19

Nareszcie noc świętojańska dobiegła końca.

Mieszkańcy Królestwa Światła nie mieli pojęcia, co się stało w ich spokojnej krainie, nie wiedzieli tego nawet Ram ani Strażnicy, Elfy też nie wiedziały niczego konkretnego, wyczuwały jedynie niepokój. Teraz elfy spały, oszołomione świętem, nektarem i miodem, jagodami i innymi smakołykami dostarczonymi przez naturę.

W myślach Fivrelde krążyło nieustannie jakieś wspomnienie z minionej nocy, prawdopodobnie z porannego snu, w którym widziała coś, była pewna, że dzieje się coś złego, a może już się to wydarzyło podczas nocy świętojańskiej, nie mogła jednak pojąć, czego to wszystko dotyczy. To bardzo nieprzyjemne mieć świadomość, że jest się jedyną istotą, która coś wie, a mimo to ta wiedza jest tak bardzo niekonkretna. A może powinna porozmawiać ze swoim bohaterem? Nie, nie odważyłaby się mu przeszkadzać.

Theresa spotkała najmłodsze dziewczęta przy śniadaniu na tarasie domu Rafaela.

Jak większość młodych ludzi były dość zaspane, siedziały pogrążone we własnych myślach. To z wiekiem człowiek staje się rześki rankami.

– No, panienki? Śniło się wam coś? – powitała je ze śmiechem.

Berengaria, która w tym towarzystwie miała najwięcej pewności siebie, odpowiedziała jak zwykle pierwsza.

– Zupełnie nic, babciu. Nic, o czym warto wspominać. Tylko róże poplamiły mi poduszkę.

– A więc mimo wszystko użyłaś ogrodowych kwiatów? A to powinny być kwiaty polne, moje dziecko. Trzeba je zbierać na rozstajnych drogach, daleko od ludzi. A ty, Sasso?

Młoda potomkini Ludzi Lodu uśmiechnęła się tajemniczo.

– Tak, ja miałam sen.

– I o kim to? – chciały natychmiast wiedzieć obie przyjaciółki.

– Nie, to zupełna niespodzianka – rzekła Sassa skrępowana. – Nigdy bym się tego nie spodziewała. Ale to był… piękny sen – dodała tak cicho, że ledwo ją usłyszały.

– No to co, jesteś zakochana? – uśmiechnęła się Berengaria.

Sassa spojrzała na nią rozmarzonym wzrokiem.

– Co? Zakochana? Nie, chyba zwariowałaś! To było tylko trochę podniecające, nic więcej.

– A ty, Sisko? – zapytała Theresa z rozbawieniem.

– Ech! – westchnęła mała księżniczka z mrocznych lasów. – Ech, nie, to był głupi sen. Głupi, głupi, głupi!

Na moment zapomniała o swoich przyjaciółkach i pogrążyła się w dziwnych rozmyślaniach. Szybko się jednak otrząsnęła i zaczęła pić herbatę.

Dziewczęta i Theresa czekały, ale kiedy nie powiedziała już nic więcej, Theresa oznajmiła:

– Przychodzę tu w konkretnej sprawie. Sisko, Najwyższa Rada wzywa cię na swoje spotkanie. Masz tam pójść natychmiast.

– Ja?

– Tak, chcą cię przesłuchać w jakiejś sprawie, ale nie wiem, w jakiej.

– Przecież ja nie zrobiłam nic złego!

– Wiemy o tym. Oni też o tym wiedzą. Pośpiesz się teraz. Czeka na ciebie gondola z kierowcą.

– Nie, ratunku, co ja mam na siebie włożyć, jak ja wyglądam, spójrzcie na moje włosy…

– Jesteś śliczna – zapewniały jedna przez drugą. – Ruszaj teraz, tylko pamiętaj, żeby nam o wszystkim opowiedzieć po powrocie!


Siska zdążyła się opanować, zanim dotarła do czarnej sali w pałacu Marca. Na widok szacownego zgromadzenia drgnęła wprawdzie, jakby chciała się cofnąć, zaraz jednak się wyprostowała.

Byli tam naturalnie Marco i Ram, a także ów dostojny Obcy, Talornin. Poza tym Móri oraz Dolg, a także Cień.

Co on tutaj robi?

Pierwszy odezwał się Talornin. Skłonił się lekko przed Siską.

– Bądź pozdrowiona, księżniczko z mrocznych lasów – rzekł uroczyście. – Nigdy nie zapominamy, że jesteś córką wodza, pamiętaj o tym! Pewnego dnia, kiedy będziesz dorosła, zasiądziesz w tej radzie, zajmiesz w niej miejsce odpowiednie dla swojej rangi.

