35

Tydzień później siedziałam na swoim patio w Charlotte z trzydziestoma sześcioma pracami egzaminacyjnymi po mojej prawej i trzydziestoma siedmioma na stole przede mną. Niebo było niebieskie, jak to w Karolinie, a podwórko w kolorze soczystej zieleni. Siedzący na magnolii przedrzeźniacz dawał z siebie wszystko.

– Wybitnie przeciętna praca – zauważyłam, pisząc “trzy plus" na niebieskiej okładce i kilkakrotnie zakreślając kółka wokół oceny. Birdie spojrzał, przeciągnął się i zeskoczył z kanapy.

Moje kolano się ładnie goiło. Małe włoskowate pęknięcie rzepki było niczym w porównaniu z ranami zadanymi mojej psyche. Po wypadkach w Ange Gardien kilka dni spędziłam w Quebecu, wzdrygając się na każdy dźwięk i cień, a zwłaszcza na szczekające psy. Potem wróciłam do Charlotte, do studentów. Wypełniałam te dni różnymi zajęciami, ale noce były ciężkie. W ciemnościach mój umysł wariował, powracając do obrazów, które odpędzał dzień. Kilka nocy przespałam z zapaloną lampą.


Zadzwonił telefon i sięgnęłam po słuchawkę. Czekałam na ten telefon.

Bonjour, doktor Brennan. Comment ca va?

Ca va bien, siostro Julienne. Jak się ma Anna?

– Lekarstwa chyba pomagają. – Ściszyła głos. – Nie wiem nic o zaburzeniu dwubiegunowym, ale lekarz dał mi mnóstwo materiałów i teraz się uczę. Jakoś nie wyczułam tej jej depresji. Myślałam, że miała humory, bo tak twierdziła jej matka. Czasami bywała przygnębiona, nagle stawała się pełna energii i czuła się ze sobą świetnie. Nie wiedziałam, że to było, jak to się mówi…?

– Stadium maniakalne?

– C'est ca. Tak szybko zmieniała nastroje.

– Cieszę się, że już się lepiej czuje.

– Tak, chwała Bogu. Śmierć profesor Jeannotte bardzo ją poruszyła. Doktor Brennan, dla dobra Anny, czy mogłaby mi pani powiedzieć, co się stało z tą kobietą?

Wzięłam głęboki oddech. Co powiedzieć?

– Wszystko przez to, że profesor Jeannotte bardzo kochała swojego brata. Daniel Jeannotte przez całe życie organizował jedną sektę za drugą. Daisy wierzyła, że miał dobre zamiary, ale złe społeczeństwo go potępiało. Jej kariera w Amerykańskiej Akademii skończyła się, kiedy rodzice złożyli na uniwersytecie skargę, że kierowała studentów na konferencje i warsztaty Daniela. Przestała uczyć i zajęła się pracą naukową i pisaniem, i przyjechała do Kanady. Przez lata jeszcze pomagała bratu.

Kiedy Daniel skumał się z Elle, Daisy zaczęła wątpić. Uważała, że Elle to psychopatka i między obiema kobietami zaczęła się walka o lojalność Daniela. Daisy chciała chronić brata, ale bała się czegoś katastroficznego.

Jeannotte wiedziała, że Daniel i grupa Elle działali aktywnie w campusie, chociaż uniwersytet starał się ich usunąć. Więc kiedy Anna trafiła do nich, Daisy chciała ich obserwować za pomocą Anny.

Sama nie zajmowała się rekrutacją dla grupy. Ale dowiedziała się, że członkowie sekty przeniknęli do centrum doradczego, szukając nowych studentów, którym okazywali ogromną życzliwość. W ten sposób zwerbowali moją siostrę w college'u w Teksasie. To tym bardziej poruszyło Daisy, bo bała się, że ktoś przypomni jej epizod z przeszłości.

– Kto to jest ta Elle?

– Naprawdę nazywa się Sylvie Boudrais. Nie znamy całej jej historii. Ma czterdzieści cztery lata, urodziła się w Baie Comeau z matki pochodzącej z północy Ameryki Północnej i ojca urodzonego w Quebecu. Jej matka zmarła, kiedy Sylvie miała czternaście lat, a ojciec był alkoholikiem. Bił ją regularnie i zmuszał do prostytucji w wieku czternastu lat. Nigdy nie skończyła szkoły średniej, ale ma wysoki iloraz inteligencji.

