18

Nie spałem. Muse też nie. Pospiesznie ogoliłem się maszynką elektryczną. Śmierdziałem tak, że zastanawiałem się, czy nie poprosić Horace Foleya o odrobinę jego wody kolońskiej.

– Przynieś mi ten wydruk – poprosiłem Muse.

– Jak tylko przyjdzie.

Kiedy sędzia kazał nam rozpoczynać, wezwałem – szmer zdziwienia – dodatkowego świadka.

– Naród wzywa Geralda Flynna.

Flynn był tym „miłym" chłopcem, który zaprosił Chamique Johnson na przyjęcie. I na takiego wyglądał, ze swą aż nazbyt gładką skórą, równym przedziałkiem w blond włosach i wielkich niebieskich oczach, które zdawały się naiwnie spoglądać na świat. Ponieważ obrona spodziewała się, że w każdej chwili mogę zakończyć przesłuchanie, kazała Flynnowi czekać. W końcu był ich kluczowym świadkiem.

Flynn uparcie wspierał swoich kolegów ze stowarzyszenia. Jednak co innego kłamać na policji, a nawet podczas wstępnego przesłuchania, co innego robić to przed licznym audytorium na sali sądowej. Obejrzałem się na Muse. Siedziała w ostatnim rzędzie i usiłowała zachować nieprzenikniony wyraz twarzy. Z marnym rezultatem. Muse raczej nie byłaby dobrą pokerzystką.

Poprosiłem go o podanie imienia i nazwiska.

– Gerald Flynn.

– Jednak mówią na pana Jerry, zgadza się?

– Tak.

– Świetnie, zatem zacznijmy od początku, dobrze? Kiedy poznał pan powódkę, pannę Chamique Johnson?

Chamique przyszła. Siedziała z Horace'em Foleyem prawie na samym środku, w przedostatnim rzędzie. Interesujący wybór miejsca. Jakby nie mogła się zdecydować. Wcześniej słyszałem jakieś krzyki na korytarzu. Rodziny Jenrette'ów i Marantzów nie były zachwycone niespodziewaną zwłoką. Próbowali nakłonić Chamique do natychmiastowego podpisania ugody, ale nie zdołali. Dlatego zaczęliśmy z opóźnieniem. Mimo to byli już gotowi. Znów przybrali swoje sądowe miny: zatroskane, poważne, zaangażowane.

Uznali, że to chwilowa zwłoka. Jeszcze tylko kilka godzin.

– Dwunastego października, kiedy przyszła do domu studenckiego naszego stowarzyszenia – odpowiedział.

– Zapamiętał pan tę datę?

– Tak.

Zrobiłem minę sugerującą; „no, no, czy to nie interesujące", chociaż wcale nie było. Jasne, że pamiętał tę datę. Teraz była częścią jego życia.

– Po co panna Johnson przyszła do waszego akademika?

– Została wynajęta jako tancerka egzotyczna.

– Pan ją wynajął?

– Nie. No, cóż, zrobił to cały akademik. Jednak ja nie zajmowałem się rezerwacją i resztą.

– Rozumiem. Zatem przyszła do waszego akademika i wykonała taniec egzotyczny?

– Tak.

– I oglądał pan ten taniec?

– Tak.

– I co pan o nim sądzi?

Mort Pubin wstał.

– Sprzeciw!

Sędzia już spoglądał na mnie z groźną miną.

– Panie Copeland?

– Według panny Johnson obecny tu pan Flynn zaprosił ją na przyjęcie, podczas którego doszło do gwałtu. Próbuję zrozumieć, dlaczego to zrobił.

– To niech go pan zapyta – rzekł Pubin.

– Wysoki Sądzie, mogę zrobić to po swojemu?

– Proszę inaczej sformułować pytanie – rzekł sędzia Pierce.

Odwróciłem się z powrotem do Flynna.

– Czy uważał pan, że panna Johnson jest dobrą tancerką egzotyczną? – Zapytałem.

– Chyba tak.

– Tak czy nie?

– Nie wspaniałą. Jednak owszem, uważałem, że jest dość dobra.