Ja? Naprawdę ja? chciała zapytać zdumiona, uznała jednak, że powinna się zachowywać godnie, jak tego wymaga jej tytuł, więc pochyliła lekko głowę.

– Dziękuję – rzekła po prostu.

– Ty i księżna Theresa. Ona wielokrotnie już odpowiadała odmownie na nasze propozycje, kiedy jednak dowiedziała się, że ty masz być członkinią rady, postanowiła również się do nas przyłączyć, by zapewnić ci kobiece wsparcie.

Siska uśmiechnęła się niepewnie. Stała wyczekująco.

– Usiądź – rzekł Talornin i wskazał jej miejsce przy stole. Wszyscy usiedli.

– Sisko – zaczął Talornin. – Wezwaliśmy cię tutaj, ponieważ pragniemy zapytać cię o radę.

Mnie? Ci potężni panowie? Czekała w milczeniu.

– Czy ty jeszcze pamiętasz stosunki panujące w twojej rodzinnej osadzie? Byłaś wprawdzie tylko dzieckiem, ale…

– Nikt nie wie więcej niż ja – odparła z godnością. – Byłam przecież ich boginią-dziewicą.

– Oczywiście. W takim razie posłuchaj. Czy słyszałaś kiedyś, by mówiono, że istnieje potajemna droga do Gór Czarnych? Droga, którą można bezpiecznie przejść?

Zamyśliła się. W sali panowała zupełna cisza.

– Nie. Nigdy!

– A jak wiele wiedzieliście o Górach Czarnych?

– O Górach Umarłych? Wiedzieliśmy, że nikt żywy nigdy stamtąd nie wrócił. Że zginęli tam ludzie, którzy próbowali przecisnąć się pomiędzy wysokimi skałami Nie, nie istniała żadna droga, którą można by było bezpiecznie przejść.

Mężczyźni patrzyli po sobie i dyskutowali półgłosem.

Siska przerwała im.

– Czy mogłabym zapytać, co to wszystko oznacza?

Ram, pochodzący z Lemurów Strażnik, odwrócił się ku niej.

– Dzisiejszej nocy miałem długą rozmowę z dwoma chłopcami, Jorim i Tsi-Tsunggą. Rozmawiałem też z Waregiem Gondagilem, który przybył do naszego królestwa, dokładnie tak, jak ty przed rokiem. Wygląda na to, że ktoś pochodzący z Gór Czarnych rozsiewał dziwne pogłoski w jego części Królestwa Ciemności. O ile dobrze cię zrozumieliśmy, nic takiego nie wydarzyło się po twojej stronie wielkiej, jasnej góry.

– Zechcielibyście wytłumaczyć to dokładniej?

– Ktoś opowiadał ludowi Gondagila i innym plemionom, a wygląda na to, że działo się to dawno temu, choć co do tego Gondagil nie ma pewności… Opowiadano im mianowicie, że istnieje bezpieczna droga w góry. I mówiono tak po to, by wabić ludzi na tę drogę. Tymczasem ona wiedzie wprost do katastrofy. Gondola chłopców została wciągnięta przez jakieś prądy do doliny. Gondagil znał drogę, ale w porę odkrył niebezpieczeństwo i zdołał uratować chłopców.

– Oj – westchnęła Siska cicho. – Nie, niczego takiego nigdy nie słyszałam. A powinnam była słyszeć.

– Tak właśnie myśleliśmy – rzekł Talornin przyjaźnie. – To przecież ty posiadałaś wszelką wiedzę, prawda?

– Tak jest. Ale Góry Czarne stanowiły tabu. Nie tylko nie wolno tam było chodzić, nie wolno było również o nich mówić. Co najwyżej wspominano je szeptem.

– I nigdy nie szeptano o żadnej dziwnej dolinie w górach. Nie, przecież droga do niej wiedzie przez inną część Królestwa Ciemności, tę, która znajduje się bliżej] nas. A z tego, co wiemy, ty jesteś jedyną żywą istotą, która zdołała pokonać łańcuch jasnych gór.

– To prawda.

– To tłumaczy, dlaczego nigdy nie słyszeliście o strasznej dolinie. No cóż, jeśli cię to interesuje, to możesz dowiedzieć się więcej na temat tego, co prawdopodobnie ma się stać w Królestwie Światła.

– Bardzo chętnie posłucham, dziękuję.

Siska uznała, że to przywilej móc uczestniczyć w tej naradzie. Czuła, że w końcu odzyskała swoją dawną godność.

