ROZDZIAŁ X

— Dobry Boże! — W głosie Tankersleya słychać było niedowierzanie i rozbawienie równocześnie.

Honor odwróciła głowę, by przekonać się, co też je spowodowało, ale okazało się to wcale niełatwe, gdyż projektanci Królewskiej Marynarki zadali sobie sporo trudu, by zapewnić jak największe wygody kapitanom krążowników liniowych, i jej sypialnia na pokładzie HMS Nike była przestronniejsza niż cała kwatera Paula na Hephaestusie. Co oznaczało także znacznie większe łóżko, a tam akurat oboje przebywali, jeszcze nieco zmęczeni po niedawnych przyjemnościach. Nie one zresztą były powodem wypowiedzi Paula, gdyż zajęty był teraz oglądaniem najnowszych wiadomości z Landing. Śledził je zresztą z podejrzanym zainteresowaniem graniczącym wręcz z podziwem.

— Nie wierzę! — oświadczył. — Popatrz na to!

— Wolę nie — stwierdziła, przytulając prawy policzek do jego ramienia. — Cieszy mnie, że ganiają dla odmiany za czymś innym, ale losy Younga aż tak mnie nie obchodzą. Najważniejsze, że wreszcie się od niego uwolnię, i to jest jedyna rzecz, która tak naprawdę mnie interesuje w związku z jego parszywą osobą.

— Strasznie zawężony punkt widzenia — ocenił złośliwie. — Jakby nie było, to w pewnym sensie historyczne wydarzenie. Jak ci się wydaje, ilu ludzi w dziejach dowiedziało się w ciągu jakiejś minuty czy dwóch, że zostali zdegradowani i wyrzuceni z wojska oraz że właśnie stali się parami Królestwa, dziedzicząc tytuł po tatusiu?

Skrzywiła się, otworzyła oczy i spojrzała na ekran stojącego na jej nocnym stoliku monitora pokazujący właśnie demonstrację przed parlamentem. Ekran był płaski, nie holograficzny, brakowało więc wielu detali i ostrości obrazu, ale bez trudu rozpoznała siedzących w studio, gdy obraz się zmienił. W studio programu publicystycznego „W ogniu” obecni byli Minerva Prince i Patrick DuCain, czyli dziennikarze prowadzący, oraz zaproszeni goście — sir Edward Janacek i lord Hayden O’Higgins, także emerytowany Pierwszy Lord Admiralicji. Ponieważ goście reprezentowali skrajnie odmienne stanowiska, ich dobór odzwierciedlał podział polityczny, podobnie zresztą jak wystrój studia — hologramy jej i Younga spoglądające na siebie bykiem. Nawet nie słysząc słów, wiedziała, co jest tematem rozmowy, ale Tankersley podkręcił głos i rozległo się wyraźnie pytanie DuCaina:

— …stopnia zmieni to według pana, sir Edwardzie, układ sił w Izbie Lordów?

— Trudno powiedzieć, Pat, bo wątpię, by podobna sytuacja miała kiedykolwiek miejsce. Lord Young… przepraszam, earl North Hollow, musi zostać przyjęty do Izby Lordów. Wyrok sądu wojennego będzie dla niego jako polityka naturalnie sprawą wstydliwą, ale jest parem i prawo w tej kwestii jest zupełnie jednoznaczne. A to oznacza, że rozkład głosów między partiami raczej się nie zmieni. Szczerze mówiąc, jeżeli weźmie się pod uwagę stronniczy wynik głosowania, wątpię…

— Stronniczy?! — przerwał mu lord O’Higgins. — Nie gadaj bzdur, Ed! To nie był jednopartyjny sąd, a wyrok zapadł stosunkiem dwóch trzecich głosów!

— I co z tego? — prychnął Janacek. — Głosowaniu przewodniczył oficer będący bratem wicepremiera i jednym z najsilniejszych popleczników Harrington, więc wynik miał na celu publiczne zawstydzenie opozycji. W trakcie bitwy o Hancock doszło do wielu nieprawidłowości i nie tylko lord Young jest temu winien… to jest North Hollow. Część z nas jest przekonana, że przede wszystkim osądzono niewłaściwego kapitana, i jeżeli uważasz, że opozycja gładko przełknie taką obelgę, jesteś w błędzie. Rząd księcia Cromarty’ego może sobie rozgrywać partyjne gierki podczas kryzysu, ale bądź pewien, że opozycja go z tego rozliczy!

