20

Na progu Travis ziewnął szeroko, mało nie zwichnął sobie szczęki, pocałował Regan niedbale w rękę, jakby przypominając sobie o tym w ostatniej chwili, przeszedł przez jej sypialnię i zniknął w drugich drzwiach, wychodzących na tylne schody, które prowadziły, jak przypuszczała, do wynajętego przez niego pokoju. Zaskoczona i oszołomiona stała przy łóżku i patrzyła na zamknięte drzwi.

Po tym wszystkim, co przez niego przeszła, po oświadczynach i romantycznej kolacji w świetle księżyca, ani razu nie wspomniał o ślubie. Rozmawiał przede wszystkim o nawozie spod słonia, a potem zostawił ją samą w sypialni, nawet bez pocałunku na dobranoc. Przez cały wieczór jej nie dotknął i sprawiał takie wrażenie, jakby nie zdawał sobie sprawy z jej bliskości i z tego, jak bardzo go pragnie. Oczywiście, udawało się jej dobrze skrywać uczucia, ale przecież z pewnością wyczuwał jej pożądanie, albo przynajmniej sam go doświadczał. Może wystarczyło mu, że kochają się raz na cztery lata. W końcu czas nie stał dla niego w miejscu. Travis miał już trzydzieści osiem lat. Być może mężczyzna w tym wieku…

Jej myśli się rozproszyły, kiedy zdejmowała suknię. Wkładając ją dzisiaj wieczorem, podświadomie wyobrażała sobie, że to Travis ją z niej rozbierze. Może nie chciał mieć rozpustnicy za żonę. Tak! Na pewno o to mu chodzi. Przedtem myśleli, że są małżeństwem, ale teraz… Ale nie, przecież na statku nie byli jeszcze mężem i żoną.

Usiadła na łóżku, zdjęła pantofelki i pończochy. Całkiem prawdopodobne, że Travis jest po prostu zmęczony, sam to mówił, i nie ma ochoty na igraszki w pościeli.

Włożyła prostą, bawełnianą koszulę, zajrzała do śpiącej córki i weszła do wielkiego, zimnego, pustego łoża. Godzinę później wciąż nie mogła zmrużyć oka. Zdała sobie sprawę, że w ogóle nie zaśnie, jeśli ona i Travis spędzą tę noc w osobnych łóżkach.

– Do diabła z jego zmęczeniem! – powiedziała głośno i odrzuciła lekką kołderkę.

W szafie wisiał strój, prezent od Brandy, którego jeszcze nigdy na sobie nie miała. Była to koszulka z białego jedwabiu, miękka, niemal przezroczysta i wycięta tak głęboko, że niewiele pozostawiała wyobraźni. Jej stan był tak skąpy i obcisły, że użyto na niego tylko kilka cali materiału, i bardzo uwydatniał piersi Regan.

– Może jest zmęczony, ale przecież jeszcze żyje – uśmiechnęła się do siebie patrząc w lustro. Zarzuciła na ramiona pelerynę i poszła do Travisa.

Travis stał na środku pokoju i uśmiechał się. W ręku trzymał kieliszek porto. Nagle trzasnęły drzwi i do sypialni wpadła Margo. Jego uśmiech natychmiast zniknął.

– Wynoś się – powiedział sucho. – W każdej chwili może tu wejść Regan.

– Ta dziwka! – zasyczała. Travis, przyprawiasz mnie o mdłości! Czy wiesz, jakie widowisko z siebie robiłeś przez ostatnie dni? Całe miasto się z ciebie śmieje. Nikt tu jeszcze nie widział, żeby ktoś zrobił z siebie takiego kompletnego durnia.

Usłyszałem, co miałaś do powiedzenia, a teraz wyjdź – odparł zimno.

Nie powiedziałam jeszcze nawet połowy tego, co chcę ci oznajmić. Ostatnio zadawałam wiele pytań i z tego, co zdołałam wykryć wynika, że nic nie wiesz o tej kobiecie. Dlaczego miałaby wychodzić za ciebie? Za takiego wielkiego, tępego, nieokrzesanego Amerykanina? Jesteś taki dumny ze swojej plantacji, ale czy wiesz, że Regan mogłaby ją kupić i nawet nie zauważyłaby ubytku pieniędzy? Urwała, żeby sprawdzić, jak Travis przyjął tę nowinę. On jednak nawet nie mrugnął ani się nic poruszył, tylko spoglądał na nią z lekkim obrzydzeniem.

