacunkiem, sir, nie może pan pozwolić, aby pańskie uczucia przesłoniły panu prawdziwy obraz zagrożeń, jakie ta osoba może nieść.

Poczuł złość, ale przecież nie miał powodów, żeby obwiniać samego siebie za to, że związał się z Rione.

– Moja lojalność wobec Wiktorii jako kobiety jest niczym w porównaniu z obowiązkiem wobec floty i Sojuszu. I zapewniam, że nie chodzi tutaj o żadne uczucia. – Wydawało mu się, że Desjani mu nie wierzy, choć nie powiedziała ani nie zrobiła niczego. – Proszę mi zaufać, będę w stanie dokonać bezstronnej oceny.

– Tak jest, sir.

– Zamierzam sprawdzić ten trop. Nie lekceważę informacji, którą mi pani przedstawiła.

– Tak jest, sir.

– Do cholery, Taniu…

– Tak jest, sir. Pozostawiam to w pańskiej gestii.

Rozważył w myślach kilka odpowiedzi, ale wszystkie wydały mu się albo niesprawiedliwe, albo mało profesjonalne lub wręcz głupie.

– Dziękuję.

– Pozwoli pan, że zajmę się wydanymi rozkazami, sir. Musimy przygotować jak najszybciej zleconą przez pana wiadomość, sir.

Chciał się na nią wydrzeć, ale była tak idealna w swoim zaangażowaniu.

– Dziękuję – powtórzył raz jeszcze, pozwalając, by zobaczyła, jak jest poirytowany. Gdy opuściła salę, jak zwykle wyprostowana jak struna, Geary miał chwilę czasu i samotności, by zastanowić się nad problemami, jakie niósł ze sobą związek z kobietą, z którą nie wolno mu było się wiązać.

* * *

Wiktoria Rione nie rzuciła mu się do gardła, chociaż przez moment chyba miała taki zamiar.

– Zdajesz sobie sprawę, o co mnie prosisz? – Od bardzo dawna nie słyszał w jej głosie tak lodowatego tonu. – Naprawdę uważasz, że narażałabym naszą flotę, rozsiewając te wirusy, które odkryliście?

– Po co ci pełny dostęp do kajuty kapitan Desjani? – zapytał wprost Geary. – Ustawienia zamka zostały niedawno zmienione bez wiedzy kapitan Desjani.

– Nic mi o tym nie wiadomo! – Rione znalazła się o włos od załamania nerwowego. – Może to ona sama…

– Kody zamka do mojej kajuty także zostały zmienione, przywracając ci dawny dostęp.

Rione przełknęła kolejne słowa i spojrzała na niego zaskoczona.

– A niech mnie… Niech mnie cholera. Uważasz, że byłabym aż taka głupia, żeby organizować to w sposób, który doprowadzi wszystkich prosto do mnie?

– Nie – odparł. – Zastanawiałem się nad tym i wiem, że skoro mogłaś zmienić kody dostępu, bez problemu mogłabyś sfabrykować fałszywą tożsamość, dzięki której dostałabyś się do nas nie wykryta. Jesteś zbyt sprytna, żeby wystawiać się na taki strzał. Ale chcę, żeby wszyscy dostali niepodważalny dowód twojej niewinności.

Przyglądała mu się dłuższą chwilę, zanim odpowiedziała:

– Robisz to, bo inni oficerowie będą widzieli we mnie tylko zło. Dlatego że jestem politykiem.

– Obawiam się, że masz rację. Dlatego sprowokowano taką sytuację. Aby zdyskredytować ciebie jako polityka i pozbawić mnie twoich rad.

Rione w końcu się uspokoiła, przeczesała dłonią włosy.

– Dobrze. Jednak czegoś się ode mnie nauczyłeś. Naprawdę chcesz, żeby przesłuchiwał mnie personel wojskowy?

– Tak. Chcę, żeby ci ludzie poświadczyli wobec pozostałych, że mówisz prawdę, i potrzebuję ich do załatwienia pozostałych problemów. Z Obcymi i zdrajcami. Jedni i drudzy dokonali ataków na naszą flotę, co oznacza, że musimy wtajemniczyć innych w to, co się naprawdę wokół nas dzieje.

Rione zastanawiała się tylko chwilę, a potem ruszyła prosto do pomieszczeń wywiadu, dając Geary’emu zaledwie kilka sekund na powiadomienie Igera. Gdy dotarli do pierwszego włazu oddzielającego sekcję specjalną od reszty okrętu, porucznik już na nich czekał, ale sądząc po mundurze, ubierał się w wielkim pośpiechu, a twarz zdradzała wielkie zaniepokojenie powodem tak wczesnej wizyty. Gdy Geary i Rione znaleźli się przy włazie, z drugiej strony korytarza nadeszli kapitan Desjani i towarzyszący jej specjalista od zabezpieczeń. Tania podała Geary’emu przenośny wyświetlacz, jej twarz była równie wyprana z emocji jak oblicze Rione.

Komodor przebiegł wzrokiem po kilku linijkach tekstu, a potem dopisał do niech: „Wszystkie dowody wskazują, że czynu tego dokonał ktoś z naszej floty. Jeśli ktoś posiada jakiekolwiek wiadomości na ten temat, ma natychmiast zameldować o tym na okręt flagowy. Jest rzeczą niezwykłej wagi, aby wykryć sprawców usiłowania zniszczenia co najmniej dwóch okrętów tej floty i pozbawienia życia ich załóg, zanim dokonają oni kolejnego aktu zdrady Sojuszu i wszystkich ich wspólników”.

