ROZDZIAŁ SIÓDMY

Mocno, lecz niespodziewanie łagodnie Julian pochwycił kostki Emeliny i przyciągnął ją do Siebie. Leżała przed nim bezwładnie, a on klęczał między jej udami i patrzył na nią z ogniem w oczach.

– Czy myślałaś, że pozwolę ci uciec ode mnie, kochanie? – Powoli opadł na nią, przepalając jej ubranie swoim gorącym dotykiem. Próbowała się poruszyć pod jego ciężarem, ale nie mogła. Julian otoczył jej twarz szorstkimi dłońmi.

– Potrafisz być bardzo arogancki, Julianie – oskarżyła go gardłowym głosem, spod wpółopuszczonych powiek patrząc na jego ściągniętą twarz. Jej tętno, przedtem przyspieszone z powodu wyścigu, teraz dudniło z podniecenia. – Arogancki i niewychowany.

– Przy tobie zmieniam się w jaskiniowca – przytaknął, chowając twarz w zagłębieniu jej szyi. – A jeśli mamy się obrzucać obelgami, to też mógłbym poczynić kilka uwag na temat twojej inteligencji, czy też raczej jej braku! Nigdy więcej nie rób czegoś takiego, jak dzisiaj. Słyszysz mnie, Emmy?

– To był mój plan i nadstawiałam swojego karku – zauważyła ostrożnie. Przyszło jej do głowy, że martwił się o nią o wiele bardziej, niż się spodziewała.

– Pamiętaj, że twój uroczy kark należy do mnie! Mam do niego prawo, dopóki nie spłacisz swojego długu!

Oczy Emeliny rozszerzyły się z oburzenia.

– Długu! Tylko o to się martwisz? Czy będę żyła wystarczająco długo, by ci zapłacić? Ty samolubny draniu! Jeśli wydaje ci się, że po tym, co powiedziałeś, zaciągniesz mnie do łóżka, to chyba masz źle w głowie!

– Emmy, Emmy – łagodził Julian z humorem.

– Dobrze wiesz, że jesteś ze mną w łóżku dlatego, że ja tego chcę i potrafię sprawić, byś ty też tego chciała. Zapomnij teraz o długu i kochaj się ze mną.

Uciszył jej dalsze protesty mocnym pocałunkiem. Całował ją, aż zakręciło jej się w głowie. Trzymał jej twarz w dłoniach i jednocześnie więził jej ciało swoim.

Emelina rozluźniła się z nieświadomym westchnieniem poddania. Ten mężczyzna potrafił rozbudzić w niej namiętność. Przez kilka ostatnich dni tęskniła do dotyku jego rąk na swoim ciele, jak jeszcze nigdy w życiu nie tęskniła do żadnego mężczyzny. Podniosła rękę i w mroku przesunęła palcami po jego posrebrzonych skroniach. Nogami niespokojnie oplotła jego nagie uda. W tej chwili była pewna, że jest tu, gdzie pragnie być. Dlaczego miałaby opierać się temu co nieuniknione?

– Ach, Emmy. Jesteś taka miękka, ciepła i doskonała – szeptał Julian, czując jej reakcję. – Ścigałbym cię po całym świecie, a nie tylko przez krótką ulicę.

Emelina poruszyła się pod nim z dreszczem podniecenia. Czuła przy sobie jego nagie ciało i pragnęła, by Julian ją także rozebrał. Napięcie miedzy nimi powstawało tak łatwo! Potrzebowała jedynie jego dotyku i świadomości, że on jej pragnie.

– Czy mnie potrzebujesz tak jak ja ciebie? – spytał prowokująco. – Powiedz mi o tym – poprosił. Jego dłoń wśliznęła się pod jej czarny sweter i znalazła pierś.

– Chcę usłyszeć, jak to mówisz.

– Pragnę cię, Julianie! – Zadrżała, gdy lekko pieścił czubek jej piersi wnętrzem dłoni. Przesunęła palcami po jego nagich ramionach.

– Chcę, żebyś mi powiedziała, jak bardzo mnie pragniesz. Co czujesz, gdy cię tak dotykam? – nalegał.