Regan ma miliony – wysapała Margo. – Przejdą w jej ręce w przyszłym tygodniu. Może zdobyć każdego mężczyznę, dlaczego więc miałaby poślubić amerykańskiego farmera? Travis wciąż się nie odzywał.

A może to dla ciebie nic nowego? – zastana-wiała się. – Może od początku o wszystkim wiedziałeś i dlatego robiłeś z siebie idiotę, żeby ją tylko zdobyć? Każdy mężczyzna wiele by poświęcił dla takiego majątku.

Nic powiedziała nic więcej, bo Travis chwycił ją za włosy i odciągnął jej głowę do tyłu.

Wynoś się! – zażądał matowym glosom. I mam nadzieję, że nigdy już cienie zobaczę. Mówiąc te słowa popchnął ją tak silnie, że uderzyła o ścianę.

Natychmiast doszła do siebie.

– Travis! – zawołała, rzucając się na niego i obejmując ramionami. – Czy nie wiesz, jak bardzo cię kocham? Zawsze cię kochałam, jeszcze kiedy byliśmy dziećmi. Należysz do mnie. Kiedy sprowadziłeś ją do domu i przedstawiłeś mi jako swoją żonę, myślałam, że mi serce pęknie. A teraz urządziłeś tu takie przedstawienie. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego to robisz. Ona nigdy cię nie kochała. Odeszła od ciebie, a ja wciąż byłam blisko, kiedy mnie potrzebowałeś. Nie mogę się jej równać majątkiem, ale jeśli mi pozwolisz, obdarzę cię wielką miłością. Otwórz oczy i spójrz na mnie. Zobacz, jak bardzo cię kocham.

Wyswobodził się z jej uścisku i przytrzymał ją na odległość ramienia.

– Nigdy mnie nie kochałaś. Zależało ci tylko na mojej plantacji. Już od wielu lat wiem, ile masz długów. Często ci pomagałem, ale nigdy do tego stopnia, żeby chcieć się z tobą ożenić. – Mówił cicho, wręcz delikatnie i widać było, że widok jej upadku sprawia mu przykrość.

Gdy Regan cicho otworzyła drzwi, spodziewając się, że zastanie go śpiącego i będzie mogła ostrożnie wsunąć się do jego łóżka, spotkało ją wielkie zaskoczenie. Zobaczyła Travisa, trzymającego Margo w objęciach i spoglądającego jej czule w oczy. Odwróciła się na pięcie i wybiegła z pokoju.

Travis odepchnął Margo na podłogę i rzucił się w pościg.

Wiedząc, że nie zdąży dobiec do swojej sypialni, Regan wpadła do najbliższego pokoju, który okazał się pokojem Farrella. Travis chwycił ją za pelerynę w chwili, kiedy znikała za drzwiami, ale materiał został mu w rękach. Rozległ się szczęk przekręcanego w zamku klucza.

– Regan? – powitał ją Farrell z rozszerzonymi ze zdumienia oczami. Zapalił świecę, szybko włożył spodnie i jednym ruchem wstał z łóżka. – Co cię tak wystraszyło?

Oszołomiona oparła się plecami o drzwi. Od szybkiego oddechu jej piersi unosiły się pod cienkim materiałem. – Margo i Travis – wyszeptała zdyszana. W tej samej chwili odskoczyła od drzwi, ponieważ ktoś silnie w nie uderzył. Rozległ się kolejny huk i w wybitej w desce dziurze pojawiła się obuta noga Travisa, a zaraz potem jego ręka, która sięgnęła do zamka. Drzwi rozwarły się szeroko, do środka wpadł Travis i chwycił ją w ramiona.

Dosyć tych gier – zawołał. – Tym razem mnie posłuchasz, czy ci się to podoba, czy nie.

Co ty sobie wyobrażasz? – zaczął Farrell i usiłował chwycić rywala za rękę.

Travis spojrzał na niego z góry, odepchnął go niedbale i zwrócił się do Regan.

