Адысея паўмешчаніна / Odyseja półmieszczanina


Адысея паўмешчаніна

Яму зайздросцяць: пабудаваў сабе жыццё!

Ён купляў цэглу за цэглай, вымуроўваў паверх за паверхам, бачыў усё далей i глядзеў радасней. Часамі ўспамінаў ён пра першую дзяўчыну ды спадцішка пасмейваўся з яе ўжо паўзабытага, задрыпанага выгляду. Жыццё ўзвышалася небаскробам, a будынкі, што навокал, усё меншыя, штораз меншыя i меншыя, такія самыя, такія самыя, аж хаваюцца яны ў парнай зеляніне паўвясковых прыгарадаў, задаволеных хлеўчуком, — у ім бессаромна тлустая свіння, адкормленая на кухонных памыях, i чародка гультаяватых курачакрабушачак, гусачак-гергятушачак, качачак-дзівачачак... Смярдзіць забяспечанасцю.

І пах ад летняй кухні, у якой жонка, выхітраваная ім дачка былога купца, што пазалетась салідна прагарэў на пасадзе кіраўніка склада i надоўга сеў у турму, смажыць прыгожанькія катлеты на аоед.

A ўвечары была бура з бліскавіцамі i вятрыскам, быццам у абы-якім кінафільме пра абы-якое жыццё...


Odyseja półmieszczanina

Zazdroszczą mu, bo umiał sobie zbudować życie.

Kupował cegłę po cegle, stawiał piętro za piętrem; widział ciągle dalej i patrzył radośniej. Czasem przywoływał w myślach swoją pierwszą dziewczynę i śmiał się ciszkiem, wyobrażając sobie jej wyszmelcowany i na wpół zapomniany ubiór.

Życie rosło drapaczami chmur i budynki wokół nich były wciąż mniejsze i mniejsze, i jeszcze mniejsze, takie same i wciąż takie same, aż się chowały w zieleni niemal wsiowych przedmieść, którym wystarcza chlewik, zaś w nim bezwstydna tłusta świnia i czereda kureczek-popierdeczek, gęsiątek-jąkalątek i kaczątek-dziwaczątek... Śmierdzi zapobiegliwością.

I odór letniej kuchni, w której chytrze przez niego wychowana żona, córka byłego kupca, co to w ubiegłym roku nakradł się w kierowanym przez siebie składzie i osiadł na długo w kryminale, smaży piękniusie kotlety na obiad.

A wieczorem była burza z piorunami i wielkim wiatrem, niby na byle jakim filmie o byle jakim życiu...

Przeł. Jan Czopik


Загрузка...