Rozdział 57

CZTERY DNI PÓŹNIEJ


Jessica Culver istotnie poślubiła Stone’a Normana w „Tavern on the Greek”.

Myron był w swoim biurze, kiedy przeczytał o tym w gazecie. Esperanza i Win też tam byli. Win stał przy wysokim lustrze, ćwicząc uderzenia kijem golfowym. Robił to często i długo. Esperanza czujnie obserwowała Myrona.

– W porządku? – zapytała go.

– Tak.

– Zdajesz sobie sprawę, że jej ślub to najlepsza rzecz, jaka przytrafiła ci się w życiu?

– Owszem. – Myron odłożył gazetę. – Doszedłem do wniosku, że chcę się czymś z wami podzielić.

Win znieruchomiał w pół uderzenia.

– Niedostatecznie prostuję ramię. Esperanza uciszyła go machnięciem ręki.

– Czym?

– Zawsze próbowałem uciekać przed czymś, co jak teraz widzę, leży w mojej naturze – oznajmił Myron. – No wiecie. Mówię o odgrywaniu bohatera. Oboje przestrzegaliście mnie, żebym tego nie robił. A ja was słuchałem. Teraz coś sobie uświadomiłem. Powinienem to robić. Oczywiście, będę ponosił klęski, ale także odniosę zwycięstwa. Dłużej nie będę uciekał przed przeznaczeniem. Nie chcę skończyć jako stary cynik. Chcę pomagać ludziom. I zamierzam to robić.

Win odwrócił się do niego.

– Skończyłeś?

– Tak.

Win spojrzał na Esperanzę.

– Powinniśmy klaskać?

– Myślę, że tak.

Esperanza wstała i zaczęła klaskać. Win odłożył kij golfowy i uprzejmie przyłączył się do niej. Myron skłonił się.

– Serdecznie dziękuję, jesteście wspaniałą widownią, przy wyjściu nie zapomnijcie o napiwkach i spróbujcie naszej cielęciny.

Wielka Cyndi wetknęła głowę do pokoju. Tego ranka nałożyła tonę różu i wyglądała jak sygnalizator uliczny.

– Na drugiej linii, panie Bolitar – powiedziała, trzepocząc rzęsami. Wypisz, wymaluj dwa skorpiony leżące na grzbietach. Potem dodała: – To pana nowa dziewczyna.

Myron podniósł słuchawkę.

– Cześć!

– O której przychodzisz? – zapytała Ali Wilder.

– Powinienem być około siódmej.

– Co powiesz na pizzę i DVD z dzieciakami?

Myron uśmiechnął się.

– Brzmi wspaniale.

Odłożył słuchawkę. Uśmiechnął się znowu. Esperanza i Win wymienili spojrzenia.

– No co? – zapytał Myron.

– Jesteś taki niezdarny, kiedy jesteś zakochany – zauważyła Esperanza.

Myron spojrzał na zegarek.

– Czas na mnie.

– Powodzenia – powiedziała Esperanza.

Myron zwrócił się do Wina.

– Chcesz iść ze mną?

– Nie, mój przyjacielu. Masz ją tylko dla siebie. Myron wstał. Cmoknął Esperanzę w policzek. Uściskał Wina.

Win lekko się zdziwił, ale jakoś to zniósł. Myron pojechał do New Jersey. Był piękny dzień. Słońce świeciło, jakby dopiero co zostało stworzone. Myron kręcił gałką radia. Za każdym razem trafiał na swoje ulubione przeboje.

To był jeden z tych dni.

Nie zatrzymał się przy grobie Brendy. Pomyślał, że zrozumiałaby to. Czyny mówiące głośniej i tak dalej.

Zaparkował przed szpitalem Świętego Barnaby. Wszedł na górę do pokoju Joan Rochester. Gdy tam wszedł, siedziała na łóżku gotowa do wyjścia.

– Jak się czujesz? – zapytał.

