Biorąc pod uwagę rozmach akcji, nawet drobne datki przekazywane przez pełnych współczucia mieszkańców Imperium musiały się składać na znaczącą sumę. Etlanie byli szczodrzy i nie zapominali o bliźnich, na dodatek nieustannie przypominano im o strasznym losie chorej planety. Strumień pieniędzy płynący nieustannie z pięćdziesięciu zamieszkanych światów urastał w ten sposób do niewyobrażalnych rozmiarów i było oczywiste, że przy jednym statku z pomocą wysyłanym, co dziesięć lat tylko drobny ułamek zgromadzonych środków trafiał do potrzebujących. Reszta — pod pozorem spłaty podatków — kierowana była do skarbca imperialnego, gdzie pozostawała do dyspozycji Imperatora i jego rodziny. Finansowano z niej między innymi prywatne armie członków klasy rządzącej.
Federacja nie mogła tolerować tej sytuacji, zaczęto więc zadawać coraz konkretniejsze pytania o sposób wykorzystania zbieranych datków. Zarówno na Etli Imperialnej, jak i na Etli Chorej reakcja była identyczna: Imperator i Teltrenn wpadli w panikę. Jednostki Korpusu zostały zaatakowane klasycznymi rakietami. Imperium dysponowało bronią jądrową, ale wolało rzecz jasna uniknąć zniszczenia portów kosmicznych. Statki włączyły tarcze przeciwmeteorytowe i odleciały.
Lekarz, który pozostał na Etli Imperialnej, przepadł bez śladu.
Na Etli Chorej, ostrzeżona w porę, ekipa Federacji miała dość czasu, aby się wycofać. Udało się to zrobić, zanim jeszcze przekonany o swoim bezpieczeństwie Lonvellin zginął w eksplozji nuklearnej. Pocisk przeszedł przez osłony jego statku.
Imperator nie mógł pozwolić, aby prawda o jego czynach dotarła do obywateli Imperium, obwinił, więc Federację o wszystko, co zaszło na Etli Chorej, przypisując jej również własne, popełniane od lat zbrodnie. Ogłosił także, że chociaż funkcjonariusze Korpusu Kontroli przypominają zewnętrznie ludzi, Federację tworzą w większości przerażające, zdeprawowane i sadystyczne potwory obdarzone wprawdzie inteligencją, ale przez to tym groźniejsze. Po raz pierwszy w swej długiej historii Imperium stanęło wobec kosmicznego zagrożenia i jedyną szansą na ocalenie pozostała wojna. Imperialni propagandziści zrobili, co mogli, a wpajana Etlanom od dzieciństwa ksenofobia dopełniła reszty. Szybko zebrano silną flotę.
— Jednak nie byliśmy aż tak głupi ani łatwowierni — powiedział Stillman. — Nie przekazaliśmy im koordynatów naszych planet, nie wiedząc, kogo właściwie mielibyśmy gościć. Na Świat Centralny i Eltę nie trafił nikt, kto znałby potrzebne dane. To standardowa procedura podczas pierwszego kontaktu. Etlanom pozostało, więc tylko jedno, gdyż każdy lekarz Federacji zna na pamięć koordynaty Szpitala Kosmicznego Sektora Dwunastego. Przebywający na Etli oficer medyczny również je znał. To, dlatego flota Etli zaatakowała właśnie Szpital. Chciała go raczej opanować, niż zniszczyć, aby dzięki zdobytym tam danym ruszyć ku naszym światom. Domyślaliśmy się tego i ewakuowaliśmy na czas wszystkich pacjentów oraz każdego, kto miał jakąkolwiek wiedzę z dziedziny astrogacji, zostawiając jedynie paruset ochotników…
Nieprzewidzianym skutkiem toczącej się w pobliżu Szpitala bitwy było to, że trafiali tam ranni obu stron. Etlanie w ogóle nie mieli korpusu medycznego. Na oddziałach Szpitala zaś nijak nie można było odróżnić jednych od drugich, na dodatek lekarze otwarcie odmawiali selekcjonowania ich pod tym kątem. Ranni zalegali wszystkie sale i korytarze, które były jeszcze hermetyczne, i nagle przybysze odkryli, że wszystkie te przerażające potwory dbają o nich i starają się ich leczyć. Pojawiły się oczywiście konflikty między obiema grupami, jednak w Szpitalu jedyną bronią były słowa. Nie było łatwo, chwilami robiło się wręcz bardzo ciężko, ale Etlanie poznali w końcu prawdę o chorym świecie. Ostatecznie dwóch głównodowodzących położyło kres bitwie, chociaż obaj byli tylko w szpitalnych koszulach.
Etlańska flota przerwała walkę i wycofała się, aby odwiedzić wszystkie światy Imperium, przedstawić sytuację i zaproponować pomoc w usunięciu Imperatora oraz jego świty wraz z prywatnymi armiami.
