Dean podniósł się i nacisnął klawisz stop na magnetowidzie.
Ekran telewizora zgasł.
Ostatnie słowa Hoyta zawisły w ciszy pokoju.
Jane Rizzoli poczuła się rozebrana, pozbawiona godności, zredukowana do obnażonych części ciała: szyi, piersi i brzucha.
Zastanawiała się, jaką ją widział teraz Dean i czy udzieliły mu się wizje erotyczne Hoyta.
Odwrócił się ku niej.
Jeszcze nigdy nie udało jej się wywnioskować z jego twarzy, o czym myślał, ale teraz dostrzegła w niej wyraźny gniew.
– Rozumiesz, o co tu chodziło? – zapytał.
– O to, żebyś obejrzała tę taśmę.
Hoyt ułożył łańcuch okruszków chleba, żeby cię zaprowadzić tam, gdzie chciał. Koperta ze zwrotnym adresem doktor O’Donnell zaprowadziła cię do niej. Do jego listów i do taśmy. Wiedział, że w końcu trafią do twoich rąk.
Popatrzyła na czarny ekran telewizora.
– To jest zaadresowane do mnie.
– Zrozumiałaś to.
Doktor O’Donnell posłużyła mu jako środek przekazu. Mówiąc do niej w trakcie wywiadu, Hoyt w rzeczywistości mówi do ciebie. Opowiada ci o swoich fantazjach. Wykorzystuje je, żeby cię przestraszyć i poniżyć. Przysłuchaj się temu, co mówi.
– Cofnął taśmę.
Ponownie Hoyt ukazał się na ekranie.
„Nie mogę spać po nocach. Wyobrażam sobie, jak to się mogło potoczyć. Myślę o rozkoszy, która mnie ominęła… Przez całe życie miałem obsesję na punkcie doprowadzania do końca rzeczy, które zacząłem, więc teraz czuję się rozdrażniony. Myślę o tym bez przerwy”…
Dean nacisnął klawisz stop i spojrzał na Jane.
– Jak ci się to podoba? Świadomość, że nieustannie o tobie myśli?
– Chyba sam, do cholery, wiesz, jak mi się to może podobać.
– On też wie. Dlatego chciał, żebyś tego posłuchała.
– Nacisnął klawisz odtwarzania.
Demoniczny wzrok Hoyta błądził po jakiejś odległej widowni.
„Wyobrażam sobie, jak ją rozbieram. Myślę o jej jędrnych piersiach. I o brzuchu. Ma piękny, płaski brzuch”…
Dean znów zatrzymał taśmę.
Spojrzał na Jane, która się zaczerwieniła.
– Wiem, o co mnie spytasz. Chcesz wiedzieć, jak to na mnie działa.
– Czujesz się obnażona?
– Tak.
– Bezbronna?
– Tak.
– Sprofanowana?
Przełknęła ślinę i spojrzała w bok.
– Tak – odparła cicho.
– To są odczucia, które chciał w tobie wywołać.
Powiedziałaś, że pociągają go zranione kobiety. Kobiety będące ofiarami gwałtu. Jego postępowanie miało na celu doprowadzenie ciebie do takiego samego stanu psychicznego. Udało mu się to za pomocą słów. Poczułaś się ofiarą.
Spojrzała mu prosto w oczy.
– Nie – rzuciła twardo.
– Nie poczułam się ofiarą. Chcesz wiedzieć, co teraz czuję?
– Co?
– Zamierzam rozerwać tego sukinsyna na strzępy.
Powiedziała to z czystej brawury, każde słowo było jak cios pięścią w powietrze.
To go zaskoczyło.
Przez moment patrzył na nią ze zmarszczoną twarzą.
Czy dostrzegł, jak ciężko jej przyszło zachować podniesione czoło? Czy zauważył w jej głosie aktorstwo? Atakowała dalej, nie dając mu czasu na zorientowanie się, że blefuje.
– Twierdzisz, że już wówczas wiedział, iż ta taśma w końcu trafi do moich rąk? Że została nagrana z myślą o mnie?
– Czyżbyś tego nie dostrzegła?
– Przyjmuję ją za fantazjowanie jakiegoś świra.
– Nie jakiegoś.
I nie na temat jakiejś tam ofiary. On mówi o tobie, Jane. O tym, jakie ma zamiary wobec ciebie.