— Czy pan sugeruje, że dobór sędziów nie był całkowicie uczciwy, sir Edwardzie? — spytała Minerva.

Janacek już miał odpowiedzieć, ale zmarszczył brwi i zamknął usta.

— Brednie! — prychnął O’Higgins. — Może sobie opowiadać dowolne głupoty na różne tematy, ale doskonale wie to samo co ja, czyli to, że żaden człowiek nie ma możliwości wpłynąć na wybór oficerów wchodzących w skład sądu wojennego. Wybiera ich losowo komputer, a procedura została pomyślana tak, by ingerencja ludzka była fizycznie niemożliwa. Obrona ma także możliwość sprawdzenia elektronicznego zapisu całej operacji i gdyby cokolwiek wydało się podejrzane Youngowi czy jego obrońcy, na pewno by nie milczeli. A nikt nie zgłosił żadnych zastrzeżeń ani przed procesem, ani w jego trakcie.

— I co pan na to, sir Edwardzie? — spytał DuCain.

Janacek wzruszył z irytacją ramionami.

— Oczywiście, że wybór był uczciwy — przyznał niechętnie. — Ale decyzja, by proces odbył się w sytuacji, gdy sprawa została nagłośniona i wiele jest uprzedzeń, odzwierciedla zarówno całkowite ignorowanie sensownych zasad prawnych, jak i najgorszą odmianę partyjnego politykierstwa, które…

— Dlaczegóż to, Ed, wszystko co robi rząd to „partyjne politykierstwo”, a postępowanie opozycji jest nieodmiennie powodowane „racją stanu i dalekowzroczną polityką”? — przerwał mu O’Higgins. — Obudźcie się i przestańcie okłamywać samych siebie, bo wyborców już się wam nie udaje: w Izbie Gmin zostało wam dokładnie dwanaście głosów!

— Jak rozumiem, lordzie O’Higgins, popiera pan stanowisko rządu tak w sprawie procesu, jak i wypowiedzenia wojny? — wtrąciła Prince, nie dając Janacekowi dojść do słowa.

— Oczywiście, że popieram stanowisko rządu w sprawie wypowiedzenia wojny. — Zapytany wzruszył ramionami. — Nie mogę jednak popierać jego stanowiska w kwestii procesu Younga, a to z tego prostego powodu, że rząd nie zajął żadnego stanowiska! Usiłuję to zresztą przetłumaczyć mojemu dziwnie w tej kwestii nielotnemu koledze. Był to sąd wojenny działający w ramach prawa wojennego, rozpatrujący zarzuty zarekomendowane przez formalny sąd oficerski, który zebrał się natychmiast po bitwie, a wszystko to zostało spowodowane zachowaniem samego skazanego w obliczu wroga. Kto rozsądny może uznać to za sprawę polityczną? Co więcej, jeden z trójki popleczników Younga w składzie sądu miał, czy też raczej miała, dość odwagi cywilnej, by głosować za uznaniem go winnym najoczywistszych zarzutów i za skazaniem. Szkoda, że temu komuś zabrakło odwagi na doprowadzenie sprawy do końca…

— Co to znaczy „popleczników”? — Janacek nie pozwolił się dłużej zagłuszać. — Imputuje pan, że istniał jakiś spisek, by go uniewinnić czy co?

— Skądże znowu. Takie twierdzenie mogłoby stać się podstawą do oskarżenia mnie o oszczerstwo czy zniesławienie. Podobnie gdybym na przykład twierdził, że przynajmniej dwóch, jeśli nie trzech sędziów, miało konkretny, prywatny interes w uratowaniu go, bo dobiło targu z jego ojcem.

— A uważa pan, że dobito jakiegoś targu, lordzie O’Higgins? — spytał pospiesznie DuCain, korzystając z tego, że czerwony jak burak Janacek zapowietrzył się i nie zdążył eksplodować.