— To była największa znana rebelia — dodał Stillman. — Etlanie byli jednak nazbyt dumni i wściekli, aby skorzystać z naszej pomocy. Powiedzieli, że to ich sprzeczka rodzinna, i poprosili zdecydowanie, byśmy trzymali się z daleka od wszystkich, poza jedną, planet Imperium, aż sami zaprowadzą porządek. Ta wojna zaczęła się na Etli Chorej i tutaj też się skończyła. Pierwszym uderzeniem było odpalenie pocisku jądrowego w kierunku statku Lonvellina. Jakieś piętnaście kilometrów na zachód stąd znajduje się krater, ślad tamtego wydarzenia. Koniec nadszedł wtedy, gdy mieszkańcy planety, wspierani przez naszych, którzy przejęli nieco pojazdów pancernych, stoczyli krótką, ale krwawą bitwę, po której armia Teltrenna skapitulowała. Pozostał po niej wszakże wstyd, że w ogóle coś takiego się wydarzyło, nawet jeśli podjęcie walki było ze wszech miar uzasadnione. Dlatego Shech-Rarowi nie spodobało się, że chcecie prowadzić tu jakieś tajemnicze śledztwo. Obawia się, że w swojej ignorancji możecie urazić niechcący miejscowych. — Spojrzał na wiszącego kilka centymetrów od jego głowy Priliclę. — Teraz jednak sądzę, że obawy pułkownika są bezzasadne.
— Dziękuję, przyjacielu Stillman.
Oficer westchnął głęboko.
— Przed opuszczeniem Szpitala dowódca etlańskiej floty, który na własnej skórze przekonał się o poziomie sztuki medycznej Federacji, poprosił nas, byśmy wrócili na Etlę Chorą i dokończyli to, co przerwała nam wojna. Uczyniliśmy tak i jak sami widzicie, ksenofobia zniknęła wraz z innymi chorobami, które zaszczepiał tu Imperator. To nie jest już chora planeta.
Na dłuższą chwilę zapadła cisza.
— Też lubię szczęśliwe zakończenia i nie chciałabym tu niczego popsuć — stwierdziła w końcu Murchison. — Ale skąd macie pewność, że nic nie zostało? Wiem, że infekcje międzygatunkowe uważa się za niemożliwe, lecz przy tylu sztucznie wytworzonych chorobach nie da się chyba całkiem wykluczyć pojawienia mutacji zdolnej pokonać tę barierę. Mogło być i tak, że zdesperowany i wściekły Teltrenn zdecydował się użyć broni biologicznej przeciwko zbuntowanym poddanym. Doszło jednak do awarii, pocisk nie spełnił swojego zadania i leżał tu aż do chwili, gdy młody Hewlitt…
Przerwało jej buczenie dochodzące z głośnika i głośne chrząknięcie, które rozległo się zaraz potem.
— Zakończyłem badanie tej rakiety i sądzę, że wszyscy się mylicie — powiedział kapitan Fletcher. — Pocisk ma wiele cech broni biologicznej, ale analiza systemu naprowadzania, który został uszkodzony przez bliski wybuch nuklearny, wskazuje, że przewidziany cel leżał jakieś dziewięćdziesiąt pięć kilometrów na północny zachód od tego miejsca. To górzysta, porośnięta lasami okolica, gdzie nikt nie mieszka i zapewne długo jeszcze się nie osiedli. Dziwny cel jak na broń biologiczną. Poza tym pocisk na pewno nie został zbudowany przez Etlan. To zmodyfikowany model Federacji. Co więcej — rzekł, uprzedzając pytania — ładunek był zamknięty w cienkościennym plastikowym pojemniku wystarczająco wytrzymałym, aby nie pękł podczas lądowania na spadochronach. Nie wytrzymał jednak bezpośredniego uderzenia i dłuższego nacisku. Patolog Murchison wspomniała już, że wnętrze pojemnika pokryte było zaschniętą odżywką. Moje badania kształtu i liczby odłamków dowodzą, że obiekt, którzy uderzył w pojemnik, był raczej duży i elastyczny. Na pewno nie chodziło o kamień czy gałąź. Najbardziej pasuje mi tu właśnie małe dziecko, które spadło z drzewa i stoczyło się po zboczu.
Przez chwilę wszyscy bez słowa wpatrywali się w głośnik i tylko futro Naydrad falowało jak morze podczas sztormu. Fletcher ponownie odchrząknął.
— Kolejna interesująca sprawa to fakt, że atomowy zegar urządzenia, które miało otworzyć pojemnik, nastawiony był na nieco ponad sto lat.