Desjani przeczytała dopisek i zaakceptowała jego brzmienie zwykłym skinieniem głowy, bez wypowiedzenia jednego słowa. Geary po chwili wahania pokazał treść wiadomości porucznikowi Igerowi. Podoficer wywiadu szybko przebiegł oczami po ekranie, ale na jego twarzy od razu pojawił się wyraz przerażenia. Geary nacisnął klawisz zatwierdzenia i wiadomość została rozesłana. W ciągu najbliższych kilku minut dowódcy kolejnych okrętów będą budzeni przez tę niezbyt przyjemną wiadomość. Geary był ciekaw, ilu z nich będzie wściekłych nie tyle z powodu samego sabotażu, ile jego wykrycia.

– Dziękuję, kapitanie Desjani.

Oczy Tani na moment powędrowały w stronę Rione.

– Czy ma pan jeszcze jakieś rozkazy, sir?

Tak. Przestań być wreszcie taka zimna i sztywna.

– W ciągu najbliższych godzin musimy zwołać kolejną odprawę.

– Tak jest, sir. – Zasalutowała sztywno i odeszła razem z towarzyszącym jej oficerem.

Geary odwrócił się w stronę Wiktorii i zobaczył na jej twarzy wyraz zadowolenia, którego nie zdołała ukryć, obserwując oddalającą się, ale wciąż usztywnioną Desjani.

– Poruczniku Iger, musimy przeprowadzić przesłuchanie.

Szok na twarzy Igera został zastąpiony zaskoczeniem.

– Ma pan już podejrzanego, sir?

– Mamy kogoś, kto może być uznany za podejrzanego, poruczniku. Nie wierzę, by ta kobieta miała coś wspólnego z sabotażem, ale pojawiły się obciążające ją dowody, dlatego zgodziła się dobrowolnie na udzielenie kilku odpowiedzi w warunkach pozwalających na wykrycie kłamstwa.

Porucznik Iger skinął głową, wciąż nie opuszczało go uczucie zaskoczenia, a potem przeniósł wzrok na Rione i w jego wytrzeszczonych oczach na powrót zagościł szok.

– P–pani współprezydent?

– Miejmy to wreszcie za sobą – zgasiła go Rione.

Wytrącony z równowagi Iger prowadził ich w głąb pomieszczeń sekcji wywiadu przez kolejne zabezpieczone włazy i uzbrojone po zęby posterunki nocnej wachty. Wszyscy marynarze przyglądali się tej nieoczekiwanej procesji z nieukrywanym zaciekawieniem. Jeden z matów podszedł do porucznika Igera, oferując swoją pomoc, ale został natychmiast odprawiony.

Iger zamknął dokładnie właz do pokoju przesłuchań, potem rzucił nerwowe spojrzenie na Rione.

– Pani współprezydent, czy byłaby pani tak uprzejma, aby przejść do sąsiedniego pomieszczenia i usiąść na czerwonym fotelu?

Wiktoria spojrzała na niego wyniośle i ruszyła przed siebie, a porucznik wskazał Geary’emu drogę do sąsiadującej z tym pokojem centrali obserwacyjnej. Jedna z jej ścian była wielkim metalowym lustrem weneckim, przez które doskonale widzieli Wiktorię, siedzącą w fotelu i patrzącą ozięble na matową powierzchnię grodzi, zza której ją obserwowali. Porucznik kilkoma klawiszami włączył zespół czujników, które nie tylko rejestrowały wszystkie reakcje fizyczne, ale potrafiły także zdalnie skanować aktywność mózgu, dzięki czemu można było uzyskać stuprocentową pewność tego, czy osoba przesłuchiwana w tym pomieszczeniu mówi prawdę czy też kłamie.

Iger odwrócił się do Geary’ego.

– Sir, kto będzie, no…

– Ja będę pytał.

Porucznik nacisnął kolejny klawisz i skinął głową.

Geary zebrał się w garść, a potem przemówił wyraźnie, wiedząc, że każde jego słowo jest słyszalne w pokoju przesłuchań.

– Pani współprezydent, czy wiedziała pani wcześniej o wirusach, jakie zostały znalezione w napędach nadprzestrzennych Nieulękłego i innych jednostek floty Sojuszu?

– Nie. – Jedno jedyne słowo, ale wypowiedziane z mocą całej salwy kartaczy. Odczyty urządzeń stojących przed Gearym rozjarzyły się zielonym światłem.

– Czy wie pani o jakimkolwiek oprogramowaniu zagrażającym okrętom naszej floty?

– Teraz już wiem – odparła zimno Rione.

Geary skrzywił się, mógł lepiej sformułować to pytanie.

– Czy posiadała pani jakąkolwiek wiedzę na temat dokonania modyfikacji w zamkach do kabiny kapitan Desjani i mojej, zanim o tym powiedziałem?

– Nie.

– Czy miała pani coś wspólnego z tymi zmianami?

– Nie.

– Czy podjęła pani działania, które mogły skutkować uszkodzeniem któregoś z okrętów Sojuszu?

– Nie.

– A czy wie pani o kimś, kto planował bądź dopuścił się takich czynów?

– Pośrednio. Podejrzewam kilka osób, które mogą być zamieszane w tę sprawę.