Zniknęła po opuszczeniu szkoły, potem w połowie lat siedemdziesiątych pojawiła się w Quebecu i proponowała psychiczne uzdrowienia za niewielką cenę. Zebrała wokół siebie niewielką grupę i w końcu została liderką grupy, która osiedliła się w domku myśliwskim niedaleko Ste-Anne-de-Beaupre. Potrzebowali pieniędzy i pojawiły się problemy z nieletnimi członkami. Czternastolatka zaszła w ciążę i rodzice poszli na policję.

Grupa się rozwiązała i Boudrais wyjechała. Związała się na jakiś czas z sektą Niebiańska Droga w Montrealu, ale nie została z nimi. Podobnie jak Daniel Jeannotte, jeździła od grupy do grupy i tak w latach osiemdziesiątych pojawiła się w Belgii, gdzie głosiła kombinację szamanizmu i spirytualizmu New Age. Zgromadziła wokół siebie grupę zwolenników, wśród nich był pewien bogaty człowiek, Jacques Guillion.

Spotkali się już wcześniej przez Niebiańską Drogę i teraz wydawał się idealnym rozwiązaniem problemu braku gotówki, na jaki cierpiała cała grupa. Guillion dal się oczarować i w końcu sprzedał swoje posiadłości i oddał im wszystkie aktywa.

– I nikt nie protestował?

– Podatki były płacone, a Guillion nie miał rodziny, więc nikt o nic nie pytał.

Mon Dieu.

– W połowie lat osiemdziesiątych grupa wyjechała z Belgii i dotarła do Stanów. Założyli komunę w Fort Bend Country w Teksasie, a Guillion przez kilka lat kursował między Ameryką a Europą, prawdopodobnie zajmując się przelewaniem pieniędzy. Ostatni raz wjechał do Stanów dwa lata temu.

– Co się z nim stało? – zapytała cichym i drżącym głosem.

– Policja sądzi, że zakopano go gdzieś na ranchu.

Usłyszałam w słuchawce szelest materiału.

– Brat Jeannotte spotkał Boudrais w Teksasie i podobno ona go urzekła. Już wtedy mówiła na siebie Elle. Tam też pojawił się Dom Owens.

– To ten z Południowej Karoliny?

– Tak. Bawił się trochę w mistycyzm i organiczne uzdrawianie. Odwiedził rancho w Fort Bend i zadurzył się w Elle. Zaprosił ją do posiadłości na wyspie Świętej Heleny w Południowej Karolinie, a ona objęła kontrolę nad jego grupą.

– Wszystko wydaje się takie nieszkodliwe. Zioła, zaklęcia i medycyna holistyczna. Jak to się przerodziło w przemoc i śmierć?


Jak można wytłumaczyć szaleństwo? Nie chciałam jej opowiadać o ocenie psychiatrycznej, która leżała na moim biurku, ani o chaotycznych notatkach na temat samobójstw, które znaleziono w Ange Garden.

– Boudrais dużo czytała, zwłaszcza o filozofii i ekologii. Nabrała przekonania, że Ziemia zostanie zniszczona, ale przedtem ona ocali swoich zwolenników. Uważała, że jest aniołem stróżem tych, którzy są z nią, i domek w Ange Gardien był miejscem, gdzie miała się zacząć podróż.

Przez dłuższą chwilę panowała cisza.

– Czy oni w to naprawdę wierzyli?

– Nie mam pojęcia. Ellie chyba sama nie bardzo wierzyła w swoje umiejętności jako mówcy. Częściowo polegała na narkotykach.

Kolejna przerwa.

– Myśli pani, że oni wierzyli jej wystarczająco mocno, by być gotowymi na śmierć? – Pomyślałam o Kathryn. I o Harry.

– Nie wszyscy.

– To grzech śmiertelny aranżować śmierć, czy nawet trzymać czyjąś duszę jak jeńca.

Idealne podsumowanie.

– Czy czytała siostra informację dotyczącą Elisabeth Nicolet, którą przysłałam?

Tym razem cisza, która zapadła po drugiej stronie, była dłuższa. Potem usłyszałam głębokie westchnięcie.

– Tak.

– Znalazłam wiele informacji na temat Abo Gabassa. Był szanowanym filozofem i mówcą, znanym w całej Europie, Afryce i Ameryce Północnej i zasłużonym w walce o zakończenie handlu niewolnikami.

