David Weber Kwestia honoru

Wstęp

W wielkiej, mogącej pomieścić dwa tysiące osób głównej sali Zaawansowanego Kursu Taktycznego panowała cisza. Trudno się było temu dziwić, skoro w pogrążonym w półmroku pomieszczeniu znajdowało się zaledwie trzydziestu siedmiu ludzi, którym przewodniczyli Piąty Lord Przestrzeni, admirał sir Lucien Cortez, i generalny prokurator wojskowy Royal Manticoran Navy, wiceadmirał urodzona Alyce Cordwainer. Powodem, dla którego zebrano się w tej właśnie sali, było to, iż znajdował się w niej drugi co do wielkości holoprojektor należący do Królewskiej Marynarki.

Obecnie holoprojekcja ukazywała wysoką kobietę o zdecydowanych rysach, ubraną w kapitański mundur, siedzącą za stołem, na którym leżał biały beret dowódcy okrętu. Spoglądała spokojnie w obiektyw holokamery, a jej twarz była zupełnie pozbawiona wyrazu.

— Co dokładnie stało się po ostatecznej zmianie kursu Grupy Wydzielonej Hancock 001? — spytał niewidoczny mężczyzna, którego czerwony napis na holoprojekcji zidentyfikował jako komodora Vincenta Caprę, przewodniczącego sądu oficerskiego.

Rekomendacja tegoż sądu stanowiła bezpośrednią przyczynę odbywającego się właśnie zebrania.

— Przeciwnik także zmienił kurs i kontynuował pościg, sir — odpowiedziała kobieta zadziwiająco miękkim, ale i dziwnie bezosobowym kontraltem.

— Jaka była sytuacja taktyczna Grupy, kapitan Harrington? — spytał Capra.

— Grupa Wydzielona znajdowała się pod ciężkim ostrzałem rakietowym, sir. Circe został zniszczony zaraz po zmianie kursu, Agamemnon około pięć minut później, kilka innych okrętów doznało mniejszych lub większych uszkodzeń.

— Nazwałaby pani tę sytuację rozpaczliwą?

— Nazwałabym ją… poważną, sir — odparła Harrington po chwili namysłu.

Nastąpiła chwila ciszy, jakby Capra czekał na ciąg dalszy; widząc, że się go nie doczeka, westchnął i powiedział:

— A więc tak, kapitan Harrington: sytuacja była „poważna”, przeciwnik kontynuował pościg, a HMS Agamemnon właśnie został zniszczony. Była pani w kontakcie z admirałem Sarnowem przebywającym na pomoście flagowym HMS Nike?

— Byłam, sir.

— Jaka była jego reakcja? Czy to w tym momencie wydał rozkaz rozproszenia?

— Sądzę, że miał taki zamiar, ale nie zdążył tego zrobić, sir.

— Dlaczego?

— Ponieważ otrzymał przesłane przez nasze platformy sensoryczne informacje o przybyciu do systemu Hancock eskadry admirała Danislava, sir.

— Rozumiem. Czy admirał Sarnow rozkazał wtedy, by Grupa Wydzielona się nie rozpraszała?

— Nie, sir. Został ranny, zanim zdążył wydać jakikolwiek rozkaz — odparła spokojnym, obojętnym kontraltem.

— Jak poważna była ta rana i w jakich okolicznościach to nastąpiło? — W głosie komodora Capry słychać było irytację wywołaną kliniczną wręcz precyzją, z jaką Harrington odpowiadała wyłącznie na zadane pytania.

— Nike został trafiony przez lasery dwóch rakiet, sir. Jedno z trafień zniszczyło rufowy pokład hangarowy, zapasową stację łączności, przedział koordynacyjny i pomost flagowy. Kilku członków sztabu zostało zabitych, a admirał Sarnow ciężko ranny.

— I stracił przytomność?

— Tak, sir.

— Przekazała pani dowództwo Grupy Wydzielonej następnemu według starszeństwa oficerowi?

— Nie, sir. Nie przekazałam.

— Czyli praktycznie przejęła pani dowodzenie?

Zapytana skinęła głową.

— Dlaczego pani tak postąpiła, kapitan Harrington?