Nigdy co prawda nie tęskniła za życiem w oddalonej samotnej osadzie w lasach, ale, oczywiście, miło jest być znowu kimś uznanym! Ktoś, kto urodził się księżniczką, ma to już we krwi. I nigdy się tego nie pozbędzie.

Znowu powróciły wspomnienia nocnego snu, skuliła się nagle przestraszona. Chciała nabrać dystansu do tego snu, ale on wciąż wracał, był taki… denerwujący?

Uff, nie! Trzeba słuchać, co mówią szacowni panowie.

– Sisko – rzekł Ram. – Zarówno Dolg, jak i Cień mają do opowiedzenia dziwne rzeczy. No właśnie, księżna Theresa prosiła nas, byśmy zwracali się do Dolga jego dawnym imieniem, byśmy nie mówili do niego Dolgo. A ściślej biorąc, by każdy mówił, jak chce. Dolg również z ulgą powrócił do dawnej formy swego imienia. Zechcesz zacząć, Dolgu? Zdaj nam sprawę ze swoich przeżyć.

– Tak, oczywiście – odparł urodziwy syn czarnoksiężnika.

Siska zawsze uważała, że jest on najdoskonalszym stworzeniem. Indra twierdziła, że Dolg ze swoją skórą koloru kości słoniowej i czarnymi lokami oraz niezwykłymi rysami stanowi prototyp właściwego secesji stylu w sztuce. Jest taki piękny i romantyczny. Gdyby chociaż nie miał tych wielkich, skośnych i kompletnie czarnych oczu Lemura… Ale one jeszcze pogłębiały jego oszałamiającą urodę.

Teraz patrzył prosto na nią i mówił, a ona była tak przejęta, że nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Musiała się bardzo starać, by nie trzepotać rzęsami

– Od jakiegoś czasu mam uczucie, że ktoś chce ze mną porozmawiać, lecz nie ma odwagi. Ktoś, kto ma mi do powiedzenia coś niezwykle ważnego. Nie domyślasz się może, kto by to mógł być?

Siska była zmartwiona, że i tym razem nie może udzielić pozytywnej odpowiedzi.

– Nie. Niestety. W naszym kręgu wszyscy jesteśmy bardzo otwarci, jak wiesz. Z wyjątkiem Eleny naturalnie…

– Nie, Elenę już pytałem, ponieważ myślałem dokładnie tak jak ty. Nie, to nie ona.

– Skąd wiesz, że ktoś chce z tobą rozmawiać?

Dolg uśmiechnął się krzywo.

– Świetne pytanie! Wiesz, że posiadam specjalne zdolności. Wyczuwam to teraz bardzo intensywnie, jest tak jak mówię, nie może być żadnych wątpliwości Gdybym tylko wiedział, kto to jest, sam zacząłbym rozmowę, ale…

Wzruszył ramionami, jakby przepraszał.

– A teraz ty, Cieniu – rzekł przyjaźnie Ram.

– Tak – odparł potężny Lemur. – Wiesz, że mam wielu przyjaciół wśród elfów i innych istot poruszających się bezgłośnie po polach i lasach. Ostatniej nocy, Johannesnatt, jak ją określa nasza droga Theresa, te istoty miały wielkie spotkanie. Obserwowały je duchy, zarówno duchy Móriego, jak i duchy Ludzi Lodu. Johannesnatt, jak wiesz, jest nocą wszystkich sił natury, zbierają się one wtedy na wielkich uroczystościach. No cóż, dziś rano Nidhogg przyszedł z raportem. Coś się dzieje w Królestwie Światła. Nic na ten temat jeszcze do ludzi nie dotarło, ale wszyscy nasi niewidzialni przyjaciele są przerażeni. Okazuje się, Sisko, że coś ich przyzywa i wabi. Coś im mówi, że zdobędą wielką cześć i szczęście, jeśli opuszczą Królestwo Światła i przeniosą się do Gór Czarnych. Opowiada im się o dolinie, która jest bezpieczna i pewna…

– Oj – jęknęła Siska. – Chodzi o tę samą dolinę?

– Bez wątpienia.

– Ale kto ich wabi i przyzywa?

– Tego właśnie nikt nie wie. Wszyscy słyszeli zapewnienia, nikt jednak nie wie, skąd pochodzą.

– Jakie to dziwne!