— Tego nie powiedziałem, choćby ze względów, które już wymieniłem. Czy jednak nie wydaje się panu zastanawiające, że Young został uznany winnym wszystkich postawionych mu zarzutów poza tymi, za które karą jest śmierć przez rozstrzelanie? — odparł O’Higgins poważnie. Jest to godne zastanowienia, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że w uzasadnieniu wyroku degradacji i usunięcia z Królewskiej Marynarki użyto prawie dokładnie tych samych zwrotów, którymi uzasadniono by karę śmierci. W tej chwili jestem tylko zwykłym obywatelem po służbie wojskowej, więc wyrażam swoje prywatne zdanie, ale jestem przekonany, że ktoś, kto głosował za uniewinnieniem Younga od dwóch ostatnich zarzutów, był przekonany o jego winie. I to mnie głęboko niepokoi, bo sędziowie powinni głosować zgodnie z własnym sumieniem, a to głosowanie to tryumf polityki czy też prywatnych interesów nad dowodami. Natomiast dobrze się stało, że choć osoba ta nie do końca zachowała się właściwie, miała jednak dość odwagi, by przesądzić o usunięciu ze służby i ukaraniu. Natomiast jeśli chodzi o dwoje pozostałych głosujących za całkowitym uniewinnieniem przy tak oczywistej sprawie… cóż, powiem tylko, że jest mi wstyd, że noszą oni mundury RMN. Gdyby ktoś, kto dopuścił się takiego tchórzostwa, uniknął kary, tak jak tego chcieli, strach pomyśleć, co by to…

— Dobry Boże! — Janacek odzyskał głos. — Twój drogocenny sąd nie uznał go za winnego tchórzostwa! Nie wystarczy, że został upokorzony i zhańbiony? Za mało ci, że jego ojciec zmarł na zawał, gdy usłyszał wyrok? Jak długo jeszcze będziesz go prześladował?!

— Dopóki piekło nie zamarznie, jeśli będzie to konieczne — odpalił rzeczowo O’Higgins. — Jest najbardziej godnym pogardy osobnikiem, który zhańbił mundur…

— Jak śmiesz!? Ja cię…

— Panowie! Proszę! — Prince próbowała zapanować nad dyskutantami.

DuCain natomiast siedział zachwycony, obserwując, jak obaj emerytowani szefowie marynarki skaczą sobie do gardeł. Zanim jednak zaczęło robić się naprawdę ciekawie, krzyczących na siebie nieprzytomnie lordów zastąpiły na ekranie reklamy.

Honor potrząsnęła z niesmakiem głową i spojrzała nieprzychylnie na Paula targanego salwami śmiechu. Korzystając z tego, zabrała mu pilota i wyłączyła monitor.

— Mam tego dość! — oznajmiła, rzucając pilota na stolik. — Czy oni nigdy nie znajdą sobie innego tematu?

— Przepraaaaszam! — wysapał Tankersley, bezskutecznie próbując się uspokoić. — Ale to…

I znów wstrząsnął nim paroksyzm śmiechu.

— Może w pewien makabryczny sposób jest to nawet zabawne — westchnęła. — Ale ja tego nienawidzę! Nienawidzę! I nadal nie mogę wystawić nosa za okręt, żeby nie natknąć się na jakiegoś dziennikarza!

— Wiem, kochanie. — Paul zdołał się opanować. — A Nike przechodzi poważne naprawy i nie może stąd odlecieć. Obawiam się, że musimy poczekać, aż się to wszystko uspokoi.

— O ile kiedykolwiek się uspokoi.

— Uspokoi, nie ma obawy. Wyrok ogłoszono wczoraj, więc to ciągle jest świeża sensacja. Sądzę, że zacznie się uspokajać po degradacji i formalnym usunięciu Younga ze służby.

— A jego przyjęcie do Izby Lordów? A taki drobiazg jak wypowiedzenie wojny? A… — urwała, gdyż drzwi niespodziewanie się otworzyły i do sypialni wmaszerował Nimitz.

Wskoczył na łóżko, siadł i przyjrzał się jej, przekrzywiając łeb. Oboje z Paulem dawno przestali się nim przejmować, podobnie jak własną nagością w jego obecności, bowiem Nimitz, choć nie ukrywał, że jest zadowolony z ich związku, nigdy nie okazywał najmniejszego zainteresowania ich współżyciem seksualnym czy szczegółami anatomicznymi. Co oznaczało, że znalazł się tu z zupełnie innego powodu.

