Unni Karlsrud
21 lat. Ukochana Jordiego, potomkini rycerza don Sebastiana de Vasconia. Zostało jej trzy i pół roku życia, jeśli nie zdołają rozwikłać zagadki rycerzy, a tym samym zniweczyć przekleństwa.
Jordi Vargas
29 lat. Wybrany przez rycerzy, którzy licząc na jego pomoc, odroczyli o pięć lat jego ostateczną śmierć. Potomek don Ramira de Navarra. Pozostały mu trzy miesiące życia.
Antonio Vargas
27 lat. Brat Jordiego, nie jest dotknięty przekleństwem. Świeżo upieczony lekarz.
Vesla 0degård Vargas
23 lata. Żona Antonia.
Morten Andersen
24 lata. Potomek don Ramira, pozostały mu trzy miesiące życia.
Sissi
22 lata. Potomkini don Garcii de Cantabria, pozostały jej trzy lata życia. Szwedka, zakochana w Mortenie.
Gudrun Vik Hansen
66 lat. Babcia Mortena.
Don Pedro de Veín y Galicia
61 lat. Potomek DON FEDERICA DE GALICIA, niedotknięty przekleństwem.
Flavia
44 lata. Włoszka, macocha Mortena.
Juana
Hiszpanka, młoda uczona, zakochana w Miguelu.
Rycerz don Galindo de Asturias nie ma żyjących potomków.
Po stronie zła:
Emma Lang
Bardzo piękna, lecz na wskroś zła młoda dama.
Alonzo
Jej kochanek, przywódca hiszpańskich łotrów.
Tommy, Kenny i Roger
Trzej norwescy kryminaliści.
Chudy mężczyzna
Nieznany, wciąż czai się z tyłu.
Thore Andersen
Jego szofer i pomocnik.
Asystent chudego
Postać zupełnie nieznana.
Leon
Dawniej kochanek Emmy i przywódca bandytów. Teraz wcielił się w czarnoksiężnika Wambę i pilnuje skarbu, którego poszukują wszyscy stojący po stronie zła.
Pięciu diabelskich katów inkwizycji
Na początku było ich trzynastu, lecz czarownica Urraca, przyjaciółka rycerzy, wyeliminowała jednego z nich, jednego zniszczył Jordi, Unni zaś rozprawiła się z sześcioma. Nazywają siebie świętymi mnichami, lecz można o nich powiedzieć wszystko, tylko nie to.
Demony:
Tabris
Demon szóstej godziny, duch wolnej woli. W świecie ludzi występuje pod postacią młodego człowieka Miguela.
Zarena
Żeński demon zemsty; ukazuje się w wielu postaciach.
Dawno zapomniana świętość tkwiła nieruchomo w oczekiwaniu. Las zdołał skryć ją już przed wieloma stuleciami, zioła i trawy porosły zielonym kobiercem.
Żadna prowadząca do niej droga już nie istniała. Nigdzie nie widać też było śladów, świadczących o tym, że kiedyś wokół świętej budowli znajdowały się ludzkie siedziby. Wszystko zostało zrównane z ziemią, ukryte. Któż chciałby się tu przedzierać przez nieprzebyte pustkowia?
Mimo wszystko jednak miejsce to kryło w sobie rozwiązanie tajemnicy, mimo wszystko mogło zapewnić spokój ducha i zamożność wielu ludziom, innym zaś przynieść ocalenie.
Cóż z tego jednak, skoro w zapomnienie odeszła nawet sama tajemnica?
A może nie? Czyż liści bluszczu, który wijąc się, omotał świętość i usiłował ją zadusić, nie przenika drżenie? Czy nie pobrzmiewa dalekie, ledwie słyszalne echo pokrytego patyną kościelnego dzwonu? Czy nie powtarza: „Chodź, chodź tutaj! Jesteśmy tu. Czekamy”?