Masz dwadzieścia cztery godziny na spakowanie swoich rzeczy. Wyjeżdżamy. Weźmiemy ślub w domu.

Regan wyśliznęła się z jego objęć i odstąpiła o krok.

Czy Margo będzie na naszym weselu? A może wolałbyś z nią spędzić noc poślubną?

– Kiedy będziemy już w domu, urządzisz mi tyle scen zazdrości, ile tylko zechcesz, ale teraz mam już dosyć chodzenia po linach i wyszukiwania róż., których tak bardzo pragnęłaś. Na tym koniec. Oświadczam ci, że ty i Jennifer zamieszkacie ze mną, nawet jeśli miałbym cię przykuć do łóżka łańcuchami. – Nagle głos mu złagodniał. – Regan, zrobiłem co mogłem, żebyś zrozumiała, że mnie kochasz. Czy nadal masz jakieś wątpliwości?

– Ja? – szepnęła zdziwiona. – Ja nie wiem, że cię kocham? Nigdy w to nie wątpiłam. To ty nie byłeś pewien swoich uczuć. Nigdy mnie nie kochałeś. Za pierwszym razem po prostu musiałeś się ze mną ożenić. Musiałeś… – Urwała i zaskoczona spojrzała na Travisa.

Chwiejnie cofnął się o krok i opuścił bezradnie ramiona. Z pobladłą twarzą szukał po omacku czegoś, o co mógłby się wesprzeć. Zdawało się, że nagle przybyło mu dziesięć lat. Ciężko opadł na krzesło.

– Ja musiałem się z tobą żenić? – wyszeptał słabym, schrypniętym głosem. – Nie byłem pewien swoich uczuć? Nigdy cię nie kochałem?

Na chwilę ukrył twarz w dłoniach, a kiedy znowu spojrzał na Regan, miał zaczerwienione oczy.

– Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia – oświadczył cicho. – Właśnie dlatego się tobą zaopiekowałem. Byłaś taka młoda i zalękniona. Tak bardzo się bałem, że cię stracę. – Mówił teraz silniejszym głosem. -Jak myślisz, do diabła, dlaczego ryzykowałem życie na statku, żeby uratować tego szczeniaka Wainwrighta, którego tak lubiłaś? Czy wiesz, jaką miałem ochotę wypchnąć go za burtę? Nie zrobiłem tego, ponieważ tobie na nim zależało. A teraz twierdzisz, że nigdy cię nie kochałem. – Wstał i ciągnął rozzłoszczonym tonem: – I chcę, żebyś wiedziała, że nie jesteś pierwszą kobietą, która urodziła moje dziecko. Wcale nie musiałem się z tobą ożenić.

– Ale kiedyś powiedziałeś, że zawsze się żenisz z matkami swoich dzieci. Ja myślałam… – odezwała się płaczliwie.

Zdesperowany wyrzucił ręce do góry.

– Byłaś wystraszona i zbuntowana, nawet nie wiedziałaś, że jesteś w ciąży. Co miałem ci powiedzieć? Że mam w Ameryce nieślubne dziecko, którego matka usiłowała zawlec mnie do sądu, bo nie chciałem się z nią ożenić?

Mogłeś… mogłeś powiedzieć, że mnie kochasz. Uspokoił się. Przysiągłem przed świadkami, że będę cię kochał do końca życia. Co jeszcze miałem zrobić? Wbiła wzrok we własne dłonie. Nigdy mnie nie poprosiłeś, żebym za ciebie wyszła, przynajmniej nie zrobiłeś tego osobiście.

Nigdy cię nie prosiłem? – huknął Travis. – Do diabła, Regan, czego jeszcze ode mnie wymagasz? Zrobiłem z siebie głupca na oczach całego stanu, a ty mówisz…

Urwał i ze złożonymi rękami padł przed nią na kolana.

Regan, czy zostaniesz moją żoną? Proszę. Kocham cię ponad własne życie. Błagam, wyjdź za mnie. Położyła mu dłonie na ramionach i nachyliła się.

– A co z Margo? – wyszeptała.

Travis zazgrzytał zębami, ale odpowiedział.

– Gdybym chciał, mogłem się z nią ożenić już wiele lat temu.