Skoncentrowała się na więzi empatycznej — treecaty zawsze doskonale wyczuwały emocje ludzi, ale z tego co wiedziała, dotąd żaden człowiek nie był w stanie wyczuć emocji treecata. Ona sama uzyskała tę możliwość dopiero dwa standardowe lata temu i to także nie od razu. Wzajemne zrozumienie wzrastało stopniowo i była to niepokojąca zmiana po prawie czterdziestu latach spędzonych razem, choć przyznawała, że było to miłe zaniepokojenie. Naturalnie nie poinformowała o tym nikogo, natomiast wiedziała, że kilka najbliższych osób: Paul, Henke, MacGuiness i jej rodzice, domyślili się prawdy. Nikt z nich nie zdradził tego sekretu i mogła być pewna, że tego nie zrobi. A była to tajemnica, choć sama nie wiedziała dlaczego i nie wiedziała też, dlaczego uznawała ją za tak ważną.

Nimitz siedział spokojnie, cierpliwie wpatrując się w jej oczy i czekając, aż zrozumie wiadomość, co nie było łatwe, bowiem przesyłane były wyłącznie emocje i parę nader ogólnych obrazów. Honor ćwiczyła jednakże przy każdej okazji i systematycznie doskonaliła umiejętności. Teraz zachichotała nagle.

— Co jest? — zainteresował się Paul.

— Myślę, że lepiej będzie, jeśli się ubierzemy.

— Dlaczego? — Uniósł się na łokciu, obserwując, jak Honor wstaje i sięga po jedwabne kimono otrzymane od matki.

— Bo Mac zdecydował się nam przeszkodzić, a nie chcę biedaka zszokować.

— Mac wie o nas wszystko — zauważył rzeczowo Paul. — Nie raz zresztą nas krył.

Honor uśmiechnęła się ze zrozumieniem — Mac był od niej dwa razy starszy i często sprawiał wrażenie, jakby traktował ją jak nieodpowiedzialnego podlotka bez instynktu samozachowawczego. Troszczył się o nią i czasami nią manipulował (naturalnie zawsze dla jej własnego dobra), był jednak także wzorem dyskrecji. W praktyce oznaczało to, że doskonale wiedział, kiedy Paul ją odwiedza, i pełnił rolę bufora, przechwytując wszystko i wszystkich, którzy mogliby przeszkadzać, za co była mu głęboko wdzięczna. Co ważniejsze, jemu także zdawało się sprawiać przyjemność jej zadowolenie.

— Doskonale zdaję sobie sprawę, że o nas wie — odparła. — I tu rodzi się problem, bo nie wie, czym akurat się zajmujemy. Jeżeli się połączy, a ja nie uruchomię obrazu, będzie pewien, że nam przeszkodził. Nie ma sensu go stresować, więc załóż coś na siebie, ekshibicjonisto.

— Ciągle tylko rozkazują i rozkazują — burknął Tankersley, ale sięgnął po szlafrok.

Nałożył go, przeciągnął się i spiął włosy, które, choć nieco krótsze od włosów Honor, były jednak bujniejsze i mocniejsze, stanowiąc nieodmiennie obiekt jej zazdrości. Jej własne urosły już na tyle, że mogła je spinać w koński ogon, co zresztą robiła, ilekroć miała założyć hełm, ale nie odrosły jeszcze tak, jak by chciała.

Uśmiechnęła się, szczotkując je przed lustrem. Były teraz zdecydowanie prostsze niż wtedy, gdy je krótko ścinała — teraz kręciły się tylko na końcach, co sprawiło jej dużą ulgę, bowiem bała się, że będzie zmuszona nosić taką samą fryzurę jak Mike, zwaną od niepamiętnych czasów afro, a to byłoby nie do zniesienia. I skończyłoby się brakiem długich włosów.

Odłożyła szczotkę i zawiązała szlafrok, gdy rozległ się dźwięk interkomu.

— Widzisz? — spytała retorycznie Paula i włączyła urządzenie. — Cześć, Mac. Co się stało?

MacGuiness uśmiechnął się z ekranu, zadowolony, że najwyraźniej nie przeszkodził w niczym ważnym czy delikatnym.

— Przepraszam, że przeszkadzam, ma’am, ale są dwie wiadomości dla pani od komandor Chandler.

— Tak? — Uniosła brwi, przestawiając się na myślenie jak kapitan, nie jak kobieta. — Jakie to wiadomości?

— Pierwsza to uaktualnienie harmonogramu napraw, ma’am. Nie czytałem go naturalnie, ale komandor Chandler zapewniła mnie, że to może poczekać do obiadu. Obawiam się jednak, iż druga nie może czekać w ogóle. Jest od admirała White Haven.