Geary zamilkł. Starając się wymyślić kolejne pytanie, spojrzał na porucznika Igera. Ten skinął głową, oblizał nerwowo wargi i odezwał się wyważonym głosem zawodowego przesłuchującego:

– Pani współprezydent, czy poinformowałaby pani niezwłocznie odpowiednie władze, gdyby pozyskała pani jakiekolwiek dane dotyczące możliwości uszkodzenia jednostek marynarki wojennej lub osób służących w niej albo pracujących dla Sojuszu?

– Tak, poinformowałabym.

– Czy byłaby pani w stanie zniszczyć albo pozwolić na zniszczenie okrętu wojennego Sojuszu?

– Nie.

– Czy byłaby pani w stanie zagrozić życiu którejś z osób przebywających na pokładzie tego okrętu?

– To zależałoby wyłącznie od tego, czy miałabym uzasadnione podstawy sądzić, że osoba ta zagraża sprawie Sojuszu.

Wszystkie wskaźniki wciąż lśniły czystą zielenią. Iger nacisnął kolejny klawisz i powiedział do Geary’ego:

– Sir, według odczytów na wszystkie zadane przez nas pytania udzielono wyłącznie prawdziwych odpowiedzi. Pani współprezydent nie jest może, hmm, zbyt szczęśliwa w tym momencie, ale jest za to przekonana o swojej prawdomówności, a jej odpowiedzi były krótkie i na temat.

Geary długo przyglądał się odczytom. Wszystkie potwierdzały słowa Igera, może z jednym małym wyjątkiem, określenie „nie jest zbyt szczęśliwa” nie oddawało ogromu jej złości, jaki odzwierciedlały urządzenia. Zastanawiał się tylko, ile z tej złości było skierowanej przeciw niemu, ile przeciw Desjani, a ile pozostawało dla wrogów. Wreszcie doprowadziłem Rione do miejsca, w którym mogę się dowiedzieć, co naprawdę czuje. A może powinienem zapytać, jak bardzo była zaangażowana w nasz związek? Czy umiałaby usprawiedliwić ewentualny atak na Tanie Desjani jako na osobę stanowiącą zagrożenie? Nie mógł jednak zadać jej takich pytań. Gdyby padły w obecności porucznika Igera, złamałby warunki umowy, na jakich zgodziła się wejść do sali przesłuchań.

– Dziękuję, poruczniku, Proszę wyprowadzić panią współprezydent. Za kilka godzin zwołuję odprawę dowódców okrętów, chciałbym, aby pan się na niej pojawił.

– Tak jest, sir. – Porucznik wydawał się mocno zakłopotany prośbą. W ciągu ostatnich stu lat odprawy wojskowe powoli zmieniły się w przepełnione polityką narady, zawierano na nich dziwaczne porozumienia, a wyżsi dowódcy wykorzystywali je do gromadzenia wokół siebie grup poparcia ze strony niższych stopniem oficerów. Normalnym ludziom zabroniono na nie wstępu, żeby nie mieli pojęcia o toczących się tam rozgrywkach wśród przełożonych.

– Czy przyjrzał się pan tym sprawom, o które prosiłem? Kwestiom dotyczącym odległych rubieży Syndykatu?

– Tak jest, sir. – Iger znów wyglądał na zmartwionego. – Kim oni są, sir? Ci, którzy zamieszkują przestrzeń za światami Syndykatu?

– Nie mam pojęcia, poruczniku. Odpowiedź na to pytanie znają tylko najwyższe władze Syndykatu. Czy zgadza się pan z moją tezą, że kimkolwiek bądź czymkolwiek są te istoty, stoją za wrogim aktem skierowanym przeciw naszej flocie?

– Tak jest, sir – powtórzył Iger. – Tylko oni mogą być odpowiedzialni za przekierowanie wielkiej syndyckiej floty na Lakotę. Ale dlaczego to zrobili, sir?

– Nie wiemy, a raczej nie jesteśmy w stanie zrozumieć dlaczego. Ale na zdrowy rozsądek wydaje się, że zależy im na utrzymaniu ludzkości w stanie nieustannej wojny. Stąd ich obawa, że syndycki klucz hipernetowy po trafieniu w ręce Sojuszu da nam decydującą przewagę. Ale to tylko przypuszczenia. – Iger kiwał głową bez entuzjazmu. – Nie to jednak będzie tematem odprawy i chciałbym, aby pan na razie nie mówił nikomu o istnieniu Obcych. Proszę nie zapominać o tej sprawie nawet na moment i gromadzić, a także analizować wszystkie materiały wywiadu mające albo mogące mieć związek z ewentualnym zagrożeniem z ich strony.

– Rozumiem, sir.

Gdy Rione dołączyła do nich, porucznik Iger odprowadził oboje aż do włazu zewnętrznego sekcji, gdzie przygaszone światła i kompletny brak ruchu dobitnie świadczyły, że do rozpoczęcia pokładowego dnia wciąż pozostawało kilka godzin. Rione poczekała, aż zostali sami, i zadała Geary’emu jedno pytanie głosem tak cichym, że ledwie słyszał jej słowa.

– Kto mnie wrobił?

– Jeśli się tego dowiemy, będziemy mieli także sprawców zawirusowania napędów.

– Niekoniecznie. To mogły być dwie zupełnie różne akcje. Znam wasz sposób myślenia. Nie tylko ja na tym okręcie potrafię się kierować zazdrością.

Dopiero po chwili zrozumiał, do czego zmierzała Wiktoria.

– Kapitan Desjani nie zrobiłaby czegoś takiego.

– Cieszy mnie, że masz do niej tak wielkie zaufanie.

Geary spojrzał na nią groźnie.