– Dobrze – powiedziała Joan Rochester.

– Przykro mi z powodu tego, co ci się przytrafiło.

– Niepotrzebnie.

– Wracasz do domu?

– Tak.

– I nie zamierzasz wystąpić z oskarżeniem?

– Zgadza się.

Myron domyślił się, że tak będzie.

– Twoja córka nie może wiecznie uciekać.

– Wiem.

– I co zamierzasz z tym zrobić?

– Katie wczoraj wieczorem wróciła do domu.

To tyle, jeśli chodzi o szczęśliwe zakończenia, pomyślał Myron. Zamknął oczy. Nie to chciał usłyszeć.

– Pokłóciła się z Rufusem. I wróciła do domu. Dominick jej przebaczył. Wszystko będzie dobrze.

Popatrzyli na siebie. Nie będzie dobrze. Myron o tym wiedział. Ona też.

– Chcę ci pomóc – rzekł

– Nie możesz.

Miała rację.

Pomagasz tym, którym możesz pomóc. Tak powiedział Win. I zawsze, ale to zawsze, dotrzymujesz słowa. Właśnie dlatego tu dziś przyszedł. Dotrzymać obietnicy.

Spotkał się z doktor Skylar na korytarzu przed oddziałem onkologicznym. Miał nadzieję porozmawiać z nią w jej gabinecie, ale tu też będzie dobrze.

Edna Skylar uśmiechnęła się na jego widok. Miała bardzo delikatny makijaż. Jej biały fartuch był pomięty. Tym razem nie miała stetoskopu na szyi.

– Witaj, Myron – powiedziała.

– Cześć, doktor Skylar.

– Mów mi Edna.

– W porządku.

– Właśnie wychodziłam. – Kciukiem wskazała w kierunku windy. – Co cię tu sprowadza?

– Prawdę mówiąc, ty.

Edna Skylar miała długopis za uchem. Wyjęła go, zanotowała coś w karcie choroby i wetknęła go na miejsce.

– Naprawdę?

– Kiedy byłem tu ostatnio, czegoś mnie nauczyłaś – powiedział Myron.

– Czego?

– Rozmawialiśmy o różnych pacjentach, pamiętasz? Mówiliśmy o czystych i zbrukanych. Byłaś ze mną bardzo szczera – powiedziałaś, że wolisz leczyć ludzi, którzy bardziej na to zasługują.

– Tak, ale to tylko słowa. Gdy przychodzi co do czego, muszę pamiętać o złożonej przysiędze. Leczę również tych, których nie lubię.

– Och, wiem. Jednak to dało mi do myślenia. Ponieważ zgadzam się z tobą. Chciałem pomóc Aimee Biel, ponieważ uważałem, że ona jest… sam nie wiem.

– Niewinna? – podsunęła doktor Skylar.

– Chyba tak.

– Jednak dowiedziałeś się, że nie jest.

– Nie tylko – odparł Myron. – Dowiedziałem się, że się mylisz.

– W czym?

– Nie możemy tak osądzać ludzi. Stajemy się cyniczni. Zakładamy najgorsze. A kiedy zaczynamy tak robić, widzimy tylko ciemne strony. Wiesz, że Aimee Biel wróciła do domu?

– Słyszałam o tym.

– Wszyscy myślą, że to była ucieczka z domu.

– O tym też słyszałam.

– Dlatego nikt jej nie słuchał. Nikt nie uwierzył. Jeśli wychodzi się z takiego założenia, Aimee Biel nie jest już niewinna. Rozumiesz? Nawet dla swoich rodziców. Działają w jej najlepszym interesie. Tak bardzo chcą ją chronić, że nawet oni nie dostrzegli prawdy.

– Czyli czego?

– Tego, że jest niewinna, dopóki nie udowodni się jej winy. Ta zasada obowiązuje nie tylko na sali sądowej.

Edna Skylar demonstracyjnie spojrzała na zegarek.