— Ponieważ w mojej ocenie sytuacja taktyczna była zbyt poważna, by ryzykować zamieszanie w łańcuchu dowodzenia, sir. Wiedziałam o przybyciu okrętów admirała Danislava, o czym mógł nie wiedzieć kapitan Rubenstein, który powinien był objąć dowództwo, a liczyła się każda sekunda.

— I zdecydowała pani przejąć dowodzenie Grupą Wydzieloną w imieniu admirała Sarnowa?

— Tak, sir — przyznała spokojnie Harrington, jakby nie zdawała sobie sprawy, że przyznaje się do złamania co najmniej pięciu artykułów kodeksu wojskowego.

— Dlaczego pani uznała, że sytuacja jest aż tak poważna, by usprawiedliwić takie postępowanie?

— Zbliżaliśmy się do planowanego punktu rozproszenia, sir. Jednak przybycie admirała Danislava stwarzało możliwość wciągnięcia sił przeciwnika w zasadzkę, z której nie mógł uciec, czego nie brano pod uwagę, planując działania. Aby stało się to możliwe, Grupa Wydzielona musiała pozostać skoncentrowana i stanowić cel warty pościgu. Biorąc pod uwagę zniszczenia w systemie łączności okrętu kapitana Rubensteina, o których wiedziałam, uznałam, iż istnieje zbyt duże ryzyko, że nie wie on o przybyciu eskadry admirała Danislava i nie zapobiegnie rozproszeniu się Grupy, bowiem nie zdąży zapoznać się w pełni z sytuacją taktyczną.

— Rozumiem.

Nastąpiła kolejna, tym razem dłuższa chwila ciszy przerwana jedynie szelestem papieru. Wreszcie Capra ponownie zabrał głos.

— Dobrze, kapitan Harrington. Proszę opowiedzieć sądowi, co nastąpiło po około czternastu minutach od zranienia admirała Sarnowa.

Na twarzy Honor pojawił się przelotnie ślad emocji, pierwszy od chwili rozpoczęcia przesłuchania, migdałowe oczy błysnęły niebezpiecznie, a usta zacisnęły się w wąską linię. Po sekundzie jej twarz ponownie przypominała maskę, a głos, gdy odpowiedziała pytaniem na pytanie, był całkowicie neutralny:

— Zakładam, sir, że chodzi panu o zachowanie Siedemnastej eskadry ciężkich krążowników?

— Słusznie pani zakłada, kapitan Harrington.

— W tym mniej więcej czasie Siedemnasta Eskadra rozproszyła się i odłączyła od reszty Grupy Wydzielonej Hancock 001, sir — powiedziała kapitan Harrington chłodno i rzeczowo.

— Na czyj rozkaz?

— Kapitana lorda Younga, sir. Przejął on dowództwo eskadry po śmierci komodora Van Slyke’a, jeszcze przed dokonaniem ostatecznego zwrotu.

— Poleciła mu pani odłączyć się od reszty Grupy?

— Nie, sir.

— Czy poinformował panią, co zamierza, nim wydał rozkaz?

— Nie, sir.

— A więc działał całkowicie z własnej inicjatywy, bez rozkazów z okrętu flagowego?

— Tak, sir.

— Rozkazała mu pani wrócić do szyku?

— Tak, sir.

— Jeden raz czy więcej?

— Kilkakrotnie, sir.

— Czy wykonał pani rozkaz?

— Nie, sir. Nie wykonał.

— Czy pozostałe okręty Siedemnastej eskadry wróciły do szyku, gdy im to pani poleciła?

— Tak, sir.

— A okręt kapitana Younga…?

— Leciał poprzednim kursem, cały czas oddalając się od pola walki — powiedziała, nie podnosząc głosu, lecz z lodowatym błyskiem w oczach.

Holograficzny obraz znieruchomiał.

W sali przez moment panowała absolutna cisza. Holoprojekcja zniknęła i zapaliły się wszystkie światła. Obecni skupili uwagę na stojącej na mównicy kapitan z naszywkami prokuratury wojskowej na rękawie kurtki mundurowej.

— To najistotniejsza część zeznań lady Harrington złożonych przed sądem oficerskim — oznajmiła rzeczowo tonem prawnika przyzwyczajonego do wystąpień na sali sądowej. — Całe zeznanie, podobnie jak zeznania innych świadków, jest naturalnie do dyspozycji. Czy ktoś z obecnych chciałby obejrzeć dalszy ich ciąg, nim przejdziemy do innego materiału dowodowego?