— Od admirała White Haven? — powtórzyła sztywniejąc. — Ma jakiś stopień uprzywilejowania?

— Żadnego, ma’am. Ale skoro jest od oficera flagowego… — MacGuiness wzruszył wymownie ramionami.

Przyznała mu rację — każda wiadomość od każdego admirała dla kapitana automatycznie była ważna i pilna, obojętnie czy została opatrzona stosownymi kodami czy nie.

— Rozumiem, Mac. Obie są w moim komputerze?

— W kolejności nadejścia, ma’am.

— Dzięki. Zaraz się nimi zajmę.

— Naturalnie, ma’am.

Mac wyłączył się, a Honor nacisnęła klawisze odtwarzania i na ekranie pojawiła się twarz Eve Chandler.

— Mac uprzedził mnie, że jest pani chwilowo niedostępna, ma’am. Sprawa nie jest wystarczająco poważna, żebym musiała pani przeszkadzać, ale pomyślałam sobie, że się pani ucieszy z wiadomości, że wreszcie udało nam się przekonać stocznię do całkowitej wymiany grasera numer sześć.

W głosie pierwszej oficer słychać było zadowolenie z siebie i Honor uśmiechnęła się z satysfakcją.

Graser numer sześć został poważnie uszkodzony przez wybuch grasera numer osiem, ale komisja Hephaestusa upierała się, że można go naprawić i „będzie jak nowy”. Oszczędziłoby to jakieś czternaście milionów dolarów, jeśli komisja miałaby rację, jeśli nie — HMS Nike przy pierwszym spotkaniu dysponowałby prawoburtową salwą słabszą o dziesięć procent. Ivan Ravicz upierał się od początku, by działo wymienić w całości, z czym tak Chandler, jak i Honor się zgadzały, w przeciwieństwie do wiceadmirała Cheviota. Trudno go było przekonać, ale rzeczowe argumenty wsparły kontakty Paula i jak się właśnie dowiedziała, wspólnymi siłami postawili na swoim.

— Szef ekipy remontowej obiecał, że jutro wezmą się za wymianę, ma’am — dodała Chandler. — Aha, w środę, czyli prawie tydzień przed terminem, ma być sprawny główny pokład hangarowy, co oznacza dwie rzeczy: kierowanie ruchem łodziowym będzie uproszczone, a wcześniejsze rozpoczęcie napraw pomostu flagowego i centrali możliwe. Dotąd nie rozpoczynaliśmy ich z obawy, by nie puściło awaryjne uszczelnienie, a teraz ekipa remontowa będzie mogła pracować tam bez skafandrów, co powinno znacznie skrócić czas potrzebny na naprawy. Nadal nie są tacy dobrzy jak stocznia na Hancock, ma’am, ale szybko się uczą. Koniec wiadomości, ma’am.

— Proszę! Proszę — wymruczała z zadowoleniem Honor. — Najwyższy czas na jakieś dobre wiadomości!

— Proszę? — Paul wystawił głowę z łazienki, skąd buchnęły przy okazji kłęby pary. — Mówiłaś coś?

— Mówiłam. — Posłała mu uśmiech przez ramię, blokując odtwarzanie drugiej wiadomości.

Nie zauważyła, że wyszedł z sypialni, ale to było normalne: nie wtrącali się i nie narzucali jeden drugiemu, gdy w grę wchodziły kwestie zawodowe. Paul miał zwyczaj znajdować sobie inne zajęcie, przeważnie związane z opuszczeniem kabiny, gdy musiała zająć się czymkolwiek, co mogło być związane z informacjami zastrzeżonymi do jej wiadomości jako kapitana okrętu.

— A co takiego? — spytał.

— Eve właśnie mnie zawiadomiła, że udało nam się w końcu uzyskać zgodę na wymianę grasera numer sześć!

— Doskonale! Mam rozumieć, że moje skromne wysiłki miały z tym coś wspólnego?

— Wcale by mnie to nie zdziwiło. Najważniejsze jednak, że admirał Cheviot posłuchał wreszcie prawdziwych marynarzy, a nie gryzipiórków w mundurach.