– Dlaczego mi tego nie powiedziałeś?

– A czy nie potrafiłaś odgadnąć tego bez słów? – odparował. – Kocham cię – wyszeptał. – Chcesz być moją żoną?

– Tak! – zawołała i zarzuciła mu ramiona na szyję. – Do końca życia cię nie opuszczę.

Oboje nie zwracali uwagi, co się wokół nich dzieje, więc aż podskoczyli z zaskoczenia, kiedy rozległy się huczne brawa.

Regan ukryła twarz w zagłębieniu szyi Travisa.

– Dużo ludzi na nas patrzy? – zapytała z obawą w głosie.

– Obawiam się, że tak – odparł. – Pewnie usłyszeli hałas, kiedy zamknęłaś mi drzwi przed nosem.

Nawet nie zadała sobie trudu, żeby go poprawić i przypomnieć mu, że to on narobił zamieszania, kiedy kopnięciem rozbił drzwi.

– Zabierzesz mnie stąd? – wyszeptała. – Chyba nie jestem w stanie spojrzeć im w oczy.

Ze zwycięską miną Travis porwał Regan w ramiona i ruszył do drzwi. Mieszkańcy Scarlet Springs, a nawet przejezdni goście hotelowi, z których część przedłużyła swój pobyt w miasteczku, kiedy Travis przysłał pierwsze róże, wszycy czuli się osobiście zaangażowani w te zaloty i przybiegli na pierwszy odgłos pękającego drewna.

Kobiety, w grubych szlafrokach i z papilotami we włosach, wzdychały ciężko, patrząc jak Travis wynosi Regan z pokoju. – Wiedziałam, że to się szczęśliwie skończy – oznajmiła jedna z nich. -Jakżeby mogła go odrzucić?

– Moja żona nigdy w tę historię nie uwierzy – odezwał się jakiś mężczyzna. – Jak wszystko jej opowiem, to może mi wybaczy, że wróciłem trzy dni później.

– Byłbyś głupi, gdybyś pisnął jej o tym, choć słówko – prychnął inny. – Powinniśmy zawrzeć układ, że nikomu o tym nie opowiemy, bo każda kobieta w kraju będzie chciała, żeby ją zdobywać w ten sam sposób, a ja nie zamierzam chodzić po linie dla żadnej baby pod słońcem. Powiem żonie, że spędziłem te trzy dni z inną i zaoszczędzę sobie kłopotu – zakończył i poszedł do męskiej sypialni.

W końcu ludzie zaczęli się rozchodzić do łóżek, tymbardziej, że Farrell z hukiem zatrzasnął im resztki drzwi przed nosem.

Przez kilka minut Batsford przeklinał Amerykę, Amerykanów i cały ród kobiecy. Tych dwoje w ogóle nie zwracało na niego uwagi. Gruchali niby otumanione miłością gołąbki, jakby jego wcale nie było w pokoju. Kiedy przypomniał sobie, ile pieniędzy stracił na poszukiwanie Regan i umizgi do niej, jego wściekłość jeszcze wzrosła. Ta kobieta wolała brutala, który kopniakiem wyważał drzwi, kretyna, wygadującego jakieś bzdury i robiącego z siebie pośmiewisko przed całym miastem. Ona chyba oszalała!

A poza tym, należała do niego, do Farrella Batsforda. Zadał sobie tyle trudu, żeby zdobyć jej pieniądze i teraz łatwo nie zrezygnuje.

Szybko narzucił szlafrok i poszedł szukać Margo. Wiedział, że ona nie jest kobietą, która da się publicznie znieważać. Może razem opracują jakiś plan.

Mmmm, Travis – zamruczała Regan, ocierając się o niego nogą. Poranne słońce kładło złote błyski na jej skórze.

– Znowu zaczynasz? Wczoraj w nocy zamęczyłaś mnie prawie na śmierć.

– Przecież widzę, że nie jesteś jeszcze całkiem zmęczony – roześmiała się, pocałowała go w szyję i przylgnęła do niego całym ciałem.

– Zachowuj się przyzwoicie chyba, że chcesz się skompromitować przed własną córką. Dzień dobry, kochanie! – zawołał.