– Nie jestem pewna, czy rozumiem, do czego zmierzasz.

– Wierzyłem w tę dziewczynę przez całe jej życie. Czyżbym się mylił? Czy to były złudzenia? Jednak jeśli przychodzi co do czego, to jak powiedzieli jej rodzice – ich zadaniem jest ją chronić, nie moim. Dlatego mogłem spojrzeć na to beznamiętnie. Byłem gotowy zaryzykować odkrycie prawdy. Zaczekałem. Kiedy wreszcie udało mi się porozmawiać z Aimee na osobności, poprosiłem, żeby opowiedziała mi całą tę historię. Ponieważ było zbyt wiele dziur w powszechnie przyjętej wersji – tej, według której uciekła z domu i może nawet zabiła kochanka. Jedna to bankomat. Inna to telefon z budki. Takie rzeczy. Nie chciałem tylko zmiatać tego pod dywan i pomagać jej żyć dalej. Dlatego porozmawiałem z nią. Przypomniałem sobie, jak bardzo ją kochałem. I zrobiłem coś naprawdę niezwykłego.

– Co?

– Założyłem, że Aimee mówi prawdę. A jeśli tak, to miałem dwa fakty. Została porwana przez kobietę. I ta kobieta wiedziała, że Katie Rochester użyła bankomatu na Pięćdziesiątej Drugiej Ulicy. Jedyne osoby, które pasowały? Katie Rochester. No cóż, ona tego nie zrobiła. Loren Muse. Wykluczone. I ty.

– Ja? – Edna Skylar zamrugała. – Mówisz poważnie?

– Pamiętasz, jak zadzwoniłem i poprosiłem, żebyś przejrzała kartę Aimee? – spytał Myron. – Żeby sprawdzić, czy jest w ciąży?

Edna Skylar znów spojrzała na zegarek.

– Naprawdę nie mam na to czasu.

– Powiedziałem, że nie chodzi tylko o jedną niewinną osobę, ale o dwie.

– I co z tego?

– Zanim do ciebie zadzwoniłem, prosiłem twojego męża o to samo. Pracuje na tym oddziale. Myślałem, że będzie mu łatwiej. Odmówił.

– Stanley ściśle przestrzega przepisów – rzekła Edna Skylar.

– Wiem. Jednak powiedział mi coś ciekawego. Wyjaśnił, że ze względu na wymogi ochrony danych osobowych komputer zapisuje datę i personalia każdego, kto zagląda do karty pacjenta. Można sprawdzić, który lekarz przeglądał plik. A także, kiedy to robił.

– Zgadza się.

– Tak więc sprawdziłem plik Aimee. Zgadnij, co odkryłem?

Jej uśmiech przygasł.

– To, że przeglądałaś te dane dwa tygodnie przedtem, nim cię o to poprosiłem. Ciekawe dlaczego?

Założyła ręce na piersi.

– Nie robiłam tego.

– Komputer się myli?

– Czasem Stanley zapomina swoje hasło. Pewnie posłużył się moim.

– Rozumiem. Zapomina swoje hasło, ale pamięta twoje. – Myron przechylił głowę na bok i spojrzał na Ednę z ukosa. – Myślisz, że zeznałby tak pod przysięgą?

Edna Skylar nie odpowiedziała.

– Czy wiesz, co było naprawdę sprytne? – ciągnął. – To, co powiedziałaś mi o swoim synu. O tym, który sprawiał kłopoty od pierwszego dnia i uciekł, żeby zrobić karierę. Powiedziałaś, że wciąż sprawia ci kłopoty, pamiętasz?

Z jej ust wyrwał się cichy, bolesny jęk. W oczach miała łzy.