Admirał Cordwainer spojrzała, unosząc brew, na Corteza; zastanawiała się, czy Piąty Lord Przestrzeni wyłapał te same niuanse co ona. Co prawda ona była doświadczonym prawnikiem, toteż zwracała większą uwagę na to, czego ludzie nie mówili i w jaki sposób to robili, ale Lucien Cortez był oficerem liniowym o dużym doświadczeniu. Błysk w jego oczach i zaciśnięte usta mówiły same za siebie. Potrząsnął przecząco głową. Oboje spojrzeli wymownie na czekającą na ich reakcje kapitan.

— Skoro nie ma pytań, przejdźmy do następnych materiałów, kapitan Ortiz — zaproponowała admirał Cordwainer.

— Tak jest, ma’am. — Ortiz nacisnęła kilka klawiszy w notesie i oświadczyła: — Kolejna porcja dowodów jest powodem, dla którego poprosiłam o wypożyczenie tej sali. To, co za chwilę zobaczycie, jest odtworzeniem najistotniejszych części bitwy na podstawie tego, co udało się odzyskać z banków danych komputerów pokładowych wszystkich ocalałych jednostek Grupy Wydzielonej Hancock 001. Nie jest to obraz kompletny z uwagi na straty poniesione przez okręty admirała Sarnowa, ale zdołaliśmy go w większości uzupełnić, wykorzystując dane z komputerów zdobycznych dreadnaughtów admirał Chin. Na podstawie tych danych nasz komputer stworzył pięciokrotnie przyspieszony odpowiednik nagrania bitwy od momentu poprzedzającego zranienie admirała Sarnowa.

Nacisnęła guzik, światła przygasły, a holoprojekcja ożyła tęczą barw, z których po sekundzie wyłonił się czysty i ostry obraz. Admirał Cordwainer poczuła, że siedzący obok Cortez sztywnieje, gdy ich oczom ukazał się pełen obraz sytuacji taktycznej wraz ze stosownymi opisami przy jednostkach.

Holoprojekcja podzielona była na dwie części — mniejszą, chwilowo ciemną i pustą, oraz większą, ukazującą system planetarny czerwonego karła zwanego Hancock do limitu jedenastu minut świetlnych. Widać było cały system wraz z zieloną kropką oznaczającą stację orbitalną, której sercem była stocznia remontowa, ale uwagę przyciągały trzy zgrupowania okrętów opatrzone pulsującymi kodami informacyjnymi. Jedno było jasnozielone, dwa pozostałe świeciły czerwienią oznaczającą wroga. Ponieważ nawet tak wielka holoprojekcja, zachowując skalę, nie mogła ukazać pojedynczych okrętów, od każdej grupy prowadziła w bok linia zakończona sześciobokiem, w którym w powiększeniu pokazany był szyk poszczególnych ugrupowań.

Admirał Cordwainer nie była taktykiem, ale sytuacja, którą widziała na holoprojekcji, mówiła sama za siebie i całkowicie tłumaczyła nagłe zesztywnienie Corteza. Większe skupisko wrogich jednostek pozostawało nieruchome mniej więcej w połowie odległości między granicą wejścia w nadprzestrzeń a stacją. Wyświetlone obok informacje wskazywały na przerażającą siłę ognia tej eskadry superdreadnaughtów. Druga formacja była znacznie bliżej bazy i posuwała się naprzód, w szybkim tempie zbliżając się równocześnie do Grupy Wydzielonej Hancock 001. Porównanie tak liczebności, jak i siły ognia obu grup nie pozostawiło wątpliwości, że jednostki RMN znajdują się w naprawdę ciężkim położeniu — najsilniejszymi okrętami było sześć krążowników liniowych, z których trzy otaczały pulsujące żółte pierścienie oznaczające poważne uszkodzenia. Ścigało je zaś pięć dreadnaughtów, z których tylko jednego otaczał żółty pierścień.

Między obiema formacjami migotały iskierki oznaczające rakiety — widać było, że okręty Ludowej Marynarki wystrzeliwują ich co najmniej trzy razy więcej, choć obie strony wydawały się uzyskiwać równą ilość trafień. Niestety, dreadnaughty były znacznie odporniejsze na zniszczenia niż krążowniki liniowe.