– Uważał pan, że jest atrakcyjna?

– Tak. To znaczy chyba tak.

– Tak czy nie?

– Sprzeciw! – Znów Pubin. – Na takie pytanie świadek nie musi odpowiadać tak czy nie. Może uważał, że jest umiarkowanie atrakcyjna. Nie zawsze jest to tak lub nie.

– Zgadzam się, Mort – powiedziałem, zaskakując go. – Inaczej sformułuję pytanie. Panie Flynn, jak by pan określił jej atrakcyjność?

– W skali od jeden do dziesięciu?

– To byłoby wspaniale, panie Flynn. W skali od jeden do dziesięciu.

Zastanowił się.

– Siedem, może osiem.

– Świetnie, dziękuję. I podczas tego wieczoru rozmawiał pan z panną Johnson?

– Tak.

– O czym rozmawialiście?

– Nie pamiętam.

– Proszę spróbować sobie przypomnieć.

– Zapytałem, gdzie mieszka. Powiedziała, że w Irvington. Pytałem, czy studiuje i czy ma chłopaka. O takie rzeczy. Powiedziała mi, że ma dziecko. Zapytała mnie, co studiuję. Powiedziałem, że chcę iść na medycynę.

– Jeszcze coś?

– Tak sobie rozmawialiśmy.

– Rozumiem. Jak długo, pana zdaniem, trwała ta rozmowa?

– Nie wiem.

– Zobaczmy, czy zdołam panu pomóc. Czy trwała dłużej niż pięć minut?

– Tak.

– Dłużej niż godzinę?

– Nie, nie sądzę.

– Dłużej niż pół godziny?

– Nie jestem pewien.

– Dłużej niż dziesięć minut?

– Tak sądzę.

Sędzia Pierce przerwał, mówiąc mi, że ustaliliśmy czas i powinienem przejść do dalszych pytań.

– Czy wie pan, w jaki sposób panna Johnson opuściła wtedy przyjęcie?

– Przyjechał po nią samochód.

– Och, czy była tamtego wieczoru jedyną egzotyczną tancerką?

– Nie.

– Ile ich tam było?

– Trzy.

– Dziękuję. Czy pozostałe dwie opuściły przyjęcie z panną Johnson?

– Tak.

– Czy rozmawiał pan z którąś z nich?

– Raczej nie. Może powiedziałem „cześć".

– Czy można powiedzieć, że Chamique Johnson była jedyną z tych trzech tancerek egzotycznych, z którą pan rozmawiał?

Pubin wyglądał, jakby chciał zgłosić sprzeciw, ale postanowił odpuścić.

– Tak – powiedział Flynn. – Można tak powiedzieć.

Dość wstępów.

– Chamique Johnson zeznała, że zarobiła dodatkowe pieniądze, dokonując czynności o charakterze seksualnym z kilkoma młodymi ludźmi na tym przyjęciu. Czy pan wie, czy tak było?

– Nie wiem.

– Naprawdę? Zatem pan nie korzystał z jej usług?

– Nie.

– I nigdy nie słyszał pan, by któryś z członków waszego stowarzyszenia wspominał o tym, że panna Johnson dokonywała z nimi czynności o charakterze seksualnym?

Flynn był w pułapce. Mógł skłamać lub przyznać, że łamano tam prawo. Wybrał najgłupsze rozwiązanie – próbował kluczyć.

– Może słyszałem jakieś pogłoski.

Grzecznie i nieprzekonująco. Wyszedł na łgarza.

– Może słyszał pan jakieś pogłoski? – Powtórzyłem z niedowierzaniem.

– Tak.

– Zatem nie jest pan pewny, czy słyszał pan jakieś pogłoski – powiedziałem, jakby była to najśmieszniejsza rzecz, jaką słyszałem w życiu – ale może jednak tak. Po prostu nie może pan sobie przypomnieć, czy słyszał pan pogłoski, czy nie. Tak pan zeznaje?

Tym razem wstał Flair.

– Wysoki Sądzie?

Sędzia spojrzał na niego.