– Tania Desjani to bardzo prostolinijna kobieta. Gdyby chciała cię skrzywdzić, po prostu dopadłaby cię i sprała. Stanęłaby z tobą twarzą w twarz. Przebywasz na tym okręcie wystarczająco długo, żeby to wiedzieć.

Rione odpowiedziała mu równie hardym spojrzeniem, ale niemal natychmiast opuściła wzrok.

– Tak, ona nie należy do tych, którzy wbijają nóż w plecy.

– Mam wystarczająco dużo problemów w tej chwili, żeby zajmować się jeszcze waszym podgryzaniem.

– Masz zamiar powiedzieć jej o tym?

W tym momencie Geary zdał sobie sprawę, że Wiktoria mówiąc o Tani Desjani, nie używa już jej nazwiska.

– Tak, powiem jej. Potrzebuję was obu.

– Rione podniosła wzrok na niego, a w jej głosie znów pojawił się sardoniczny ton.

Potrzebujesz nas obu? Może jeszcze w nocy? Jestem w szoku.

– Wiesz, o co mi chodziło.

– Wiem tylko, co powiedziałeś. – Rione wzruszyła ramionami. – Jestem lojalna wyłącznie wobec Sojuszu. I zrobię dla niego wszystko. Co znaczy, że w chwili obecnej będę wspierała ciebie, bo jesteś najlepszym z istniejących rozwiązań. I dlatego ani ty, ani ona nie musicie się mnie obawiać, dopóki nie zaczniecie zagrażać Sojuszowi. Wiesz, że nie kłamię.

Wiedział, chociaż to oświadczenie lekko odbiegało od innych jej słów, które w pokoju przesłuchań zostały uznane za prawdę.

– Dziękuję. Wiem, że nie jest ci łatwo.

– Lepiej zajmij się sytuacją floty.

Spojrzał na nią, zastanawiając się, czy miała na myśli także regulację spraw osobistych. Jej oczy lśniły, gdy ponownie podniosła wzrok.

– I nie waż się nade mną litować. Rzuciłam cię! – Rione odwróciła się na pięcie i odeszła szybkim krokiem.

* * *

Tym razem atmosfera na sali odpraw była zupełnie inna. Napięcia nie wywoływała polityka ani strach przed Syndykami. Tym razem mieli do czynienia z wewnętrznym zagrożeniem, dlatego każdy z oficerów zgromadzonych przy stole zerkał kątem oka na sąsiadów, jakby spodziewał się ujrzeć tam jakiś dowód identyfikujący ludzi, którzy dokonali sabotażu floty. Ale ich spojrzenia równie często wędrowały ku porucznikowi Igerowi, który tutaj, na obcym gruncie, czuł się naprawdę nieswojo, a także na Wiktorię Rione, która siedziała nieruchomo, z niewzruszoną miną, jakby była posągiem wykutym w kamieniu.

Geary wstał i spojrzenia wszystkich skupiły się na nim.

– Wszyscy znacie powód zwołania tej odprawy. Otrzymałem już raporty ze wszystkich okrętów i wiem, że każdy z nich został zainfekowany wirusem umieszczonym w oprogramowaniu napędu nadprzestrzennego. Zdecydowaną większość jednostek miał on tylko powstrzymać przed wykonaniem następnego skoku, a potem wyłączyć wszystkie systemy na czas potrzebny do jego usunięcia. Ale trzy okręty, trzy liniowce, Nieulękły, Gniewny i Znamienity, zostały zainfekowane nieco inną odmianą wirusa, która pozwalała na wykonanie skoku, ale miała zniszczyć napędy w trakcie lotu w nadprzestrzeni i uwięzić tam te jednostki na wieczność… – przerwał, żeby te informacje dotarły do każdego. – Ktoś zamierzał usunąć mnie ze stanowiska głównodowodzącego, niszcząc jednocześnie okręt będący własnością Sojuszu i zabijając jego załogę. Ten sam ktoś chciał także zniszczyć Gniewnego i Znamienitego. – Geary spojrzał wprost na kapitana Badayę, który wprost kipiał z wściekłości. – Kimkolwiek są ci ludzie, mieli dostęp do zmienianych codziennie kodów zabezpieczeń wszystkich filtrów systemu, a także dostęp do sieci przekazu zdolnej do zaimplementowania wirusów w napędach wszystkich okrętów floty. Oznacza to, że mamy do czynienia z kimś, kto nosi mundur oficera Sojuszu. Tutaj nie chodzi już o różnicę poglądów. To nie jest dyskusja ani odmienny punkt widzenia na sprawy zawodowe. Nie mamy nawet do czynienia z czynem kogoś, kto jest lojalny wobec Sojuszu. To akt zdrady. Akt tchórzostwa. Czy ktokolwiek z tu zebranych posiada informacje pozwalające na zidentyfikowanie sprawców?

Przesunął wzrokiem po długim wirtualnym stole. Nieomal zatrzymał się przy komandor Gaes, ale w porę przypomniał sobie, by tego nie robić. Była zbyt cennym źródłem informacji, aby ją teraz ujawnić. Lorica była jednym z okrętów, które podążyły za kapitanem Falco, a ten, kto konspirował przeciw Geary’emu, nadal uważał, że Gaes jest na tyle nieposłuszna, iż może stać się częścią spisku. Chociaż równie prawdopodobna była teoria, że Gaes, mając wciąż dobre kontakty w kręgach niechętnych Geary’emu, zdołała dotrzeć do ich tajnych planów.