– Jednak nigdy nie wymieniłaś jego imienia. Oczywiście, nie miałaś powodu go podawać. I nie ma powodu, żeby ktoś je znał. Nawet teraz. To nie było częścią dochodzenia. Nie wiem, jak nazywała się matka Jake’a Wolfa. Albo Harry’ego Davisa. Jednak kiedy dowiedziałem się, że przeglądałaś dane Aimee, zacząłem szukać. Twój pierwszy mąż, doktor Skylar, nazywał się Andrew Van Dyne, mam rację? A twój syn nazywał się Drew Van Dyne.

Zamknęła oczy i oddychała głęboko. Kiedy znów je otworzyła, wzruszyła ramionami, daremnie siląc się na nonszalancję.

– I co z tego?

– Dziwne, nie sądzisz? Kiedy pytałem cię o Aimee Biel, nigdy nie wspominałaś, że twój syn ją zna.

– Mówiłam ci, że nie utrzymuję kontaktów z synem. Nic nie wiedziałam o nim i o Aimee Biel.

Myron uśmiechnął się.

– Masz odpowiedź na wszystko, prawda, Edno?

– Po prostu mówię prawdę.

– Nie, nie mówisz. Twierdzisz, że to był kolejny zbieg okoliczności. Cholernie dużo tych zbiegów okoliczności, nie sądzisz? Właśnie tego od początku nie mogłem zrozumieć. Dwie ciężarne uczennice w tej samej szkole? W porządku, to akurat nic takiego. Jednak cała reszta – obie uciekające z domu, używające tego samego bankomatu i tak dalej. Ponownie załóżmy, że Aimee mówiła prawdę. Załóżmy, że ktoś – jakaś kobieta – istotnie kazała jej czekać na tym rogu. I powiedzmy, że ta tajemnicza kobieta powiedziała Aimee, żeby podjęła pieniądze z tego bankomatu. Dlaczego? Czemu ktoś miałby to robić?

– Nie wiem.

– Na pewno wiesz, Edno. Ponieważ to nie był przypadek. Wcale nie. Ty tak to zaaranżowałaś. Obie dziewczyny korzystały z tego samego bankomatu? Powód mógł być tylko jeden. Porywaczka – ty, Edno – chciała powiązać zniknięcie Aimee z zaginięciem Katie Rochester.

– A dlaczego miałabym to robić?

– Ponieważ policja była przekonana, że Katie Rochester uciekła z domu – częściowo z powodu tego, co im powiedziałaś, gdy zobaczyłaś ją na mieście. Jednak z Aimee Biel było inaczej. Na przykład nie miała powiązanego z mafią, apodyktycznego ojca. Jej zniknięcie mogło skłonić policję do rozpoczęcia poszukiwań. Najlepszym – i jedynym – sposobem, żeby tego uniknąć, było upozorowanie jej ucieczki z domu.

Przez chwilę oboje stali w milczeniu. Potem Edna Skylar poruszyła się, jakby chciała go wyminąć. Myron przesunął się, zagradzając jej drogę.

Spojrzała na niego.

– Masz podsłuch, Myronie?

Podniósł ręce.

– Przeszukaj mnie.

– Nie ma potrzeby. To wszystko bzdury.

– Wróćmy do tamtego dnia na ulicy. Ty i Stanley spacerowaliście w centrum Manhattanu. I tu zadziałała ręka przeznaczenia. Zobaczyłaś Katie Rochester, tak jak zeznałaś policji. Wiedziałaś, że nie zaginęła i nie wpadła w poważne tarapaty.

Uciekła z domu. Błagała cię, żebyś nikomu o tym nie mówiła. A ty posłuchałaś. Przez trzy tygodnie nikomu nie mówiłaś. Prowadziłaś normalne życie. – Myron przyglądał się jej pilnie. – Nadążasz?

– Nadążam.

– Skąd więc ta nagła zmiana? Dlaczego po trzech tygodniach nagle zadzwoniłaś do swojego starego kumpla Eda Steinberga?

Znów założyła ręce na piersi.

– Może ty mi to powiesz.

– Ponieważ zmieniła się twoja sytuacja, nie Katie.

– Jak to?