W mózgu Jane Rizzoli zadźwięczały dzwonki ostrzegawcze.
Dean znów kierował rozmowę na kwestię personalną, a ostrze jego strzały było skierowane prosto w nią. Czy czerpał przyjemność z wprawiania jej w zakłopotanie? Czy chciał podsycić w niej lęk?
– W momencie kiedy to nagranie zostało zrobione, miał już gotowy plan ucieczki – mówił dalej Dean.
– Zauważ, że to on skontaktował się z doktor O’Donnell. Wiedział, że połknie haczyk.
Była dla niego otwartym mikrofonem rejestrującym wszystko, co powiedział, wszystko, co chciał ludziom, a szczególnie tobie, przekazać. Potem przewrócił pierwszą kostkę domina i łańcuszek zdarzeń potoczył się tak, jak zaplanował, doprowadzając do obecnej chwili, w której jesteś tu i oglądasz tę taśmę.
– Czy można być tak genialnym?
– A z kim ci się zdawało, że masz do czynienia? – zapytał.
Była to następna strzała, wypuszczona w celu przebicia jej tarczy obronnej, pokazania oczywistej prawdy.
– Spędził rok za kratami.
Miał cały rok na pielęgnowanie swoich fantazji. Obiektem tych wszystkich fantazji byłaś ty.
– Nie ja, tylko Catherine Cordell. To ona…
– Nie o niej opowiadał doktor O’Donnell.
– W takim razie kłamał.
– Dlaczego?
– Żeby mnie zastraszyć, zagrać mi na nerwach…
– Więc zgadzasz się co do tego, że taśma miała trafić do twoich rąk. Jej przesłanie jest dedykowane tobie.
Spojrzała na martwy ekran telewizora.
Miała wrażenie, że widmo twarzy Hoyta wciąż na nią patrzy. Wszystko, co przedsięwziął, miało na celu zakłócenie jej codzienności, zniszczenie jej spokoju wewnętrznego.
Tak samo postępował z Catherine Cordell, zanim przystąpił do aktu ostatecznego. Chciał, żeby jego ofiary były sterroryzowane strachem i skrajnie wyczerpane psychicznie. Zabijał wtedy, kiedy według jego kryteriów były już całkowicie dojrzałe. Wyczerpała argumenty na obronę przed tym, co było oczywiste.
Dean usiadł naprzeciw niej przy stole.
– Myślę, że powinnaś wycofać się z tego śledztwa – powiedział spokojnie.
Spojrzała na niego, zaskoczona.
– Wycofać się?
– Sprawa zrobiła się zbyt osobista.
– Rozgrywka z przestępcą jest zawsze osobista.
– Nie do tego stopnia.
On chce, żebyś ją prowadziła, dlatego stosuje swoje małe gierki. Celowo włącza się w bieg twojego życia. Jako osoba prowadząca dochodzenie jesteś postacią pierwszoplanową i łatwo dostępną… zajętą bez reszty pościgiem za sprawcą. Nowe zbrodnie miały na celu stworzenie scenerii dla ciebie. To jego sposób komunikowania się z tobą.
– Tym bardziej nie mogę się wycofać.
– Nie. Tym bardziej powinnaś zrezygnować. Zniknąć z życia Hoyta.
– Nigdy przed nikim nie uciekałam, agencie Dean – odpaliła.
Zamilkł.
– W rzeczywistości nie wyobrażałem sobie, że mogłabyś się wycofać – powiedział po chwili milczenia.
Pochyliła się ku niemu napastliwie.
– Powiedz mi, w czym ci właściwie przeszkadzam? Od początku jesteś przeciwko mnie. Rozmawiałeś za moimi plecami z Marquetteem. Kwestionowałeś moje…
– Nigdy nie kwestionowałem twoich kompetencji.
– Więc o co ci w końcu chodzi?
Skwitował jej wzburzenie spokojnym, poważnym stwierdzeniem: – Pomyśl, z kim masz do czynienia. Z człowiekiem, którego już raz rozszyfrowałaś. Z człowiekiem, który tobie zawdzięcza swoje uwięzienie.
W dalszym ciągu przemyśliwa nad tym, co chciał z tobą zrobić, podczas gdy ty przez cały rok próbowałaś zapomnieć, co już ci zrobił. Pała żądzą dokończenia dzieła. Buduje fundamenty pułapki, której nie dostrzegasz. To nie jest bezpieczne miejsce dla ciebie.