Twarze kapitanów Caligo i Kili nie zdradzały ani trochę więcej niż oblicza pozostałych dowódców. Geary nie był w stanie określić, czy uczucia malujące się na tych twarzach to poczucie winy czy wściekłość albo strach. Wskazał więc na Igera.

– Oto porucznik Iger, przełożony sekcji wywiadu na Nieulękłym. Ma wam do zakomunikowania ważne informacje dotyczące współprezydent Rione.

Oficerowie dowodzący okrętami republiki Callas i Federacji Szczeliny patrzyli na swoją współprezydent z prawdziwym przerażeniem w oczach, ale odwróciła się do nich na tyle, by przesłać uspokajające spojrzenie.

Porucznik tymczasem zaczął referować oficjalnym tonem:

– Zostałem poinformowany o nieautoryzowanym naruszeniu systemów zabezpieczeń Nieulękłego, którego dokonać miała współprezydent Rione.

– To dlaczego ona siedzi tutaj razem z nami? – zapytał kapitan Armus z Kolosa. – Powinna zostać…

– Pozwólmy dokończyć porucznikowi – przerwał mu Geary, podnosząc głos.

Iger ciągnął swoją wypowiedź, jakby nie zauważył całego zamieszania.

– Pani współprezydent zgłosiła się na ochotnika na przesłuchanie w pokoju przesłuchań szóstej klasy. Zadano jej tam szereg pytań mających na celu ustalenie, czy była zamieszana w modyfikacje oprogramowania, i zgodnie z otrzymanymi odczytami została całkowicie uwolniona od wszelkich podejrzeń.

Na moment zapadła cisza, a potem przemówił komandor dowodzący Gniewem.

– Klasa szósta? Czy istnieją jakieś sposoby na oszukanie albo zmylenie klasy szóstej?

– Specjalne wyszkolenie pozwala na udzielanie pokrętnych odpowiedzi, które mogą zmylić system, ale zarówno ja, jak i moi ludzie zostaliśmy przeszkoleni, aby wychwytywać stosowanie podobnych technik – odparł porucznik Iger. – Niekiedy nie udaje nam się zmusić przesłuchiwanego do powiedzenia tego, co chcielibyśmy usłyszeć, ale zawsze wiemy, czy ktoś nie próbuje lawirować podczas udzielania odpowiedzi. Pani współprezydent nie stosowała żadnej z tych metod. Jej odpowiedzi były krótkie i jednoznaczne.

– Z czym zatem mamy do czynienia? Ktoś chciał wrobić senator Rione?

– Tak. Do takich właśnie wniosków doszliśmy, sir.

– To też podpada pod zdradę – dowódca Gniewu opadł na fotel, kręcąc z niedowierzaniem głową.

Geary pochylił się lekko i przemówił nieco głośniej niż zazwyczaj:

– Od momentu objęcia stanowiska dowódcy wiedziałem, że w tej flocie są oficerowie, którym się to nie podoba. Ci sami, którzy rozpowszechniali plotki o mnie albo próbowali zmontować opozycję. Ale tym razem nie mamy do czynienia tylko z przepychankami o władzę nad flotą. Zdecydowano o zniszczeniu trzech okrętów liniowych. Tych samych, na których służą wasi przyjaciele i towarzysze broni, które walczyły u waszego boku. Mam gdzieś, jak bardzo byliście zaangażowani w rozpowszechnianie tych kłamstw na mój temat w przeszłości, dzisiaj ta przeszłość się już nie liczy. Tu nie chodzi o mnie. Ten kto przygotował zamach, zaatakował także okręty, na których mnie nie było. Jeśli którykolwiek z was wspierał tych ludzi pasywnie bądź aktywnie, powinien teraz zastanowić się nad swoimi uczynkami. Daję słowo, tutaj, wobec wszystkich obecnych, że każdy, kto przekaże nam informacje dotyczące sabotażu, uniknie jakichkolwiek reperkusji, o ile osobiście nie był zamieszany w stworzenie lub podłożenie wirusów ani nie znał ich przeznaczenia.

Znowu cisza, ale przecież nie liczył na to, że ktoś zaraz podniesie rękę, wstanie i krzyknie: „Kapitan X jest winien wszystkiemu”. Tak zapewne stałoby się w jakiejś powieści, ale w prawdziwym świecie nic nie było łatwe.

W końcu kapitan Badaya przemówił po raz pierwszy na tej odprawie:

– Ktoś zamierzał zniszczyć okręty Sojuszu i zabić marynarzy na nich służących. Straciliśmy w bardzo podejrzanych warunkach na Lakocie jeden z naszych wahadłowców. – Rozejrzał się wokół. – To był naprawdę dziwny wypadek, ale wobec braku podejrzeń i dowodów mógł zostać uznany za przypadkowe zdarzenie. Kapitan Casia i komandor Yin zginęli, ale podejrzewam dzisiaj, że musieli umrzeć tylko dlatego, aby nie wydać nazwiska osoby, która organizowała spisek przeciw kapitanowi Geary’emu. Dlatego zwracam uwagę wszystkich, którzy uczestniczą w spisku, że ich mocodawcy mają w zwyczaju likwidować najsłabsze ogniwa. Jeśli zostaniecie ujawnieni, dowódca floty rozkaże was rozstrzelać, jeśli pozostaniecie w ukryciu, wasi mocodawcy mogą was uciszyć na zawsze. Jedyną szansą na przeżycie jest wskazanie sprawców… – Badaya zawiesił głos, rozglądając się po twarzach zebranych.