Emelina niespokojnie poruszyła głową. Z zamkniętymi oczami wczuwała się w rozkoszne wrażenia przebiegające przez jej ciało.

– To aż boli, Julianie. Nigdy nie wiedziałam, co to jest bolesne pragnienie, dopóki nie spotkałam ciebie – wyznała.

Uklęknął między jej rozsuniętymi nogami. Rozchyliła powieki i zobaczyła, że patrzy na nią z namiętną intensywnością.

– Julianie?

– Rozbierz się dla mnie, kochanie – poprosił gardłowym głosem. – Zdejmij dla mnie dżinsy. Chcę patrzeć, jak przygotowujesz się do pójścia ze mną do łóżka.

Emelina zawahała się, nagle onieśmielona. Nie była pewna, czy pod ciężarem jego spojrzenia będzie w stanie się poruszyć. Łatwiej było pozwolić jemu przejąć inicjatywę. Jeśli rozbierze się sama, będzie to kolejny dowód zaangażowania, gest akceptacji.

Ale przecież i tak już zaakceptowała go jako kochanka! Jaki sens miało wycofywanie się teraz? Powoli jej ręce powędrowały do zapięcia spodni.

– Nie patrz tak na mnie – błagała, rozpinając suwak.

– Denerwuję się!

– Aja przy tobie tracę głowę – odparł. Odsunął się, by zrobić jej miejsce. Gdy niezręcznie zsunęła spodnie do kostek, Julian wyciągnął rękę i leciutko dotknął wrażliwego wnętrza jej uda. Emelina miękko zaczęła powtarzać jego imię. Prowokująco wyciągnęła ramiona i znów go do siebie przyciągnęła.

– Jeszcze majtki – przypomniał jej, przesuwając palcem po kawałku nylonu, ostatnim fragmencie jej ubrania.

– Co za bestia! – Uniosła jednak biodra wyżej. -Jestem tylko mężczyzną, który bardzo cię pragnie.

I myślę, że ty też mnie pragniesz. Czuję, jaka jesteś wilgotna i gorąca, kochanie. Jesteś takim zmysłowym stworzeniem. Boże, Emmy, rozbierz się do końca!

Pod wrażeniem pożądania płonącego w jego oczach Emelina drżącymi palcami z trudem zdjęła ostatni fragment swego ubrania.

– Moja słodka Emmy! – Ze stłumionym okrzykiem pragnienia Julian wszedł w nią głęboko. Emelina westchnęła głośno i mocniej przytuliła się do niego.

Julian powoli ustanowił rytm, który podtrzymywał gromadzące się w niej napięcie aż do chwili, gdy zaczęła mieć wrażenie, że wybuchnie. Słuchała podniecających słów, które szeptał z ustami przy jej szyi i w zapamiętaniu powtarzała niektóre z nich.

– Trzymaj mnie mocno, kochanie – poprosił Julian, wyczuwając, że przebiegający przez nią prąd przybiera na sile. – Trzymaj mnie mocno i niech się dzieje, co chce!

Emelina poddała się ekstazie, nie zdając sobie sprawy, że jej paznokcie pozostawiają czerwone ślady na jego ramionach. Gdy wyprężyła się pod jego ciałem, Julian podniósł głowę i patrzył na emocje odbijające się na jej twarzy. Nie był już w stanie kontrolować się ani chwili dłużej.

Patrzył na nią nadal, gdy w jego ramionach wracała do przytomności. Odsunął z jej twarzy kosmyk włosów. Otworzyła oczy i napotkała jego wzrok.

– Tu jest twoje miejsce, Emmy. Tu, w moich ramionach. Nigdy więcej nie próbuj ode mnie uciekać. I tak pobiegnę za tobą.

– Naprawdę, Julianie?

Julian westchnął. Jak by zareagowała, gdyby jej powiedział, czego postanowił żądać jako zapłaty za jej zobowiązanie? Czy próbowałaby się kłócić i targować, zanim by się zgodziła? Czy też próbowałaby uciec, wolałaby ucieczkę niż wyrok, który miał zamiar na nią nałożyć?

