ROZDZIAŁ SIÓDMY

Mimo konsternacji po aresztowaniu Boleszy i ogólnego przygnębienia z powodu tragicznej śmierci towarzysza z wczasów kolacja przeszła w ożywionym nastroju i przy wzmożonych apetytach, gdyż tego dnia nie podano obiadu. Fakt asystowania Hempla przy śledztwie znacznie podniósł jego autorytet wśród towarzystwa, toteż mimo woli została mu narzucona rola arbitra we wszystkich spornych kwestiach dotyczących przebiegu dnia.

Dziennikarz z pewną niecierpliwością oczekiwał końca kolacji, by nawiązać kontakt z Broną i dowiedzieć się, co miał on na myśli, mówiąc o rozwiązaniu zagadki.

Brona ułatwił mu to zadanie, kiedy bowiem Hempel wstawał od stołu, podszedł do niego i rzucił cicho:

– Proszę nieznacznie opuścić towarzystwo i zaraz zajść do mnie. Mam nowe ważne wiadomości.

Hempel skinął nieznacznie głową. Co za nowe i – jak podkreślił nie lubiący przesady Brona – „ważne wiadomości” mógł on mieć teraz, gdy sprawa po aresztowaniu Boleszy zdawała się zmierzać ku końcowi? Opuszczenie towarzystwa nie było rzeczą trudną, – gdyż wszyscy po zdarzeniach tego dnia czuli się nerwowo wyczerpani i zmęczeni, toteż zaraz po kolacji nieomal całe towarzystwo rozeszło się do swoich pokoi.

Kiedy dziennikarz znalazł się w pokoju Brony, ten ruchem ręki wskazał mu krzesło. Hempel usiadł bez słowa i maskując zaciekawienie, wyjął fajkę i począł ją wolno nabijać. Brona przyglądał się przez pewien czas tej czynności, po czym powiedział:

– Podczas dzisiejszego przesłuchania, w godzinach popołudniowych, z pokoju Stanka zginęły klucze od piwnicy. Zanim administrator stwierdził, że nikt ze służby ich nie zabierał, upłynęło około dwudziestu minut. Po tym czasie powrócił do pokoju i zastał klucze na zwykłym miejscu, to znaczy wiszące pomiędzy innymi na specjalnej desce, jaką ma umocowaną koło drzwi.

Hempel, który właśnie zapalał fajkę, znieruchomiał. Uniósł głowę i spoglądał ze zdumieniem na Bronę.

– Oczywiście wystarczyło uchylić drzwi i sięgnąć ręką, by zdjąć klucze. Potrzeba na to paru sekund.

Paląca się zapałka sparzyła Hemplowi palce. Rzucił ją i zawołał podniecony:

– Kto wtedy był przesłuchiwany?

– Ano właśnie. Nie mogłem tego ustalić z całkowitą pewnością, ale przypuszczam, że Kuszar lub Bolesza.

– W każdym razie przed oświadczeniem porucznika, że piwnice mogą być otwarte.

– Oczywiście. Gdyby to oświadczenie padło wcześniej, klucz by nie zginął.

– Czy mógł to zrobić Bolesza?

– Zasadniczo tak.

– Brak klucza przez dłuższy czas zwróciłby przecież uwagę Stanka.

– Brak ten został stwierdzony prawie natychmiast. Sprawca musiał jednak ponieść to ryzyko. Przypuszczalnie chciał zorientować się co do wielkości i kształtu klucza, by dorobić wytrych.

– Czy Stanek sprawdzał zamknięcie drzwi do piwnicy, z chwilą gdy skonstatował brak kluczy?

– Był na tyle sprytny. Drzwi były zamknięte. Jeżeli zatem klucz wziął Bolesza, byłby to zapewne dalszy ciąg prowadzonej przez niego akcji, której podłoża nie znamy.

– Ale jeśli to nie Bolesza wziął klucz? Brona milczał przez pewien czas, zanim odpowiedział:

– Ta właśnie ewentualność nie daje mi spokoju. Muszę się panu przyznać, że nie bardzo trafia mi do przekonania koncepcja kradzieży klucza przez Boleszę. Byłoby to za bardzo proste, za bardzo ułatwiające nam dalszą pracę. Nie mam zaufania do takich łatwizn…

– Zgadzam się z panem w zupełności. Dochodzę do równie sceptycznego przekonania, aczkolwiek inną drogą. Po prostu wyobrażam sobie stan psychiczny Boleszy przed przesłuchaniem. Mówię przed przesłuchaniem, gdyż oczywiście tylko wtedy mógł to zrobić; później został aresztowany i stracił swobodę ruchów. Otóż zastanawiam się, czy człowiek w jego sytuacji byłby w stanie zrezygnować z przygotowania się do czekającego go śledztwa i zdobyć się na taką swobodę myśli, by błyskawicznie ocenić szanse, a następnie zdecydować się na wykonanie tak ryzykownego kroku, licząc się z tym, że przecież w każdej chwili może być wezwany. Postanowienie wykorzystania nieobecności Stanka celem zabrania kluczy dowodziłoby przecież, że sprawca, w danym wypadku ewentualnie Bolesza, wybiegał już myślą naprzód, że zastanawiał się nad dalszymi swoimi krokami, zatem pewny był możności swobodnego poruszania się, a tej pewności Bolesza mieć nie mógł.