– Dlaczego ktoś miałby robić coś takiego? – zapytał dowódca Chrobrego. – Wszyscy wiemy, że dowodzenie przez kapitana Geary’ego niektórym było nie w smak. Sam miałem wiele wątpliwości na ten temat. Ale dowiódł, że jest godzien sprawować tę funkcję. Większość wątpiących, ze mną na czele, dzisiaj jest zadowolona z jego poczynań.

– I w tym właśnie tkwi problem – odpowiedział mu Duellos. – Osoby odpowiedzialne za atak zrozumiały, że nie zdołają już przekonać pozostałych dowódców do usunięcia kapitana Geary’ego ze stanowiska. Ich jedyną szansą było jego wyeliminowanie.

– Ale nikt nie przypuszczał, że będzie się to wiązało z zabijaniem jego i załóg trzech okrętów!

– Rozważmy sytuację, która zaistniałaby, gdybyśmy nie odkryli w porę tych wirusów. Nieulękły, Gniewny i Znamienity dokonałyby skoku, jakby ich napędy działały normalnie. Pozostali znaleźliby w końcu wirusy, które uniemożliwiły flocie wykonanie skoku, i wyruszyliby zaraz po usunięciu usterek. Operacja trwałaby co najmniej kilka godzin. Doszlibyśmy też do wniosku, że na trzech jednostkach, które dokonały skoku planowo, wirusy nie zadziałały zgodnie z przeznaczeniem. Po dotarciu do celu nie zastalibyśmy tych trzech jednostek w pobliżu punktu skoku. Nikt nigdy nie znalazłby śladu po nich, nie byłoby nawet śladu, że wirus miał inne przeznaczenie niż ten na naszych okrętach.

Komandor Neeson kiwał głową, jego twarz wyglądała jak wyciosana z granitu.

– Żadnych dowodów na rozmyślne zniszczenie trzech okrętów. Bardzo wygodne. Większość z nas byłaby przygnębiona stratą liniowców i kapitana Geary’ego, ale musielibyśmy wybrać nowego dowódcę floty. Zastanawiam się, kto mógłby aspirować do tego tytułu?

– Może kapitan Numos? – podsunął Armus.

Geary zaprzeczył szybkim ruchem głowy.

– W obliczu tak wyraźnego zagrożenia dla floty wydałem rozkaz przesłuchania kapitana Numosa na okoliczność wiedzy o zamachu i jego organizatorach. Obawiam się jednak, że kapitan Numos niewiele nam wyjaśni.

– Niby dlaczego? – zapytał Badaya.

– Bo Orion nie miał takiego samego wirusa jak Nieulękły, Gniewny i Znamienity. Ten człowiek nie miał najmniejszych szans na zostanie głównodowodzącym, ale gdyby posiadał jakąś wiedzę o organizatorach tego zamachu, z pewnością chciałby ich szantażować. Dlatego spiskowcy musieli zakładać, że wyciągnęlibyśmy coś z niego.

Rione spojrzała na Geary’ego, nie kryjąc zaskoczenia, a potem skinęła głową, uśmiechając się z uznaniem jak nauczycielka, która dostrzega, że jej pupil dobrze odrobił zadanie domowe.

– Numos próbował podpiąć się nawet pod kapitana Falco – przyznał kapitan Gniewu. – Naprawdę uważa pan, że nie był w zmowie z tymi, którzy dokonali sabotażu?

– Uważam, że to raczej ci ludzie starali się wykorzystać Numosa – wyjaśnił Geary.

– Ale z pewnością mu nie ufali. – Po raz kolejny spojrzał na koniec wirtualnego stołu. – Wszystkie okręty dokonają teraz ponadprogramowego czyszczenia wszystkich systemów, aby upewnić się, że nie mamy w nich żadnych niespodzianek. Gdy otrzymam informację, że wszystkie są czyste, wykonamy skok na Wendig. Ale przed skokiem chciałbym, aby każdy, kto posiada jakieś informacje na ten temat, przekazał je bezpośrednio mnie albo innemu zwierzchnikowi, do którego ma zaufanie. Naszymi wrogami są Syndycy. Nie my sami. Paru ludzi w tej flocie najwyraźniej zapomniało o tym i przeszli dzisiaj na stronę Syndykatu.

Kapitan Badaya przytaknął tym słowom gorąco.

– Flota stanie murem za kapitanem Gearym.

Przez twarz Duellosa przemknął cień niezadowolenia, ale nie odezwał się nawet słowem.

Geary natomiast zdał sobie sprawę, że nie może przeciwstawiać się silnej frakcji kapitana Badayi zwłaszcza teraz, kiedy ma do czynienia z innymi wrogami wewnątrz floty.

– Oby nasze czyny spotkały się z aprobatą naszych przodków – oświadczył, podsumowując dyskusję. – Gdy podejdziemy do studni grawitacyjnej prowadzącej na Wendig, poinformuję, czy wykonamy skok zgodnie z planem.

Wizerunki oficerów znikały jak zwykle błyskawicznie, porucznik Iger wyraźną przyjemnością opuścił salę na własnych nogach, a Rione niewiele mu ustępowała szybkością ewakuacji. Kapitan Desjani ze wzrokiem wbitym w plecy Wiktorii wyszła tuż za nimi.

Poza Gearym w sali znajdowała się jeszcze jedna, zupełnie nieoczekiwana osoba. Geary sprawdził identyfikator. Komandor Moltri z niszczyciela Taru.

– Słucham pana, komandorze – zagadnął Geary.

Oficer głośno przełknął ślinę, a potem przemówił, odwracając wzrok.

