Nie rozpoczynamy wojny lub, rozsądniej,
nie powinniśmy jej zaczynać bez postawienia sobie pytania,
co chcemy przez nią, a co podczas tej wojny osiągnąć.
Carl von Clausewitz, „O wojnie”
Moje najdawniejsze wspomnienie: mam trzy lata i usiłuję zabić swoją siostrę. Czasami obrazy powracają z niezwykłą wyrazistością. Przypominam sobie wtedy, że poszewka na poduszkę była szorstka, a spiczasty nos siostry wbijał mi się w dłoń. Oczywiście nie miała ze mną najmniejszych szans, lecz mimo to nie mogłam dopiąć swego. Uratował ją tata, który obchodził wieczorem nasze sypialnie, żeby powiedzieć wszystkim dobranoc. Zaprowadził mnie z powrotem do mojego łóżka. „To się nigdy nie wydarzyło” – powiedział.
Dorastałyśmy razem, ale mnie tak naprawdę nigdy nie było. Istniałam tylko jako dodatek do niej. W nocy przyglądałam się siostrze, przebijając wzrokiem mrok łączący nasze łóżka stojące pod przeciwległymi ścianami. Obmyślałam rozmaite sposoby, jak by to mogło się stać, i liczyłam je w myślach. Trucizna dosypana do płatków śniadaniowych. Zdradziecka fala powrotna, która porywa z kąpieliska na plaży i unosi na otwarte morze. Porażenie piorunem.
Koniec końców jednak nie zabiłam siostry. Poradziła sobie z tym sama.
Tak przynajmniej staram się myśleć.