Nie, pomyślał z głębokim zadowoleniem. Nie ucieknie. Może będzie wściekła, sytuacja, w której się znajdzie, może ją oburzyć, ale jego Emmy spłaci swój dług.

Miał to jak w banku.

– Wyglądasz, jakbyś był bardzo z siebie zadowolony – zauważyła Emelina, unosząc głowę leżącą w zgięciu jego ramienia.

– Bo jestem – odrzekł szczerze, pochylając się i całując ją w czubek nosa. – I to w dodatku dzięki tobie.

– Naprawdę?

– Mhm. Lubię, gdy udaje mi się wyłożyć mój punkt widzenia w tak satysfakcjonujący sposób – uśmiechnął się leniwie.

– Często to robisz? – zapytała lekko.

Uśmiech zniknął z jego twarzy, zastąpiony uważnym spojrzeniem.

– A jak myślisz?

Z jakiegoś powodu Emelina potraktowała to pytanie bardzo poważnie.

– Myślę, że nie – odrzekła powoli. – Nie wydaje mi się, byś używał seksu do kontrolowania kobiety. Nie w ostatecznym rozrachunku.

Spojrzał na nią z zainteresowaniem.

– Dlaczego nie?

– Bo to nie jest broń, na której można polegać, a ty masz dosyć inteligencji, by to rozumieć. Wiesz, że lojalności i zaangażowania, których oczekujesz od kobiety, nie można kupić za seks.

– Masz dzisiaj bardzo filozoficzny nastrój – stwierdził. – Ale to prawda. – Wydawał się nieco rozczarowany, że nie może użyć tej akurat broni.

– A wolałbyś, żebym obiecała robić, co zechcesz, tylko dlatego, że jesteś dobry w łóżku? – zapytała zaczepnie.

– Wtedy wszystko byłoby prostsze.

– Ale ja okazałabym się dosyć płytką istotą, zdaną na łaskę i niełaskę własnych namiętności – zauważyła chłodno.

– Zamiast tego jesteś zdana na łaskę i niełaskę własnego poczucia honoru, prawda? – odparował.

– Co to ma znaczyć? Leniwie przesunął dłonią po jej ciele.

– Któregoś dnia ci to wyjaśnię. Wkrótce. Śpij już, Emmy. Rano porozmawiamy o tym, co trzeba zrobić dalej.

Emelina ziewnęła szeroko i naraz poczuła się bardzo zmęczona.

– O Leightonie i jego gangu? -I o twoim bracie. Ma prawo wiedzieć, co się tu zdarzyło. Dalsze działanie będzie zależało od niego.

– Masz jakiś plan? – zapytała sennie.

– Powiem ci o tym rano. – Przytulił ją do siebie i nakazał zasnąć. Ale jeszcze długo po tym, gdy ona już ucichła w jego ramionach, Julian leżał bezsennie w mroku i rozważał jej słowa. Emelina miała rację. Wiedział, że nie może jej kontrolować za pomocą seksu. Nic by mu z tego nie przyszło. Czy podejrzewała, w jaki sposób zamierzał uzyskać nad nią kontrolę? Prawdopodobnie nie. Patrzył na cienie na suficie i oceniał ryzyko, jakie chciał podjąć.

Pierwsze słowa, jakie Julian wypowiedział następnego ranka, zaskoczyły Emelinę. Stał pod prysznicem, a ona właśnie podawała mu kubek z kawą, gdy odezwał się:

– Dziś po południu pojedziemy do Seattle. Przedtem posłuchamy tych taśm.

– Do Seattle! Dzisiaj?

– Emmy, mówię to z wielką przykrością, ale twoja kawa wcale się nie poprawia. Wydaje mi się, że za mało się starasz.

– Powiedz mi, po co jedziemy do Seattle.

– Chcę porozmawiać z twoim bratem.

– Dlaczego, Julianie? – Jej głos zabrzmiał poważnie.

– Mówiłem ci wczoraj wieczorem. Ma prawo do tego, żebyśmy z nim uzgodnili, co robić dalej. Jest kilka możliwości.

– Nie wydaje mi się, Julianie.

