POCZĄTEK HISTORII
Picos de Europa, Anno Domini 1481
Daleko wśród głębokich dolin w paśmie Picos de Europa stał samotny szałas.
Człowieka, który tam mieszkał, uważano za najnędzniejszego z nędznych.
Był kiedyś hyclem, prostym pomocnikiem kata, który zajmował się najmniej szanowanymi powinnościami katowskiego zawodu. Odzierał konie ze skóry, palił samobójców… Robił wszystko to, czym sam mistrz nie chciał się zająć.
Straciwszy część władzy w nogach za sprawą prześladujących go młodych chłopców z wioski, wycofał się na odludzie i tam zbudował swój prosty szałas. Jako pomocnika wziął sobie dziesięcioletniego chłopca, również wyklętego ze społeczności, sierotę z jedną nogą krótszą, niezbyt przy tym mądrego. Nikt w wiosce nie chciał go karmić.
Nikt z wyjątkiem hycla, którego wszędzie traktowano z pogardą. Obaj więc zajmowali podobną pozycję.
Pewnego dnia jednak zjawił się rycerz i poprosił hycla o wskazanie mu drogi do ukrytej, zapomnianej wioski. Chłopiec tak się wystraszył tą wizytą, że uciekł i skrył się w górskiej rozpadlinie, służącej mu dotychczas za miejsce zabaw. Widział, jak piękny rycerz zsiada z czarnego rumaka i rozmawia z jego przybranym ojcem, lecz nic nie słyszał. Hycel pokazywał coś i tłumaczył, a rycerz pojechał w końcu dalej.
Gdy chłopiec wrócił do szałasu, spytał, czego szukał tutaj ten szlachcic, lecz przybrany ojciec milczał i nie chciał niczego wyjaśnić.
– Niczego nie widziałeś, rozumiesz? Wielu ludzi zacznie tędy przejeżdżać, a twoim zadaniem będzie stanie na straży i zawiadomienie mnie, gdy tylko kogoś dojrzysz w dolinie. Sam się schowasz, nikt nie może cię zobaczyć. To dla twojego dobra.
Stało się tak, jak zapowiedział hycel. Nastąpił długi czas, gdy przejeżdżali tędy konni, niektórzy wieźli narzędzia, inni jakieś wielkie toboły na końskich grzbietach. Chłopiec pilnował, ale za każdym razem uciekał i ukrywał się.
Pewnego razu jednak zdarzyło się, że jacyś ludzie nadjechali nocą i chłopiec nie zdążył się schować. Leżał cicho jak mysz i słyszał głos przybranego ojca:
– Teraz jest łatwiej, kiedy wycięli orły w górach. Podążajcie za trzema orłami, a dotrzecie na miejsce!
Potem hycel, zrozumiawszy, że chłopiec jest w pobliżu, wyprowadził nocnych gości na dwór.
Oczywiście wielu jeźdźców również wracało przez dolinę, chłopiec więc zawsze miał dość zajęcia ze staniem na straży.
A potem… nastąpiła katastrofa.
Przybyli nocą. Pędząc jak burza przez dolinę, pojawiło się pięciu rycerzy i, jedna kobieta. Kilka dni później wrócili i teraz towarzyszyło im wielu ludzi. Trzech z nich przyszło do szałasu i chłopiec, który się schował, ku swemu przerażeniu zobaczył, jak jego przybrany ojciec ginie od miecza. Mężczyźni zaciągnęli hycla do szałasu, przeszukali domostwo, a potem je podpalili.
Chłopiec, zyskawszy pewność, że wszyscy opuścili już dolinę, wyszedł ze swej kryjówki, cały czarny od dymu pożaru. Twarz pokrytą miał sadzą wymieszaną ze łzami.
Nic mu nie zostało. Nie pozostał mu już nikt na całym świecie i nie miał dokąd pójść.
Nagle za jego plecami pojawiła się kobieta na koniu. Chłopiec nie zauważył jej nadejścia, poznał jednak jej długie czarne włosy. Była to ta sama kobieta, która wcześniej towarzyszyła rycerzom.
Była niesamowicie piękna, lecz chłopiec trochę się bał jej oczu?
– Wszystko skończyło się źle – oświadczyła ciemnym, melodyjnym głosem. – Wszystko legło w gruzach. Pochowaliśmy naszych najdroższych, naszą przyszłość, a rycerzy wszędzie ścigać będą teraz ci, którzy zasiadają na tronie.
Chłopiec nic z tego nie rozumiał. Kobieta wyciągnęła do niego rękę.
– Chodź ze mną, tu zostać nie możesz. Zabiorę cię do opactwa w Panes. Tam znajdziesz spokój i pożywienie, bo tu chyba nie bardzo masz co jeść – dodała z uśmiechem.
Musiał przyznać jej rację, lecz zawstydzony dodał, że ostatnimi czasy wiodło im się nie najgorzej. Przejeżdżający tędy często zostawiali im chleb, kawałek sera albo dzban wina.
Kobieta posadziła go za sobą na koniu i opuścili góry. Po drodze powiedziała jeszcze kilka słów:
– Zapomniana wioska jest teraz ukryta. Nikt o niej nie wie, a tobie nie wolno o niej mówić. Kiedyś jednak znów przyjdzie ktoś taki jak ty i twój przybrany ojciec. Najnędzniejszy z nędznych. I osoba ta zdoła być może uwolnić nas od przekleństwa, jakie rzucił na nas i naszych najdroższych zły czarownik. Rozdzielił ich w śmierci.
Chłopiec przypomniał sobie wtedy okropny koszmar, który nawiedził go pewnego wieczoru, gdy nie wiedział jeszcze, czy to sen czy jawa.
Wydawało mu się, że widzi obrzydliwego potwora, olbrzymiego nieczłowieka, kręcącego się, jakby był pijany, gdzieś wysoko na szczycie i wołającego: „Gdzie oni są? Gdzie są? Ja ich znajdę!”
Chłopiec skulił się wtedy i dobrze się ukrył.
W klasztorze było mu dobrze, nauczył się nieźle czytać i pisać, zanotował więc niektóre ze słów tamtej pięknej kobiety. Przysiągł jej jednak, że nigdy nie zdradzi nikomu tajemnicy ukrytej doliny, której zresztą sam nigdy na oczy nie widział.
Nie było mu jednak dane długie życie. Zabrała go choroba, zanim jeszcze zdążył dorosnąć.