– Mówiłaś, że syn od pierwszego dnia sprawiał ci kłopoty. I że wyrzekłaś się go.

– Zgadza się.

– Może tak zrobiłaś, nie wiem. Jednak pozostawałaś z nim w kontakcie. Przynajmniej sporadycznym. Wiedziałaś, że Drew zakochał się w Aimee Biel. Powiedział ci o tym. Zapewne wyznał, że była w ciąży.

Rozłożyła ręce.

– Możesz to udowodnić?

– Nie. To tylko domysły. Jednak reszta – nie. Przeglądałaś dane medyczne Aimee na komputerze. Wiemy o tym. Wiedziałaś, że naprawdę była w ciąży. I nie tylko to. Dowiedziałaś się, że zamierza ją usunąć. Drew nie miał o tym pojęcia. Myślał, że się kochają i wezmą ślub. Jednak Aimee chciała z nim zerwać. Drew Van Dyne był dla niej jedynie głupim błędem, jakie często popełnia się w szkole średniej. Aimee zamierzała iść do college’u.

– Wygląda na to, że Drew miał motyw, by ją porwać – powiedziała Edna.

– Tak się wydaje, prawda? Gdyby to było wszystko. Jednak ja znów zacząłem się zastanawiać nad tymi wszystkimi zbiegami okoliczności. Nad tym bankomatem. Kto o nim wiedział? – Zadzwoniłaś do swojego starego kumpla Eda Steinberga i wydusiłaś z niego szczegóły. Powiedział ci. Dlaczego nie? To nie było nic poufnego. Nawet nie otworzyli sprawy. Kiedy wspomniał o bankomacie Citi-banku, zrozumiałaś, że to będzie gwóźdź programu. Wszyscy założą, że Aimee również uciekła z domu. I tak też się stało. Potem zadzwoniłaś do Aimee. Powiedziałaś, że jesteś ze szpitala, co akurat było prawdą. Powiedziałaś jej, co ma zrobić, żeby w tajemnicy usunąć ciążę. Umówiłaś się z nią w Nowym Jorku. Czekała na rogu. Podjechałaś. Kazałaś jej podjąć pieniądze z bankomatu. To był twój gwóźdź programu. Aimee zrobiła, co jej kazałaś. Ale wtedy wpadła w panikę. Chciała jeszcze to przemyśleć. Siedzisz w samochodzie ze strzykawką w ręku, czekając, aż ona wsiądzie, a ona nagle ucieka. Dzwoni do mnie. Ja przyjeżdżam. Zawożę ją do Ridgewood. Ty jedziesz za nami – to twój samochód widziałem wjeżdżający za nami do zaułka. Kiedy Harry Davis odprawia ją z kwitkiem, ty już czekasz. Aimee niewiele pamięta z tego, co stało się później. Twierdzi, że podano jej narkotyk. Objawy się zgadzają. Propofol powoduje takie same. Znasz ten środek, prawda, Edno?

– Oczywiście, przecież jestem lekarzem. To środek znieczulający.

– Stosujesz go?

Zawahała się.

– Tak.

– To cię zgubiło.

– Naprawdę? Niby dlaczego?

– Mam również inne dowody, ale głównie poszlakowe. Na przykład zapisy komputerowe. Wynika z nich nie tylko to, że przeglądałaś dane medyczne Aimee wcześniej, niż mówiłaś, ale że nawet nie zajrzałaś do nich, kiedy zadzwoniłem. Bo i po co? Już wiedziałaś, że ona jest w ciąży. Mam także wykazy rozmów telefonicznych. Ty dzwoniłaś do syna, on do ciebie.

– Co z tego?