– Emmy, dobrze wiesz, że nie masz prawa podejmować za niego takiej decyzji -powiedział łagodnie.

– Wiem. Zgadzam się, że to zależy od Keitha. To on jest ofiarą tego szantażu. Ale chyba nie chcę, żebyś z nim rozmawiał o tej sytuacji lub dawał mu jakieś rady.

– Przygryzasz dolną wargę, co znaczy, że bardzo się czymś denerwujesz. Myślę, że zaczynam rozumieć, o co ci chodzi. – Jego głos brzmiał teraz ostrzej.

– Obawiasz się, że będę próbował włączyć Keitha w nasz układ, tak?

– A nie będziesz?

– Dałem ci słowo, Emelino. Oczekuję zapłaty wyłącznie od ciebie.

– Ale jeśli porozmawiasz z Keithem i on zgodzi się przyjąć twoją pomoc w zakończeniu tej sprawy – powiedziała Emelina z zapartym tchem – to czy ty nie… czy nie będziesz uważał go za zaangażowanego?

– Nie. Jeśli o mnie chodzi, to jest część tego samego układu. Czy ty mi ufasz, Emmy? Czy wierzysz, że zatrzymam to tylko między nami? – zapytał z wyraźnym naciskiem w głosie.

– Tak, Julianie. Wierzę ci. – To była prawda. Po tym, co słyszała o szefach mafii, nie rozumiała, dlaczego ma do niego zaufanie, ale tak było. Wciągnęła głęboki oddech i zapytała beztroskim tonem: -Kiedy wreszcie zrobisz jakąś przyzwoitą kawę?

– Chyba dziś rano pójdziemy na kawę do wsi.

– Jesteś zbyt leniwy, żeby sam ją zrobić?

– Nie, ale mam ochotę popatrzeć, jak terroryzujesz miejscowych. Uwielbiam, gdy stajesz w mojej obronie – powiedział. – Czuję się taki chciany. Przy tobie i Kserksesie jestem bezpieczny!

Emelina wykrzywiła się, bo nie potrafiła wymyślić żadnej odpowiedzi. Co gorsza, czuła, że on ma rację. To było niewiarygodnie śmieszne. Jej opieka była ostatnią rzeczą, jakiej ten mężczyzna potrzebował. Miał wystarczającą ochronę ze strony takich ludzi jak Joe Cardellini, którzy nosili przy sobie broń i patrzyli na świat pochmurnym wzrokiem.

– I tak musimy wyjść – powiedział Julian swobodnie.

– Muszę zadzwonić do Joe'ego z automatu w sklepie. Czterdzieści minut później Emelina grzebała czubkiem buta w ziemi, podczas gdy Julian dzwonił. W godzinę potem czarny lincoln podjechał pod dom.

– Skąd przyjechałeś, Joe? – zapytała Emelina z zainteresowaniem. – Tak szybko się tu pojawiłeś.

– Z Portland – odrzekł i jego spojrzenie złagodniało. Emelina wiedziała jednak, że Joe nigdy nie posunie się dalej. Było jasne, że Joe Cardellini nie śmiałby nawet marzyć o wkraczaniu na terytorium swojego szefa. W nagłym przebłysku intuicji uświadomiła sobie, że powstrzymałby go przed tym nie strach, lecz szacunek dla Juliana. Julian chyba doszedł do tych samych wniosków, bo nie rzucał żadnych zawoalowanych pogróżek ani jej, ani Joe'emu.

– Czy przez cały ten czas byłeś w Portland? – zapytała.

– Zostałem tam przydzielony kilka lat temu – odrzekł uprzejmie.

– Przydzielony? Ach, rozumiem – Emelina skinęła głową, przypominając sobie, że współczesna mafia jest czymś w rodzaju skrzyżowania biznesu rodzinnego z wojskiem. Wpływy Juliana muszą sięgać naprawdę daleko, jeśli ma człowieka zajmującego się „bezpieczeństwem" aż tutaj, na północnym zachodzie. Ta myśl ją przygnębiła.