– Czy naprawdę chodzi ci o moje bezpieczeństwo?
– Podejrzewasz mnie o ukryte zamiary?
– Nie wiem. Jeszcze nie poznałam twoich prawdziwych zamiarów.
Wstał z krzesła i podszedł do magnetowidu. Wyjął taśmę i schował ją do koperty.
Widać było, że usiłuje zyskać na czasie, zastanawiając się nad wiarygodną odpowiedzią.
Usiadł ponownie i spojrzał na nią.
– Szczerze mówiąc – powiedział – ja też cię jeszcze nie rozszyfrowałem.
Roześmiała się.
– Mnie? Jestem taka, jaką mnie widzisz.
– Pozwoliłaś mi zobaczyć w sobie tylko policjantkę. Jaka jest Jane Rizzoli, kobieta?
– To jedno i to samo.
– Wiesz, że to nieprawda. Nie pozwalasz nikomu odkryć tego, co się kryje za odznaką.
– Czym miałabym się pochwalić? Że mi brak chromosomu Y? Odznaka jest jedyną rzeczą, którą chcę pokazywać.
Nachylił się ku niej, naruszając jej przestrzeń osobistą.
– To jest skutek uświadomienia sobie tego, że jesteś na celowniku.
Skutek działania przestępcy, który wie, jak przykręcić ci śrubę. Człowieka, któremu się udało bez twojej wiedzy zbliżyć do ciebie tak, aby przystąpić do bezpośredniego ataku.
– Już więcej mu się nie uda.
– Jesteś pewna?
Patrzyli sobie w oczy; ich twarze znalazły się tak blisko siebie, jakby byli kochankami. Nagły przypływ pożądania seksualnego był dla niej tak wstrząsający, że odczuła go niczym równoczesne przeżycie bólu i rozkoszy.
Cofnęła się, zaczerwieniona, i choć teraz patrzyli na siebie z większej odległości, wciąż czuła się zawstydzona. Nie umiała ukrywać swoich uczuć. Gdy w grę wchodził flirt lub nawiązywanie nici sympatii między kobietą i mężczyzną, czuła się beznadziejnie niezręcznie.
Próbowała utrzymać niezmieniony wyraz twarzy, ale nie chciała spojrzeć mu w oczy, obawiając się, że wyczyta w nich to, o czym myśli.
– Musisz zrozumieć, że to się powtórzy – powiedział.
– Hoyt nie jest już sam. Jest ich teraz dwóch. Jeżeli dotąd się nie bałaś, to najwyższy czas, żebyś zaczęła.
Popatrzyła na kopertę z taśmą, która była przeznaczona dla niej. Początek rozgrywki wykazał przewagę Hoyta – doprowadził do tego, że się bała. Milcząc, zaczęła zbierać swoje notatki.
– Jane?
– Słyszałam, co powiedziałeś.
– I co ty na to?
Spojrzała na niego.
– Wiesz co?
Może mnie przejechać autobus, kiedy będę przechodziła przez jezdnię. Mogę doznać udaru, siedząc przy tym biurku. Ale nie zastanawiam się nad tym, nie pozwalam, żeby takie myśli mną owładnęły. Już to przeżyłam… koszmary omal mnie nie wykończyły, teraz jednak złapałam drugi oddech.
Możliwe, że otępiałam do tego stopnia, że niczego już nie czuję. Pozostało mi jedynie kroczyć dalej tą samą drogą. Żeby przez to przejść, trzeba po prostu iść naprzód. Nie ma innej możliwości.
W sukurs przyszedł jej brzęczyk pagera. Spojrzała z wdzięcznością na ekran wyświetlacza, doznając ulgi, bo mogła uniknąć jego wzroku. Czuła, że na nią patrzy, gdy szła do pokoju konferencyjnego, żeby zatelefonować.
– Laboratorium włosów i włókien, Erin Volchko – rozległ się głos w słuchawce.
– Rizzoli. Masz coś nowego?
– Dzwonię w sprawie tych zielonych włókien, pobranych ze skóry Gail Veager. Znaleźliśmy identyczne na skórze Karenny Ghent.
– Używa tej samej tkaniny do zawijania swoich ofiar. Żadna niespodzianka.
– Mam inną niespodziankę.
– Jaką?