– Czy to sprawa o gwałt, czy pan Copeland przeniósł się do obyczajówki? – Rozłożył ręce. – Czy jego sprawa o gwałt jest teraz tak słaba i wydumana, że chce skazać tych chłopców za wynajęcie prostytutki?

– Nie o to mi chodzi – powiedziałem.

Flair uśmiechnął się do mnie.

– To proszę zadawać świadkowi pytania dotyczące tej rzekomej napaści. Niech pan nie każe mu opisywać wszystkich przypadków łamania prawa, jakie widział.

– Przejdźmy do dalszych pytań, panie Copeland – powiedział sędzia.

Cholerny Flair.

– Czy poprosił pan pannę Johnson o jej numer telefonu?

– Tak.

– Dlaczego?

– Pomyślałem, że może do niej zadzwonię.

– Spodobała się panu?

– Była pociągająca, owszem.

– Ze względu na te siedem, może osiem punktów? – Machnąłem ręką, zanim Pubin zdążył wstać. – Wycofuję pytanie. Czy nadeszła taka chwila, że zadzwonił pan do panny Johnson?

– Tak.

– Może pan nam powiedzieć kiedy i w miarę możliwości, o czym była ta rozmowa?

– Zadzwoniłem dziesięć dni później i zapytałem, czy chce przyjść na przyjęcie w akademiku.

– Chciał pan, żeby znów wykonała taniec egzotyczny?

– Nie – odparł Flynn. Zobaczyłem, że przełknął ślinę i zwilgotniały mu oczy. – Zaprosiłem ją jako gościa.

Pozwoliłem, by wszyscy to przetrawili. Spojrzałem na Jerry'ego Flynna. Pozwoliłem popatrzeć na niego sędziom. Było coś w jego twarzy. Czyżby naprawdę spodobała mu się Chamique Johnson? Pozwoliłem tej chwili trwać, ponieważ byłem zmieszany. Myślałem, że Jerry Flynn brał udział w spisku, że zadzwonił do Chamique i ją wystawił. Teraz próbowałem pozbierać myśli.

– Panie Copeland – ponaglił mnie sędzia.

– Czy panna Johnson przyjęła pańskie zaproszenie?

– Tak.

– Mówiąc, że zaprosił ją pan jako… – Nakreśliłem w powietrzu cudzysłów -…„gościa", miał pan na myśli randkę?

– Tak.

Zadając mu pytania, odtworzyłem ich spotkanie i doszedłem do ponczu.

– Czy powiedział jej pan, że jest on zaprawiony alkoholem? – Zapytałem.

– Tak.

To było kłamstwo. I brzmiało jak kłamstwo, ale chciałem podkreślić śmieszność tego twierdzenia.

– Proszę odtworzyć przebieg tej rozmowy.

– Nie rozumiem pytania.

– Czy spytał pan pannę Johnson, czy chce się czegoś napić?

– Tak.

– A ona powiedziała, że tak?

– Tak.

– I co pan wtedy powiedział?

– Spytałem, czy napije się ponczu.

– Co ona odpowiedziała?

– Odpowiedziała, że tak.

– I co wtedy?

Poruszył się na krześle.

– Powiedziałem, że jest z alkoholem.

Uniosłem brew.

– Tak po prostu?

– Sprzeciw! – Pubin wstał. – Jak to po prostu? Powiedział, że jest z alkoholem. Odpowiedział na zadane pytanie.

Miał rację. Niech przysięgli zostaną pod wrażeniem ewidentnego kłamstwa. Dałem znak sędziemu, że uznaję sprzeciw. Zacząłem wypytywać Flynna o krytyczny wieczór. Trzymał się swojej wersji, twierdząc, że Chamique się upiła i zaczęła flirtować z Edwardem Jenrette'em.

– Jak pan na to zareagował?

Wzruszył ramionami.

– Edward jest seniorem, a ja pierwszoroczniakiem. Tak bywa.

– Zatem pomyślał pan, że panna Chamique była pod jego wrażeniem, ponieważ pan Jenrette jest starszy?

Pubin znów postanowił nie zgłaszać sprzeciwu.

– Nie wiem – odparł Flynn. – Może.