– Właśnie, co z tego. Mogę nawet udowodnić, że dzwoniłaś do szkoły i rozmawiałaś z synem zaraz po naszym pierwszym spotkaniu. Harry Davis zastanawiał się, skąd Drew wiedział, że coś się dzieje, zanim z nim porozmawiał. Oto skąd. Zadzwoniłaś i ostrzegłaś go. I pamiętasz telefon do Claire, ten z budki telefonicznej przy Dwudziestej Trzeciej Ulicy? Po pierwsze, przedobrzyłaś. Ładnie z twojej strony, że chciałaś trochę uspokoić rodziców. Tylko dlaczego Aimee miałaby dzwonić właśnie stamtąd – z miejsca, gdzie widziano Katie Rochester? Przecież nie mogła o tym wiedzieć. Tylko ty to wiedziałaś. I sprawdziliśmy już zapisy z punktów kontrolnych na autostradzie. Byłaś na Manhattanie. Przejechałaś tunelem Lincolna dwadzieścia minut przed tym telefonem.

– Trudno to nazwać niezbitymi dowodami – zauważyła Edna.

– Owszem, pewnie masz rację. Jednak zgubił cię propofol. Pewnie, możesz go wypisywać na recepty, ale konkretnym pacjentom. Policja posłuchała moich sugestii i już sprawdziła twój gabinet. Nabyłaś mnóstwo propofolu, ale nikt nie potrafi wyjaśnić, gdzie się podział. Aimee wykonano badania krwi. Ta substancja wciąż była w jej organizmie. Rozumiesz?

Edna Skylar odetchnęła głęboko.

– Masz jakiś motyw tego rzekomego porwania, Myronie?

– Naprawdę chcesz dalej prowadzić tę grę?

Wzruszyła ramionami.

– Skoro tyle już gramy.

– Dobrze, jak chcesz. Motyw. Wszyscy mieli z nim problem. Dlaczego ktoś miałby porywać Aimee? Wszyscy uważaliśmy, że ktoś chciał ją uciszyć. Twój syn mógł stracić pracę. Syn Jake’a Wolfa mógł stracić wszystko. Harry Davis, no cóż, on także miał wiele do stracenia. Jednak porwanie Aimee w niczym by im nie pomogło. Nie było żądania okupu ani motywów seksualnych, nic. Dlatego wciąż zadawałem sobie to pytanie. Po co ktoś miałby porywać młodą kobietę?

– I?

– Mówiłaś o niewinnych.

– Racja.

Jej uśmiech zdradzał teraz rezygnację. Myron pomyślał, że Edna Skylar wie, co zaraz usłyszy, ale nie zamierza mu niczego ułatwiać.

– Kto był bardziej niewinny od twojego nienarodzonego wnuka?

Wydawało mu się, że nieznacznie skinęła głową. Nie był pewien.

– Mów dalej.

– Sama to powiedziałaś, kiedy rozmawialiśmy o wybieraniu pacjentów. To kwestia priorytetów. Chodzi o ratowanie niewinnych. Działałaś z niemal szlachetnych pobudek. Próbowałaś uratować swojego wnuka.

Edna Skylar odwróciła się i spojrzała w głąb korytarza. Kiedy znów popatrzyła na Myrona, jej smutny uśmiech znikł. Twarz była dziwnie pozbawiona wyrazu.

– Aimee była w trzecim miesiącu ciąży – zaczęła. Ton jej głosu też się zmienił. Brzmiał teraz łagodniej i jakby z oddali. – Gdybym zdołała ją przetrzymać jeszcze miesiąc lub dwa, byłoby za późno na przerwanie ciąży. Gdybym tylko zdołała trochę odwlec jej decyzję, uratowałabym wnuka. Czy to taka zbrodnia?

Myron nie odpowiedział.

– Masz rację. Chciałam upodobnić zniknięcie Aimee do ucieczki Katie Rochester. Oczywiście, pewne podobieństwa istniały. Obie chodziły do tej samej szkoły i obie zaszły w ciążę. Dodałam bankomat. Zrobiłam wszystko, co mogłam, żeby zaginięcie Aimee wyglądało na ucieczkę z domu. Jednak nie z powodów, które podałaś – nie dlatego, że była miłą dziewczyną z dobrej rodziny. Prawdę mówiąc, wprost przeciwnie.