– Wiem, co to za tkanina.
Erin wskazała na mikroskop.
– Przezrocza są gotowe.
Obejrzyj je.
Rizzoli i Dean usiedli naprzeciw siebie i zbliżyli oczy do okularów podwójnej głowicy. Zobaczyli ten sam obraz: dwa kłaczki ułożone równolegle, aby można było je porównać.
– Lewe włókno zostało zdjęte ze skóry Gail Veager, prawe z Karenny Ghent – powiedziała Erin.
– Co o tym myślicie?
– Wyglądają identycznie – stwierdziła Jane Rizzoli.
– I są identyczne. Szarozielony nylon sześć koma sześć firmy Dupont. Nitka o grubości trzydziestu denierów, niezwykle cienka.
Erin wyjęła z teczki dwa wykresy i położyła je na stole.
– To są te same wykresy spektralne CSO. Pierwszy z włókna znalezionego na ciele Gail Veager, drugi na Karennie Ghent.
– Popatrzyła na Deana.
– Wie pan, na czym się opiera metoda całkowitego stłumionego odbicia, agencie Dean?
– Na wykorzystaniu podczerwieni, jeśli się nie mylę.
– Ma pan rację.
Używamy jej, chcąc odróżnić materiał powlekający włókno od samego włókna, w celu wykrycia substancji chemicznej zastosowanej do nasycenia tkaniny.
– Są ślady chemikaliów?
– Silikonu.
W zeszłym tygodniu detektyw Rizzoli i ja zastanawiałyśmy się nad przeznaczeniem takiej tkaniny. Wiedziałyśmy tylko, że włókno jest odporne na temperaturę, nieprzezroczyste i że nitki są tak cienkie, iż tkanina nie przepuszcza wody.
– Przypuszczałyśmy, że to może być namiot albo plandeka – dodała Rizzoli.
– Po co w takim razie nasycenie silikonem? – spytał Dean.
– Dla nadania właściwości antystatycznych – wyjaśniła Erin.
– Prócz tego zwiększa wytrzymałość na rozerwanie i nie przepuszcza wilgoci. W dodatku redukuje niemal do zera porowatość tkaniny. Innymi słowy, nie przepuszcza nawet powietrza.
Erin spojrzała na Jane.
– Domyślasz się, co to jest?
– Powiedziałaś, że już odkryłaś.
– Szczerze mówiąc, z pomocą laboratorium policji stanowej Connecticut.
Erin położyła na stole trzeci wykres.
– Dostałam go faksem dziś po południu.
To jest spektrogram włókien znalezionych na miejscu zbrodni w wiejskim rejonie Connecticut. Włókna pochodzą z rękawic i kurtki lotniczej podejrzanego. Porównajcie je z włóknami Karenny Ghent.
Rizzoli patrzyła na przemian na oba wykresy.
– Spektrogramy są identyczne.
To takie same włókna.
– Słusznie. Różnią się tylko kolorem.
Włókna z naszych dwóch przypadków są szarozielone, a te z dochodzenia w Connecticut mają dwa inne kolory. Część z nich jest jaskrawo-pomarańczowa, a reszta żółtozielona.
– Żartujesz!
– Kolory są jarmarczne, to prawda, ale te włókna z Connecticut są takie same jak nasze.
Nylon sześć koma sześć firmy Dupont. Nitki trzydziestodenierowe, nasycone silikonem.
– Opowiedz nam o tej sprawie w Connecticut – poprosił Dean.
– Wypadek podczas skoku z samolotu.
Spadochron ofiary nie otworzył się tak, jak powinien. Dopiero gdy na ubiorze podejrzanego znaleziono owe pomarańczowe i żółtozielone włókna, przekazano sprawę wydziałowi zabójstw.
Jane Rizzoli spojrzała na spektrogramy CSO.
– To spadochron.
– Zgadłaś.
Podejrzany w tamtej sprawie majstrował przy spadochronie ofiary w przeddzień wypadku. Ten spektrogram jest charakterystyczny dla tkaniny spadochronowej. Jest wytrzymała i odporna na wilgoć, prócz tego łatwa do zapakowania i magazynowania, kiedy się jej nie używa. Nasz podejrzany zawijał w nią swoje ofiary.
Jane spojrzała na Erin.
– Spadochron – powiedziała.
– Czy można sobie wyobrazić coś lepszego na całun?