– Bardzo przekonywające dowodzenie, do tego stopnia, że nieomal wyklucza możliwość dokonania kradzieży przez Boleszę.

Brona powiedział to cicho, patrząc przed siebie. Pochwała zrobiła Hemplowi przyjemność.

– Zatem musimy wziąć pod uwagę fakt, że sprawcą kradzieży był ktoś inny?

– Oczywiście. Ktoś, kto już był przesłuchiwany.

– Po co brał te klucze, jak pan przypuszcza?

– Nie spodziewał się, że milicja zezwoli na otwarcie piwnic.

– Stąd dla nas wskazówka, że jest to teren, który go bardzo interesuje, i stąd wniosek, że… – urwał na chwilę.

– Że… – przynaglił go Hempel.

– Że tam właśnie będziemy mogli się z nim spotkać.

– Ma pan zamiar urządzić zasadzkę?

– Tak.

– Kiedy?

– Dzisiaj, i to zaraz. Nasz nieznany przeciwnik działa szybko i zdecydowanie. Najmniejsza zwłoka z naszej strony da mu poważne szanse.

Hemplowi przyszła do głowy pewna myśl.

– Stąd jednak wniosek – powiedział z ożywieniem – że Bolesza został niesłusznie aresztowany!

– Był pan przecież przy jego przesłuchaniu. Co było powodem zatrzymania?

Hempel zawahał się na chwilę z odpowiedzią. Przyszło mu jednak na myśl, że nowe okoliczności stawiają pod znakiem zapytania winę Boleszy, zdecydował się więc na udzielenie Bronie wyjaśnień.

– Zapalniczka Boleszy obok miejsca znalezienia zwłok? To ciekawe… – mruknął Brona po wysłuchaniu relacji dziennikarza.

– A jakie pan wyniósł ogólne wrażenie ze śledztwa? Na szczegółowe omawianie jego przebiegu nie mamy niestety teraz czasu.

– Moje ogólne wrażenie jest takie, że przesłuchanie prowadzone było w sposób powierzchowny, a nawet, powiedziałbym, nieudolny!

– Oo… – Brona uniósł brwi do góry, uśmiechając się lekko. – Dlaczego to?

– Chociażby dlatego, że wszystkie pytania dotyczyły jedynie śmierci Procy, natomiast nie było najmniejszych usiłowań rzucenia światła na wypadki, które tę śmierć poprzedziły. A i te pytania, które padły, były bardzo powierzchowne, szablonowe i stawiane bez jakiejkolwiek myśli przewodniej przesłuchującego.

– Tak… – mruknął Brona. – Zostawmy jednak tę kwestię do dalszego omówienia, a przygotujmy się raczej do czekającego nas zadania. Ozy ma pan broń?

– Nie.

– To trudno. Mam tylko jeden rewolwer i ten musi nam wystarczyć.

Brona wyjął broń z – kieszeni i z powolną skrupulatnością sprawdził magazynek, a następnie wprowadził kulę do lufy.

– Czy idziemy razem?

– Tak. Jest już blisko jedenasta i wszyscy są w swoich pokojach. Proszę pójść do siebie i włożyć nocne pantofle, musimy poruszać się możliwie cicho. Ja zrobię to samo i spotkamy się przy schodach, powiedzmy… – Brona rzucił okiem na zegarek – za trzy minuty.

– Dobrze, już idę. Czy ma pan dla mnie jeszcze jakieś specjalne instrukcje?

– Nie. Będziemy razem, od momentu spotkania nie wolno rozmawiać ani palić papierosów. Jeśli ma pan na ręku zegarek ze świecącym cyferblatem, to proszę go zdjąć. Porozumiewać się tylko na migi, to wszystko. Trudno jest przewidzieć rozwój wypadków, więc nie może być mowy o układaniu jakiegoś planu akcji. Będziemy działali zależnie od okoliczności.

– Więc idę i za trzy minuty jestem przy schodach! Ale, ale, jeszcze dwa słowa!

– Słucham.

– Co z obietnicą wyświetlenia zagadki, o której mówiliśmy? Co z tym sławetnym „cięciem”?!

– Zostało dokonane – odpowiedział Brona z uśmiechem.

– No i co? – Hempel z zaciekawieniem spoglądał w twarz Brony.

– Z powodu braku czasu służę chwilowo dwoma informacjami, które będą zapewne dla pana niespodzianką! Reszta jutro, dobrze?

– No cóż, zgoda…

– A więc, po pierwsze: plamy na koszuli pochodziły nie z krwi, lecz z czerwonego tuszu, co zresztą podejrzewałem od początku. Po drugie: stwierdziłem, że ślady palców na liście pochodzą od… Jolanty.

– Cóż to znaczy?! – wykrzyknął Hempel. Brona uśmiechnął się.

– Ustaliliśmy, że dalsze wyjaśnienia nastąpią jutro. Czas obecnie ucieka, nie możemy ryzykować dalszej zwłoki. Proszę sobie później samemu przemyśleć ten problem, teraz musimy iść!

Hempel zaklął pod nosem, zdając sobie sprawę, że Brona ma rację. Bez słowa skierował się ku drzwiom.

Загрузка...