Prędzej czy później Julian wróci do „interesów" i romantyczna idylla dobiegnie końca. Następnym razem usłyszy o nim, gdy wezwie ją do zapłacenia rachunku. Emelina zadrżała. Prędzej czy później będzie musiała zapłacić.

– Emmy? Słuchasz mnie? – Julian przerwał jej rozmyślania. – Joe pójdzie teraz do domu Leightona pozbierać mikrofony, a potem posłuchamy taśm.

Emelina skinęła głową i wyprostowała się. W końcu po to tu przyjechała.

Taśmy okazały się dowodem rzeczowym, jaki mogła sobie tylko wymarzyć. Potwierdzały i wyjaśniały urywki rozmowy, które słyszeli tamtego wieczoru na plaży. Eric Leighton i jego przyjaciele byli profesjonalnymi przemytnikami narkotyków i działali bezkarnie na Zachodnim Wybrzeżu już od prawie dwóch lat.

– Ciekaw jestem, dlaczego zawracał sobie głowę szantażem. Na tym interesie zarobił przecież grube pieniądze – zauważył Joe z zainteresowaniem. – Po co ryzykował?

– Z zawiści – westchnęła smutno Emelina i widząc utkwiony w sobie wzrok obu mężczyzn, wyjaśniła: -Myślę, że Eric był po prostu zazdrosny o to, żemojemu bratu udało się wybić w społeczeństwie. Keith zdobył to, czego Eric pragnął: sukces i trochę władzy, a wszystko w legalny sposób. Eric zawsze zazdrościł mojemu bratu. Tak mi się wydaje. Nawet gdy przechodzili młodzieńczy radykalizm, to właśnie Keith skupiał na sobie uwagę i szacunek innych, nie Eric. Mój brat jest urodzonym przywódcą – zakończyła ze wzruszeniem ramion.

Julian powoli skinął głową, po czym zerknął na Joe'ego.

– Czy zabrałeś stamtąd wszystko? Joe spojrzał na niego z urazą.

– Nie ma ani śladu po tym, że coś było ruszane, szefie. Powinien pan wiedzieć, że nie zostawiłbym żadnych dowodów.

Julian uśmiechnął się.

– Wiem. Chciałbym tylko, żeby wszystko przebiegło czysto.

Emelina zawahała się, przygryzając dolną wargę i przenosząc wzrok z jednego na drugiego.

– Ten podsłuch w domku był nielegalny, prawda?

– Powiedzmy po prostu, że nie mam zamiaru przedstawiać tych dowodów policji stanu Oregon. Te] informacje były tylko do naszego użytku, po to, żeby potwierdzić twoje podejrzenia.

– Policji?!

– Tak. Jeśli uda mi się namówić na to twojego brata, to właśnie do policji powinniśmy się zwrócić jak najszybciej.

– Ależ, Julianie! – wykrzyknęła – nie możesz tego zaryzykować! Keith też nie.

– Pozwól, że ja się tym zajmę, dobrze, Emmy? Idź się pakować.

Przez całą drogę do Portland kłócili się o to na tylnym siedzeniu lincolna. Joe prowadził, a Kserkses siedział przy nim z przodu. Joe obiecał, że zajmie się psem. Kłócili się jeszcze przy wsiadaniu do wahadłowca odlatującego do Seattle. Gdy lądowali na lotnisku Sea-Tac, Emelina była zachrypnięta. Julian zamówił taksówkę do miasta.

– Powtarzam ci, że to nie jest sposób, w jaki Keith j chciałby się tym zająć! Przez cały czas chodzi o to, żeby nie mieszać w tę sprawę jego nazwiska. A to będzie niemożliwe, jeśli sprawa trafi na policję!

Julian uśmiechnął się pobłażliwie.

– Nie pozwolisz mi pójść na policję, bo boisz się, że zostanę aresztowany, i nie pozwolisz pójść swojemu bratu, bo obawiasz się, że to by zrujnowało jego karierę. Chyba więc będziemy musieli wysłać tam ciebie.