Myron pokiwał głową, nagle rozumiejąc.

– Gdyby policja rozpoczęła śledztwo – rzekł – mogliby odkryć jej romans z twoim synem.

– Tak.

– Żaden z podejrzanych nie ma chaty z bali. Jednak ty ją masz, Edno. Jest w niej nawet kominek z brązowych i białych kamieni, opisany przez Aimee.

– Widzę, że się napracowałeś.

– Owszem.

– Miałam wszystko doskonale zaplanowane. Dobrze bym ją traktowała. Monitorowałabym stan płodu. Zadzwoniłam do jej rodziców w nadziei, że trochę ich uspokoję. Zamierzałam robić to częściej – stwarzać wrażenie, że Aimee uciekła z domu i nic jej nie jest.

– Na przykład podszywając się pod nią w Internecie?

– Tak.

– Jak zdobyłaś jej hasło i login?

– Podała mi je oszołomiona narkozą.

– W jej obecności nosiłaś maskę?

– Zasłaniałam twarz, tak.

– A nazwisko chłopaka Erin. Mark Cooper. Skąd je wzięłaś?

Edna wzruszyła ramionami.

– Też mi je podała.

– To była zła odpowiedź. Mark Cooper był chłopcem, którego nazywano „kłopoty”. To też mnie zaniepokoiło.

– Sprytnie z jej strony – przyznała Edna Skylar. – No cóż. Przetrzymałabym ją parę miesięcy. Pozostawiałabym ślady wskazujące na to, że uciekła z domu. Potem wypuściłabym ją. Opowiedziałaby tę samą historię co teraz, że została porwana.

– I nikt by jej nie uwierzył.

– Urodziłaby to dziecko, Myronie. Tylko tego chciałam. Ten plan mógł się powieść. Kiedy wyszło na jaw, że korzystała z tego bankomatu, policja nabrała pewności, że uciekła. Dlatego nie wszczęto śledztwa. Jej rodzice… no cóż, jak to rodzice. Ich niepokój zlekceważono tak samo jak Rochesterów. – Napotkała jego spojrzenie. – Tylko jedno pokrzyżowało mi plany.

Myron rozłożył ręce.

– Skromność nie pozwala mi tego powiedzieć.

– Zatem ja to zrobię. Ty. To ty pokrzyżowałeś moje plany.

– Nie zamierzasz nazwać mnie wścibskim dzieciakiem, co? Jak na Scooby-Dol

– Uważasz, że to zabawne?

– Nie, Edno. Wcale nie uważam tego za zabawne.

– Nigdy nie chciałam nikogo skrzywdzić. Owszem, Aimee nie byłoby łatwo. Może nawet byłoby to dla niej traumatyczne przeżycie, chociaż bardzo dobrze dawkuję leki. Miałaby dobrą opiekę, a dziecku nic by nie zagrażało. Co do jej rodziców – oczywiście, przeszliby piekło. Pomyślałam, że jeśli zdołam ich przekonać, że Aimee uciekła z domu i nic jej nie jest, to może będzie im łatwiej. Jednak policz wszystkie za i przeciw. Nawet gdyby mieli trochę pocierpieć, to co? Ratowałam życie. Tak jak ci powiedziałam. Nie spisałam się z Drew. Nie opiekowałam się nim. Nie zdołałam go obronić.

– I nie chciałaś powtórzyć tych samych błędów ze swoim wnukiem – rzekł Myron.

– Właśnie.

Wokół kręciło się mnóstwo ludzi: pacjenci i goście, lekarze i pielęgniarki. Gdzieś z góry dobiegało metaliczne pobrzękiwanie. Ktoś przeszedł obok z ogromnym bukietem. Myron i Edna tego nie widzieli.