– Rozumiem.

– On i Eugenie Nicolet płynęli tym samym statkiem. Eugenie wróciła do Kanady z nowo narodzoną córeczką. – Wzięłam oddech.- Kości nie kłamią, siostro Julienne. I nie wydają opinii. Od momentu, kiedy zobaczyłam czaszkę Elisabeth, wiedziałam, że w jej żyłach płynęła krew innej rasy.

– Ale to nie znaczy, że była prześladowana…

– Oczywiście, że nie.

Kolejna przerwa. Potem zaczęła wolno mówić.

– Zgadzam się z tym, że nieślubne dziecko nie zostałoby dobrze przyjęte w kręgach rodziny Nicolet. A zwłaszcza dziecko z domieszką krwi czarnego człowieka. Może Eugenie uważała, że klasztor był dla córki najlepszym wyjściem.

– Możliwe. I może Elisabeth nie wybrała sama swojego losu, ale to nie umniejsza jej zaangażowania. Według dokumentów jej praca w czasie epidemii była heroiczna. Swoimi wysiłkami mogła uratować życie tysięcy ludzi… Siostro, czy są jacyś inni święci z Ameryki Północnej, którzy mieli Indian, Afrykańczyków czy Azjatów wśród swoich przodków?

– No, nie jestem pewna. – W jej głosie zabrzmiała nowa nuta.

– Jakim wspaniałym wzorem mogłaby być Elisabeth dla ludzi wiary, którzy są prześladowani, bo nie są biali.

– Tak. Tak, muszę porozmawiać z ojcem Menard.

– Mogę zapytać o coś jeszcze, siostro?

– Bien sur.

– Elisabeth pojawiła się w moim śnie i powiedziała coś, czego nie rozumiem. Gdy zapytałam ją, kim jest, odparła: “Cała w szacie najczarniejszej".

– “Chodź, siostro, Bogu oddana; Cicha, skromna, niezachwiana; Cała w szacie najczarniejszej; Z majestatem przekrocz wejście". John Milton, II Penseroso.

– Mózg to zdumiewające archiwum – powiedziałam śmiejąc się. – Tak dawno to czytałam.

– Chciałaby pani usłyszeć mój ulubiony cytat?

– Oczywiście.

To była cudowna myśl.


Kiedy skończyłyśmy rozmawiać, spojrzałam na zegarek. Czas iść.

W samochodzie włączałam i wyłączałam radio, przysłuchiwałam się stukaniom w tablicy rozdzielczej albo bębniłam palcami.

Zmiana świateł na skrzyżowaniu Woodlawn i Billy Graham Parkway trwała całe wieki.

To był twój pomysł, Brennan.

Zgadza się. Ale czy był dobry?

Dotarłam na lotnisko i poszłam od razu do punktu odbioru bagażu.

Ryan wieszał torbę na lewym ramieniu. Prawa ręka wisiała na temblaku i ruszał się nieco sztywno. Ale wyglądał dobrze. Bardzo dobrze.

Przyjechał tutaj, by wyzdrowieć. To wszystko.

Pomachałam i zawołałam go. Uśmiechnął się i wskazał dużą torbę nadjeżdżającą na taśmie.

Kiwnęłam głową i zaczęłam w myśli segregować klucze, ustalać, który zaczepię na osobnym kółku.

Bonjour wszystkim.


Lekko go uścisnęłam w sposób, w jaki ludzie zwykle witają swoich teściów. Odsunął się i tymi cholernie niebieskimi oczami zmierzył mnie z góry na dół.

– Ładnie wyglądasz.

Miałam na sobie dżinsy i koszulkę, nadal chodziłam o kulach.

– Jak ci minęła podróż?

– Stewardesie zrobiło się mnie żal i miała na mnie oko.

Nie dziwiłam się.

Po drodze do domu zapytałam, co mu było.

– Trzy złamane żebra i przebite płuco. Reszta kuł trafiała w mięśnie. Nic wielkiego, straciłem tylko trochę krwi.

Zoperowanie tego “nic wielkiego" zabrało cztery godziny.

– Boli?

– Tylko kiedy oddycham.


Kiedy dojechaliśmy do Annexu, pokazałam mu pokój gościnny i poszłam do kuchni po mrożoną herbatę.

Kilka minut później przyszedł do mnie na patio. Słońce świeciło przez gałęzie magnolii, a przedrzeźniacza zastąpiła grupka ćwierkających wróbli.