– Sir, wydaje mi się, że wiem, w jaki sposób wirusy zostały zaimplementowane we wszystkich napędach floty z pominięciem procedur zabezpieczeń.

– Miał pan z tym coś wspólnego? – Geary zdołał zapanować nad głosem, zadając to pytanie. Moltri wyglądał nie tylko na przerażonego, ale i mocno zawstydzonego, co wydawało się bez sensu. Szybko też zaprzeczył, kręcąc głową.

– Nie, sir. W każdym razie… nie świadomie. – Zamknął oczy, widać było, że nerwy biorą nad nim górę, potem spojrzał na Geary’ego i kontynuował już spokojniejszym głosem: – Są takie programy… dzięki którym podobne treści trafiają do rąk ludzi… zainteresowanych nimi. Napisano je w taki sposób, żeby mogły oszukać wszystkie zabezpieczenia. W naszej flocie istnieje swoista podsieć, zbudowana na takich niewykrywalnych programach.

Moltri wyjął przenośny wyświetlacz i wprowadził do niego kilka komend trzęsącymi się rękami.

– Wysłałem panu próbkę, sir. Pańscy spece od zabezpieczeń z pewnością zdołają dzięki niemu poznać sposoby, w jakie dokonano obejścia systemu. Przysięgam, sir, że nie miałem pojęcia, iż ten program może posłużyć do rozpowszechnienia niebezpiecznych wirusów, ale uważam, że mogło to nastąpić jedynie przy jego wykorzystaniu.

– Dziękuję, komandorze Moltri – odparł Geary. – Rzucę na niego okiem. Być może wyświadczył pan flocie wielką przysługę.

Moltri próbował się uśmiechnąć, ale przyszło mu to z wielkim trudem.

– Proszę nie ujawniać mojego udziału przy tworzeniu programu, który panu przesłałem, sir. Nie jestem dumny z tego dzieła. Nic a nic. Nigdy nie chciałem nikogo krzywdzić, sir. Przysięgam.

– Rozumiem.

– Domyślam się, że spotkają mnie za to jakieś konsekwencje, sir. Proszę jednak, by nie wpisywano do akt wszystkich szczegółów.

Geary czuł coraz większą irytację, obserwując miotanie się Moltriego, ale odpowiedział ze spokojem:

– Wszystko co nie jest istotne dla sprawy, zostanie pominięte. Dziękuję, komandorze.

Wizerunek Moltriego zniknął tak szybko, jakby ten człowiek uciekł. Geary otworzył wiadomość przesłaną mu przed chwilą i zrozumiał, z czym ma do czynienia. Aktywował program i patrzył z rosnącym obrzydzeniem na kolejne obrazy. Nic dziwnego, że komandor i inni, dzielący z nim zainteresowania, starali się, aby te przekazy nie ujrzały światła dziennego. Zamknął program i wezwał do siebie kapitan Desjani oraz oficera od zabezpieczeń.

Desjani nie odeszła zbyt daleko, dlatego zjawiła się niemal natychmiast, ale komandor porucznik potrzebował niemal dwu minut, by do nich dołączyć. Geary podał mu swój przenośny komunikator.

– Proszę się temu przyjrzeć.

Na twarzy oglądającego pojawiło się najpierw oburzenie, potem obrzydzenie i rezygnacja.

– Oni z pewnością znajdą nowe sposoby na rozpowszechnianie takich treści, sir. Czy mogę to przesłać na mój adres? – Geary wyraził zgodę. – Dzięki tej wiadomości będę mógł namierzyć i monitorować podsieć, z której została wysłana – wyjaśnił komandor porucznik.

– A będzie pan w stanie ustalić, czy tą drogą mogli rozprzestrzenić wirusa?

– Nie udowodnimy, że tak było, jeśli ta podsieć została skonstruowana tak jak te, które wcześniej znałem, ale nie mam wątpliwości, że z niej skorzystali. Ma ona dostęp do wszystkich okrętów floty.

Geary nie potrafił ukryć obrzydzenia.

– Na wszystkich okrętach są ludzie, którzy gustują w takich okropieństwach?

– Nie, sir – sprostował pośpiesznie komandor porucznik. – Podsieci zawierające tego typu materiały są tak projektowane, żeby ludzie umieszczający bądź pobierający z nich pliki nie pozostawiali po sobie żadnych śladów. Dlatego automatycznie logują się do wszystkich dostępnych hubów, czyli w tym wypadku okrętów floty. Każdy kto wie o tej podsieci, może z niej pobierać materiały, ale nie ma sposobu, żeby ustalić, kim jest ta osoba ani na jakiej jednostce służy.

Wnioski płynące z tego faktu były więcej niż jasne.

– Zatem szanse na zidentyfikowanie osoby, która przesłała wirusa, są niewielkie.

Oficer rozłożył ręce w geście bezsilności.

– Słowo „niewielkie” wydaje mi się zbyt optymistycznym terminem w tej sytuacji, sir. Ale będziemy mogli monitorować tę podsieć, posiadając do niej dostęp, więc tą drogą już niczego groźnego nie rozpowszechnią.

– Chce pan ją monitorować? Zamknijmy ją. Jaką mamy pewność, że nie ma innych ukrytych systemów komunikacyjnych tego rodzaju? – zapytała Desjani.

Komandor porucznik wydawał się zaskoczony jej pytaniem.

– Jesteśmy pewni, że istnieją, kapitanie. Sieć floty jest obwieszona dziesiątkami takich nieoficjalnych programów, dzięki którym można przenosić nielegalne treści albo uprawiać hazard.