Regan odwróciła się i zobaczyła Jennifer, która jednym skokiem wylądowała w łóżku, prosto na brzuchu Travisa.

– Tatusiu, wróciłeś! – krzyknęła uradowana – Będę mogła dzisiaj pojeździć na kucyku? Pójdziemy jeszcze raz do cyrku? Nauczysz mnie chodzić po linie?

– A może zamiast do cyrku, pojechalibyśmy do domu? Co prawda nie mam słonia, ale zobaczysz tam wiele różnych zwierząt i poznasz mojego braciszka.

– Czy Wesley wie, że tak o nim mówisz? – zapytała Regan, ale Travis nie zwrócił na nią uwagi.

– Kiedy możemy wyjechać? – zwróciła się Jennifer do matki.

– Za dwa dni? – spojrzała pytająco na Travisa. – Przed wyjazdem mam wiele do zrobienia.

– A teraz, kochanie, idź do kuchni i zjedz śniadanie – nakazał Travis córce. – Zaraz do ciebie przyjdziemy. Muszę jeszcze porozmawiać z twoją mamą.

– Porozmawiać? – zdziwiła się Regan, kiedy zostali sami i przysunęła się bliżej. – Bardzo lubię te nasze „rozmowy".

Przytrzymał ją na odległość wyciągniętego ramienia i spojrzał z powagą.

– Naprawdę musimy porozmawiać. Chciałbym się dowiedzieć, kim jesteś i co robiłaś tamtej nocy w portowej dzielnicy Liverpoolu, ubrana tylko w nocną koszulę.

– Wolałabym opowiedzieć ci o tym innym razem – odparła z wymuszoną beztroską. – Czeka na mnie mnóstwo zajęć.

Objął j% i przyciągnął do siebie.

– Posłuchaj mnie. Wiem, że masz za sobą bolesne doświadczenia. O nic cię nie pytałem od czasu, kiedy opuściliśmy Anglię, ale teraz znowu jesteś my razem i nic ci nie grozi. Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić i pragnę wszystko o tobie wiedzieć.

Upłynęło kilka minut, zanim zdołała wydobyć z siebie głos. Wbrew woli przypomniała sobie dokładnie tę noc, kiedy spotkała Travisa i wszystko, co się przedtem zdarzyło. Już od lat była wolna poznała wielu ludzi, zobaczyła, jak żyją i nareszcie zrozumiała, że dzieciństwo spędziła w więzieniu. – Dorastałam pozbawiona wszelkiej wolności zaczęła, początkowo spokojnie, ale na wspomnienie tego, jak traktowano ją w dzieciństwie, wpadła w gniew.

Travis nie ponaglał jej, tylko mocno objął i przytulił do siebie, żeby poczuła się bezpiecznie. Opowiedziała mu wszystko. Upłynęło dużo czasu, zanim doszła do tej nocy, kiedy podsłuchała rozmowę Farrella z wujem. Travis nie odezwał się ani słowem, tylko ścisnął ją jeszcze mocniej.

Ciągnęła dalej swoją historię. Powiedziała mu, jak się czuła, gdy go poznała, jak bardzo ją przerażał, ale mimo to nie chciała, żeby ją opuścił, nie wiedząc, czy próbować żyć o własnych siłach, czy schronić się pod opiekę jego silnych ramion. Wyznała, że plantacja budziła w niej przerażenie. Czasami śmiała się z tamtej wystraszonej małej dziewczynki, która bała się wydawać polecenia własnej służbie.

Zakończyła wyjaśnieniem, dlaczego od niego uciekła. Opowiedziała o tropach, które za sobą zostawiła i o przelanych łzach, kiedy myślała, że on jej nie szuka.

Wtedy, na plantacji, mogłem ci pomóc – odezwał się Travis, gdy zamilkła. – Wiedziałem jednak, że nie przyjęłabyś mojej pomocy. Tamtego dnia, kiedy sparzyłaś sobie rękę i odwiedziła cię Margo, miałem ochotę zamordować Malwinę. Spojrzała na niego zdziwiona.

– Nie miałam pojęcia, że o tym wiedziałeś.

– Wiem prawie o wszystkim, co dzieje się na plantacji – zapewnił. – Nie byłem tylko pewien, jak mam ci pomóc. Rozumiałem, że musisz sama stanąć na nogach.