– Ładnie wyglądasz – powiedziałam wręczając mu szklankę. Ryan przebrał się w szorty i koszulkę. Skóra na jego nogach miała kolor surowego dorsza, a grube skarpety otaczały kostki.

– Zimowałeś w Nowej Funiandii?

– Opalanie powoduje czerniaka.

– Chyba założę okulary przeciwsłoneczne.

Rozmawialiśmy już o tym, co zdarzyło się w Ange Gardien. Dyskutowaliśmy w szpitalu, potem przez telefon, kiedy więcej rzeczy wyszło na jaw.

Ze swojego telefonu komórkowego zadzwonił na posterunek policji w Rouville, gdy zdrapywałam lód ze znaku. Kiedy się tam nie zjawiliśmy, oficer dyżurny wysłał ludzi, by oczyścili drogę, i policja mogła podjąć poszukiwania. Oni znaleźli nieprzytomnego Ryana i wezwali posiłki i karetkę.

– A więc twoja siostra ma już dosyć kosmicznego uzdrawiania?

– Chyba tak. – Uśmiechnęłam się i potrząsnęłam głową. – Była tu kilka dni i pojechała do Teksasu. Wkrótce pewnie znowu da się w coś wciągnąć.

Zajęliśmy się herbatą.

– Czytałeś opinię psychiatrów?

– Iluzyjna identyfikacja ze znaczącymi elementami pretensjonalności i paranoi. Co to, do diaska, znaczy?

Zadałam sobie niedawno to samo pytanie i odpowiedzi poszukałam w psychiatrycznej literaturze.

– Iluzja antychrysta. Ludzie postrzegają siebie lub innych w kategoriach demonów. W przypadku Elle iluzja została przeniesiona na dzieci Heidi. Czytała o materii i antymaterii i uwierzyła, że wszystko musi istnieć w równowadze. Powiedziała, że jedno z dzieci było antychrystem, a drugie rodzajem kosmicznego wsparcia. Nadal tyle mówi?

– Jak naćpana. Przyznaje się do wysłania morderców, którzy mieli zabić dzieci, do St-Jovite. Simonnet próbowała im przeszkodzić, więc ją zastrzelili. Potem wstrzyknęli jej narkotyki i zaczęli podpalać.

Pomyślałam o starszej pani, której kości badałam.

– Simonnet na pewno próbowała ochronić Heidi i Briana. Stąd te telefony na Świętą Helenę, potem jej wyprawa do Teksasu, do domu Schneiderów, zaraz po wizycie Daniela Jeannotte. – Moje palce zostawiały owalne ślady na szklance z herbatą. – Ale dlaczego Simonnet dzwoniła na wyspę po wyjeździe Heidi i Briana stamtąd?

– Heidi nadal kontaktowała się z Jennifer Cannon, a Simonnet do niej dzwoniła po nowe wieści. Gdy Elle się dowiedziała, kazała zabić Cannon.

– Te same egzorcyzmy z psami, nożami i wrzątkiem kazała odprawić, kiedy Carole Comptois zaszła w ciążę.

Nadal wzdrygałam się na samo wspomnienie.

– A czy Comptois pracowała wtedy jako prostytutka?

– Rzuciła to. Jak na ironię, to jeden z byłych klientów przedstawił ją Elle. Chociaż Comptois mieszkała z grupą, nie zerwała kontaktów ze światem, bo ojcem dziecka był ktoś spoza grupy, a więc nieakceptowany dawca spermy. To dlatego Elle kazała ją torturować.

– A Amalie Provencher?

– To jest niejasne. Amalie mogła wejść im w drogę podczas eliminowania Jennifer.

– Elle wierzyła, że potrzebuje siły pięćdziesięciu sześciu dusz do zebrania mocy do ostatecznego przejścia. Nie przewidziała, że straci Comptois. Dlatego potrzebowała Harry.

– Dlaczego pięćdziesięciu sześciu?

– To ma coś wspólnego z pięćdziesięcioma sześcioma otworami Aubreya w Stonehenge.

– A co to są otwory Aubreya?

– Małe doły, które wykopywano i od razu wypełniano. Prawdopodobnie służyły do przepowiadania zaćmień księżyca. Elle ubarwiła swoje iluzje różnymi rodzajami ezoteryki.


Popiłam herbatę.

