Роднае
Я іду сваім полем.
Дзяцінства маё маячыць на небакраі; клёны ля дарогі надта ж выраслі.
Уваходжу ў дом. На сценах яго іканастас успамінаў маіх, з матчынай усмешкай далёкай. Пшанічнае сонца.
За акном сад маладосці адцвіў, расчырванеўшыся спеласцю. На лугах кахання косяць атаву ў кашулях прапацелых. У малатарных прыгуменнях плён пыліць умалотам. І дзесьці рохканне пудовае, i рыканне белапеннае...
Добры конь жаданняў не скапыціўся.
У зелені задаволенасці i пад блакітам радасці буйнее шчасце неветрагоннае.
І гэтак думаю сабе, што Айчынай з'яўляецца не толькі вялікі супольны абавязак — i мае яе не адзін той, хто хоць раз заплакаў...
Ojczystość
Idę swoim polem.
Dzieciństwo moje snuje się na widnokręgu, klony u drogi wyrosły nad podziw.
Wchodzę do domu. Na ścianach ikonostas: zapamiętał moich najbliższych i daleki uśmiech matczyny.
Pszeniczne słońce.
Za oknem sad młodości; przekwitły, rozczerwienia się dojrzałością. Na łąkach kochania drugi pokos koszą; w przepoconych koszulach. Na gumnie kurzawi się młocka. I skądś dolatuje chrząkanie pudowe i porykiwanie białopienne...
Dobry koń się nie potknie.
W zieleni zadowolenia i pod błękitem radości szczęście nielekkomyślne. I wiem, że Ojczyzna, to nie tylko wielki zbiorowy obowiązek — i że ma ją nie tylko ten jeden, kto chociaż raz zapłakał...
Przeł. Jan Czopik