– Tak. Najdziwniejsze jednak jest to, że dokładnie to samo mówi Gondagil. O tym samym opowiadali też mieszkańcy niemieckiej osady. Wielu z tej części Królestwa Światła zna tę historię. Tylko nikt nie potrafi sobie przypomnieć, skąd ją zna. Większość sądzi, że słyszeli ją kiedyś w dzieciństwie, Gondagil jednak twierdzi, że to nieprawda. Elfy i inni niewidzialni nie wspominali o tym aż do tej pory. Dopiero w ciągu ostatniego roku…

Siska patrzyła na niego zamyślona.

– Czy oni pragną tam pójść?

– Stawiasz właściwe pytania – rzekł Marco. – Będziesz bardzo wartościowym członkiem naszej rady.

– Dziękuję! – Siska była uradowana i dumna, lecz wrodzona godność nie pozwalała jej tego okazać. O, znowu jest księżniczką! Księżniczką i boginią-dziewicą. Jak łatwo wejść w dawną rolę!

Cień odpowiedział na jej pytanie.

– Nidhogg donosi, że część poszła już w stronę Gór Śmierci. Pozostali najwyraźniej nie są jeszcze do końca przerobieni.

– Powiadasz „przerobieni”? Co to oznacza?

Potężni panowie popatrzyli na nią z uznaniem. Siska będzie silną osobowością, to pewne.

– Oni sami nie wiedzą, jak to się stało – odpowiedział Cień. – Niektórzy sądzą, że im się to wszystko przyśniło. Najważniejsze jest to, że są porządnie przestraszeni, wszyscy co do jednego. Zwłaszcza teraz, kiedy dowiedzieli się o przygodzie chłopców. Teraz bowiem wiedzą, że dolina jest śmiertelnie niebezpieczna.

Siska raz jeszcze dowiodła, że godna jest tytułu bogini. Zwróciła się ku Dolgowi.

– Zastanawiam się… czy to, co mówi Cień, może mieć jakiś związek z impulsami, które docierają do ciebie z nieznanego źródła?

Dolg uśmiechnął się ciepło.

– Dlatego właśnie dzisiaj tutaj jestem. Ponieważ myślę to samo, co ty.

Milczała długo, zanim odezwała się znowu.

– Zastanów się, czy nie znasz kogoś, kto nie ma odwagi się do ciebie zwrócić! Pomyśl, czy ty, który posiadasz tak wielkie zdolności telepatyczne, nie mógłbyś wpłynąć na tego kogoś i dodać mu odwagi. Przesyłaj w jego stronę całą miłość, ciepło, zrozumienie i łagodność, jaką tylko w sobie posiadasz! Myślisz, że potrafiłbyś to zrobić?

Teraz wtrącił się Móri, ojciec Dolga.

– Znam kogoś, nie chcę go nazywać po imieniu, kto przywykł siedzieć w swoim szałasie i udzielać dobrych rad. Naprawdę dobrych!

Opanowana dotychczas twarz Siski rozjaśniła się w szerokim uśmiechu.

– Dziękuję! Z całym szacunkiem dla moich przyjaciółek, ale ja do tego właśnie zostałam urodzona i wychowana.

Członkowie rady wymieniali ze sobą spojrzenia. Potem głos zabrał Talornin.

– Sisko… wprawdzie nie jesteś jeszcze dorosła… ale czy zechciałabyś uczynić nam ten zaszczyt i zostać członkiem rady już teraz? Jeszcze dzisiaj?

– Najpierw do rady musi zostać przyjęta księżna Theresa – odparła stanowczo. – Nie wolno nam jej pominąć.

– Na pewno tego nie zrobimy.

– W takim razie mówię „dziękuję” – rzekła Siska.

Zazwyczaj członków rady wybierano nie ze względu na ich wysoką pozycję, lecz z powodu ich mądrości, bystrości umysłu, miłości do ludzi i innych dobrych cech. Ale te dwie, Theresa i Siska, takich właśnie cnót miały pod dostatkiem, w dodatku do swoich książęcych tytułów. Było więc rzeczą naturalną, że obie powinny zasiadać w radzie. Obie przywykły do decydowania za innych, robiły to od dzieciństwa. To doświadczenie uczyni je jeszcze bardziej wartościowymi członkami Najwyższej Rady.

– Księżniczko – rzekł Talornin łagodnie, wyciągając rękę do Siski. – Czy zechciałabyś uczynić mi ten zaszczyt i pozwolić, bym poprowadził cię do stołu?

Siska przemilczała, że wyszła z domu bezpośrednio po śniadaniu, łaskawie pochyliła głowę i położyła swoją małą rękę na arystokratycznej dłoni Obcego o typowych dla nich, sześciograniastych palcach.

Znowu była wśród najwyżej postawionych!

Загрузка...