– Czy ty zawsze masz rację, drogi mężu? – zapytała gładząc go po twarzy.

– Zawsze. Powinnaś o tym pamiętać i od dzisiaj we wszystkim mnie słuchać.

Uśmiechnęła się do niego najsłodziej jak umiała.

– Zamierzam ci się sprzeciwiać w każdej sprawie. Kiedy tylko wydasz mi jakieś polecenie, ja…

Zamknął jej usta energicznym pocałunkiem i zaraz wypchnął z łóżka.

– Wstawaj, ubierz się i zobacz, czy Brandy przy gotowała wystarczająco obfite śniadanie.

W tej samej chwili na jego twarzy wylądowała poduszka.

– Przed chwilą się dowiedziałeś, że jestem obrzydliwie bogata i w ogóle na to nie zareagowałeś. Inni mężczyźni chcieliby położyć rękę na moich pieniądzach.

Spoglądając na jej nagie ciało, uśmiechnął się leniwie.

– Właśnie patrzę na to, na czym chciałbym położyć rękę. A jeśli już mowa o twoich pieniądzach, to możesz zapłacić za ten cyrk, na którym tak ci zależało, a resztę daj naszym dzieciom.

– Mnie zależało na cyrku? – prychnęła. – To był twój pomysł.

– Domagałaś się, żebym się do ciebie zalecał.

– Ładne mi zaloty! To było najbardziej żałosne, nudne i nieudane widowisko, jakie kiedykolwiek widziałam. Pierwszy lepszy Anglik zrobiłby to lepiej.

Travis leniwie rozparł się na poduszkach.

– Ale to ty przyszłaś do mnie nocą, ubrana w przejrzystą szmatkę i błagałaś mnie, żebym się z tobą kochał, więc może te moje zaloty nie były wcale takie nieudane.

Przez chwilę parskała z gniewu, ale w końcu ze śmiechem zaczęła się ubierać.

– Jesteś nieznośny. Mam ci podać śniadanie do łóżka, czy wolałbyś zjeść w przytulnej, małej jadalni?

– Dobra dziewczynka. Takie podejście mi się podoba, nie zmieniaj go. Zjem w kuchni, dopilnuj tylko, żeby podali mi mnóstwo jedzenia.

Roześmiana Regan wyszła, a Travis zastanawiał się, jak każe mu zapłacić za te słowa. Cokolwiek by zrobiła, życie z nią będzie dla niego radością. Z pewnością była warta bólu, który przez ostatnie kilka lat wycierpiał.

Wolno, z zadowoleniem, zaczął się ubierać.

Większość mieszkańców Scarlet Springs odwiedziła tego dnia gospodę, żeby złożyć Regan najlepsze życzenia z okazji zbliżającego się ślubu i po-żegnać ją, ponieważ łatwo było odgadnąć, że wkrótce wyjedzie. Wbrew temu, co twierdziła Margo, nikt nie uważał Travisa za durnia. Kobiety uznały, że jest niesłychanie romantyczny, a mężczyznom podobał się jego upór w dążeniu do celu,

Wczesnym przedpołudniem Regan była całkowicie pochłonięta obowiązkami. Pokojówka skarżyła się, że ktoś pobrudził prześcieradło atramentem w jakimś dziwnym kolorze. Nie tylko ona jedna była tego dnia niezadowolona. Wszyscy mieli jakieś skargi i przybiegali z nimi do właścicielki A może tylko tak się Regan zdawało, bo sama była zasmucona tym, że musi opuścić wielką gospodę, którą zbudowały razem z Brandy.

– Smutno ci, prawda? – zapytał Travis, stając za jej plecami.

Wciąż ją zaskakiwała spostrzegawczość tego człowieka. Przed rozstaniem nie miała pojęcia, że on dobrze zna jej potrzeby i rozumie trudności. Jego wrażliwość była zdumiewająca.

– Kiedy przyjedziemy do domu, natychmiast poczujesz się lepiej. Potrzeba ci nowego wyzwania.

– A co będzie, kiedy poznam wszystkie tajniki zarządzania plantacją? – zapytała i odwróciła się do niego.