Te słowa uciszyły ją aż do chwili, gdy taksówka zatrzymała się przed wysokim biurowcem, w którym pracował jej brat. Pięć minut później Keith Stratton wyszedł z windy do holu. Emelina spojrzała na niego z dumą. Jej brat był idealnym wyobrażeniem szybko awansującego młodego człowieka. Kasztanowe włosy, podobne w odcieniu do jej włosów, miał obcięte w tradycyjny sposób, a garnitur w drobne prążki uszyty był przez dobrego krawca. Z naturalnym wdziękiem wytwarzał wokół siebie atmosferę spokoju i władzy. Wszyscy, których mijał w holu, pozdrawiali go uprzejmym skinieniem głowy. Najwyraźniej był w swoim świecie.

– Emmy, co się stało? Myślałem, że jesteś w Oregonie

– Keith szybko pocałował siostrę w policzek i odsuwając się o krok, spojrzał uważnie na mężczyznę stojącego u jej boku.

– Jestem Julian Colter. – Julian wyciągnął rękę.

– Chciałbym pana zaprosić na filiżankę kawy. Jest kilka spraw, o których musimy porozmawiać.

Emelina pomyślała, że o ile Keith w naturalny sposób wytwarzał atmosferę rozkwitającej siły, Julian sprawiał wrażenie człowieka, który posiada władzę od lat. Ubrany był na tę okazję w szyty na miarę antracytowy garnitur, białą koszulę i jedwabny krawat w subtelne paski. Joe przywiózł mu ten strój z Port-land. Emelina, ubrana w dżinsy i rozpinaną na całej długości żółtą koszulę, czuła się jak dzieciek przy tych dwóch męskich uosobieniach sukcesu.

Keith poważnie skinął Julianowi głową i poprowadził ich do kawiarni. To zabawne, pomyślała Emelina, że sukces w świecie przestępczym na pierwszy rzut oka jest tak podobny do sukcesu w świecie wielkich korporacji. Gdyby nie wiedziała, kim Julian jest naprawdę, sądziłaby z wyglądu, że jest człowiekiem stojącym na szczycie drabiny, na którą jej brat dopiero zaczynał się wspinać. Zajęli boks w kawiarni.

– A więc jak ci się udały wakacje, Emmy? – zapytał Keith swobodnym tonem, patrząc na siostrę ostrzegawczo.

– Julian wie wszystko o moich „wakacjach", Keith. Nie musisz przy nim udawać – wyjaśniła, sącząc kawę.

Keith nie odpowiedział i tylko spojrzał na Juliana, unosząc pytająco brwi. Nie ma zamiaru odkrywać się, dopóki się nie dowie, ile tamten wie, uświadomiła sobie Emelina. Sprytny chłopak.

– Ku mojemu nieopisanemu zdumieniu -powiedział Julian sucho -wariacki plan pańskiej siostry okazał się trafiony. Pański przyjaciel Leighton używa swego domu na plaży w raczej nielegalnych celach. Przemyca narkotyki na wybrzeże. Dokładnie raz w miesiącu. Następna dostawa będzie dwudziestego ósmego przyszłego miesiąca.

– Żartujecie! -Keith ze zdumieniem przenosił wzrok z jednej twarzy na drugą.

– Mówiłam ci! – zawołała Emelina. – Nie wierzyłeś mi, kiedy mówiłam, że on na pewno coś tam knuje, prawda?

– Nie – przyznał Keith. – Nie wierzyłem. – Odwrócił się do Juliana. – Dlatego właśnie pozwoliłem jej tam pojechać samej. Ale kim, do diabła, pan jest? – zapytał śmiało.

– Nie bądź niegrzeczny, Keith. Julian mi pomógł – Emelina pospiesznie opowiedziała Keithowi całą historię. – To był pomysł Juliana, żeby sprawdzić paragony w torbach ze sklepu. I był ze mną na plaży tej nocy, gdy Leighton i jego przyjaciele przyjechali – zakończyła. – Mamy wszystkie dowody, jakich potrzebujesz, Keith.

Keith przyswajał sobie nowiny, nie spuszczając wzroku z twarzy Juliana, ale, poza doskonałą obojętnością, nic z niej nie wyczytał.