– Miała obsesję na punkcie równowagi. Materia i antymateria. Kontrolowane łączenie w pary. Dokładnie pięćdziesiąt sześć osób. Wybrała Ange Gardien nie tylko ze względu na nazwę, ale dlatego, że leży dokładnie w połowie drogi między komunami w Teksasie i Południowej Karolinie. Niezwykły zbieg okoliczności, prawda?

– Niby co?

– Moja siostra mieszka w Teksasie. Ja pracuję w Quebecu i jestem związana z Karolinami. Gdziekolwiek bym nie pojechała, wszędzie Elle miała swoje wpływy. Niesamowity zasięg. Jak myślisz, ile osób jest związanych z sektami?

– Trudno powiedzieć.

Z sąsiedniego patio doszły nas dźwięki muzyki Vivaldiego.

– A jak twój przyjaciel Sam przyjął wiadomość, że jeden z jego pracowników przywiózł ciała na wyspę?

– Był wstrząśnięty. – Przypomniałam sobie zdenerwowanie Joeya przy samochodzie z wodą, kiedy wyszliśmy z miejsca, gdzie zakopane były ciała. – Joey Espinoza pracował dla Sama przez dwa lata.

– Tak. Należał do grupy Owensa, ale mieszkał w domu matki. To ona zadzwoniła do opieki społecznej. To chyba on jest ojcem Carlie'ego. Dlatego Kathryn uciekła do niego, kiedy wszystko zaczęło być nie tak, jak powinno. I chyba nie wiedziała nic o morderstwach.

– Gdzie oni teraz są?

– Kathryn z dzieckiem jest u kuzynki. Joey spowiada się przed szeryfem Bakerem.

– Czy ktoś został oskarżony?

– Elle i Daniel zostali oskarżeni o trzy morderstwa pierwszego stopnia:

Jennifer Cannon, Amalie Provencher i Carole Comptois. Ryan zerwał liść magnolii i przeciągnął nim po udzie.

– Co jeszcze było w opinii?

– Według wyznaczonego przez sąd psychiatry, Elle cierpi na rozległą psychozę wieloiluzyjną. Jest przekonana, że wkrótce nastąpi apokalipsa w kształcie ogromnej katastrofy ekologicznej, a jej przeznaczeniem jest zachowanie ludzkości poprzez przewiezienie grupy daleko od apokalipsy.

– Dokąd się wybierali?

– Nie chce powiedzieć. Ale nie ma ciebie na liście pasażerów.

– Jak ludzie dają się w to wciągnąć? – Ryan powtórzył pytanie, które zadałam Redowi Skylerowi.

– Grupa wciągała takich, którzy byli rozczarowani osobami ze swojego otoczenia i zafascynowani akceptacją grupy. Tu doznawali poczucia wartości i ważności, dostawali proste odpowiedzi na wszystkie pytania, z niewielką ilością terapii narkotykowej.

Lekki wiatr poruszył gałęziami magnolii, przynosząc zapach mokrej trawy. Ryan nic nie mówił.

– Elle może i jest wariatką, ale inteligentną i wyjątkowo przekonującą. Nawet po tym wszystkim jej zwolennicy pozostali jej wierni. Ona mówi, a oni milczą.

– Tak. – Uniósł zabandażowaną rękę do piersi. – Tak, jest sprytna. Nigdy nie chciała dużej grupy. Wolała mniejszą, ale złożoną z lojalnych członków. Właśnie to i pieniądze Guilliona pozwoliły jej pozostać w ukryciu. Przez cały czas nie zrobiła ani jednego fałszywego kroku.

– A co z kotem? To było brutalne, ale głupie.

– To był Dom Owens. Elle go wyznaczyła, żeby cię przystopować. On twierdzi, że nie lubi robić krzywdy fizycznej, więc rozkazał kilku zwolennikom, którzy są studentami w Charlotte, zrobić coś, co by cię odstraszyło. Oni wymyślili ten kawał z kotem. Wzięli biedaka ze schroniska.

– Jak mnie znaleźli?

– Jeden z nich ukradł z twojego biura rachunek czy coś takiego. Był na nim twój domowy adres.

Pociągnął łyk herbaty.

– A tak przy okazji, twoja przygoda w dniu świętego Patryka w Montrealu też została wymyślona przez studenta.

– Skąd o tym wiesz?

Uśmiechnął się i pomachał szklanką.