— Grupa Hancock straciła wcześniej dwa krążowniki liniowe — odezwała się z półmroku kapitan Ortiz. — Przeciwnik poniósł znacznie większe straty dzięki pułapkom, w które wprowadził go admirał Sarnow, natomiast pamiętać należy, że przy tej okazji zginęli obaj dowódcy dywizjonów eskadry admirała, jak też dowódca osłony, komodor Van Slyke. A więc poza samym admirałem Sarnowem nie ocalał żaden z najstarszych rangą oficerów flagowych.

Cordwainer przytaknęła ruchem głowy i skrzywiła się boleśnie, gdy z holoprojekcji zniknął nagle kolejny lekki krążownik. Dwie z uszkodzonych jednostek zostały ponownie trafione, a żółty pierścień wokół jednej z nich nabrał pomarańczowego odcienia, co oznaczało, że uszkodzenia są bardzo poważne. Wytężyła wzrok i odczytała jego nazwę — Agamemnon. Nawet nie próbowała sobie wyobrazić, jak mógł się czuć ktoś na jego pokładzie, wiedząc że znajduje się w zasięgu przeciwnika dysponującego ośmio — czy dziewięciokrotną przewagą ogniową.

— Za chwilę nastąpi ostateczna zmiana kursu Grupy Wydzielonej — uprzedziła kapitan Ortiz i rzeczywiście kurs zielonych okrętów nagle zmienił się o piętnaście stopni, oddalając się od bazy.

Admirał Cordwainer przygryzła wargę, widząc, że ścigający także zmienili kurs, ścinając kąt i tym samym zmniejszając odległość dzielącą ich od okrętów Królewskiej Marynarki.

Obraz nagle znieruchomiał.

— W tym momencie admirałowi Sarnowowi udało się odciągnąć wroga od bazy i obecnego w niej personelu, którego nie dało się ewakuować — skomentowała kapitan Ortiz i uaktywniła pusty do tej pory obszar holoprojekcji.

Pojawiły się na nim trzy obrazy — dwa przedstawiały mostki okrętów RMN, trzeci pomost flagowy, także na okręcie Royal Manticoran Navy. Na wszystkich oficerowie Królewskiej Marynarki pozostawali bez ruchu, jakby czekając, by dotarł do nich właściwy strumień czasu.

— Teraz, panie i panowie, zobaczycie wydarzenia najważniejsze dla śledztwa — dodała kapitan Ortiz. — Nagrania z odpraw, które przeprowadził przed bitwą z dowódcami eskadr i kapitanami okrętów admirał Sarnow, nie pozostawiają cienia wątpliwości w jednej kwestii. Otóż wszyscy wiedzieli, że głównym celem jest odciągnięcie sił przeciwnika od bazy przy użyciu wszelkich możliwych środków, w tym także użycia własnych okrętów jako przynęty. Muszę też dodać, że z materiałów tych jasno wynika, iż admirał miał zamiar zakończyć manewr rozproszeniem okrętów w chwili, w której okazałoby się, że przestały skupiać na sobie uwagę wroga. Miało to jednak nastąpić dopiero na wyraźny rozkaz z okrętu flagowego.

Przerwała na moment, czekając na pytania lub komentarze, a gdy te nie nastąpiły, odchrząknęła i kontynuowała.

— To, co teraz zobaczycie, będzie przebiegać w czasie rzeczywistym, bez żadnego przyspieszenia, i będzie zsynchronizowane z obrazem taktycznym pokazanym w głównej części holoprojekcji. Zapisy pochodzą z banków danych i dzienników pokładowych odpowiednich okrętów. To jest mostek HMS Nike… — jeden z obrazów zamigotał. — To pomost flagowy admirała Sarnowa, także na HMS Nike, a to mostek ciężkiego krążownika HMS Warlock.

Przerwała ponownie, czekając na reakcję słuchaczy. Nikt się nie odezwał, uruchomiła więc holoprojektor. Postacie ożyły, a ciszę przerwało wycie alarmów, popiskiwanie modułów łączności i inne dźwięki wszechobecne podczas walki na każdym stanowisku dowodzenia, tyle że trzykrotnie głośniejsze.

