Шчасце
Мой сын!
Нясу на руках праз алеі жаўталістыя — i цяплынь мацярынскага позірку ў вачах жонкі. Лістапад шапаціць пад нагамі лістотаю, а побач — сын усміхаецца зоркам вячэрнім.
Вялікі сын!
Шчасце ў вачах жонкі. Скажы, колькі часу прайшло, калі шаптала ты мне: „Кахаю, моцна-моцна кахаю цябе!" Успомні: хадзілі мы па лугах квяцістых, росных ранішняй парою. Часамі сцяжынаю лясною, у цішы збіралі грыбы чырвонагаловыя. Спалі ў водары буйнага маю, ля акна вішнёвага... Раніцою прамяністаю беглі на плёс паслухаць вясну шумналістую... Пацалункі — першыя, нясмелыя — дарыла ты мне.
Глядзі, наш сын ужо ходзіць!
Szczęście
Mój synek!
Niosę go na rękach przez aleję o pożółkłych liściach, widzę macierzyński blask w oczach żony. Nadszedł listopad, liście szeleszczą pod nogami, obok nas — syn uśmiecha się do wieczornej zorzy.
Duży syn!
Szczęście w oczach żony.
Powiedz, ile to minęło od czasu, gdyś szeptała do mnie: — Bardzo cię kocham, bardzo... — Przypomnij sobie: chodziliśmy rankami po kwitnących, rośnych łąkach. Niekiedy leśnymi ścieżkami, zbierając czerwonogłowe grzyby. Zasypialiśmy w powietrzu rozkołysanego maja, za oknem kwitły wiśnie... W promienisty ranek biegliśmy tam, gdzie skręca rzeka, żeby posłuchać wiosny, szumiącej listowiem... Obdarowywałaś mnie pierwszymi nieśmiałymi pocałunkami...
Patrz, nasz syn już chodzi!
przeł. Jan Huszcza