Hewlitt nie rozumiał rzeczywistego znaczenia większości tego, co usłyszał, ale jedno było dla niego jasne. Po tylu latach znoszenia oskarżeń o hipochondrię i konfabulowanie nie zamierzał milczeć.
— Teraz mi już wierzycie — powiedział i roześmiał się. — Sam nie wiem, co mnie tak bawi, ale widzę, że złapałem tam coś, czego nikt nie potrafił…
Przerwał, gdyż Prilicla wylądował na pokładzie i złożył drżące skrzydła, a Murchison spojrzała na wszystkich oskarżycielsko. Hewlitt już wcześniej zauważył, że w pewnych sytuacjach patolog zaczynała coś na kształt „matkowania”, jak to określiła kiedyś Naydrad, wykazując przy tym wielką troskę o przełożonego.
— Ktokolwiek jest za to odpowiedzialny, niech się opanuje, do licha!
Prilicla nieco się uspokoił.
— Nie ma powodu do niepokoju, przyjaciółko Murchison. Sam straciłem na chwilę kontrolę nad emocjami. Pomyślałem o Lonvellinie oraz zębach przyjaciela Hewlitta i nagle coś do mnie dotarło. Przyjacielu Fletcher.
— Tak, doktorze?
— Musimy zaraz wracać do Szpitala. Maszynownia, przygotować się do startu, jak tylko kapitan i Danalta wrócą na pokład. Łączność, przekazać do Szpitala, że mamy przypadek potencjalnej infekcji międzygatunkowej manifestującej się szerokim spektrum nietypowych reakcji alergicznych. Chodzi o pacjenta Hewlitta, a zapewne także o pacjenta Morredetha, który powinien przejść dalsze badania. Doradzam, aby wszyscy, którzy mieli z nimi kontakt, zostali poddani kwarantannie. Wystarczą lekkie skafandry ochronne. Dotyczy to tak personelu, jak i pacjentów. Gdyby ktoś z tej grupy zaczął się uskarżać na objawy w rodzaju bólu głowy czy zmęczenia mięśni, nie powinien przyjmować żadnych środków uśmierzających, w wypadku pacjentów zaś nie należy podawać żadnych nowych leków. Dalsze instrukcje przekażę po otrzymaniu wyników badań pacjenta Hewlitta. — Spojrzał na gościa. — Doktorze Stillman, gdy wracał pan z rozpadliny, przygotowałem dla pana taśmę ze spotkania z Diagnostykami, które odbyło się w Szpitalu. Usunąłem tylko fragmenty niedotyczące naszej misji. Znajdzie pan tam odpowiedzi na większość pytań, które na pewno chciałby jeszcze nam zadać. Opierając się na tych informacjach, pułkownik Shech-Rar i pan możecie zrobić, co tylko uznacie za stosowne, ale skoro przez dwadzieścia lat nie stwierdzono podobnych objawów u nikogo poza pacjentem Hewlittem, ryzyko jest zapewne nieduże. W tej chwili nie mamy już na Etli nic więcej do roboty i musimy jak najszybciej wracać. Przyjaciółko Naydrad — kontynuował — czeka nas czterodniowy skok do Szpitala. To dość czasu na przeprowadzenie pełnego zestawu testów i wszelkie badania kliniczne. Musimy ustalić reakcje na wszystkie typy leków stosowanych wobec DBDG, biorąc pod uwagę także te środki, które pacjent Hewlitt już otrzymywał i które wywoływały u niego reakcję alergiczną. Na wszelki wypadek z pełnym monitorowaniem.
— Nie rozumiem — wtrącił się Stillman, podnosząc głos. — Lonvellin zginął. Jego statek wyparował, zanim jeszcze Hewlitt się urodził.
— Jeśli chcesz uniknąć przymusowej wizyty w Szpitalu, przyjacielu Stillman, musisz zaraz opuścić statek — rzekł Prilicla, słysząc kapitana i Danaltę wchodzących po rampie. — Nie ma czasu na wyjaśnienia, ale niebawem prześlę panu i pułkownikowi kopię naszego raportu na temat znalezisk. Proszę wybaczyć mi tę obcesowość i dziękuję za współpracę. Do widzenia.
Hewlitt odczekał, aż oficer zniknie w śluzie.
— Też nie rozumiem, co tu się, u diabła, dzieje. Dlaczego chcecie sprawdzać moje reakcje na leki, które omal mnie nie zabiły? — spytał.
— Proszę o spokój, przyjacielu Hewlitt — powiedział Prilicla, nieco się trzęsąc. — Nie sądzę, aby oznaczało to dla pana poważne ryzyko. Proszę wracać do łóżka i pozostać tam, aż pozwolę panu wstać. Musimy przedyskutować sprawę i ustalić sposób postępowania. Dla własnego dobra zostanie pan na ten czas odgrodzony ekranem akustycznym.