Nagrania były niezwykle realistyczne. Admirał Cordwainer pochyliła się, odruchowo dając się ogarnąć tej rzeczywistości. Nie zdziwiło jej, że ktoś jęknął za jej plecami, gdy ciężki krążownik Circe eksplodował po serii trafień, ale sama nie odrywała wzroku od mostka HMS Nike i kobiety zasiadającej w kapitańskim fotelu, która w niczym nie przypominała zimnej, oschłej oficer składającej zeznania, które przed chwilą obejrzeli.

— Formacja Reno! — poleciła ostro. — I proszę przekazać krążownikom, panie Monet, żeby dokładniej trzymały się szyku!

Rozkaz kapitan Harrington spowodował, że cała Grupa Wydzielona zmieniła nieco szyk niczym dobrze zgrane urządzenie, skupiając się w ciaśniejszą formację. Natychmiast dało się zauważyć, że zmiana wpłynęła korzystnie na skuteczność obrony antyrakietowej. Admirał Cordwainer zarejestrowała to jednakże jakby mimochodem, ponieważ jej uwagę nadal przykuwała kapitan Harrington, kojarząca się jej nieodparcie z walkirią. Patrząc na nią, miało się wrażenie, że musiała być właśnie tam gdzie była i wydawało się niemożliwe, by mogła zajmować się czymkolwiek innym. Jej twarz była spokojna, ale był to spokój zabójcy skoncentrowanego całkowicie na wykonaniu zadania. Była duszą aktywności na mostku niczym doskonały dyrygent prowadzący świetnie wyszkoloną orkiestrę i osiągający doskonałość wykonania nieosiągalną dla muzyków pozbawionych jej kierownictwa. Była w swoim żywiole i robiła to, do czego miała wrodzone predyspozycje i czego ją nauczono — kierowała swym okrętem w walce, a okręt ten przewodził całej Grupie Wydzielonej.

Blady jak śmierć i zlany potem mężczyzna siedzący w fotelu kapitańskim HMS Warlock stanowił jej przeciwieństwo. Przy niej był prawie niezauważalny, trywialny, był nikim. Cordwainer zauważyła go niejako odruchowo, przenosząc wzrok na obraz pomostu flagowego. Mimo braku doświadczenia bojowego bez trudu oceniła umiejętności i skupienie admirała Sarnowa, równie skoncentrowanego na walce co Harrington. Widać było, że ten człowiek ma autorytet, a szybkość podejmowania decyzji świadczyła jednoznacznie, że cały czas śledził sytuację na bieżąco, uwzględniając wszelkie zachodzące zmiany. Jednak nawet on został w jakiś sposób przyćmiony przez lodowatą, jaśniejszą od ognia precyzję Harrington. On był mózgiem Grupy Wydzielonej, ale ona była jej duszą — admirał Cordwainer skrzywiła się z niesmakiem: takie dramatyczne metafory kłóciły się z jej chłodnym, analitycznym podejściem do życia, ale były jedynymi, które pasowały do tego, co miała przed oczami.

— Skipper, Agamemnon przestał istnieć! — krzyknął ktoś na mostku HMS Nike i Cordwainer przygryzła wargę, nie spuszczając oczu z twarzy Harrington, której prawy kącik ust zaczął lekko drgać.

— Proszę zbliżyć się do Intoleranta i sprząc obrony antyrakietowe, pani komandor.

Nie czekając na potwierdzenie, Harrington przeniosła wzrok na ekran przekazujący obraz z pomostu flagowego. Tak w jej oczach, jak i w oczach Sarnowa widać było gorzką świadomość, że Grupa Wydzielona płaciła zbyt drogo za dywersję, która nie prowadziła do niczego więcej. Sarnow otworzył usta — admirał Cordwainer była pewna, że z zamiarem wydania rozkazu rozproszenia okrętów, ale nie wydał go, bowiem zza jego pleców rozległ się okrzyk:

— Sir! Panie admirale!