– Powiedziałeś mi to przez telefon – ciągnęła. – Kiedy poprosiłeś, żebym sprawdziła dane Aimee. Chronić niewinnych. Tylko to próbowałam robić. Jednak kiedy znikła, winiłeś siebie. Czułeś się zobowiązany ją odnaleźć. Zacząłeś szukać.

– A kiedy dotarłem za blisko, musiałaś zatrzeć ślady.

– Tak.

– Dlatego ją wypuściłaś.

– Nie miałam innego wyjścia. Wszystko diabli wzięli. Kiedy się wmieszałeś, ludzie zaczęli umierać.

– Chyba nie winisz o to mnie, prawda?

– Nie, ale siebie też nie – odparła z wysoko podniesioną głową. – Nigdy nikogo nie zabiłam. Nie prosiłam Harry’ego Davisa, żeby podmienił arkusze ocen. Nigdy nie prosiłam Jake’a Wolfa, żeby kogoś przekupił. Nie kazałam Randy’emu Wolfowi handlować prochami. Nie kazałam mojemu synowi sypiać z uczennicą. I nie kazałam Aimee Biel zachodzić z nim w ciążę.

Myron nic nie powiedział.

– Chcesz pociągnąć to jeszcze dalej? – Odrobinę podniosła głos. – Nie kazałam Drew grozić Wolfowi bronią. Wprost przeciwnie. Próbowałam uspokoić syna, ale nie mogłam wyjawić mu prawdy. Może powinnam. Jednak Drew zawsze był taki postrzelony. Dlatego powiedziałam mu, żeby się uspokoił, że Aimee nic się nie stanie. Jednak on nie słuchał. Myślał, że Jake Wolf coś jej zrobił. Dlatego na niego napadł. Moim zdaniem żona Wolfa mówi prawdę. Zastrzeliła Drew w obronie własnej. I w ten sposób mój syn zginął. Chociaż ja nie zrobiłam nic takiego.

Myron czekał. Ednie drżały wargi, ale uporała się z tym. Nie zamierzała się załamać. Nie okaże słabości, nawet teraz, kiedy wszystko się wydało, a jej działania nie tylko nie przyniosły oczekiwanego efektu, ale doprowadziły do śmierci jej syna.

– Chciałam jedynie uratować życie mojemu wnukowi – powiedziała. – Jak inaczej mogłam to zrobić?

Myron nadal się nie odzywał.

– No jak?

– Nie wiem.

– Proszę. – Edna Skylar chwyciła go za ramię, jakby był kołem ratunkowym. – Co ona zamierza zrobić w sprawie dziecka?

– Tego też nie wiem.

– Nigdy nie zdołasz mi nic udowodnić.

– To już należy do policji. Ja tylko chciałem dotrzymać obietnicy.

– Jakiej obietnicy?

Myron spojrzał w głąb korytarza i zawołał:

– Już możecie się pokazać.

Kiedy Aimee Biel wyszła z pokoju, Edna Skylar jęknęła i przycisnęła dłoń do ust. Erik też tam był, u boku Aimee. Claire stanęła po jej drugiej stronie. Oboje obejmowali córkę.

Wtedy Myron odszedł z uśmiechem. Maszerował z lekkim sercem. Na zewnątrz świeciło słońce. Był tego pewien. Z radia popłyną jego ulubione piosenki. Całą tę rozmowę miał nagraną – no tak, oszukał Ednę – a kasetę odda Muse i Bannerowi. Może wystąpią z oskarżeniem. Może nie.

Robisz, co możesz.

Erik skinął głową przechodzącemu Myronowi. Claire wyciągnęła rękę. W oczach miała łzy wdzięczności. Myron dotknął jej dłoni, ale się nie zatrzymał. Napotkał jej spojrzenie. Znów zobaczył w niej tamtą nastolatkę z liceum i sali wykładowej. Jednak to wszystko nie miało już znaczenia.

Złożył Claire obietnicę. Obiecał odnaleźć jej dziecko.

I wreszcie odnalazł.

Загрузка...