– To niemożliwe, bo ja również jestem częścią plantacji, a o mnie nigdy wszystkiego się nie dowiesz. Gdzie jest moja córka?

– O tej porze zwykle przebywa z Brandy. Nie sprawdzałam, bo myślałam, że ty się nią zająłeś. – Po chwili namysłu uśmiechnęła się. – Gdzie jest jej kucyk? Jestem pewna, że kręci się gdzieś koło niego.

– Sprawdzałem w stajni, ale Jennifer tam nie ma. Brandy też jej dzisiaj nie widziała.

– Nie zeszła nawet na śniadanie? – zdumiała się Regan, marszcząc brwi. – Travis! – zawołała z niepokojem.

– Zaczekaj – uspokoił ją. – Nie denerwuj się. Może poszła do koleżanki.

– Ależ ona zawsze mi mówi, gdzie idzie. Zawsze! Tylko w ten sposób mogę wiedzieć, gdzie jest moja córka, kiedy ja pracuję.

– No, dobrze – odparł cicho Travis. – Przeszukaj gospodę, a ja się przejdę po mieście. Zaraz ją znajdziemy. Idź już! – ponaglił ją z uśmiechem.

Pierwszą myślą, jaka przyszła Regan do głowy było to, że z powodu wczorajszych atrakcji Jennifer rozbolał brzuch i dziewczynka, nie mówiąc nic nikomu, wróciła do łóżka. Zaniepokojona przebiegła przez sypialnię i ostrożnie otworzyła drzwi do pokoju córki. Spodziewała się zastać małą w łóżku, pogrążoną we śnie, więc z początku nie mogła zrozumieć, dlaczego w sypialni dziecka panuje taki bałagan. Ubranka leżały w nieładzie, szuflady stały otworem, pościel na łóżku była wymięta a buty porozrzucano po całej podłodze.

– Ona się pakowała! – powiedziała głośno Regan, uspokojona tym widokiem.

Dopiero, kiedy się pochyliła, żeby podnieść bucik z dywanu, spostrzegła na poduszce jakąś kartkę. Ktoś napisał, że Jennifer nie wróci, jeśli za dwa dni suma pięćdziesięciu tysięcy dolarów nie zostanie umieszczona przy starej studni na południe od miasta.

Rozpaczliwy krzyk Regan słychać było w całej gospodzie.

Pierwsza nadbiegła Brandy, z rękami i fartuchem. ubrudzonymi mąką. Objęła ramieniem wstrząsane szlochem plecy Regan, posadziła ją na łóżku i wyjęła jej kartkę z rąk. Przeczytała ją i spojrzała na stojących w progu ludzi.

Niech ktoś odszuka Travisa – poleciła. – Po wiedzcie mu, żeby natychmiast tu przyszedł. Regan wstała, ale Brandy chwyciła ją za rękę. – Dokąd idziesz?

Muszę sprawdzić, ile mam pieniędzy w sejfie oznajmiła półprzytomnie. – Wiem, że będzie za mało. Jak myślisz, czy uda mi się coś sprzedać w ciągu dwóch dni?

Usiądź i zaczekaj na Travisa. On będzie wiedział, skąd wziąć pieniądze. Może nawet ma trochę przy sobie.

Oszołomiona Regan nie bardzo wiedziała, co się z nią dzieje. Mechanicznie usiadła na łóżku, zaciskając w jednej ręce kartkę z żądaniem okupu, a w drugiej but Jennifer.

Chwilę później do pokoju wpadł Travis Na ten widok Regan skoczyła na równe nogi i podbiegła do niego.

– Ktoś porwał moją córkę! – zawołała. – Masz jakieś pieniądze? Możesz zdobyć pięćdziesiąt tysięcy dolarów? Na pewno będziesz tyle miał.

– Zaraz, niech no spojrzę na ten list – powiedział i otoczył ją mocno ramieniem. Przeczytał wiadomość kilka razy i rozejrzał się po pokoju.

– Travis – odezwała się Regan. – Co mamy zrobić, żeby zebrać te pieniądze?

– Nie podoba mi się to – mruknął pod nosem i zwrócił się do Brandy. – Czy cały ranek byłaś w kuchni?

Brandy skinęła głową.