— No, no: ja też jestem póki co stoczniowcem, więc nie przesadzaj. Niewielu jest wśród nich oficerów liniowych, więc nie zdają sobie sprawy z pewnych rzeczy, podobnie jak mało który oficer liniowy bierze pod uwagę takie rzeczy jak koszt naprawy czy ocenę efektywności. A na ocenę efektywności rzeczoznawcy stoczniowego istotny wpływ mają kosztorysy zatwierdzonych przez niego prac. Ponieważ niewielu ma podobny do mojego, nieskalanie odważny charakter, w nocy dręczą ich koszmary i toną w zimnym pocie, bo śnią im się następne oceny efektywności.

Jak jeden z drugim ma pecha i spotka tak rozrzutnego kapitana jak ty, może się rozpić z rozpaczy!

— Biedactwo!

— No właśnie. Cieszę się, że zrozumiałaś, moje dziecko. Może jeszcze będzie z ciebie jakiś pożytek — oświadczył kaznodziejskim tonem, ale błogosławieństwo przerwał mu donośny brzęczyk dobiegający zza drzwi. — O cholera, zaraz mi wyłączy ciepłą wodę! Muszę lecieć!

I wrócił pod prysznic, nim sensory zareagowały na jego przedłużającą się nieobecność i wyłączyły układ podgrzewający wodę. Honor zachichotała i wyłączyła pauzę. Ekran zamigotał, rozświetlił się i pojawił się na nim earl White Haven.

— Dobry wieczór, damo Honor — powitał ją oficjalnie. — Właśnie dostałem potwierdzenie przydziału 5 eskadry krążowników liniowych do Home Fleet, gdy tylko wchodzące w jej skład okręty ukończą naprawy. Wiem, że nie otrzymała pani jeszcze rozkazów w tej kwestii, ale eskadra została przydzielona do Zespołu Wydzielonego 4.

Oczy Honor rozbłysły — po stratach w systemie Hancock obawiała się rozwiązania 5. eskadry. Teraz dowiadywała się nie tylko, że to nie nastąpi, ale że jednostka znajdzie się bezpośrednio pod rozkazami admirała White Haven.

— Pani rozkazy powinny nadejść w ciągu najbliższych dwóch dni — ciągnął White Haven. — Jak rozumiem, dowództwo obejmie admirał Mondeau. Naturalnie eskadra będzie potrzebowała co najmniej dwóch miesięcy na zakończenie napraw, a Admiralicja na znalezienie odpowiednich okrętów jako uzupełnień ale rozmawiałem już z nią i wiem, że zamierza obrać HMS Nike za swój okręt flagowy. A to oznacza, że będzie pani jednym z moich kapitanów flagowych, więc pomyślałem, że czas panią powitać, choćby chwilowo nie osobiście.

Honor uśmiechnęła się szeroko — dwa razy pod rząd zostać kapitanem flagowym u dwóch różnych admirałów było wielkim zawodowym sukcesem, a na dodatek miała służyć w zespole dowodzonym przez najlepszego w jej mniemaniu admirała, jakiego posiadała obecnie Royal Manticoran Navy. Dywagacje dziennikarzy, że White Haven jest jej cichym patronem, które ostatnio do niej dotarły, traktowała jako kolejny wymysł opozycji, ale szanowała i lubiła admirała. A jego reputacja oznaczała, że wraz z eskadrą znajdzie się w samym centrum akcji, kiedy tylko te durnie w Izbie Lordów przestaną się kłócić i przegłosują wypowiedzenie wojny.

— Na razie jednakże byłbym zobowiązany, gdyby dziś wieczorem mogła pani zjeść ze mną kolację na pokładzie mojego okrętu flagowego — dodał White Haven. — Chciałbym z panią przedyskutować kilka spraw tak szybko, jak to tylko możliwe. Jeśli będzie to wykonalne, proszę do czternastej potwierdzić. Dziękuję i kończę.

Ekran zgasł, a Honor potarła czubek nosa. Pod koniec ton admirała wyraźnie się zmienił, tylko nie bardzo mogła określić, na czym właściwie polegała ta zmiana. Jakby… ostrożność… albo troska… nie zdawało się to bezpośrednio jej dotyczyć, ale z całą pewnością nie miał na myśli czysto towarzyskiego spotkania.

Westchnęła, potrząsnęła głową i zdjęła kimono. Co by to nie było, mogło poczekać — teraz miała pod prysznicem niezły okaz mężczyzny i należało to wykorzystać.

Загрузка...