A na holoprojekcji taktycznej rozbłysły nowe zielone punkty — dziesięć dreadnaughtów Królewskiej Marynarki wraz z okrętami osłony, które po paru sekundach przyjęły kurs przechwytujący i zwiększyły prędkość. Admirał Sarnow przyglądał się im przez moment z uśmiechem, po czym odwrócił się do kamery, chcąc przekazać wiadomość kapitan Harrington… i w tym momencie HMS Nike szarpnął się jak oszalały — w jego kadłub trafiły wiązki impulsowych głowic laserowych, rozpruwając pancerz i sięgając w głąb okrętu. Na mostku zawyły nowe alarmy, część ekranów zgasła, gdy przedział koordynacyjny przestał istnieć, ale i tak było to jedynie tło do orgii zniszczeń, która zapanowała na pomoście flagowym.

Admirał Alyce Cordwainer wgniotło w fotel to, co zobaczyła na ekranie, gdy ściana pomostu zmieniła się w rozpalone odłamki pancerne wepchnięte siłą eksplozji do pomieszczenia. Nigdy nie brała udziału w walce; miała żywą wyobraźnię, ale oglądanie rzeczywistej masakry, zniszczeń i chaosu było czymś zupełnie innym od wyobrażenia ich sobie. Fontanny krwi, tocząca się po pokładzie głowa, wycie rannych i świst uciekającego z przedziału powietrza — wszystko to sprawiło, że żołądek podniósł się jej do gardła. A ukoronowaniem wszystkiego był widok zmasakrowanego ciała Sarnowa wyrwanego z fotela wraz z uprzężą antyurazową, leżącego niczym skrwawiona, szmaciana lalka na pokładzie.

Zmusiła się, by oderwać od niego wzrok, przestać słyszeć krzyki rannych i skoncentrować się na obrazie mostka HMS Nike. Na twarzy Honor Harrington widać było najpierw szok i żal, sekundę później zrozumienie tego, co się stało, i świadomość, co to może oznaczać, a w następnej chwili stanowczość — Honor podjęła decyzję. Żadne z tych uczuć nie miało zresztą najmniejszego odzwierciedlenia w jej głosie, gdy potwierdzała napływające lawinowo meldunki o uszkodzeniach, stratach i zniszczeniach. Cordwainer w tym momencie doskonale zrozumiała jej dylemat i to, dlaczego podjęła taką właśnie decyzję. Harrington była kapitanem flagowym admirała Sarnowa, a więc jego zastępcą realizującym jego rozkazy, ale w momencie wyłączenia go z akcji powinna przekazać dowodzenie następnemu według starszeństwa oficerowi. Tak stanowiły przepisy. A mimo to siedziała spokojnie, gdy kończyły napływać meldunki o zniszczeniach, i nie odezwała się słowem… Bowiem gdyby przestała dowodzić, oznaczałoby to masakrę pozostałych okrętów Grupy Wydzielonej Hancock 001 i zaprzepaszczenie poniesionych już przez nią ofiar.

Okręty Królewskiej Marynarki utrzymywały kurs, a kadłubem HMS Nike wstrząsały kolejne trafienia — najprawdopodobniej dlatego, że był największym okrętem w całej grupie. Otaczało go morze ognia z przechwyconych i zdetonowanych w bezpiecznej odległości rakiet oraz znacznie rzadszych, ale za to groźniejszych, które przedarły się przez obronę antyrakietową i eksplodowały w pobliżu celu, prując kadłub krążownika liniowego. Ciężkie krążowniki Merlin i Sorcerer trzymały się jego burt jak przylepione. Ich obrony antyrakietowe tworzyły jedną sieć wraz z Nike i Intolerantem, znacznie skuteczniejszą od czterech indywidualnych, ale nie były w stanie przechwycić wszystkich nadlatujących rakiet. I dlatego obraz z mostka HMS Nike drgał i podskakiwał dziko — każde drgnięcie oznaczało kolejne trafienie. Za to na holoprojekcji taktycznej przed okrętami Grupy Wydzielonej pojawił się biały krzyżyk oznaczający punkt, po przekroczeniu którego wrogie jednostki nie miały prawa uciec przez dreadnaughtami admirała Danislava. Dreadnaughtami, o których obecności nie miały pojęcia, bowiem znajdowały się one poza zasięgiem pokładowych sensorów.