– Dlaczego ich nie zamykacie? – zdziwiła się Desjani.

– Dlatego, że moi ludzie odpowiadają za bezpieczeństwo, a nie łamanie prawa. Dopóki wiemy, gdzie istnieje taka podsieć, możemy ją monitorować i sprawdzać, co za jej pośrednictwem jest przesyłane. Gdybyśmy zamknęli którąś z nich, na pewno pojawiłaby się znowu i tracilibyśmy czas na jej ponowne namierzenie, nie wiedząc przy okazji, co się w niej dzieje. Jak w tej tutaj. Gdybyśmy ją monitorowali, dowiedzielibyśmy się o wirusie w momencie, w którym trafiłby do podsieci. Zakładam więc, że ktoś, kto jej użył do tego celu, zrobił to świadomie. – Komandor porucznik oddał Geary’emu komunikator. – Ale jeśli rozkaże mi pani zlikwidować tę podsieć, zrobię to. Ludzie gustujący w takich świństwach z pewnością odbudują ją, ale to potrwa.

Geary próbował ocenić moralną różnicę pomiędzy pozwoleniem na swobodny przepływ podobnych materiałów pomiędzy okrętami floty, aby wychwytywać gorsze rzeczy, a likwidacją takich kanałów i narażaniem się na kolejne groźby zamachów.

– Ile czasu będą na to potrzebowali?

– Na zastąpienie tej podsieci? W aktualnych warunkach? – Oczy oficera zrobiły się na moment nieobecne. – Jakieś pół dnia.

– Pół dnia? – Geary wymienił nerwowe spojrzenie z Desjani. Nie mieli specjalnego wyboru, zważywszy na możliwość rozprzestrzenienia kolejnego wirusa tą drogą. – Nie likwidujcie jej, ale upewnijcie się, że jest dokładnie monitorowana.

Kapitan Desjani skinęła na komandora porucznika.

– Bierzcie się do roboty, ale najpierw pokażcie mi to.

Oficer zawahał się, spojrzał na Geary’ego, który też nie wiedział, co ma zrobić, ale w końcu zezwolił na przekazanie komunikatora.

– To ten plik? – zapytała Desjani otwierając wiadomość, oglądała jej zawartość przez kilka sekund, a potem zamknęła, krzywiąc się z niesmakiem. – Czy to prawdziwe obrazy?

– Raczej nie. – Oficer pokręcił głową. – Produkowanie takich materiałów jest dość trudne, a jeśli wykorzystywani są w nich żywi ludzie, producent naraża się na spędzenie reszty wieczności w pudle. Dlatego używają bardzo realistycznych animacji komputerowych.

– Ale wyglądają jak prawdziwe – wtrącił Geary, wciąż czując się nieswojo po obejrzeniu tych obrazów.

– Tak, sir. Na tym to polega.

– Dziękuję. Proszę się tym zająć. – Wzdrygnął się, gdy komandor porucznik wyszedł.

Desjani wyglądała, jakby połknęła coś ohydnego w smaku.

– Wiem, dlaczego pozwolił pan na pozostawienie tej podsieci, sir, ale wiem też, jak pan się musi z tym czuć. Skąd pan ma te materiały?

– Od kogoś, kogo nigdy bym nie podejrzewał o takie upodobania, przynajmniej po wyglądzie.

– Kimkolwiek jest ten człowiek, potrzebuje leczenia psychiatrycznego.

– Tak… – Geary zabębnił palcami po blacie stołu. – Czy można przeprowadzić taką terapię w tajemnicy?

Skinęła głową.

– Tak, chociaż nie mam pojęcia, dlaczego chce pan kryć tego człowieka. Już samo posiadanie podobnych materiałów jest pogwałceniem regulaminu.

– Dlatego, że ten człowiek osobiście wyjawił mi krępującą tajemnicę, żebym mógł ustrzec flotę przed kolejnym atakiem – wyjaśnił Geary.

– To musiało być dla niego trudne. – Desjani skrzywiła się. – Nie będę pytała, kto to był.

– Widziała pani kiedyś coś takiego?

Zanim odpowiedziała, zaprzeczyła ruchem głowy.

– Słyszałam o podobnych rzeczach, ale nigdy na nie nie trafiłam.

– Ja też nie. – Geary potarł twarz obiema dłońmi. – Wybacz, Taniu, muszę jeszcze porozmawiać z paroma osobami, a potem wziąć prysznic. Dajcie mi znać, jeśli znajdziecie coś na interesujący nas temat.

– Tak jest, sir! – Desjani zatrzymała się w przejściu i odwróciła do Geary’ego. – Chciałabym przeprosić za to, że nie podzielałam pańskiego zaufania względem pani współprezydent Rione, sir.

– W porządku, kapitanie Desjani. Cenię sobie ludzi, którzy są ze mną szczerzy. I w końcu wymówiła pani jej nazwisko.

– Słucham?

– Nic takiego. Proszę dać mi znać, kiedy zakończycie oczyszczanie systemów Nieulękłego.

Trzy godziny później, gdy wszystkie systemy floty zostały potrójnie sprawdzone i oznaczone certyfikatem „zabezpieczone przed zawirusowaniem” przez oficerów, którzy zdawali sobie sprawę, że najmniejsze przeoczenie może ich kosztować życie, Geary wydał rozkaz skoku na Wendig. Mimo iż czuł lodowaty ucisk w żołądku, Nieulękły bez problemu znalazł się w nadprzestrzeni.

Загрузка...