– Och, przy okazji, czy był pan kiedyś w pokoju pana Marantza i pana Jenrette'a?

– Pewnie.

– Ile razy?

– Nie wiem. Wiele.

– Naprawdę? Przecież jest pan pierwszoroczniakiem.

– Mimo to są moimi przyjaciółmi.

Zrobiłem sceptyczną minę.

– Był pan tam więcej niż raz?

– Tak.

– Więcej niż dziesięć razy?

– Tak.

Zrobiłem jeszcze bardziej sceptyczną minę.

– W porządku, więc niech mi pan powie: jaki stereofoniczny lub inny zestaw audio mają w swoim pokoju?

Flynn odpowiedział bez wahania:

– Mają kolumienki Bose do iPoda.

Już to wiedziałem. Przeszukaliśmy ich pokój. Mieliśmy zdjęcia.

– A telewizor w ich pokoju? Jaki jest duży?

Uśmiechnął się, jakby dostrzegł zastawioną przeze mnie pułapkę.

– Nie mają żadnego.

– Nie mają telewizora?

– Nie.

– Dobrze, wróćmy do krytycznej nocy…

Flynn snuł dalej swoją bajeczkę. Zaczął bawić się z innymi przyjaciółmi. Zobaczył, jak Chamique idzie po schodach na górę, trzymając się za ręce z Jenrette'em. Oczywiście nie wiedział, co było potem. Nieco później znów spotkał się z Chamique i odprowadził ją na przystanek autobusowy.

– Czy wyglądała na zdenerwowaną? – Zapytałem.

Flynn odparł, że nie, wprost przeciwnie. Chamique była „uśmiechnięta", „szczęśliwa" i „radosna jak poranek". Przesadził, opisując ją jak istną Pollyannę.

– Zatem jeśli Chamique Johnson mówi, że poszła z panem do beczki piwa, a potem na górę i została napadnięta na korytarzu, to wszystko kłamstwo?

Flynn był na tyle sprytny, że nie dał się złapać.

– Mówię, co widziałem.

– Zna pan kogoś o imieniu Cal lub Jim?

Zastanowił się.

– Znam kilku facetów o imieniu Jim. Nie sądzę, żebym znał jakiegoś Cala.

– Czy wiadomo panu, że panna Johnson twierdzi, iż mężczyźni, którzy ją zgwałcili, nazywali się… – Nie chciałem, żeby Flair znów zaczął swoje semantyczne gierki, ale przewróciłem oczami, mówiąc „nazywali się". -…Cal i Jim?

Zastanowił się, jak do tego podejść. Postanowił powiedzieć prawdę.

– Słyszałem o tym.

– Czy w przyjęciu brał udział ktoś o imieniu Cal lub Jim?

– Nic mi o tym nie wiadomo.

– Rozumiem. A czy zna pan jakiś powód, dla którego pan Jenrette i pan Marantz mieliby się tak do siebie zwracać?

– Nie.

– Czy słyszał pan kiedyś te dwa imiona wymienione razem? Czy słyszał pan je przed tym rzekomym gwałtem?

– Nie przypominam sobie.

– Zatem nie może pan wyjaśnić nam, dlaczego panna Johnson zeznała, iż jej napastnicy nazywali się Cal i Jim?

Pubin zgłosił sprzeciw.

– Skąd miałby wiedzieć, dlaczego ta wykolejona narkomanka kłamała?

Nie odrywałem oczu od świadka.

– Nic nie przychodzi panu do głowy, panie Flynn?

– Nic – odparł stanowczo.

Spojrzałem na Loren Muse. Miała spuszczoną głowę i bawiła się palmtopem. Popatrzyła na mnie, napotkała mój wzrok i skinęła głową.

– Wysoki Sądzie – powiedziałem. – Mam więcej pytań do tego świadka, ale być może jest to dobra chwila na przerwę na lunch.

Sędzia Pierce zgodził się.

Starałem się nie pognać sprintem do Loren Muse.

– Mamy to – oznajmiła z uśmiechem. – Faks jest w twoim biurze.

Загрузка...