– I nic nie słyszałaś? Może widziałaś tu kogoś obcego? – wypytywał, wskazując na korytarz, prowadzący do kuchni i biura Regan.

– Nikogo nie widziałam. Nie zdarzyło się nic nadzwyczajnego.

– Zwołaj cały personel. Niech wszyscy natychmiast tutaj przyjdą – polecił jej.

– Travis, błagam cię, musimy zacząć gromadzić pieniądze.

Usiadł i przyciągnął do siebie Regan.

– Wysłuchaj mnie. Coś mi się tu nie zgadza. Do twoich pokoi można wejść tylko dwiema drogami: korytarzem obok kuchni, w której bez przerwy była Brandy, i przez tylne wejście. Brandy i kucharki stale krążą po tym holu między kuchnią i spiżarnią. Nikt nie mógł wyjść tamtędy z Jennifer niezauważony. Zostają więc tylne drzwi, Które jak wiem, są zawsze zamknięte. Zamek nie jest wyłamany, więc Jennifer musiała otworzyć je sama, od wewnątrz.

– Nigdy by tego nie zrobiła! Wie, że to zabronione.

– Właśnie o to mi chodzi. Otworzyłaby tylko komuś, kogo znała i darzyła zaufaniem, kogo uważała za przyjaciela. I jeszcze jedno. Kto wie, że jesteś w stanie zapłacić pięćdziesiąt tysięcy dolarów? W mieście nikt mnie nie zna, a do wczoraj ja sam nie wiedziałem, że masz jakiś majątek. Żądanie tak wysokiego okupu świadczy o tym, że ten ktoś jest o wiele dokładniej poinformowany niż przeciętny mieszkaniec Scarlet Springs.

– Farrell – szepnęła Regan. – Wie lepiej ode mnie, ile mam pieniędzy.

W tej samej chwili zjawiła się Brandy z całym personelem. Wszyscy pracownicy milczeli przerażeni. Za nimi ukazał się Farrell Batsford.

– Usłyszałem tę okropną wieść – oznajmił. Czy mogę ci jakoś pomóc?

Travis minął go obojętnie i zaczął przesłuchiwać służbę. Pytał, czy tego ranka nie zauważyli czegoś szczególnego i czy nie widzieli Jennifer w towarzystwie drugiej osoby.

Wszyscy zaczęli się zastanawiać, ale nic nie mogli sobie przypomnieć. Nagle Travis chwycił za rękę jedną z pokojówek.

Co to za plamy na twoich palcach? Skąd się wzięły?

Dziewczyna cofnęła się przerażona. To atrament – wyjaśniła.- Prześcieradła z pokoju numer dwanaście były nim zabrudzone.

Travis jakby oczekiwał takiej odpowiedzi.

– To pokój Margo – zwrócił się do Regan ponurym głosem.

Bez słowa wybiegł z sypialni i pomknął do stajni. Regan podążyła za nim. Kiedy go dogoniła siodłał właśnie konia.

– Dokąd się wybierasz? – zapytała zdenerwowana. – Travis! Musimy zebrać pieniądze!

Zatrzymał się na moment i dotknął jej policzka

– Margo porwała Jennifer – oznajmił, nie przestając siodłać konia. – Wiedziała, że znajdziemy plamy z atramentu. Spodziewa się, że za nią ruszę. O to jej naprawdę chodzi. Wydaje mi się, że nie zrobi Jennifer krzywdy.

– Tak ci się wydaje! Twoja dziwka porwała moją córkę i…

Travis położył jej palec na ustach.

– Jennifer to również moja córka. Jeśli będę musiał oddać Margo ostatni akr ziemi, żeby odzyskać dziecko całe i zdrowe, zrobię to bez wahania. Chcę, żebyś tu została. Sam lepiej wszystko załatwię. – Wskoczył na siodło.

– Mam tu bezczynnie czekać? I skąd wiesz, gdzie szukać Margo?

– Ona zawsze wraca do domu – oznajmił ponuro. -Tam się najlepiej czuje, otoczona pamiątkami po swoim przeklętym ojcu.

Zebrał wodze, uderzył piętami boki wierzchowca i zniknął w chmurze pyłu.

Загрузка...