Powoli mijały ciągnące się w nieskończoność minuty, a na widowni panowała cisza, gdyż wszyscy zdawali sobie sprawę, że w akcji, której przebieg właśnie śledzą, ginęli ludzie, często towarzysze broni, a czasami znajomi. Grupa Wydzielona Hancock 001 płaciła krwią i śmiercią za wciągnięcie przeciwnika w ostateczną pułapkę. Z prawie wszystkich okrętów uciekało powietrze, a ślad torowy HMS Nike znaczyła smuga szczątków i skrystalizowanej atmosfery. Skulona w fotelu admirał Cordwainer widziała zarówno żal Harrington z powodu śmierci podkomendnych, jak i jej zdecydowanie, by osiągnąć cel, i rozumiała to.

A potem jedna rakieta przeleciała przez obronę antyrakietową dotąd nawet nie draśniętego Warlocka i detonowała w pobliżu jego burty. Dwa promienie laserowe zdołały dotrzeć do celu i na mostku zawyły alarmy uszkodzeniowe. Zniszczenia nie były wielkie, a w porównaniu z uszkodzeniami innych okrętów wręcz drobne, ale wystarczyły. Cienki, przerażony tenorek kapitana lorda Younga zgrzytnął wszystkim po nerwach, zmuszając do oderwania wzroku od tego, co działo się na mostku Nike, i skupienia się na tym, co miało miejsce na mostku HMS Warlock.

— Rozkaz dla całej eskadry! Rozproszyć się! Powtarzam: rozkaz rozproszenia dla wszystkich okrętów eskadry!

Alyce Cordwainer spojrzała na holoprojekcję taktyczną, z pełną przerażenia fascynacją obserwując, jak okręty 17. eskadry ciężkich krążowników wykonują rozkaz, oddalając się na wszystkie strony od sił głównych. Wszystkie poza HMS Merlin, który nadal jak przylepiony trzymał się burty okrętu flagowego, w dalszym ciągu desperacko niszcząc celujące w niego rakiety. W następnej sekundzie zapanował chaos — starannie opracowana i skuteczna w większości przypadków misterna sieć obrony przeciwrakietowej Grupy Wydzielonej przestała istnieć i skutki były widoczne natychmiast. Lekki krążownik Arethusa zmienił się w ognistą kulę, a odsłonięta nagle burta Cassandry rozjarzyła się od wielokrotnych trafień, w efekcie których lewoburtowa osłona przestała istnieć, co oznaczało, że następne trafienie zakończy istnienie okrętu. Przez to zamieszanie przebił się wyraźny i zimny sopran Honor Harrington:

— Panie Monet, natychmiast wywołać Warlocka! Te okręty muszą wrócić na pozycje!

Admirał Cordwainer odruchowo spojrzała na obraz mostka HMS Warlock, widząc że oficer łączności Nike wykonuje właśnie polecenie. I z niejakim zdziwieniem stwierdziła, że Pavel Young nie reaguje. Wpatrywał się w swego oficera łączności, nie chcąc czy też raczej nie mogąc wykrztusić słowa, a na twarzy jego zastępcy pojawił się wyraz osłupienia.

— Rozkazy, sir? — spytał chrapliwie.

Young z najwyższym trudem przeniósł spojrzenie na ekran taktyczny. Blady, z wytrzeszczonymi z przerażenia oczyma wpatrywał się w masakrę spowodowaną jego dezercją.

— Rozkazy, sir?! — Prawie krzyknął pierwszy oficer.

Odpowiedziała mu cisza. Kapitan lord Pavel Young zacisnął zęby i skulił się w fotelu, nie odrywając wzroku od ekranu taktycznego i nie odzywając się słowem.

— Warlock nie odpowiada, ma’am — zameldował z osłupieniem oficer łącznościowy HMS Nike.

Krążownikiem liniowym wstrząsnęło kolejne trafienie.

Harrington odwróciła się w stronę łącznościowca i mężczyzna prawie się cofnął, widząc wyraz jej twarzy. Malowało się na niej zaskoczenie i wściekłość, ale i coś więcej: żądza mordu i nienawiść.

— Natychmiast bezpośrednie połączenie z kapitanem Youngiem! — zażądała lodowatym tonem.

— Aye, aye, ma’am.

Oficer wcisnął kombinację klawiszy i ekran łączności wypełniła blada i mokra od potu twarz Younga o oczach zaszczutego zwierzęcia.