– Jeannotte martwiła się o swoich studentów, ale i oni troszczyli się o nią. Jeden z nich zobaczył ją zdenerwowaną i doszedł do wniosku, że to przez twoje wizyty. Zdecydował się więc postraszyć cię osobiście.

Zmieniłam temat:

– Czy uważasz, że Owens był zamieszany w zamordowanie Jennifer i Amalie?

– On zaprzecza. Twierdzi, że po rozmowie z Jennifer na temat telefonów opowiedział o nich Elle. A potem Elle podobno powiedziała mu, że ona i Daniel zabierają Jennifer i Amalie z powrotem do Kanady.

– Dlaczego Owensa nie było w Ange Gardien?

– Postanowił się wycofać. Albo przestraszył się tego, co mogła zrobić Elle, bo nie wiedział, gdzie się podziali Joey, Kathryn i Carlie, albo nie bardzo wierzył w kosmiczne przejście. Tak czy inaczej, z pieniędzy Guilliona zostało ponad dwieście tysięcy dolarów, więc zabrał je i pojechał na zachód, podczas gdy wszyscy jechali na północ. Amerykańscy federalni złapali go w komunie w Arizonie. Elle nie miałaby swoich pięćdziesięciu sześciu dusz nawet z Harry…

– Jesteś głodny?

– Zjedzmy coś.

Zrobiliśmy sałatkę i przygotowaliśmy kebaby nadziewając kawałki kurczaka i warzywa na szpikulce. Słońce schowało się za horyzont i zapadający zmierzch wypełnił drzewa i ziemię ciemnymi cieniami. Jedliśmy na patio, rozmawialiśmy i patrzyliśmy na nadciągającą noc. Nasza rozmowa nieuchronnie schodziła na tematy Elle i morderstw.

– Podejrzewam, że Daisy Jeannotte czuła, że może sprzeciwić się bratu i zmusić go do przerwania tego szaleństwa…?

– Tak, ale Elle szybciej to wyczuła i kazała Danielowi ją usunąć i wrzucić do tunelu, do którego wtrącili potem ciebie. Uważali cię za mniejsze niebezpieczeństwo, więc po prostu dostałaś w głowę i wylądowałaś w piwnicy. Kiedy się nie poddałaś i stamtąd uciekłaś przysparzając więcej kłopotów, Elle się wściekła i chciała poddać cię tym samym egzorcyzmom co Jennifer i Amalie.

– Daniel pomógł Elle zabić Jennifer i Amalie i jest głównym podejrzanym w sprawie morderstwa Carole Comptois. Kim byli mordercy z St-Jovite?

– Możliwe, że się nigdy nie dowiemy. Nikt o tym jeszcze nie opowiadał.

Ryan dokończył swoją herbatę i oparł się. Świerszcze zastąpiły ptaki. Gdzieś daleko zawyła w mroku syrena. Przez dłuższą chwilę nie odzywaliśmy się.

– Pamiętasz moją ekshumację w Lać Memphremagog?

– Tej świętej?

– Jedną z zakonnic w tym klasztorze jest ciotka Anny Goyette… Opowiedziałam mu o Elisabeth Nicolet. I dodałam:

– One wszystkie były w pewien sposób więźniarkami. Harry. Kathryn.Elisabeth.

– Elle. Anna. One też. Więzienie przybiera różne formy.

– Siostra Julienne zacytowała mi coś. W “Nędznikach" Victor Hugo porównuje klasztor do przyrządu optycznego, przez który można przelotnie ujrzeć nieskończoność…

Świerszcze cykały.

– Ale tu, Ryan, to chyba nie była kwestia nieskończoności, raczej przełomu tysiącleci… Myślisz, że gdzieś tam są inni, którzy teraz właśnie głoszą apokalipsę i planują grupową śmierć?

Przez chwilę nie odpowiadał. Nad nami szumiała magnolia.

– Zawsze będą mistyczni wariaci igrający z iluzją, desperacją, niską samooceną albo strachem, promujący swoje własne cele. Ale jeżeli jeden z nich odwiedzi moje miasto, to odpowiedź będzie prosta. Objawienie według Ryana!

Patrzyłam na spadający liść.

– A ty, Brennan? Pomożesz mi?

Był ciemną postacią na tle nieba. Nie widziałam jego oczu, ale byłam pewna, że patrzy prosto na mnie.

Wyciągnęłam rękę po jego dłoń.


***

Загрузка...