– Rozumiem. Ale to nie jest odpowiedź na moje pytanie, prawda? Kim jesteś, Julianie?

Po raz pierwszy do chwili przyjazdu do Seattle usta Juliana drgnęły w lekkim uśmiechu.

– Jestem człowiekiem, który usiłował powstrzymać twoją siostrę od rozpoczęcia kariery włamywaczki, a w końcu zaczął włamywać się sam. Spędzałem urlop w domku oddalonym o jedną przecznicę od tego, który wynajęła twoja siostra.

– Ale kim jesteś? – nie ustępował Keith.

– Mniejsza o to, Keith – wtrąciła się Emelina stanowczo, nie chcąc dopuścić, by Keith za bardzo naciskał Juliana. Wolała, by jej brat nie dowiedział się, kim naprawdę był Julian. – Julian prowadzi interesy na Zachodnim Wybrzeżu. Mieszka w Arizonie. Miał po prostu pecha, że wynajął dom w pobliżu mojego.

Keith spojrzał na nią spokojnie i postanowił na razie porzucić ten temat. Kąciki ust Juliana uniosły się w lekkim rozbawieniu.

– Jako że moja siostra wciągnęła cię w tę sprawę i wiesz o wszystkim, co masz zamiar zrobić?

– Chciałem ci udzielić pewnej rady – powiedział Julian.

– Mianowicie?

– Może należałoby przekazać to, co wiemy, policji i sprawdzić, czy interesowałaby ich obserwacja domu Leightona w przyszłym miesiącu około dwudziestego ósmego? Jeśli przyłapią szantażystę w trakcie transakcji z narkotykami, to powinieneś mieć go z głowy.

Mało prawdopodobne, żeby Leighton zechciał pogrążać się głębiej, wciągając ciebie w sytuację. Będzie miał pełne ręce roboty, żeby się wywinąć z oskarżenia o przemyt narkotyków.

– Policja będzie zadawać wiele pytań, Julianie – zaprotestowała Emelina niespokojnie.

– Ja się zajmę policją – odrzekł niewzruszenie.

– Zrobisz to? – Keith patrzył na niego uważnie.

– Po prostu opowiem im o tym, co zauważyłem pewnego wieczoru spędzając urlop na wybrzeżu w Oregonie. Jestem pewien, że lokalna policja będzie bardzo szczęśliwa, mając możliwość podjęcia akcji z tego miejsca. Ani ty, ani Emelina nie musicie być w to zaangażowani.

Keith wziął głęboki oddech, a Emelina wpatrzyła się w Juliana nieruchomo.

– To bardzo miło z twojej strony – powiedział powoli Keith. – Mogę zapytać, dlaczego wyświadczasz mi tak dużą uprzejmość?

W oczach Juliana pojawił się uśmiech.

– Daleko zajdziesz, Keith. Zadajesz wiele pytań.

– A czy dostanę jakieś odpowiedzi? Julian wzruszył ramionami.

– Czy nie jest oczywiste, dlaczego na ochotnika proponuję pomoc? Robię to dla Emmy. – Nie patrzył na nią, gdy mówił, całą uwagę skupił na jej bracie.

– Zostaliśmy bliskimi przyjaciółmi.

– Rozumiem – powiedział cicho Keith, ignorując niespokojne poruszenie Emeliny na krześle. Przez dłuższą chwilę patrzył chłodno na Juliana, po czym skinął głową. – Rozumiem – powtórzył.

Emelina naraz poczuła się wyłączona z rozmowy.

– Jeśli już skończyliście tę męską pogawędkę – pry-chnęła – to może przejdziemy do konkretów?

Keith uśmiechnął się sucho.

– Uważaj na nią, gdy zaczyna przygryzać dolną wargę – ostrzegł Juliana. – Wtedy jest najbardziej niebezpieczna.

– Myślałem, że robi to, gdy jest zdenerwowana lub niespokojna – powiedział Julian. Odwrócił się i popatrzył na nią z namysłem.

– Nie, robi tak wtedy, gdy coś knuje. Ma bardzo bujną wyobraźnię – wyjaśnił Keith.

– O tym już się przekonałem.

Загрузка...