— Natychmiast wrócić do szyku, kapitanie Young! — rozkazała Honor.

Young spojrzał na nią, poruszył ustami i nie wydał żadnego dźwięku.

— Young, do cholery, masz natychmiast wracać do szyku! — ryknęła, tracąc panowanie nad sobą.

Ekran ściemniał i zamarł — Young przerwał połączenie.

Przez jedną pełną sekundę na mostku HMS Nike panowała absolutna cisza. Nikt nie mógł uwierzyć, że to, co widzieli, stało się naprawdę. Ciszę przerwała kolejna seria trafień — rozległy się alarmy uszkodzeniowe i meldunki ekip awaryjnych, a okrętem wstrząsnęła seria eksplozji. Harrington oderwała wzrok od pustego ekranu, spojrzała na oficera łącznościowego i poleciła już w miarę spokojnym głosem:

— Rozkaz do wszystkich ciężkich krążowników, panie Monet! Natychmiast wracać do szyku! Powtarzam: wszystkie ciężkie krążowniki mają natychmiast wrócić na poprzednie pozycje!

Na holoprojekcji taktycznej widać było, że cztery z pięciu odlatujących okrętów zawróciły i zajęły poprzednie pozycje w szyku, sprzęgając się natychmiast z siecią obrony antyrakietowej. Natomiast HMS Warlock nadal uciekał, mimo że jego pierwszy oficer, łamiąc wszelkie tradycje, sklął Younga od ostatnich. To wyrwało tego ostatniego ze stuporu — odpowiedział tym samym, nie kryjąc paniki w głosie, a nim skończył, holoprojekcja zgasła, zapaliły się natomiast światła na sali.

— Uważam, że pokazałam państwu najistotniejszą część materiału dowodowego — w absolutnej, ogłupiałej ciszy rozległ się głos kapitan Ortiz, która dodała, widząc uniesioną dłoń: — Słucham, komandorze Owens?

— Czy Warlock wrócił później do szyku, ma’am?

— Nie — odparła, starannie neutralnym tonem, co zupełnie jednoznacznie wyrażało jej opinię o Youngu.

Owens usiadł z lodowatym błyskiem w oczach.

Ciszę, która zapadła, przerwało dopiero chrząknięcie admirał Cordwainer, która odezwała się, patrząc wymownie na sir Luciena Corteza:

— Nie sądzę, sir, by istniały jakiekolwiek wątpliwości co do tego, iż kapitan Harrington przekroczyła swe uprawnienia, nie przekazując dowództwa właściwemu oficerowi. Nie jest to jednakże żadne wytłumaczenie dla postępowania kapitana lorda Younga. Jego zachowania zresztą nic nie tłumaczy, dlatego też w pełni, bez żadnych zastrzeżeń popieram rekomendacje sądu oficerskiego i zgadzam się z opinią admirała Parksa.

— Ja również zgadzam się w zupełności. — Ton Corteza był ponury, ale zdecydowany. — Jeśli zaś chodzi o postępowanie kapitan Harrington, to pochwalili je: admirał Sarnow, admirał Parks, Pierwszy Lord Przestrzeni, baronowa Morncreek, a także Jej Królewska Mość. Nie sądzę więc, abyś musiała się tym martwić, Alyce.

— To dobrze — powiedziała cicho i odetchnęła z ulgą. — Mam rozpocząć oficjalną selekcję składu sędziowskiego?

— Tak. Ale najpierw pozwól, że wszystkim o czymś przypomnę. — Cortez wstał i zwrócił się do w większości bladych jeszcze obecnych. — Chcę przypomnieć, że to, co właśnie usłyszeliście i obejrzeliście, to materiały poufne. Lady Harrington i lord Young nie wrócili jeszcze do systemu Manticore. Nic z tego, co słyszeliście czy przeczytaliście w związku z tym śledztwem, nie może przedostać się do publicznej wiadomości aż do chwili oficjalnego ogłoszenia przez Admiralicję składu sądu. Czy to jasne?

Odpowiedziały mu przytakujące gesty. Sir Lucien pokiwał głową, odwrócił się i powoli wyszedł z sali pogrążonej nadal w głębokiej ciszy.

Загрузка...